Mężczyzna na widok Super Saiya'jina jedynie się uśmiechnął. Nie był zaskoczony ani tym że taka forma istnieje, ani tym że Ty ją znasz.
- A ja wybiorę trzecią opcję - to ja dam Ci wpierdol i zostawię sobie te panienki. - facet zniknął i pojawił się przy Tobie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, poza tym że pomimo przebywania w normalnej postaci, jego szybkość była na tyle wielka że Cię zaskoczył. Bez problemu zablokowałeś uderzenie które wymierzył Ci w brzuch - ba, nawet je skontrowałeś, uderzając go w twarz. Mężczyzna odskoczył kawałek i po prostu się uśmiechnął.
- Interesujące. Myślałem że osoby które potrafią osiągnąć ten poziom, stać na więcej niż tak... żałosne uderzenie. - po tych słowach nieco się zdenerwowałeś. Po pierwsze, robił z kobietami co chciał, traktował je jak jakieś śmiecie. Po drugie, stwierdził że jesteś słaby. A przez to że przebywałeś w formie Super Saiya'jina, geny Saiya'jin wzięły górę - nikt nie będzie nazywał Twoich uderzeń żałosnymi, zwłaszcza jakieś ścierwo które znęca się nad słabszymi od siebie istotami.
//Napiszę więc nieco dłuższego posta.//
Bez chwili zastanowienia ruszyłeś w stronę przeciwnika. Gdy byłeś już przy nim, wymierzyłeś cios prosto w twarz - mężczyzna zrobił skuteczny unik i wymierzył Ci kopniaka w klatkę piersiową - przebiłeś się przez jeden z domów w osadzie - burząc go. Facet wiedział że to nie jest koniec, ale nie wiedział jaki popełnił błąd wkurzając Cię. Cały dym i wszystkie materiały z których zbudowano zawalony dom, pod wpływem uwolnionej energii dosłownie rozleciały się gdzieś na boki. Po raz kolejny ruszyłeś na swojego przeciwnika, jednak tym razem będąc tuż przy nim, zniknąłeś - on wymierzył cios w coś czego już nie było - pojawiając się za nim, uderzyłeś go z łokcia w kręgosłup szyjny, a kiedy miał się przewrócić pod wpływem uderzenia, złapałeś go za głowę i rzuciłeś w powietrze - długo nie poleciał - kiedy tylko jego stopa znalazła się na poziomie Twojej głowy, złapałeś za nią i zacząłeś kolesiem dosłownie tłuc o ziemię. Po kilku takich uderzeniach, wyrzuciłeś go wysoko w powietrze. Bez większego zastanowienia, naładowałeś w rękach Razor Hurricane i wystrzeliłeś w stronę przeciwnika. Nastąpiła pokaźnych rozmiarów eksplozja - dym który po niej pozostał, szybko rozwiała energia mężczyzny, który ku Twojemu zdziwieniu przybrał formę Super Saiya'jina. Nie obyło się jednak bez poważniejszych ran. Miał poważnie uszkodzony łuk brwiowy i nie mógł patrzeć na jedno oko. Spodnie były podarte w wielu miejscach, w których było również widać poważniejsze zadrapania. Klatka piersiowa przeciwnika była mocno podrapana, a lewa ręka mocno krwawiła.
- Wspaniałe uczucie... Od czasu przybycia na tą nędzną planetę, nie byłem w stanie doświadczyć tak wspaniałej walki jak ta! - krzyknął i wyzwolił z siebie jeszcze większe pokłady energii niż wcześniej - nie dorównywała ona Twojej, ale czułeś że to może się zmienić. Przeciwnik naładował w ręku kulę energii i rzucił nią w Ciebie. Unikać nie mogłeś i dobrze to wiedziałeś - w innym wypadku osada wyleciałaby w powietrze. Ponownie wystrzeliłeś Razor Hurricane, z nadzieją że kiedy oba ataki zetkną się ze sobą, nastąpi eksplozja, która nie zagrozi aż tak bardzo osadzie - choć lekkie zniszczenia będą widoczne.
Nie pomyliłeś się. W powietrzu nastąpiła eksplozja, dzięki czemu osada stoi cała - przynajmniej na razie.
Wzbiłeś się w powietrze i zatrzymałeś się mniej więcej na tym samym poziomie co Twój przeciwnik. Patrzyliście sobie prosto w oczy.
Ty byłeś cholernie zdenerwowany, on cholernie zadowolony.
Co robisz?