:cup1:
Pierwsze miejsce zajmuje - Yoh92! (2 głosy!)
Nagroda:
+15 KP
:cup2:
Drugie miejsce zajmuje - Sage! (1 głos!)
Nagroda:
+10 KP
Gratuluję, ale szkoda że prac było tak mało. Oczywiście, każdemu kto brał udział, gratuluję.
Pierwsze miejsce zajmuje - Yoh92! (2 głosy!)
Nagroda:
+15 KP
- Spoiler:
- Piękny, słoneczny poranek. Na dworze było słychać śpiew ptaków oraz szum płynącej strumykiem wody. Gustav, dobrze zbudowany mężczyzna, noszący piękną srebrną zbroję, zdobioną złotymi pasami właśnie przybył do niewielkiej osady. Na plecach jego można było bez problemu dostrzec ogromny miecz dwuręczny z fioletowym ostrzem i trzema otworami w nim wykonanych. Na jego szczęście, ruch w mieścinie był niewielki, mieszkańcy dopiero wstawali z łóżek. Mężczyzna od razu pokierował się w stronę najbliższej karczmy, nad której wejściem wisiała tabliczka - "Kapeć Kvardona". Nazwa nie robiła mu większej różnicy, planował jedynie odpocząć, zmęczony podróżą. Usiadł w jednym ze stołów i pierwszą rzeczą jaką zrobił, było zamówienie kufla porządnego i mocnego piwa. Uśmiechnięty barman poszedł więc na zaplecze, nalać zamówionego przez Gustava, trunku. Szczęśliwy los chciał, że mężczyzna usłyszał całkiem przypadkowo rozmowę dwójki pijanych chłopów.
- A Ty wiesz, żem smoka widział? - chwalił się chudy mężczyzna z łysą głową.
- Niemożliwe.. Cholery te podobno se wyginęły! - dosyć masywny mężczyzna, o dosyć długich włosach, uderzył o stół pięścią. Wyglądało na to że był zdecydowanie bardziej trzeźwy niż chłop z którym pił.
- Ja nie śmiałbym kłamać! Prawdę szczerą mówię! - trzymał się swoich racji, chudszy. W pewnym momencie do karczmy wszedł dobrze zbudowany młodzieniec, z twarzy jednak przypominał bardziej psychopatę niźli normalnego człeka. Wyglądał na Maga, miał bowiem dwa naramienniki z kryształami w środku, lekką zbroję i miecz przypięty do pasa. Zdradzały go jednak całkowicie dwa kostury przyczepione do pleców jakimś kaftanem, niczym bazooki oraz dziwny kostur w prawym ręku. Nie zamawiał on nic, a jedynie dosiadł się do Gustava, wyraźnie zainteresowanego rozmową dwóch nietrzeźwych chłopów. Spojrzał on po chwili na młodzieńca.
- Słyszałeś, Jose? Smok.. Może w końcu byśmy dostali za zniszczenie czegoś trochę pieniędzy. - Gustav zaczął chwilę się zastanawiać nad tym jak pokona bestię. Wyobrażał sobie siebie samego, przecinającego ogromnego gada na dwie części.
- Nie wyobrażaj sobie za wiele.. Ci chłopi są pijani, mogą mówić bzdury, a Ty od razu się napalasz.. - młodzieniec wyjął jakąś kartkę z niezbyt wyraźnymi wizerunkami dwóch mężczyzn i położywszy ją na stół, spojrzał na Gustava.
- To list gończy. Jesteśmy już ścigani w pięciu państwach, a za Nasze głowy wyznaczono równo milion złotych monet. Myślisz że mamy czas na jakieś niesprawdzone plotki? - nie uzyskał odpowiedzi, gdy Gustav wstał i podszedł do dwóch pijanych mężczyzn. Złapał tego chudszego, który tak chwalił się że widział smoka i spojrzał na niego jak psychopata.
- Gdzie widziałeś tą bestię? - zapytał donośnie, wielu ludzi spojrzało się w jego stronę.
- Ja.. Ja żem.. Jaskinia na południu! Bestia pewno tam przebywa! - krzyknął wyraźnie przestraszony. Jose w pewnym momencie podszedł do masywnego mężczyzny i złapał za ramię.
- Wystarczy. Sprawdzimy to, ale postaw już tego chłopa. - nie wyglądało to na prośbę, a raczej groźbę kierowaną do Gustava. Obaj byli doskonałymi wojownikami, Jose magiem, Gustav szermierzem. Walka między nimi mogłaby sprowadzić na tą nieszczęsną mieścinę nieszczęście. Woleli się oni jednak powstrzymać. Gustav rzucił pijanym mężczyzną o ścianę i wraz z Jose wyszli z karczmy. Poszli na południe miasta.
[...]
Ujrzawszy ogromną jaskinię wyglądającą niczym paszcza jakiegoś drapieżnika, Jose przełknął ślinę. Nieraz słyszał niezbyt ciekawe plotki że smoki są stworzeniami na które magia nie działa. W takim wypadku on sam nie mógł za wiele by zdziałać i miał nadzieję że żadnej bestii magio-odpornej tam nie zastaną. Gustav nie przejął się nawet trochę wyglądem groty. Poszedł po prostu dalej, Jose natomiast westchnął, biegnąc za nim. Obaj wojownicy szli przed siebie, widząc po drodze kości rycerzy czy magów. Żadne z ich broni czy zbroi nie nadawały się do użytku, po dotknięciu zwyczajnie się rozpadały.
Po kilku minutach drogi, zatrzymali się i dostrzegli go. Ogromną bestię o ogromnej głowie, wielkich skrzydłach dla których zdmuchnięcie wioski nie byłoby problemem oraz ogonem, który mógłby spokojnie zniszczyć pokaźną część lasu. Jose dostrzegł za smokiem jakieś jajo, od razu domyślił się że to samica, dlatego też jest taka wielka. Młodzieniec przesunął prawą dłoń tak jakby chciał naciągnąć cięciwę łuku. Od dłoni tej zaczęła tworzyć się niewielka lodowa wykałaczka, która szybko zamieniła się w strzałę.
- Freeze Arrow! - Jose wystrzelił w smoka jedną lodową strzałę, nie trwało jednak długo, jak za nią poleciało kilka takich samych. Strzały wbiły się w skórę bestii, która momentalnie otworzyła swe wielkie oczy. Gustav dobył miecza i wyskoczył w powietrze, znajdując się przed głową smoka, wykonał potężny zamach ostrzem, raniąc jego pysk. Smok wyraźnie wkurzony z tego powodu że przerwano mu słodki sen, otworzył paszczę w której zaczął formować kulę ognia. Szybko okazało się że nie ma zamiaru strzelić w wojowników Fireballem, a ziać ogniem z paszczy, niczym miotacz ognia.
- Gustav! - krzyknął Jose wskazując na łapy bestii. Mężczyzna szybko zorientował się o co chodzi i kiedy tylko dotknął ziemi, pobiegł w stronę nóg gada. Nie zdążył jednak dobiec, bowiem smok zorientował się że zbliża się do niego gotowy do ataku mężczyzna. Zionął w niego ogniem. Gustav ledwo uciekając, skrył się za jakąś skałą.
- JOSE, TY IDIOTO!! - krzyczał, kuląc się za skałą. Niestety, jego zbroja nie była umagiczniona i nie absorbowała obrażeń zadawanych od ognia.
- Spokojnie! To dało mi czas.. - młodzieniec korzystając z okazji jaką dał mu Gustav, pobiegł do jaja i zwyczajnie je podniósł. Zaczął biec w stronę wyjścia. Gdy gad zorientował się że jajo zniknęło, od razu udał się w pościg za Jose. Za smokiem w pościg rzucił się natomiast nie kto inny jak sam Gustav, który przed chwilą miał przed oczyma obrazy z dzieciństwa. W jego oczach była złość, ogromna złość.
Kiedy Jose wybiegł z jajem na zewnątrz, dostrzegł biegnącego za nim smoka. Taki rzeczywiście był plan.. A że znał Gustava i dobrze wiedział co dzieje się z nim po przegranej, wzleciał w powietrze używając zaklęcia lewitacji wraz z jajem. Gdy ogromny gad już przymierzał się do wybicia z ziemi, poczuł że coś go trzyma. Oczywiście, był to wkurzony niewyobrażalnie Gustav.
- OMAL MNIE NIE ZABIŁEŚ, GADZIE!!! - krzyknął ze złością, trzymając smoka za ogon i uniemożliwiając mu lot. Kiedy bestia była zajęta próbami odepchnięcia Gustava, Jose wykorzystał okazję i wylądował na jakieś górce. Postawił jajo, następnie wyciągnął obie ręce w górę. Zamknął oczy, a wokół niego zaczęło jakby wirować powietrze. Między jego dłońmi zaczęła tworzyć się niewielka, czerwona kulka.
- Tyś, który ciemniejszy od zmroku;
Tyś, który w karmazyn przybrany bardziej niźli krew płynąca;
Tyś, który pogrzebion w czasie mijającym; W Twym imieniu, o Wielki;
Oddaję się ciemności; By tym głupcom, co grodzą mi drogę,
Razem zgubę przynieść i nikt nie będzie w stanie jej uniknąć! - przyjął taką pozycję, jakby chciał wystrzelić jakiegoś Fireballa z dwóch dłoni. To co jednak zaplanował, było zdecydowanie gorsze.
- Dragon Slave! - niezważając na użerającego się z gadem Gustava, Jose wystrzelił niewyobrażalnie potężny promień w czerwonym kolorze. Po zetknięciu ze smokiem, jedyne co później było widoczne to lecący gdzieś w niebo Gustav oraz ogromna jakby półkula wokół której wirowało powietrze. Fala uderzeniowa odepchnęła także Jose który rzucał to zaklęcie i smocze jajo, które w ostatniej chwili młodzieniec złapał.
[...]
Wyczerpani, głodni i obici, Gustav oraz Jose wrócili do osady, gdzie na wieść o tym, iż smok został zgładzony, zostali uznani za bohaterów. Opatrzono ich i nakarmiono, dostali również prowiant i picie na dalszą podróż. Jednak kiedy mieszkańcy osady dowiedzieli się że Jose zabrał smocze jajo, wygnano ich jak ostatnie ścierwa i ostrzeżono by nigdy się tutaj z tym nie pokazywali.
- I znowu bez grosza przy duszy.. - narzekał Jose. Gustav uśmiechnął się i spojrzał na jajo.
- Przynajmniej mamy jedzenie. - uśmiechał się. Poszli dalej w świat..
:cup2:
Drugie miejsce zajmuje - Sage! (1 głos!)
Nagroda:
+10 KP
- Spoiler:
- Krucjata
Wszystko ma swój początek, a początek tej opowieści wydarzył się bardzo, bardzo dawno temu. Na szczęście wszystko skrupulatnie spisałem, bo na starość pamięć bywa zawodna. Smoki niegdyś potężne i niebezpieczne, dziś są tylko wspomnieniem. Dzięki jednemu wydarzeniu...
Eric! – szepnął młody mężczyzna zaglądający w głąb bocznego tunelu – Chyba nam się udało, to tu!
Chłopak podszedł po cichu do przyjaciela, uważając na leżące na ziemi truchła, kości i gałęzie.
W jaskini było cicho, aż nazbyt cicho, od wilgotnych skalnych ścian odbijał się tylko wiatr. Mroczny nastrój podsycał mróz, który wypełniał korytarze podziemnego siedliska.
Jesteś pewny, że to jej szukamy? Nie wygląda zbyt okazale – Powiedział niepewnie Eric. – Może to tylko jakiś większy okaz?
-Też tak myślałem – odpowiedział z ekscytacją. – Ale spójrz za nią.
Chłopak lekko się wychylił by spojrzeć na smoka. Znieruchomiał, gdy tylko zobaczył, co ukrywa stwór.
-Rany, Tom, tam jest z kilka grosów jaj! -W jego głosie można było usłyszeć strach.
Tom położył dłoń na barku kompana.
-Spokojnie Eric, wystarczy, że zakazimy królową, a wszystkie inne zginą, ale pamiętaj mamy tylko jedną szansę, jeśli nam się nie uda, ona nas rozszarpię – szepnął chłopak.
Tak wiem – odetchnął głęboko. – Więc, jak to zrobimy?
-Myślałem nad wystrzeleniem ładunku z kuszy lub łuku.
-Użyjemy kuszy, łuk jest za słaby, strzała mogłaby się odbić.
Tom wyciągnął z torby mały flakonik, grot bełtu delikatnie zamoczył w jego zawartości. Gdy kusza była już załadowana wychylił się by oddać strzał.
-Dla Stwórcy – Chłopak pociągnął spust.
Pocisk ze świstem przeciął powietrze, lecz o dziwo odbił się i spadł koło stwora.
-Ma twardsze łuski niż zwykły smok! – Krzyknął z przerażeniem Tom.
Królowa leniwe odwróciła łeb. Gdy tylko spostrzegła intruzów jej skrzydła zaczęły się powoli unosić, nagle przystały, było słychać napinającą się skórę. Żołnierze zastygli w przerażeniu. W jednym momencie odległość dzieląca smoka od ludzi przestała istnieć. Smoczyca zamachnęła się potężną łapą i rozcięła Toma na pół. W krótkiej chwili iskra życia w oczach Toma, pełnych strachu i rozpaczy, zgasła. Eric chwycił flakon następnie z pełną szybkością podsyconą strachem przeturlał się za skalną ścianę. Przepełniony gniewem i przerażony wyciągnął swój miecz, wylał zawartość flakonu na ziemię i obtoczył w niej ostrze. Zamknął oczy.
-Stwórco, dopomóż – szepnął z zadziwiającym spokojem.
Jednym szybkim susem wypadł na spotkanie z bestią, zaczął biec w jej kierunku. Smoczyca zamachnęła ogonem, który swym ostrym końcem przebił nogę żołnierza. Poczwara szybkim ruchem wybiła człowieka w powietrze niczym szmacianą lalkę. Eric wylądował z impetem na plecach potwora. Łutem szczęścia miecz nie wypadł z jego ręki. Ostatkami sił wbił zatrutą klingę pod łuskę. Potwór
w jednej chwili osłabł, ogon zawirował i trafił chłopaka w głowę. Młodzieniec opadł bezwładnie na ziemię.
Gdy tylko się obudziłem zobaczyłem martwego smoka, lecz obok niego leżało ciało mojego najwierniejszego przyjaciela. Poświęcił się dla tej misji, lecz jego życie nie poszło na marne. Gdyby nie jego śmierć nie odważyłbym się stanąć oko w oko z tym stworem. Gdy zabiliśmy matkę, młode które się wykluły nie przeżyły bez pokarmu i opieki. Wszystkie smoki, które miały jakiekolwiek zadatki na przejęcie roli królowej zostały wytropione i zabite, lecz przy tym nie obyło się bez ogromnych strat
w ludziach. To był koniec terroru tych stworzeń.
Gratuluję, ale szkoda że prac było tak mało. Oczywiście, każdemu kto brał udział, gratuluję.