Duża przestrzeń, świeże powietrze, woda dla ochłody - to wszystko jest najlepszym przyjacielem młodego wojownika chcącego po prostu poćwiczyć i polepszyć kondycję. Chłopak wyruszył z Setirps pod wieczór wcześniej odwiedzając kilka sklepów i kupując prowiant. Leciał przed siebie bez celu z małą siateczką w ręce, gdy w końcu przelatywał nad ową polaną. Przykuła ona jego uwagę ze względu na panujący tam spokój - brak jakichkolwiek ludzi czy nawet zwierząt, spokojny szum wody oraz zielony krajobraz. Szark spokojnie obniżał swój lot cały czas podziwiając okolice - wylądował przy dużym kamieniu wbitym w ziemię.
-To chyba idealne miejsce na trening. Nie ma tutaj nikogo - to chyba najważniejsze, nie chcę aby głupie bachory wybijały mnie z rytmu. Lecz przed dużym wysiłkiem muszę nabrać trochę energii...
Przysiadł na ziemie opierając się plecami o kamień, siatkę z żarciem położył pomiędzy nogami i zaczął w niej grzebać - wyciągnął dość dużą kanapkę z szynką, serem, ketchupem, majonezem i musztardą. Oblizał usta i wziął pokaźnego kęsa, zaczął przeżuwać głośno mlaskając - w końcu nikogo tutaj nie ma. Siedział tak i jadł przez około pięć minut - był to w sumie dość dobry relaks, lecz w końcu przyszedł czas na konkrety. Mozolnie wstał a następnie się przeciągnął.
-Rozgrzewka będzie dobrym rozwiązaniem na początek... tak sądzę.
Zaczął od biegu w miejscu - bez większego wysiłku sprawnie "skakał" z jednej nogi na drugą przez tak około... dwie minuty. Potem przeszedł do już prawdziwego biegu - truchtał wokół kamienia robiąc dość duże koła - nawet nie liczył, po prostu je robił. Gdy zleciało dobre dziesięć minut bieg został zakończony, przyszedł czas na różnego rodzaju skłony. Robił najprzeróżniejsze, pewnie większość z nich nie potrafiłby nazwać, ale najważniejszy jest sam efekt. Po dość długiej rozgrzewce nie był zbytnio zmęczony, wręcz dodało to mu jeszcze więcej zapału.
-Czas na prawdziwy trening! To była tylko gra wstępna!
Seria ciosów i kopniaków w powietrze o różnej kombinacji miało dodać jeszcze więcej energii - chociaż już w tym momencie miał pełno wigoru. Położył się na plecach i zaczął wykonywać brzuszki nie podpierając o nic nogi - tak na sucho. Starał się nie myśleć o nie małym wysiłku, które przynosiło to ćwiczenie - po prostu robił brzuszki i koniec.
-(Jeden...dwa...trzy...cztery...)
Liczył tak może do dwudziestu, dalej obchodziła go rzeczywista jakość brzuszka, a nie ich ilość. Starał się wykonywać ćwiczenie jak najpoprawniej, gdyż tylko wtedy przynosiło największy rezultat. W pewnym momencie skończył, uznając że taka ilość wystarczy - zrobił może z dwieście, coś koło tego. Dość energicznie podniósł się z ziemi i zaczął wyprowadzać kolejne serie kopniaków i ciosów w powietrze. Wyglądało to tak, jakby rzeczywiście się z kimś bił - robił nawet uniki... W pewnym momencie zakończył szaleńczy pojedynek z powietrzem, chwile odsapnął i przystąpił do robienia pompek. Przyłożył się do tego tak samo jak do brzuszków - na przemian robił jedną z klaśnięciem, drugą na jednej ręce, a trzecią "żołnierską", czyli kilka zwykłych z rzędu. Różnorodność treningu na pewno dawało lekką satysfakcję, lecz cały czas była to rutyna. Nie kończąca się seria pompowania jednak stawała się coraz bardziej wyczerpująca. W pewnym momencie chłopak przestał, położył się na brzuchu i przeleżał około pięć minut - coś się w nim odzywało.
-(Słabeusz!)
Głos demona rozlegał się w myślach młodzieńca, ale on starał się o tym nie myśleć. Nie dawało mu to jednak spokoju. Walka z potworem nie była możliwa... przynajmniej na ten moment. Rozmowa z nim wydawała się kluczem, ale był to Chaser - demon goniący za ludzkim strachem i cierpieniem, raczej nie będzie wchodził w dyskusje. W pewnym momencie krzyki potwora ustały. Szark wstał, otrzepał się i przeciągnął. Chciał spróbować czegoś innego... na myśl przychodził mu ten duży kamień wbity w ziemię. Był on naprawdę masywny - wyglądał jakby ważył pół tony! A była to tylko jego górna część. Chłopak podszedł do kamienia, zaczął go oglądać z każdej strony, ale w końcu przystąpił do próby podniesienia go. Objął go najszerzej jak potrafił i z całych sił starał się go podnieść. Nie przyniosło to większego skutku, kamień ruszył się odrobinę, lecz nie był to pożądany efekt. Następnie spróbował czegoś innego, a mianowicie wbił się w powietrze i podleciał nad kamień - złapał za jego czubek i starał się go pociągnąć w swoją stronę, również nie przyniosło to większego skutku. Następnym sposobem było popchnięcie go. Młodzieniec wylądował przy kamieniu i opierając o niego ręce zaczął go popychać, ani drgnął. Sposób pierwszy wydawał się najlepszy jak na razie. To był czas na następny poziom mocy. Stanął w rozkroku i zaczął kumulować energię. Z zamkniętymi oczami stał nie drgając przy tym ani o milimetr. W pewnym momencie pojawiła się wokół chłopaka szara aura, a on sam zaczął wydawać dziwne dźwięki. Nie wyglądało to tak komicznie, jak może się wydawać. W pewnym momencie coś się zmieniło - kolor włosów przyjął żółtawo-złoty kolor, tak samo z aurą która go otaczała. Od razu po tym przystąpił do kolejnej próby podniesienia głazu. Objął go tak jak za pierwszym razem i starał się go podnieść - wysiłek był duży, ale tym razem dawało to rezultat. Siła chłopaka wzrosła pięćdziesięciokrotnie! Nie była to pierwsza sytuacja, przy której przyjął poziom Super Wojownika. Głaz pomału wygrzebywał się z ziemi przy pomocy Szarka, co jakiś czas przenosił ręce o kawałeczek w dół, by mógł wydobyć go całego. Po chwili się udało - trzymał głaz od samego spodu, jednak było to dla niego za mało. Mimo ogromnego wysiłku postanowił wyrzucić go w powietrze - zaczął obracać się wokół własnej osi na nogach i przy odpowiedniej szybkości wyrzucił go w powietrze. Podczas gdy kamień był w locie chłopak zaczął kumulować energię w dłoniach, gdy zgromadził jej wystarczająco wiele wystrzelił tysiące małych pocisków o kształcie szpikulców - był to atak Grand Finger Barrage. Spadający kamień został wręcz rozkruszony przez pociski, chyba nie zostało nic...
Kasiro oddychał głośno, włosy przybrały z powrotem szary kolor, a aura zniknęła. Był spocony i wycieńczony - kamień ważył na prawdę z dwie tony, podziemna część wydała się jeszcze większa, niż przychodziło mu to na myśl. Był to wyczerpujący trening, lecz w końcu miał chwile na odpoczynek. Położył się na plecach i po prostu zasnął rozmyślając...
-To chyba idealne miejsce na trening. Nie ma tutaj nikogo - to chyba najważniejsze, nie chcę aby głupie bachory wybijały mnie z rytmu. Lecz przed dużym wysiłkiem muszę nabrać trochę energii...
Przysiadł na ziemie opierając się plecami o kamień, siatkę z żarciem położył pomiędzy nogami i zaczął w niej grzebać - wyciągnął dość dużą kanapkę z szynką, serem, ketchupem, majonezem i musztardą. Oblizał usta i wziął pokaźnego kęsa, zaczął przeżuwać głośno mlaskając - w końcu nikogo tutaj nie ma. Siedział tak i jadł przez około pięć minut - był to w sumie dość dobry relaks, lecz w końcu przyszedł czas na konkrety. Mozolnie wstał a następnie się przeciągnął.
-Rozgrzewka będzie dobrym rozwiązaniem na początek... tak sądzę.
Zaczął od biegu w miejscu - bez większego wysiłku sprawnie "skakał" z jednej nogi na drugą przez tak około... dwie minuty. Potem przeszedł do już prawdziwego biegu - truchtał wokół kamienia robiąc dość duże koła - nawet nie liczył, po prostu je robił. Gdy zleciało dobre dziesięć minut bieg został zakończony, przyszedł czas na różnego rodzaju skłony. Robił najprzeróżniejsze, pewnie większość z nich nie potrafiłby nazwać, ale najważniejszy jest sam efekt. Po dość długiej rozgrzewce nie był zbytnio zmęczony, wręcz dodało to mu jeszcze więcej zapału.
-Czas na prawdziwy trening! To była tylko gra wstępna!
Seria ciosów i kopniaków w powietrze o różnej kombinacji miało dodać jeszcze więcej energii - chociaż już w tym momencie miał pełno wigoru. Położył się na plecach i zaczął wykonywać brzuszki nie podpierając o nic nogi - tak na sucho. Starał się nie myśleć o nie małym wysiłku, które przynosiło to ćwiczenie - po prostu robił brzuszki i koniec.
-(Jeden...dwa...trzy...cztery...)
Liczył tak może do dwudziestu, dalej obchodziła go rzeczywista jakość brzuszka, a nie ich ilość. Starał się wykonywać ćwiczenie jak najpoprawniej, gdyż tylko wtedy przynosiło największy rezultat. W pewnym momencie skończył, uznając że taka ilość wystarczy - zrobił może z dwieście, coś koło tego. Dość energicznie podniósł się z ziemi i zaczął wyprowadzać kolejne serie kopniaków i ciosów w powietrze. Wyglądało to tak, jakby rzeczywiście się z kimś bił - robił nawet uniki... W pewnym momencie zakończył szaleńczy pojedynek z powietrzem, chwile odsapnął i przystąpił do robienia pompek. Przyłożył się do tego tak samo jak do brzuszków - na przemian robił jedną z klaśnięciem, drugą na jednej ręce, a trzecią "żołnierską", czyli kilka zwykłych z rzędu. Różnorodność treningu na pewno dawało lekką satysfakcję, lecz cały czas była to rutyna. Nie kończąca się seria pompowania jednak stawała się coraz bardziej wyczerpująca. W pewnym momencie chłopak przestał, położył się na brzuchu i przeleżał około pięć minut - coś się w nim odzywało.
-(Słabeusz!)
Głos demona rozlegał się w myślach młodzieńca, ale on starał się o tym nie myśleć. Nie dawało mu to jednak spokoju. Walka z potworem nie była możliwa... przynajmniej na ten moment. Rozmowa z nim wydawała się kluczem, ale był to Chaser - demon goniący za ludzkim strachem i cierpieniem, raczej nie będzie wchodził w dyskusje. W pewnym momencie krzyki potwora ustały. Szark wstał, otrzepał się i przeciągnął. Chciał spróbować czegoś innego... na myśl przychodził mu ten duży kamień wbity w ziemię. Był on naprawdę masywny - wyglądał jakby ważył pół tony! A była to tylko jego górna część. Chłopak podszedł do kamienia, zaczął go oglądać z każdej strony, ale w końcu przystąpił do próby podniesienia go. Objął go najszerzej jak potrafił i z całych sił starał się go podnieść. Nie przyniosło to większego skutku, kamień ruszył się odrobinę, lecz nie był to pożądany efekt. Następnie spróbował czegoś innego, a mianowicie wbił się w powietrze i podleciał nad kamień - złapał za jego czubek i starał się go pociągnąć w swoją stronę, również nie przyniosło to większego skutku. Następnym sposobem było popchnięcie go. Młodzieniec wylądował przy kamieniu i opierając o niego ręce zaczął go popychać, ani drgnął. Sposób pierwszy wydawał się najlepszy jak na razie. To był czas na następny poziom mocy. Stanął w rozkroku i zaczął kumulować energię. Z zamkniętymi oczami stał nie drgając przy tym ani o milimetr. W pewnym momencie pojawiła się wokół chłopaka szara aura, a on sam zaczął wydawać dziwne dźwięki. Nie wyglądało to tak komicznie, jak może się wydawać. W pewnym momencie coś się zmieniło - kolor włosów przyjął żółtawo-złoty kolor, tak samo z aurą która go otaczała. Od razu po tym przystąpił do kolejnej próby podniesienia głazu. Objął go tak jak za pierwszym razem i starał się go podnieść - wysiłek był duży, ale tym razem dawało to rezultat. Siła chłopaka wzrosła pięćdziesięciokrotnie! Nie była to pierwsza sytuacja, przy której przyjął poziom Super Wojownika. Głaz pomału wygrzebywał się z ziemi przy pomocy Szarka, co jakiś czas przenosił ręce o kawałeczek w dół, by mógł wydobyć go całego. Po chwili się udało - trzymał głaz od samego spodu, jednak było to dla niego za mało. Mimo ogromnego wysiłku postanowił wyrzucić go w powietrze - zaczął obracać się wokół własnej osi na nogach i przy odpowiedniej szybkości wyrzucił go w powietrze. Podczas gdy kamień był w locie chłopak zaczął kumulować energię w dłoniach, gdy zgromadził jej wystarczająco wiele wystrzelił tysiące małych pocisków o kształcie szpikulców - był to atak Grand Finger Barrage. Spadający kamień został wręcz rozkruszony przez pociski, chyba nie zostało nic...
Kasiro oddychał głośno, włosy przybrały z powrotem szary kolor, a aura zniknęła. Był spocony i wycieńczony - kamień ważył na prawdę z dwie tony, podziemna część wydała się jeszcze większa, niż przychodziło mu to na myśl. Był to wyczerpujący trening, lecz w końcu miał chwile na odpoczynek. Położył się na plecach i po prostu zasnął rozmyślając...