Anime Revolution Sprites

You are not connected. Please login or register

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down  Wiadomość [Strona 1 z 1]

1Chłopcy, chłopcy... Empty Chłopcy, chłopcy... Pią Lut 12, 2010 7:48 pm

Kenpachi

avatar
Earthling
Earthling
Opowiadanie to pierwszy raz opublikowane zostało na forum DBEVS. Bohaterem jest tamtejsza GTW (Oto co robię, kiedy chcę się na takich zemścić! Tak, to żart.) Kopiuję je tutaj, żeby sobie żyło. Niestety, części o Pucku zostały utracone, ale w pamięci tych, którzy je czytali The SuperPuc żyć będzie wiecznie. Inspirowałem się opowiadaniem Kuby.


Kowalski Jan, pseudonim Yoh wychodził ze swojej kwatery. Właśnie skończył mordować kolejnego rpg'a. Był z niego dobrze zbudowany młodzian, brunet o stalowoszarych oczach i głębokim wejrzeniu. Ubrany, jak zwykle, w swoją ulubioną bluzę z kapturem odczekał chwilę, podczas gdy zamek cichym piknięciem oznajmił zablokowanie drzwi. Szybkim krokiem poszedł na zachód.

Pogoda była piękna. Nad głowami przechodniów program wyświetlał krystalicznie czyste niebo, Stacja skąpana była w złotym blasku. Zakapturzony kowalski szedł już blisko godzinę. Nagle skręcił w zaułek, między dwoma wysokimi tytanami z żelaza i szkła. Upewniwszy się, że jest sam, rzucił się w stertę śmieci i odpadów. Niestety, traf, czy też może przeznaczenie, spowodował, że zamiast wejścia, bohater trafił głową w beton.
- Na Hefajstosa! - zaklął siarczyście. Rozcierając guza, jednocześnie szukał właściwej sterty.
Nie minęła chwila, a znalazł się w bazie partyzantki.
- Agent Yoh, spóźniliście się! - w głowie Kowalskiego rozległ się kobiecy krzyk.
- Przepraszam, Wielki Bracie. Korki były. - odparł w myśli, skrzywiony.
- Natychmiast udaj się do bloku P.

Yoh, doborowy agent sił partyzanckich, którego stalowoszare oczy zwiodły na manowce niejedną dziewoję, siedział w skórzanym fotelu. Wokół okrągłego stołu siedział on i trzy hologramy. Nie widział dokładnie ich twarzy, ale miał pojęcie, kim mogą być.
- Yoh. Niss. Sołtys. Pucolini. Zastanawiacie się, dlaczego oderwałam was od zajęć? - spytała słodkim głosem Wielki Brat.
Yoh siedział znudzony. Jeden z wyświetlonych hologramów spał, drugi drapał się ołówkiem w czoło, trzeci pił Cosmo Full'a.
- Jak wiecie, Zmieniającysięnajeźdźcy, zniszczyli naszą rodzinną planetę, zamykając nas na Stacji. Tylko nielicznym udało się wyzwolić z iluzji, niszcząc łańcuch fałszywego szczęścia.
Yoh siedział znudzony. Śpioch zaczął chrapać. Ten od ołówka trzymał w ręku długopis. Zamiast trzeciego, widać było stertę opróżnionych puszek.
- Wy, ocalali z rzezi, stanowicie ostatni bastion DBEVO. Dlatego dziś, w obliczu zagłady, nadeszła pora waszego powrotu do służby! Od dziś jesteście znani jako DBEVS. - powiedziała w uniesieniu Wielki Brat.
Yoh siedział znudzony. Chrapak zaczął się ślinić. Agent po środku zaczął mazać blat holograficznym flamastrem. Puszki pozostały niezmienione.
- Kiedy tylko wszyscy tutaj dotrą, zostaniecie poinformowani o szczegółach pierwszej misji. Do tego czasu, macie chwilę, żeby oswoić się z myślą o powrocie. Rozejść się.
Yoh został sam w ciemnej sali.

Kowalski Jan siedział na ławce w miejskim parku. Nie myślał o wizycie w placówce, zajęty był tworzeniem. Samozwańczy partyzant-poeta właśnie pisał kolejny wiersz. A pisał o wszystkim: o przyjaźni, miłości, stercie śmieci, psach. Co prawda, jego prace lądowały w szufladzie, ale w przyszłości miał nadzieję wydać wszystko w formie tomiku.



Kazimierz Wołodyjowski, znany także jako Sołtys, partyzant, bojownik o wolność Warszavii i całego świata, a również student zbierał siły. Właściwie, odsypiał wczorajsze balety. Właściwie, "odsypiał" to za dużo powiedziane. Wrócił przed godziną i rozglądając się za czymś miękkim runął na podłogę. Wszystko zaczęło się dziewięć godzin wcześniej, kiedy to Kazimierz, nade wszystko pragnący ciszy i spokoju udał się zasugerować sąsiadom ściszenie muzyki. Jak zwykle w takich sytuacjach bywa, Wołodyjowski został zaproszony do środka...

Czas płynął nieubłaganie. Kazimierz wiedział, że niebawem, będzie musiał znowu wyjść. Wiedziony poczuciem obowiązku wstał i ściągnął mokry podkoszulek, ukazując umięśnione ciało. Był z niego dumny. Przemył zaspane oczęta. Szybko wciągnął przez głowę czyste odzienie i przejrzał się w tele-lustrze. Pomimo tego, że na zmianę pozostałej garderoby zabrakło czasu, wyglądał dobrze. Opalony, pewny siebie, młody mężczyzna. Wśród burzy ciemnych włosów wyróżniały się białe kosmyki, sięgające aż do błękitnych oczu. Dzięki czarującemu spojrzeniu dostawał to, czego chciał. Zwykle było to jedzenie, gdyż Wołodyjowski - jak na prawdziwego studenta przystało - często głodował.
Młodzieniec wziął swoją ulubioną poduszkę (Monikę) i udał się na spotkanie.

Agent wsiadł do windociągu. Szklana tuba z niesamowitą prędkością wyrzuciła go w powietrze. Po godzinie wysiadł, o mało nie przesypiając swojego przystanku. Niestety, najbliższa placówka mieściła się spory kawałek od Universytetu.
- Sołtys. Miło Cię widzieć. - w głowie Sołtysa rozległ się zalotny głos.
- Nawzajem, Wielki Bracie. - odparł Sołtys, którego myśli zajmowała już Monika.
Udał się do sali konferencyjnej i czekał. Po godzinie odpuścił. Ułożył się wygodnie na Monice i śnił o ciszy i spokoju.
Obudzony przez robota sprzątającego zauważył, że w ręku trzyma kartę informacyjną.



- Nazywam się Roman. Pan Roman. - powiedział Niss. Tele-lustro odpowiedziało milczeniem. Codzienne przemawianie do gładkiej tafli miało charakter rytualny.

Roman, Niss, partyzant, człowiek inteligentny. Cudowne dziecko armii wyzwolenia. Niewiele wiadomo o jego przeszłości. Roztacza wokół siebie aurę tajemniczości. Nikt, nawet on sam, nie wie ile wiosen upłynęło od czasu jego narodzin. Roman utrzymuje jednak, że ma około siedmiu lat. Wygląda na dwadzieścia. Niss udał się na śniadanie. Musiał dbać o wysoki poziom cukru, więc jak co dzień zajadał się kremówkami. Wszyscy kochają kremówki. Niektórzy kochają kremówki. Niss miał ich dość. Zdławiwszy smak kuflem Cosmo Full'a, zataczając się nieznacznie, udał się do Przebieracza. Cyber-Japońska Pokojówka zajęła się naczyniami po Jaśniepańskim posiłku.

Roman, ubrany w wiecznie czarne spodnie i koszulę znów stanął przed tele-lustrem. Ubrania maskowały jego wątłe członki i wadę postawy na tyle dobrze, że wielokrotnie udało mu się zawrócić w głowie upojonym kobietom. Spojrzał na iWatch'a. Nie miał już czasu na głupoty, więc szybkim krokiem udał się do swojej konsoli.
Niss, jeden z elitarnych agentów sił partyzanckich usiadł wygodnie w fotelu. W jego przypadku, znaczyło to zgarbienie się do granic ludzkich możliwości.
- Niss, już jesteś. - stwierdziła mimochodem Wielki Brat.
- Ku chwale Ojczyzny! - odkrzyknął brunet usiłując krzykiem zamaskować fakt jednoczesnej konsumpcji ostatniego batonika.
- Istotnie. - usłyszał jeszcze po czym w pokoju zgasło światło, a wokół stolika pojawiły się projekcje jego towarzyszy.
- Yoh. Niss. Sołtys. Pucolini. Zastanawiacie się, dlaczego oderwałam was od zajęć? - stanowczy głos Wielkiego Brata odbijał się echem w jego głowie. Roman nie myślał nad tą kwestią. Wiedział, że oznacza to, jak zawsze, kłopoty. I kaca mordercę nasłanego przez podłych zaborców. W zamyśleniu, podrapał się ołówkiem w czoło.
- Jak wiecie, Zmieniającysięnajeźdźcy, zniszczyli naszą rodzinną planetę, zamykając nas na Stacji. Tylko nielicznym udało się wyzwolić z iluzji, niszcząc łańcuch fałszywego szczęścia.
Roman bawił się cyckiem w długopisie. Zauważył, że skupiony Yoh nawet nie drgnął podczas tej poruszającej mowy. Skrycie podziwiał towarzysza.
- Wy, ocalali z rzezi, stanowicie ostatni bastion DBEVO. Dlatego dziś, w obliczu zagłady, nadeszła pora waszego powrotu do służby! Od dziś jesteście znani jako DBEVS. - zajęty malowaniem wizerunku Yoh'a Niss, nie przywiązywał zbytniej wagi do słów Wielkiego Brata.
- Kiedy tylko wszyscy tutaj dotrą, zostaniecie poinformowani o szczegółach pierwszej misji. Do tego czasu, macie chwilę, żeby oswoić się z myślą o powrocie. Rozejść się. - coś zapiszczało, a hologramy zniknęły.
Roman westchnął.

2Chłopcy, chłopcy... Empty Re: Chłopcy, chłopcy... Sob Lut 13, 2010 6:53 am

Ykmo

Ykmo
Sniper
Sniper
Te opowiadanie jest bardzo dobre,nie zauważyłem błędów ort. ale jestem zaspany bo jest rano :< Szczerze mówiąc niechiało mi się czytać ale dałem radę :p Nie które momęty były śmieszne i to mnie zachęcało do dalszego czytania :D Oopwiadanie jak dla mnie bardzo dobre ocena 9/10

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry  Wiadomość [Strona 1 z 1]

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

 

© 2009-2018 Anime Revolution Sprites. All rights reserved.
Design by Yoh. Thanks for Zbir and Safari.