No dobra, dostałem zastygnięcia umysłowego na całe wakacje związanego z "Łzami na Ostrzu", lecz dziś odkorkowałem się, i przerwałem pisanie Łez na Ostrzu, ale nie porzuciłem pisania! O nie ! Teraz mam coś zupełnie w innym klimacie i kierunku! "Tchnięci w Życie"
Miłego czytania.
„Tchnięci w Życie”
I. Zamknięte kraty
Przez zaśniedziałe i zamarzłe od minusowej temperatury okna, widać było wyłącznie ogrom zniszczeń spowodowanych przez zamieć. Pobliskie namioty rozstawione przez żołnierzy ReQ, trzymały się wyłącznie na wbitych mocno w twardy, skamieniały puch, mocowaniom. Nakrycie namiotu zostało porwane tak samo jak skrzynie z amunicją do lekkich karabinów szturmowych. Mroźny dech wydobywał się przy każdym wydostaniu się powietrza z płuc, Nerxa. Patrzył i szacował ogrom zniszczeń i strat, na jego pociągłej i nakreślonej rysami czasu twarzy, widać było niepokój, jego granatowe oczy wpadały w odcień uśpionego błękitu, wyblakłe średniej długości włosy, które wystawały spod czarnego w ciemnogranatowe łaty hełmu, ze stalową blachą przybitą do przodu. Po jego sprężonych brwiach spłynęła kropla zimnego potu:
- Merc, ile amunicji przetrwało w naszym składzie ? – zapytał speca od broni palnej, który nie wyglądał na do końca, zdrowo myślącego.
- Już patrzę Szefie ! – z lekkim uśmiechem na twarzy podszedł do stalowej szafy z poziomymi otworami, pociągnął za pionową metalową klamkę w dół. Drzwi rozsunęły się na boki i schowały za ścianą:
- Jakieś 20 sztuk ciężkiej szturmówki, 50 sztuk lekkich szturmówek, 20 granatów o dalekim polu rażenia i po 15 dymnych oraz oślepiająco-ogłuszających.
- To jeszcze nie tak źle. – odrzekł lekko uspokojonym tonem dowódca.
- Jakby na to patrzeć optymistycznie to amunicja starczy nam na wybicie budynku TerC, lecz jakby na to spojrzeć pesymistycznie to skończy się ona po wejściu do budynku, a wtedy będziemy zmuszeni walczyć bronią wroga.
- A realista co by powiedział ? – zapytał z ironią.
- Broni starczy na ochronę budynku, ale na broniących w budynku już nie. – odpowiedział z humorem.
- Tak, tego mogłem się po tobie spodziewać. W porównaniu z misją w Rezmie to teraz mamy broni na zapas. Pamiętasz jaka wtedy była jatka ?
- Oj tak, to było coś, wróg opasany pasami amunicji, a nasza grupa z STG-223 i Mohawkami na ostre pociski.
- Dodaj jeszcze granaty pieprzowe i obezwładniające, jak to panie inteligentny mi takowego wrzuciłeś, gdy ja broniłem się za biurkiem w drapaczu chmur Incitors, mając wyłącznie Mohawka 73 ! – odpowiedział klepiąc po ramieniu speca.
- Odbił się od ściany, nie moja wina, że znam się na broni, ale z celowania to noga jestem.
- A to ci dopiero dziwność, spec od broni co w stodołę z 5 cm nie może trafić! Ha! – zaczął się śmiać klepiąc go.
- Tak owszem, ale to nie ja wyskakuje przez szybę frontową i nie ja wpadam do pokoju w hotelu zamiast do pokoju z dokumentami! Ha, pamiętasz to? – zapytał również śmiejąc się.
- Tak pamiętam, tylko pamiętaj że to były twoje współrzędne i twój punkt namierzony laserem z helikoptera Chameleon. – odparł, pogrążając speca.
- A to Bozia oczu nie dała gdzie lecisz ? – odgryzając się na dowódcy.
- A tam ! Byłem pewny to leciałem! – podszedł do metalowego blatu z matą dotykową by sprawdzić punkt w jakim się znajdują:
- Tern, sprawdź czy stroje kamuflujące są już sprawne! – wydał rozkaz ciemnoskóremu prężnemu inżynierowi.
- Tak jest Sir. – odparł i zwartym krokiem ruszył do pokoju technologicznego. Otworzył metalowe szynowe drzwi otwierane za pomocą odcisku dłoni na skanerze. Przyłożył rękę do czytnika:
- Tern Rercoz, witaj. – odpowiedział kobiecy elektroniczny głos.
Wszedł do oświetlonego wiązkami błękitnego światła pomieszczenia:
- Quortos, kombinezon XQ-T323, udostępnij. Pokaż stan mocy. Odbezpiecz.
- Przyjąłem! Kombinezon XQ-T323 alternatywna nazwa: Pancerz Kamuflujący, stan mocy 10 Tormów na 10, odbezpieczanie. Zlecenie wykonane! – ruchome stalowe, mechaniczne szczypce podały jeden egzemplarz stroju do Terna. Założył na siebie kostium i włączył go. Wyszedł z pomieszczenia całkowicie niewidoczny był jak powietrze. Skradając się za dowódcą, nagle klepnął go w plecy:
- Kombinezon działa szefie! – zaczął się śmiać za jego plecami.
- Widzę, widzę… A tak właściwie to gdzie jesteś?! – rozpoczął rozglądać się na boki.
- Za Tobą. – szturchnął go palcem w plecy.
- Ha! Wiedziałem! – odwrócił się do niego przodem i rozpoczął dalej mówić.
Myślę, że wróg nie będzie miał szans, trzeba tylko jeszcze opracować dokładną taktykę i okryć tereny wroga, lecz tym zajmie się Virto, który jak na razie poszukuje resztek amunicji po śnieżycy.
- On nie prędko wróci, ale na pewno nic mu się nie stanie, w końcu to Skrytobójca, więc wie kiedy się chować i umie to robić. – odparł Tern.
- To prawda, jemu nawet kombinezon nie jest potrzebny. To w końcu on wykradł tajne dokumenty korporacji, bo ty dowódco narobiłeś hałasu przewalając się z pokoju do pokoju. Gdzie on kończył zgarniać pilnujących. – poprzedził Merc.
- Tak to jego wielki plus, a minusem jest to, że odzywa się wyłącznie pytany, albo gdy zdaje raport.
- Niestety, taka już jego dusza, skrytobójca milczy wobec swoich ofiar. – odrzekł Nerx.
Nastała cisza w zakamuflowanej tymczasowej siedzibie oddziału ReQ - Nortos. Słychać było wyłącznie świst chłodnego wiatru odbijającego się o okna.
Nagle rozniosło się dobitne uderzanie o drzwi:
- Hmm? Któż to? – Nerx poszedł sprawdzić kto puka w tylne zaspawane drzwi.
- Pomocy! Ścigają mnie ! Otwórzcie! Ratunku! – krzyczał co sił, zmartwiony i zmęczony głos.
Nerx usłyszawszy wołanie o pomoc wskazał na Sierrę, rudą o długich włosach kobietę o średnim wzroście i zielonych oczach:
- Sierra wyłącz blokadę tylko drzwi! – wydał rozkaz.
- Tak jest Sir! – wpisała zgrabnymi dłońmi, komendę o otwarcie drzwi. – Zrobione!
Pchnął swoim muskularnym i prężnym ciałem drzwi, które nie stawiły żadnego oporu i osunęły się w bok.
- Dzięki Ci! O wybawco dzięki! – odpowiedział umęczonym głosem, nieznajomy.
- Wejdź do środka ogrzej się, bo wyglądasz jakbyś wyłącznie śnieg w gębie miał! – klepnął ochoczo gościa w plecy.
- Istotnie nie jadłem już od 5 dni. – odparł z drżącymi od zimna wargami.
Nerx prowadził przodem, odzianego w ciemnobeżowy podarty szal i kaptur. Posadził gościa przed kamiennym piecem, z którego ciepło ogrzewało całą kwaterę. Dowódca podał mu ciepły i gruby koc, oraz kubek z herbatą:
- Pij, musisz się ugrzać! Masz szczęście, że jeszcze nie jedliśmy kolacji bo skazany byłbyś na prowiant. Stello! Czy kolacja już gotowa? Jeśli jeszcze nie to podwój porcję, mamy gościa, który nie jadł nic od pięciu dni! – krzyknął co sił w piersiach do kucharza Włoskiego.
- Się robi szefie! – odparł ciepły głos z kuchni wojskowej.
- A ty opowiadał skąd się tu wziął i kto Cię gonił? – zapytał stanowczym głosem.
- Nazywam się Hector Noven, jestem ostatnim członkiem oddziału ReQ – Dertos, reszta moich kompanów i załogi zginęła podczas walki na wyspie Tercera. Ja zdołałem się w odpowiednim czasie wycofać i szukać ratunku, lecz straciłem całkowity kontakt z oddziałem i centralą. Na drugi dzień znaleźli mnie o oni i zabrali do kwatery, gdzie przesłuchiwano mnie cały dzień. Nie powiedziałem im nic, wydostałem się tylko dzięki temu, że nie przypięli moich nóg do stalowego krzesła, grożono mi nożem przed twarzą i w tym momencie mocnym kopnięciem w krtań, przechwyciłem nóż i rzuciłem nim w konsolę. Potem wyskoczyłem przez okno, lecz oni już wiedzieli, że uciekłem i zaczęli mnie gonić z prętami obezwładniającymi, biegłem co sił, aż znalazłem się tutaj, oni przestali mnie gonić za wzgórzem Saint Mercuri. – po wyczerpującej odpowiedzi, wziął duży łyk herbaty.
- Dobrze, żeś ty nasz jest. Jeden brat w ogniu więcej to dodatkowa blaszka na szyi. – uśmiechnął się do Hectora.
- Zgadza się. Aaapsik! – kichnął i począł smarkać.
- No masz ci los, przeziębiłeś się bracie! – podaje mu pudełko chusteczek.
- Tak, to całkiem możliwe podczas srogiej zimy i solidnej zamieci. – odparł wydmuchując nos w chusteczkę.
Ciche skrzypienie zamarzłego puchu pod stopami Skrytobójcy:
- Wróciłem, odzyskałem 5 skrzyń z amunicją, kim jest ten z którym siedzisz ? – zapytał chłodno.
- O nie widziałem kiedy wszedłeś! To ostatni z oddziału Dertos, kolejny brat ognia dołączył do nas, więzili go i przesłuchiwali.
- Poznaję Cię, to ty uciekałeś na ślepo nie patrząc do tyłu, a za tobą dwóch TerC. Masz szczęście, że w dobrą porę cię ujrzałem, bo byłbyś trupem gdyby nie to, że ich zdjąłem z dachu pobliskiej chatki.
- To ty mnie ocaliłeś? Dzięki ci o wielki ! – uradowanym głosem odparł Shinobiemu.
- Nie ma za co. Całe szczęście, że żyjesz, miałeś naprawdę nikłe szanse na przeżycie. – powiedział cichym głosem pocieszenia, Virto.
- Virto, znalezioną amunicję przekaż Mercowi, a on ją doda do magazynu, gdy już to wykonasz zdejmij tą maskę i usiądziemy wspólnie do kolacji! – powiedział ciepłym głosem dowódca.
- Się robi, a co na kolację ? – zapytał głodny.
- Zapytaj Stello, w końcu on jest naszym kuchcikiem.
- Spaghetti ! – ozwał się ciepły głos z kuchni.
- O i już masz odpowiedź co dziś jemy!
- Spaghetti to mogę zjeść. – odparł obojętny.
- No ja myślę! A ty Hector, zjesz spaghetti ?
- Zjem cokolwiek byle jadalne – odparł smarkając.
- To będzie na pewno jadalne, Stello to nasz zaufany i wykwintny Włoski kucharz. – odparł zachwalając kuchcika.
- Danie gotowe! – odparł ciepły głos z kuchni.
- Chodźmy więc po posiłek i jedzmy! A później trzeba iść spać.
Usiedli więc wspólnie w pięciu i rozpoczęli ucztę. Opowiadając to na przemian, Nerx, to Merc, gdzie i Hector miał swoje kilka słów, a Virto jak zwykle jadł i słuchał. Sierra dogadywała dowódcy i poznawała Gościa. Tak wybiła na zegarze godzina 2:36 i nastała grobowa cisza, gdy wszyscy leżeli już w swoich łóżkach i spali w głębokim śnie. By mieć siły na jutrzejsze zmagania z odwieczną walką z korporacją TerC.