~~~~
Młodzieniec stał na jednym z budynków wyczerpany jak mało kiedy. Nie panował już nad własnym ciałem, nie miał też możliwości odzyskania kontroli po 10 minutach. Po prostu przesrał sprawę i dobrze o tym wiedział - niestety.
- Nie daruję Ci tego że skrzywdziłeś Ayano.. Zwyczajnie nie mogę Ci tego darować.. - młodzieniec opadał z sił, jednak wiedział że tak to się zakończyć nie może. Musiał wymyślić jakiś sposób na to by zaatakować Nightmare Lorda - jak na razie jednak nic nie przynosiło efektów.
- Cóż.. Jej wina. Sama do mnie podeszła. - powiedział spokojnie Nightmare Lord, lekko wzruszając ramionami. Nie obchodziło go w najmniejszym stopniu to że zaatakował sprzymierzeńca - ba - cały czas atakuje sprzymierzeńców, byleby się dobrze bawić.
Yoh nie wytrzymał, ruszył na zakapturzoną istotę z niebywałą szybkością. Mimo to, wysiłek jaki chłopak włożył w tą próbę ataku, jak w przypadku pozostałych - poszedł się pieprzyć. Młodzieniec nie trafił w Nightmare Lorda, jednak oberwał z niewyobrażalną siłą w brzuch z kolanka. Następnie istota przerzuciła go nad sobą i wykonała półobrót, kopiąc Yoha z taką siłą że spokojnie przebił kilkanaście budynków pod rząd i zniknął gdzieś w dymie.
- Wyłaź, kutafonie. Uderzenie było potężne, ale żadnemu z Twoich kolegów jak i również Tobie nic by nie mogło zrobić. - rzeczywiście, Nightmare był pewny siebie. Ta pewność siebie jednak nie była bezpodstawna - istota miała niewyobrażalną moc - moc, której nawet Yoh nie mógł sobie wyobrazić, gdyby została „obudzona” całkowicie. Ta moc czyniła z Nightmare Lorda niewiarygodnie potężnego wojownika, a do tego dochodził jeszcze fakt, iż był on mimo wszystko dosyć inteligentny.
Chłopak pojawił się w pewnym momencie za zakapturzoną istotą i wymierzył uderzenie w okolice kręgosłupa szyjnego. Na darmo. Kiedy tylko jego ręka znalazła się przy szyi wewnętrznej istoty, ta z niewiarygodną szybkością i zwinnością po prostu przyklęknęła - tym samym wymierzając Yohowi kopnięcie w brzuch - kopnięcie na tyle mocne że młodzieniec poleciał wysoko w powietrze i z dużą siłą uderzył o dach jednego z budynków. Nightmare Lord pojawił się kilka metrów przed leżącym chłopakiem.
- Jesteś żałosny.. - skomentował krótko i wzbił się lekko w powietrze. Wystawiając palec wskazujący w górę, a dłoń trzymając na wysokości twarzy, zgromadził nad palcem niewielką ilość energii, która utworzyła czerwoną kulkę.
- Co Ty zamierzasz..? - młodzieniec szczerze bał się odpowiedzi jakiej udzieli w tym wypadku Nightmare Lord. Właściwie, nie wiedział po co w ogóle o to zapytał - coś go jednak do tego pchnęło.
Zakapturzona istota nie odpowiedziała. Lord jedynie wskazał palcem Yoha - kulka pomknęła prosto na niego.
Nastąpiła ogromnych rozmiarów eksplozja w czerwonym kolorze. Nie wiadomo jak, jednak młodzieńcowi w ostatniej chwili udało się minimalnie przesunąć w bok i odepchnąć od dachu, wzbijając się w powietrze. Technika tak czy siak go dosięgła - niemożność ruchu lewej ręki, niemożność stania na obydwu nogach, rozcięty prawy policzek i masa zadrapań - tak w skrócie prezentowały się rany zadane młodzieńcowi przez kulkę wielkości paznokcia.
- Jak to co zamierzam? - zapytał spokojnie Nightmare Lord, stając w powietrzu kilka metrów przed niezdolnym do walki Yohem.
- Normalnie... Co zamierzasz zrobić... Gdy mnie tu zabijesz...? - młodzieniec nie wykonywał żadnych zbędnych ruchów. Imho, w jego stanie coś takiego mogłoby być teraz ostatnim ruchem w jego życiu. Obrażenia z tego świata przechodzą na obrażenia młodzieńca w świecie realnym - jednak tylko wtedy kiedy przebywa w ludzkiej postaci. W przypadku przebywania w formie Nightmare Lorda nic to nie daje.
- Gdybym chciał Cię zabić zrobiłbym to już dawno i w dodatku najmniejszym palcem lewej ręki. - zakapturzony wojownik zaczął powoli lecieć w kierunku Yoha - kiedy ten jak na złość nie mógł już walczyć. Tak przynajmniej mogłoby się początkowo wydawać. Nagle się jednak zatrzymał - po prostu - ot tak sobie. Yoha to trochę zdziwiło.
- Niektórzy wojownicy na polu walki kryją ciekawe moce. Chciałbym się z Nimi zmierzyć. - istota się uśmiechnęła. Wyglądało to o tyle dziwnie, że widoczny był sam uśmiech - kaptur zakrywał resztę twarzy. Wbrew pozorom, młodzieniec nigdy nie widział całej twarzy Nightmare Lorda. Może to i lepiej?
- Nie waż... Się ich tknąć... Bo Ci... Z dupy jesień średniowiecza... Zrobię... - Yoh złapał głęboki oddech.
- Nogi nie są zdolne do ruchu.. To samo tyczy się lewej ręki. Zostaje jedynie prawa.. Lub... - młodzieniec sprawdził czucie we wszystkich kończynach. Rzeczywiście, jedyną jeszcze zdolną do walki była prawa ręka.
- Hahahahaha!! - Nightmare Lord wybuchł śmiechem. Z jednej strony był zaskoczony dalszym kontynuowaniem walki przez młodzieńca. Z drugiej uznał go w tym momencie za kompletnego idiotę chcącego postawić wszystko na jedną kartę.
Yoh się nim jednak nie przejmował. Przyjął dziwną pozycję bojową i rozmyślał nad tym w jaki sposób dostać się w miarę blisko przeciwnika.
~~~~
Moc Nightmare Lorda nagle trochę wzrosła. Oznacza to tyle, że nie ma żadnego układu - każdy może się już tego domyślić. Yoh walczy po prostu w podświadomości z Nightmare Lordem.
Nie wiadomo jednak na jakich zasadach. I niech na razie pozostanie to tajemnicą.