Kiedy imię oraz nazwisko jednej z lokatorek Yoha pojawiło się na liście uczestników, ta jedynie przełknęła ślinę. Czuła, że nie trafiła na pierwszego lepszego wojownika, bynajmniej po charakterystycznej energii. Wiedziała, że już od samego początku będzie musiała dać z siebie wszystko, lecz nie zamierzała z tego powodu specjalnie rozpaczać. Pojedynek rozpocznie dość łagodnie, chcąc określić dokładniejsze umiejętności swojego oponenta – jeżeli to nie pomoże, zacznie działać z nieco większym naciskiem. Kobieta odbiła się od ziemi, wskakując na ring i lądując przed masywnym przeciwnikiem.
Gdy Yoh dowiedział się, że nadeszła jego kolej na walkę, był naprawdę zadowolony. Niestety, nie przewidział tego, że już na samym początku trafi na swoją współlokatorkę, Haniko. Początkowo blondynka brała pod uwagę tylko jedną możliwość – jak na niego trafi, bez zastanowienia się podda. Teraz, kiedy to już nastąpiło, zaczęła zastanawiać się czy takie działanie będzie miało jakikolwiek sens. Nawet jeżeli mąż Silvii jest potężnym oponentem i anielica nie ma najmniejszych szans na zwycięstwo, to przynajmniej może mu zademonstrować umiejętności, które poznała na przestrzeni lat. Tak, ten pojedynek może być naprawdę emocjonujący. Kiedy kobieta wybiła się w powietrze by wskoczyć na ring, Yoh już na nim siedział po turecku, podpierając twarz ręką o kolano.
Szatynka od razu ruszyła w kierunku swojego przeciwnika, przemieszczając się z ogromną szybkością. Kiedy tylko znalazła się przy nim, wykonała kopnięcie, które ten zablokował za pomocą jednej ręki bez większego problemu – kobieta nie wyglądała na zdziwioną. Obracając się w powietrzu, powtórzyła swoją akcję, jednakże z drugiej strony – kopnięcie również zostało zablokowane, lecz wytrąciło tytana lekko z równowagi. Ayano odbiła się od wojownika, odskakując kilka metrów dalej i lądując z przykucnięciem.
-
Jesteś naprawdę potężny… – lokatorka Yoha wstała, przybierając pozycję bojową. -
Nie wiem nawet, czy nie za bardzo. – dodała po chwili. Nagle jej ręce otoczyła złota energia... Kobieta ruszyła w kierunku masywnego tytana, znikając w połowie drogi i pojawiając się dopiero przed jego twarzą. Zdziwienie jakie towarzyszyło wtedy wojownikowi było naprawdę duże – ręce szatynki od ramion w dół przybrały żelazną postać. Stały się znacznie masywniejsze – atak wymierzony w brzuch oponenta, poprzez który odleciał kilka metrów dalej, musiał mu dać jasno do zrozumienia, że nie ma do czynienia z byle kim, a naprawdę doświadczoną wojowniczką, która opanowała techniki przejęcia na wysokim poziomie. Bez większego namysłu ruszył w kierunku kobiety, która zdematerializowała masywne łapska i… aktywowała kolejne przejęcie. Cios, który w nią wymierzył spotkał się z blokiem rękoma, pokrytymi fioletowymi, smoczymi łuskami, które były naprawdę wytrzymałe. W tej kwestii, owe gady dotrzymywały kroku nawet potężnym przedstawicielom rasy tytanów.
-
Jesteś naprawdę silna… – masywny mężczyzna spokojnie wykonał kilka kroków do tyłu, uśmiechając się. -
…lecz zależy mi na zwycięstwie bardziej niż komukolwiek tutaj. Nie mogę z Tobą przegrać. – dodał bez większego namysłu, zwiększając poziom mocy prawie dziesięciokrotnie. Początkowo spowodowało to, że jego przeciwniczka miała okazję przyklęknąć pod wpływem nacisku tak wielkiej energii. Dość szybko się jednak do niej przyzwyczaiła.
-
Imponujące… Ja… Naprawdę mogę przegrać. – odezwała się z uśmiechem. Nie zależało jej na tym by ktokolwiek usłyszał owe słowa – głównie kierowała je bowiem do siebie samej. Miała świadomość tego, że przy takich przeciwnikach może odpaść już w eliminacjach. Nie chciała tego, lecz bała zastosować się technikę Przejęcia, którą wykorzystała przeciwko Shunowi – przynajmniej na razie. Nagle, jej rozmyślania zostały przerwane przez oponenta, który z niewiarygodną szybkością przemieścił się przed nią. Jego masa mięśniowa nieznacznie wzrosła, lecz główną zmianą były tutaj oczy. Tęczówki oraz źrenice całkowicie zniknęły, ustępując miejsca białku, które przybrało czerwoną barwę. Wykonując kopnięcie z góry, sprowokował Ayano do wykonania uniku. Już po tym ataku w ringu można było zaobserwować pokaźnej wielkości wgniecenie, które wzburzyło dość dużą ilość kurzu. Na szczęście, maty były odpowiednio przygotowane. Organizatorzy brali pod uwagę pojawienie się tak silnych uczestników, więc nie było to nic nadzwyczajnego – choć, walki były zaskakujące dla niejednego uczestnika.
(
Co to za moc?!… Gdybym nie wykonała uniku, bez problemu pozbawiłby mnie przytomności...)
Wnet, tytan pojawił się za zdziwioną kobietą, wykonując kopnięcie z kolanka w kręgosłup szyjny szatynki. Tak, to z pewnością zabolało – dość szybko przemieścił się przed twarz Ayano, przechodząc do walki w zwarciu, w której to kobieta nie miała większych szans. Co więcej, każda próba uniku lub bloku była nieudana, zaś o wymierzaniu uderzeń nie było nawet co myśleć. W ruchach jej przeciwnika ciężko było wyłapać choćby najmniejsze luki, które mogłaby wykorzystać. Wojownik zakończył atak silnym uderzeniem w twarz kobiety, które prawie wyrzuciło ją za matę. Morioka w ostatniej chwili zatrzymała się na kancie maty, odbijając się od niej i wzlatując do góry. Przez chwilę wisiała w powietrzu obserwując oponenta, który w prawej dłoni już zmaterializował ciemnoczerwoną kulę energii. Rzucając ją w kierunku swojej przeciwniczki, uśmiechnął się szyderczo i pomknął za energetycznym tworem. Szatynka zwiększyła swój poziom mocy. Pomimo otrzymanych obrażeń miała jeszcze siłę do tego by walczyć, jednakże musiała uważać. Z drugiej strony, jeżeli nie odbije lub nie zablokuje tego pocisku, wojownik może uszkodzić sufit i narazić innych uczestników na niepotrzebne obrażenia. Głównie chodziło o tych, którzy nie potrafią kontrolować swojej energii, a niestety, tacy też tutaj byli. Wystawiając obydwie ręce przed siebie, Ayano ustawiła się w powietrzu w pozycji odpowiedniej do zablokowania ataku – zamierzała odbić go z powrotem do twórcy. Niestety, gdy kula zetknęła się z jej ciałem, zwyczajnie zniknęła – przeciwnik który leciał za tworem, zwyczajnie go zdematerializował i wymierzył kobiecie potężne uderzenie w twarz, które mało nie wrzuciło jej na ring obok. Używając Kiaiho, zwiększyła dystans pomiędzy sobą, a tytanem. Wróciwszy na matę, spokojnie na niej wylądowała – teraz nie miała już żadnych wątpliwości. Musiała użyć potężnej techniki przejęcia, która ostatnio wymknęła się spod jej kontroli. Wojownik dostrzegł swoją oponentkę na macie i bez większego zastanowienia zwyczajnie na nią ruszył.
-
Przejęcie… Berith. – wyszeptała. Gdy tytan się do niej zbliżył, spotkał się z powstaniem potężnej, niewidzialnej fali uderzeniowej.
SoundtrackBiałowłosa spokojnie stała na ringu, emanując zapewne dobrze znaną sprzed kilku dni mocą. Co więcej, dzięki temu Przejęciu, na pewno zasłużyła na miano najpotężniejszej uczestniczki turnieju – przynajmniej na chwilę obecną. Jej moc wzrosła do takiego stopnia, że stało się to niebezpieczne dla niektórych uczestników.
-
Czym Ty do ciężkiej cholery jesteś?! – krzyknął tytan, zatrzymując się przy wojowniczce. Ta jedynie na niego spojrzała, po czym zniknęła. Pojawiając się przed twarzą masywnego mężczyzny, wymierzyła mu potężne uderzenie w środek twarzy, które dodatkowo zadawało obrażenia od poparzeń, za sprawą żywego ognia jakim płonęły dłonie Berith.
-
Tylko czymś, czego wszyscy musicie się obawiać najbardziej… – odezwała się spokojnie, odpowiadając na wcześniej zadane pytanie.
-
Damned Soul. – nagle, w dłoni kobiety pojawiła się fioletowa kula energii. Bez większego zastanowienia, wbiła ją w brzuch tytana, powodując eksplozję, która posłała go w kierunku ringu. Wojownik zatrzymał się tuż przed samym uderzeniem, wzdychając. Obrażenia jakie otrzymał w tak krótkim czasie mogły być dla większości przedstawicieli jego rasy czymś przerażającym – on natomiast dobrze wiedział, czego może się spodziewać na tym turnieju. Oczywiście, zdziwienie również się pojawiło, lecz nie było ono aż tak zauważalne.
-
Podda-… – kiedy chciał wypowiedzieć słowa, które uchroniłyby go przed dalszą walką, Berith pojawiła się nad nim, wykonując kopnięcie w kręgosłup swojego oponenta. Po wbiciu go w matę, wzburzyła dość dużą ilość dymu – kiedy ten opadł, stała na ciele nieprzytomnego wojownika, triumfalnie unosząc ręce do góry. Tak, to chyba było dla niej charakterystyczne – zbytnia pewność siebie, lecz kiedy odnosiła sukces, nie zamierzała siedzieć cicho.
-
Następnym razem mnie nie denerwuj, kotek… – odezwała się, po czym zdematerializowała swoją formę i zeskoczyła z ringu, podchodząc do reszty swoich przyjaciół. Silvia była z niej dumna, choć nie ukrywała zdziwienia. Gemmei niespecjalnie przejmowała się jakimikolwiek walkami – oglądała je, bo co miała lepszego do roboty?
Kiedy Morioka walczyła, Atsuko spokojnie siedział na ringu oglądając jej walkę z daleka. Nie chciało mu się pojedynkować z kimś, kto nie tylko z nim mieszka, ale jest również kobietą. Przez dłuższy czas, nic się tutaj nie działo, przez co ludzie porozchodzili się oglądać inne pojedynki.
-
Walczmy… – odezwała się, wykonując krok naprzód. Wtedy też na jednym z ringów nastąpił wybuch, po którym ukazała się wszystkim dobrze znana sprzed kilku dni, forma jaką przybrała Ayano. Tak, była teraz nie tylko przerażająca, lecz i niezwykle potężna.
-
Nie. – wróciła wzrokiem na Yoha, wyglądając na zdziwioną.
-
Poczekajmy, aż tamta walka się zakończy. Niech ludzie pooglądają sobie ciekawszy pojedynek. – wyjaśnił pokrótce, kładąc się na macie, która wbrew pozorom wydawała się dla niego miękka.
-
No, chyba żartujesz! – krzyknęła, ruszając na swojego przeciwnika z dużą szybkością. Gdy znalazła się przy nim, wykonała kopnięcie z góry – miała zamiar zmusić męża Silvii do walki. Albo atak go trafi, albo go uniknie i potraktuje to wszystko serio. Niestety, nie znała mężczyzny tak dobrze jak mogło się jej wydawać – a co ciekawsze, jego siły najwyraźniej również. Atsuko bez większego trudu po prostu zablokował kopnięcie, unosząc prawą rękę i dalej leżąc.
-
No weź, daj przynajmniej popatrzeć... – stwierdził obojętnie, starając się wychylić. To zdenerwowało Haniko, która odskoczyła kilka metrów dalej. „Rysując” w powietrzu niewielką aureolę, po chwili wysłała ją w kierunku leżącego faceta. Technika bez problemu przecięła ring, jednak nie Yoha – ten szybkim ruchem po prostu przesunął się na bok, wstając i otrzepując się.
-
Naprawdę chcesz walczyć, a nie oglądać inne walki? – zapytał z nieco zrezygnowanym wyrazem twarzy. To zaczynało wyprowadzać blondynkę z równowagi. Utworzywszy w dłoni energetyczny łuk, zaczęła wystrzeliwać w krótkich odstępach czasu masę niewielkich, jasnych strzał. Technika była jednak za słaba by cokolwiek zrobić mężowi Silvii. A świadczył o tym chociażby fakt, że nawet nie ruszał się z miejsca – odbijał wszystkie energetyczne twory bez większego problemu, przekazując jedynie trochę energii do prawej ręki. Yanagimoto głośno westchnęła – nagle zdematerializowała łuk, ruszając w kierunku między-wymiarowego złodzieja. Tym razem miała nadzieję, że próby zaatakowania go w zwarciu odniosą jakikolwiek skutek – również wielce się pomyliła. Oczywiście, ruchy obydwojga były naprawdę szybkie i niejeden wojownik mógł wyglądać na zaskoczonego oglądając tą walkę – przewaga była jednak wyraźnie po stronie Yoha, który zwyczajnie wykonywał zwinne, szybkie oraz skuteczne uniki.
-
Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. – odezwał się spokojnie, nagle chwytając pięści kobiety i uniemożliwiając jej wykonanie reszty ataków. Niestety, otrzymał silne kopnięcie z kolanka w podbródek, które nieco wytrąciło go z równowagi.
-
Tak, naprawdę chcę walczyć, a nie oglądać inne walki. Yoh, do ciężkiej cholery, bierzesz udział w turnieju! Teraz Ty walczysz, a inni obserwują Twój pojedynek. – krzyknęła nieco rozwścieczona podejściem mężczyzny. Wcześniej wykazywał tak wielkie zainteresowanie tym wydarzeniem, a teraz nie miał nawet ochoty walczyć. Po usłyszeniu słów, po prostu westchnął. Rozsuwając nogi, przybrał odpowiednią pozycję do walki, po czym zwiększył swój poziom mocy – zamierzał zrównać energię swoją, z energią przeciwniczki. Wnet, używając Utsusemi, przemieścił się do niej z przeogromną szybkością, pozostawiając w poprzednim miejscu powidok, który po chwili zniknął.
-
Ice Maker Hammer! – odezwał się, tworząc w dłoni ogromny, lodowy młot. Zamachując się, wykonał uderzenie, lecz… zatrzymał je przed tym, jak zetknęło się z przerażoną kobietą. Nie zamierzał z nią walczyć, a jedynie skutecznie nastraszyć i pokazać, że nie ma najmniejszych szans na zwycięstwo. Nie zamierzał również uderzać kobiety, zwłaszcza takiej, którą bardzo dobrze znał.
-
Skończmy to i chodźmy coś zjeść. – stwierdził spokojnie, dematerializując lodową broń. Na twarzy Haniko początkowo zagościło lekkie przerażenie. Przed uderzeniem miała przed oczyma całe swoje życie – kiedy jednak Atsuko powstrzymał się od wykonania ataku, zwyczajnie westchnęła i nie miała już wątpliwości co do tego, co powinna zrobić.
-
Eh… Poddaję się. – rzekła lekko zrezygnowana, po czym zeskoczyła z maty. Mąż Silvii jeszcze przez chwilę na niej stał, obserwując walki innych uczestników. Był cholernie ciekawy poziomu tego turnieju. Chociaż nie był jakoś super zadowolony ze swojego pojedynku, to tak naprawdę lepiej na tym wszystkim wyszedł niż Woogy, którego oponent się nie zjawił. To starcie z Haniko było przynajmniej jakąś rozgrzewką, prawda? Po kilku sekundach, Yoh również zeskoczył z maty, udając się do swojej rodziny. Niestety, nie udało mu się nikogo przekonać do tego by pójść coś zjeść. Wszyscy chcieli zobaczyć walki innych uczestników.