Lisa kiwnęła głową do Mari. Para domyślała się, że blondynka chce przejrzeć dokumentację, gdy zostanie sama.
Gdy już ruszyli w stronę pokoi dzieci bądź też sali, gdzie one przebywały, Kimura pierwszy podchodził do dzieci i z uśmiechem się przedstawił. Z takim samym wyrazem twarzy zaczął im następnie zadawać pytania typu: "Czy często kontaktują się z dziećmi, które zostały adoptowane?", "Czy dzieci, które miały zostać wkrótce zaadoptowane mówiły coś na temat swoich przyszłych rodziców?"; zadawał im również pytania błahe takie jak "Jak się tutaj czują?", "Czy czegoś im nie potrzeba?". Chłopak wykazywał się pogodą ducha podczas rozmów z dziećmi, wiedział, że na pewno jest im tu ciężko, więc nie wchodził na trudniejsze tematy.
W tym samym czasie Lisa, próbując odciągnąć uwagę kierowniczki ośrodka od pytań zadawanych przez Akiego, sama zaczęła z nią rozmowę.
-Przepraszam za moją siostrę, tak naprawdę to był pretekst, by nie wchodzić głębiej do ośrodka. Jak pewnie pani zauważyła nie jesteśmy zbyt podobne do siebie. Mari była również sierotą, moi rodzice ją zaadoptowali, gdy była mała, jednak nawet w młodym wieku wiele przeszła, w domu dziecka nie traktowano jej zbyt dobrze, ośrodek został sprywatyzowany, a dofinansowanie szło od jakichś ciemnych typów... - kłamała, a jednocześnie opowiadała swoją historię, lekką ją przeinaczając, by zdobyć zaufanie kobiety. - Zawsze gdy adoptowała dzieci odczuwała smutek i ból, wchodząc do sierocińców, jednak walczyła z nim, by pomóc chociaż nielicznej grupie dzieci.
Dziewczyna spojrzała się na swojego chłopaka rozmawiającego i śmiejącego się z dziećmi.
-Tak naprawdę jeszcze nie do końca jesteśmy przekonani do adopcji, jednak my również chcemy pomóc. - to jednak już powiedziała z głębi serca, szczerze - Jeśli nie poprzez adopcję, to może poprzez dofinansowanie. Jak stoicie z funduszami? - Dziewczyna podeszła do jakiegoś biurka dziecka, po czym poprosiła o długopis i o coś do pisania, po czym zapisała kilka cyfr. - Proszę, to mój numer. Jeśli brakowałoby pieniędzy, czy ktoś groził dzieciom albo samemu ośrodkowi, niech pani się nie waha tylko dzwoni. - podała karteczkę kobiecie. - Naprawdę chcielibyśmy wam pomóc. - powiedziała, kładąc lekko dłoń na ramieniu właścicielki ośrodka i patrząc jej prosto w oczy.
Tak naprawdę ani Lisa, ani Aki nie byli bogaci. Kazuo pochodził za to z niezwykle bogatego rodu, lecz po ucieczce nie miał dostępu do skarbca rodziny, jednak wygrał turniej, a Brawn go dobrze znała. Wiedziała, że jeśli przedstawi mu sprawę, młodzieniec z pewnością pomoże i to z uśmiechem.