Kogomaru jedynie się uśmiechnął, zapewne dobrze wiedział o co chodzi chłopakowi. Po kilku minutach wjechaliście na wskazane piętro. Oczywiście, jak przystało na Bazę wrogów, spotkaliście przed Wami nie armię strażników, a jednego mężczyznę w saiyańskiej zbroi.
-
Cholera.. Tsukashi. Mówiłem Ci przecież jakie plany ma szef. Dlaczego dalej jesteś po jego stronie?! - krzyknął jednocześnie pytając, Kogomaru.
-
Bo Ci nie wierzę. Zresztą, nie tylko ja. Szef nigdy Nas nie okłamał, dlaczego miałby zrobić to teraz? - zapytał z uśmiechem wojownik, składając ręce.
-
Nie rozumiesz. Nie wiesz co Wam do cholery grozi! - krzyknął Kogomaru. Smoku wyczuł, jako że to jego brat że tym razem jest szczery. Nie brzmiało to jak kłamstwo, przynajmniej właśnie dla Smoka.
-
Jesteś żałosny, Kogomaru. To nie Nam coś grozi, ale Tobie, Twojemu braciszkowi i tym jego rzekomym przyjaciołom! - powiedział i przybrał pozycję bojową.
-
Nie musisz mi wierzyć. Ale kiedy wszystko wyjdzie na jaw, postaram się mimo wszystko o to, by nic Wam się nie stało. Pamiętaj.. - powiedział spokojniej Kogomaru. Pora zakończyć tą rozmowę i zacząć działać.
-
Ja zajmę się panelem sterowania i teleporterami, Wy zajmijcie się Tsukashim. - wyszeptał do Was dosyć cicho, po czym zniknął i pojawił się przy panelu. Kiedy Tsukashi zamierzał na niego ruszyć, Smoku odruchowo zniknął i uderzył lecącego wojownika z kolanka w twarz w odpowiednim czasie. Ten odleciał kawałek dalej z uśmiechem. Wiedział co to oznacza.
Pomieszczenie w przeciwieństwie do innych jest ogromne, możecie tu latać bez obawy o to że uderzycie o sufit.