Wielka świątynia, położona najwyżej ze wszystkich budynków w starożytnym mieście.
Przez setki lat, zdążyła zarosnąć mchem i innym zielskiem.
- Hmm.. Chyba będzie dobrze zacząć od świątyni.. - powiedział i wszedł do środka. Świątynia była ogromna.
Jej wnętrze było całe zrobione ze złota. Wokół stały złote oraz srebrne posążki lub posągi. Na środku znajdował się ołtarz, a na nim księga. Zapewne jakaś "biblia" dla cywilizacji Anteques.
- Dobra.. Fajnie tu, ale nie jestem złodziejem we własnym wymiarze. Czas się rozejrzeć. - powiedział i zaczął rozglądać się po całej świątyni.

- Nic ciekawego.. A lepiej jak zostawię zresztą te rzeczy na swoim miejscu.. Lecę do Viegaśnego. Ciekawe czy coś ma. - powiedział do siebie i drapiąc się po głowie.
Wyleciał ze świątyni i udał się w stronę miejsca w którym wszyscy mieli być za 10 minut.

Kiedy wylatywałeś, wejście zostało dziwnie zablokowane. Jakby jakaś bariera.
W dodatku nie widziałeś nikogo, ale słyszałeś jakiś głos.
- Kto śmie zakłócać spokój Anteques.. Zostanie zgładzony!

Nagle z ziemi wyłoniła się postać przypominająca kapłana. Kaptur zakrywał całą jego twarz, a jego szata była ciemna i jakby umazana krwią.
- Zginiesz.. Śmiertelniku. - powiedział i wykonał jakiś gest ręką. Z ziemi wyłoniło się kilka par rąk szkieletów, które złapały Cię za nogi.

- Co do..? - powiedział i aktywował aurę, która dosłownie rozsadziła ręce.
- Nekromanta.. Dobra, gotowy? - zapytał i nie oczekując na odpowiedź, bardzo szybko ruszył w stronę przeciwnika. Kiedy już był przy nim, wyjął z kieszeni jakąś kapsułkę. Pojawił się miecz, a dokładniej coś podobnego do miecza, bardziej przypominającego tasak.
- Posmakuj ostrza mojego, Zangetsu! - krzyknął i przeciął kapłana na dwie części.

Kapłan, tylko się uśmiechnął gdy byłeś przy nim. Kiedy zamachnąłeś się Zanpakutou by przeciąć go na dwie części, ten dosłownie zablokował atak dwoma palcami.
- Żeby zabić najwyższego kapłana Anteques, potrzeba o wiele większej mocy, dziecko. - rzekł i uderzył Cię w brzuch. Puściłeś Zangetsu, którego on trzymał wciąż między palcami i poleciałeś na najbliższą ścianę. Koleś rzucił twoim Zanpakutou przebijając Ci lewy bar.

Zostałeś przygwożdżony do ściany.. Dosłownie.

Wszedł przez drzwi, rozjerzał się i zobaczył jakiegoś faceta oraz Yoh przybitego do ściany.
-Co tu się dzieje do jasnej....
//NPC steruj, nie bedzie mnie godzinke

Nie mogłeś wejść, ale widziałeś wszystko przez dziwną barierę.
Koleś Cię zignorował, poza barierą nic nie mogłeś mu zrobić.

Zaczął iść w stronę Yoh'a.

Chłopaki ! Yoh jest w niebezpieczeństwie !-krzyczał z całych sił myśląc że ktoś przybędzie.
Walił z pięści w barierę próbując się przebić.
Nagle jego oczy zaświeciły na czerwono i zmienił się w demon form 50%

Walił w barierę z nadzieją przebicia się przez nią.

//NPC steruj mną od teraz.

Yoh widząc panikującego Ykmo, oraz idącego w jego stronę Kapłana, starał się uwolnić. Nic z tego. Starania to jedno, a czyny to drugie.
Zdał sobie sprawę z tego że to chyba koniec..

[Chciałbyś..]
Nagle pojawił się wybuch. Odepchnął kapłana na kilkanaście metrów. Po zniknięciu dziwnego wybuchu, w jego centrum stał Yoh, ale na jego głowie zaczęła się formować jakaś dziwna maska.
- AHAHAHAHAHAHAH!!! UŻYWAJĄC ZANGETSU JESTEŚ NAJBARDZIEJ NARAŻONY NA MNIE!! AHAHAHA!! - krzyknął chłopak, a właściwie już nie on.

- Chcesz się zabawić kapłaniku!? ZABAWIMY SIĘ!!! - krzyknął i wystawił "tasak" przed siebie.
- BANKAI!! - krzyknął. Kolejny wybuch. Tym razem już sprzątnął barierę i wysadził świątynię w powietrze. A dokładniej poszedł cały jej sufit.
- GETSUGA TENSHOU!! AAHAHHAHAA! - krzyknął, zanim dym jeszcze opadł. W stronę kapłana poleciała ogromna wiązka energii o czerwono-czarnym kolorze.

No to mamy przesrane.-powiedział mrocznym głosem.
Po czym wystrzelił w kapłana wielką pięść utworzoną z ki.

Kapłan nie przeżył, ale Yoh dostał ataku furii, gdyż przejął jego ciało Hollow.
Kapłan z którym walczyliście oberwał Kuroi Getsugą Tenshou o dużej mocy i pięścią utworzoną z KI. Zaowocowało to wręcz zburzeniem się całej świątyni.
Mimo to, Hollow wyskoczył z niej w ostatniej chwili wraz z Zangetsu w formie Bankai.

-Fuck... i weź tu odpocznij.- Powiedział poddenerwowany
-YOH !-krzyknął Toshi myśląc że Yoh zareaguje.
(Ale zaraz Silyano mogła by go przywrócić

Przez to że go zawołałeś, jedynie go wkurzyłeś. Ruszył na Ciebie z niebywałą prędkością. Jednak kiedy był przy Tobie, dostał porządnego kopa w ryj i odleciał dalej, burząc przy tym jeden z antycznych budynków. Na wasze szczęście był to zwykły dom mieszkalny.
Zobaczyłeś Silyano w powietrzu.
- Pomożesz? Znasz jakieś techniki obezwładniające? - zapytała dziewczyna z nadzieją na pozytywną odpowiedź.

Emmmm.... Chwileczke-powiedział tak samo mrocznym głosem jak przed wejściem do świątyni.
Toshi podniósł jedną rękę do góry utworzył z niej pierścień ki i rzucił nim w Yoha aby ten na nim się zatrzasnął, potem powtórzył to jeszcze dwa razy.
-Może to na chwile go zatrzyma.- powiedział z nie pewnością.

Pomysł był dobry, technika zatrzymała Yoh'a na jakiś czas. Mimo wszystko, wiedzieliście że pierścień nie wytrzyma długo. Trzeba było coś szybko zrobić.
Nagle Silvia wyciągnęła kapsułkę nacisnęła ją. W jej ręku pojawiła się katana. Poleciała ona wprost na Yoh'a i dotknęła w pewnym punkcie jego maski.
Maska pękła.
- No co..? Byłam z nim w Soul Society. Wiadomo że muszę posiadać swojego Zanpakutou. - rzekła i schowała go z powrotem do kapsułki.

Yoh wrócił do normalnej formy.

Mikidius przyleciał pod światynie i zdziwiony że była rozwalona wylądował koło Yoha i innych i zapytał.
-Czułem tu mroczną energie.Wiecie kto to mógł byc?-zapytał Mikidius.

-Yoh więcej tego nie rób...-mówiąc to przeszedł do normalnej formy.
-A tak właściwie to gdzie jest Maximus i Viego ?-zapytał drapiąc się po głowie

- To nie moja wina.. Czasem zdarza się że jeden z nich przejmuje nade mną kontrolę. Niestety, tym razem był to Hollow. Albo może, na szczęście.. - powiedział kiedy uwolnił się z pierścienia.
- W każdym razie, nie mam pojęcia gdzie jest Viego i Maximus. Tego pierwszego ostatnio widziałem w pałacu, więc tam polecę z Silyano. - rzekł do wszystkich, łącznie z Silyano. Wzbił się w powietrze i poleciał w stronę pałacu, a dziewczyna za nim.
- Dzięki.. - podziękował dziewczynie za uratowanie. Choć to samo słowo było kierowane także do Ykma.

-Mikidius idziesz ze mną czy się rozdzielamy ?
Zapytał rozglądając się.

Możemy pujść razem.Wspólnie mamy większą siłe i wieksze szanse że coś znajdziemy.
Powiedział Mikidius.

Toshi nie odzywając sie powoli odelciał.

Mikidius oderwał sie od ziemi i poleciał za Toshim.

Viego i Kaylin dotarli do świątyni, zaczęli szukać tu sygnału i wypatrywać czegoś wyglądającego jak kula, Viego dodatkowo używał Worldwide Reading.

Ujrzeliście błysk w czymś, co wygląda na ołtarz. Widać w nim małą, czerwoną gwiazdkę.

Viego i Kaylin wyciągają kolejne elementy odsłaniając kulę z jedną gwiazdką.
- Jest. Lecimy nad jeziora. Nsaya-chan, daj wiadomość do Ayako, żeby była gotowa oddać miasta.
- Dobrze.
Viego i Kaylin opuścili całkowicie Anteques, lecąc w stronę jezior.