Anime Revolution Sprites

You are not connected. Please login or register

Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down  Wiadomość [Strona 4 z 4]

76Sweet Street 15 - Page 4 Empty Re: Sweet Street 15 Sro Paź 31, 2012 11:06 pm

Rayem

Rayem
KOX
KOX
Podświadomość:
Po wstępnych wyjaśnieniach zanpakuto, Rayemowi w końcu udało się zmaterializować miecz formie ShiKai. Nie wydawało się to takie trudne, jak opisywał to Kuraisen, bynajmniej dlatego, że jako vizard właśnie w taki sposób dobywał broni w czasie walki. Chłopak trenował znaną mu bronią już od paru minut. W między czasie postanowił porozmawiać jeszcze z mieszkającymi tu bytami.
- Kłamałeś z tą długością przyzwania ostrza, miało być krótko, a to już prawie dziesięć minut.
- Tutaj nie masz ograniczeń, to twój własny świat, ty jesteś jego głównym kreatorem.
- Powinienem zatem pomyśleć o jakiś fotelach i ozdóbkach
- odpowiedział drwiąco. - Powiedziałeś, że BanKai odeszło razem z pustym... Nie rozumiem, jak to możliwe? Przecież ty jesteś moim zanpakuto, nie on.
- To proste, Ray. Ja i on stanowimy jedną całość.

Nastolatek momentalnie przerwał trening, zaś jego wzrok utkwił na Kuraisenie.
- Czekaj... co?
- Jesteśmy jedną osobą. Jesteśmy osobnymi bytami, ale wciąż połączeni. Pytałeś kiedyś pustego, jak brzmi jego imię?
- No, no nie...
- Kuraisen. Mamy te same imiona, korzystamy z tego samego rodzaju energii, nasze miecze wyglądają identycznie, stroje również.
- Dobra, dobra, wierzę ci. Ale gdzie jest pusty? Znaczy się ty. To jest... on...
- Nie wiem. Ertrot?
- spojrzał na Lorda Piekieł.
- Sam tego nie wiem, ale skoro Kuraisen jest tutaj, to znaczy, że jeszcze się pojawi.
- Też mam takie przeczucie. No, Ray, obawiam się, że póki co, to by było na tyle.
- Jak to? Już?
- zapytał, nie ukrywając zaskoczenia.
- Tak. Póki pusty nie wróci, nie możemy zrobić nic więcej.
- Cóż, w takim razie trzymajcie się. Później się z wami skontaktuję.

Uruka opuścił swój świat wewnętrzny. Tymczasem Kuraisen spojrzał na Ertrota.
- Czy to dobrze, że mu nie powiedzieliśmy o zniknięciu jego mocy?
- A po co? To tylko kule energii - dosyć inteligentne zresztą - na pewno się nie zgubiły. Wrócą, gdy przyjdzie czas, podobnie jak pusty.


Rzeczywistość:
Ray otworzył oczy. Wciąż siedział na kanapie, wciąż pozostając jedyną osobą w domu. Amane najwyraźniej jeszcze przesiadywał z rodziną Akamury i nie wiadome było, kiedy wróci. Młodzieniec powstał ze swojego długo zajmowanego miejsca, odłożył artefakt na ławę i próbował zmaterializować swego zanpakuto w realnym świecie. Pierwszą rzeczą jaką poczuł nie była jednak rękojeść miecza, a głód. Bez zbędnych namysłów udał się do kuchni, by przyrządzić sobie kanapki, które niebawem miał skonsumować.
Po posiłku Ray wyszedł przed dom. Próba przywołania ostrza zakończyła się sukcesem. Spojrzał w górę, na unoszące się na niebie obłoczki. Został sam na sam z myślami. Taki stan wyraźnie mu się nie podobał, powodował u niego smutek, który jak sądził, był zupełnie bezpodstawny. Miecz został zdematerializowany, zaś Rayem udał się na spacer po mieście. Myślał, że przebywanie w tłumie nie będzie wywoływało u niego przygnębienia. Jak się miało niebawem okazać... nic bardziej mylnego.

77Sweet Street 15 - Page 4 Empty Re: Sweet Street 15 Sob Lis 10, 2012 1:56 pm

Rayem

Rayem
KOX
KOX
Chowaniec pojawił się w domu swego pana. Wilko-podobna kreaturka nie musiała się długo zastanawiać, by stwierdzić, że dom jest pusty.
- Aniki jeszcze nie wrócił? Amane widać też nie. Czyli robimy imprezkę! - wykrzyczał zadowolony.

Soundtrack
Zbliżając się do domu, Saiya'jin zaczął coraz wyraźniej słyszeć grającą w nim muzykę.
- Czy to naprawdę takie dziwne, że mam złe przeczucia?
Mężczyzna przeszedł przez skrzypiącą lekko metalową furtkę w ogrodzeniu posesji, po czym ruszył od razu do drzwi, otwierając je. Widok jaki ujrzał, sprawił, iż przez moment stał w drzwiach jak wryty, spoglądając na panującą w domu sytuację. W domu panował ogromny harmider - pełno było w nim różnego rodzaju stworzeń. Po środku salonu, w którym bawiły się chowańce stał stolik. Na stoliku - Horor. Horor tańczył wraz z innymi Gangnam Style'a. W Amane coś pękło. Odwrócił się nie zmieniając zupełnie wyrazu twarzy i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Zrobił krok w bok, po czym usiadł pod ścianą, łapiąc się za głowę.
(Co... Co się tutaj dzieje? Co to było? Co? Ha ha... Hahaha!... Czy mi odbija? Nie. Ja jestem normalny. To oni są nienormalni! To przez nich! To wszystko przez nich! Po co tutaj zamieszkałem? Dlaczego akurat na tej planecie? Nie... Dlaczego akurat z nimi? Dlaczego?! Oni mnie niszczą. Powoli, żebym nie był tego świadomy, ale nie... Nie uda wam się. Wiem, co planujecie! ...)
Mężczyzna za pewne długo nie wyjdzie z tego stanu. Siedzi z podkurczonymi nogami i niczym szaleniec zaczyna obwiniać o wszystko Rayema oraz Horora, twierdząc, że przez nich jest bliski szaleństwa. Chowaniec natomiast nawet nie zauważył, iż kuzyn Uruki na moment pojawił się domu. Imprezował dalej razem z innymi, póki jego pan nie wróci.

78Sweet Street 15 - Page 4 Empty Re: Sweet Street 15 Sob Lis 10, 2012 5:46 pm

Yoh

Yoh
Site Admin
Site Admin
Soundtrack
Będąc już przed domem Uruki, Ayano usłyszała dość głośną muzykę i siedzącego przy drzwiach wejściowych Saiya-jina. Nie bardzo wiedziała co się dzieje w domu Rayema, lecz po zachowaniu wojownika mogła się domyślić, że nie jest to nic dobrego. Postanowiła więc wyciągnąć pomocną dłoń do Amane, do którego tak czy siak miała sprawę. Zatrzymując się przy chłopaku, nieznacznie się uśmiechnęła.
- Cześć… Mam do Ciebie pewną prośbę… – powiedziała spokojnie. Yoh nieraz mówił jej by była bardziej pewna siebie, dlatego teraz postanowiła iść za jego słowami i spróbować.
- Widzę, że nienajlepiej się czujesz. Przejdziemy się? – zapytała, ciągle będąc uśmiechniętą. Oczywiście, że głupio się czuła prosząc o pomoc kogoś innego niż mąż Silvii, lecz tym razem miała przeczucie, że pomoże nie tylko sobie, a również kuzynowi Rayema.

79Sweet Street 15 - Page 4 Empty Re: Sweet Street 15 Sob Lis 10, 2012 6:28 pm

Rayem

Rayem
KOX
KOX
W środku domu Rayema wciąż trwała pokręcona impreza szalonych stworków. Amane, którego chyba wszyscy w Eminie znali z jego stoickiego spokoju, załamał się widokiem, jaki zastał w środku. Od szaleństwa uratowała go na szczęście obecność Ayano, która przybyła do niego z jakąś prośbą. Słysząc słowa nastolatki, najpierw niepewnie podniósł głowę, by sprawdzić, czy psychika nie robi sobie z niego żartów. Nie, nie robiła.
Saiya'jin wstał. przetarł dłońmi twarz w ramach 'ogarnięcia się', po czym zrobił krok w stronę sąsiadki.
- Tak, proszę. Chodźmy stąd. - odpowiedział, słysząc jej propozycję.
Oboje wyszli z posesji Raymonda i poszli przespacerować się ulicą.

80Sweet Street 15 - Page 4 Empty Re: Sweet Street 15 Nie Lis 18, 2012 2:27 pm

Rayem

Rayem
KOX
KOX
Nagle Horor zdał sobie sprawę z tego, że w mieście pojawiła się jakiś czas temu energia Raymonda. Spanikował i momentalnie wyłączył muzykę, ku niezadowoleniu pozostałych stworzeń. Wskoczył na sofę i z uniesionymi łapami przemówił:
- Sory memory, ale Aniki wrócił, więc koniec imprezy! Spadajcie, bo muszę to jakoś ogarnąć... - powiedział, próbując opanować sytuację.
Z początku nie wiele to pomogło, lecz sytuacja się uspokoiła, gdy chowańce zaczęły rozglądać się po wnętrzu pomieszczenia. Salon był zdemolowany. Ława połamana, fotele powywracane, ziemia z poprzewracanych kwiatków na podłodze, podobnie zresztą jak opakowania po jedzeniu i napojach. Ogółem syf. Większość chowańców wróciła do siebie, jedynie część pozostała, by pomóc Hororowi ogarnąć ten cały bajzel.

Amane pojawił się przed drzwiami domu, w którym dopiero co skończyło się wielkie sprzątanie po imprezie. Mężczyzna nie słysząc już hałasu, wszedł do środka, gdzie powitał go chowaniec Rayema.
- Cześć, gburze.
- Cześć, psie.

Oboje minęli się w salonie, gdzie ulokował się Amane, szykując się do prac nad kolejnym projektem. Tym razem domu dla Ayano. O dziwo nie zauważył żadnych różnic w stanie domu. O dziwo stworzenia wykonały kawał dobrej roboty, w naprawianiu szkód po imprezce pewnego niesfornego ni to wilka, ni to wiewióra. Chowaniec natomiast udał się do pokoju Raya - którego obecnie raczej nie można było już nazwać jego pokojem - i odpalając konsole, zaczął grać w grę.

81Sweet Street 15 - Page 4 Empty Re: Sweet Street 15 Pon Lis 26, 2012 9:00 pm

Rayem

Rayem
KOX
KOX
Chowaniec od dłuższej chwili zajęty był przechodzeniem poziomu w jakiejś grze. Amane natomiast miał o wiele ciekawsze, a bynajmniej dużo trudniejsze rzeczy do roboty. Projekt, nad którym obecnie pracował wydawał mu się z początku prosty, lecz problemem stawały się wymiary poszczególnych elementów. Dodatkowym wyzwaniem okazała się "buda" dla sporego Onixa. Po jakimś czasie saiya-jin postanowił zrobić sobie przerwę na kawę. Po przyrządzaniu czarnego napoju, zaczął powoli go spożywać w kuchni. Mężczyzna spojrzał na przestrzeń za oknem.
(Wygląda na to, że Ray wyewakuował się z miasta. Szkoda. Już się nie mogę doczekać chwili, gdy wydrę się na niego za wyczyn jego psa.)
Brunet przez parę minut zastanawiał się nad kilkoma sprawami, pijąc kawę. W końcu miał na to trochę czasu, nim powróci do pracy. Gdy okazało się, że filiżanka jest pusta, szybko umył naczynko i już mniej energicznie powrócił do rysowania kresek na kartce papieru.

82Sweet Street 15 - Page 4 Empty Re: Sweet Street 15 Nie Gru 02, 2012 3:47 am

Rayem

Rayem
KOX
KOX
W domu pojawił się nagle Raymond, budząc przy tym Amane, który zasnął przy pracy. Projekt domu Ayano był już praktycznie ukończony. Wymagał co najwyżej poprawek i pewnych modyfikacji. Zabrakło zapewne sił lub autor dzieła zwyczajnie przecenił swoje możliwości. Mężczyzna spojrzał na kuzyna swoimi zaspanymi, lekko przekrwionymi oczami. Nie wyglądał na takiego, który był w nastroju na żarty.
- No! Wreszcie jesteś. Nie raczyło się wcześniej wpaść do domu? Powiedzmy, gdy twój chowaniec zorganizował sobie dziką imprezę?
- Jaką imprezę? A zresztą, potem się tym zajmę. Pakuj się, na czas budowy willi zamieszkamy w nowym lokum Yoha.

Saiya-jin pokiwał głową na boki.
- Hmm?
- Zostaję tu. Zamierzam pilnować i częściowo nadzorować tą budowę. Jeśli faktycznie chcesz się przenieść, to proszę cię... Proszę! Zabierz mi stąd tego twojego kundla! Budowa potrwa kilka lat i choć zaczynamy już za parę dni, nie wytrzymam z nim tyle!
- Okej, okej... Po co te nerwy?
- spytał, spoglądając na jedną z kartek na ławie. Przesunął ją do kuzyna, a następnie palcem wskazał kolejno na dwa pomieszczenia na piętrze, którym nie przypisano obecnie żadnych funkcji.
- Zaznacz to jako mój gabinet, a to jako pokój Rose. Dzięki temu będziemy mieli na tym piętrze łazienkę, 4 zajęte pokoje, 2 wolne - gościnne, mały salonik i moją pracownię. Przy okazji przydałoby mi się kilka innowacji, ale o tym pogadamy potem.
- Mhm... biuro... pokój Rose... też by mi się przydało kilka modyfikacji w moim pokoju... Chwila... Jakiej Rose? I po co ci jakieś innowacje? Nie mamy tyle kasy, do diaska! - mamrotał poprawiając szkice, po czym wybuchnął złością.
- Poznałem dzisiaj bardzo ładną dziewczynę i o dziwo udało mi się ją przekonać do pozostania w tym wymiarze. A co ważniejsze, by zamieszkała ze mną... znaczy z nami.
- Pieprzyć tą całą Rose, nie zmieniaj tematu!

(Pieprzyć się z nią? Myhyhyhy-...)
- Jeśli cały czas będziesz chciał dodawać coś nowego, w końcu albo popadniemy w zadłużenie, albo zbankrutujemy!
- Ta, wiem...
- stwierdził obojętnie, odwracając się.
- Myślałeś chociażby o podjęciu jakiejś normalnej pracy? Pytam poważnie.
- Później się nad tym zastanowię, póki co idę się spakować.

Jak powiedział, tak zrobił. Pozostawiając zdenerwowanego kuzyna, udał się do swojego pokoju. Postanowił otworzyć sobie drzwi z kopa, budząc przy tym chowańca, który znudzony grą, zwinął się w kłębek na łóżku swego pana i zasnął. Horor utworzył oczy, a następnie uniósł głowę. Zdezorientowany obserwował, jak Rayem wyjmuje z szafy torbę i zaczyna pakować do niej swoje rzeczy. Głownie obrania, kosmetyki, swoją konsolę oraz gry. Minęło paręnaście minut. W końcu Horor postanowił dowiedzieć się, co skłoniło młodzieńca do takiego zachowania.
- Co jest grane, Aniki?
- Przeprowadzamy się do nowej chaty "Mr. Atsuko", póki nasza nowa willa nie będzie już gotowa.
- odrzekł, ledwo dopinając torbę.
- Wszyscy?
- Yup! Ty, ja i Rose. Amane postanowił, że zostanie tutaj.
- Rose?... To ta niezła laska, która towarzyszyła ci w ruinach? Bo jeśli tak, to ja nie mam nic przeciwko, by z nami zamieszkała.

(Tak, ciekawe, czemu?...)
Nastolatek spoglądał na chowańca jak na głupka. Podniósł spakowaną torbę z ziemi i zawiesił na ramieniu.
- No, to ja już jestem gotowy.
- A co z resztą rzeczy?
- Wezmę je potem, jeśli będą potrzebne. Pozostałe możemy wyrzucić lub sprzedać na aukcjach w internecie. I tak kupujemy wszystko na nowo, a bynajmniej coś zarobimy.

Brunet opuścił pokój i udał się do kuchni. Chwilę potem dołączyli do niego Horor. Ray przykucnął przy lodówce i wyszarpał spod niej, przypominający kształtami miecz, przedmiot zawinięty w jakiś zakurzony materiał. Saiya'jin postanowił skorzystać z okazji i wziąć sobie prysznic. Uruka nie chciał się z nim dłużej drażnić, więc poczekał tylko, aż Horor się go złapie, a następnie dzięki Instant Transmission przeniósł się z nim ponownie do Noitulover. Amane wyszedł chwilę potem z łazienki. Odziany był jedynie w czarne szorty. Nie widząc nikogo, odetchnął z ulgą. Choć niedługo miało się tu zrobić naprawdę tłoczno, był zadowolony z faktu, że przez jakiś czas będzie miał spokój od swojego kuzyna i jego chowańca. By uczcić ten fakt... poszedł spać.

83Sweet Street 15 - Page 4 Empty Re: Sweet Street 15 Pon Gru 10, 2012 7:56 pm

Rayem

Rayem
KOX
KOX
TIME SKIP
Rose początkowo miała problem z przyzwyczajeniem się do swoich współlokatorów – kiedy jednak zaczęła pomagać w przebudowie domu, zaczęła się do nich powoli przyzwyczajać. Choć Uruka nie ma o tym zielonego pojęcia, ona tak naprawdę bardzo się do niego zbliżyła i czuje coś więcej niż tylko przyjaźń. Dziewczę często trenowało, choć więcej czasu poświęcała na odwiedzanie poszczególnych wojowników i zbieranie informacji na ich temat – pisała książkę na temat tego świata, gdyż zamierzała wszystkim udowodnić, że nie mieszkają tutaj żadne potwory – bo takim mianem są określani wojownicy w tym świecie. Postanowiła zamieszkać tutaj na stałe.

------------------------------

Pewna piękna, młoda dama o długich, czerwonych włosach opuściła właśnie swój pokój. Zaczęła chodzić po znacznie większym teraz domu, szukając w nim żywego ducha. Na nikogo się jednak nie natknęła. Rose postanowiła zagospodarować jakoś swój wolny czas i usiadła na kanapie, włączając telewizor. Uznała, że nie ma na nic specjalnie ochoty i zwyczajnie poczeka na pozostałych domowników.

//Plan domu po przebudowie wstawię w swoim pierwszym poście w tym temacie. Tylko najpierw go zrobię...//

84Sweet Street 15 - Page 4 Empty Re: Sweet Street 15 Sro Gru 12, 2012 2:57 pm

Rayem

Rayem
KOX
KOX
Rose oglądała sobie jakąś komedię w telewizji przesiadując na wygodnej kanapie, kiedy nagle usłyszała hałas zamykających się z impetem drzwi. Odruchowo spojrzała w w tamtym kierunku - na korytarz - i ujrzała kuzyna Raymonda, który miał drobne problemy z utrzymaniem równowagi. Zupełnie nie zwracając na nią uwagi, wszedł do salonu, rozsiadł się na kanapie i po otwarciu butelki whisky, napełnił trunkiem jedną ze stojących na ławie szklanek.
- Proszę cię, zostaw już ten alkohol.
- Zostawić? Dopiero co go otworzyłem.
- Nie rozumiesz, że to nie ma sensu? Alkohol nie rozwiąże twoich problemów.
- W moim odczuciu, wygląda to nieco inaczej...

Wtedy do domu wrócił Horor. Wszedł on do salonu, w którym to znajdowała się konsola do gier, a na której to miał ochotę sobie teraz pograć. Ignorując pozostałych domowników, złapał za jednego z gamepadów, usiadł sobie na kanapie i przełączył obraz w telewizorze tak, by mieć podgląd gry.
- Widzisz? To on jest tutaj problemem! Ale on stąd nie wyleci, bo jest oczywiście niewinnym, głupim zwierzakiem, któremu na wszystko pozwalacie.
Chowaniec odwrócił na moment głowę, spoglądając na wkurzonego i opitego Amane. Kiwnął tylko głową, głupio się uśmiechając.
- I jak jest? - spytał, po czym wrócił do gry.
- Widzisz? Albo on, albo alkohol! Póki mój kochany kuzynek czegoś z nim nie zrobi, wybieram alkohol.
Rose jedynie westchnęła. Czuła, że nic nie może z tym zrobić. Choć traktowała Amane jak ojca, a on ją jak córkę, była bezsilna w obecnej sytuacji. Tylko Raymond mógł przemówić tej skłóconej dwójce do rozumu, lecz tego nie robił. Może to właśnie niebieskooka dziewczyna powinna go do tego namówić? Najpierw jednak musi poczekać na jego powrót, a do tego czasu saiya-jin będzie pił dalej, a chowaniec grał sobie na konsoli w jakąś grę. By uniknąć wysłuchiwania narzekań i kłótni, udała się do kuchni, gdzie postanowiła poczekać na powrót "głowy rodziny".

85Sweet Street 15 - Page 4 Empty Re: Sweet Street 15 Czw Gru 13, 2012 9:23 pm

Rayem

Rayem
KOX
KOX
Po pewnym czasie do domu wrócił Raymond. Od razu po zamknięciu drzwi, krzyknął:
- Wróciłem!
Od jakiegoś czasu często tak robił. Powiadamiając domowników, że wychodzi lub wrócił, czuł się o wiele lepiej niż kiedyś. Teraz bynajmniej kogokolwiek to obchodziło. Dawniej? Zbyt duża ilość spraw na głowie uniemożliwiała wykonywanie nawet tak błahych czynności, ale teraz było inaczej, długi okres spokoju na Terrze pozytywnie wpłynął na takie niby nijakie, acz przyjemne rzeczy. Dziewczyna słysząc powrót Uruki do domu, szybkim krokiem opuściła kuchnię i udała się do niego, spotykając się z nim w korytarzu.
- Mógłbyś to w końcu zakończyć?
- Hę?

Nie tego spodziewał się brunet. Liczył bardziej na coś w stylu powitania, ale zamiast tego dziewczę o długich, czerwonych włosach miało do przekazania zupełnie coś innego.
- Ale co zakończyć?
- Ten cały spór pomiędzy Hororem, a Amane. Nie mogę już słuchać ich kłótni.
- Kiedy oni od zawsze się kłócili.
- Nie przerywaj mi. Horor może i nic sobie z tego nie robi, ale twój kuzyn... on już od paru miesięcy tylko pije i pije. Ciężko go w ogóle słuchać, ale ma rację - to w większości twoja wina, że nic z tym nie robisz.
- Przecież nie mam zielonego pojęcia o "party hard" Horora. Kiedy się o tym dowiaduję, jest już zawsze po wszystkim
- odpowiedział lekko urażony, oskarżeniami kobiety. Wiedział jednak, że ma ona rację i ten spór musi w końcu dobiec końca. - Nie martw się, zajmę się tym.
- Kiedy? Znowu odłożysz wszystko na jutr-...
- Teraz
- rzekł, wchodząc do salonu i tym samym wprawiając Rose w lekkie zdumienie.
Raymond bez słowa zbliżył się pierw do swojego kuzyna i wyrwał mu z ręki szklankę z alkoholem, wypijając jej zawartość. Saiya-jin zmierzył go lodowatym spojrzeniem, lecz nic nie powiedział. Gdy chciał sięgnąć po opróżnioną już do połowy butelkę whisky, uprzedził go Ray. Duszkiem opróżnił jej zawartość, odstawiając pustą butelkę ponownie na ławę. Amane przeglądał mu się z widocznym na twarzy brakiem zrozumienia sytuacji - nagle do salonu wpada kuzyn i wypija mu cały zapas alkoholu, który miał pod ręką, a na dodatek było to whisky, w którym to młodzieniec niespecjalnie gustował. Całe zajście obserwowała Rose, stojąc przy wejściu do salonu.
(To jest jego sposób? Pozbawić go alkoholu? Przecież zaraz wstanie i pójdzie kupić kolejny.)
Następnie Rayem podszedł do telewizora, schylił się i zabrał z konsoli drugiego gamepada. Zatrzymał nim grę, z którą to zmagał się jego chowaniec i włączył w niej tryb gry gracz vs. gracz. Była to bijatyka, więc nie okazało się to najmniejszym problemem. Błękitnooki podszedł ponownie do kuzyna i wręczył mu kontroler na tyle szybko, by nie pomyślał nawet o tym, by go nie przyjąć.
- Grajcie. - Stwierdził pewnie, po czym opuścił pomieszczenie stając ponownie z Rose na korytarzu i obserwując, co się stanie.
O dziwo udało mu się. Oboje przestali się sprzeczać. Zapanowała cisza. Sprzeczki zastąpiło skupienie i odgłosy walczących ze sobą postaci w grze. Horor przez swe pazury od zawsze miał problemy z grami, lecz nie przeszkadzało mu to w dobrej zabawie. Amane natomiast nie przepadał za taką formą rozrywki, jak jego kuzyn, czy chowaniec. Choć nie szło mu źle, zdecydowanie mógłby grać o wiele lepiej, gdyby nie stan upojenia alkoholowego, w którym to się obecnie znajdował. Zaskoczona Rose przyglądała się temu jakże ciekawemu obrotowi spraw.
- I już? To wystarczy?
- Jasne. Kiedyś też doszło do podobnej sytuacji. Zaczęli wspólnie grać i nagle wszystko ucichło. Skupili się na grze, a nawet zaczęli się między sobą komunikować, żeby dawać sobie rady lub ostrzegać przed zagrożeniami. Wtedy jednak była to gra w trybie kooperacji, a nie bijatyka jeden na jeden.

Dziewczyna spojrzała na Urukę. Wysłuchawszy tej krótkiej historyjki, na jej twarzy zawitał naprawdę piękny uśmiech. Rose zmieniła się nieco przez te 5 lat. Nie była już tak wygadana jak w momencie poznania Raymonda i nie ukazywała już tak jawnie swoich emocji. Stała się bardziej skryta i cicha. Zapewne pod wpływem Amane, z którym to toczyła rozmowy najczęściej, nim wpadł w nałóg. Rayem także uśmiechnął się, widząc radość na twarzy Rose.
- Skoro ta dwójka odbywa "terapię domową", to może coś razem porobimy?
Czerwonowłosa szybko oderwała swój wzrok od grających ze sobą Amane i Horora, spoglądając ponownie na Urukę. Kiedy wspomniał on o spędzeniu czasu we dwójkę, lekko się zarumieniła i wyraźnie speszyła.
- Może kiedy indziej. Chciałam dokończyć książkę, którą zaczęłam czytać już jakiś czas temu.
- No dobra, jak chcesz.

Ray był nieco zrezygnowany odpowiedzią dziewczyny. Kiedy ta udała się na górę, by zająć się swoją lekturą, młodzian udał się do kuchni. Nie jadł nawet śniadania, więc miał prawo zgłodnieć. Przygotowując sobie lunch, rozmyślał nad zachowaniem Rose. Ostatnio często reagowała w taki, a nie inny sposób, kiedy proponował jej wspólną rozrywkę. Co było tego powodem? Nie miał pojęcia. Teraz był jednak czas, by coś przekąsić...

86Sweet Street 15 - Page 4 Empty Re: Sweet Street 15 Pią Gru 14, 2012 3:34 pm

Rayem

Rayem
KOX
KOX
Uruka spędził kilkanaście minut na przygotowaniu sobie kanapek, a następnie spokojnym ich skonsumowaniu. W międzyczasie rozmyślał na temat zachowania Rose. Wciąż nie miał pojęcia, czym było ono spowodowane. Jego rozmyślania przerwał głos pewnego, a właściwie to teraz jedynego bytu, jaki zamieszkiwał jego podświadomość.
(-Raymond, wpadnij tutaj, gdy będziesz miał wolną chwilę.)
(-Obecnie jestem trochę zajęty. Pogadamy, gdy rozwiążę pewien problem.)

Młodzian podniósł się ze swojego miejsca przy stole. Zajął się odpowiednio brudnym talerzem i opuścił kuchnię, wchodząc do salonu. Skoro sam nie potrafił niczego wymyślić, to może uda mu się czegoś dowiedzieć od pozostałych lokatorów? Zaszedł siedzących na kanapie Amane i Horora, następnie podparł się ręką o oparcie i przeskoczył je, ostatecznie lądując między nimi na sofie. Nie zwrócili na niego uwagi; byli zbyt zajęci grą.
- Chłopaki, macie chwilkę?
- Ja nic nie wiem.
- Zależy, czy to ważne.

Oboje nie przerywali gry. Ich obojętna postawa nie wpłynęła jednak zbytnio na dalsze plany młodzieńca i kontynuował:
- Chodzi o Rose... Nie mam zielonego pojęcia czemu, ale ostatnio, gdy próbuję spędzić z nią trochę czasu sam na sam, peszy się i ucieka. Wiecie może czemu tak reaguje?
- Mówiłem, że miało chodzić o coś ważnego.
- Pytam poważnie! Ty z nią najczęściej rozmawiałeś. Traktuje cię jak ojca, czy coś, może...
- Kocha cię
- wtrącił, lecz w taki sposób, że ciężko było od razu zwrócić uwagę na te słowa.
- ...powiedziała ci coś, o czym nie mówiła nikomu innemu? Czekaj. Że... co?
Amane zatrzymał grę, na co Horor zareagował krótkim jękiem. Saiya-jin spojrzał na kuzyna dosyć poważnym wzrokiem. Wciaż był wstawiony, ale może warto byłoby ho wysłuchać? Wszak niekiedy alkohol otwiera nas przed ludźmi.
- Zrobisz tak. Pójdziesz do niej teraz. Powiesz, że ma z tobą iść dobrowolnie albo użyjesz siły. Zabierzesz ją gdzieś, gdzie jest ładnie i powiesz, że ją kochasz.
Wysłuchawszy tego wszystkiego, Ray nieco się skrzywił. Nie bardzo ufał słowom gościa, który od ponad miesiąca ma problemy z alkoholem. Zaczął jednak łączyć pewne fakty. Całość by się zgadzała - Rose unika propozycji Uruki, bo ich wspólna zabawa może przerodzić się w randkę. Dopiero teraz to wszystko do niego dotarło.
- Pijany Amane - poradnia do spraw sercowych.
- Zawsze do usług. Tylko proszę nie dzwonić w godzinach nocnych.
Na twarzach Raya i Horora pojawił się uśmiech. Pijany Amane nie jest dobrym interlokutorem, ale z pewnością bywa zabawny w niektórych kwestiach. Chłopak opuścił salon, pozwalając tym samym wrócić tamtej dwójce do gry. Sam ruszył schodami na górę, żeby pogadać z tą, która ostatnio go unika.
(A wiec o to cały czas chodziło. Muszę z nią porozmawiać, ale jak mam to zrobić? A zresztą... zrobię to, co zaproponował mi kuzyn.)

87Sweet Street 15 - Page 4 Empty Re: Sweet Street 15 Sob Gru 15, 2012 1:06 am

Rayem

Rayem
KOX
KOX
Młodzieniec wyszedł na piętro i udał się w stronę pokoju Rose. Zatrzymał się przed drzwiami, próbując sobie wszystko poukładać w głowie. Niestety, im dłużej się nad tym głowił, tym coraz więcej symulacji pojawiało się w jego myślach. Co go czeka, gdy już będą razem? A jeśli uzna jego wyznanie za żart? A jak się okaże, że nic do niego nie czuje i zakochał się w niewłaściwej kobiecie? To w ogóle możliwe? Siara... Szybko doszedł do tylko jednego wniosku - im dłużej będzie zwlekał, tym trudniej będzie mu podejmować kolejne kroki. Ray zapukał do drzwi, a kiedy usłyszał przez nie charakterystyczne "Proszę!", wszedł do środka. Dziewczyna siedziała sobie na krześle przy biurku. W ręku faktycznie miała książkę, o której wspominała brunetowi jakiś czas temu. Chyba nawet już raz ją czytała, a bynajmniej takie wrażenie miał błękitnooki.
- Chodźmy na spacer.
- Spacer?
- Tak, pójdziemy do parku.
- Ale... tak tylko we dwoje?
- No... No na tym właśnie polega wspólne wyjście.
- Nie mam ochoty.
- Dajże spokój. Co masz lepszego do roboty?
- Nie. Nie widzisz, że czytam książkę?
- Drugi raz tą samą?
- Ale... T-to dobra książka...

Im dłużej to trwało, tym trudniejsza stawała się ta dość prosta w porównaniu do reszty czynność, czyli zaproszenie do wspólnego wyjścia. Na dodatek w pokoju rozległy się w tym samym czasie dzwonki dwóch urządzeń - telefonu Raya oraz WDG Rose. Dziewczę z ulgą chciało już sięgnąć, po leżące na biurku urządzenie, gdy jej ręka niespodziewanie została złapana przez Rayema. On zupełnie zignorował fakt, iż otrzymał jakąś wiadomość.
- Zostaw to. Później to sprawdzisz, a teraz chodźmy się przejść.
Słowa młodziana brzmiały wyjątkowo spokojnie. Młoda pisarka nie była do końca pewna, co zamierza on zrobić podczas tego spaceru, lecz skoro tak na niego nalega, nie będzie to zwykły wypad na miasto. Kiwnąwszy głową na znak, że się zgadza, wstała z krzesła. Zdjęła z oparcia swoją różową kurtkę i powoli ją założyła.
- Gotowa?
- Tak.

Oboje opuścili pokój i zeszli na dół. Póki co, oboje byli spokojni, lecz z czasem zapewne napięcie nieco wzrośnie. Rose bała się, że Ray zrobi coś głupiego. Młodzieniec natomiast obawiał się, że jego wyznanie zostanie niepotrzebnie 'przyspieszone' błędnym tokiem rozumowania. Parka udała się do drzwi.
- Wychodzimy!
- Tylko nie zróbcie przypadkiem niczego głupiego!
- rozległ się krzyk z salonu.
(Co do- Najpierw twierdzi, że mogę wyznać Rose miłość, bo ona też mnie kocha, a teraz mówi, żebym nie robił głupot? Ten cały pomysł zaczyna mi się coraz mniej podobać...)
Ray i Rose opuścili posiadłość, udając się do miasta. Musieli sobie wyjaśnić coś bardzo ważnego. Amane i Horor dalej grali na konsoli. Z niewiadomych nikomu przyczyn wciąż byli spokojni, a w powietrzu nie wisiała nadchodząca kłótnia. Ciekawe tylko, czy gdy zakochana parka wróci do domu, wciąż będzie w nim tak spokojnie...

88Sweet Street 15 - Page 4 Empty Re: Sweet Street 15 Nie Gru 16, 2012 2:51 am

Rayem

Rayem
KOX
KOX
Soundtrack
Para wróciła do domu. Gdy tylko oboje znaleźli się wewnątrz willi, spojrzeli na siebie i jedynie kiwnęli głowami. Rose udała się do salonu, gdzie znajdował się Horor. Sam. Najwyraźniej wspólna gra wypompowała sporo energii ze stworzenia, gdyż postanowiło uciąć sobie drzemkę na kanapie. Kobieta delikatnie nim potrząsając, starała się go zbudzić.
- Pobudka, śpioszku.
Chowaniec leniwie otworzył najpierw jedno oko, potem drugie, aż w końcu się przeciągnął i przyjął pozycję siedzącą.
- Która godzina? - zadał typowe po drzemce pytanie.
W tym samym czasie Ray ruszył na poszukiwanie Amane. Nie miał jednak problemów z odszukaniem go, gdyż natrafił na niego już w korytarzu. Oboje dołączyli do Horora i Rose, gdzie wszystko miało się wyjaśnić. Saiya-jin i chowaniec siedzieli na kanapie. Przed nimi - za ławą - stali Rayem i Rose.
- No dobra! Od razu przejdę do sedna sprawy. Dostałem wiadomość od Yoha, że na Terrze organizują pierwsze Tenka'ichi Budōkai. W turnieju z pewnością wezmą udział nasi przyjaciele, więc czekać nas będą pełne wrażeń pojedynki. Dlaczego nas? Bo wszyscy weźmiemy w nim udział!
- Sprzeciw!
- krzyknął, unosząc łapę. -Nie mam ochoty brać w tym udziału, a na tle pozostałych jestem słaby jak barszcz.
- Podtrzymany. Ktoś jeszcze?
- Też nie mam zamiaru brać w nim udziału.

Tym razem Ray się trochę zmartwił. Spojrzał na dziewczynę, oczekując jakichś wyjaśnień.
- Nie patrz tak na mnie. Przecież wiesz, że nie lubię walczyć.
- Ale przyjdziesz popatrzyć, prawda?
- Zastanowię się...
- stwierdziła niepewnie, ale widząc nadzieję w oczach Uruki, postanowiła zrobić mu tą przyjemność i dlatego zaraz dodała - tak, będę tam.
- No i fajnie! Czyli z reprezentacji naszego grona zostaliśmy tylko ty i ja.
- Spojrzał na kuzyna, którego wyraz twarzy niekoniecznie sugerował radość z tego powodu. Wręcz przeciwnie - niby dlaczego miałby brać udział w jakimś turnieju sztuk walk dla amatorów, skoro by stoczyć prawdziwy pojedynek wystarczyłoby się o to zwrócić do któregoś z obrońców Terry.
- Niby dlaczego JA miałbym brać w tym udział?
Sytuację Raymonda postanowiła poratować Rose.
- Ray zapomniał powiedzieć o nagrodzie dla zwycięzcy.
- Nagrodzie? Yoh nic nie napisał o żadnej nagrodzie. Jest jakaś nagroda?
- Oczywiście, głuptasie. Tytuł Championa oraz taka ilość gotówki, że budując hotele, wystarczyłaby, żeby przez najbliższe lata pławić się w luksusach. Bynajmniej coś w ten deseń było w innych przestrzeniach...
- Forsa?!

Nagle w oczach Amane pojawił się błysk. Pieniądze? To był jego żywioł! Ostatnio nie tylko odkrył swoje niebywałe przywiązanie do alkoholu, ale także i do pieniędzy!
- Kiedy można się zapisać?
- Teraz. Za szybko, by odbyć jakiś trening.
- Prawdziwy wojownik, a zwłaszcza saiya-jin, nie potrzebuje się przygotowywać do walki!
- Żebyś się tylko nie przejechał na tej swojej dumie
- stwierdził ponuro Raymond, na co pozostali skinęli głową. Amane znowu stracił humor.
- Najpierw przydałoby ci się trochę ogarnąć. Spójrz na siebie, a teraz na mnie. Znowu na siebie i znowu na mnie. Wyglądasz jak menel, a ja wciąż fajnie.
- To było takie suche... - skomentował chowaniec.
- Nie dbam o to. Masz minutę.
- Ile?!
- Żartowałem. Godzinę. Tyle powinno ci wystarczyć, żeby zebrać się do kupy. Nam wszystkim! Gdy czas minie, spotkamy się na dole w przedpokoju albo tutaj - w salonie.

Na te słowa wszyscy skinęli głową z większym lub mniejszym entuzjazmem. Każdy udał się w swoją stronę, by zacząć przygotowania, nim udadzą się na miejsce...

89Sweet Street 15 - Page 4 Empty Re: Sweet Street 15 Nie Gru 16, 2012 2:43 pm

Rayem

Rayem
KOX
KOX
Soundtrack
Po skończonym zebraniu każdy udał się w swoją stronę.
Amane swoje kroki skierował najpierw do łazienki. Wziął sobie długi, zimny prysznic, który bądź co bądź wyszedł mu na dobre. Kiedy opuścił łazienkę, wyglądał już o wiele lepiej, a nie - jak to Rayem określił - jak menel. Fakt, wciąż widoczny na twarzy był lekki zarost, ale akurat to mu nie przeszkadzało. Udał się do swojego pokoju, aby założyć na siebie świeże ubrania. Wstydem przecież byłoby się pokazać w stroju, od którego czuć zapach spirytusu, czy innego alkoholu.
Horor nie miał zbyt dużo do roboty. Udał się więc do kuchni, by wrzucić coś na ząb. Po otwarciu lodówki znalazł w niej jakieś gotowe danie, które wystarczyło tylko podgrzać. Wrzucił je zatem do mikrofalówki i po odczekaniu kilku minut, zabrał się za jedzenie.
Rose udała się do swojego pokoju. Miała pewne obawy, że tutejszych wojowników może trochę za bardzo ponieść podczas turnieju. Sprawdziła również swoje WDG. Tak jak myślała, otrzymała dokładnie tą samą wiadomość od Yoha, co jej chłopak. Odłożywszy urządzenie na miejsce, zaczęła przygotowywać się do wyjścia.
Rayem także udał się do swojego pokoju. Był podekscytowany całym wydarzeniem i nie mógł się już doczekać zapisów i rozpoczęcia swojego pierwszego pojedynku. Otworzywszy szafę, przy pomocy ręki oddzielił w niej ubrania codzienne od tych używanych do walk oraz treningów. Do wyboru miał następujące stroje - saiyański pancerz generała, ciężki strój treningowy, czarna koszula z krótkim rękawem oraz jeansy lub znany wszystkim ubiór, który zakładał najczęściej. Wybrał właśnie ten ostatni dlatego, że najlepiej się w nim czuje. Kiedy się przebierał, przypomniał sobie o prośbie Ertrota o spotkanie. Dokończył rozpoczętą czynność i usiadł po turecku na łóżku, zamknął oczy i po chwili przeszedł do swojego świata wewnętrznego.

Podświadomość:
Młodzieniec pojawił się w swoim świecie wewnętrznym. Rozglądał się dookoła, nie orientując się, gdzie się znajduje. Miejsce to nie przypominało teraz ciemnego pustkowia, a raczej teren górski, gdzie właśnie wstawał świt.
- Rayem!
Uruka spojrzał w stronę, z której usłyszał swoje przezwisko. Zobaczył stojącego niedaleko Władcę Piekieł oraz kule energii, reprezentujące jego boskie i saiyańskie moce. Szybko do niech podbiegł i z uśmiechem przywitał się, wciąż rozglądając po okolicy.
- No cześć! Co się tutaj stało? Jeszcze miesiąc temu było tu kompletne pustkowie i ciemno było jak w dupie. A teraz? Teraz jest tutaj całkiem... ładnie.
- Właśnie o tym chciałem porozmawiać. Kiedy odszedł Kuraisen i pusty, to miejsce zaczęło się zmieniać. Zapadł mrok, a gdy zaczęło wstawać słońce, ukazał nam się taki widok. Dziwi mnie jednak, że czas zatrzymał się na świcie i nie możemy się doczekać pełnego dnia.
- Hmm... Może to właśnie przez to. Tutejszy świat się zmienia razem z zamieszkującymi go bytami.
- Czyli dnia się tutaj nie doczekam...
- stwierdził tajemniczo. - - W każdym razie. Słyszałem, że chcesz wziąć udział w Tenka'ichi Budōkai. Masz świadomość, że to nie będzie dla ciebie takie proste, zważając na fakt, że ostatnio skupiałeś się głównie na szermierce i rozwoju swoich fal uderzeniowych? Na dodatek nie jesteś obecnie w stanie skorzystać z silniejszej transformacji niż Super Saiya-jin, jeżeli zajdzie taka potrzeba.
- No... Fakt, będzie to pewien problem
- powiedział, głupio się uśmiechając.
- Pamiętasz swoją ostatnią walkę z pustym? Nie miałeś z nim żadnych szans, póki nie dałem ci "Rhapsody". Pamiętasz ten miecz, o którego przechowanie poprosiłeś Rosę?
- Pewnie. Co z nim?
- zapytał wyraźnie zaciekawiony słowami bytu.
- "Conflagration". Można powiedzieć, że ta broń, to moja lewa ręka. Używaj jej jeśli chcesz.
- Tjaaa... Wolałbym nie.

Uruka wyraźnie nie miał zamiaru skorzystać z propozycji Ertora. Doskonale pamiętał, co stało się z jego dawnym kompanem - Harrym. Przed oczami miał obraz jego stopniowo spalanej ręki oraz szaleństwa, które doprowadziło do wielu nieszczęść. Niby jak możnaby używać czegoś tak niebezpiecznego? Odziana w czarną zbroję postać załagodziła na szczęście sytuacji.
- Nie masz się czym martwić. Skoro byłeś w stanie utrzymać i skorzystać z Rapsodii, to Pożoga też nie powinna być dla ciebie problemem, jeżeli będziesz jej używał z umiarem. Jestem tu dostatecznie długo, by twoje ciało częściowo przyzwyczaiło się do agresywnego wpływu mojej mocy. Oba miecze mają swoją "duszę" oraz jeden procent mojego obecnego stanu moc. Zawsze. Do tego dochodzi bardzo interesujący arsenał technik każdego z ostrzy. Nie musisz podejmować decyzji teraz, ale rozważ to. Przyda ci się miecz z twoimi umiejętności posługiwania się tym typem oręża. - Ertrot złożył dosyć obszerne wyjaśnienia. Nie przekonywało to Rayema na tyle, by faktycznie skorzystał z miecza na turnieju. Nie znał nawet reguł. Co jeśli zasady wykluczają korzystanie z broni i artefaktów? Propozycja wydawała się jednak kusząca, co brunet potwierdził słowami:
- Rozważę to. A teraz, jeśli pozwolisz, wrócę do rzeczywistości. Reszta za pewne już na mnie czeka.
- W porządku. Powiedz, gdy będziesz chciał skorzystać z Pożogi. Wyjaśnię ci zasady jej używania i działania jej technik.

Młodzieniec z uśmiechem przytaknął na tą ofertę i pomachawszy bytowi oraz swoim mocom, opuścił swój świat wewnętrzny.

Rzeczywistość:
Soundtrack
Młodzieniec otworzył oczy i rozejrzał się po pokoju. Spojrzał na zegarek, by upewnić się ile czasu spędził na spotkaniu i rozmowie z Ertrotem. Pora się zbierać! Nastolatek sprawdził jeszcze raz, czy wszystko ze sobą zabrał i opuścił pokój. Zszedł schodami na dół i udał się do przedpokoju, gdzie czekała na niego cała rodzinka.
- Gotowi? Ruszamy! - krzyknął z entuzjazmem.
- Pomijam już pytanie, jak się tam dostaniemy, tylko kto nas tam przeteleportuje?
- Nikt. Mamy ładną pogodę. Polecimy sobie
- odpowiedział równie wesoło.
Słowa te nieco zaskoczyły pozostałych, ale nie wywołały fali sprzeciwów. Domownicy opuścili dom i wzbili się w powietrze. Z przodu leciał Amane, którego obecny humor kreował na samotnika. Zaraz za nim lecieli obok siebie Rayem i Rose, rozmawiając na różne tematy. Horor postanowił się nieco wycwanić. Zmieniając się w błyskawicę, poleciał w chmury i przemierzał drogę między obłoczkami na niebie. Wszyscy kierowali się w jedno miejsce - na wyspę Hakane.

90Sweet Street 15 - Page 4 Empty Re: Sweet Street 15 Nie Gru 16, 2012 9:36 pm

Rayem

Rayem
KOX
KOX
Soundtrack
Nadszedł wielki dzień. Dziś bowiem zaczynało się pierwsze w historii Terry Tenka'ichi Budōkai. Raymond zbudził się dość wczesnym rankiem. Zresztą nie tylko on. Po porannym prysznicu i ubraniu czegoś wygodnego, udał się na dół do kuchni. Wszyscy członkowie rodziny właśnie przygotowywali się do wspólnego śniadania. Rayem uśmiechnął się na ten widok i przyłączył do pozostałych. Po wspólnym posiłku rodzinka zebrała się przed domem, gdzie czekała jeszcze na rozleniwionego Amane. Zarówno on, jak i jego kuzyn dobrze wykorzystali ten czas od zapisów do zawodów. Uruka stojąc na czele grupki, spojrzał w niebo, po czym otoczyła go biała, przeźroczysta aura.
- Ruszajmy - stwierdził, uśmiechając się, po czym wzbił się w powietrze. Szybko dołączyli do niego pozostali. Tym razem nie rozmawiali podczas drogi. We wszystkich narastały emocje, z którymi musieli się teraz uporać w ciszy.

91Sweet Street 15 - Page 4 Empty Re: Sweet Street 15 Sro Lip 10, 2013 1:15 pm

Rayem

Rayem
KOX
KOX
Na podwórku otworzył się portal, z którego po chwili wyszedł Horor, a parę sekund później Rose. Kiedy twór się zamknął i zniknął, oboje ruszyli w kierunku willi.
- Myślisz, że to ma związek z 'The Fake'? - spytał, przekręcając ponownie nazwę organizacji. Czy robił to celowo, czy nie było na daną chwilę zagadką.
- Nie wiem, Horor... Bardziej mnie zastanawia, dlaczego był taki zamyślony.
Oboje znaleźli się już przy drzwiach. Chowaniec chwycił za gałkę i przekręcił ją.
- Może zastanawia się, co z sobą zrobić? Wiesz... ostatnio sporo korzystał z mocy visoreda. Teraz, kiedy ich nie ma, pozostały mu te oryginalne, ale nie jest w stanie z nich w pełni korzystać. O ile w ogóle może.
Weszli do środka i stanęli w holu.
- Sugerujesz, że chce... zrezygnować z dalszych walk?
- ...
Nastała chwila ciszy. Pso-podobny stworek nie miał pojęcia, co odpowiedzieć. Nie znał obecnie planów swojego pana. Nie chciał też okłamać Rose. W końcu ruszył z miejsca i poszedł do kuchni.
- Zrobię obiad. Dzisiaj, chyba moja kolej.
Czerwonowłosa również nie zamierzała stać jak idiotka w miejscu, czekając, aż wszystko się wyjaśni. Udała się do łazienki, rozebrała się i weszła pod prysznic. Potrzebowała chwili by się zrelaksować, zmyć z siebie te wszystkie niechciane przeczucia.

Sponsored content


Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry  Wiadomość [Strona 4 z 4]

Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4

Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

 

© 2009-2018 Anime Revolution Sprites. All rights reserved.
Design by Yoh. Thanks for Zbir and Safari.