Ogromna, skuta lodem i pokryta śniegiem pustynia. Spora część tego obszaru podlega wpływom Króla Lisza. Niespecjalnie przyjazne do zamieszkania tereny. Częste zamiecie i niskie temperatury odstraszają większość demonów i innych kreatur. Wyjątek stanowią jedynie nieliczne istoty, którym odpowiadają takie, a nie inne klimaty.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Viper samotnie wędrował przez niebezpieczne tereny lodowej pustyni. Panujący chłód jakoś nieszczególnie mu przeszkadzał. Opady śniegu, które towarzyszyły mu od paru godzin, również nie stanowiły żadnego problemu. Byty zamieszkujące te tereny również nie próbowały przerywać dobrej passy młodzieńca. Tutejsze okolice zamieszkiwały zwykle dwie grupy stworzeń: zbyt leniwe, by polować oraz na tyle agresywne i wygłodniałe, że zdolne do zaatakowania każdego, byle tylko napełnić swój pusty żołądek. O dziwo żadne z nich nie próbowało zaatakować samotnie wędrującego pół-biesa. Nawet, gdy coś próbowało się do niego zbliżyć, szybko rezygnowało z "posiłku". Być może miał po prostu szczęście, być może było to spowodowane czymś innym. Wszystko szło gładko... Było tak do czasu, gdy rozpoczęła się prawdziwa zamieć. Wszelkie hasające po okolicy stworzenia momentalnie pochowały się w swoich kryjówkach. Widoczność została tak ograniczona, że nawet demon nie był w stanie dostrzec, gdzie dokładnie zmierza. Także mróz stawał się powoli nie do zniesienia. Takie oto były realia piekielnej śnieżycy. W tym miejscu obowiązują znacznie brutalniejsze prawa natury, niż w świecie żywych.
Demon starał się ciągle iść naprzód. Nie było to jednak łatwe. Widoczność była naprawdę mocno ograniczone. Pładki śniegu często wpadały mu do oczu. Na dodatek lodowaty wiatr nieraz to o mały włos go nie przewrócił. Wokół słychać było tylko szumy lub buczenie. Co jakiś czas brunet dostrzegał w śnieżycy rozmazane figury i kształty. Prawdopodobnie należały one do jakichś bardziej przystosowanych na takie warunki istot. W pewnym momencie Chaos się zatrzymał i gwałtownie odchylił do tyłu. W ostatnim momencie uniknął odgryzienia głowy przez jakieś stworzenie, którego w rzeczywistości nie potrafił nawet dostrzec. Ocalił go głuchy krzyk, jaki wydał z siebie stwór w chwili ataku. Najwyraźniej jego wędrówka nie okaże się dłużej aż tak samotna. Stojąc przez chwilę w miejscu, czekał na kolejny atak. Ten jednak nie nastąpił. Brunet ruszył zatem przed siebie. Nie miał zbytnio świadomości, dokąd zmierza, trzymał się jedynie kierunku, który wcześniej sobie obrał. Tak mu się przynajmniej wydawało. Nagle zza śnieżnej zasłony przed nim wydobyły się dwie sylwetki lodowych upiorów. Leciały prosto na Demi-fienda z zamiarem zaatakowania. W tym momencie pół-bies odniósł wrażenie, że czas dla niego zwolnił. Być może było to spowodowane nagłym przypływem adrenaliny. W dłoniach momentalnie pojawiły się Lucy & Grace. Zaczął unosić przed siebie ręce, w których trzymał swoje szybkostrzelne pistolety. Wymierzył w nadlatujące "węże", gdy te znajdowały się już zaledwie kilka centymetrów od samych luf. Pociągając za spust, bronie wystrzeliły. Czynność powtarzał wielokrotnie jeszcze przez parę sekund. Z każdym trafieniem energetycznych pocisków, lodowe ciała potworów zaczynały się kruszyć i rozpadać. W mężczyznę uderzyła chmura chłodu i drobnych kawałków lodu, które trafiając w skórę na jego dłoniach i twarzy, lekko je rozcinały. Demon nie przejmował się takimi drobnymi ranami, jedynie mocno zmrużył powieki, by chronić oczy.
Po wszystkim demon ponownie ruszył przed siebie. Przez pewien czas nie był już atakowany, gdy... natrafił na ścianę. Skała blokowała mu drogę. Kiedy rozglądał się, w poszukiwaniu jej krańców, nie mógł ich dostrzec przez śnieżycę. Sytuacja ta miała jednak swoje plusy. Teraz zamieć blokowała się o skałę, a brunet otrzymał jakieś schronienie przed żywiołem. Usiadł pod ścianą i czekał. Miał zamiar wyruszyć ponownie, kiedy śnieżyca osłabnie lub całkiem się skończy. W międzyczasie "wyczarował" sobie kartkę z "Asprą", by się nie nudzić i zaczął ją ponownie czytać. Wcześniej robił to, kiedy otrzymał zaklęcie, lecz jedynie orientacyjnie. Chaos mocno trzymał papierową stronę obiema rękami. Nie chciał, by wiatr wyrwał mu "podarek", nim zdąży z niego coś przydatnego wyczytać. Tym razem miał zamiar poszukać w inkantacji informacji na temat tajników technik grawitacyjnych. Nie wszystkie inkantacje da się zinterpretować, na dodatek rzadko to komukolwiek wychodzi. Demon miał jednak nadzieję, że uda mu się z tego tekstu coś wynieść. Nie tracił jednak czujności. W każdej chwili mógł zostać zaatakowany, dlatego był w gotowości by "błysnąć się" gdzieś indziej. Równie dobrze mógłby zwyczajnie się poderwać z ziemi i odskoczyć, ale zlodowacone podłoże mogłoby mu uniemożliwić wykonanie zwinnego uniku.