- Hoshi, ruszamy.
Hm? O, obudziłeś się? Mam przetworzoną mapę. Odradzam wybieranie się na pustynię, to miejsce przyciąga zbyt nieprzyjemnych ludzi.
- A my nie mamy ochoty na razie zgrywać stróżów prawa.
Ten świat jest dość dziwnie zorganizowany. Z jednej strony kontynent stanowi spójną całość, ale z drugiej większe miasta stanowią odrębne jednostki, czasem rywalizujące ze sobą. Każde ma jakieś odrębne małe oddziały, ale są głównie tylko straszakami na pokaz.
- Do jakiego mamy najbliżej? Bo to pewnie to większe tam na południe.
To Setirps. Nie stanowi potęgi ekonomicznej, ale ludzie tu się nieźle przykładają do wzmacniania się. Dlatego ich drużyny sportowe prawie zawsze wygrywają zawody. Dalej na południe jest Noitulover, największe tu miasto. Dość bogate, ale bardzo zatłoczone.
- Czyli nie dla nas.
A nad morzem jest Emina. Takie pośrednie miasto. W miarę spokojne i z miłym klimatem, nie pcha się w żadne spory, dlatego sobie dobrze radzi z rozwojem nauki, na tyle dobrze, by rywalizować z Pływającym Miastem Yatras.
- Pływającym Miastem? Tu też je mają?
Jedno, daleko na północ, na sztucznej wyspie połączonej dwoma sporymi mostami. To jest miasto skupione w całości na nauce. Po to je tak zbudowano, w razie, gdyby coś miało się niemiłego dziać na kontynencie, zwijają mosty i się wynoszą.
- Adminowi by się spodobało.
I tam właśnie najczęściej siedział, gdy przez pewien czas był w tym świecie, nawet mimo że ma mały domek na obrzeżach Eminy.
- ...powtórz ostatnie zdanie?
Nawet mimo że ma mały domek na obrzeżach Eminy.
Maska zmieniła się z Piekrona w Yaridę.
- A nas to do diabła wyrzucił gdzieś przy górach, cholerna zapałka.
Maska wróciła w Piekrona.
- Dobra, idziemy na coś zapolować.
Zapolować?
- Ja nie siedzę w komputerze i nie potrafię się zasilać energią słoneczną, ja muszę jeść. Przynajmniej na tę chwilę to będzie moja opcja. Jakie jest najbliższe nieduże miasteczko?
Jeśli pójdziesz na południe i wzdłuż dużej rzeki, to za Setirps znajdziesz Evo. Jeśli pójdziesz na północ wzdłuż gór, trafisz na Feryę.
- Zastanowię się później, dokąd iść. Nie wszędzie może być zbyt przyjemnie. A właśnie, a propos nieprzyjemności, co z tym Saiyanem?
Jego energia zniknęła niedługo po tym, gdy pojawiła się przy nim inna.
- Co to była za druga energia?
Tutejsza, terrańska. Chociaż... Nie do końca. Niestety, energia się rozproszyła plus to było daleko. Nie jestem w stanie tego tak magicznie zbadać.
- ...a twój szef umie. Dobra, lecimy do tego lasu.
Zeyron zeskoczył z półki, lecąc z dużą szybkością w dół. W pewnym obrócił się, momencie aktywował Leaping Spear, odbił się od powietrza, wyskakując na dużą odległość i lecąc w stronę fragmentu lasu sięgającego niemalże podnóża gór. //czyt. nie widzę powodu robić kolejnego tematu, gdy góry właściwie bardzo często mają jakąś wysoką roślinność na swoich stokach// Wspomagał się kolejnymi dwoma czy trzema wybiciami z powietrza zanim przeszedł w Kibaddę i utworzył za pomocą herbu Pata aurę przypominającą konia, dając sobie wygląd podobny do lajkonika bądź Standa Made in Heaven //jaka czwarta ściana//, aby za pomocą tego wzmocnienia w miarę łagodnie zjechać po stoku aż do granicy roślinności, po czym przeszedł w Piekrona i przyzwał włócznię.
- Bardzo by się przydał Yumiyacha. Jest najlepszy do polowania.
A czemu wyłączyłeś szybkiego Kibaddę?
- Kibadda ma jedną istotną wadę, tak samo Pyokorider: zwierzęta mogą go wyczuć, jeśli przyzwę wierzchowca. Na szczęście ludzie tego nie mogą, nie mają porządnego zmysłu węchu. Teraz bądźmy cicho, nie chcemy nic spłoszyć.
Piekron poruszał się powoli po lesie, szukając jakiejś większej samotnej zwierzyny. Gdy na jakąś natrafił, chował się za drzewem, aktywując raz swój Hero Mode - jedno podbicie ataku na chwilę powinno wystarczyć na normalne zwierzęta. Rzuca włócznią... i chybia. Zwierzyna zauważa go i zaczyna uciekać.
To chyba czas na najstarszą technikę gatunku.
Zeyron rusza w pościg, jednak lasek był na tyle gęsty, że musiał co chwila zmieniać kierunek, a jego zdobycz znała okolicę znacznie lepiej. Dlatego musiał się postarać poruszać się jak najzwinniej, żeby nie wpaść na żadne drzewo. Problem w tym, że zwierzyna była dość szybka, a im dalej w las... no właśnie. Niestety, akurat gdy Zeyron minimalnie ominął pień jednego z drzew, wpakował się twarzą na sporą gałąź. Wprawdzie twarz nie ucierpiała z przyczyn oczywistych, ale na króciutką chwilkę go to zatrzymało. Gdy się otrząsnął, wciąż miał swój przyszły obiad w zasięgu wzroku, więc od razu ruszył, przemieniając się w Kibaddę, żeby trochę nadrobić. Niestety, jak można było się tego spodziewać, wyłączenie Piekrona natychmiast sprowadziło zły pomysł - Uberhero został wykryty przez małą grupkę drapieżników, która zaczęła nacierać od boku.
- To ja tu poluję. Convert Wooyari.
W biegu Zeyron wystawił włócznię przed siebie i zmienił maskę na Wooyariego. Włócznia zmieniła się w pikę, która zaczepiła o ziemię, wybijając Zeyrona w powietrze, przez korony drzew, aż nad nie. Wtedy przeszedł w Piekrona i użył Leaping Spear jeszcze raz, żeby w powietrzu nadrobić straty. Wybił się dalej, niż spodziewał się, że zwierzyna by przebiegła i wskoczył z powrotem do lasu. Gdy zwierzyna zatrzymała się, nie czując już nigdzie obecności swojego oprawcy, wtopiony w tło jegomość w ciemnym płaszczu i zielonej masce wynurzył się zza drzewa i rzucił swoją włócznię, trafiając bezbłędnie.
- No, to mamy obiad.
Zeyron, nie jesteśmy tu sami.
Zeyron się rozejrzał i zobaczył olbrzymią watahę wilków tworzących wielki okrąg wokół niego i jego potencjalnego obiadu.
- Panowie, nie chcę zabijać więcej, niż muszę. Znałem jakiś czas temu jednego wilka, nie dalibyście mi świętego spokoju po znajomości? //Wcale nie Madfang Ragewolf//
Wilki jedynie groźnie zawarczały i zaczęły się przybliżać.
- Hoshi, trzymaj się swoich kabli, zatańczymy trochę.
Tańczący z wilkami?...
Maska się zmieniła na Wooyariego.
- Hah! Dobre! Co ja wam mówiłem o wypowiadaniu się za mnie?
Zeyron zakręcił włócznią nad głową, zmieniając ją powoli w pikę, jednak dokładnie w tym momencie zahaczyła ona o drzewa i wypadła Zeyronowi z ręki. Udało mu się jednak ją złapać zanim pierwsze wilki do niego dobiegły. Użył jej do przyblokowania drapieżników, które instynktownie złapały pikę zębami. Przenosząc swój ciężar na swoją broń wybił się z niej, wyskakując w powietrze i zmieniając się w Piekrona. Złapał się za gałąź, trzymając się wysoko pnia drzewa.
- Re re kum kum.
Z chwilą, gdy się przemienił, pika zmieniła się w sztylet, który wypadł z pysków wilków. Zeyron utworzył tarczę i wskoczył na nią, używając jej jako deski do zjechania po długiej gałęzi, prowadzącej w kierunku od miejsca napaści.
Nie będzie ci brakowało sztyletu?
Zeyron utworzył sztylet w drugiej ręce.
- Jakiego sztyletu? Tamten właśnie zniknął.
Ale jak?
- Gdy wygeneruję nową broń, po krótkiej chwili stara znika. Gdyby tak nie było, mój cały świat byłby jedną wielką stertą rzuconych włóczni. Mogę je utrzymać na chwilę dłużej, ale to zużywa moją energię.
To... fajnie. Ale wilki nadal nas gonią.
- Uparte bestie.
Zeyron usunął swoją tarczę, wyskoczył z gałęzi na najbliższe drzewo i bijając w nie sztylet, zjechał na dół i przemienił sztylet we włócznię.
- Yarida Spirit, Five Spears.
Zeyron wyskoczył w powietrze i rozszczepiając swoją włócznię na pięć, rzucił je przed siebie, wbijając je w ziemię między wilkami w jednej linii. Wylądował na pierwszej i przeskoczył z niej na drugą. Gdy wilki zaczęły do niego doskakiwać, wskoczył na drzewo, odbił się od niego i wylądował na trzeciej. Zeskakując z niej złapał ją, przeszedł w Wooyariego i lądując na czwartej, użył tej trzeciej do wymierzenia ciosu, odtrącając wilki, które już się do niego dobierały. Gdy czwarta włócznia zaczęła znikać, zeskoczył z niej na piątą, a z niej na ziemię trochę dalej.
Wilki zaczęły się wycofywać widząc, że walka nie ma dla nich żadnego sensu.
- No, to teraz możemy się zabrać za mój...
Odwrócił się w kierunku miejsca, w którym dopadł zwierzynę... jednak jedyne, co po niej zostało, to ślady krwi wskazujące na przenoszenie. Najprawdopodobniej kilka wilków skorzystało z okazji, by zwinąć Zeyronowi jego...
- ...obiad...
W tym momencie usłyszał dziwny szelest. Pojawiła się kolejna, tym razem mniejsza zwierzyna. Szybko przeszedł w Piekrona i po szybkim Concentrate rzucił bezbłędnie włócznią.
- Ja się dzisiaj najem i nikt mi w tym nie przeszkodzi. Convert Kibadda.
Zeyron przeszedł w Kibaddę i przyzwał tym razem pełnowymiarowego konia.
- No hej. Pomożesz mi.
Zeyron nakazał koniowi się pochylić i zarzucił na niego świeżo upolowaną zdobycz. Razem z nim zaczął wychodzić z lasku w stronę gór, żeby się zatrzymać za granicami roślinności, blisko półki skalnej, na którą natrafił. Po drodze zebrał trochę drewna, z którego ułożył małe ognisko. Rozpalił ogień korzystając z ognistej włóczni, sztyletem Piekrona przygotował mięso, oddzielając je od reszty tkanek, a potem je nabił na pikę Wooyariego i trzymał na niej nad ogniem. Gdzieś w połowie procesu pieczenia zdjął maskę i kaptur.
- Dobrze będzie sobie zjeść po takim nieoczekiwanym treningu.
Powinieneś zostać akrobatą. Właściwie, która z twoich form jest najzwinniejsza?
Zeyron czuł, że coś wewnątrz jego duszy się zaczyna uśmiechać.
- ...lepiej nie poruszać tego tematu, zanim zaczną się znowu kłócić. Chcę po prostu zjeść i zregenerować siły. Zużyłem więcej energii niż planowałem, na jakiś czas muszę zdjąć maskę. A potem chyba się zdrzemnę, jest już ciemno.
No cóż, smacznego. Jak będziesz mnie potrzebował, daj mi znać.
Hoshi przeszła na razie w stan uśpienia, a Zeyron zabrał się za jedzenie. Po skończonym posiłku przybliżył się do ściany skalnej, przenosząc ognisko i powoli, próbując najpierw o własnych siłach, zaczął się wdrapywać z powrotem na półkę, która wcześniej służyła mu za punkt obserwacyjny. W połowie drogi na górę uznał, że w zasadzie ma lepszy pomysł. Szczególnie, że musiał co chwila przenosić ciężar z jednej ręki na drugą, puszczając się częściowo ściany, bo z góry spadały jakieś drobne kamyki. Zjechał na dół, umiejscowił się pod najbliższym, rosnącym blisko ściany drzewem i na nie wszedł, żeby z większej gałęzi zrobić sobie miejsce na nocleg. Dla pewności jeszcze raz przywołał maskę Yaridy i używając Four Spears wbił cztery włócznie pod kątem w gałąź, żeby robiły za barierkę uniemożliwiająca mu spadnięcie.
//W międzyczasie nasz Saiyan już się obudził rano.
Time is bullshit in this world.
Btw, konie Kibaddy i Pyokoridera działają trochę jak wilki Coyote Starrka. Z jednej strony są autonomiczne, a z drugiej zrodzone z niego. Chociaż lepszym porównaniem chyba jednak był Stand.
Inb4 nikt inny nie robi treningu poza mną i Szarkiem, a tym bardziej nikt na zwinność.//