Ogromne laboratorium znajdujące się pod ruinami szpitala. Na pierwszy rzut oka nie wydaje się duże, ale głównie chodzi tutaj o to co jest pod ziemią, bowiem tam rozciąga się "druga osada".


Przebiłeś się przez barierę i znalazłeś jakieś wejście.

Wszedłeś do środka i wylądowałeś w jakimś pomieszczeniu z monitorami i ogólnym podglądem na to co się dzieje. Prawdopodobnie jakieś pomieszczenie ochrony. Po strojach domyśliłeś się jednak że to nie jest zwykła ochrona, a raczej jakieś zmutowane istoty, niekoniecznie ludzie.

- Jeżeli to w górach nie było centralą to tutaj na 100% ją znajdę, wnioskując po tych strojach. - młodzieniec cicho wylądował na ziemi i spojrzał czy nikogo nie ma w pobliżu. Nie miał na sobie bluzy z kapturem czy nawet podkoszulki, a nie pomyślał by założyć je wcześniej, obie zostały więc w miejscu gdzie jest biwak.
Jeżeli ktoś się zbliża do tego pomieszczenia, chłopak nie zamierza uciekać. Stoi na środku patrząc na drzwi.
- Abbys War: Rena's Chopper.. - powiedział spokojnie, kiedy w jego ręku zmaterializował się tasak z jakby dodatkowym, niewielkim ostrzem na zakończeniu. Poprzednie ostrze zniknęło.
- Dobrze że zabrałem to tej dziewczynce.. - rzekł i czekał aż ktoś wejdzie. Jeżeli nikt nie wchodził, to Yoh po prostu wychodzi i "jadąc" dodatkowym ostrzem po ścianie idzie sobie do przodu i nuci jakąś muzyczkę o krwi z uśmiechem na twarzy.

Nikt nie wchodził więc sam wyszedłeś. Na korytarzu początkowo nikogo nie było, ale jak tylko zauważono szaleńca z dziwnym tasakiem, oczywiste że wezwano ochronę. Ta składała się tylko z ludzi których szybko wyeliminowałeś. Flaki, krew, kończyny.. To wszystko dosłownie latało w powietrzu, a później leżało na podłodze. W całym laboratorium ogłoszono alarm którym w ogóle się nie przejąłeś. Wezwano oddział specjalny, składający się z:
- człowieka mającego cztery ręce
- zielonego Majina
- wilkołaka
- człowieka przypominającego nieco ApocDestroyera, tyle że był granatowy

Stali naprzeciwko Ciebie. A Ty nic sobie z tego nie robiłeś..

Młodzieniec nie był wściekły, raczej wyglądał jakby spoważniał. Widział że jego przeciwnicy są wyjątkowi... Nie zdawali sobie jednak sprawy z tego jak bardzo są słabi w porównaniu do niego.
Tego który okazał się najdoskonalszym, a zarazem najbardziej niebezpiecznym projektem tej całej organizacji.

Yoh zdematerializował tasak i stanął normalnie, jak gdyby nigdy nic. Czekał na ruch przeciwników o ile jakiś wykonają. Jeżeli ktoś go zaatakuje albo zrobią to wszyscy na raz, unika uderzeń żeby określić siłę swoich przeciwników.

Wyszło na to, że mimo tego, iż Twoi przeciwnicy są zmodyfikowani genetycznie i czujesz to że ich energia jest wyższa od przeciętnego człowieka to raczej Tobie nie zagrażają nawet trochę.

Bez problemu unikałeś każdego uderzenia, pokazując przeciwnikom różnicę Waszej siły.

Młodzieniec oceniając mniej więcej siłę i szybkość przeciwników po ich uderzeniach, doszedł do wniosku że nie są tak silni jak się "wydawali" na początku. Yoh przeszedł na formę OmegaDestroyera i zmniejszył bardzo szybko i niezauważalnie swój poziom mocy. Nie miał zamiaru użerać się z przeciwnikami.

Na początku dziwnie się poczuł i złapał za głowę prawą ręką, będąc jednak czujnym.
- Absorption.. - młodzieniec wystawia prawą rękę przed siebie, a pod przeciwnikami tworzy się jakby kwadrat z cienia. Choć cień to nie jest. Jeżeli przeciwnicy są rzeczywiście tacy słabi jak myśli chłopak, bez problemu ich zaabsorbuje. Gdy to nastąpi, wraca do normalnej postaci i idzie dalej. Jeżeli są silniejsi niż przypuszcza i się na to nie złapią, chłopak używa Shadow Spikes i tworzy na ścianach, podłodze i suficie kolce z cienia, które skutecznie uniemożliwią im jakikolwiek ruch jeżeli nawet nie zabiją. Oczywiście, korytarz nie może być jakiś wielki i szeroki, dlatego jest to po prostu pewnego rodzaju strategia wykorzystująca miejsce w jakim chłopak się znajduje. W tej formie oczywiście takie miejsce daje mu przewagę.

Tak czy siak, wraca do normalnej formy i jeżeli przeciwników udało się pokonać, idzie dalej. Jeżeli nie, zostaje w formie OmegaDestroyera i używa wszelkich metod zgładzenia tych czterech miłych panów.

Okazało się że przeciwnicy nie byli nawet warci Twojej uwagi. Zwykła zmodyfikowana genetycznie ochrona, z którą nie poradził by sobie normalny człowiek. Zaabsorbowałeś każdego i poczułeś się lepiej. Wróciłeś do normalnej formy i poszedłeś dalej.

Trafiłeś na koniec korytarza. Po prawej stronie były drzwi na których pisało "Gabinet zabiegowy". Na wprost Ciebie była winda co wyraźnie wskazywało na to że jest to pierwszy poziom całego laboratorium.

Chłopak wyczuł energię Sameyaro na górze, ale zignorował go. Jeżeli pcha się tam gdzie go nie potrzeba, to jego sprawa. Młodzieniec nacisnął przycisk przy drzwiach windy, mając nadzieję na to że jest sprawna i wjedzie na górę.
Czekając, postanowił sprawdzić co się kryje za nazwą "Gabinet Zabiegowy", więc otworzył drzwi i sprawdził co jest w środku. Jeżeli drzwi były zamknięte, wyrywa je z zawiasów i rzuca gdzieś na korytarz.

Czekając na windę postanowiłeś wejść do pomieszczenia obok. Poza jednym małym szczegółem, pomieszczenie wyglądało jak normalny pokój.
Tym szczegółem była zamordowana dziewczyna w kałuży krwi na stole operacyjnym. Na ręce miała karteczkę z napisem - "Spalić".

Mimo że widziałeś zdecydowanie więcej okropieństw w swoim życiu, to sprawiło że zrobiło Ci się nie dobrze. Rozglądając się po pokoju, zobaczyłeś inne drzwi, ale po podejściu do nich ostro waliło jakby zepsutym mięsem.

Chłopak wziął martwą dziewczynę na rękę i wyniósł na korytarz. Następnie położył jej daleko od końca korytarza, którego właściwie zaraz nie będzie. Nie wyglądał już na takiego który im odpuści.

Młodzieniec bez większego problemu przemienił się w formę OmegaDestroyera i zaczął niszczyć cały korytarz, przekopując się na siłę do dołu. Nie zamierzał czekać na żadną windę. Każde pomieszczenie gdzie przebywali jacyś ludzie, poza dziećmi i bezbronnymi kobietami, obracał w pył, absorbując tym samym martwe ciała.
Początkowo wysadziłby to wszystko "w peeeesdu", ale nie wiedział czy są tu jakieś dzieci czy tak jak ta nastolatki pokroju tej martwej już dziewczyny.

Zacząłeś "rozdupcać" całe laboratorium od góry do dołu, wybijając przy tym każde piętro z naukowców i ochrony, zostawiając przy tym kobiety i dzieci których zranić nie miałeś serca nawet w formie OmegaDestroyera. Kobiety pracujące tutaj zazwyczaj nokautowałeś i zostawiałeś nieprzytomne. Kilka pięter niżej natknąłeś się na jedne drzwi. Różniły się od reszty tych jakie widziałeś i rozwalałeś więc spokojnie je otworzyłeś.

W środku dostrzegłeś kilkanaścioro dzieci siedzących i pchających się w róg pokoju. Wystraszyły się i w większości zemdlały.
W tym samym pomieszczeniu były inne drzwi, identyczne z tymi które pamiętałeś siedząc w zamknięciu. Wyważyłeś je bez problemu. Ujrzałeś dzieciaka przywiązanego łańcuchami do ściany od którego wyraźnie czułeś niezwykłą energię. Była zbliżona do ApocDestroyera, podobną ma Ayano.
W tym pomieszczeniu kolejne drzwi na których było napisane "Nieudane projekty". Wolałeś tam nie wchodzić.

Sameyaro znalazł się wewnątrz laboratorium, rozglądał się lecz widział tylko zniszczenie, trupy i krew, przez chwilę zakręciło mu się w głowie, lecz wzią się w garść i szedł dalej.
-Heh nie znałem Yoh'a od tej strony, żeby taką masakrę urządzać?- Powiedział do siebie. Szedł za energią Yoh'a.

Znalazłeś jakąś martwą dziewczynę, która wyróżniała się spośród innych. Raz że wyglądała normalnie, dwa że Yoh jej nie zabił bowiem miała wbity skalpel w pierś. Coś Ci tutaj nie pasowało. Poszedłeś do pomieszczenia dalej, póki jeszcze stało i poczułeś jak Yoh zapach zepsutego mięsa. Odpuściłeś sobie otwieranie drzwi za którymi tak waliło i patrząc na dziewczynę zaczynałeś domyślać się o co chodzi.

Wyczucie energii Yoha nie było trudne, znajdował się na dolnych poziomach.

Młodzieniec odpuścił sobie otwieranie drzwi. Spojrzał na skulone dzieci oraz młodzieńca od którego ostro waliło energią ApocDestroyera. Kolejna próba odtworzenia doskonałego projektu sprzed kilku lat?

Yoh przypomniał sobie że na górze czuł energię Sameyaro. Postanowił na niego zaczekać, miał bowiem pewną prośbę. Rozejrzał się po pomieszczeniu i spojrzał na dzieci. Był wściekły że to co zrobił kilka lat temu, niczego nikogo nie nauczyło. Skoro tak, rozwiąże sprawę inaczej. Ale pierw dzieciaki..

Czekał więc na Samiego pałętającego się na górze.

Sameyaro schodził coraz niżej aż zszedł na poziom gdzie znajdował się Yoh, po chwili już go widział i znalazł się koło niego i jakiś dzieciaków.
-Cześć Yoh, co tam u ciebie słychać, dawnośmy się nie widzieli, słyszałem że będziesz ojcem. No i tak w ogóle co to za miejsce?

Młodzieniec spojrzał na Sameyaro ze wściekłością w oczach. Przebywał w formie OmegaDestroyera więc złość ta była dodatkowo pobudzona.
- Za dużo gadania, za mało robienia.. Później Ci wszystko wyjaśnię. - wskazał dzieci z tyłu i młodzieńca przymocowanego łańcuchami do ściany.
- Proszę.. Zabierz ich stąd. Mam tu pewne sprawy do załatwienia.. Osobiste. Później Ci wszystko wyjaśnię, teraz zależy mi na tym by one przeżyły. - wyjaśnił krótko.

-Dobra, dobra... po co cię niepotrzebnie wściekać.- Chłopiec skoncentrował się na swoim domu, następnie pstryknął palcami a za jego plecami w przestrzeni pojawiła się czarna kreska która potem się otworzyła niczym paszcza, z owej paszczy był widok na jego dom więc po jej przekroczeniu automatycznie pojawiało się po drugiej stronie.
-No dobra dzieciaki, proszę wejść w tą "paszczę" jeden po drugim, nie przepychając się, a następnie wejść szybko do tamtego domu i niczego mi tam nie niszczyć.- Chłopak przeszedł pierwszy by otworzyć drzwi domu...

Ciąg dalszy posta w:
https://anrevosprites.forumpl.net/t2738-sweet-street-14

Dzieci weszły niepewnie do portalu stworzonego przez Sameyaro. Oderwaliście z łańcuchów również młodzieńca z mocą jakby ApocDestroyera, który również poszedł do domu Sameyaro.

Dzieci jest około 20, łącznie z tym z większą mocą niż reszta.

Młodzieniec zaczął szukać jeszcze innych dzieci, jeżeli nie znalazł już nikogo, chodzi po całym laboratorium absorbując martwe ciała lub osoby które jeszcze żyją.
Całość powinna powoli się zawalać. W takim wypadku, młodzieniec wylatuje z całego tego przybytku i wystrzeliwuje Vascudo Crisis.

Chodząc sobie po całym tym laboratorium i absorbując ciała martwych ludzi oraz istot które zabiłeś, w pewnym momencie dziwnie się poczułeś. Nie mogłeś się ruszać, nie mogłeś latać, nie byłeś w stanie zrobić niczego.

W pewnym momencie Twoja energia zaczęła cholernie szybko skakać w górę i gdyby nie zejście z formy OmegaDestroyera w ostatniej chwili, coś by się mogło wydarzyć. Coś niezbyt ciekawego i niespecjalnie dobrego.. Złapałeś się za głowę i wyleciałeś z laboratorium, obstrzeliwując je pociskami KI. Doszczętnie zniszczyłeś.. gruzy. Bo nic poza nimi tam już po Twojej wizycie nie było.

Na twój WDG dotarła wiadomość od Viega:

Pilne. Rayem znalazł Smoczą Kulę. Wracaj jak najszybciej.

Chłopak odebrał wiadomość, ale nawet nie odpisywał. Później zajrzy do Sameyaro ustalić co zrobią z dzieciakami które zabrał do swojego domu. Chłopak przyłożył dwa palce do czoła i zniknął.