SoundtrackW głowie chłopaka kłębiły się najróżniejsze myśli. Począwszy od śmierci Toshiego, poprzez propozycję Nightmare Lorda dot. kontrolowania jego mocy, a skończywszy na arrancarze, z którym aktualnie walczy. Kiedy spojrzał w kierunku Kenpachiego, lekko się uśmiechnął – taki był kiedyś – jako kapitan jednego z 13 oddziałów obronnych Soul Society. Zmieniały się byty zamieszkujące jego świat wewnętrzny, stając się zdecydowanie potężniejszymi. Zmieniała się jego żona, Silvia, za sprawą poświęcania zbyt dużej ilości czasu na treningi, a nie dla niej. Przede wszystkim, zmienił się jednak on, jego podejście do świata, jak i przeciwników – jedyną niezmienną w tym wszystkim jest chyba chęć zdobywania coraz to nowszych przedmiotów, pochodzących z innych przestrzeni. Młodzieniec ruszył spokojnym krokiem przed siebie – na jego twarzy widoczny był cały czas niewielki uśmieszek.
-
Kenpachi, mam pewien pomysł… – rzekł spokojnie, zatrzymując się dopiero przy aktualnym kapitanie 10 dywizji. –
Musisz mi jednak pomóc. Plan na pewno przypadnie Ci do gustu. – dodał po chwili, wystawiając dość dużych rozmiarów ostrze przed siebie – czubek był skierowany na pustego, który stał spokojnie kilkanaście metrów dalej. Obok młodziana pojawiła się po chwili również Silvia, która niekoniecznie wiedziała co jej mąż zaplanował – znała natomiast jego aktualne spojrzenie. Zamierzał zakończyć to szybko i wrócić do domu – uśmiech zniknął z twarzy chłopaka. Przybrała ona zupełnie inny wyraz, zdecydowanie poważniejszy.
-
To będzie proste. – stwierdził, nie spuszczając wzroku z oponenta. W razie gdyby wykonał on jakiś niepożądany ruch, nastolatek nie dokańcza swojej wypowiedzi, a za pomocą shunpo, od razu przenosi się przed przeciwnika, wykonując potężny zamach w jego twarz.
-
Zwrócisz na siebie jego uwagę ciągłymi i szalonymi atakami. W tym kapitanowie 10 oddziału są naprawdę dobrzy… - czekał aż kapitan przytaknie i z szyderczym uśmiechem wykona polecenie Yoha. Jeżeli jednak to nie nastąpi z powodu dumy kolejnego Kenpachiego, Atsuko od razu kieruje kolejne słowa do swojej małżonki.
-
Silvia, kiedy dostrzeżesz gotowość do ataku ze strony przeciwnika, od razu użyj Sajō Sabaku. Kiedy Kenpachi będzie go atakował, będziesz miała czas na wypowiedzenie inkantacji. – rzekł spokojnie. Dziewczyna przytaknęła, lecz po chwili jedno pytanie nie dawało jej spokoju. Postanowiła więc przenieść swoje ciche myśli na język.
- -
Zrozumiałam. Ale w takim razie, co Ty będziesz robił? Chcesz mu zadać ostateczny cios? – zapytała, przyglądając się na pustego, który de facto denerwował ją cieszeniem się bez powodu. Właściwie, powód był – prawdopodobnie był zadowolony z ogromnej mocy jaką nabył do tej pory i faktu, że w końcu może się nią komuś pochwalić. Miał jednak pewien problem – trafił na złych przeciwników. Soul Society jest miejscem w którym nie toleruje się bezpodstawnych ataków. Ba, jest to zakazane przez tutejsze prawo. Co więcej, nawet jeżeli Atsuko z żoną nie przybyli by teraz, reszta kapitanów po dłuższym starciu poradziłaby sobie z zaistniałym problemem. Umysł Głównodowodzącego od zawsze był dla chłopaka wielką tajemnicą, ale to zupełnie inna kwestia.
-
Ostateczny cios? To byłoby zbyt oklepane. – stwierdził cicho, głupkowato się uśmiechając, lecz nie spuszczając wzroku z przeciwnika. Czubek ostrza był cały czas skierowany na oponenta, nawet jeżeli walczył z nim aktualnie Kenpachi.
-
Jak pokonanie przeciwnika może być oklepane? – zapytała niepewnie dziewczyna, zastanawiając się nad dokładniejszym sensem słów swojego męża. W pewnym momencie jego reiatsu wzrosło kilkukrotnie, powodując pojawienie się wgniecenia pod byłym kapitanem oraz sprawiając, że wokół niego zaczęły unosić się niewielkie odłamki skalne.
-
Zamierzam wykończyć go w tak efektywny sposób, żeby uświadomić dziadka, że wzywanie Nas tutaj nigdy nie jest najlepszym wyjściem… Bankai… - wnet, nastąpiła eksplozja błękitnej energii w postaci dość wielkiego słupa. Owy błękit szybko zaczął przeradzać się w czerń z elementami czerwieni, po chwili całkowicie znikając i ukazując młodzieńca w formie bankai. Na jego twarzy tym razem widoczny był dość szeroki uśmiech. Cieszył się bez konkretnego powodu? Nie. Powodem był plan, który zamierzał zrealizować w tym momencie – obrócenie wzgórza na którym aktualnie znajduje się trójka shinigamich oraz arrancar w niepamięć. Dopiero teraz jego żona, która odskoczyła kilkanaście metrów dalej, zaczęła uświadamiać sobie, że jej mąż wrócił do swojej dawnej formy – był typem psotnika, dziecka, które wiecznie szukało nowych wyznań. Osobnikiem, który za wszelką cenę chciał zwrócić na siebie uwagę innych, nie dbając o ewentualne szkody materialne. Prawdziwym wojownikiem, dbającym jednak o swoich towarzyszy, przyjaciół i osoby, które darzy szczególnymi uczuciami. Nastolatek szybko zniknął, używając shunpo. Z ogromną szybkością przemieścił się do Kenpachiego i arrancara, którego imienia ostatecznie nie poznał. Nie zamierzał wykonywać zamachu czy atakować przeciwnika, używając zanpakuto – mijałoby się to z jego celem, zakładającym efektowne zakończenie tego wszystkiego. Kiedy oponent próbuje w jakiś sposób oddalić się od dwóch shinigamich znajdujących się przy nim, Silvia od razu używa Sajō Sabaku w celu unieruchomienia go i uniemożliwienia wykonania odwrotu. Wtedy też Atsuko chwyta go za włosy i wyrzuca kilkanaście metrów dalej, chcąc odsunąć pustego od aktualnego kapitana 10 dywizji. Jeżeli jego ruch się powiedzie, przenosi się za pomocą shunpo do arrancara – jego dłoń przybiera nieco ciemniejszy odcień, ostatecznie pękając i ukazując czerwoną energię, będącą w ciągłym ruchu, niczym krew w żyłach.
-
Yoh, Ty chyba nie zamierzasz!… - krzyknęła Silvia z wyraźnym przerażeniem. To czego zamierzał użyć nastolatek nie tylko było cholernie ryzykowne, ale dodatkowo działało na ogromnym terenie, obracając go dosłownie w pył. Niestety, takie było zamierzenie młodzieńca – chcąc zakończyć to w iście efektowny sposób, zamierzał również poświęcić swoją rękę, którą przecież i tak później odzyska. Pamiętał poprzednie użycie techniki przez swoją żonę – straciła ona wtedy rękę, ale…
-
W mordę jebana mać… - zaklął młodzieniec pod nosem, uświadamiając sobie, iż była ona wtedy w swojej ludzkiej postaci. Odzyskanie ręki nie było problemem. Natomiast, jak odbudować coś z samych cząstek duchowych? Z drugiej strony, niewielki uśmiech na twarzy młodzieńca mógł świadczyć o tym, iż posiada on już jakiś plan.
-
Ittō Kasō. – początkowo, od walczących rozeszła się niewidoczna, dość potężna fala uderzeniowa. Silvia, która chwyciła Kenpachiego znajdującego się kilkanaście metrów dalej, od razu zamierzała się jak najbardziej oddalić od pola rażenia techniki. Wszak, jej zasięg był przeogromny. Dopiero kiedy znaleźli się w bezpiecznej odległości, nastąpiła eksplozja czerwonej energii, która zmiotła wszystko co znalazło się wokół niej – miała kształt ostrza, które wyłoniło się jakby spod ziemi.
Efektywny koniec – to pewne. Ale czyj?