- Pusto tu - powiedział jakiś głos. Niekoniecznie powiedział, bo nie było tam niczego, co mogłoby nieść dźwięk. Nie było nawet żadnego „tam”. - Co ja tu właściwie robię? Czuję się… samotnie.
- Co mam robić? - stopniowo, w czasie mówienia tego zdania, głos rozszczepiał się na dwa osobne głosy, jeden był bardziej damski, drugi bardziej męski. - Hm?
- Czuję twoją obecność - powiedział damski głos - Kim jesteś? Chwilę temu nie było tu nikogo.
- Nie, kim ty jesteś? – zapytał męski głos – To ja tu byłem przed momentem. Mówisz, że oboje tu byliśmy i oboje tu jesteśmy? Ciekawie.
- Kim ja jestem?... Nie wiem… Obudziłam się nagle tutaj i zaraz potem… Tak jakby…
- Jakbyśmy się nagle wyodrębnili.
- Dokładnie. To miejsce… Wydaje się być nudne.
- Więc coś z tym zróbmy. Potrzebne nam miejsce do rozmowy, siostro.
- …Siostro?
Gdyby w tym momencie byli tam jacykolwiek postronni, którzy potrafiliby istnieć w tym miejscu, ujrzeliby błysk światła rozchodzący się jednocześnie we wszystkich wyobrażalnych i niewyobrażalnych kierunkach z każdego punktu przestrzeni, która zaistniała nagle w tym właśnie momencie. Dwa głosy odnalazły się gdzieś wewnątrz tej przestrzeni i przyciągnęły do siebie światło, formując rozmyte, amorficzne formy, żeński głos niebieską, przechodzącą w fiolet, męski czerwonawą.
- Wciąż tu pusto – powiedział żeński głos – Ale teraz chociaż jest tu cokolwiek… Chociaż to pustka.
- Ale mamy jakieś miejsce dla siebie. Przy okazji, jak się nazywasz? – odrzekł brat.
- Skąd mam wiedzieć? Jestem świadoma swojego istnienia od krótkiej chwili, skąd mam sobie wziąć imię? Ty pewnie też żadnego nie masz.
- No to sobie jakieś nadajmy.
- Nie mam pomysłu. Myślisz, że moglibyśmy znaleźć kogoś, kto by nam z tym pomógł?
„Siostra” w swojej energetycznej postaci zaczęła krążyć po całej przestrzeni, rozglądając się, ale – czego można by się było spodziewać – nie znalazła absolutnie nikogo poza swoim bratem.
- Ta przestrzeń zaistniała z naszej woli chwilę temu, nie znajdziesz tu nikogo – brat zatrzymał siostrę tymi słowami.
- Chyba masz rację, bracie. Czekaj, mówisz, że my utworzyliśmy tę przestrzeń?
- A kto inny? Czekaj, co ty teraz robisz?
Zauważył swoją siostrę otaczającą fragment przestrzeni odgałęzieniami swojej energetycznej formy – pewnego rodzaju rękami. Zaczęła coś nimi formować wewnątrz, tworząc błyszczącą, małą kulkę.
- Co tam masz? – brat zapytał, przybliżając się i formując w swoim niby-ciele parę półprzezroczystych oczu, którymi się zaczął wpatrywać w kreację jej siostry.
- Pomyślałam, że spróbuję coś stworzyć dla sprawdzenia… Nie wiedziałam tylko, co. Pomyślałam jedynie o wszystkim i o niczym.
- I wyszło to malutkie coś?
- Tu się wydaje malutkie, ale zobacz do środka. Ono się gdzieś tam rozszerza.
- Pokaż.
Brat zajrzał do kulki i rozejrzał się, obejmując całość swoim wzrokiem.
- Wiesz co – zapytał – wydaje się chaotyczne, ale kieruje się dość prostymi zasadami. Niech pomyślę…
Brat zaczął słownie wyjaśniać coś, co biliardy lat później nosiłoby nazwy, jakie są utożsamiane z fundamentalnymi prawami fizyki.
- Brzmi… cóż, ciekawie… - siostra usiłowała udawać zainteresowaną – Daj mi chwilę, to jakoś to spróbuję zrozumieć.
- Mamy mnóstwo czasu – brat odparł – Choć, pobawmy się w coś.
Brat złapał ją za rękę i zaczął gdzieś ciągnąć w dal. Siostra zdążyła zatrzymać upływ czasu w swojej kuli zanim wypadła jej z ręki i zawisła swobodnie w przestrzeni.
Sporo czasu im zeszło zwykłe latanie w przestrzeni jedno za drugim. Nie mieli żadnego lepszego zajęcia i nikogo innego w tej przestrzeni nie było, więc sprawiało im to niemałą frajdę. W pewnym momencie siostra się zatrzymała i przypomniała sobie o tej małej kulce.
- Masz jakiś pomysł? – brat zapytał.
- Tak sobie myślę… Ta kulka, którą zrobiłam, zawiera w środku własną przestrzeń, jak ta nasza. Jestem ciekawa, co by się stało, gdyby jej pozwolić się rozwijać. Może pojawiłyby się inne istoty, które mogłyby nam dotrzymać towarzystwa?
Brat się uśmiechnął i poleciał po tą kulkę, by przynieść ją swojej siostrze. Ta przywróciła bieg czasu wewnątrz.
- W którym momencie ostatnio tam patrzyłaś?
- Ten duży błysk światła i tworzące się malutkie cząstki, ale wciąż tam strasznie jasno.
- Hmm, popatrz tam, niektóre się łączą po dwie i znikają w błysku światła. Są prawie że identyczne, różnią się tą jedną własnością, o której ci mówiłem. Pamiętasz, wydaje mi się, że mogłyby tworzyć jakieś struktury, gdyby je zostawić.
- Ale tak się zniszczą nawzajem… Możesz je jakoś rozdzielić?
- Nie, ale mam lepszy pomysł.
Brat włożył rękę do środka i w jakiś niewyjaśniany sposób wyjął cząstki jednego typu, zostawiając część do wzajemnego unicestwienia, żeby został nadmiar jednych.
- Tyle powinno wystarczyć.
Oboje zaczęli się przyglądać temu, jak po pewnym czasie przestrzeń zrobiła się przejrzysta. Brat i siostra patrzyli, jak powoli formowały się gwiazdy i galaktyki, a wokół gwiazd w końcu planety. Po jakimś czasie pojawiło się życie, a potem i inteligencja. Siostra zrobiła jedynie jedną zmianę – upewniła się, że wszystkie istoty tam będą mówić tym samym językiem. Obserwowanie poczynań żywych stało się hobby brata i siostry. W końcu coś zauważyli…
- Hej, siostro, wydaje mi się, że nadali jakąś nazwę dla tego… jak to mówią, wszechświata?
- Pokaż, bo nie widzę. Jak na nie mówią?
- Abise. Wzięło się od słowa „abisekke”, czyli tworzyć. A ten, kto tworzy to w ich mowie Abisekai. Wiesz co, niech to będzie twoje imię.
- Moje? – zapytała.
- W końcu to ty stworzyłaś ten świat. Jak ci się podoba, Abisekai?
Abisekai się uśmiechnęła. Poczuła jakąś głębszą więź ze światem, który jest jej dziełem i od tej pory bacznie mu się przyglądała, czasami dając tam znaki swojej obecności. Jej brat latał po ich przestrzeni, badając dokładnie ich dom, jedynie co jakiś czas dołączając do Abisekai.
- Wiesz co, zdecydowałem – powiedział pewnego dnia.
- O co chodzi?
- Masz naprawdę dużo zabawy ze swoim światem. Stworzę własny!
Brat Abisekai powtórzył dokonanie swojej siostry, również tworząc swój świat, jednak wprowadził kilka zmian do warunków, żeby było coś nowego do obserwowania. Tak samo, jak u jej siostry, jego „poddani” nazwali swój wszechświat Aera, od czego jego twórca przyjął imię Aeran.
Abisekai i Aeran znaleźli sobie zajęcie – tworzenie światów i ich obserwowanie. W niektórych nie pojawiało się życie, w innych owszem. Niektóre były gęściej wypełnione, inne rzadziej, w jednym Aeran nawet zapomniał usunąć trochę antymaterii, żeby coś zostało i powstała całkiem pusta przestrzeń. W końcu, chociaż Abisekai i jej brat byli wszechmocnymi istotami dla swoich światów, było to nieco trudne dla nich, by obserwować wszystkie. Zastanowili się wtedy, czy potrafiliby bezpośrednio stworzyć jakieś istoty, jednak bardziej podobne do nich, zdolne żyć w ich przestrzeni. Był to złożony proces , który wymagał od Abisekai i Aerana oddania części swojej energii, ale powiódł się – pojawiły się cztery istoty.
- My… jesteśmy – powiedziała pierwsza z istot.
- Witam was, drogie dzieci – powiedziała Abisekai – Jestem Abisekai, to mój brat, Aeran. Bracie, oni potrzebują imion. Wymyśl coś.
- Ja? – zapytał Aeran – Niech będzie… Ty będziesz Aerres.
Nowo nazwany Aerres przytaknął, a Abisekai się lekko zaśmiała słysząc podobieństwo tego imienia do tego, jakie nosi jej brat.
- Ty będziesz Vorax. A wy dwie… Alaes i Ebiksa.
Pozostała trójka również przytaknęła, zgadzając się na nadane im właśnie imiona.
- Dobrze więc – powiedziała Abisekai – Powołaliśmy was do życia, byście nam pomogli. Jak widzicie, mamy tutaj zlepek światów – multiwersum. Jako ich stwórcy czujemy się w obowiązku je obserwować i pilnować, jednak robi się ich coraz więcej. I tutaj wkraczacie wy jako ci, których zadaniem będzie właśnie to podczas gdy my będziemy się zajmować multiwersum jako całością. Jakieś pytania?
- Kiedy zaczynamy? – zapytał Aerres.
- Najlepiej od razu. – Aeran odpowiedział.
Od tego momentu ta nadprzestrzeń była domem dla sześciu istot opiekujących się multiwersum. Abisekai i Aeran już nie czuli się aż tak samotnie, mogąc spędzać czas również z tą czwórką dzieci. Wystąpił jednak jeden niespodziewany problem. Zgodnie z zasadami, które Aeran odkrył w pierwszym wszechświecie i jego przepowiedniami, uniwersa zaczynały się rozdzielać, tworząc alternatywne wersje historii. Niektóre historie różniły się tak bardzo, że te grudki światów całkiem się od siebie separowały. Wtedy to Abisekai i Aeran zdecydowali, że w szóstkę nie będą w stanie tego wszystkiego nadzorować. Wtedy właśnie zdecydowali, że nadszedł czas, by ich rodzina powiększyła się jeszcze raz. Pierwotne rodzeństwo nie uważało czwórki dzieci za nieudanych, jednak uznali, że tworząc następne pokolenie spróbują uczynić je lepszymi niż poprzednie. Przed tym jednak powstała nazwa obejmująca pierwsze pokolenie, utworzona przez mieszkańców świata Aera – zostali oni nazwani Egorth, czyli „pierwsi”. To nie był pierwszy raz, gdy Nadprzestrzenni komunikowali się bezpośrednio z mieszkańcami światów Abise i Aera, cała szóstka była tam częstymi gośćmi, więc można powiedzieć, że to w tych dwóch światach narodziła się sama w sobie komunikacja między różnymi wszechświatami.
W procesie stwórczym swój udział miało również udział rodzeństwo z grupy Egorth. Powstała kolejna czwórka istot stanowiących drugie pokolenie, nazwane Gorteh („następni”) przez mieszkańców Abise, a Abisekai nadała im imiona: Isaa, Eradri, Aica, Lothkil. Podczas gdy Egorth zajmowali się multiwersum jako całością, Gorteh sprawowali pieczę nad rozdzielającymi się odgałęzieniami. Wszystkie istoty należące do Nadprzestrzennych były w pierwotnych wszechświatach znane jako Eien, czyli Wieczni.
Problem z rozdzielającymi się światami mimo wszystko nie zniechęcił Abisekai i Aerana do tworzenia nowych światów, wciąż jednak Eien byli w stanie wszystko nadzorować i cały czas mieć jakąś radość z obserwowania swoich dzieł. Z niewyjaśnionego jednak powodu postanowili spróbować czegoś jeszcze raz – postanowili utworzyć trzecie pokolenie w Eien, nie mając dla nich żadnego konkretnego zajęcia. Tak powstała trzecia grupa, nazwana Vida, zawierająca dwójkę istot męskich i dwójkę żeńskich, tak jak poprzednie dwa pokolenia. Powstali jednak inaczej niż dwa pierwsze pokolenia – byli niedojrzali i musieli zostać zainkubowani, każde osobno, w miniaturowych światach. Pobudzono ich umysły do tego, by swoją własną wyobraźnią utworzyli świat wokół siebie, stało się to kolejnym, co pozostali mogli obserwować.
Pierwszy z Vida otrzymał imię Gonnoh. W swoim świecie tworzył płynne struktury przepływające przez przestrzeń w harmonii. Niekiedy powstawały jaśniejsze obszary, niekiedy ciemniejsze. Gdy Abisekai i Aeran wprowadzili do środka życie, Gonnoh spędzał czas dyskutując z nim telepatycznie. Istoty zamieszkujące własny świat Gonnoh przy jego pomocy rozwiązały kilka problemów natury naukowej, jakie zastanawiały nawet Aerana, pomagając usprawnić pracę grupie Gorteh. Całe Eien było zadowolone.
Następna z Vida to Kimie. Jej świat był bardzo dziwny, bowiem przeciwnie niż w innych było więcej wymiarów czasowych niż przestrzennych. Wszystko, co tam się działo, było trudne do zrozumienia. W pewnym momencie Kimie opanowała sytuację i była w stanie zapanować nad upływem wielowymiarowego czasu, jednak nie sama – jej świadomość uległa rozdwojeniu. Teraz jestestwo Kimie stanowiła dziewczynka oraz okryty płaszczem szkielet, połączone łańcuchem. Możliwe, że stanowiło to reprezentację przeszłości i przyszłości. Eien było tym zdumione, jednak moce kontrolujące wielowymiarowy upływ czasu były dla nich nader interesujące. Życie wprowadzone do świata Kimie nawiązało dobry kontakt z jej stwórczynią, Kimie często się z tymi istotami bawiła, często korzystając ze swoich mocy.
Trzecia była Chie. Była trochę niewinna i nieporadna, ale potrafiła po pewnym czasie stworzyć dość poukładany świat. Nie wyróżniała się zbytnio. Abisekai jednak wprowadziła życie i tam, by ocenić rezultaty. Początkowo nie wyglądało to dobrze – pomimo całego poukładania w jej świecie… istoty żywe szybko umierały. Chie była niesamowicie zdruzgotana. Do tego stopnia, że niemalże unicestwiła cały swój świat nakładem wysiłku porównywalnym do podniesienia powieki. Jednakże odkryła w sobie coś nieoczekiwanego – była w stanie przywrócić do życia absolutnie wszystkich. Od tej pory w jej świecie nie było śmierci, a jedynie odrodzenie. Eien byli tym również zaciekawieni.
Czwarty był Azaz. Nie wiadomo jednak dlaczego, ale nie robił absolutnie nic. Cały czas spał i trudno było zauważyć fakt, że posiada on troje oczu – trzecie znajdowało się na czole, prostopadle do dwóch pozostałych. Świat, który powstał z jego świadomości był pusty, jednak podejrzewano, że mimo tego wewnątrz jego śpiącego umysłu tworzy się kolejny. Próbowano wprowadzić tam zewnętrzne życie, jednak nie było gdzie go umiejscowić. W pewnym momencie, pomimo odizolowania, Azaz zaczął mówić przez sen imiona trójki pozostałych Vida. W swoim śnie udało mu się przeniknąć do światów Chie, Kimie i Gonnoh, nie pozostawiając tam fizycznie żadnych śladów swojej obecności. Za każdym jednak razem pozwalało to czwórce Vida komunikować się między sobą, choć Azaz pozostawał milczący. Za każdym jednak razem, gdy wchodził do świata Chie, czuł niepokój – jakby wiedział, że niemalże unicestwiła ona cały swój świat. Mało brakowało, a unicestwiłoby to jego samego.
Reszta grupy Eien nie wiedziała o tym wszystkim, nie licząc mówienia przez sen. W porównaniu do pozostałej trójki, Azaz wydawał się nijaki, może nawet i nieudany.
Pewnego jednak dnia postanowili wypuścić Vida, przywitać ich w rodzinnym gronie i pokazać ich świat. Gonnoh spędzał dużo czasu przemieszczając się po różnych wymiarach, robiąc bliższe obserwacje. Kimie i Chie trzymały się razem. Azaz zawsze był gdzieś na uboczu, jednak udało się to przełamać jednej istocie, która dotrzymywała mu towarzystwa. Była to Ebiksa z grupy Egorth. Potrafiła ona w jakiś sposób wniknąć do snów Azaza i pomagać mu w zapanowaniu nad nimi. Była również zdolna odczytać, że Azaz czuł się odrzucony. Niestety, ponieważ czas inkubacji się zakończył, nawet Ebiksa nie była w stanie pomóc młodszemu bratu w wyzwoleniu jakichkolwiek zdolności, które mogłyby być porównywalne z tymi reszty Vida.
Popełniła jeden błąd – pewnego dnia powiedziała Azazowi o kulisach utworzenia grupy Vida, łącznie z tym, że byli w pewien sposób eksperymentem. Azaz wydawał się być obojętny i na tą informację. Ebiksa wtedy postanowiła go zostawić samego z tą myślą, ponieważ wołali ją do zajęcia się pewnym nowym uniwersum – zaczynały w nim występować dziwne anomalie. Gdy była ona zajęta badaniem tego świata, Azaz zdołał się do niej zakraść. Wepchnął ją do tego zniekształconego świata i podążył za nią. Ebiksa próbowała wniknąć do umysłu Azaza, by on jednak na to gotowy. Poprzez te same niewykształcone zdolności, które pozwoliły mu przeniknąć do światów innych Vida przełamał umysł swojej starszej siostry, osłabiając ją w znacznym stopniu i pozwalając anomaliom rozerwać jej astralne ciało. Co zrobił potem? Coś, nad czym się nie zastanawiał, a co zaważyło na całej przyszłości. Zaabsorbował szczątki Ebiksy, łącząc je ze sobą. Pozwoliło mu to przejąć sporą część jej mocy i doprowadzić do perfekcji jego własną – oddziaływanie na psychikę poprzez koszmary senne. Świat, w którym to się stało, uległ destrukcji, eksplodując i ukazując Azaza w nowej formie – jego ciało było całkiem czarne, a trzecie oko rozszczepiło się na dwoje. Cała grupa Egorth próbowała go powstrzymać, dołączyło się do nich młodsze rodzeństwo z Gorteh. Azaz był w stanie dawać sobie z nimi radę do pewnego momentu, gdy po stronie Eien stanęła Chie. Wystąpiła między nimi krótka wymiana zdań, w której Azaz powiedział reszcie Vida o tym, co przekazała mu Ebiksa, dlaczego naprawdę powstali Vida. Gonnoh i Kimie mieli zamiar się wycofać, jednak Azaz był w stanie ich zatrzymać, będąc niepodatnym na ich moce. Z Chie było inaczej – była w stanie wskrzesić resztki świadomości Ebiksy wewnątrz Azaza, doprowadzając go do szaleństwa.
Gdyby pociągnęła to dłużej, pewnie by anihilowała swojego brata, jednak to w tym momencie wkroczyli Abisekai i Aeran, powstrzymując oboje.
Aeran wyciągnął błędny wniosek i uznał winnymi całą czwórkę, zamykając ich w sferach energii. Abisekai zdążyła jedynie wysłuchać Chie. Choć nie mogła teraz cofnąć decyzji swojego brata, zgodziła się wysłać Chie wraz z Azazem, by ta go pilnowała. Aeran skazał całą czwórkę na wygnanie, rozrzucając ich po multiwersum, jednak jego siostra spełniła prośbę, synchronizując kursy dwóch konkretnych kul.
Historia Azaza nie została przekazana dalej w takiej formie, jedynie jej urywek od momentu zdrady grupy Eien. We wszystkich późniejszych opisach mówi się o nim jako o Nightmare Lordzie.
Chie pogodziła się ze swoim losem i postanowiła pełnić wybraną przez nią funkcję tej, która będzie pilnować jej brata.
Zamknięcie Kimie sprawiło, że czas się ustabilizował w całym multiwersum, redukując się do jednowymiarowego. Choć Kimie i Gonnoh nie są źli, nie jest wykluczone, że czują niesamowitą urazę do starszych pokoleń przez wciągnięcie ich do odpowiedzialności zbiorowej. Raczej niemożliwe, że wypowiedzą otwartą wojnę, jak Azaz, jednak nie skłaniają się ku całkowitemu wybaczeniu.
Grupa Eien stworzyła na miejsce Vida nową klasę istot, ostatnich w szeregu. Była to grupa Ainua, licząca pięć osób: Aerist, Talva, Ithile i Arv stanowili czworo z nich, o piątym nie wiadomo absolutnie nic. Vida zostali niemalże zapomniani, jak nieudany eksperyment. Przynajmniej przez starszych Eien i czwórkę Ainua…