Poziom ostrzeżeń : Liczba postów : 9304 Kreatywne Punkty : 537 Smocze kule :
______
Ogromna sala przeznaczona do treningów do której prawidłowe wejście znajduje się w Boskim Pałacu. Jest to jednak oddzielna przestrzeń do której mogą dostać się również Jigen Tankenka i trenować bez konkretnych ograniczeń czasowych. W budynku, który się tutaj znajduje jest wszystko co potrzebne wojownikowi do życia - łazienka, spiżarnia z dużą ilością jedzenia. Na dachu budynku znajduje się wielki zegar, zaś po bokach dwie klepsydry. Jeżeli wojownik wejdzie tutaj przez Boski Pałac, odliczany jest czas przez jaki może tu pozostać - po upływie 48h bowiem znika wejście i opuszczenie przestrzeni staje się niemożliwe.
Wokół znajduje się wielka, biała przestrzeń przeznaczona do treningu. Powietrze jest tutaj o 3/4 rzadsze od ziemskiego. Temperatura bywa różna - albo jest bardzo ciepło albo bardzo zimno. Grawitacja jest dziesięciokrotnie zwiększona.
Najważniejszą właściwością komnaty jest jednak zjawisko spowolnienia czasu. Doba na Ziemi jest równa rokowi spędzonemu tutaj.
~~~~~~
Nagle przed budynkiem otworzył się między-wymiarowy portal z którego wyszedł Yoh oraz Silvia trzymająca Yuki na rękach. Uśmiechając się, nastolatek rozejrzał się wokół. - Przygotuję coś do jedzenia. Yuki jest głodna i Ty też pewnie byś coś przegryzł... Dziewczyna z dzieckiem weszła do 'środka' budynku. Od razu skierowała się do kuchni i posadziła małą przy stoliku. Zaczęła przygotowywać jakieś danie. Sam Atsuko miał nieco inne plany niż jedzenie. To prawda, że był głodny. Teraz liczyła się dla niego jednak możliwość efektywnego treningu.
Chłopak wzbił się kilkanaście metrów w górę włączając przy tym aurę. Zaczął wymierzać niesamowicie szybkie uderzenia, zaś po chwili przeszedł do kopnięć. Po kilku minutach połączył kopnięcia z uderzeniami pięścią uzyskując po prostu serię niewyobrażalnie szybko wymierzanych ciosów. W pewnym momencie młodzieniec osiągnął formę SSJ nie przerywając tego co robił. Zwiększał swój poziom, natomiast ciosy stawały się coraz szybsze i mniej zauważalne nawet dla oka doświadczonego wojownika. Po około godzinnym treningu postanowił przerwać i wrócić do swojej bazowej postaci. Wylądował. Przybrał pozę odpowiednią do wykonania techniki Kamehameha. Nie wypowiadał jednak żadnych słów, a po prostu naładował w dłoniach kulę energii i wystrzelił ją w postaci dosyć cienkiej fali energetycznej, która pomknęła wysoko w 'białe niebo' - chłopak zniknął i pojawił się przed nią. Był przygotowany do odbicia tej niewielkiej fali uderzeniowej jak zwykłego energetycznego pocisku. Co planował to też uczynił. Promień energii zetknął się z dłonią chłopaka, którą ten szybko przesunął tylko w celu odbicia swojego ataku. Przez kilka sekund Yoh siłował się z energią, jednak ostatecznie posłał ją kilkanaście metrów dalej powodując pokaźnych rozmiarów eksplozję. Podobną strategię stosował przez najbliższą godzinę. Później przerwał trening i wylądował. Ocierając czoło wszedł do budynku w którym była jego żona oraz córka. Zdjął kamizelkę i zabrał jedno z pierwszych dań przygotowanych przez Silvię. Nie najadł się tym tak bardzo jakby planował ale najważniejsze w tej chwili było to, że jego żołądek nie jest pusty. Silvia dała jedzenie Yuki oraz sama coś przegryzła. Mała była dosyć wybredna jeżeli chodzi o kwestię spożywania posiłków. W kaszkę manną, którą dostała wsadziła rączkę i nabrała jej trochę w garść. Rzuciła w Yoha, jednak ten popijając herbatę po prostu uniknął 'kulki' przesuwając się z niesamowitą szybkością w prawo - bliżej swojej żony. Dziewczynka już nie powtarzała 'kaszkowego ataku'. Spojrzała się w miseczkę i starała się normalnie jeść. - Ile czasu zamierzasz tu spędzić? - Czy ja wiem...? Kiedy na Terrze minie doba to tutaj będziemy siedzieć cały rok. - Wiem. Ale pytałam Cię ile zamierzasz spędzić tutaj czasu, ogólnie. - Czy ja wiem? Może cztery, góra pięć lat. Wtedy u Nas minie niecały tydzień. To dobry interes bo w sumie mamy odpowiednie warunki do życia i treningów. - Jedzenie szybko się skończy. - Masz męża Jigen Tankenka i złodzieja jednocześnie. O jedzenie nie musisz się martwić, kochana. Silvia westchnęła. Kontynuowała spożywanie posiłku. Wraz z nią próbowała dokonać tego również Yuki. Yoh wstał od stołu i pozmywał naczynia z których korzystał. Nie zapomniał również o tych, które podczas wspólnego posiłku po prostu zostały 'opróżnione'. Po tym wznowił swój trening. Przez najbliższe kilka dni nie robił nic poza wymierzaniem pustych ciosów, jedzeniem, myciem się i spaniem. Dzięki temu jednak sama szybkość jak i siła bardzo wzrosły - teraz nadszedł czas na bardziej ryzykowną część planu. Chodzi mianowicie o stoczenie pojedynków w swoim świecie wewnętrznym z bytami zamieszkującymi go. Chłopak powiesił na lodówce kartkę na której rozpisał sobie etapy treningu.
1) Samodzielny trening fizyczny. 2) Medytacja i pojedynki z bytami zamieszkującymi świat wewnętrzny. 3) Trening fizyczny z Silvią. 4) Nauka podstaw walki dla Yuki. 5) Nauka podstaw kontrolowania swojej energii dla Yuki. 6) Rodzinny trening. 7) Spłodzenie syna.URODZENIE JEDNEGO DZIECKA W ZUPEŁNOŚCI MI WYSTARCZY.
Poziom ostrzeżeń : Liczba postów : 9304 Kreatywne Punkty : 537 Smocze kule :
Po kilkuminutowej rodzinnej rozmowie, Yoh wstał od stołu i odleciał bardzo daleko od 'budynku' w którym przebywała aktualnie Silvia z Yuki. Dziewczyna dobrze wiedziała, że chodzi tutaj o ich bezpieczeństwo bowiem właśnie teraz chłopak zamierzał rozpocząć treningi ze swoimi bytami wewnętrznymi. Podczas takiego treningu, możliwość przejęcia kontroli nad ciałem nastolatka jest bardzo prawdopodobna - kiedy będzie on jednak daleko od swojego dziecka i żony, to ta będzie mogła w miarę szybko zareagować.
Świat wewnętrzny / podświadomość: Yoh pojawił się jak zwykle na jednym z najwyższych budynków w przewróconym mieście. Tym razem stali za nim Zangetsu oraz Pusty. W przypadku staruszka, pewne było, że jest dumny z młodzieńca, który go pokonał podczas 'fuzji'. Pusty przyglądał się ku niebu - wyglądał raczej na lekko poddenerwowanego faktem, że został pokonany nawet po dokonaniu połączenia z Tensa Zangetsu. - Nie myśl, że to coś zmienia. - Miałeś zwyczajnie szczęście podczas tego pojedynku. Następnym razem będziesz się pojedynkował tylko ze mną. Atsuko się uśmiechnął. - Spoko. W pewnym momencie za młodzieńcem pojawiła się reszta bytów wewnętrznych zamieszkujących ten świat. Chłopak odwrócił się do nich i trochę spoważniał. - Wiecie po co tutaj jestem więc pora zaczynać. Mamy bardzo dużo czasu więc o to już nie muszę się martwić. Z grupki wyszła Chika - dziewczyna-demon. Była ona jedyną znaną Yohowi istotą, która mieszka w jego świecie wewnętrznym lecz jest kobietą. Co ważniejsze nie umożliwiała młodzieńcowi używania jakichkolwiek nowych form - na dobrą sprawę nikt nie wiedział jaką ma w rzeczywistości moc. - Moja kolej! - Zaraz... Mam walczyć z Tobą? - A co jest ze mną nie tak? - Wszystko w porządku ale dobrze wiecie, że nie podnoszę ręki na kobietę. Chika nagle zniknęła, zostawiając za sobą tylko chmurkę dymu, która szybko zniknęła. Dziewczyna pojawiła się z lewej strony swojego przeciwnika i wymierzyła mu cios w twarz - ten jednak został zablokowany za pomocą jednej ręki. Na jej twarzy pojawiło się lekkie zdziwienie lecz z drugiej strony dobrze wiedziała, że ma do czynienia z potężnym wojownikiem, którego podświadomość zamieszkuje. Zniknąwszy, pojawiła się kilka metrów przed nim trzymając w ręku niewielki pocisk energii. Rzuciła go w kierunku Yoha. Kiedy ten był gotowy go odbić nie ruszając się z miejsca, Chika uśmiechnęła się i pstryknęła. Nastąpiła gigantyczna eksplozja, która sprawiła, że młodzieniec przebił jeden z budynków na wylot i zatrzymał się dopiero na drugim tworząc w nim pokaźnych rozmiarów wgniecenie. Zniknął i pojawił się kilka metrów przed kobietą-demonem. Otrzepawszy się z kurzu jaki na nim osiadł, spojrzał na nią. - Dalej zamierzasz się powstrzymywać? - W sumie... No. Chika była zła. Można było wyczytać to z jej twarzy - nie zamierzała jednak zaprzestawać walki z powodu 'głupich zasad' jakie narzucił sobie jej oponent. - Skoro nie chcesz się pojedynkować to przegrasz... - Nie przegram. Dziewczę ruszyło w kierunku Yoha z ogromną szybkością. Początkowo zaczęła wymierzać mu serię niesamowicie szybkich, lecz niekoniecznie potężnych ciosów. Atsuko wszystkich bez problemu unikał z lekkim uśmiechem na twarzy. Nie zamierzał atakować. Taki pojedynek trwał około pięciu minut - po tym czasie atakująca miała dosyć. Nastolatek robił sobie z niej żarty starając się pokazać jej, jaka jest różnica poziomów między nimi. Chika zniknęła i pojawiła się kilka metrów dalej. Skoncentrowała się i wystawiła ręce przed siebie - po chwili zaczęła tworzyć się przed nią kula energii - jej barwy zmieniały się co chwila, natomiast moc włożona w wytworzenie kuli zaskoczyła samego Yoha. - Co to za technika?...
- Ciekawe czy zorientuje się przed czy po fakcie. - Znasz go. - Dobra, nic nie mówiłem.
Nagle kula zmniejszyła się do rozmiarów kolczyka Potara. Chika chwyciła ją w prawą dłoń, po czym ją zamknęła. - No... I co dalej? Kobieta-demon po chwili wystrzeliła z tej samej dłoni ogromną, złotą falę uderzeniową, która pomknęła w kierunku Yoha. - Zodiac Code! Nie zdążył on w jakikolwiek sposób zareagować, bowiem atak okazał się nie tylko potężny ale także zbyt szybki. Nastąpiła potężna eksplozja, która zdmuchnęła pokaźną część miasta. W epicentrum stał Yoh ze zniszczonym ubraniem i lekko przypaloną w niektórych miejscach skórą - ostatecznie jednak obrażenia nie były tak poważne jak mogło się początkowo wydawać. - C..Co?! - Ładna próba... Serio. Masz moc, dziewczyno. Ale jesteś jeszcze daleko za mną. Poziom jaki reprezentują Twoje techniki jest niesamowity, ale Twoja moc... Myślę, że jeszcze trochę musi minąć zanim stawisz mi czoła. - No... Nie wierzę... Ale w jaki sposób?! - Wszystkie byty, które są tutaj poza Tobą, trenowały ze mną niemalże od dzieciństwa. O Twoim istnieniu dowiedziałem się dopiero kiedy wypierdzieliłem sobie dziurę w podświadomości. Yoh wskazał na ogromną dziurę gdzieś daleko od pola walki. Następnie szybko wrócił wzrokiem na dziewczę. Ta westchnęła i wzruszyła ramionami. - Powiedz po prostu, że jestem zbyt słaba by cokolwiek Ci zrobić. - No, coś w ten deseń. Ale spokojnie. Technika, której na mnie użyłaś przyda mi się w realnym świecie. Możesz opowiedzieć mi o atakach jakie posiadasz? W połączeniu z moją energią efekt może być zabójczy nawet dla potężnych przeciwników jeżeli są one podobne do tego użytego przed kilkoma minutkami.
Rozmowa Chiki i Yoha na temat jej technik oraz ogólnej mocy kobiety-demona trwała około dwóch godzin. Towarzyszył jej miejscami śmiech, czasami zdziwienie, zaś czasami nawet i strach. Mimo to, po upływie tego czasu dziewczyna wstała i podeszła do Zangetsu oraz Pustego. - To który następny? Oczywiście teraz pora na prawdziwą walkę, panowie. Z grupy wyszedł Saiya'jin, uderzając pięściami o siebie. Wywołało to powstanie niewielkiej fali uderzeniowej wokół niego, lecz Yoha nie zaskoczyło. - Teraz zaczną się schody, chłopcze. Na twarzy młodzieńca pojawił się uśmiech.
Poziom ostrzeżeń : Liczba postów : 9304 Kreatywne Punkty : 537 Smocze kule :
Podczas treningu Yoha, Silvia dbała o to by ich córka prawidłowo się rozwijała. Uczyła ją podstawowych umiejętności takich jak chodzenie czy mówienie. Czas mijał powoli, zaś Atsuko nie przerywał medytacji - w świecie wewnętrznym cały czas trwał pojedynek między nim, a Saiya'jinem - świadczyły o tym chociażby 'niekontrolowane' wybuchy energii, transformujące chłopaka na różne postaci Super Wojownika. Fakt ten trochę denerwował Silvię, jednak wiedziała ona, że jest to niezbędna część planu zakładającego zwiększenie mocy.
Świat wewnętrzny / podświadomość: Yoh odleciał kilkanaście metrów dalej pod wpływem potężnego uderzenia w twarz, lecz niewiele sobie z tego zrobił. Wiedział, że jedyną rzeczą jakiej nie może teraz zrobić jest przegrana tej walki. Zatrzymał się w powietrzu i z ogromną szybkością poleciał w kierunku swojego przeciwnika, rozpoczynając walkę wręcz. Obaj wojownicy przebywali w stadium Super Saiya'jin 2 i walczyli na niesamowitym poziomie - widoczna była jednak lekka przewaga bytu wewnętrznego, odpowiadającego za tą moc. W pewnym momencie, Atsuko otrzymał potężne kopnięcie z kolanka w brzuch, a następnie jego przeciwnik wykonując półobrót w powietrzu wykonał kopnięcie w jego głowę - to sprawiło, że Yoh uderzył kilka budynków z niewyobrażalną siłą, przebijając je na wylot i zatrzymując się dopiero na szóstym. Soundtrack #1 - Nie możesz ze mną wygrać. - Mylisz się... - Chcesz tak myśleć, ale wiesz, że jest inaczej. Saiya'jin podleciał do młodzieńca i chwycił go za lekko podniszczoną ciemną podkoszulkę. - Póki wiem, że muszę kogoś chronić, wygram... - Pieprzenie. - Cały czas gadasz tylko o ochronie najbliższych, a to zaczyna mnie już wkurzać. Chęć ochrony osób na których Ci zależy, nie ma nic do wyniku walki jeżeli pojedynkujesz się z potężniejszym od siebie przeciwnikiem. Wtedy możesz polegać tylko na tej mocy jaką My Ci dajemy. - Mylisz się... Super Saiya'jin wykonał zamach i rzucił nastolatka na najbliższy budynek. Zniknął i pojawiając się przy nim, wymierzył mu kilka potężnych uderzeń w brzuch - następnie rzucił go na dach jednego z budynków. Atsuko leżąc, próbował złapać oddech lecz przychodziło mu to z trudem. Wojownik z ogonem pojawił się kilka metrów przed nim ze złożonymi rękoma. - Gdyby uwolnienie wielkiej mocy było takie proste, większość z Was, wojowników, dawno byłaby niepokonana. Tak nie jest. Każdy pieprzy o ochronie, nadziei czy miłości, ale to nie ma nic do rzeczy. Jesteście posiadaczami tego co niezbadane. Saiya'jin powolnym krokiem zaczął iść w kierunku Yoha. - Kiedy uwolniona zostaje wielka moc? Pod wpływem niesamowitej złości lub treningów jakich nie przetrwałaby normalna istota. Zatrzymał się. Soundtrack #2 - W przypadku tego pierwszego, od zawsze istnieje możliwość opanowania swojej złości i stłumienia jej w sobie w celu uwolnienia kontrolowanej mocy. Oczywiście po przebyciu odpowiednich treningów. - Pieprzysz! A co ze mną i Shigeru, kiedy uwolniliśmy niesamowite pokłady energii ponieważ chcieliśmy chronić Nasze córki?!... - Pytanie: Skąd wzięła się chęć ochrony Yuki i Mayu? Młodzieniec nie bardzo rozumiał pytanie. Nie zamierzał więc na nie odpowiadać, mimo, że chciał. Jego odpowiedź byłaby bardzo prosta - chęć ta wzięła się z miłości, troski o swoich najbliższych. Obaj młodzieńcy wtedy nie zamierzali pozwolić na to by ich dzieci zostały skrzywdzone. Lecz nie o taką odpowiedź chodziłoby jego przeciwnikowi. - Odpowiedź: Złość. Źródłem tego, że chcieliście ochronić swoje dzieci nie była miłość. To była złość wywołana ich porwaniem i ewentualną możliwością skrzywdzenia. Gdy usłyszeliście, że mają być wykorzystane w planie Sanjira, nie zaczęliście ich bardziej kochać, a wybuchliście złością! Teraz wiesz o co mi od początku chodziło? Taka odpowiedź zatkała Yoha. - Miłość, nadzieja, przyjaźń... To może istnieć tylko w nudnym, codziennym życiu. Podczas walki liczy się jednak doświadczenie, intuicja i wściekłość. W pewnym momencie Atsuko wstał i zamierzał zaatakować blisko znajdującego się oponenta. Jego cios jednak został skutecznie zablokowany za pomocą jednej ręki. - W jakiej kwestii się ze mną nie zgadzasz, Yoh? - Wściekłość pomoże mi co najwyżej przegrać... Mam całkiem odmienne zdanie od Twojego, jeżeli chodzi o temat 'wielkiej mocy'... - Udowodnij mi, że się mylę. Chłopak momentalnie odskoczył od przeciwnika i zatrzymał w powietrzu. Wyglądał na skoncentrowanego. Uspokoił się trochę i opanował strach jaki przez chwilę mu towarzyszył. Zamierzał wygrać.
Poziom ostrzeżeń : Liczba postów : 9304 Kreatywne Punkty : 537 Smocze kule :
Świat wewnętrzny / podświadomość: Atsuko przybrał w powietrzu odpowiednią do walki pozycję bojową. Towarzyszyło mu bardzo rzadko spotykane w jego przypadku skupienie. Nie zamierzał pozwolić na to by Saiya'jin wygrał - to by sprawiło, że jego zdanie na temat źródła prawdziwej mocy musiałoby być prawdą. Yoh nie zamierzał na to pozwolić. Chciał udowodnić nie tylko jemu, ale również i sobie, że prawdziwym źródłem mocy jest chęć ochrony swoich najbliższych i towarzysząca temu determinacja. Młodzieniec w pewnym momencie zniknął. Soundtrack #1 Pojawiając się przed oponentem, zaczął wymierzać mu serię niesamowicie szybkich ciosów. Wojownik z ogonem jednak nic sobie z tego nie robił, a to najbardziej denerwowało Yoha, który za wszelką cenę starał się coś mu uświadomić. Nagle poczuł uderzenie w brzuch, które uniemożliwiło mu dalsze atakowanie - następnie odleciał pod wpływem kopnięcia wykonanego z półobrotu w jego prawą rękę. Atak był na tyle potężny, że nastolatek leżąc, nie mógł nią przez chwilę w ogóle poruszać. Soundtrack #2 - Źródłem tej siły jest złość... Każdej Twojej transformacji na wyższy poziom mojej mocy towarzyszyło nic innego, jak niesamowita wściekłość z konkretnego powodu. Pamiętasz? - Nieprawda!... - Słyszysz samego siebie? Twoja pierwsza transformacja na poziom Super Saiya'jin... Mistrz, który nauczył Cię podstaw kontrolowania posiadanej przez Ciebie mocy zginął podczas walki ze zbyt potężnym przeciwnikiem. Nie byłeś mu wtedy w stanie pomóc i uświadomiłeś sobie, że wszystko czego potrzebujesz to tak naprawdę większa moc. Twoja wściekłość po utracie osoby, która wszystkiego Cię nauczyła sprawiła, że uwolniłeś tą siłę. - Milcz... - Poziom Super Saiya'jin 2... Zaprzyjaźniłeś się w jednym ze światów z dziewczynką imieniem Kotomi. Pamiętasz ten wyraz twarzy, podczas skręcania jej młodego karku przez tego demona? To wtedy uwolniłeś jeszcze większą moc, której potrzebowałeś do zemsty. Mówić dalej? Wszystko prowadzi tak naprawdę do jednego - zło-... - Milcz!!... Yoh zniknął. Pojawił się kilka metrów dalej - pierwszą rzeczą jaką musiał zrobić, było nastawienie ręki, która została trochę uszkodzona przez kopnięcie jego przeciwnika. Towarzyszył temu niesamowity ból, ale to nie on był teraz najważniejszy. Po nastawieniu ręki, poruszył nią dla pewności. Saiya'jin się uśmiechnął - był pewien, że uczucie towarzyszące aktualnie jego oponentowi jest niczym innym, jak wściekłością w najczystszej postaci. Kiedy jednak Atsuko na niego spojrzał, okazało się, że popełnił duży błąd myśląc w ten sposób. Z oczu chłopaka ciekły łzy, zaś on sam wyglądał na spokojnego. Soundtrack #3 - Nie byłem w stanie ochronić wielu osób... To prawda, że złość wywołana tym faktem często uwalniała ogromną moc, pozwalającą się zemścić... - A, widzisz? Jednak przyznajesz mi racj-... - Nie przyznaję Ci racji. To przeszłość. Żałuję, że nie byłem w stanie ochronić tak wielu osób, jednak muszę żyć dalej. Tym co naprawdę wyzwalało moją moc wtedy, jak i w każdym innym przypadku była ogromna determinacja. Zależało mi na tym by ochronić każdą inną istotę, przed tymi potworami, które pozbawiły mnie bardzo ważnych osób. - Dlatego... Dlatego, nigdy nie pozwolę, żeby ktoś z Was mnie pokonał. Rodzina i przyjaciele są dla mnie zbyt cenni. Może się mylę, myśląc tak, ale to właśnie oni pozwalają mi na stawanie się silniejszym i wyzwalanie jeszcze większej mocy niż aktualna. - Nie zrozumiem Cię. Raz pieprzysz o determinacji, a raz o rodzinie i przyjaciołach. Do czego to wszystko prowadzi? - Do potrzeby ochrony osób na których naprawdę mi zależy. Saiya'jin zniknął i pojawił się przy Yohu, wymierzając mu cios w twarz. Nastolatek jednak ku jego zdumieniu uniknął uderzenia - ba! Postanowił działać i wykorzystał szansę do kontrataku, uderzając z łokcia w prawą część twarzy swojego przeciwnika. Następnie chwycił go za głowę, wymierzając kopnięcie z kolanka w nos bytu wewnętrznego. Ten pod wpływem takiego ataku odleciał kilka metrów w górę - jednak Atsuko już na niego czekał. Wykonując salto w powietrzu, kopnął z niesamowitym impetem w głowę swojego przeciwnika posyłając go na najbliższy budynek. Po uderzeniu o niego powstała dosyć potężna fala uderzeniowa. Yoh pojawił się przed nim. Nie zamierzał mimo to atakować. Soundtrack #4 - Widzisz... Tym różni się każdy z Nas. Każdy posiada własną ideę, którą kieruje się w swoim życiu. Ambicję, cel... Nazwij to jak chcesz. - Moim celem jest stawanie się silniejszym. Ale zastanów się po co tak naprawdę stajemy się silniejsi. Jaki jest powód tego, że chcemy stawać się silniejszymi? Moja odpowiedź znacznie różni się od Twojej. Robimy to dla tych, na których Nam zależy. Nie chcemy by stało się im coś złego. Nie chcę powtórzyć tego co było kiedyś, błędów, które sprawiły, że osoby z którymi byłem emocjonalnie związany, nagle odeszły. - To jest droga, którą zdecydowałem się podążać i nikt nie jest w stanie mnie z niej zawrócić. Super Saiya'jin się uśmiechnął. Powoli podleciał do Yoha odrywając się od budynku. Im był bliżej, tym bardziej przyśpieszał lecz gdy doleciał do młodzieńca zniknął, zostawiając za sobą jedynie powidok. Pojawił się kilka metrów wyżej. - Cóż... Skoro tak mają się sprawy to nie mam innego wyjścia. - Huh? Wampir stojący z resztą bytów wewnętrznych spojrzał na wojownika z ogonem z naprawdę poważnym wyrazem twarzy. Prawdopodobnie wiedział co zamierza on teraz zrobić. (Chyba nie zamierzasz?...) Soundtrack #5 Super Saiya'jin momentalnie zwiększył poziom swojej mocy. Przybrał formę SSJ3, jednak na krótko. Dłużej przebywał w postaci SSJ4 w której ciągle zwiększał swoją energię. Atsuko przełknął ślinę nie wiedząc co się dzieje. Słyszał pogłoski na temat wyższych stadiów niż SSJ4 jednak w większości światów były to jedynie pogłoski - legendy czyniące z rasy Saiya'jin naprawdę potężne istoty. W pewnym momencie niebo zrobiło się ciemne, zaś aura wojownika zmieniła swój kolor na platynowy. - Co do cholery jasnej się tutaj dzieje?... Wampir nie zamierzał wtrącać się w walkę, jednak po cichu rozmawiał z resztą bytów wewnętrznych. Tak naprawdę, żaden nie sądził, że Saiya'jin ma tak ogromną moc jaką aktualnie prezentuje. - Super Saiya'jin 5... A, jednak on też to potrafi. Nikt nie zamierzał się odzywać. Nie miałoby to sensu. I tak nic nie zmieni. Nagle nastąpił wybuch energii w postaci słupa jasnego światła. Kiedy ten zniknął w środku stał Super Saiya'jin. Miał długie srebrne włosy jak w przypadku SSJ3, jednak jego klatkę piersiową dalej pokrywało futro. Masa mięśniowa znacząco wzrosła. - Co do?!... - Nie zmienię drogi jaką podążasz. Ale postaram się zatrzymać Cię na niej na dłuższą chwilę...
Poziom ostrzeżeń : Liczba postów : 9304 Kreatywne Punkty : 537 Smocze kule :
Świat wewnętrzny / podświadomość: Soundtrack #1 Yoh stał naprzeciwko Super Saiya'jina 5 - trudno było mu uwierzyć w to co widzi. Świadomość tego, że nie jest to sen trochę go przerażała. Jego przeciwnik dysponował przeogromną mocą o której w rzeczywistości większość bytów zamieszkujących podświadomość chłopaka, nie miała pojęcia. Świadczy o tym chociażby zdziwienie Wampira. - Jeżeli pokonasz mnie w tej postaci, uświadamiając mi jednocześnie, że się myliłem co do źródła prawdziwej mocy... - ...otrzymasz możliwość przemiany w tą formę. Atsuko nie zdążył nawet odpowiedzieć, a jego oponent już rozpoczął walkę. Zniknąwszy, pojawił się przed chłopakiem i wymierzył mu niewyobrażalnie silne kopnięcie z kolanka w brzuch. To uderzenie posłało nastolatka w górę z niesamowitą szybkością - niestety, nie był on w stanie się zatrzymać czy chociażby przesunąć, by uniknąć kolejnego ataku ze strony swojego potężnego przeciwnika. Saiya'jin pojawił się nad lecącym młodzieńcem, wymierzając mu potężne kopnięcie w kręgosłup - to posłało go w kierunku pionowo stojącego budynku. Przebił go na wylot, przelatując przez kolejne dwa - zatrzymał się dopiero na czwartym, tworząc w jego ścianie porządne wgniecenie. Yoh ledwo mógł się ruszać po tych dwóch uderzeniach, a co dopiero mówić o walce z przeciwnikiem dysponującym taką mocą. - Czyżbyś miał już dosyć? Nie żartuj sobie ze mnie!... Wojownik z ogonkiem użył Kiai, wbijając nastolatka jeszcze bardziej w budynek. Ten jedynie głośno krzyknął. - Jak chcesz pokonać Sanjiro, który przybędzie tu za kilka lat, skoro jesteś słabszy od bytów zamieszkujących Twoją podświadomość?! On pokona Cię bez konieczności używania prawej ręki!... - Jak chcesz ochronić swoich najbliższych, będąc takim słabeuszem?! Z taką siłą jaką dysponujesz, nie jesteś w stanie nawet ochronić siebie samego, a co dopiero mam mówić o Twojej żonie i córce!!... Saiya'jin splunął. - Nie będę marnował na Ciebie swojego czasu. Jesteś za słaby by stawić mi czoła. Zajmij się czymś innym, niż walką. - Możesz się zamknąć?... - Huh? Wojownik z lekkim niedowierzaniem spojrzał w kierunku poobijanego nastolatka. - Trudno mi jedynie uwierzyć w to, że jesteś w stanie osiągnąć taki poziom. Chłopak 'oderwał' się od budynku, powoli unosząc się w powietrzu. - Tak naprawdę nie mam pojęcia na co Cię teraz stać. Nie mam pojęcia jak mam z Tobą wygrać. Wiem jednak jedno... W jakiś sposób muszę tego dokonać. Saiya'jin uśmiechnął się. Nie chciał już nic mówić. Zniknął. W pewnym momencie pojawił się przy Yohu, wymierzając mu kopnięcie w okolicę żeber. Ku zaskoczeniu, nastolatek uniknął ataku, używając shunpo. Momentalnie pojawił się za swoim oponentem z zamiarem wymierzenia mu uderzenia w twarz - niestety, to także się nie powiodło. Szybkość w postaci Super Saiya'jin 5 była niepojęta. Młodzieniec nie zamierzał się jednak poddawać z tego powodu - wiedział, że musi bardzo szybko działać. - Tajū Kage Bunshin no Jutsu!... Wokół młodzieńca pojawiło się kilkadziesiąt klonów, które od razu ruszyły na wojownika z ogonkiem. Ten natomiast bez problemu unikał wymierzanych przez nich uderzeń. - To na mnie nie działa, Yoh! W pewnym momencie, byt wewnętrzny uwolnił tak ogromne pokłady energii, że w oka mgnieniu 'zdmuchnęło' wszystkie klony. Pojawił się jednak pewien problem - Yoha również nie było widać. Saiya'jin szybko domyślił się, że jego przeciwnik wykorzystał klony dla zmyłki. Potrzebował czasu na obmyślenie planu, a one mogły mu go zapewnić. Gdy wojownik miał już krzyknąć za nastolatkiem, ten nagle pojawił się za nim z Rasenganem w ręku. Srebrnowłosy szybko się odwrócił i nie tylko 'dezaktywował' atak pięścią, ale również przebił nią Yoha. - Mam Ci... Soundtrack #2 Nagle... Atsuko zniknął jak reszta klonów. Nim Super Wojownik się zorientował o co chodzi, chłopak już był za nim, unosząc się w powietrzu pod lekkim skosem. W jego dłoni znajdowała się biała kula energii, wokół której dosłownie wirowało powietrze. Uderzył nią o plecy oponenta. - Bomb Di Wind!! Zaklęcie powoduje zwiększenie ciśnienia powietrza przed użytkownikiem, a następnie zmiecenie tym sprężonym powietrzem wszystkiego przed sobą. Podobnie było z przeciwnikiem nastolatka, który po ataku pomknął z niewyobrażalną szybkością w najbliższy budynek - nie doleciał jednak do niego. Okazało się, że Yoh, który użył zaklęcia Bomb Di Wind również zamienił się w chmurkę dymu. Na jednym z budynków znajdował się oryginalny Atsuko, który nad głową trzymał gotową technikę Rasenshuriken. W pewnym momencie wykonał zamach i rzucił energetycznego shurikena w oponenta. Nie było szansy na unik - wcześniejszy atak nadał Saiya'jinowi zbyt dużą prędkość by się zatrzymać. Poza tym, spowodował dodatkowo lekkie ogłuszenie. Shuriken zetknął się z wojownikiem powodując ogromny wybuch. Powstała sfera jasnej energii w której znajdował się przeciwnik - technika zadaje obrażenia na poziomie komórkowym. Po kilku minutach, całość zniknęła. Saiya'jin unosił się jeszcze przez chwilę w powietrzu - w jego ciało dosłownie wbijały się energetyczne szpilki. Kiedy upadł na ziemię, wrócił do normalnej postaci i był nieprzytomny. Co jak co, ale bytu wewnętrznego nie jest tak łatwo pozbyć się ze swojej podświadomości.
Zadowolony Yoh upadł na kolana, następnie przewrócił się do tyłu. Przez dłuższy czas leżał na plecach z uśmiechem na twarzy wpatrując się w niebo.
- Niesamowite... Wiedział, że nie pokona go w normalnej walce więc wykorzystał nieco inną taktykę. - Nie zmienia to faktu, że wykonał ryzykowny krok. - Prawda. - Gdyby nie przypadkowe ogłuszenie, unik ze strony Kai'a byłby pewny. - To prawda. Rasenshuriken nawet jemu pożera ogromne pokłady energii. Mimo to, musicie przyznać, że ciekawie to wykombinował. - Cóż, posiada takie techniki, że mógłby zdecydowanie więcej podobnych 'combo' uderzać podczas pojedynków. Tyle, że niekoniecznie tak ryzykownych.
Poziom ostrzeżeń : Liczba postów : 9304 Kreatywne Punkty : 537 Smocze kule :
Silvia wyczuwała od swojego męża naprawdę gigantyczną energię. Im dłużej trwała walka w podświadomości młodzieńca, tym bardziej jego moc wymykała się w świecie realnym spod kontroli. Gdy dziewczyna chciała zareagować, energia chłopaka zaczęła się zmniejszać i wracać do swojego pierwotnego stanu. Yoh otworzył oczy i z uśmiechem na twarzy przewrócił się do tyłu tracąc przytomność. Kiedy się obudził, leżał w łóżku - jego żona karmiła w tym czasie Yuki, która wyraźnie powoli oduczała się wybrzydzać jedzenia. Na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech. Szybko podniósł się z posłania, pościelił je i poszedł wziąć prysznic. Gdy wyszedł, Silvia powitała go pocałunkiem. Następnie się uśmiechnęła. Yuki na chwilę obecną zasnęła po jedzeniu. - Tak, dla odmiany. - Miło... Hej, Silvia. Bardzo skakała mi ta energia gdy medytowałem? - Jeżeli mam być szczera, to tak. - Mogę zademonstrować Ci mój aktualny poziom? - Cóż, jeżeli musisz... Nastolatkę nieszczególnie interesował fakt nabywania przez młodzieńca nowych transformacji czy technik. Ten jednak uparł się by pokazać jej swoje dotychczasowe postępy. Para odleciała nieco większy kawałek od 'budynku'. Yoh stanął w lekkim rozkroku. Soundtrack #1 Nagle, energia chłopaka zwiększyła się do niewyobrażalnego poziomu. Złota aura była gigantyczna, a uwalniane pokłady energii niesamowite. W pewnym momencie nastąpił wybuch energii, który sprawił, że Atsuko przybrał postać Super Saiya'jin 4 - nie zamierzał jednak przestawać na tym poziomie. Zapamiętał słowa swojego bytu wewnętrznego i postanowił wspiąć się troszkę wyżej. Po chwili, fala uderzeniowa odepchnęła Silvię na znaczną odległość - powstała ona na skutek wybuchu energii w postaci srebrnego słupa. Gdy ten zniknął, w epicentrum wybuchu znajdował się mąż dziewczyny w postaci Super Wojownika 5 stopnia.
Dziewczyna nie mogła uwierzyć w to co widzi - podobnie jak Yoh w swojej podświadomości. Chłopak nie przebywał w tej postaci zbyt długo - jedynie chwilę. Chciał pokazać żonie jakie postępy już poczynił podczas treningu. Poza tym, forma ta pochłania gigantyczne pokłady energii. Dwa ataki energetyczne sprawią, że niemalże cała KI młodzieńca zniknie. Atsuko miał świadomość tego, iż transformacji tej może jedynie używać na chwilę do zadania konkretnej serii ciosów lub w ostateczności, jeżeli nie będzie innej możliwości jak przyładowanie z całej mocy w oponenta. - Nie... niesamowite!... - To dopiero początek. Ta forma będzie mi służyła jedynie do jednorazowego ataku lub serii ciosów. Pochłania zbyt duże zasoby energii.
Przez najbliższe kilka godzin, para trenowała wspólnie, a żeby Yoh mógł w nieco większym stopniu opanować przechodzenie na formę SSJ5 - planował transformować się po prostu na czas pojedynczego uderzenia co zaczęło mu po jakimś czasie wychodzić. Po upływie 7h, Silvia poszła coś zjeść i się umyć. Jej mąż postanowił zrobić to samo. Jeden dzień przeznaczyli na odpoczynek - zero treningów. Później natomiast chłopak zamierzał wrócić do medytacji.
Poziom ostrzeżeń : Liczba postów : 9304 Kreatywne Punkty : 537 Smocze kule :
Yoh, Silvia i Yuki spokojnie spali. Chłopak w pewnym momencie otworzył oczy - wstał najwcześniej i postanowił to wykorzystać. Szybko dotarł do lodówki, zjadł pokaźne śniadanie i odszedł daleko od 'pomieszczenia' gdzie przebywały jego żona i córka. Biała przestrzeń ciągnąca się wokół oferowała mu mnóstwo miejsca do treningów - tym razem musiał ponownie zawitać do swojego świata wewnętrznego. Poziom Super Saiya'jin 5 miał opanowany do tego stopnia, że w walce mógł go spokojnie użyć na kilka sekund - czyli na wymierzenie jednego, porządnego ciosu lub użycie ataku energetycznego. Ograniczenie to jest spowodowane tym, że forma pochłania zbyt wielkie zasoby energii - dodatkowo, po wyczerpaniu się energii KI, pochłania taką samą ilość innych energii. Ostatecznie sprawia to, iż młodzieniec bardzo szybko opada z sił i zostaje wykluczony z walki. Posługiwanie się nowym Zanpakutō wychodziło mu całkiem nieźle. Ataki były zdecydowanie potężniejsze niż wcześniej, natomiast moc w postaci Shinigami niesamowicie wzrosła - reiatsu osiągnęło niewyobrażalny poziom. Treningi przynosiły widoczne efekty, jednak chłopaka czekało jeszcze bardzo dużo pracy - nie dziwi więc fakt, dlaczego cała rodzina trenuje właśnie tutaj. Młodzieniec usiadł po turecku, zamknął oczy i skoncentrował się - zawitał w swoim świecie wewnętrznym... Ponownie...
Świat wewnętrzny / podświadomość: Soundtrack #1 Nastolatek pojawił się na jednym z budynków, rozglądając się wokół. Wiedział, że pojawienie się tutaj bytów zamieszkujących świat wewnętrzny będzie kwestią kilku sekund, ewentualnie minut. Stojąc spokojnie, założył lewą rękę na prawą i zamykając oczy, czekał. Po upływie dwóch minut, pojawili się przed nim 'mieszkańcy' jego podświadomości. - Yo. To, który z Was będzie moim przeciwnikiem? Z szeregu wyszedł zadowolony wampir. Na jego 'plecach' znajdowały się lekko widoczne ręce - wektory - które nabył po wchłonięciu Dicloniusa. Yoh jedynie przełknął ślinę - wiedział, że pojedynek nie będzie należał do prostych. Nie dawał jednak oponentowi takich możliwości, jakie posiadał Saiya'jin w postaci SSJ5. - Tym razem, ja. Gotowy? Wampir w pewnym momencie po prostu zniknął. Nie użył żadnej, znanej młodzieńcowi techniki szybkiego przemieszczania się. Nagle, pojawił się obok chłopaka i uderzył z łokcia w jego twarz. Ten, pod wpływem ataku wykonał kilka kroków do tyłu, łapiąc się za nos. Przeciwnik wykorzystał szansę i ponownie zniknął, tym razem pojawiając się za nastolatkiem i wymierzając mu potężne kopnięcie w kręgosłup szyjny. Atsuko odleciał kilkanaście metrów dalej, odbijając się od ziemi - ostatnie odbicie wykorzystał do wybicia się w powietrze i zwiększenia odległości między sobą, a wampirem. Sam pomysł był dobry, jednak okazał się nieskuteczny. Szybkość jaką byt wewnętrzny dysponował, sprawiała, że dotarcie do Yoha zajmowało mu mniej niż trzy sekundy. Istota w pewnym momencie przeszła do walki w zwarciu - rozpoczął on wymierzanie serii niesamowicie szybkich ciosów - z tego co jednak udało się wywnioskować chłopakowi, nie miał ściśle określonego celu. Po prostu wymierzał różnego rodzaju kombinacje ciosów, których młodzieniec unikał lub też blokował. Po upływie około pięciu minut w bezpośrednim starciu, w prawej dłoni wampira pojawiło się ostrze. Atsuko zamierzał odskoczyć - i udało mu się to, jednak otrzymał cięcie po lewym ramieniu. Była to dosyć głęboka i bolesna rana. Wampir zlizał z miecza krew, po czym wykonał nim zamach dla zabawy. - Nie należy lekceważyć wojowników, którzy nie dysponują żadnymi transformacjami. Tacy bowiem wiedzą, że nie mogą się wzmocnić w żaden sposób podczas walki i od początku muszą działać na pełnej mocy. - Co to ma do rzeczy?... - Lekceważysz mnie, gdyż wiesz, że możesz wykorzystać zanpakutō i wzmocnić się używając Bankai. Wiesz także, iż możesz pójść w kierunku walki bezpośredniej i przybrać jedną z form Super Wojownika. - Wcale tak nie myślałem!... - Miej odwagę się przyznać przynajmniej do tego. Czasami żałuję, że użyczam mocy komuś takiemu jak Ty. - O co Ci teraz chodzi? Myślałem, że dobrze się dogadujemy. - Oczywiście. Ale w chwili obecnej, jesteśmy dla siebie wrogami. Walczymy. Mogę więc być szczery w stosunku do swojego przeciwnika, nieprawdaż? - Jesteś między-wymiarowym złodziejem, który ciągle ucieka. Boisz się otrzymania kary za to co robisz i rozdzielenia z rodziną. Dlatego robisz dalej to samo i nie zamierzasz dobrowolnie się poddawać. Dodatkowo, jesteś zbyt łatwowierny i lekkomyślny. Kiedy walczyłeś z Shigeru, wszyscy mieliśmy nadzieję na to, że go pokonasz i uświadomisz siłą, że źle robi. Tymczasem, Ty, ku zdziwieniu wszystkich, postanowiłeś zaprzestać walki. Miałeś nadzieję na to, że załatwisz wszystko pokojowo. - Widziałeś kim się stał ten nastolatek. Jaki był sens Twojego działania? Yoh momentalnie spoważniał. Wampir zaczął trochę za dużo mówić, natomiast niektóre słowa niepodobały się chłopakowi, który go dokładnie wysłuchał. Soundtrack #2 - Skończyłeś? - Nie mogę zaprzeczyć Twoim słowom. Ale udzielę odpowiedzi na zadane pytanie. Atsuko przybrał pozycję bojową. - Sens mojego działania? Zamierzałem ochronić swojego przyjaciela przed tym, by w jego sercu zagościło zło. Zamierzałem chronić jego rodzinę, przed tym by ich nieświadomie nie skrzywdził. - To nie jest odpowiedź na moje pytanie. Dlaczego w pewnym momencie się poddałeś i byłeś przygotowany na to, że możesz zginąć? Czy nie mówiłeś podczas walki z Saiya'jinem, że rodzina jest dla Ciebie zbyt cenna, a żebyś został pokonany przez jednego z Nas? Czy to nie dotyczyło Shigeru Nakatoniego, przez atak którego, prawie zginąłeś? Yoh zacisnął pięści, lecz dalej przebywał w pozycji bojowej. - Nie zamierzasz nic mówić, gdyż zaprzeczył byś samemu sobie. - Kurwa, dlaczego zawsze musicie wchodzić mi na psychikę? Dlaczego nigdy nie załatwimy tego samymi pięściami? Wampir jedynie się uśmiechnął - następnie zniknął. Pojawił się za młodzieńcem i chwycił jego ręce oraz nogi za pomocą wektorów. To uniemożliwiło chłopakowi wykonanie jakiegokolwiek ruchu. Dodatkowo, uściski były naprawdę silne. Byt wewnętrzny zaczął uderzać z niesamowitą siłą w brzuch Yoha - po kilkunastu uderzeniach, nastolatek zaczął tracić przytomność i ledwo mógł cokolwiek powiedzieć. Dopiero wtedy wszystkie wektory ustąpiły, a jedynie jeden trzymał młodzieńca za rękę. Wampir wyrzucił go z ogromną siłą przed siebie. Atsuko przeleciał przez dwa budynki zatrzymując się dopiero na trzecim, w którym utworzył dosyć pokaźnych rozmiarów wgniecenie. - Bowiem, jesteś typem wojownika, któremu trzeba wchodzić głęboko w psychikę, a żeby zaczął w końcu rozsądnie myśleć. Nie masz zielonego pojęcia ile popełniłeś błędów. Ile razy zaprzeczyłeś samemu sobie. - Yoh, dojrzej w końcu! Soundtrack #3 Atsuko nie wytrzymał. Odbijając się od budynku, dosłownie zawalił go falą uderzeniową, powstałą po wybiciu. Z przeogromną szybkością poleciał w kierunku swojego przeciwnika, natomiast kiedy był przy nim wykonał niesamowicie szybkie kopnięcie z półobrotu - wampir jednak skutecznie go uniknął, odskakując kilka metrów dalej. Tym razem, Yoh nie zamierzał dawać za wygraną. Od razu pojawił się przy oponencie, rozpoczynając walkę w zwarciu - niesamowicie szybka wymiana ciosów była bardzo efektywna. Zwłaszcza, kiedy dochodziło do tego przemieszczanie się z ogromną szybkością - dawało to efekt zniknięcia walczących wojowników z dodatkiem tworzenia się fali uderzeniowej w nieokreślonych bliżej miejscach w powietrzu. Po upływie siedmiu minut, wojownicy pojawili się naprzeciwko siebie. Wampir stał spokojnie, trzymając w prawej dłoni swoje ostrze - był tylko trochę poobijany i lekko ranny. Sytuacja Yoha wyglądała natomiast zdecydowanie gorzej. Młodzieniec ciężko oddychał i miał dosyć poważne, głębokie rany cięte. Jego ubranie było w wielu miejscach podarte - właściwie, nadawało się tylko do wyrzucenia. - Czemu nie przejdziesz na postać Super Wojownika albo nie dobędziesz swojego zanpakutō? Miałbyś zdecydowanie większe szanse w tej walce. - Może to przez brak dojrzałości?... Nastolatek się uśmiechnął. Takie zachowanie było do niego podobne - mimo zagrożenia życia, nie tracił humoru. - Przestań już sobie żartować i przejdź do konkretów. Przegrasz tą walkę. - Nie martw się. Z Kaiem także nie dawaliście mi szansy, zwłaszcza kiedy osiągnął formę Super Saiya'jina 5. Mimo wszystko, jednak go pokonałem. - Miałeś szczęście. Gdyby nie ogłuszenie, uniknąłby Rasenshurikena. Ty natomiast straciłbyś całą energię. Dalsza walka nie miałaby najmniejszego sensu. Yoh spojrzał z uśmiechem w stronę oponenta. - Szczęście czy też nie, wygrałem ten pojedynek. Myślisz, że nie pokonam Cię w normalnej postaci? - Mam mieszane zdanie na ten temat. Soundtrack #4 Nastolatek zniknął. Po upływie kilku sekund pojawił się za wampirem w celu wymierzenia mu kopnięcia w kręgosłup szyjny. Niestety, nie trafił - byt wewnętrzny uniknął uderzenia. Mimo wszystko, zrobił lekko skwaszoną minę - atak wydawał mu się zdecydowanie wolniejszy niż w przypadku chłopaka. Aby potwierdzić swoje przypuszczenia, momentalnie zniknął i pojawił się przed Yohem, który przed chwilą próbował go zaatakować. Przebił go pięścią na wylot, natomiast ten... zniknął. Zamienił się w chmurkę dymu. - Cholera, klon... Prawdziwy musi być gdzieś w pobliżu. (Nie mogę pozwolić na to by pokonał mnie w taki żałosny sposób, jak Kaia.) Wampir zaczął się rozglądać dookoła. Po chwili dostrzegł Yoha wysoko w powietrzu. Chłopak miał wyciągnięte w górę ręce. W złożonych dłoniach znajdowała się ciemno-czerwona kulka. Widoczne było również wirujące wokół młodzieńca powietrze. (Dragu Slave... Cholera. Nie ma co unikać. Jeżeli się skupię, mogę spróbować odbić to zaklęcie. Przy odrobinie szczęścia mi się uda, ale będę wykończony. Mimo wszystko, nawet jeżeli nieświadomie, to udało mu się to nieźle rozplanować.) - Ware to nanji ga chikara mote hitoshiku horobi o ataen koto o! Dragu Slave! W przeciwnika poleciała ogromna fala uderzeniowa, przypominająca Kamehameha. Zaklęcie było jednak zdecydowanie szybsze i nieco mniejsze. Wampir zamknął oczy i skoncentrował dosyć pokaźną ilość energii. Gdy 'atak' zetknął się z bytem wewnętrznym, ku zdziwieniu Yoha nie nastąpił wybuch. Przekazał on bowiem niewiarygodną ilość energii do samych rąk, których używa aktualnie do odbicia zaklęcia - po kilku sekundach siłowania się z 'atakiem', udaje mu się to. Dragu Slave zniknął gdzieś wysoko w powietrzu... Atsuko wylądował na jednym z budynków, patrząc się ze zdziwieniem na swojego oponenta. - To... W ogóle możliwe?!... Mocno dyszący wampir jedynie się uśmiechnął. Po chwili przewrócił się na jedno kolano - próbował utrzymać równowagę, lecz było to naprawdę ciężkie. W tym samym czasie, młodzieniec dostrzegł szansę na atak. Mimo niewielkich już zasobów energii, wstał z uśmiechem i z ogromną szybkością podleciał do przeciwnika. Wymierzył mu potężne uderzenie z pięści w sam środek twarzy - to z kolei sprawiło, że byt wewnętrzny odleciał z dużą szybkością kilka metrów dalej, zatrzymując się na ziemi i będąc w ledwo przytomnym stanie.
Na dobrą sprawę, energia Yoha również uległa wyczerpaniu. Chłopak upadł na podłoże i spokojnie siedząc, opierał się z tyłu rękoma by nie upaść. Wyglądał na zadowolonego.
Poziom ostrzeżeń : Liczba postów : 9304 Kreatywne Punkty : 537 Smocze kule :
Po pojedynku w swojej podświadomości, nastolatek był naprawdę zmęczony. Podczas gdy medytował, z jego ciała wypływała energia, pokazująca miejsca w które otrzymywał obrażenia w świecie wewnętrznym. Ostatecznie jednak udało mu się zwyciężyć z wampirem i z tego był naprawdę zadowolony. Yoh zasnął na kilka godzin. W tym czasie Silvia oraz Yuki zdążyły coś spokojnie zjeść. Dziewczynka powoli uczyła się normalnie chodzić czy mówić - co jak co, ale tutaj czas płynie zdecydowanie szybciej niż na Terrze. Silvia nie mając konkretnych zajęć na głowie zaczynała uczyć córeczki podstawowych umiejętności. Jej męża natomiast niewiele to interesowało - ogromną wagę przykładał do treningów. Bynajmniej od kiedy tutaj są. Chłopak wstał - nie miał żadnych konkretnych snów - a właściwie, po prostu mógł ich nie pamiętać. W jego przypadku to bardzo częste zjawisko. Aby nie przedłużać sobie odpoczynku o dodatkowe kilka godzin, nastolatek od razu po otworzeniu oczu usiadł po turecku. Wiadomo co teraz zamierzał robić.
Świat wewnętrzny / podświadomość: Kiedy Atsuko pojawił się w swoim świecie wewnętrznym, istoty go zamieszkujące już na niego czekały. - O, miło. Tym razem to nie ja muszę czekać na Was. Chłopak nie musiał nawet zadawać pytania, które miało dotyczyć aktualnego przeciwnika. Kyuubi bowiem od razu wykonał zamach jednym z dziewięciu swoich ogonów, niszcząc cały budynek pod nastolatkiem. Ten w ostatniej chwili odskoczył. - Aha!... Dobra. Zatrzymując się w powietrzu, nastolatek zwiększył poziom swojej mocy do niewyobrażalnego stopnia. Początkowo, ogromny lis myślał, iż będzie on próbował transformować się na poziom Super Wojownika - nic bardziej mylnego. Yoh nie zamierzał się przemieniać, a jedynie wykorzystać zebraną energię do rozpoczęcia ataku. Chłopak w pewnym momencie zniknął, pojawiając się pod pyskiem ogromnego lisa - wymierzywszy mu uderzenie z pięści, sprawił, iż bestia wyleciała wysoko w powietrze i wylądowała kilka metrów dalej na plecach. W przypadku tej walki przeciwnik jednak nie musiał wstawać by skutecznie atakować. Jeden z ogonów dziewięcioogoniastego lisa nagle przemieścił się z niesamowitą szybkością w kierunku Yoha, uderzając go i posyłając kilkaset metrów dalej. Kyuubi postanowił wykorzystać chwilę czasu jaki sobie wykupił i wstał, rozpoczynając tworzenie ciemnej kuli nad pyskiem (2:38). - Kurwa, nie mów mi, że chcesz już teraz używać Bijuudamy... Kula szybko powiększyła się do pokaźnych rozmiarów, zaś bestia wyrzuciła ją przed siebie. - A jednak chcesz używać już teraz Bijuudamy. Kiedy twór był blisko młodzieńca, otworzył on ogromną Door of the World przed sobą oraz wysoko nad gigantycznym oponentem. Kula opornie, ale wleciała do środka - wylatując drugim przejściem i uderzając w zaskoczonego lisa. Nastąpiła eksplozja w postaci słupa energii - Atsuko wylądował jednak w bezpiecznej odległości przyglądając się całej sytuacji. Gdy słup energii zniknął, wokół wzburzyła się masa dymu. - Jego ogromne rozmiary sprawiają, że jest wolniejszy od Yoha. - W przypadku tego pojedynku jest to widoczne aż nadto. Kyuubi nie jest jednak idiotą - odnoszę dziwne wrażenie, że od początku działa na jakimś konkretnym planie. - Taki wielki, a taki słaby! HA!... Nagle z góry dymu powstałej na skutek eksplozji, wyleciały dwie Bijuudamy. Chłopak westchnął i zamierzał powtórzyć wcześniejszy ruch, jednak dziewięcioogoniasty pojawił się nagle przed nim i wymierzył cios łapą. Uderzenie było na tyle mocne, że posłało młodzieńca na najbliższy budynek - jednakże, owa konstrukcja nie została zawalona. Młodzieniec po prostu się w nią wbił. Dwie pędzące kule ciemnej energii były za Kyuubim, kiedy ten nagle z uśmiechem wykonał skok w górę. Obie techniki poleciały bezpośrednio w kierunku Yoha. - Kurwa... Nastąpiła pierwsza eksplozja. Przez uderzenie drugiej kuli słup energii znacząco się powiększył i dosłownie spalał wszystko co znajdowało się w jego zasięgu. - Nie powinieneś lekceważyć takiego przeciwnika jak ja. Pamiętaj, że ilość chakry jaką dysponuję jest nieskończona! W pewnym momencie energia powstała na skutek eksplozji nagle zniknęła - ustąpiła miejsca wyzwolonej przez Yoha mocy. Ubranie chłopaka było zniszczone - ponownie. Na jego skórze znajdowały się liczne poparzenia i mniejsze zadrapania, jednak nie przykładał on do tego większej uwagi. Wyzwalał po prostu niewyobrażalny poziom mocy - czasami potrafiący zaskoczyć nawet resztę bytów wewnętrznych. Nagle, młodzieniec 'odbił się' od powietrza, tworząc za sobą widoczną w postaci pierścieni falę uderzeniową - z niewyobrażalną mocą wbił się w brzuch lisa. Kilkaset metrów przelecieli wspólnie, później to Kyuubi został wyrzucony nieco dalej. Yoh dyszał. Dosyć ciężko oddychał. - Nie powinnieneś... lekceważyć takiego przeciwnika... jak ja. Pamiętaj... że siedzicie w moim świecie wewnętrznym!... - Poddaję się. - Hę?... - Hę?... - Hę?... - To mądra decyzja, Eichiro. On z każdą walką staje się coraz silniejszy, a na przykładzie Kuramy widzimy to chyba najlepiej, nie sądzisz? - To prawda. Ja wiem, że mimo starań, nie będę w stanie go pokonać. Jestem tylko trochę silniejszy od Kuramy, a jak widzę, dostaje on tęgie baty. - Tchórz. Jesteś tutaj najdłużej, a wychodzi na to, że dodatkowo jesteś z Nas najsłabszy. - Nie dbam o to. Nie muszę udowadniać niczego ani Wam, ani sobie, ani nawet Yohowi. Nie mam zamiaru walczyć ze świadomością, że i tak przegram pojedynek. - Ja bym raczej rzekł, że nie ma sensu walczyć skoro on stanie się jeszcze silniejszy po powrocie tutaj, po pokonaniu Kuramy. Nightmare Lord prychnął. Pusty jedynie się uśmiechnął, patrząc na Yoha. Saiya'jin spojrzał na dwóch psychopatów i pomyślał, że walka z chłopakiem rzeczywiście powoli przestaje mieć sens - zawsze wychodzi i wraca tutaj silniejszy. A na dobrą sprawę, przekazać moc można nawet bez konieczności pojedynkowania się. Zangetsu przyglądał się całej sytuacji z nieco wyższego punktu - ignorował resztę bytów.
Yoh ponownie wygrał, ale dopiero teraz czeka go prawdziwy test siły - walka z samym Nightmare Lordem. Chłopak postanowił odpocząć nieco dłużej w świecie realnym - musiał przespać się z tym tematem. Silvia posiadała technikę, która pozwalałaby mu szybko wrócić do normalnej postaci w razie przejęcia kontroli przez Vidę - także tym nie musiał się martwić. Niepokoił go sam fakt, że po tylu walkach z potężnymi przeciwnikami, nadszedł czas na najgorszego z najgorszych.
Poziom ostrzeżeń : Liczba postów : 9304 Kreatywne Punkty : 537 Smocze kule :
Przed walką z Nightmare Lordem w swojej podświadomości, chłopak musiał przygotować się do wszystkiego psychicznie. Na kilka dni 'zawiesił' treningi i spędzał więcej czasu z rodziną, świetnie się przy tym bawiąc ze swoją córką. Silvia wyglądała na zadowoloną z tego powodu, lecz wiedziała, że nastolatek ma konkretny powód dla którego zachowuje się tak, a nie inaczej. Nie zamierzała jednak o nic wypytywać. Jeżeli Yoh uzna, że dziewczyna musi to wiedzieć - powie jej. Para nie miała przed sobą żadnych tajemnic - może poza tymi naprawdę mocno prywatnymi. Yuki podczas pobytu w Hyperbolic Time Chamber nauczyła się już chodzić i samodzielnie jeść, aczkolwiek w przypadku wykonywania drugiej czynności, robiła trochę 'zamieszania'. Potrafiła rozróżnić jednak dobre zachowanie od złego - wszystkiego nauczyła ją, jej mama. Mówienie sprawiało dziewczynce problemy, lecz potrafiła 'tworzyć' proste słowa, które małżeństwo dosyć rzadko rozumiało. Czas w Komnacie ducha i czasu dosyć szybko mijał - po kilku dniach, Yoh postanowił przejść do ostatniego etapu swojego treningu w podświadomości. Jego żona nie zamierzała trenować. W przeciwieństwie do Nightmare Lorda, Chie Lady użyczała jej naprawdę ogromne pokłady swojej mocy - ze swoimi bytami wewnętrznymi dogadywała się lepiej niż ktokolwiek, kogo zna. Chłopak odleciał tak daleko, że 'budynek' znajdujący się w przestrzeni był dla niego prawie niewidoczny. Nie zamierzał skrzywdzić swojej żony lub córki w razie jakichś problemów - a nie musiał się domyślać, że podczas tej walki, jaką ma zamiar stoczyć w swojej podświadomości, wystąpią one na pewno.
Świat wewnętrzny / podświadomość: Młodzieniec pojawił się w swoim świecie wewnętrznym. Vida zniszczenia czekał już spokojnie na jego przybycie - na jednym z budynków, znajdowała się zaś reszta istot zamieszkujących 'ten świat'. Na widok Yoha, na twarzy Nightmare Lorda pojawił się uśmiech. - Kazałeś mi długo na siebie czekać. - Wybacz, ale musiałem się nacieszyć rodziną, a nie ciągle trenować. Zwłaszcza przed walką z Tobą. - Czyżbym był dla Ciebie AŻ tak wielkim zagrożeniem? Chłopak przybrał odpowiednią do walki pozycję bojową, lekko się uśmiechając. - Kto wie?... Soundtrack #1 Nastolatek momentalnie odbił się od budynku na którym stał, przemieszczając się z ogromną szybkością w kierunku oponenta. Próba wymierzenia ciosu jednak się nie powiodła - Vida bez problemu wykonał zwinny unik, odskakując kilka metrów dalej. Atsuko wylądował i spokojnie się na niego przyglądał. - Ładna próba. Serio. - Jesteś zdecydowanie szybszy i wyraźnie potężniejszy niż podczas Naszego ostatniego pojedynku. Nie zmienia to jednak faktu, że nie masz w starciu ze mną zbyt dużych szans. Zbyt ogromna przepaść mocy. - Nie zapominasz o czymś? - Hm?... Yoh momentalnie przybrał formę Super Wojownika pierwszego stopnia, zwiększając tym samym swój poziom mocy do niewiarygodnego stopnia. Nie zaskoczył jednak przeciwnika - ten spodziewał się bowiem podobnego obrotu spraw. - Miałem nadzieję, że będziesz walczył ze mną w normalnym poziomie, tak jak z resztą. - Jesteś zdecydowanie bardziej niebezpieczny niż oni. Wtedy mogłem pozwolić sobie na odrobinę luzu i niekiedy żałowałem. - Żałowałeś? Czego? - Tego, że nie wykorzystałem dostępnych źródeł mocy. Tego, że przez własną głupotę i postanowienie walki w normalnej postaci, o mało nie przegrałem. Vida ruszył w kierunku młodzieńca z niewyobrażalną szybkością. Kiedy planował wymierzyć mu jednak cios, chłopak go uniknął i odskoczył kilka metrów dalej, posyłając w byt wewnętrzny pocisk energii o dużej mocy. Nightmare Lord bez problemu odbił go jedną ręką - kilkaset metrów dalej nastąpiła po chwili pokaźnych rozmiarów eksplozja, z której walczący nic sobie nie zrobili. - Not bad... Yoh wylądował w postaci Super Saiya'jin kilkanaście metrów dalej od swojego przeciwnika, cały czas się jemu przyglądając. Miał świadomość tego, że wystarczy jeden błąd - jeden nieprzemyślany ruch, który może zadecydować o wyniku tej walki. Ratowała go jedynie możliwość korzystania z mocy reszty bytów wewnętrznych.
Poziom ostrzeżeń : Liczba postów : 9304 Kreatywne Punkty : 537 Smocze kule :
Świat wewnętrzny / podświadomość: W pewnym momencie, Yoh ruszył w kierunku swojego przeciwnika z ogromną szybkością - przebywał w postaci Super Wojownika. Dawało mu to jeszcze większe szanse na udany atak. Niestety, kiedy tylko znalazł się przy Nightmare Lordzie i wymierzył cios, ten bez problemu go uniknął, przesuwając się w bok i wbijając nastolatkowi kolanko w brzuch. Następnie chwycił go za głowę i tym razem to w nią kopnął z kolanka. Chłopak odleciał kilka metrów dalej; zatrzymał się zaledwie 20cm przed budynkiem o który miał uderzyć - jego postój nie trwał jednak długo. Vida Zniszczenia pojawił się nagle z prawej strony młodzieńca, chwytając go za twarz i wbijając w budynek znajdujący się z tyłu. Powstała fala uderzeniowa zniszczyła niemalże całą konstrukcję. Energetyczna postać prychnęła i odleciała kilkanaście metrów dalej, odwracając się plecami do Yoha. - Wspominałeś o niewykorzystanych źródłach mocy we wcześniejszych pojedynkach. Twierdziłeś też, że podczas tej walki nie będziesz się powstrzymywał i ich użyjesz... Vida odwrócił się. - ...pytam więc... Gdzie one są? - Nie pieprz. Dopiero zaczęliśmy tą walkę. Na wszystko przyjdzie jeszcze czas... Włosy chłopaka nagle podniosły się jeszcze bardziej do góry. Wokół niego pojawiła się aura, zaś co chwila pojawiały się również wyładowania elektryczne. - ...natomiast ja się dopiero rozkręcam. - Hm?... Atsuko nagle zniknął. Pojawił się z prawej strony Władcy Koszmarów wymierzając mu celny cios w twarz. Istota pod wpływem uderzenia jednak nie odleciała, a jedynie lekko się ugięła. To nie zaskoczyło chłopaka nawet odrobinę - doskonale wiedział, że ma do czynienia nie tylko z najpotężniejszą istotą zamieszkującą jego podświadomość, ale również zapieczętowanym wszechbogiem i jednym z twórców multiwersum. Wiedział również, że podczas tej walki musi dać z siebie wszystko. W pewnym momencie młodzieniec odskoczył kilkanaście metrów w górę, wystrzeliwując w oponenta masę energetycznych pocisków - te oczywiście nie miały go zranić, a jedynie stworzyć pewnego rodzaju 'zasłonę dymną'. - Yoh, przecież wiesz... Z dymu po chwili wybiegły dwa klony Yoha trzymające w prawych dłoniach stworzone Rasengany. Władca Koszmarów westchnął i zniknął, kiedy tylko obie kopie znalazły się przy nim - klony zderzyły się i zniszczyły nawzajem. - ...że to na mnie nie działa. Energetyczna postać spojrzała w górę. Znajdował się tam Yoh w postaci Super Saiya'jin 2, natomiast przed sobą utworzył średnich rozmiarów kulę energii. - Big Bang Kamehameha! W kierunku Vidy Zniszczenia pomknęła potężna fala uderzeniowa. - Miej świadomość tego, że na mnie to nie wystarczy. Oponent Yoha utworzył przed sobą ciemną barierę, która nie tylko zatrzymała atak, ale również zaabsorbowała całą jego moc dla siebie. - Co... Co do jasnej cholery?!... - Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że spodziewałeś się czegoś innego po ataku o takiej mocy... - No... Na pewno spodziewałem się nieco innego efektu... W pewnym momencie, Nightmare Lord pojawił się przy chłopaku i wbił mu pięść w brzuch. Nastolatek wypluł ślinę i przez dłuższą chwilę nie mógł złapać oddechu. Kiedy się ugiął, oberwał w kręgosłup z połączonych pięści i pomknął w dół, wbijając się w jeden z budynków - po zetknięciu się z konstrukcją, stworzył w niej pokaźnych rozmiarów wgniecenie w którym sam przez chwilę leżał. Dopiero po kilku sekundach udało mu się podnieść i otrzepać z kurzu. - Nie traktuj tej walki jak zabawy. Ja w przeciwieństwie do nich... Vida wskazał na resztę bytów zamieszkujących świat wewnętrzny, którzy obserwowali walkę. - ...nie zawaham się Ciebie zabić. - Kiedy ja nie traktuję tej walki jak jakiejś zabawy. Serio miałem nadzieję na to, że ten 'mały plan' się powiedzie. Niestety... Zawiódł. Władca Koszmarów uśmiechnął się, po czym spojrzał na istoty obserwujące ten pojedynek. - Despertar... Nagle Pusty, Saiya'jin i Kyuubi ruszyli w kierunku młodzieńca. Ten po prostu przechylił głowę w ich kierunku. - Dobra, skoro tak chcemy grać to najwyraźniej rzeczywiście trzeba przejść do poważnej walki. Poziom mocy chłopaka nagle zwiększył się do niewiarygodnego poziomu. Przybrał on postać Super Saiya'jina 5 i zniknął. Pojawił się pierw przy Pustym, wymierzając mu cios w twarz, pod wpływem którego, ten odleciał w najbliższy budynek i stracił przytomność. Saiya'jin otrzymał potężne kopnięcie w brzuch z kolanka, następnie został odrzucony falą uderzeniową, wytworzoną przez nastolatka. Kyuubi został chwycony za jeden z ogonów i rozkręcony do niesamowitej szybkości - chwilę później był już w powietrzu. Yoh wysłał w niego słaby pocisk energii, który dzięki posiadanej formie i tak miał ogromną moc. Gdy Atsuko wylądował, przybrał ponownie postać Super Wojownika drugiego stopnia. Przyglądał się na Vidę. - Widzisz? Gdy chcesz to potrafisz. Potraktuj to jako ostrzeżenie. Nastolatek milczał. - Teraz udawaj, że jesteś poważny. Tak! O, właśnie! Świetnie Ci to wycho-... - Zamknij się. Denerwujesz mnie tym ciągłym pouczaniem. - Oj... Zdenerwowałeś się? Wybacz. Nie chciałem... Ha-ha! Yoh przybrał nagle postać Super Saiya'jin 3 i przeniósł się do oponenta. Z niewiarygodną szybkością wymierzył mu cios w brzuch, który został zablokowany. Nastąpiła kilkuminutowa walka w zwarciu - walczący wojownicy przeprowadzali całkiem ładną wymianę ciosów. Nightmare Lord miał jednak tutaj widoczną przewagę.
Poziom ostrzeżeń : Liczba postów : 9304 Kreatywne Punkty : 537 Smocze kule :
Świat wewnętrzny / podświadomość: Walka pomiędzy Yohem w postaci Super Saiya'jina 3, a Nightmare Lordem nabierała rumieńców. Niewyobrażalnie szybkie wymiany ciosów, potężne uderzenia i niezauważalna dla ludzkiego oka, walka w zwarciu - pomimo przewagi Władcy Koszmarów, Atsuko nie zamierzał dawać za wygraną. W pewnym momencie przybrał postać Super Saiya'jin 5 i wymierzył uderzenie w prawą stronę twarzy swojego przeciwnika. Vida Zniszczenia odleciał kilkaset metrów dalej, przebijając kolejno trzy budynki i zatrzymując się dopiero na czwartym. Młodzieniec po udanym ataku momentalnie zszedł z 'energochłonnej' postaci i przybrał formę Super Saiya'jin 2, która na chwilę obecną była jedną z najsilniejszych, pobierających znikome zasoby mocy. Byt wewnętrzny w pewnym momencie odbił się od budynku, na którym się zatrzymał i wzbił dosyć wysoko w powietrze, klaskając w dłonie. - Nie będę kłamał... To było dosyć bolesne uderzenie i bardzo ładnie wykorzystałeś niedawno nabytą transformację w celu wykonania ciosu. Był bardzo szybki, celny, a przede wszystkim skuteczny... Jednak, musiałbyś walczyć na dokładnie takim poziomie przez cały czas, a żeby mieć ze mną jakiekolwiek szanse. Jak wiemy, nie jesteś w stanie tego robić, chyba, że stawiasz wszystko na jedną kartę i masz złudną nadzieję, że uda Ci się ze mną wygrać w ciągu kilkunastu sekund. - Pieprzenie. Skąd wiesz, że nie mogę przejść na formę Super Saiya'jin 5 i pozostać w niej na dłużej? - Używałbyś jej od początku. Wszystkie byty wewnętrzne wykonały 'facepalm'. Yoh chwilę przyglądał się na całą zaistniałą sytuację. Na jego twarzy pojawił się po chwili uśmiech. - A co, jeżeli chciałem Cię tylko sprawdzić? Nie miałem zamiaru przejść na najwyższe z dostępnych dla mnie form, jedynie po to by przeanalizować dokładniej Twoją moc... - I musiałeś przejść na najwyższą z postaci Super Saiya'jin tylko po to by wymierzyć mi jeden atak, a nie walczyć dalej. Jesteś geniuszem. - Dobra, nie dam rady utrzymać tej formy. O to Ci chodziło, murzynie? - Tak mi dobrze, tak mi mów. Atsuko wykonał 'facepalma'. Sytuacja była trochę dziwna, nawet jak na jego świat wewnętrzny. W pewnym momencie wystrzelił w swojego przeciwnika kilka energetycznych pocisków, chcąc w końcu zakończyć ten idiotyczny dialog. Nightmare Lordowi najwyraźniej jednak podobało się wykonywanie 'trollface', bowiem odbił wszystkie twory chłopaka i stał bez ruchu, prawdopodobnie zamierzając coś powiedzieć. - Nie waż się odezwać nawet słowem, czarny pedale. - Zapamiętaj... Czerń to nie kolor. To siła!... - ...robocza. Władca Koszmarów nieco spoważniał. Najwyraźniej znudziły go żarty dotyczącego jego osoby. Zniknął. Nastolatek chwilę zastanawiał się gdzie jest jego oponent; starał się go nawet lokalizować po energii, jednak nic z tego. Istota w pewnym momencie pojawiła się z prawej strony Yoha, trzymając w dłoni energetyczne, ciemne ostrze, którym wymierzyła cięcie. Yoh wykonał szybki unik, jednak nie uratowało go to przed lekkim zadrapaniem na policzku. Chłopak wytarł spływającą z rany krew i spojrzał na nią. - Przeszło? - Może... Atsuko jedynie lekko dotknął stopą ziemi, po czym momentalnie się od niej odbił lecąc z niesamowitą szybkością w kierunku ciemnego przeciwnika. Podczas lotu przybrał formę Super Saiya'jin 3 i dopiero wtedy zniknął, pojawiając się za Vidą Zniszczenia. Młodzieniec wymierzył mu kopnięcie w kręgosłup szyjny - Nightmare Lord wykonał zwinny unik. Chłopak, spodziewając się tego, wystrzelił w schylającego się Władcę Koszmarów, niewielki promień energii, jednak o dosyć dużej sile. Nastąpiła eksplozja; z powstałego na jej skutek dymu wyleciał Yoh z uśmiechem. Zatrzymał się kilkanaście metrów nad ziemią i obserwował sytuację. Po upływie zaledwie 7 sekund, pojawił się za nim Vida, wymierzając potężne kopnięcie w kręgosłup. Nie sposób było uniknąć ataku wymierzonego de facto z zaskoczenia. Nastolatek odleciał pod wpływem uderzenia na około 20 metrów, po czym udało mu się zatrzymać. Odwrócił się i spojrzał na oponenta. - Ty... Ale nie powtarzaj moich ruchów, no... - Ależ, ja ich nie powtarzam. Nazwałbym to raczej szybkim udoskonaleniem. - Ja Cię zaraz udoskonalę, czarnuchu. Nagle Yoh powrócił do postaci Super Wojownika pierwszego stopnia. Nie emanował już ogromną mocą, jak przed chwilą - jednak nie chodziło mu w tym momencie o energię czy moc. - Co Ty odwalasz, debilu? Nie masz ze mną w tym momencie choćby i najmniejszych szans. - Chcesz żebym się nudził, do cholery?! Chłopak w pewnym momencie zniknął. Pojawił się za Nightmare Lordem i z niesamowitą szybkością wymierzył mu kopnięcie w kręgosłup szyjny. Przez to, że osobnik zamieszkujący podświadomość nastolatka nieco się zagadał, nie był w stanie wykonać szybkiego uniku - o to chodziło młodzieńcowi. - Your Daddy, yeah bitch! Atsuko szybko przeniósł się przed lecącego przeciwnika i przybierając formę Super Saiya'jin 3, z rozpędu wbił pięść w brzuch oponenta; powtórzył uderzenie w to samo miejsce, jednak tym razem z kolanka. Vida skulił się pod wpływem potężnego ciosu - Yoh wykorzystał to na zakończenie swojego ataku wykonaniem salta do tyłu i kopnięcie przeciwnika w podbródek. Władca Koszmarów poleciał w górę z dosyć dużą szybkością. - Dragon Smash!
(Kurwa!... Sprytny gnojek!... Przeszedł do ataków czysto fizycznych! Ale nie ze mną te numery!) Vida Zniszczenia zatrzymał się w powietrzu, po chwili kierując swój wzrok na przeciwnika.
Poziom ostrzeżeń : Liczba postów : 9304 Kreatywne Punkty : 537 Smocze kule :
Nightmare Lord jak i Yoh przyglądali się sobie wzajemnie. Po kilku skutecznych atakach, chłopak zyskał nadzieję na to, że rzeczywiście ma szansę pokonać byt wewnętrzny zamieszkujący jego podświadomość. Zdziwiło więc go to, co usłyszał od Vidy Zniszczenia. - Olać to. Walka z Tobą zaczyna mnie nudzić. Nie masz ze mną najmniejszych szans, ale do tej pory dawałem Ci szanse na zadawanie mi jakichkolwiek ciosów. - Nie pieprz. Twoja twarz mówiła mi co innego. Byłeś zaskoczony podczas niektórych ataków. Wyglądałeś tak, jakbyś nie miał świadomości co się teraz dzieje. - Jestem dobrym aktorem, to wszystko. Coś tu trzeba robić, skoro nie dajesz się zabawić w świecie rzeczywistym. - Pieprzenie. Dawaj! Walczmy dalej! Z pewnością Cię pokona-... Władca Koszmarów zwiększył poziom swojej energii do takiego poziomu, że Atsuko upadł na kolana nie mogąc złapać oddechu. Zresztą, nie tylko on. Reszta bytów zamieszkujących świat wewnętrzny w którym nastolatek aktualnie przebywa, również upadła pod wpływem uwolnionej mocy. Mimo, że młodzieniec chciał wykonać jakikolwiek ruch, dopiero teraz uświadomił sobie, że to nie ma sensu. Ten pieprzony 'murzyn' rzeczywiście zrobił sobie z niego żarty i dawał przez większość czasu się atakować. Dobrze grał, lecz najwyraźniej się tym znudził. - Jeszcze coś mądrego do powiedzenia? - ... - Nie? Więc będę się zbierał. Do zobaczen-... - Nie!... Nie możesz... do cholery tak odejść!... - Nie wiesz kiedy się poddać? Naucz się do cholery tego, że przeciwnik z taką mocą jak ja, zmiażdży Cię na miejscu. Zakończyłem ten pojedynek w chwili uwolnienia tych pokładów energii, które czujecie. - Ja... mogę wygrać... do jasnej cholery!!! Chłopak jakimś dziwnym cudem odbił się od ziemi i z ogromną szybkością poleciał w kierunku Nightmare Lorda... Kiedy znalazł się przy nim, otrzymał potężny cios w głowę, który dosłownie wbił go w ziemię po upadku. Vida Zniszczenia stanął na nią jedną stopą. - Jesteś więcej niż żałosny. Nie potrafisz przegrywać. Stawiasz na szali swoje żałosne życie i walczysz do końca. Oczywiście, olej swoją żonę, córkę, przyjaciół. - Gdyby Twoja głowa nie była wbita w podłoże, rzekłbyś pewnie coś w stylu - 'Prawdziwy wojownik przestaje walczyć wraz ze swoją śmiercią.' - gówno prawda, idioto. Myślisz, że gdybym natknął się na silniejszego przeciwnika, nie poddałbym się od razu? Władca Koszmarów spojrzał w górę. - No, dobra. Zły przykład. Ja bym napieprzał się do końca, ale Ty masz dla kogo żyć. Vida Zniszczenia zniknął.
Świat realny: Yoh otworzył oczy. Spokojnie siedział gdzieś daleko od 'budynku' w którym przebywała jego rodzina. Nie wiedział co przed chwilą miało miejsce w jego podświadomości, lecz zachowanie Nightmare Lorda wywołało na jego twarzy niewielki uśmiech. Może wcale nie jest taki zły, jak może się wydawać. Nastolatek szybko poleciał do swojej żony i dziecka.
Poziom ostrzeżeń : Liczba postów : 9304 Kreatywne Punkty : 537 Smocze kule :
Małżeństwo spędziło kilkanaście dni na wspólnym treningu. Yoh nieco lepiej panował nad swoimi mocami, Silvii nie była potrzebna żadna nauka w jaki sposób ma kontrolować swoje energie bowiem robiła to w doskonałym stopniu. Yuki niekoniecznie przejmowała się rodzicami i kiedy tylko mogła, buszowała gdzie się dało. Sprawiała tym nie lada problemy. W ostateczności, młodzi rodzice musieli przerywać wiele treningów i z uśmiechami na twarzy udawali się do swojej córki, nauczać co dobre, co złe. Co wolno robić, czego nie wolno.
Cały pobyt w HTC zleciał bardzo szybko - nie tylko na treningach, ale wspólnej zabawie, śmiechu, rozmowie i tak dalej.
Po upływie tych kilkunastu dni, para opuściła ten wymiar.
Poziom ostrzeżeń : Liczba postów : 2763 Kreatywne Punkty : 38 Smocze kule :
Świat zewnętrzny: Nagle w budowli znajdującej się w tym wymiarze otworzył się okrągły portal, z którego wyszedł Shigeru wraz z rodziną. Wprawdzie Nakatoni był tu już niejednokrotnie, ale ten widok zawsze powodował w nim dziwne uczucie. Uczucie pustki, nicości i upływającego czasu. Miejsce to jednak było jednym z najlepszych do treningów. Iester spojrzał na małżonkę. - Tak jak wspomniałem, lepiej będzie, jeśli Rin nie będzie opuszczać budynku. Sama wiesz jakie ciążenie panuje poza nim. Jeżeli będziesz chciała trenować, to ja z nią zostanę. - Dobrze. W takim razie jak mniemam ty pójdziesz teraz trenować, więc ja zostanę z małą. - Trening? Hm... myślałem raczej o drastycznym zwiększeniu poziomu mocy. - Co masz na myśli? Nie bardzo rozumiem. - zapytała lekko zaskoczona. - Usiądźmy. - powiedział z uśmiechem na twarzy. Małżeństwo udało się w stronę niewielkiego stolika, przy którym stały dwa krzesła. Sandra wzięła Rin na kolana i spojrzała głęboko w oczy Shigeru. Iester miał kamienną twarz, jak zawsze wyglądał poważnie. W tym czasie Mayu postanowiła opuścić budynek, by oswoić się z warunkami tu panującymi. Już na początku ugięła się lekko pod wpływem ciążenia. Chwile potem poczuła ciepło, które z każdą chwilą narastało. Mimo to nie poddała się i zaczęła chodzić po białej powierzchni. Oczywiście czynność ta sprawiała jej trochę problemów, gdyż dziewczynka nie była przyzwyczajona do ciążenia tu panującego. Kiedy dziewczynka przyzwyczajała się do warunków jej rodzice postanowili odbyć poważną rozmowę. - No więc tak. Jak wiesz moce którymi dysponuje, a właściwie transformacje pozwalają mi wejść na wyższy poziom. Zwiększają one moją moc i inne atrybuty. Pomimo tego, że potrafię je już kontrolować zawsze istnieje pewne ryzyko. Postaram się je wyeliminować. Zapytasz pewnie w jaki sposób, prawda? Dziewczyna siedziała wsłuchana w męża. Była bardzo ciekawa, co Shigeru planuje. Rin natomiast uderzała rączkami o blat stołu. - Otóż mam zamiar pozbyć się wszystkich swoich bytów wewnętrznych i transformacji. Wiem, że nie będzie to łatwe, ale Arisie na pewien czas pomogłem. Zablokowałem jej byt wewnętrzny i moce. Nie było to zbyt trudne, ale i tymczasowe. U siebie chce uzyskać odmienny efekt. Chce pozbyć się bytów jak i przemian z nimi związanych na zawsze. Pozostawię jednak moce. - Ale co to ma na celu? - zapytała chcąc wiedzieć więcej. - Już o tym mówiłem. Ma to za zadanie zwiększenie mojego poziomu mocy. Może teraz nie brzmi to jakoś wiarygodnie, ale... Poprzez blokadę czy jak wolisz unicestwienie swoich bytów wewnętrznych zwiększę swoją moc bazową. Przynajmniej takie jest założenie. Mogę równie dobrze zginąć. Na ostatnie słowa Nakatoniego Sandra zareagowała niedowierzaniem. - Mówisz poważnie? Ty, który nigdy nie garnąłeś się do walki, chcesz narażać swoje życie dla większej mocy? Pomyślałeś o mnie Mayu i Rin? Pomyślałeś o wszystkich? O Hanako i Arisie!? Jak możesz nam wszystkim to zrobić? - Spokojnie. - powiedział wstając od stołu. Chłopak podszedł do siedzącej małżonki i położył jej rękę na głowie. Uśmiechną się i kucną tak, aby ich twarze były na tej samej wysokości. - Wiesz, że cie kocham. Kocham was wszystkich. Dlatego potrzebuję większej mocy, aby was bronić. Są momenty, w których wojownik przestaje się doskonalić, dlatego trzeba szukać innego rozwiązania. Ja je właśnie znalazłem. Już niejednokrotnie byłem w sytuacji, w której nie byłem w stanie używać swoich transformacji, czy nawet mocy. Skupiając się bardziej na postaci bazowej będę w stanie lepiej sobie radzić z takimi sytuacjami. Znam przynajmniej dwie osoby, które zrobiły coś podobnego i nadal żyją. Dlaczego miałbym być gorszy? - zapytał z uśmiechem. Wzrok skierował na swoją uśmiechniętą córeczkę. - Kocham cię. Gdy mnie nie będzie opiekuj się mamą. A kiedy wrócę nadrobimy ten cały czas. - odwrócił wzrok w stronę 'spacerującej' Mayu. - Ty też się opiekuj mamą! Chłopak wstał. Sandra bardzo posmutniała. Nakatoni starał się to zignorować. Zwyczajnie odwrócił się i opuścił budynek. Gdy stał jeszcze na kafelkach otoczyła go aura. - Nie zginę. - powiedział. - O co w tym wszystkim chodzi?! Pierw ta cała sytuacja w domu Maxa, teraz chęć większej mocy? Po co to wszystko? - zaczęła pytać. - Już od dawna to planowałem, jednak uznałem, że nie ma takiej potrzeby. Terra nie była atakowana od ponad pięciu lat, wiec nie miałem po co tego robić. Teraz wydaje mi się, że nastąpi coś bardzo złego. Chcę zyskać większą moc, by móc was bronić. Ciebie, Mayu i Rin. - otoczony aurą wzbił się w powietrze. Iester leciał kilka dobrych chwil. Wolał być pewien, że jeśli coś pójdzie nie tak jego rodzina będzie w miarę bezpieczna. Dziewczyny powinny zdążyć opuścić wymiar poprzez główne drzwi, gdyby Nakatoni stracił nad sobą kontrolę. Chłopak wylądował i usiadł po turecku. Zamknął oczy i udał się w świat swojej podświadomości.
Świat wewnętrzny: Chłopak kolejny raz pojawił się w lodowej, górzystej dolinie. Trzy byty wewnętrzne zamieszkujące jego podświadomość już na niego czekały. Żaden z nich nie wyglądał na zadowolonego. Nakatoni spojrzał kolejno na każdego z nich. Jego wzrok utkwił na Shirosamie. Na twarzy lodowej istoty pojawił się uśmiech. - Dojrzałeś. Znam cię od dawna. Byłem pierwszy w twojej podświadomości, więc i pierwszy będę twoim przeciwnikiem. Nie zrozum mnie źle. Nie mam zamiaru przegrać, ale jeśli to wszystko ci się uda będę z ciebie dumny. Shigeru uśmiechnął się lekko. Było widać, że te słowa wiele dla niego znaczą. Iester odskoczył na znaczną odległość. Przyjął pozę bojową i czekał na ruch oponenta. Niestety Shirosama nie garnął się do walki. Wiedział, że jest to ostatnia potyczka, jaką stoczy z Shigeru. Tylko jeden z nich może wyjść z tego zwycięsko. - Przepraszam. Przepraszam za to co wcześniej zrobiłem. Nigdy nie miałem okazji ci tego powiedzieć. Dlatego robię to teraz. - Hę? - To z mojej winy musiałeś opuścić swoich bliskich. To ja przejąłem nad tobą kontrolę i zniszczyłem miasto. Właśnie za to chciałem cie przeprosić. I pomimo tego, że czuję żal nie mam zamiaru się wstrzymywać. Lodowa postać z niewiarygodną prędkością ruszyła na młodzieńca. W ten sposób rozpoczęła się kolejna walka między nimi. Kolejna, ale i zarazem ostatnia. Wyrównana wymiana ciosów zakończyła się kopnięciem w brzuch, pod wpływem którego Nakatoni odleciał na znaczną odległość. Błyskawicznie jednak doszedł do siebie i ponownie rozpoczął walkę w zwarciu. Kolejna błyskawiczna wymiana ciosów, w której nikt nie zyskał większej przewagi. W pewnym momencie lodowa postać zaczęła mocniej napierać na młodego wojownika, który powoli zaczął się wycofywać. To wystarczyło do wymierzenia kolejnego celnego i potężnego ciosu w brzuch, pod wpływem, którego Nakatoni odleciał na znaczną odległość. Wojownicy doskonale się znali. Znali także swoje style walki, więc zarówno jednemu jak i drugiemu trudno było zyskać przewagę poprzez zaskoczenie. Wymiana ciosów trwała i trwała. Kiedy jeden zyskiwał przewagę raptownie szanse znów się wyrównywały. Kopnięcia, uniki, uderzenia. Po jakimś czasie obydwaj zaczęli podnosić swoje poziomy mocy. Było pewne, że nie będzie to łatwa i krótka walka. Pozostałe dwie istoty tylko się przyglądały.
Świat zewnętrzny: W czasie, gdy Shigeru walczył w swoim świecie wewnętrznym jego starsza córka, Mayu zaczęła już sobie radzić z ciążeniem panującym w tym świecie. Niejednokrotnie trenowała pod okiem Shigeru, lub Gemmei, więc wiedziała co robić. Zaczęła od kilku prostych uderzeń w powietrze. Pomimo tego, że była już trochę zmęczona samym chodzeniem nie poddawała się. Zupełnie jak jej ojciec podczas treningu dawała z siebie wszystko. Dziewczynka miała duże ambicje. Chciała także wypaść z jak najlepszej strony podczas turnieju sztuk walki. Sandra w tym czasie spędzała czas z Rin na zabawach. Młodsza córka Nakatonich nigdy nie miała ich dość. Mogłaby się bawić dniami i nocami. Była pełna życia i energii. Pomimo tak spędzanego czasu z córką dziewczyna nadal martwiła się o Shigeru. Mayu nie miała świadomości tego, co ma zamiar zrobić jej ojciec, więc całkowicie oddała się treningowi.
Świat wewnętrzny: Na lodowej pustyni na przeciw siebie stali już dość mocno poobijani Shigeru i Shirosama. Nie wyglądało na to, aby któryś z nich zyskał przewagę. W dłoni lodowej istoty znajdował się lodowy miecz, natomiast Nakatoni dzierżył Blade of Soul. Teren wokół nich też nie wyglądał najlepiej. było widać, że jest to pole bitwy. Bitwy, z której tylko jeden z nich może wyjść zwycięsko. Nagle Shirosama z ogromną prędkością ruszył w stronę Iestera z zamiarem zadania mu cięcia swoim mieczem. Na szczęście Shigeru zdążył zareagować blokując miecz przeciwnika swoim orężem. Stali chwile w zwarciu. Korzystając z okazji Nakatoni zgromadził w zranionej dłoni energię potrzebną do wystrzelenia Gran Rey Cero. Niebieska kula energii pojawiła się w jego lewej ręce. Shirosama wiedział, że to już koniec. Nie miał szans tego uniknąć. Ogromna fala energii pomknęła pochłaniając lodową istotę. Nakatoni odetchnął z ulgą. Pomimo siły włożonej w atak Shirosama nadal żył. Cały zakrwawiony leżał na lodowej powierzchni. Shigeru powolnym krokiem ruszył w stronę istoty, by wreszcie to wszystko zakończyć. Będąc już przy nim przyłożył mu miecz do gardła. - Dziękuję. - Nie. To ja dziękuję. Tyle razy użyczałeś mi swojej mocy... Przyszedł jednak czas, kiedy nie będę mógł już z niej korzystać. Żegnaj. - Nie przegraj... - po tych słowach Shigeru odciął mu głowę. Ciało zamieniło się w lód, po czym rozpadło na tysiące kawałeczków. Z tej walki Shigeru wyszedł zwycięsko, jednak przed nim jeszcze dwa poważne pojedynki z pozostałymi bytami wewnętrznymi. Kolejnym jego przeciwnikiem miał być Hollow, który podszedł do niego z szyderczym uśmieszkiem.
Świat zewnętrzny: Kiedy Shigeru pokonał pierwszą z istot jego moc znacznie wzrosła. Oczywiście zarówno Sandra jak i Mayu to wyczuły. Cała walka w podświadomości trwała tak długo, że dziewczyny zdążyły kilkukrotnie się wymienić. Znaczy to mniej więcej tyle, że każda z nich zdążyła już potrenować. Powoli w RoSaT zbliżała się noc. Temperatura zaczęła drastycznie spadać. Nawet jeśli w jakimś stopniu Mayu radziła sobie z wysokimi temperaturami, to z tak niskimi wolała nie ryzykować. Wróciła do budynku i wzięła kąpiel. Pomimo zmęczenia znalazła też czas na zabawę z siostrzyczką. Wszystkie poszły spać. Oczywiście Sandra zamartwiająca się o męża miała pewne problemy z zaśnięciem.
Świat wewnętrzny: Shigeru stał naprzeciw Hollowa krzyżując z nim swoje ostrza. Na twarzy Pustego widniał szyderczy uśmiech. - Wygram ten pojedynek i przejmę nad tobą kontrolę! Gdy już to zrobię wezmę się za twoją żonkę! Przerżnę tę sukę, zabije, potem przerżnę jej trupa raz jeszcze! - zaczął krzyczeć. To co powiedział nie spodobało się Shigeru. Zdenerwowany Iester włożył więcej siły i odepchnął istotę na znaczną odległość, po czym natychmiastowo ruszył za nim i zadał mu ukośne cięcie raniąc w klatkę piersiową. Hollow jeszcze szerzej się uśmiechnął. - Tak! Dobrze! Nienawidź mnie bardziej! To uczyni cie silniejszym. Wojownik ponowił atak, jednak tym razem został on zablokowany przez ostrze Pustego. Znów zaczęła się walka w zwarciu. Przy każdym zetknięciu się ostrzy sypały się iskry. Wojownicy dawali z siebie wszystko. Żaden nie miał zamiaru przegrać. Każdego dążył do wygranej. Moc, którą Shigeru zyskał po pokonaniu Shirosamy spowodowała, że mógł na równi walczyć z Hollowem. Czasem nawet zyskiwał znaczną przewagę, jednak nie trwała ona zbyt długo. Walka była wyrównana i zacięta. W pewnym momencie obaj zaczęli używać ataków energetycznych. Pociski Cero latały raz w jedną, raz w drugą stronę niszcząc całą lodową dolinę. Incubus spokojnie stał na jednym z lodowych szczytów i przyglądał się temu wszystkiemu. Jeśli Nakatoni wygra, to właśnie on będzie jego kolejnym przeciwnikiem. Kolejnym i za razem ostatnim. Będzie to najtrudniejsza potyczka, jaką kiedykolwiek Iester stoczył w swojej podświadomości. Teraz jednak zajęty był Hollowem. Wojownicy stali w pewnej odległości od siebie. Obaj byli już zmęczeni. Świadczył o tym przyśpieszony oddech i lekko zgarbiona sylwetka. - Ten świat skrywa tajemnicę. - powiedział nagle. - Jaką tajemnicę? - Tego będziesz musiał dowiedzieć się sam! - krzyknął, po czym zaczął się śmiać. Nakatoni nie bardzo wiedział o co mu chodzi. Niestety teraz to nie było najważniejsze. Najważniejsza była wygrana. Shigeru ruszył na przeciwnika. Trzymał miecz oburącz. Gdy miał już zadać cios użył Sonido i pojawił się za Hollowem wymierzając mu poziome cięcie w plecy. Istota klękła na jedno kolano. Wypuścił miecz z ręki i zaczął gromadzić w niej Cero. Chcąc odwrócić uwagę Shigeru zaczął do niego mówić. - Jeśli ze mną skończysz nie będziesz w stanie używać maski Vizarda. Pomyśl o tych potężnych technikach związanych z tą mocą! Nie żałujesz ich? Pusty nagle odwrócił się chcąc wystrzelić w Shigeru pocisk Cero. Iester jednak to przewidział. Chwycił rękę Hollowa i uśmiechnął się. Pocisk nie miał teraz jak wypalić, więc postać rozproszyła energię. Nakatoni chwycił oponenta za czarny bezrękawnik i podniósł go. Spojrzał mu głęboko w oczy, po czym przypomniał sobie wszystkie krzywdy, jakie wyrządził mu Pusty. Przypomniał sobie także jak podczas jednej z podróży z Maxem po różnych wymiarach zabił Ichigo Kurosakiego. Była to ciężka walka, którą chłopak zakończył zwykłym pociskiem Cero. W ten sam sposób chciał zakończyć i tą walkę. - Skoro tak lubisz, gdy używam tych mocy użyję ich teraz, aby pozbawić cię życia. - powiedział ładując w ręku energię. Shigeru wystrzelił w stronę pustego pocisk, który przebił go na wylot robiąc w jego ciele sporych rozmiarów dziurę. Istota padła na ziemie. Nakatoni spojrzał na nią i przypomniał jej się widok zabitego w ten sam sposób zastępczego shinigami. Hollow był martwy. Po chwili rozsypał się na tysiące energetycznych iskierek tym samym dając Nakatoniemu jeszcze większą moc. Iester przeniósł wzrok na Incubusa, ostatnią istotę zamieszkującą jego podświadomość. Wojownik odziany w czerwień zeskoczył z lodowego szczytu. Podszedł bliżej Shigeru i spojrzał na niego z góry. Wojownicy mierzyli się wzrokiem.
Świat zewnętrzny: Pokonanie kolejnej istoty zamieszkującej podświadomość dała Shigeru więcej mocy. Było to wyczuwalne przez pozostałe osoby przebywające w RoSaT. Nie przeszkadzało to jednak dziewczynom w treningu. Tak, kiedy tylko nastał ranek wznowiły trening. Oczywiście przed treningiem był czas na poranną toaletę i śniadanie. Sandra zostawiła dziewczynki na chwile same i udała się w tym czasie na trening. Po powrocie zamieniła się z Mayu. Starsza córka Nakatonich cały czas dawała z siebie wszystko. Kiedy trenowała jej mama zajmowała się Rin i zmywała brudne naczynia, które zostały z wczorajszej kolacji i dzisiejszego śniadania. Tak, dwie walki w podświadomości zajęły Nakatoniemu aż dwa dni. Kiedy Mayu pytała się Sandry, co robi tatuś, ta tłumaczyła jej, że udał się na samotny trening. Powiedziała, że jego moc jest zbyt duża i nie chciał on narażać bliskich. Dziewczynka słysząc te słowa tylko się uśmiechała. Dawało jej to nadzieje na to, że to właśnie jej tatuś wygra turniej. Niestety, jemu na turnieju aż tak nie zależało. Nie chodziło tu też wcale o Keijiego, a o całokształt. Teraz wszystko dało mu okazję do tego, co już planował od jakiegoś czasu.
Świat wewnętrzny: Shigeru i Incubus długo stali tylko wpatrując się w siebie. Nakatoni wiedział, że to będzie najtrudniejsza walka. - Dlaczego to robisz? Czy naprawdę nie rozumiesz, że transformacje dawały ci większą moc, niż ta, którą otrzymasz eliminując nas wszystkich? Rozumiem, że do tej pory twoja energia była podzielona na naszą czwórkę, jednak pokonując nas nie otrzymasz stu procent. Twoje różne formy natomiast podnosiły moc bazową kilkukrotnie. To chyba było bardziej opłacalne. - wyjaśnił. - Nie. - odpowiedział stanowczo. - Transformacje były zależna od was. Wiesz jak to jest żyć ze strachem, ze w każdej chwili któryś z was może przejąć nade mną kontrolę?! Zwłaszcza teraz, gdy mam kochającą rodzinę. Każdy dzień był lękiem, że któryś z was może zrobić im coś złego! Dlatego właśnie nie trenowałem. Wystarczyła chwila zwątpienia i już jeden z was by mnie pokonał. Podobnie było w piekle, czyż nie? Już wtedy powiedziałem wam, że żaden z was nie przejmie nade mną kontroli! Dotrzymałem słowa. - Skoro tak stawiasz sprawę... walczmy. No i się zaczęło. Ostateczna walka. Oczywiście natychmiastowo przewagę zyskał Incubus. Seria szybkich i potężnych ciosów przyparła Nakatoniego do muru. Gdy chciał się bronić ostrzem Blade of Soul istota zamieszkująca jego podświadomość zwyczajnie złapała je w rękę i złamała. Potęga Incubusa była ogromna. Jednak teraz nie dawał on z siebie wszystkiego. Nakatoni pomimo zyskania mocy po pokonaniu Shirosamy i Hollowa miał z nim ogromne trudności. Dopiero teraz zrozumiał jak potężna moc znajdywała się w jego podświadomości. W końcu ta moc zniszczyła większą część kontynentu. Walka trwała. Pomimo starań Iester nie był w stanie blokować ciosów przeciwnika. Nie było także mowy o atakowaniu. Zwyczajnie zasypywany był gradem uderzeń. Czy, aby walka z istotami wewnętrznymi nie była błędem? Czy to wszystko miało się tak skończyć? Nie. W pewnym momencie na ciele Shigeru zaczęły pojawiać się świecące symbole, które powoli przybierały kolor błękitu. Jego włosy zaczęły się unosić do góry, a oczy stawać całkowicie białe. Chłopak podniósł się z ziemi i rozpiął bezrękawnik. Gdy go zdjął i rzucił na ziemie ubranie spowodowało w podłożu nie małe wgniecenie. Dopiero teraz zaczęła się prawdziwa walka. Incubus kontra moc serca Shigeru - Liberated Soul. - Dziś człowiek tak często nie wie, co nosi w sobie, w głębi swej duszy, swego serca. Jak często jest niepewny sensu swego życia na tej ziemi. Ogarnia go zwątpienie, które przeradza się w rozpacz. Błyskawiczna wymiana ciosów i uniki. Tak, to stanowczo był dopiero początek tej walki. Gdy tylko ich pięści się stykały energia temu towarzysząca niszczyła krajobraz. Walka dość długo była wyrównana, jednak z czasem to Nakatoni zaczął zyskiwać przewagę. Obaj byli już ranni i poobijani. Starcie musiało toczyć się już naprawdę długo. Żaden nie mógł wygrać. W tej samej chwili obaj postanowili to raz na zawsze zakończyć. Incubus zaczął w całym swoim ciele gromadzić energię. Natomiast Nakaotni zaczął przygotowywać się do techniki Twilight of the Gods. Wykonał on sekwencje złożonych pieczęci, po czym zaczął robić dokładnie to samo co jego przeciwnik - zbierał w całym ciele energię. Obaj uwolnili energię w tym samym czasie powodując niewyobrażalny wybuch. Potężne pokłady energii uwolnione w tej samej chwili zderzyły się w podświadomości Nakatoniego. Kto wyjdzie z tej walki cało?
Świat zewnętrzny: Mayu nadal doskonaliła swoje umiejętności w czasie, gdy jej mama przebywała z siostrzyczką w budynku. W pewnej chwili Sandra jak i jej starsza córka wyczuły coś niepokojącego - energia Shigeru zniknęła. Zniknęła całkowicie. Sandra zamarła w bezruchu. Nie mogła w to uwierzyć. Kolejny raz straciła osobę, którą kochała. Wampirzyce otoczyła aura. Wyleciała ona z budynku lecąc w stronę miejsca, gdzie medytował Shigeru. Wylatując poinformowała Mayu, by została z Rin. Dziewczyna z pełną prędkością leciała do swojego męża. Kiedy doleciała na miejsce ujrzała... Shigeru stojącego ze spuszczoną głową. Dziewczyna nie wiedziała o co chodzi. Nie wyczuwała jego energii, a jednak stał on kilka metrów przed nią. Czyżby jedna z istot przejęła nad nim kontrolę? A może stało się coś innego? Sandra wylądowała i podeszła bliżej męża. Chłopak nadal stał ze spuszczoną głową. - Shigeru... - powiedziała niepewnie. Iester z uśmiechem na twarzy podniósł wzrok i spojrzał na dziewczynę. - Wybacz, zapomniałem. Zapewne teraz nie czujesz mojej energii. Jest to zbyt duży skok. Jakby ci to tu wytłumaczyć... - gdy chłopak się nad tym zastanawiał Sandra rzuciła mu się na szyję obejmując go. - Też się cieszę, że cię widzę. - powiedział odwzajemniając uścisk. Po policzkach dziewczyny zaczęły spływać łzy szczęścia. Pocałowała ona męża, po czym spojrzała mu prosto w oczy. - Przecież mówiłem, że nie zginę. - rzekł z uśmiechem. - Wracając jednak do mojej mocy. Nie czujesz jej, gdyż wykracza ona na chwilę obecną poza twoją świadomość. Jest to chwilowe. Taki skok energii. Zaraz ją obniżę do poziomu bazowego, jednak będę musiał robić to stopniowo, więc istnieje możliwość, że za chwile poczujesz ogromny 'skok' mocy, jednak będzie to tak naprawdę spadek. Mówiąc jaśniej zejdę do poziomu, który jest w stanie ogarnąć twoja podświadomość. - jak powiedział, tak tez zrobił. Po krótkiej chwili obniżył swój poziom mocy do takiego stopnia, że nie różnica nie była wyczuwalna. Chłopak miał taką moc, jak każdego dnia przez ostatni czas. Oczywiście jego moc znacząco wzrosła, jednak na chwilę obecną wolał tego nie ujawniać. Małżeństwo wróciło do córek. Pozostały czas w tym wymiarze spędzili na wspólnych treningach, rozmowach, zabawach i tym podobnym. Przez ten czas cała trójka nauczyła się kilku nowych technik. Kiedy zostały im już tylko dwa dni Mayu postanowiła się sprawdzić w walce z Sandrą. Shigeru z Rin na kolanach przyglądali się wszystkiemu z budynku. Dziewczyny stały naprzeciw siebie przybierając pozy bojowe. Nakatoni widząc to się uśmiechnął. Sountrack Mayu z uśmiechem na twarzy ruszyła na Sandrę z zamiarem wymierzenia jej kopnięcia. Oczywiście Sandra bez większego wysiłku uniknęła ciosu córki. Dziewczynka jednak na tym nie poprzestała. Zaczęła napierać na mamę wyprowadzając serie ciosów. Wampirzyca unikając ataków zaczęła cofać się w tył. W pewnym momencie jednak zaczęła blokować ciosy, a nie tylko ich unikać. Shigeru przyglądał się temu wszystkiemu z szerokim uśmiechem na twarzy. Rin również klaskała w rączki widząc ten jakże ciekawy pokaz. Sandra postanowiła przejąć inicjatywę. Zaczęła wyprowadzać ciosy, oczywiście takie, których Mayu bez problemu by uniknęła, lub zablokowała. Dziewczyny co chwilę wymieniały się ciosami. Była to zacięta i 'wyrównana' walka. Mayu postanowiła dać z siebie wszystko i zaprezentować mamie swój nowy atak. Odskoczyła na kilka metrów. Wystawiła otwartą dłoń przed siebie, po czym zaczęła gromadzić w niej energię. Energia szybko przerodziła się w podmuch wiatru wirujący wokół dłoni dziewczynki. Było to coś w rodzaju ostrza. Ta technika nosiła nazwę Wind Blade. Zarówno Sandra jak i Shigeru byli dumni ze swojej córki. Mayu zaatakowała Sandrę swoim powietrznym ostrzem. Dziewczyna nie chcąc być gorsza użyła techniki Hand Sonic, by zablokować atak córki. Po raz kolejny zaczęła się wyrównana wymiana ciosów. Mayu miała już dość dobrze opanowana walkę, więc nie popełniała błędów, które jeszcze jakiś czas temu wkradały się w jej treningi. Śmiało można było ją już nazwać wojowniczką. Szczerze mówiąc umiejętnościami już dawno przerosła Hanako, która niestety nie przykładała dość dużej uwagi do treningów. Walka pomiędzy córką a matką wyglądała naprawdę imponująco. Te ruchy i synchronizacja, zupełnie jak podczas jakiegoś tańca. Do tej pory jeszcze żadna nie otrzymała żadnego ciosu. W pewnym momencie Mayu odepchnęła przeciwniczkę używając techniki Blow, co dało jej przewagę. Wymierzyła potężne kopnięcie, które ku jej zdziwieniu Sandra zablokowała bez najmniejszego problemu. Dziewczyny powalczyły jeszcze trochę, po czym sparing zakończył się remisem. Resztę tego dnia rodzina spędziła na rozmowie i zabawach. Ostatniego dnia Mayu postanowiła poważnie porozmawiać z Shigeru. W tym celu udała się z nim na 'przechadzkę' po nicości. Warunki tu panujące nie sprawiały jej już większych problemów, więc oboje spokojnie spacerowali rozmawiając na różne rematy. - Tatusiu, czym jest miłość? - zapytała trochę nieśmiało. Nie ukrywając chłopak był trochę zaskoczony tym pytaniem. Jednak najwidoczniej nadszedł taki czas, kiedy Mayu zapragnęła tej wiedzy. Oznaczało to, ze z czasem pojawią się trudniejsze pytania. Shigeru na chwilę zamknął oczy. - Miłość, co to jest miłość? Sądzę, że miłość jest to coś, czego właściwie nie można wyrazić słowami. Miłość jest pojmowaniem kogoś, kochaniem kogoś, dzieleniem z nim szczęścia i nieszczęścia. Do tego dochodzi z czasem także miłość cielesna, coś się podzieliło, coś się oddało i coś otrzymało, i czy jest się po ślubie czy nie, czy się urodzi dziecko czy nie urodzi. Czy się straciło godność czy też nie, o to w ogóle nie chodzi, jeżeli się tylko wie, że obok ciebie przez całe twoje dalsze życie będzie stać ktoś, kto cię rozumie i kim się z nikim innym nie musisz dzielić! - przerwał na chwilę. - Wytłumaczę ci w inny sposób. Twoja moc bazuje na powietrzu. Nie widać jej, ale jednak czuć. Tak samo jest z miłością. Miłość jest jak wiatr - nie widzisz jej, ale ją czujesz. Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem... A niewyznana miłość boli najbardziej. Ktoś kiedyś powiedział także "Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą". Dziewczynka słysząc tak rozbudowaną odpowiedź ojca uśmiechnęła się. Początkowo myślała, że ten udzieli jej odpowiedzi na 'odczep się'. Dlatego tez postanowiła zadać kolejne pytanie. - A czym jest świat? Czym ja jestem wobec świata? Czego oczekuje ode mnie świat i inni ludzie? Dlaczego istnieje dobro i zło? Czy ja też znajdę osobę, którą pokocham? - właściwie było to kilka pytań. - Żyję na tym świecie tyle lat, a nadal nie poznałem jego tajemnicy. Świat to trudne miejsce. Jemu nie zależy. Choć nie żywi nienawiści do ciebie i do mnie, nie darzy nas też miłością. Dzieją się na nim rzeczy straszne, których nie można wytłumaczyć. Świat cię nie kocha. Pamiętaj jednak, żeby robić swoje. Takie masz zadanie na tym trudnym świecie, musisz podtrzymywać swoją miłość i robić swoje choćby nie wiem co. Pamiętaj, kim jesteś. Jesteś moją córką. Być może dla świata jesteś tylko człowiekiem, ale dla niektórych ludzi jesteś całym światem... Dla mnie, dla mamusi i dla Rin. Jesteśmy jednością, jednym głosem i zawsze ci pomożemy - wytłumaczył. - Dobro i zło muszą istnieć obok siebie, a człowiek musi dokonywać wyboru. Nieważne, którą drogę wybierzesz my z mamusią i tak będziemy cię kochać. Będziesz kim tylko zechcesz. Pamiętaj tylko, że moje serce zawsze będzie domem mej miłości do ciebie. Będziesz wspaniałą, mądrą i śliczną dziewczyną. A co do osoby, która ty pokochasz... każdy na świecie ma swoja drugą połówkę, z którą spędzi resztę życia, więc nie masz się co martwić. Kiedyś to wszystko zrozumiesz. - dokończył. Mayu i Shigeru wrócili do Sandry i Rin. Rodzinka zjadła obiad, przygotowany przez wampirzycę, po czym dzięki jednej ze zdolności Semmies wrócili na Terrę. W Room of Spirit and Time spędzili całe dwa miesiące.