Miasto Karakura, Kilkadziesiąt lat temu.
Oficjalne dane zostały potwierdzone. We wczorajszym pożarze w centrum miasta zginęło 11 osób, cztery osoby leżą w szpitalu w stanie krytycznym, walcząc o życie. Jak podają najnowsze informacje, wśród ofiar są same osoby dorosłe.
Miasto Karakura, Dwa dni po pożarze.
Jak donoszą najświeższe informacje, liczba ofiar uległa zmianie. W piątkowym pożarze zginęło 12 osób. Ostatnią ofiarą był szesnastoletni chłopiec, który stracił życie w szpitalu. Lekarze robili co mogli, mimo to, obrażenia były zbyt ciężkie. Uszkodzone zostały między innymi żebra, a także kończyny. Chłopca wyciągnięto bowiem spod gruzu, którym był przywalony. Rodziny opłakują śmierć swoich najbliższych, kolejne informacje będą podawane na bieżąco.
Soul Society, Rukongai.
Chłopiec, otworzył oczy, rękoma dotykając twarzy. Leżał w jakimś ciepłym, przyjemnym i wygodnym miejscu. Pomieszczenie wypełniało się zapachem pieczonego chleba. Młodzieniec otworzył usta, szepcząc cicho, mając nadzieję, iż ktokolwiek go usłyszy.
-G - Gdzie j-ja jestem?
Zapytał słabym, ledwie słyszalnym głosem, po chwili już uzyskał odpowiedź. Po głosie, mógł poznać iż jest to osoba w podeszłym wieku, kobieta.
-Witaj w Rukongai, chłopcze, w świecie umarłych.
Kiedy usłyszał, że znajduje się w świecie zmarłych, otworzył szerzej oczy. No tak. Jego ciało było nienaruszone, nie pamiętał niczego, co działo się wcześniej. Tak, jak gdyby skasowano mu pamięć. Kobieta kontynuowała.
-Od dzisiaj tutaj jest Twój dom. W świecie wiecznym, w krainie gdzie życie nigdy nie ma końca....
Soul Society, Rukongai. Jakiś czas po śmierci.
Dzień podobny był do dnia, życie było monotonne. Jednak, wśród tej cichej sielanki, można było znaleźć i rewelację. Z bramy Senkai, która od zawsze dla miejscowych, jak i dla niego była tajemnicą, wyszło dwóch mężczyzn. Szepty mieszkańców skazywali iż są to legendarni Shinigami - Bogowie śmierci, dzięki którym dusza Haisawa trafiła właśnie tutaj. Byli odziani w czarne szaty, a także śnieżno-białe haori.
-Kapitanowie...
Szepnął mężczyzna stojący obok niego. Wszyscy nie mogli się nadziwić tym dwóm mężczyzną, z których biło tak potężne Reiatsu.
Soul Society, Rukongai. Trzy lata później.
Haisawa leżał na łóżku, rozmyślając na temat wstąpienia do Akademii Shinigami, o której tak wiele słyszał. Wielokrotnie widział już pustych, z którymi Bogowie Śmierci musieli się zmierzyć, i uchronić niewinne dusze - pożywienie owych stworzeń. W Rukongai poznał kilka osób, takich jak Kazama Jin - starszy od niego, czarnowłosy i umięśniony młodzieniec, z którym potem zresztą, poszedł razem z nim do Akademii.
Soul Society - Akademia Shinigami.
Tak właśnie rozpoczęła się Jego przygoda. Jego nowe życie. Zajęcia były trudne, i aby zostać prawdziwym Shinigami, trzeba było nauczyć się kontroli swojego Reiatsu, co nie było w cale takie łatwe. Haisawa był jednym ze zdolniejszych uczniów, szybko opanowując zademonstrowane przez doświadczonych Shinigami Kidou. Nie mógł doczekać się, by otrzymać swojego własnego Zanpakutou. Cząstkę swojej duszy, swojego kompana i pomocnika w walce.
Nauka w Akademii była długa, i męcząca, mimo to przynosząca efekty, i ciężka praca zaowocowała jej ukończeniem w rekordowym czasie. Haisawa był jednym z niewielu, którzy ukończyli ją tak szybko, przez co zazdrość pozostałych studentów akademii była straszna.
Soul Society - Baraki VII Oddziału.
Haisawa został przydzielony jako szeregowiec do VII oddziału, pod dowództwem Kapitana Yoktsuo Blade. Zdawał sobie sprawę, iż nie robi największego wrażenia na żadnym z członków oddziału, bowiem, najprawdopodobniej był jednym z najsłabszych. Teraz mógł zauważyć, jak wiele musiał się nauczyć. Dalsze szkolenie przechodził pod okiem Oficera XI oddziału szkolącego go w walce bronią i starającego się pomóc mu uwolnić Jego Shi Kai. Trening był ciężki, a Sensei surowy i zgryźliwy. Młody szeregowiec VII oddziału nie był zachwycony metodami nauki swego mistrza. Jednak, było to konieczne, by rosnąć w siłę. Owy trening był przygotowaniem do pierwszej misji, na jaką został wysłany. Niestety, jako jedyny z drużyny nie odblokował ShiKai.
Rukongai - Baza Dezerterów.
Pierwszą misją, na którą został wysłany, była misja zwiadowcza. Wraz ze swoim Sensei i szeregowcami z jednostki specjalnej II oddziału mieli rozpracować dezerterów, kryjących się w opuszczonym barze w Rukongai. Misja nie była najłatwiejsza, bowiem każdy jeden z dezerterów, posiadał swojego własnego Zanpakutou. Haisawa został zabrany na misję, jakoby na "lekcję poglądową" jak radzić sobie z przeciwnikami tego typu. Kilka godzin czekali pod owym budynkiem, starając się rozpracować taktykę przeciwników. Z baru emanowało niesamowite Reiatsu. Przez Haisawę przeszedł strach... ruszyli. Poziom adrenaliny sięgał zenitu, dopiero teraz młody shinigami zdawał sobie sprawę, iż może tutaj umrzeć. Jedynie jego towarzysze podtrzymywali go na duchu. Drzwi otworzyły się, Dezerterzy stali już przygotowani, ruszając na grupę Shinigami. Walka była długa i okrutna. Wysoki, umięśniony mężczyzna ruszył na Haisawę, starając się przeciąć go na ukos. Chłopak zamarł w bezruchu, rozpoznając twarz owego mężczyzny. To był Jin. Jego kompan, przyjaciel, człowiek który był dla niego jak brat. Wyglądał dziwnie. Jego gałki oczne były czarne, a tęczówki złote. Reiatsu, które z niego emanowało nie przypominało człowieka. Nagashi, w miarę możliwości parował ciosy, odpychając przeciwnika. Jednak, do czasu. Jedno silne uderzenie sprawiło, że chłopak osunął się na ziemię, zamykając oczy. Ujrzał świątynię, oraz Jezioro. Leżał na jednej z łódek, pływających samotnie po wodzie. Na dziobie łodzi obok niego, stał wysoki, czarnowłosy mężczyzna, wyglądający na Samuraja.
-Gdzie ja jestem? Co się ze mną dzieje?
Zapytał, stając na łodzi i odwracając się w stronę mężczyzny. Mężczyzna uśmiechnął się, mówiąc spokojnie.
-Jesteś w swojej własnej podświadomości... A ja jestem tym, który winien Ci służyć.
Haisawa szerzej otworzył oczy, patrząc na niego podejrzliwie.
-Tak, jestem Twoim Zanpakutou. Najwyższy czas, byś użył mojej mocy, byś udowodnił, jak wielką potęgę razem tworzymy. Nazywam się Kiyouke. A teraz idź, wspomóc swoich towarzyszy!
Haisawa otworzył oczy, podnosząc się z ziemi. Jego miecz był normalny. Wszyscy spojrzeli w Jego kierunku. Powietrze rozwiewało im włosy, niszczyło panele, na których stał Nagashi. Po chwili spojrzał na Jina, i rzekł.
-Hikari, Kiyouke!
Błysk miecza i zapach krwi, wypełniający nozdrza, oraz... Jin, ze słabym uśmiechem upadający na jeden z kilku stołów. To wydarzenie na długo pozostało w Jego pamięci..
Soul Society - Baraki IV Oddziału.
Haisawa syknął z bólu, klnąc pod nosem. Młoda i wysoka kobieta zajmowała się Jego ranami, kiedy drzwi od punktu medycznego otworzyły się. Do sali wszedł Porucznik I Oddziału, wręczając młodzieńcowi list od Głównego Dowódcy. Po tak krótkim czasie, jako jeden z niewielu, został on mianowany na stanowisko Porucznika w VII oddziale.
Teraz, zaczęła się Jego najdłuższa droga. Droga do samodoskonalenia, i osiągnięcia ostatecznej formy miecza - BanKai.
Soul Society. Region #45 - Ponowna Śmierć.
Minęło pięć lat od objęcia stanowiska Porucznika przez Haisawę. Stał się on już doświadczonym i potężnym Shinigami. W Soul Society, od kilku miesięcy dochodziło do dziwnych zniknięć. Shinigami ginęli bez śladu. Pozostawały po nich jedynie ubrania. Jako mózg takowych operacji, został wyselekcjonowany wraz z kilkoma innymi Shinigami do zbadania owej sprawy. Mięli się udać w region gdzie ostatnio odnotowano zaginięcia.
Wszyscy dotarli na miejsce, rozbijając namiot. Niestety, nie wszystko potoczyło się tak, jak miało to być. Mieli pozostać niezauważeni, a jednak, nie wiadomo skąd, nie wiadomo jak, ich ciszę zakłóciła grupa Menosów Grande, na czele której stał jeden Adjuchas. Potem było już tylko gorzej, Nie byli to zwykli, przeciętni Gilliani, ale specjalni, tacy, by odwrócić ich uwagę, co im się skutecznie udało. Była to zasadzka, rozpoczynająca ich proces Hollowizacji. Wszyscy polegli, zamienieni w Pustych. Jedynie Haisawa, stłumił proces Hollowizacji z bólem w sercu wykańczając swoich byłych towarzyszy. Wróciwszy zdał raport z misji. Nie był już taki sam. Został skazany na wygnanie, pod zarzutem eksperymentów na pustych.
Ziemia - Karakura City.
Postanowił zamieszkać w tym właśnie mieście. Jego życie miało być sielanką, jednak po kryjomu likwidował by pustych i wyczekiwał momentu, by pomóc Shinigami. Tak się właśnei stało. Dołączył do reszty Vaizardów, rosnąc w siłę.
Oficjalne dane zostały potwierdzone. We wczorajszym pożarze w centrum miasta zginęło 11 osób, cztery osoby leżą w szpitalu w stanie krytycznym, walcząc o życie. Jak podają najnowsze informacje, wśród ofiar są same osoby dorosłe.
Miasto Karakura, Dwa dni po pożarze.
Jak donoszą najświeższe informacje, liczba ofiar uległa zmianie. W piątkowym pożarze zginęło 12 osób. Ostatnią ofiarą był szesnastoletni chłopiec, który stracił życie w szpitalu. Lekarze robili co mogli, mimo to, obrażenia były zbyt ciężkie. Uszkodzone zostały między innymi żebra, a także kończyny. Chłopca wyciągnięto bowiem spod gruzu, którym był przywalony. Rodziny opłakują śmierć swoich najbliższych, kolejne informacje będą podawane na bieżąco.
Soul Society, Rukongai.
Chłopiec, otworzył oczy, rękoma dotykając twarzy. Leżał w jakimś ciepłym, przyjemnym i wygodnym miejscu. Pomieszczenie wypełniało się zapachem pieczonego chleba. Młodzieniec otworzył usta, szepcząc cicho, mając nadzieję, iż ktokolwiek go usłyszy.
-G - Gdzie j-ja jestem?
Zapytał słabym, ledwie słyszalnym głosem, po chwili już uzyskał odpowiedź. Po głosie, mógł poznać iż jest to osoba w podeszłym wieku, kobieta.
-Witaj w Rukongai, chłopcze, w świecie umarłych.
Kiedy usłyszał, że znajduje się w świecie zmarłych, otworzył szerzej oczy. No tak. Jego ciało było nienaruszone, nie pamiętał niczego, co działo się wcześniej. Tak, jak gdyby skasowano mu pamięć. Kobieta kontynuowała.
-Od dzisiaj tutaj jest Twój dom. W świecie wiecznym, w krainie gdzie życie nigdy nie ma końca....
Soul Society, Rukongai. Jakiś czas po śmierci.
Dzień podobny był do dnia, życie było monotonne. Jednak, wśród tej cichej sielanki, można było znaleźć i rewelację. Z bramy Senkai, która od zawsze dla miejscowych, jak i dla niego była tajemnicą, wyszło dwóch mężczyzn. Szepty mieszkańców skazywali iż są to legendarni Shinigami - Bogowie śmierci, dzięki którym dusza Haisawa trafiła właśnie tutaj. Byli odziani w czarne szaty, a także śnieżno-białe haori.
-Kapitanowie...
Szepnął mężczyzna stojący obok niego. Wszyscy nie mogli się nadziwić tym dwóm mężczyzną, z których biło tak potężne Reiatsu.
Soul Society, Rukongai. Trzy lata później.
Haisawa leżał na łóżku, rozmyślając na temat wstąpienia do Akademii Shinigami, o której tak wiele słyszał. Wielokrotnie widział już pustych, z którymi Bogowie Śmierci musieli się zmierzyć, i uchronić niewinne dusze - pożywienie owych stworzeń. W Rukongai poznał kilka osób, takich jak Kazama Jin - starszy od niego, czarnowłosy i umięśniony młodzieniec, z którym potem zresztą, poszedł razem z nim do Akademii.
Soul Society - Akademia Shinigami.
Tak właśnie rozpoczęła się Jego przygoda. Jego nowe życie. Zajęcia były trudne, i aby zostać prawdziwym Shinigami, trzeba było nauczyć się kontroli swojego Reiatsu, co nie było w cale takie łatwe. Haisawa był jednym ze zdolniejszych uczniów, szybko opanowując zademonstrowane przez doświadczonych Shinigami Kidou. Nie mógł doczekać się, by otrzymać swojego własnego Zanpakutou. Cząstkę swojej duszy, swojego kompana i pomocnika w walce.
Nauka w Akademii była długa, i męcząca, mimo to przynosząca efekty, i ciężka praca zaowocowała jej ukończeniem w rekordowym czasie. Haisawa był jednym z niewielu, którzy ukończyli ją tak szybko, przez co zazdrość pozostałych studentów akademii była straszna.
Soul Society - Baraki VII Oddziału.
Haisawa został przydzielony jako szeregowiec do VII oddziału, pod dowództwem Kapitana Yoktsuo Blade. Zdawał sobie sprawę, iż nie robi największego wrażenia na żadnym z członków oddziału, bowiem, najprawdopodobniej był jednym z najsłabszych. Teraz mógł zauważyć, jak wiele musiał się nauczyć. Dalsze szkolenie przechodził pod okiem Oficera XI oddziału szkolącego go w walce bronią i starającego się pomóc mu uwolnić Jego Shi Kai. Trening był ciężki, a Sensei surowy i zgryźliwy. Młody szeregowiec VII oddziału nie był zachwycony metodami nauki swego mistrza. Jednak, było to konieczne, by rosnąć w siłę. Owy trening był przygotowaniem do pierwszej misji, na jaką został wysłany. Niestety, jako jedyny z drużyny nie odblokował ShiKai.
Rukongai - Baza Dezerterów.
Pierwszą misją, na którą został wysłany, była misja zwiadowcza. Wraz ze swoim Sensei i szeregowcami z jednostki specjalnej II oddziału mieli rozpracować dezerterów, kryjących się w opuszczonym barze w Rukongai. Misja nie była najłatwiejsza, bowiem każdy jeden z dezerterów, posiadał swojego własnego Zanpakutou. Haisawa został zabrany na misję, jakoby na "lekcję poglądową" jak radzić sobie z przeciwnikami tego typu. Kilka godzin czekali pod owym budynkiem, starając się rozpracować taktykę przeciwników. Z baru emanowało niesamowite Reiatsu. Przez Haisawę przeszedł strach... ruszyli. Poziom adrenaliny sięgał zenitu, dopiero teraz młody shinigami zdawał sobie sprawę, iż może tutaj umrzeć. Jedynie jego towarzysze podtrzymywali go na duchu. Drzwi otworzyły się, Dezerterzy stali już przygotowani, ruszając na grupę Shinigami. Walka była długa i okrutna. Wysoki, umięśniony mężczyzna ruszył na Haisawę, starając się przeciąć go na ukos. Chłopak zamarł w bezruchu, rozpoznając twarz owego mężczyzny. To był Jin. Jego kompan, przyjaciel, człowiek który był dla niego jak brat. Wyglądał dziwnie. Jego gałki oczne były czarne, a tęczówki złote. Reiatsu, które z niego emanowało nie przypominało człowieka. Nagashi, w miarę możliwości parował ciosy, odpychając przeciwnika. Jednak, do czasu. Jedno silne uderzenie sprawiło, że chłopak osunął się na ziemię, zamykając oczy. Ujrzał świątynię, oraz Jezioro. Leżał na jednej z łódek, pływających samotnie po wodzie. Na dziobie łodzi obok niego, stał wysoki, czarnowłosy mężczyzna, wyglądający na Samuraja.
-Gdzie ja jestem? Co się ze mną dzieje?
Zapytał, stając na łodzi i odwracając się w stronę mężczyzny. Mężczyzna uśmiechnął się, mówiąc spokojnie.
-Jesteś w swojej własnej podświadomości... A ja jestem tym, który winien Ci służyć.
Haisawa szerzej otworzył oczy, patrząc na niego podejrzliwie.
-Tak, jestem Twoim Zanpakutou. Najwyższy czas, byś użył mojej mocy, byś udowodnił, jak wielką potęgę razem tworzymy. Nazywam się Kiyouke. A teraz idź, wspomóc swoich towarzyszy!
Haisawa otworzył oczy, podnosząc się z ziemi. Jego miecz był normalny. Wszyscy spojrzeli w Jego kierunku. Powietrze rozwiewało im włosy, niszczyło panele, na których stał Nagashi. Po chwili spojrzał na Jina, i rzekł.
-Hikari, Kiyouke!
Błysk miecza i zapach krwi, wypełniający nozdrza, oraz... Jin, ze słabym uśmiechem upadający na jeden z kilku stołów. To wydarzenie na długo pozostało w Jego pamięci..
Soul Society - Baraki IV Oddziału.
Haisawa syknął z bólu, klnąc pod nosem. Młoda i wysoka kobieta zajmowała się Jego ranami, kiedy drzwi od punktu medycznego otworzyły się. Do sali wszedł Porucznik I Oddziału, wręczając młodzieńcowi list od Głównego Dowódcy. Po tak krótkim czasie, jako jeden z niewielu, został on mianowany na stanowisko Porucznika w VII oddziale.
Teraz, zaczęła się Jego najdłuższa droga. Droga do samodoskonalenia, i osiągnięcia ostatecznej formy miecza - BanKai.
Soul Society. Region #45 - Ponowna Śmierć.
Minęło pięć lat od objęcia stanowiska Porucznika przez Haisawę. Stał się on już doświadczonym i potężnym Shinigami. W Soul Society, od kilku miesięcy dochodziło do dziwnych zniknięć. Shinigami ginęli bez śladu. Pozostawały po nich jedynie ubrania. Jako mózg takowych operacji, został wyselekcjonowany wraz z kilkoma innymi Shinigami do zbadania owej sprawy. Mięli się udać w region gdzie ostatnio odnotowano zaginięcia.
Wszyscy dotarli na miejsce, rozbijając namiot. Niestety, nie wszystko potoczyło się tak, jak miało to być. Mieli pozostać niezauważeni, a jednak, nie wiadomo skąd, nie wiadomo jak, ich ciszę zakłóciła grupa Menosów Grande, na czele której stał jeden Adjuchas. Potem było już tylko gorzej, Nie byli to zwykli, przeciętni Gilliani, ale specjalni, tacy, by odwrócić ich uwagę, co im się skutecznie udało. Była to zasadzka, rozpoczynająca ich proces Hollowizacji. Wszyscy polegli, zamienieni w Pustych. Jedynie Haisawa, stłumił proces Hollowizacji z bólem w sercu wykańczając swoich byłych towarzyszy. Wróciwszy zdał raport z misji. Nie był już taki sam. Został skazany na wygnanie, pod zarzutem eksperymentów na pustych.
Ziemia - Karakura City.
Postanowił zamieszkać w tym właśnie mieście. Jego życie miało być sielanką, jednak po kryjomu likwidował by pustych i wyczekiwał momentu, by pomóc Shinigami. Tak się właśnei stało. Dołączył do reszty Vaizardów, rosnąc w siłę.