Soundtrack
Otworzenie między-wymiarowego portalu było dla wielu istot zwyczajnie ogromnym zaskoczeniem – niecodziennie uczestnik przenosi się na turniej przez przejście wyryte w przestrzeni. Będąc na miejscu, Yoh dość szybko zlokalizował energie pozostałych, jednak na chwilę obecną nie zamierzał się z nimi witać – zrobi to przy rozpoczęciu Tenkaichi Budokai.
- Może skoczymy coś zjeść przed rozpoczęciem tego wydarzenia? Widzę, że na razie i tak nie dzieje się nic ciekawego. – stwierdził spokojnie, drapiąc się po głowie i charakterystycznie uśmiechając.
- Za mało zjadłeś w domu? Kilku „naszych” już jest. Nie chcesz się z nimi zobaczyć? – zapytała spokojnie, bez większych ogródek.
- Nie chodzi o to, że nie chcę się z nimi zobaczyć. Po prostu, wolałbym być przygotowany na swój pierwszy pojedynek. Głodny nie jestem sobą. – odpowiedział na pytanie kobiety. Nie można było powiedzieć, że na głodzie zmieniał się drastycznie. Jednakże, zwyczajnie odechciewało mu się walczyć z oczywistych powodów. To niepodobne do wojownika, czyż nie? A jednak mężczyzna nie przykuwał do tego większej uwagi. Był fanem twierdzenia – „Ruszając na pole walki, zawsze trzeba być najedzonym”. Żona złodziejaszka westchnęła, po czym chwyciła swoją córeczkę za rączkę. Cała trójka powędrowała do pobliskiej restauracji, aby wrzucić coś na ząb.
Ayano początkowo zastanawiała się, co tak naprawdę może zrobić. Również udać się coś zjeść przed rozpoczęciem tego wielkiego, jakże ciekawego wydarzenia? Z drugiej strony, czemu miałaby nie przywitać się ze swoimi przyjaciółmi, którzy już czekali na resztę wojowników? Miała ochotę zakupić również jakieś pamiątki związane bezpośrednio z Tenkaichi Budokai – to jednak zrobi później. Powolnym krokiem udała się przed siebie, po chwili zatrzymując się przy reszcie obrońców planety – w grupie stali Viego, Kaylin, Samey z rodzinką, a także Horor i Rose. Ze względu na ostatnie wydarzenia, głupio było się jej w ogóle odezwać. Prędzej czy później i tak musiała by to zrobić. Nikt nie będzie miał jej raczej za złe tego, że zniszczyła własny dom, a jednocześnie klinikę – cały czas była lekko przygnębiona, lecz starała się nie okazywać tego aż tak bardzo. Zastanawiała się jedynie, czy pojawi się tutaj pusty, który rozwalił jej pokaźny kawałek domu. Miała nadzieję trafić na niego już w eliminacjach. Nie zamierzała pozwolić mu się dostać do ćwierćfinałów. O nie, zamierzała go dość pokaźnie upokorzyć. Nie mogła uśmiercić przeciwnika, lecz doprowadzenie go do stanu nieprzytomności z powodu odniesionych obrażeń to zupełnie inna kwestia.
- Cześć Wam… – odezwała się spokojnie. Jej głosik mógł wydawać się teraz uroczy – jakoś tak dziwnie się jej przywitało.
Gemmei dostrzegła odchodzącą w kierunku restauracji rodzinkę Atsuko oraz kierującą się do reszty przyjaciół, Ayano. Spoglądając na anielicę stojącą obok niej, westchnęła. Haniko nie bardzo wiedziała o co chodzi. Jej towarzystwo nie odpowiadało blondynce? Wystarczyło jedno słowo, a żeby sobie odeszła.
- Muszę kupić kilka ciekawych książek. – powiedziała, jak zwykle swoim dość chłodnym tonem - Słyszałam, że mają tutaj całkiem ciekawe tytuły, ze względu na sławę tego całego przedsięwzięcia. – dodała po chwili, odchodząc w stronę stoisk z pamiątkami. Zatrzymała się przy jakiejś niewielkiej budce z różnego rodzaju książkami. Rzeczywiście, niektóre były całkiem ciekawe. Kobieta miała jednak dość dziwny gust i zwyczajnie wybrała te, których normalny, zdrowy człowiek by nie kupił – co poradzić, taka już była. Kiedy dokonała udanej transakcji, poszła w kierunku reszty wojowników, przy których stała zadowolona Ayano. Rozmowa była dla niej prawdopodobnie całkiem ciekawą odskocznią od tego, co działo się ostatnio. Gdy już blondynka dotarła na miejsce, zatrzymała się i obojętnym wzrokiem zmierzyła wszystkich – głównie przyglądała się na córki Sameya, które co jakiś czas uczestniczyły w treningach, które organizowała dla dzieciaków obrońców planety. Szybko jednak powróciła wzrokiem na dorosłych.
- Cześć. – odezwała się dość chłodno. Nie miała nic więcej do powiedzenia? Nie. Każdy wiedział, że taki już był jej charakter i nikt nie zamierzał nic z tym robić. Większość – nawet Yoh – obawiali się zwyczajnie starcia z nią podczas trwania turnieju. Po pierwsze, ze względu na jej stoicki spokój i umiejętność szybkiego zanalizowania ruchów oponenta. Po drugie, ze względu na zbiór naprawdę dziwnych technik. Dodatkowo, można było się domyślić, że przez te pięć lat nie próżnowała i nauczyła się czegoś ciekawszego. Po trzecie, ze względu na siłę – nie posiadała żadnych transformacji, lecz ze względu na pochodzenie, miała jeden z najwyższych bazowych poziomów mocy na całej planecie.
Haniko westchnęła po odejściu Gemmei – przez chwilę zastanawiała się, czy w ogóle dobrze robi, biorąc udział w tym całym wydarzeniu. Tak naprawdę, nie miała zbyt wielkich szans na zwycięstwo zważając na ilość wojowników oraz moc większości z nich. Powolnym krokiem podeszła do stoiska z watą cukrową – kupiła sobie jedną i powędrowała do reszty przyjaciół, przy których ku jej zdziwieniu stała już blondynka, która przed chwilą kupowała książki – musiała wiedzieć, czego szuka, skoro tak szybko się z tym uporała.
- Hej! Co słychać? – odezwała się, na chwilę przerywając konsumpcję słodyczy. Zastanawiała się, kiedy wróci ta zwariowana rodzinka, jednakże szybko doszła do wniosku, że nie ma sensu zaprzątać sobie nimi głowy. Yoh zapewne nabije pokaźny rachunek i da zarobić całej restauracji za kilku bogatych klientów.