Anime Revolution Sprites

You are not connected. Please login or register

Idź do strony : Previous  1, 2

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down  Wiadomość [Strona 2 z 2]

26Mrucząca Poezja xD - Page 2 Empty Re: Mrucząca Poezja xD Wto Cze 14, 2011 11:17 pm

Yoh

Yoh
Site Admin
Site Admin
Jedno słowo - świetne.

Nie wyłapałem żadnych błędów, może jeden lub dwa interpunkcyjne czy ortograficzne, ale gratuluję tak czy siak - powieść jest napisana niemalże idealnie, całość jest przemyślana i ogólnie ciekawa.

Brawo!
Czekam na kolejną część by ją skomentować. Nie ocenić, jeżeli będzie tak dobra jak ta którą przeczytałem teraz.

27Mrucząca Poezja xD - Page 2 Empty Re: Mrucząca Poezja xD Pią Cze 17, 2011 6:05 pm

Magnum X7

Magnum X7
Zbanowany
Zbanowany
Uła! Yohu twoje komentarze mnie napędzają ;3 5 rozdział powstał już dziś !
Miłego czytania, trochę sporo i trochę się dzieje. Dialogi jak poprzednio. Trochę mniej opisu bo uważałem to za zbędne no ale cóż.
Łzy na Ostrzu
Rozdział V.
„Pierwsze rozczarowanie”

Mijały minuty, Rosee nadal rozmyślała o Alice oraz Alexie. Zamknęła oczy. W myślach układała porozrzucane, pojedyncze wyrazy tworząc z nich słowa. Przez jej umysł i serce przecięła się linia przeszłości. Spojrzała na powiewającą firankę, podparła dłonie o podłogę. Dawne rany i dawne smutki przerodziły się w nowy ciąg myśli. Przed oczami ukazała jej się sylwetka Rotrei. Przymrużyła wzrok. Ujrzała dziurę w jej sercu, strużkę krwi ściekającą po jej dolnej wardze. Blada i sina twarz, pokryta nieobecnym wzrokiem. Nagle łkającym głosem krzyknęła:
- Alice! Nie umieraj! Proszę!
Przymknęła oczy. Ponownie zobaczyła wyłącznie działanie wiatru na firance. Odetchnęła z ulgą. Po chwili roześmiała się i powiedziała:
- Uff… To tylko moja wyobraźnia. O rany, chyba muszę przestań czytać mangi. – przetarła rękawem bluzki kroplę potu z czoła.
Cały ciężar swojego ciała uniosła na delikatnych i smukłych dłoniach. Podniosła się z przed drzwi i usiadła na biurku. Chwyciła ołówek i spojrzała na regał z książkami oraz komiksami. Wyciągnęła rękę w stronę drugiej od końca książki na półce. Przesunęła ją nieco w prawo. Wyciągnęła niewielki oprawiony w czarno-czerwoną okładkę zeszyt zamykany kluczyk. Otworzyła go. Na stronie tytułowej widniał napis:
“Two hands. Two hearts. Two friends. One love”
- Tak! – wyrażając swoją radość.
Zamknęła zeszyt i zabrała go ze sobą. Zeszła na dół po schodach. Zapukała w białe panele na ścianie przed pokojem rodziców. Cichym i pośpiesznym głosem zawołała:
- Mamo, idę do Alice przyjdę za niedługo!
- Dobrze, tylko nie zapomnij, że o 20 kolacja!
- Pamiętam!
Wbiegła do przedpokoju. Założyła czarne trampki z czerwonymi wzorami róż. Zawiązała sznurówki. Zarzuciła granatową kurtkę jesienną na siebie i biało-czarny szal w kratkę na szyję. Pociągnęła gwałtownie za klamkę od drzwi. Stanęła na wycieraczce i zamknęła wejście do domu. Szybkim i żwawym krokiem wyszła na chodnik. Przeszła obok sklepu spożywczego i zatrzymała się w alejce obok. Spojrzała na pomalowany w różnorakie graffiti i inne napisy mur. Wzięła głęboki oddech i wystawiła ramiona wprzód, naprężyła łydki i rozbiegła się. Pełnym sprintem stąpnęła nogą na murze i podbiła się drugą. Chwyciła dłońmi góry. Podciągnęła się szybko i stanęła na ścianie. Spojrzała na przecznice dalej. Ostrożnie stawiając jeden krok za krokiem, szła po cienkim, nadniszczonym murze. Z jego końca chwyciła się gałęzi twardego i dużego drzewa. Zsunęła się po niej na dół. Zeskoczyła na chodnik. Przeszła 30 metrów i stanęła przed blokiem sióstr. Wytężyła wzrok i spojrzała na 2 okno po lewej stronie. Krzyknęła ile sił w płucach:
- Ketha i Rotrea!
Przez okno wyjrzała Katrine. Uśmiechnęła się do Rosee i krzyknęła:
- Czego się tak drzesz Raviera! Wchodzisz do środka czy postoisz sobie ? – zapytała pogardliwie siostra.
- Postoję i popilnuję chodnika. Jest Alice ? – równie pogardliwym tonem odpowiedziała przyjaciółce.
- Jest, ale bierze prysznic!
- To poczekam na nią. – oplotła dłonie wokół pasa.
- Nie wydurniaj się i wchodź na górę ! – zaproponowała przyjaciółka.
- Skoro tak nalegasz to wejdę. – przyjęła zaproszenie i stanęła przed drzwiami w klatce.
- Już otwieram! – schowała głowę i pobiegła do domofonu.
Przed klatką rozbrzmiał warkot sygnału otwierającego wejście. Dziewczyna stąpnęła na wycieraczce. Wytarła buty i chwyciła się poręczy, zaczęła szybko wchodzić po schodach. Doszła na 2 piętro i zatrzymała się przed mieszkaniem sióstr. Zadzwoniła dzwonkiem. Głośny i radosny głos krzyknął:
- Otwarte! Właź!
Pociągnęła za klamkę i weszła do domu. Z zza rogu szafy wyskoczyła Katrine i sarkastycznym głosem powiedziała do niej:
- Ha! Jednak nie popilnujesz chodnika. Ehh… biedny. Teraz zamoknie i go ukradną. – zaczęła się śmiać.
- Nie dowcipkuj tylko powieś moją kurtkę.
- Tyle lat ile już do nas przychodzisz to chyba sama umiesz trafić do szafy i powiesić ją, czyż nie ? – zapytała prześmiewczo.
- Owszem, ale to ja jestem gościem, a ty mnie przyjmujesz. Wieszaj kurtkę i nie marudź.
- Osz ty ! – zabrała kurtkę i powiesiła ją na wieszaku w szafie.
Rosee odsznurowała buty i stanęła na wprost Katrine:
- Jesteście same, czy tata w domu ? – zapytała z ciekawości.
- Same! Tato w pracy. – odrzekła sporadycznie.
- Alice się kąpie tak ?
- Jak mi nie wierzysz to sprawdź sobie. – uśmiechnęła się dziewczyna.
- Nie dzięki, poczekam na nią w salonie.
- Jak wolisz.
Swoimi błękitno morskimi oczyma, Katrine ujrzała w rękach przyjaciółki notes.
- A co tam takiego trzymasz ? Ha! – zapytała z ciekawością w ustach.
- Nasz wspólny zeszyt. – odparła dziewczyna.
- Nasz ? Twój i Alice ? Tak?
- Owszem.
- Hmm… Alice! – krzyknęła w stronę łazienki.
Rosee poszła w stronę pokoju sióstr.
- Miałaś iść do saloniku!
- A co? Ukrywasz może coś ? – zapytała pogardliwie dziewczyna.
- Ja ? Nie skądże znowu! Ha! – przegarnęła ciemnożółte włosy z zielonkawymi i bordowymi pasemkami.
- No to wchodzę! – zrobiła jeden krok do przodu.
- Nie stój, czekaj! – zatrzymała ją.
- Czyli jednak coś tak chowasz! Ha! – złapała dłonią za klamkę od rozsuwanych drzwi.
- Nie, nie prawda! – puściła jej dłoń.
Otworzyła drzwi i minęła próg. Spojrzała w prawą stronę. Wypuściła notatnik z ręki, tak że stalowy zamek rozbił się o drewniane panele na podłodze i rozbrzmiał w pokoju.
- O Hej Rosee!
- Hej… Alex.
Dziewczyna podniosła szybko zeszyt i dłonie i usiadła na przeciwnym łóżku. Położyła notes na poduszce. Spojrzała prosto w oczy chłopaka.
Patrzeli na siebie przez kilka minut. Nagle odezwała się głośna siostra:
- Raviera! A co ty się tak gapisz na mojego Lexia?! Ha? – podeszła do łóżka i usiadła obok chłopaka.
- Twojego… Lexia? – zapytała z nutą rozczarowania i jednoczesnego upokorzenia.
- Oczywiście, że tak! Prawda Lexiu? – oplotła ramię z jego ramieniem i przytuliła się do niego.
- Tak. Przepraszam cię Rosee. – zasmucił się i spojrzał na nią współczującym wzorkiem.
- Nie, nie przepraszaj. Nic się nie stało. Ketha, odkąd jesteś z Alexem? – zapytała z ciekawości.
- Z Lexiem, jesteśmy hmm… niech no ja pomyślę. – przystawiła palec do dolnej wargi.
- 8 miesięcy Kattie. – uśmiechnął się do Katrine.
- A no właśnie! Wiedziałam, ha! – przytuliła się mocniej.
- Alex. Mam pytanie. – spojrzała mu w oczy gniewnym wzrokiem.
- Jakie?
- Właśnie jakie, chcesz mojemu Lexiowi pytanie zadać ? – zapytała wścibsko Katrine.
- Jesteś z nią szczęśliwy?
- Oczywiście, że jest! Prawda Kotku? – cmoknęła go w policzek.
- Tak, jestem z nią szczęśliwy.
- To dobrze. Życzę wam szczęścia. Ketha zapytaj się Rotrei kiedy skończy się kąpać, ok?
- Oki, Alice! Twoja narzeczona na ciebie czeka!
Cichy głos wydobył się z zza drzwi łazienki:
- Czego się drzesz ! Nie jestem głucha! Rosee, chodź do mnie na chwilę. – wystawiła bladą i smukłą dłoń przez szparę w drzwiach.
- No właśnie leć do swojej ukochanej, a ja z moim Lexiem posiedzę! – wysunęła język drażniąc się z dziewczyną.
- Ucisz się, Blondynko.
- Ha! Ha ! Ha! Kolor włosów nie ma tutaj nic do gadania! A Lexiu lubi blondynki, czyż nie Kochanie?
- Ttak. – odpowiedział nie pewnie.
- No widzisz! Kochany Lexiu.
- Szczęścia wam życzę i nie mam ochoty z niższą formą intelektualną prawić konwersacji! Powtórzyć ? Czy może wolniej ? – zapytała prześmiewczo.
- Spadaj! – machnęła ręką.
Rosee weszła do łazienki.
Ujrzała rozczochraną i ubraną w czarny stanik i białe koronkowe majtki, Alice.
- Witaj kochana. – szybkim ruchem przytuliła się do niej.
- Hej Rosee.
- Mam do ciebie bardzo ważną sprawę.
- Jaką?
- Pamiętasz nasz notatnik?
- Ten przed nami czy ten po nas ?
- Przed nami.
- Tak pamiętam, zaginął kilka lat temu.
- Znalazłam go!
- O! To świetnie! Gdzie go masz? – zapytała z ciekawości, tuląc dalej do siebie dziewczynę.
- Tutaj!
- To znaczy gdzie?
- No nie! Zostawiłam go na poduszce w tamtym pokoju!
- Idź szybko po niego! Nic co tam jest napisane nie może zostać przeczytane!
- Już lecę!
Puściła się z objęć Alice i wybiegła z łazienki do pokoju.
Spojrzała na poduszkę. Wściekłym tonem zapytała Katrine:
- Gdzie jest ten notatnik ?!
- Jaki ?
- Nie udawaj idiotki. Ten z którym przyszłam!
- Lexiu, widziałeś jakiś notatnik?
- Nie, nic nie widziałem.
- Katrine, nie rób sobie żartów. To naprawdę poważna sprawa. Powiedz gdzie jest notatnik.
- Nie widziałam !
- Alex, jesteś mądrzejszy. Powiedz prawdę, widziałeś go czy nie? – spojrzała Alexowi z wzrokiem pełnym goryczy.
- Nie, nie widziałem go. – odpowiedział spokojnie chłopak.
- Aha, pewnie tak samo jak nie widziałeś tego jak do mnie przyszedłeś po zeszyt od chemii, a potem mnie pocałowałeś, tak?
- Co takiego?! Lexiu, czy to prawda?! – zapytała wściekle Katrine.
- Nie, to nie prawda Kotku.
- Czego kłamiesz! Lexiu mnie kocha! Nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił! Idź do swojej ukochanej!
- Ketha, oddaj notatnik. Który trzymasz w lewej dłoni z plecami Alexa. Przestań udawać bo to się może źle skończyć.
- Jak! Jak ! Jak ty do cholery to zobaczyłaś !? Skąd wiesz, że go trzymam?! – zapytała rozdrażniona.
- Gdybyś dobrze pamiętała dawne czasy kiedyś byłaś młodsza i dobrze zgrana ze swoją siostrą to byś wiedziała skąd. A teraz oddaj notes i romansuj sobie z nim.
- Nie pamiętam.
- Tak wiem. Za głupia by pamiętać. No cóż trudno.
Wyciągnęła dłoń i oddała jej notes. Rosee odebrała notes z ręki przyjaciółki. Weszła z powrotem do łazienki. Zamknęła drzwi. Odetchnęła z ulgą i powiedziała już spokojnym głosem:
- Mam go. – podając zeszyt Alice.
- To dobrze.
Rosee dostrzegła pewną niezgodność.
- Rotreo, twoja siostra. Czytała ten notes.
- Skąd to wiesz ?! – zapytała zaniepokojona.
- Nasz pamiętnik jest zamykany na kluczyk, brakuje go. Był otwarty kiedy go wzięłam.
- Rosee, kochanie wiem, że ona zachowała się krytycznie i niewybaczalnie, ale proszę nie krzywdź jej.
- Dla ciebie tego nie zrobię. – chwyciła Alice za dłoń i splotła ze swoją.
- Poczytamy razem? – zaproponowała skromnie.
- Z chęcią.
Trzymając się za ręce usiadły wyszły z łazienki i weszły do salonu. Usiadły na kanapie. Rosee wtuliła się w Rotree, nie wypuszczając jej dłoni.
- Ja czytam tak? – zapytała czuło.
- Tak!
Alice otworzyła zeszyt i przerzuciła kilka kartek w przód. Zatrzymała się na jednej stronie, gdzie widać było szybkie wyrwanie papieru.
- Raviero, ona wyrwała naszą kartkę więzi.
- Co my teraz zrobimy?! A jeżeli ona to rozpowie albo gdzieś poda dalej?
- Nie wiem, nie wiem co robić.
- Cholera! – wykrzyknęła Rosee i wtuliła się mocniej w Alice. Oparła głowę o jej bark. Pocałowała ją w policzek.
- Nie martw się, My przetrwamy nikt się o nas nie dowie, obiecuję ci.
- Wiem.
Nagle w oczach Rosee zebrała się nienaturalna dzikość. Jej tęczówka przybrała barwę ciemnego granatu.
- Dopilnuję tego. – Zacisnęła dłoń.

AD1: - Parkurastyczna Rosee xDD To miała być droga na skróty.
AD2: - Spokojny i stoicki Alex, rodzaj kozła ofiarnego wplątanego w rozmowę dwóch dziewczyn.

28Mrucząca Poezja xD - Page 2 Empty Re: Mrucząca Poezja xD Sro Cze 22, 2011 11:48 pm

Yoh

Yoh
Site Admin
Site Admin
Cóż.. Jak przy każdej części Twojego opowiadania, tak tu także się nie zawiodłem. Rzuciło mi się w oko kilka niewielkich błędów, ale o tym za chwilę, chcę by była to szczegółowa ocena, abyś mógł coś z niej wyciągnąć.

Coraz więcej spraw się wyjaśnia, nie spodziewałem się takich obrotów spraw - powiem szczerze że miło mnie zaskoczyłeś. Nie tylko fabułą, ale także postaciami. Jest ich dosyć dużo, każda ma własny charakter i co najważniejsze, sam je wymyśliłeś. Tu leci naprawdę duży plus, bowiem całość wygląda naprawdę ciekawie.. Jeżeli chodzi o błędy, czyli mniej ciekawą część posta to..
Zbyt duża ilość zdań zakończonych kropką. Miejscami powinieneś z dwóch lub nawet trzech zdań zrobić jedno, które będzie miało sens. Zakończanie zdania w pewnych momentach i kontynuowanie go w kolejnym zdaniu nie ma sensu.
Kolejna rzecz, ale tu jest to raczej przestroga - staraj się unikać literówek.
O rany, chyba muszę przestań czytać mangi.
Zaznaczone słowo całkowicie psuje całe zdanie. Ale jest to tylko jeden błąd tego typu jaki wyłapałem. Mimo to - staraj się unikać nawet jednej literówki.
Czasem również zdarza Ci się że gubisz słowa. Tu również znalazłem tylko jeden taki przypadek, może być ich więcej, ale mniejsza o to. W poprzednich częściach również bym coś wyłapał gdybym dokładnie przeanalizował cały tekst jak w tym przypadku.
Wyciągnęła niewielki oprawiony w czarno-czerwoną okładkę zeszyt zamykany na kluczyk.
Na czerwono zaznaczone brakujące słówko które de facto zmienia znaczenie tego zdania na bardziej przejrzyste.

Poza tym myślę że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Czekam na kolejną część i wybacz za taką zwłokę z oceną.


KP: 3
/Feli

29Mrucząca Poezja xD - Page 2 Empty Re: Mrucząca Poezja xD Czw Cze 23, 2011 8:08 am

Magnum X7

Magnum X7
Zbanowany
Zbanowany
Yohu, dziękuję Ci za komentarz i porady. Prosiłbym o nie patrzenie na literówki, gdy napiszę całą powieść dokonam korekty każdego rozdziału. Fabuła będzie się jeszcze bardziej plątać i gmatwać. Duża ilość kropek to chwyt stylistyczny, ukazujący że dana czynność została wykonana szybko i natychmiastowo [mam taką książkę całą jak napisać 1 powieść i tam to jest] No cóż czekaj cierpliwie, może dzisiaj powstanie. Zależy czy będę miał wenę do napisania.

30Mrucząca Poezja xD - Page 2 Empty Re: Mrucząca Poezja xD Sro Lip 06, 2011 3:33 pm

Magnum X7

Magnum X7
Zbanowany
Zbanowany
Wena mówiąc brzydko i niechlujnie SPIERDOLIŁ*!
Ehh... 6 rozdział stoi w dole, może powstanie po spotkaniu z przyjaciółką, która też się trudzi w pisaniu powieści i też się zacięła xD
Tym czasem dodam ostatnią wypocinę na telefonie, kierowaną do laski, która mieszka daleko ode mnie (Piła O.O'). Jak zwykle dużo metafor i gmatwaniny bo to mój styl (wiersze są jak ja i nic tego nie zmieni)
Łapać i czytać, a potem gadać xD:
"Liczba 2..."
Więzione w kratach dystansu,
Głodzone przez kilometry czasu,
Katowane biczem diabła na chmurce z różu,
Pragnące, ukojen bólu,
Zwiastujące na kamiennej plaży,
Bijące dla jednego, które bije dla niego,
Czekające na zerwanie, sznura stali,
Ukazanie aleji strachu,
Bez rozbitych ścian,
Tunelu bez zarwanych bram,
Okien bez bordowych szram,
Lustra bez skaleczonego odbicia,
Barier będących do rozbicia,
Podciętych żył, żyletką bez ostrza,
Ta droga byłaby prostrza,
Choć nie jest taką, nie ulegną brakom,
Będą trwać przy sobie,
Do trumien w grobie,
Na wieki wieków,
Niech tak się stanie,
Nic ani coś na żeliwie nie stanie,
Chwytając swe dłonie,
Plotąc w słońcu,
Na bramie końcu,
Widniejącą liczbę na świstku papieru
"313"
Przerwać na pół i iść aleją strachu w dół...
Tęsknota to nie fikcja, a stan umysłu...

31Mrucząca Poezja xD - Page 2 Empty Re: Mrucząca Poezja xD Sob Paź 08, 2011 10:18 pm

Magnum X7

Magnum X7
Zbanowany
Zbanowany
No dobra, dostałem zastygnięcia umysłowego na całe wakacje związanego z "Łzami na Ostrzu", lecz dziś odkorkowałem się, i przerwałem pisanie Łez na Ostrzu, ale nie porzuciłem pisania! O nie ! Teraz mam coś zupełnie w innym klimacie i kierunku! "Tchnięci w Życie"
Miłego czytania.

„Tchnięci w Życie”
I. Zamknięte kraty

Przez zaśniedziałe i zamarzłe od minusowej temperatury okna, widać było wyłącznie ogrom zniszczeń spowodowanych przez zamieć. Pobliskie namioty rozstawione przez żołnierzy ReQ, trzymały się wyłącznie na wbitych mocno w twardy, skamieniały puch, mocowaniom. Nakrycie namiotu zostało porwane tak samo jak skrzynie z amunicją do lekkich karabinów szturmowych. Mroźny dech wydobywał się przy każdym wydostaniu się powietrza z płuc, Nerxa. Patrzył i szacował ogrom zniszczeń i strat, na jego pociągłej i nakreślonej rysami czasu twarzy, widać było niepokój, jego granatowe oczy wpadały w odcień uśpionego błękitu, wyblakłe średniej długości włosy, które wystawały spod czarnego w ciemnogranatowe łaty hełmu, ze stalową blachą przybitą do przodu. Po jego sprężonych brwiach spłynęła kropla zimnego potu:
- Merc, ile amunicji przetrwało w naszym składzie ? – zapytał speca od broni palnej, który nie wyglądał na do końca, zdrowo myślącego.
- Już patrzę Szefie ! – z lekkim uśmiechem na twarzy podszedł do stalowej szafy z poziomymi otworami, pociągnął za pionową metalową klamkę w dół. Drzwi rozsunęły się na boki i schowały za ścianą:
- Jakieś 20 sztuk ciężkiej szturmówki, 50 sztuk lekkich szturmówek, 20 granatów o dalekim polu rażenia i po 15 dymnych oraz oślepiająco-ogłuszających.
- To jeszcze nie tak źle. – odrzekł lekko uspokojonym tonem dowódca.
- Jakby na to patrzeć optymistycznie to amunicja starczy nam na wybicie budynku TerC, lecz jakby na to spojrzeć pesymistycznie to skończy się ona po wejściu do budynku, a wtedy będziemy zmuszeni walczyć bronią wroga.
- A realista co by powiedział ? – zapytał z ironią.
- Broni starczy na ochronę budynku, ale na broniących w budynku już nie. – odpowiedział z humorem.
- Tak, tego mogłem się po tobie spodziewać. W porównaniu z misją w Rezmie to teraz mamy broni na zapas. Pamiętasz jaka wtedy była jatka ?
- Oj tak, to było coś, wróg opasany pasami amunicji, a nasza grupa z STG-223 i Mohawkami na ostre pociski.
- Dodaj jeszcze granaty pieprzowe i obezwładniające, jak to panie inteligentny mi takowego wrzuciłeś, gdy ja broniłem się za biurkiem w drapaczu chmur Incitors, mając wyłącznie Mohawka 73 ! – odpowiedział klepiąc po ramieniu speca.
- Odbił się od ściany, nie moja wina, że znam się na broni, ale z celowania to noga jestem.
- A to ci dopiero dziwność, spec od broni co w stodołę z 5 cm nie może trafić! Ha! – zaczął się śmiać klepiąc go.
- Tak owszem, ale to nie ja wyskakuje przez szybę frontową i nie ja wpadam do pokoju w hotelu zamiast do pokoju z dokumentami! Ha, pamiętasz to? – zapytał również śmiejąc się.
- Tak pamiętam, tylko pamiętaj że to były twoje współrzędne i twój punkt namierzony laserem z helikoptera Chameleon. – odparł, pogrążając speca.
- A to Bozia oczu nie dała gdzie lecisz ? – odgryzając się na dowódcy.
- A tam ! Byłem pewny to leciałem! – podszedł do metalowego blatu z matą dotykową by sprawdzić punkt w jakim się znajdują:
- Tern, sprawdź czy stroje kamuflujące są już sprawne! – wydał rozkaz ciemnoskóremu prężnemu inżynierowi.
- Tak jest Sir. – odparł i zwartym krokiem ruszył do pokoju technologicznego. Otworzył metalowe szynowe drzwi otwierane za pomocą odcisku dłoni na skanerze. Przyłożył rękę do czytnika:
- Tern Rercoz, witaj. – odpowiedział kobiecy elektroniczny głos.
Wszedł do oświetlonego wiązkami błękitnego światła pomieszczenia:
- Quortos, kombinezon XQ-T323, udostępnij. Pokaż stan mocy. Odbezpiecz.
- Przyjąłem! Kombinezon XQ-T323 alternatywna nazwa: Pancerz Kamuflujący, stan mocy 10 Tormów na 10, odbezpieczanie. Zlecenie wykonane! – ruchome stalowe, mechaniczne szczypce podały jeden egzemplarz stroju do Terna. Założył na siebie kostium i włączył go. Wyszedł z pomieszczenia całkowicie niewidoczny był jak powietrze. Skradając się za dowódcą, nagle klepnął go w plecy:
- Kombinezon działa szefie! – zaczął się śmiać za jego plecami.
- Widzę, widzę… A tak właściwie to gdzie jesteś?! – rozpoczął rozglądać się na boki.
- Za Tobą. – szturchnął go palcem w plecy.
- Ha! Wiedziałem! – odwrócił się do niego przodem i rozpoczął dalej mówić.
Myślę, że wróg nie będzie miał szans, trzeba tylko jeszcze opracować dokładną taktykę i okryć tereny wroga, lecz tym zajmie się Virto, który jak na razie poszukuje resztek amunicji po śnieżycy.
- On nie prędko wróci, ale na pewno nic mu się nie stanie, w końcu to Skrytobójca, więc wie kiedy się chować i umie to robić. – odparł Tern.
- To prawda, jemu nawet kombinezon nie jest potrzebny. To w końcu on wykradł tajne dokumenty korporacji, bo ty dowódco narobiłeś hałasu przewalając się z pokoju do pokoju. Gdzie on kończył zgarniać pilnujących. – poprzedził Merc.
- Tak to jego wielki plus, a minusem jest to, że odzywa się wyłącznie pytany, albo gdy zdaje raport.
- Niestety, taka już jego dusza, skrytobójca milczy wobec swoich ofiar. – odrzekł Nerx.
Nastała cisza w zakamuflowanej tymczasowej siedzibie oddziału ReQ - Nortos. Słychać było wyłącznie świst chłodnego wiatru odbijającego się o okna.
Nagle rozniosło się dobitne uderzanie o drzwi:
- Hmm? Któż to? – Nerx poszedł sprawdzić kto puka w tylne zaspawane drzwi.
- Pomocy! Ścigają mnie ! Otwórzcie! Ratunku! – krzyczał co sił, zmartwiony i zmęczony głos.
Nerx usłyszawszy wołanie o pomoc wskazał na Sierrę, rudą o długich włosach kobietę o średnim wzroście i zielonych oczach:
- Sierra wyłącz blokadę tylko drzwi! – wydał rozkaz.
- Tak jest Sir! – wpisała zgrabnymi dłońmi, komendę o otwarcie drzwi. – Zrobione!
Pchnął swoim muskularnym i prężnym ciałem drzwi, które nie stawiły żadnego oporu i osunęły się w bok.
- Dzięki Ci! O wybawco dzięki! – odpowiedział umęczonym głosem, nieznajomy.
- Wejdź do środka ogrzej się, bo wyglądasz jakbyś wyłącznie śnieg w gębie miał! – klepnął ochoczo gościa w plecy.
- Istotnie nie jadłem już od 5 dni. – odparł z drżącymi od zimna wargami.
Nerx prowadził przodem, odzianego w ciemnobeżowy podarty szal i kaptur. Posadził gościa przed kamiennym piecem, z którego ciepło ogrzewało całą kwaterę. Dowódca podał mu ciepły i gruby koc, oraz kubek z herbatą:
- Pij, musisz się ugrzać! Masz szczęście, że jeszcze nie jedliśmy kolacji bo skazany byłbyś na prowiant. Stello! Czy kolacja już gotowa? Jeśli jeszcze nie to podwój porcję, mamy gościa, który nie jadł nic od pięciu dni! – krzyknął co sił w piersiach do kucharza Włoskiego.
- Się robi szefie! – odparł ciepły głos z kuchni wojskowej.
- A ty opowiadał skąd się tu wziął i kto Cię gonił? – zapytał stanowczym głosem.
- Nazywam się Hector Noven, jestem ostatnim członkiem oddziału ReQ – Dertos, reszta moich kompanów i załogi zginęła podczas walki na wyspie Tercera. Ja zdołałem się w odpowiednim czasie wycofać i szukać ratunku, lecz straciłem całkowity kontakt z oddziałem i centralą. Na drugi dzień znaleźli mnie o oni i zabrali do kwatery, gdzie przesłuchiwano mnie cały dzień. Nie powiedziałem im nic, wydostałem się tylko dzięki temu, że nie przypięli moich nóg do stalowego krzesła, grożono mi nożem przed twarzą i w tym momencie mocnym kopnięciem w krtań, przechwyciłem nóż i rzuciłem nim w konsolę. Potem wyskoczyłem przez okno, lecz oni już wiedzieli, że uciekłem i zaczęli mnie gonić z prętami obezwładniającymi, biegłem co sił, aż znalazłem się tutaj, oni przestali mnie gonić za wzgórzem Saint Mercuri. – po wyczerpującej odpowiedzi, wziął duży łyk herbaty.
- Dobrze, żeś ty nasz jest. Jeden brat w ogniu więcej to dodatkowa blaszka na szyi. – uśmiechnął się do Hectora.
- Zgadza się. Aaapsik! – kichnął i począł smarkać.
- No masz ci los, przeziębiłeś się bracie! – podaje mu pudełko chusteczek.
- Tak, to całkiem możliwe podczas srogiej zimy i solidnej zamieci. – odparł wydmuchując nos w chusteczkę.
Ciche skrzypienie zamarzłego puchu pod stopami Skrytobójcy:
- Wróciłem, odzyskałem 5 skrzyń z amunicją, kim jest ten z którym siedzisz ? – zapytał chłodno.
- O nie widziałem kiedy wszedłeś! To ostatni z oddziału Dertos, kolejny brat ognia dołączył do nas, więzili go i przesłuchiwali.
- Poznaję Cię, to ty uciekałeś na ślepo nie patrząc do tyłu, a za tobą dwóch TerC. Masz szczęście, że w dobrą porę cię ujrzałem, bo byłbyś trupem gdyby nie to, że ich zdjąłem z dachu pobliskiej chatki.
- To ty mnie ocaliłeś? Dzięki ci o wielki ! – uradowanym głosem odparł Shinobiemu.
- Nie ma za co. Całe szczęście, że żyjesz, miałeś naprawdę nikłe szanse na przeżycie. – powiedział cichym głosem pocieszenia, Virto.
- Virto, znalezioną amunicję przekaż Mercowi, a on ją doda do magazynu, gdy już to wykonasz zdejmij tą maskę i usiądziemy wspólnie do kolacji! – powiedział ciepłym głosem dowódca.
- Się robi, a co na kolację ? – zapytał głodny.
- Zapytaj Stello, w końcu on jest naszym kuchcikiem.
- Spaghetti ! – ozwał się ciepły głos z kuchni.
- O i już masz odpowiedź co dziś jemy!
- Spaghetti to mogę zjeść. – odparł obojętny.
- No ja myślę! A ty Hector, zjesz spaghetti ?
- Zjem cokolwiek byle jadalne – odparł smarkając.
- To będzie na pewno jadalne, Stello to nasz zaufany i wykwintny Włoski kucharz. – odparł zachwalając kuchcika.
- Danie gotowe! – odparł ciepły głos z kuchni.
- Chodźmy więc po posiłek i jedzmy! A później trzeba iść spać.
Usiedli więc wspólnie w pięciu i rozpoczęli ucztę. Opowiadając to na przemian, Nerx, to Merc, gdzie i Hector miał swoje kilka słów, a Virto jak zwykle jadł i słuchał. Sierra dogadywała dowódcy i poznawała Gościa. Tak wybiła na zegarze godzina 2:36 i nastała grobowa cisza, gdy wszyscy leżeli już w swoich łóżkach i spali w głębokim śnie. By mieć siły na jutrzejsze zmagania z odwieczną walką z korporacją TerC.

Sponsored content


Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry  Wiadomość [Strona 2 z 2]

Idź do strony : Previous  1, 2

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

 

© 2009-2018 Anime Revolution Sprites. All rights reserved.
Design by Yoh. Thanks for Zbir and Safari.