Rose i Ray szli sobie spokojnie przez miasto. Odkąd opuścili oni park, całą drogę trzymali się za ręce, co nie wydawało się dziwne nawet dla osób, które znały ich chociażby z widzenia. Wielu sąsiadów plotkowało, także na temat tej dwójki oraz ich niepewnym uczuciu. Para niewiele sobie z tego robiła wtedy i nieszczególnie zwracała na to uwagę także i teraz. Kiedy oboje zbliżali się do ulicy, na której mieszkają, w sąsiedztwie nastąpił wybuch. Szybko też podniosły się poziomy energii, znajdujących się tam istot. Jedna należała do Shuna, którego Raymond kojarzył jeszcze jako pustego. Dawno bowiem nie odwiedzał swojej przyjaciółki. A co do niej...
- Czy to... Ayano? - zapytał niepewnie, zatrzymując się i spoglądając na dym w oddali.
- Nie podoba mi się ta energia...
- Mnie też nie.
- Chcesz to sprawdzić?
Owszem, miał taki zamiar. Miał już wyruszyć na miejsce, gdy w klinice pojawiła się także energia Silvii. Raymonda przeszły ciarki. Był to dla niego normalny odruch, który nabył po dłuższym pobycie pod jednym dachem z rodzinką Yoha. Każdy, kto znał Silvię choć trochę bliżej miał powody do obaw, nawet na samą myśl o niej. Cud, że Yoh nie wylądował jeszcze w wariatkowie.
- Wygląda na to, że ktoś mnie uprzedził.
Chłopak spojrzał na Rose ze zrezygnowaniem i wyraźnym lękiem w oczach. Od razu domyśliła się, że chodziło mu o Silvię. Gdyby to był ktoś inny, pewnie nie zwróciłby na to większej uwagi i zrobił, na co miał ochotę. Oboje ruszyli przed siebie, kontynuując swój powrót do domu, kiedy po chwili nastąpił kolejny skok energii w okolicy - tym razem jej największym źródłem był Shigeru Nakatoni.
- Co jest grane? Mamy dzisiaj święto uwalniania mocy?
- Zignoruj to, przecież nic nie wybuchło. Poza tym sam wiesz, że nie byłby zadowolony, gdybyś wtrącał się w jego sprawy.
- Taa... W sumie racja.
Młodzieniec wyglądał na trochę przygnębionego. W końcu od ich starcia nie utrzymywali ze sobą jakiegoś stałego kontaktu, a poniekąd mieszkali zaledwie kilkanaście domów od siebie. Wtedy Ray przypomniał sobie o wiadomości, którą otrzymał jeszcze przed wyjściem do parku. Wyjął z kieszeni telefon i sprawdził zawartość swojej skrzynki z wiadomościami. Czytając wyglądał z początku na zaskoczonego, lecz im dłużej zgłębiał treść wiadomości, tym bardziej wesoły się stawał.
- Coś się stało?
- To od Yoha. Napisał, że organizują pierwsze Tenka'ichi Budōkai i zaprasza nas wszystkich do wzięcia udziału.
- Tenka'ichi Budōkai... Byłam świadkiem takiego wydarzenia podczas jednej z moich podróży miedzy rzeczywistościami. Nie skończył się jednak zbyt dobrze. Najsilniejsi wojownicy zrezygnowali z turnieju, a później i tak został przerwany z powodu ataku jakiegoś złotowłosego szaleńca.
//Uwaga!
Ta część postu zawiera spoilery dotyczące anime/mangi Dragon Ball Z. Jeżeli nie zapoznałeś się z fabułą owej opowieści lub jesteś w trakcie jej przyswajania, czytasz to na własną odpowiedzialność.
Dziękuje za uwagę.
Nie mogłem się powstrzymać przed napisaniem tego xd Przepraszam.//
Dziewczę najprawdopodobniej opowiadało o wydarzeniach ze świata Dragon Balla. Turniej został przerwany przez przebudzenie potężnej istoty, zwanej Majin Buu, zaś jeśli chodzi o złotowłosego szaleńca... Okazał się nim nie kto inny jak Vegeta, który pod wpływem mocy Babidiego osiągnął sztuczny poziom SSJ2, nazywany popularnie Majin Vegetą. Niestety, wiedza Uruki na takie tematy była dosyć uboga, więc wysłuchał, co miała do powiedzenia błękitnooka piękność i odpowiedział:
- Ta, whatever... To w sumie fajny pomysł na zabawę i sprawdzenie swoich umiejętności po ostatnich treningach. Powinniśmy się zapisać.
- Zabawa? Na prawdę zamierzasz to potraktować jako "zabawę"? Zresztą, nieważne. W takim razie chodźmy poinformować o tym Horora i Amane. Oni zapewne jeszcze o niczym nie wiedzą.
- Mhm. Chodźmy.
Rayem schował telefon do kieszeni u wraz z Rose ruszyli do domu, by przekazać wieści reszcie domowników.