Niewielka osada. Tylko niektóre budynki są wykonane z cegły i są solidniejsze niż reszta. Są to jednak ważniejsze budynki, takie jak szpitale czy szkoły.
Po wejściu do osady w oczy rzuca się zwłaszcza jeden budynek uznawany za tubylców za przeklęty. Jest to kompletna ruina szpitala. Brak szyb, drzwi, popękane ściany czy gdzie nie gdzie dziury w nich.

Młodzieniec pojawił się w osadzie z niezbyt zadowoloną miną. Ta oznaczała raczej złość pomieszaną z zastanowieniem. Sam nie wiedział czy robi dobrze, ale to okazało się silniejsze od niego.

Poszedł w stronę budynku który najbardziej rzucił się mu w oczy.

Doszedłeś do ruin, ale nic ciekawego tutaj nie widziałeś.
Przeszukałeś większość pokoi, sal i tak dalej, ale raczej nic nie wskazywało na to by coś się tu działo.

- Phew.. - młodzieniec wzbił się w powietrze i wystrzelił w ruiny szpitala dosyć silny pocisk KI. Oczywiście, tak wymierzył jego moc by zniszczyć całe ruiny, ale nic poza tym.

Kiedy zniszczyłeś ruiny zauważyłeś że szpital nie ma piwnicy. Jest to coś w rodzaju drugiego dachu, jakieś wywietrzniki i tak dalej. Całość jest chroniona przez pole energetyczne przez które KI Blast się nie przebił.

Młodzieniec wyciągnął prawą rękę przed siebie.
- Abbys War: Titania.. - w jego ręku zmaterializował się dość ładny miecz o niebieskim ubarwieniu i dosyć oryginalnie wyglądającym ostrzu. Młodzieniec zleciał na dół i zaczął szukać jakiegoś wejścia, wentylacji czy czegoś w tym stylu. Jeżeli znalazł, wbija miecz w barierę i przecina ją. Następnie wbija się do tej jakże tajnej lokacji. Jeżeli nie znajduje, przebija się przez barierę, a następnie leci w powietrze i wystrzela w dziurę dość potężny pocisk KI by utworzyć sobie przejście.
I tak idzie do środka, i tak.

Przebiłeś się przez barierę i znalazłeś jakieś wejście.

Wszedłeś do środka i wylądowałeś w jakimś pomieszczeniu z monitorami i ogólnym podglądem na to co się dzieje. Prawdopodobnie jakieś pomieszczenie ochrony. Po strojach domyśliłeś się jednak że to nie jest zwykła ochrona, a raczej jakieś zmutowane istoty, niekoniecznie ludzie.

https://anrevosprites.forumpl.net/t3157-gowne-laboratorium-daishi#42774

Sameyaro wylądował w osadzie, szedł w kierunku rui szpitala, bo stamtąd dobiegała do niego energia Yoha.

Jeśli bariera nie została zniszczona przez Yoha:
Po chwili chłopak natknął się na barierę.
-Oh.. bariera, wygląda na dość słabą.- Wystawił rękę przed siebie i wystrzelił Byakurai, jeśli nie wystarczyło, próbuje dalej.
Jeśli bariery nie ma:
Chłopiec znajduje jakieś wejście i wchodzi do środka.

Natknąłeś się na właściwie niezauważalne z góry pęknięcie w barierze, wyglądała raczej na przeciętą. Z jednej strony uważałeś barierę za słabą, ale przechodząc przez rozcięcie dziwnie się poczułeś, jakby coś dało Ci znać że ta bariera nie jest wcale taka słaba.

Jesteś na czymś wyglądającym na dach, jednak pod barierą. Nie widziałeś dokładnie gdzie jest wejście, ale wiedziałeś że Yoh jakoś wszedł do środka, nic nie niszcząc.

-Hę? Nie ma wejścia? Skoro tak, to sam se je zrobię- Przykucnął, lewą rękę trzymał na podłożu, prawą odchylił do tyłu i zacisnął dłoń w pięść, z pięści wydobywały się wyładowania elektryczne a następnie w miejscu pięście powstałą kula elektryczna.
-Raikou Sentou!- Prawą ręką uderzył w podłoże, robiąc dziurę o średnicy trzech metrów na kilkanaście metrów w dół. Sameyaro wskoczył w głąb dziury.

Zrobiłeś sobie wejście. Kiedy wskoczyłeś do środka usłyszałeś alarm, ale coś czułeś że to nie ty go wywołałeś, zważając na to że każdy z ochroniarzy biegł nad Tobą w jednym kierunku, a później się wycofywali. Gdy już nikogo nie było, wylądowałeś przed gabinetem ochrony.

https://anrevosprites.forumpl.net/t3157-gowne-laboratorium-daishi

Nastolatek pojawił się w na obrzeżach wioski.
(No dobra... Nie wiem jak to wygląda, ani jakich rozmiarów jest ten artefakt. Może powinienem zacząć poszukiwania od wypytania miejscowych? Tak, to chyba dobry pomysł. Ewentualnie potem zacznę wypatrywać czegoś dziwnego.)
Rayem zabrał się za poszukiwania. Zaczął od wypytania okolicznych mieszkańców, czy nie wiedzą czegoś o artefakcie, który znajduje się gdzieś w tym regionie. Gdyby niczego się nie dowiedział, zaczyna szukać czegoś... niezwykłego.

Wypytywanie mieszkańców okazało się naprawdę dobrym pomysłem. Wielu z nich słyszało legendy o pewnym kamieniu, który jest w stanie siać niesamowite zniszczenie, gdy używający go osobnik zna słowa aktywujące magiczne właściwości. Wielu poszukiwało tajemniczego kawałka skały, jednak większość tychże poszukiwaczy zaginęła bez śladu. Większość z nich, poszukiwania zaprowadziły w gęstą dżunglę w której znajdowała się cała wioska. Krążą plotki, że gdzieś niedaleko muszą znajdować się jakieś ruiny starożytnej budowli - na ten temat mieszkańcy jednak milczeli, co trochę Cię zaskoczyło.

Zebrane informacje wydawały się wystarczające. Dodatkowo pocieszający był fakt, iż do użycia artefaktu potrzebne jest także "zaklęcie". Oznaczało to także możliwość istnienia inkantacji do samozniszczenia tego niebezpiecznego kamienia.
(Robi się coraz ciekawiej. Albo ludzie są na tyle głupi, że po znalezieniu kamienia sami się niszczą, albo coś niebezpiecznego czyha w domniemanych ruinach.)
Ray opuścił wioskę i udał się w dżunglę, do której udawało się wielu poszukiwaczy artefaktu. Młodzieniec szukał ruin, posągów, znaków, czegokolwiek, co mogło go naprowadzić na ślad miejsca ukrycia przedmiotu.

Udałeś się wgłąb gęstej dżungli pokrywającej w większości półwysep Zyonaf.