Tak jest! Już mamy wyniki!
Spośród początkowych 9 kategorii rozegrało się jedynie 5. Ale i tak znaleźliśmy dobre prace w każdej.
Zacznijmy przyjemnie - od wyników.
Oparator
Tematyka: Wybrany Shinigami z Death Note.
Przystąpiło 4 zawodników, a byli nimi: Rayem, Sameyaro, Ykmo i Yoh92.
Rangę Oparatora otrzymali...
Yoh92! (Haruhista|Site Admin|Oparator)
oraz...
Sameyaro!
Prace pozostałych:
Ykmo
Rayem
__________________________________________________
Grafik
Tematyka: Przeróbka zwykłego ludzkiego oka na Sharingan lub Mangekyou Sharingan.
Do walki przystąpili Gazille, Michass oraz Mimie ;*.
I tym razem będę mówił w liczbie mnogiej, bo tytuł grafika otrzymują...
Michass!
https://2img.net/r/ihimizer/img845/6561/45790093.png
oraz
Mimie ;*!
http://iv.pl/images/15083276657999891723.png
Pozostałe prace:
Gazille: https://2img.net/r/ihimizer/img860/1765/eye.png
____________________________________________________________
Writer
Tematyka: Opowiadanie o tematyce II Wojny Światowej.
Prace Feliemu oddały dwie osoby: Viego oraz Death.
Cóż, niestety to głosowanie nie wyłoniło dwóch zwycięzców.
Rangę Writera (Site Admin|Comics' Master|Writer)
Viego!
Praca Deatha:
Megapixel
Tematyka: Narysowanie dziewczyny Anime z użyciem samego Painta.
Jako jedyny pracę oddał Sameyaro.
I cóż... Rangę Megapixel (Oparator|Megapixel) otrzymuje... (ach, niespodzianka poszła się pieprzyć)
Sameyaro!
___________________________________
Animator
Trudna jak ja pi... tematyka: Używając spritów LSW przedstawić jakiś wybrany opening z gry DBZ lub wariację na jego temat.
Jako jedyny pracę oddał Feli.
Niespodzianka znowu poszła się pieprzyć, bo rangę Animator (Site Admin|Movie Maker|Animator) otrzymuje właśnie...
Feli!
Spośród początkowych 9 kategorii rozegrało się jedynie 5. Ale i tak znaleźliśmy dobre prace w każdej.
Zacznijmy przyjemnie - od wyników.
Oparator
Tematyka: Wybrany Shinigami z Death Note.
Przystąpiło 4 zawodników, a byli nimi: Rayem, Sameyaro, Ykmo i Yoh92.
Rangę Oparatora otrzymali...
Yoh92! (Haruhista|Site Admin|Oparator)
oraz...
Sameyaro!
Prace pozostałych:
Ykmo
Rayem
__________________________________________________
Grafik
Tematyka: Przeróbka zwykłego ludzkiego oka na Sharingan lub Mangekyou Sharingan.
Do walki przystąpili Gazille, Michass oraz Mimie ;*.
I tym razem będę mówił w liczbie mnogiej, bo tytuł grafika otrzymują...
Michass!
https://2img.net/r/ihimizer/img845/6561/45790093.png
oraz
Mimie ;*!
http://iv.pl/images/15083276657999891723.png
Pozostałe prace:
Gazille: https://2img.net/r/ihimizer/img860/1765/eye.png
____________________________________________________________
Writer
Tematyka: Opowiadanie o tematyce II Wojny Światowej.
Prace Feliemu oddały dwie osoby: Viego oraz Death.
Cóż, niestety to głosowanie nie wyłoniło dwóch zwycięzców.
Rangę Writera (Site Admin|Comics' Master|Writer)
Viego!
- Spoiler:
- Gdzie ja jestem? To nie jest świat, w jakim się budziłem. To nie jest mój dom. Co za hałas. Nie mogę skupić myśli. Skąd ja się tu wziąłem? Czemu ja tu jestem? Nie tu chcę być. Świat wydaje się szary. Serce mi łomocze. Skąd ja się tu u diabła wziąłem?
Ach tak. Jeszcze pamiętam. To nie było tak dawno temu. Jadłem obiad z moją rodziną. Julia przyrządziła pysznego królika. Dzieciaki jak zawsze miały mnóstwo zabawy, a ja zaraz po posiłku poszedłem do mojej pracowni, by zająć się moją pasją. Jestem fizykiem. W ostatnich czasach fizyka się rozwija w niesamowitym tempie. Kilka lat wcześniej, przed i w trakcie Wielkiej Wojny, bo tak ten konflikt wtedy nazywaliśmy, Albert Einstein opublikował swoje niesamowite prace. Mówiło się, że zaledwie trzy osoby rozumiały jego teorie względności. Nie należałem do tej trójki, ale uznałem, że powinienem, jeśli chcę coś wnieść dla świata. Pomimo że nasz kraj znów wrócił na mapy, wciąż nie czuliśmy pełni bezpieczeństwa. Byliśmy wprost otoczeni, a na zachodzie narastały napięcia za sprawą pewnego faceta z krótkim wąsikiem. Jako że miałem ważniejsze rzeczy do powierzenia mojemu mózgowi, nie przejmowałem się tym za bardzo. A jednak powinienem był. Jednak w tym czasie to się aż tak nie liczyło. Umysłami władało E równe m c kwadrat, a umysłami tych głębiej siedzących w temacie nowa dziedzina, którą się nazywa mechaniką kwantową. Zabawne zróżnicowanie. Jedni Niemcy pomagają nam zrozumieć świat podczas gdy inni chcą go zniewolić. Nikt z mojego otoczenia się nad tym nie zastanawiał. Dopiero po fakcie sobie to uświadomiliśmy.
W czasie Wielkiej Wojny zginął Karl Schwarzschild. W 1930 Einstein wyjechał do Stanów Zjednoczonych. W gronie akademickim panował niepokój - w razie kolejnej wojny, w której nasz kraj niestety miałby niewielkie szanse (widzieliśmy przecież reakcje na zachód od Niemiec. Pozwalali "wąsikowi" na zajmowanie kolejnych krajów, byle nie dopuścić do wojny. Tak się tej wojny bali, że byliśmy prawie pewni, że pozostawią nas samych sobie), naukowcy byliby "cennym towarem". Szczególnie że niedawno rozszczepiono atom i odkryto, jaka energia w nim drzemie. Na pewno chcieliby wykorzystać tą energię jako broń. Większa część moich kolegów rozważała emigrację. Ba, ucieczkę, bo to słowo lepiej oddaje sprawę. Początkowo nie chciałem opuszczać tych stron, ale po przemyśleniu sprawy się zgodziłem. Nie ze względu na siebie. Julia i dzieciaki. Ich bezpieczeństwo to priorytet. Zebraliśmy trochę grosza na kupno biletów do Stanów, ale nie starczyło od razu dla nas i naszych rodzin. Najpierw kupiliśmy więc bilety dla naszych rodzin, a dopiero, gdy oni mieli w tej sprawie spokój, zajęliśmy się sobą. Niektórzy, łącznie ze mną, postanowili jeszcze zostać w kraju. Mieliśmy szczęście, że korespondowaliśmy z zachodnimi środowiskami naukowymi. Wielkie szczęście. Nasi nie byli wprawdzie w czołówce, ale od wieków nadrabiamy to wszechstronnością. Dzięki tym kontaktom udało nam się załatwić miejsce zamieszkania i pracę, przynajmniej tymczasową. Poprzez te znajomości udało nam się nawiązać kontakt z samym Einsteinem. Mieliśmy szczęście, że Władek znał niemiecki. Tak naprawdę nie sądziliśmy, że Albert w ogóle się zainteresuje naszą sprawą, ale większość z nas liczyła na to, że byłaby jakaś solidarność między naukowcami, więc wysłaliśmy do niego list. W przypływie egoizmu namówiłem kolegów, by dorzucili moje kilka pytań związanych z jego teoriami. Choć przyszłość nie była pewna, czuliśmy się ustawieni.
Statek odpływał w sierpniu '39, to był 20 albo 22, nie pamiętam. Ten miesiąc był niezwykle spokojny, jeśli chodzi o pogodę - w kraju było ciepło, a morza były dość spokojne. Pożegnaliśmy się z naszymi rodzinami i przygotowywaliśmy do zbliżającego się początku roku akademickiego. Miał się on rozpocząć sporym sympozjum i każdy wolał być do niego gotowym. Na przekór trendom nie miałem zamiaru, by mój wykład dotyczył teorii względności czy mechaniki kwantów. Wolałem spokojny temat, jak Słońce. Nie chciałem się zapuszczać w nieznane tereny bez przygotowania. Zgromadzenie naukowe zaplanowaliśmy na...
Pierwszego września trzydziestego dziewiątego. Nikt się tego nie spodziewał. Zapanował chaos na niewyobrażalną skalę. Nie mamy zbytnio możliwości obrony. Najeźdźcy wdzierają się coraz głębiej. Nie jestem w pełni Polakiem, ale choć nie jestem na liście narodów najbardziej znienawidzonych przez "wąsika", myślę, że mógłbym skończyć w jakimś obozie, jeśli bym się na nich natknął. Poradziłem kolegom, by uciekali beze mnie. Wyśmiali mnie. Wtedy jeszcze tego nie wiedzieliśmy, ale mieli rację, choć nie zdawali sobie z tego sprawy - Niemcy brali do obozów praktycznie wszystkich. Naturalna myśl, jaka przyszła do naszych głów to była ucieczka na wschód, od agresora. Ale co mamy na wschodzie? Sojuszników? Wrogów? Północ? Już zajęta. Choć na wybrzeżu dzielnie walczyli, nie zdołali odeprzeć ataku. Południe? Słowacja? Współpracują z wrogiem, parszywi... cóż. Został nam jeden przesmyk w granicach - Węgry. I tak musieliśmy jechać na wschód, ale to było ostatnie możliwe wyjście. Zebraliśmy, co mogliśmy, głównie notatki z pracami naszego życia i ruszyliśmy. Był jakiś 8 czy 9 września. Udało nam się uniknąć najeźdźców tak długo tylko dlatego, że zwyczajnie nie zdążyliśmy na pociąg do stolicy pierwszego, a nasze tereny jakoś nie cieszyły się popularnością u agresorów. I słusznie, nic tu nie ma. Droga była niezwykle trudna. Na bieżąco nasłuchiwaliśmy przez radio informacji o ruchach wroga, żeby w miarę bezpiecznie dotrzeć do granicy. Po jakimś czasie - tak! Węgry już na wyciągnięcie ręki... Nie. Nie, to niemożliwe. Mamy takie długie granice, dlaczego te sk... te Szwaby muszą obstawiać akurat tą granicę? To koniec? Cała nasza dziesiątka trafi do obozu? Do niewoli? Do piachu? Wtem słychać strzały z oddali. Jakiś ciężki samochód. Przyjaciel czy wróg? Słychać krzyk z tamtej strony. Niesamowite. Nigdy bym nie przypuszczał, że poczuję ulgę słysząc coś takiego jak "Won mi z kraju, szwabskie kurwy!". To nasi. Jakiś nieduży oddział, który stacjonował na wschodzie. Zaczęła się strzelanina. Choć Niemcy byli bardziej przygotowani, nasi się nie poddawali. Mieli jeszcze kilka karabinów, dali je nam. W sumie nie mieliśmy wyboru. Wciąż nie wierzę, że jeden po drugim, jakby to było w nas zaprogramowane, instynktownie wiedzieliśmy, jak mamy używać tego diabelstwa. Długo jednak to nie trwało. Było coraz gorzej. Mateusz nagle wyskoczył z wozu. Krzyczeliśmy do niego, "gdzie idziesz?! Wracaj!!". Nie odpowiadał, pobiegł w stronę naszego auta. Rozwalił bak i uszkodził hamulce. Zaczęła się lać benzyna. Wtedy się odwrócił i krzyknął: "Przepraszam! Napiszecie to jeszcze raz!". Gdy zrozumieliśmy, co chciał zrobić, było już za późno. Auto się zaczynało toczyć w stronę Niemców, a Mateusz podpalił benzynę i wbiegł do środka. To już nie było auto. To była tykająca bomba. Niemcy do niego strzelali. Wydaje mi się, że schylił głowę i schował się za silnikiem. Cały czas strzelaliśmy do Niemców. Zderzenie. Wybuch benzyny. Krzyczymy, wołamy kolegę, ale bez odpowiedzi. Źli na samych siebie, że nie mogliśmy nic zrobić, musimy uciekać z żołnierzami. Błagam jakąkolwiek siłę wyższą, żeby zmysły mnie tym razem nie oszukały. Tuż przed wybuchem widziałem Mateusza wyskakującego z kabiny. Choć dalej był w polu rażenia, daje to chociaż odrobinę nadziei. Jednak... To nie były całe siły agresora w tym miejscu. Od strony Węgier nadjeżdżały kolejne pojazdy. Musieliśmy uciekać.
Dopiero w tymczasowej bazie poznaliśmy całą sytuację - kraj był praktycznie zajęty. Zachód nie reagował. Ci, którzy pozostali, zbierali siły do kontrataku albo chociaż przebicia się poza Rzeszę - jeśli dostalibyśmy się gdzieś indziej, może stamtąd by się dało zacząć jakieś działania. Pomagaliśmy im, co mieliśmy robić. Sami nie damy sobie rady. 17 września wbito nam nóż w plecy. Napaść od wschodu. Wiedziałem, że Rosjanie to nienajlepszy materiał na sprzymierzeńca. Musimy w końcu się ruszyć. Przez następne miesiące tak naprawdę nie wiedziałem, co się ze mną działo. Choć byłem świadomy, nie odbierałem żadnych bodźców. Moja świadomość chciała za wszelką cenę uciec z tego świata. Co jakiś czas kolejna walka, kolejna wymiana ognia. Czas mija zbyt wolno. Tracę kontakt z rzeczywistością. Nie wiem, gdzie jestem. Czasem zapominam, kim jestem. Trzymają mnie przy życiu jedynie myśli o rodzinie - nie mam pewności, czy dopłynęli. Rejs trwa długo. Statek mógł... NIE! Nie pozwolę sobie na takie myśli! Choćby nie wiem, co się działo.
Straciłem rachubę. Nie wiem, co to za rok, miesiąc, czy dzień. Wiem tylko, że już nam się udało opuścić dawne granice kraju. Ale nie jesteśmy bezpieczni. Teraz musimy walczyć na obcej ziemi. Gdy tylko mamy chwilę spokoju, biorę cokolwiek, co pisze i robię notatki. Przynajmniej tu mam ukojenie. Nauka, dzięki której lepiej poznajemy świat. Iskierka światłości w tym mrocznym świecie pogrążonym w wojnie.
Chyba jedziemy na południe. Klimat jest coraz cieplejszy. Napisy na budynkach... To nie alfabet łaciński. Cyrylica też już nie... Greka. Jesteśmy w Grecji. Tu jest bezpieczniej. Znów dopisało nam szczęście. Alianci potrzebują wszelkich naukowców do budowy broni jądrowej. W każdej innej sytuacji bym odmówił i splunął im w twarz. Ale musieliśmy się jakoś przedostać na zachód. Musieliśmy zobaczyć nasze rodziny. Musieliśmy się zgodzić. Udało się w ostatniej chwili. Włosi sobie nie radzili, więc Niemcy rzucili swoje siły na Grecję. Brytyjczycy nie zdołają sobie poradzić. Uciekamy. Czujemy ulgę, ale nie całkowitą. Wciąż pamiętamy o tych, którzy się nie spóźnili na pociąg. O Mateuszu, tym szaleńcu. O wszystkich innych. Kierujemy swe głosy do nieba. Jeśli ktoś tam miałby nas usłyszeć, błagamy o podobne szczęście dla wszystkich innych. Wraz z aliantami i naszymi przyjaciółmi z frontu udajemy się na zachód.
Droga jest ciężka, Morze Śródziemne to nienajlepsze miejsce, jeśli ktoś szuka spokoju. Nie możemy jechać przez Afrykę, bo to już teren działań wojennych. Musieliśmy płynąć dość blisko Włoch. Nie wiem jak, ale dotarliśmy do Hiszpanii. Ta miała szczęście nie wplątać się w tą wojnę. Stąd zawieziono nas i wielu innych ewakuowanych naukowców z wschodniej i południowej Europy do Wielkiej Brytanii. Nasi zadbali o bezpieczeństwo tej wyspy, pewnie im tego nie zapomną. Brytyjczycy nam dali ostateczny wybór - jeśli naprawdę chcemy jechać do Stanów, musimy przystać na ich warunki. Oczywiście - wszystko miało być ściśle tajne. Przebyliśmy już taką drogę, że się zgodziliśmy bez wahania, ale przed tym zapytaliśmy jeszcze, czy mają wiadomości o tamtym statku, czy dopłynął bezpiecznie. Nie wiedzieli. Zamieszanie wywołane wojną, tak nam mówili. Zapewnili nas, że na miejscu powinniśmy się wszystkiego dowiedzieć. Cóż, musimy im to wybaczyć.
Projekt nosił kryptonim "Manhattan". Przez pierwsze dwa tygodnie pracowaliśmy w niemal całkowitej izolacji od reszty świata. Pierwszy tydzień spędziłem utrwalając moją wiedzę na temat fizyki jądrowej. Zaczęło się planowanie dosłownie wszystkiego. Jedni opracowywali optymalny mechanizm, inni odpowiedniego wykorzystania odpowiednich składników, inni zajmowali się samym kształtem bomby. W wolnych chwilach dalej pracowałem nad własnymi sprawami. Po pewnym czasie mogliśmy opuścić ośrodek, żeby poszukać naszych rodzin. I tak nasz wkład w projekt nie był znaczący, mogli sobie na to pozwolić. Okazało się, że odświeżenie znajomości z tutejszymi naukowcami się opłaciło. Ci, którzy nie brali udziału w Projekcie, pracowali głównie w Princeton i MIT. Tam też odnaleźliśmy naszych kolegów i rodziny. Udało nam się. Choć tam, w rodzinnych stronach jest gorzej niż w najgorszych koszmarach, my wygraliśmy tą wojnę. Kamień spadł mi z serca. Wróciły wszystkie siły, a depresja ustąpiła euforii. Pracowaliśmy przy Projekcie jeszcze jakiś czas, aż w końcu przeszedł już do fazy realizacji. Zostali przy nim tylko konstruktorzy, wojskowi oraz najwybitniejsi z najwybitniejszych. Już tego nie da się zatrzymać. Prędzej czy później zrzucą to diabelstwo. Włożyłem swój wysiłek w coś, co najpewniej zabije setki tysięcy ludzi. Nie mogę, jak Nobel, wynagrodzić jakoś tego ludzkości. Ale muszę próbować. Spróbuję zrozumieć ten świat i ukazać go innym.
Wojna jeszcze trwa, choć w Europie zbliża się do końca. Uczestniczę w sympozjum naukowym w Princeton. Tutaj nikt nie czuje działań wojennych. Rozprawia się o względności, o kwantach, jakby wokół nic się nie działo. Niesamowita rozbieżność, szczególnie że jeszcze jakiś czas temu byłem właśnie tam, w epicentrum...
Wykład był o nieoznaczoności. Mówi ona, że nie możemy jednocześnie zmierzyć pary wielkości z tą samą dokładnością, część świata pozostaje zawsze "ukryta". Chyba podobna nieoznaczoność pozwala tu na taki spokój. W pewnym momencie, nie zważając na to, że mógłbym wyjść na kompletnego idiotę, zadałem pewne pytanie. Zapadła chwilowa cisza. W końcu usłyszałem odpowiedź, skądś z sali, łamanym angielskim. Ta odpowiedź mnie nie zadowoliła. Drążyłem temat. Stopniowo coraz więcej osób się włączało do tej dyskusji. Wykład stał się debatą. Po pewnym czasie, gdy wszyscy zeszli na tematy relatywistyczne, tamten człowiek mówiący kiepskim angielskim zapytał mnie o nazwisko. Odpowiedziałem. Usłyszałem jego krótki śmiech. Powiedział, że ma mi coś ważnego do powiedzenia. Gdy wstał, zobaczyłem rozczochrane na wszystkie strony siwe włosy oraz równie siwe wąsy. To był jeden z lepszych dni mojego życia.
Niemcy skapitulowali. Bombę zrzucili na Japonię. Koniec wojny. Jednak wciąż nie możemy wrócić do kraju. Już się tu ustatkowaliśmy. W sumie... nie mamy już gdzie wracać. Komuniści już sobie podporządkowali nasz kraj. Gdy teraz o tym myślę, to wcale nie wojna zniszczyła nam dotychczasowe życie i zmusiła do rzeczy, których nigdy byśmy nie zrobili. Wojna się skończyła, a tak jest dalej.
Czy potrzeba było tytułu naukowego, żeby sobie uświadomić, że to ludzie ludziom taki los gotują? Wojna to tylko narzędzie. Ktoś zawsze trzyma za uchwyt. Jak sprawić, żeby ludzie odłożyli to narzędzie do skrzynki, zamknęli ją na kłódkę i wyrzucili całość do oceanu, żeby już nigdy po to nie sięgnęli?...
Praca Deatha:
- Spoiler:
- Smród, ciemność, wilgoć. Kanały, najohydniejsze miejsce w całej Warszawie, a my przez nie idziemy. Słychać szelest. Cały oddział zamiera w bezruchu. Czy to Niemiec? Może to jeden z naszych.?A może to tylko szczur? Idziemy dalej… Cel jest blisko, można poczuć zapach świeżego powietrza dobiegający z powierzchni. Wchodzimy na drabinę, i wychodzimy na ulicę. Nieprzyjaciele są tutaj. Jednak nas nie widzą. To zadanie nie potrwa długo. Niemcy padają jak kukiełki z podciętymi sznurkami. Rosjanie są blisko. Zbliża się dzień wyzwolenia. Uwalniamy więźniów, schodzimy do kanałów. Wtedy z kratki wentylacyjnej spada granat dymny. Wszyscy się duszą i ślepną.
-ZGINIEMY!
-HALT!
Niemcy kontratakują. Złapali nas. Co się teraz stanie?
***
-Co się dzieje do cholery, gdzie oni są?!
Minęła godzina od umówionego terminu. Może coś poszło nie tak? A może to zwykłe spóźnienie spowodowane jakąś błahostką… Mijają minuty, godziny. Nastał świt. Coś poszło nie tak. Czas zasięgnąć języka. Ulice wyglądają normalnie. Ludzie śpieszą się do pracy, domów. Oczywiście wszędzie roi się od Niemców. Aleja Szucha… Przeklęte miejsce. Na ulicy słychać krzyki katowanych. Odbywa się tu wieczna łapanka. Jednak jest to najlepsze źródło informacji. Na ścianie siedziby hitlerowskiej policji widać biel papieru.
***
OGŁOSZENIE!
Niemiecki patrol schwytał oddział uciekinierów z obozu Auschwitz. Publiczna egzekucja odbędzie się 25 marca 1943r. o godzinie 18:00.
***
Nie powiodło im się. Wiedziałem, że stało się coś złego , ale to… Trzeba powiadomić dowódcę.
***
Wszyscy rwą się do akcji. Nikt nie zostawia przyjaciół w potrzebie. Nikt nie obawia się oddać życie, za uwolnienie jeńców. Zbiera się oddział. Sami weterani. Nic nie może pójść źle…
***
Jest nas 28. Niemców jest 20. Jednak są lepiej uzbrojeni, oraz nie wolno ich lekceważyć. Więźniów przewozi karetka. Zbliża się nasza chwila. Strzały. Jednego z nas zauważył szwab. Strzela do niego. W Niemca leci 28 kul. Jest bez szans. Karetka zawraca. Myśli, że ucieknie. Jacy ci Niemcy są naiwni. W stronę więźniarki lecą butelki z benzyną. Ktoś rzucił na nią płonącą płachtę. Niemcy „bohatersko” stawiają opór. Lecz to na nic. Wysiadają i uciekają z wozu. Nie obchodzi ich los więźniów. Dosięgły ich nasze kule. Uratowaliśmy ich! Nagle słychać nadjeżdżający pojazd. Jest to ciężarówka, załadowana gestapowcami. Zbieramy się i uciekamy. Jednak nie wszyscy są dość szybcy… Trzech naszych pada od kul. Wracamy po nich. Uratowaliśmy dwóch. Jeden został by nas osłaniać. Waleczne serce!
***
Ta akcja się powiodła, lecz niektórzy przypłacili to życiem. Zginęło czterech naszych ludzi, dziewięciu zostało rannych. Niemcy nie pozostali dłużni. Za naszą akcję rozstrzelali 140 innych więźniów; polaków i Żydów. Jeden z naszych dostał się do niewoli, po długich torturach przyznano mu łaskę śmierci…
Jest to opowiadanie o akcji pod arsenałem z 26 marca 1943r.
Megapixel
Tematyka: Narysowanie dziewczyny Anime z użyciem samego Painta.
Jako jedyny pracę oddał Sameyaro.
I cóż... Rangę Megapixel (Oparator|Megapixel) otrzymuje... (ach, niespodzianka poszła się pieprzyć)
Sameyaro!
___________________________________
Animator
Trudna jak ja pi... tematyka: Używając spritów LSW przedstawić jakiś wybrany opening z gry DBZ lub wariację na jego temat.
Jako jedyny pracę oddał Feli.
Niespodzianka znowu poszła się pieprzyć, bo rangę Animator (Site Admin|Movie Maker|Animator) otrzymuje właśnie...
Feli!
Tak naprawdę ostatnie dwa napisałem w ten sposób tylko dlatego, żeby były nicki w kolorze rangi.
Cóż, przechodzimy do mniej przyjemnej rzeczy. Wiele osób nie oddało prac ani nie raczyło się wypisać w porę, by uniknąć tego losu.
Warny otrzymują, w kolejności alfabetycznej i z ilością:
Dase
Gazille x4!
Magnum X7 x2 (za Writera już dostał od Feliego)
Maly
Mimie
pieteros15
Rizuke
Saske
____________________
Warnów uniknęli z przyczyn technicznych (tj. fizycznie nie mogli wiedzieć o OŚK, bo ich nie było na forum po momencie ogłoszenia tematów):
daniel af
Krycha95, dwóch
Namiko, dwóch
Pitu
______________________
Jako że termin tego OŚK mógł wielu osobom nie przypaść, następne może się odbyć już na tych wakacjach, więc szlifujcie skilla!