Soundtrack
Po drodze do pomieszczenia natknęliście się oczywiście na masę gnijących już ciał – dla Abanaia mogło to oznaczać tylko tyle, że dziewczyna mówiła prawdę. Tutaj naprawdę nie działo się dobrze i trzeba było tą sprawę jak najszybciej zbadać oraz zakończyć. Kiedy weszliście do pokoju w którym wszystkie „egzekucje” miały miejsce, nie znaleźliście zupełnie nic. Pomieszczenie było zupełnie puste – poza jakimiś mniejszymi, niepotrzebnymi śmieciami oraz śladami krwi na ścianach i podłodze, nie było tutaj zupełnie nic. Mari wyglądała na zaniepokojoną z tego powodu. Nie wiedziała czy demon wcieli w życie plan o którym wtedy coś wspominał i ma po prostu odpowiednią ilość tego, było mu niezbędne do wykonania owego zadania, czy zwyczajnie chodziło tutaj o to, że ktoś go nakrył. Istota zapewne pozbawiła tego kogoś życia, lecz nie chciała ryzykować i wolała zmienić miejsce swoich chorych badań.

- Przyznaję, dość odrażające miejsce. Jednak nie ma tu nikogo...
- Mogłabym zaręczyć, że on... TO tutaj było! Na pewno!
- Nie wątpię. Jednak musiał gdzieś zwiać. Możemy spróbować go wyczuć w pobliżu, lecz jeśli go nie ma to mamy raczej nikłe szanse na odnalezienie go.
- Spróbujmy!
Abanai stara się wyszukać jakiejś większej energii w pobliżu i nie koncentrować się nad tym, co dzieje się nad oceanem. Mari również się koncentruje i wyszukuje energii.
Jeśli nie podziała:
- Pamiętam jego aurę doskonale... Spróbuję wyszukać go na większym obszarze...
Jak mówi, tak robi - koncentruje się jeszcze bardziej i stara się odnaleźć energię na jak największym obszarze. Tylko czy wtedy nie odnajdzie tych wszystkich energii znad Legandii?

Nie udaje Ci się zlokalizować demona, którego widziałaś wcześniej. Wyczuwasz za to właśnie energie wojowników pochodzące znad oceanu Legandia. Czujesz, że dzieją się tam nieciekawe rzeczy. To samo dotyczy Abanaia, który robi to samo co nastolatka. Po złej do szpiku kości istocie, ani śladu.

- Wyczułeś to?! Co tam się dzieje?!
- Tak, jakiś czas temu. Ale nie będę ryzykował i nie polecimy tam.
- Tam jest chyba Woogy! Tylko, że... Z jakąś odmienioną aurą...
- Wiem. Ale na pewno nie chciałby, żebym Cię tam zabrał. Ja również się powstrzymam od włączania się w to wszystko. W razie potrzeby będę chronił Ciebie.
- Ale... Tam się dzieję straszne rzeczy, musimy mu pomóc.
- Nie musimy, a nawet nie powinniśmy. Owszem, znajduje się tam na prawdę potężna energia jakiegoś człowieka, lecz zauważ ile jest tam sprzymierzonych energii. Może nie tak wysokich, lecz wspólnie z pewnością dadzą sobie radę. Gdy Woogy wróci, bo na pewno tak się stanie, dowiemy się co się tam działo. A teraz wracajmy do domu, tutaj też nic po nas... Nie jesteśmy w stanie znaleźć tego demona, zwłaszcza w zaistniałej sytuacji.
Zapadła chwila ciszy. W chwilę później, Mari odpowiedziała.
- No dobrze, może masz rację. Ale martwię się o to.
- Na pewno wszystko się dobrze skończy.
Dziewczyna, choć niezbyt entuzjastycznie, przytaknęła. Oboje skierowali się do wyjścia z podziemi.