Jest to domek jedno rodzinny, w którym mieszka starszy człowiek Ben. Jego dom, jest wielki, i zbudowany z wysokiej jakości materiałów budowlanych. Ben to starzec, który jest na emeryturze. Który ma znajomości w mieście Emina.

W pomieszczeniu pojawia się błękitny mężczyzna chwile potem mężczyzna ma normalny wygląd i okazuje się że to Shane

-Witam czy mieszka tu ktoś o imieniu Ben?-Wbił bez pukania Shane i zapytał się o Bena

Stary starzec, czytał gazetę. Gdy doczytanie ostatniego zdania przeszkodził mu krzyk kogoś kto wszedł do jego mieszkania.
Starzec, wyszedł z kuchni bo właśnie tam czytał, i poszedł w stronę korytarzu tam ujrzał młodzieńca.
Starym głosem parsknął -Tak, to ja. -Co Cię tutaj sprowadza. Dodał, oburzony.

[ups chyba go zdenerwowałem...]

-Przepraszam że przeszkadzam ale mam paczkę od pańskiego przyjaciela Normana-Powiedział Shane

Zaciekawiony teraz młodzieńcem.
-Dobrze, Normana powiadasz... Powiedział zamyślony.
-A tak to mój stary znajomy. [On ma paczkę? Tak to musi być to]-pomyślał.
-Aha, wiem już o jaką paczke chodzi możesz mi ją dać?- powiedział uległym głosem.

-Oj dobrze dobrze oto twoja paczka!-Powiedział Shane
-a tak przy okazji ma pan może 4 pnie drzewa?-zapytał się Shane

Spojrzał, podekscytowany na paczkę wyciągnął rękę i nie zastanawiając się szybkim ruchem wziął paczkę, od gościa.
-Wielkie dzięki, to naprawdę ważna rzecz dla mnie. Powiedział, lekko wzruszony.
-Pnie drzewa? -Las masz niedaleko. Powiedział niezbyt grzecznie.
[Kurde w sumie pofatygował się przynieść dla mnie ten prezent, a w szopie mam parę pni.]-myślał.
-Ale w sumie, mam parę pni mam je w szopie. Powiedział sapowatym głosem, po chwili dodał.
-Chodź za mną. Idzie w stronę szopy.

[huh nawet to mi się przydało ]

-Już idę!-krzyknął Shane

Starzec, machnął ręką wskazując w szopce na pnie drzewa.
-Ah, mam tylko 5 pni. Powiedział, zmartwiony. -Ale myślę że się przydadzą, a teraz weź je i odejdź.

[hmmm trochę za dużo ale co mi tam!]

-Dziękuje i Dowidzenia!SHIHONAGE!-Shane dotknął wszystkich pni drzewa Shane i drewno pokryła niebieska aura i zniknęli

-Do...d..Dowi... Nie dokończył, bo zanim by powiedział to przybysza już nie było.
Starzec wrócił do kuchni, i ponownie zanurzając się w czytaniu gazety.