Yoh i Silvia z dużą szybkością przemierzali Dangai, chcąc dostać się do Soul Society.
- Jak myślisz, co się dzieje? – zapytał spokojnie były kapitan.
- Obstawiam jakiś atak na Stowarzyszenie Dusz. Ale po co wzywają Nas? Sami sobie z tym nie poradzą? – dziewczyna zadała pytanie retoryczne, zastanawiając się mimo wszystko nad powodem wezwania. To co powiedziała było jedynie jej przypuszczeniami – niepotwierdzonymi zresztą.
- Głównodowodzący dałby sobie z tym radę, ale jest pieprzonym leniem, ot co! – krzyknął głośno chłopak o ciemnych, długich włosach. Silvia nie zamierzała odpowiadać na słowa męża – być może coś w nich było, ale z drugiej strony, staruszek zawsze miał jakiś powód dla którego działał w sposób taki, nie inny.
Kiedy para dotarła gdzie chciała, od razu opuściła Dangai.
- Jak myślisz, co się dzieje? – zapytał spokojnie były kapitan.
- Obstawiam jakiś atak na Stowarzyszenie Dusz. Ale po co wzywają Nas? Sami sobie z tym nie poradzą? – dziewczyna zadała pytanie retoryczne, zastanawiając się mimo wszystko nad powodem wezwania. To co powiedziała było jedynie jej przypuszczeniami – niepotwierdzonymi zresztą.
- Głównodowodzący dałby sobie z tym radę, ale jest pieprzonym leniem, ot co! – krzyknął głośno chłopak o ciemnych, długich włosach. Silvia nie zamierzała odpowiadać na słowa męża – być może coś w nich było, ale z drugiej strony, staruszek zawsze miał jakiś powód dla którego działał w sposób taki, nie inny.
Kiedy para dotarła gdzie chciała, od razu opuściła Dangai.