Anime Revolution Sprites

You are not connected. Please login or register

Idź do strony : Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18  Next

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down  Wiadomość [Strona 17 z 18]

401Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Wto Lip 02, 2013 4:57 pm

Mr.Bercikovsky

Mr.Bercikovsky
KOX
KOX
Nakatoni miał nadzieję, ze atak ogromny młotem zakończy walkę, a jeśli nie, zrobią to odłamki pancerza. Nie pomylił się. A przynajmniej tak mu się wydawało. Kiedy Roleyo ruszył z prędkością światła w kierunku nadlatujących kolców Nakaotni przez chwile zwątpił w swoją strategię. Na całe szczęście było ich tak dużo, że w końcu trafiły w wojownika. Roleyo został odepchnięty w taki sposób, że uderzył o murek znajdujący się przed trybunami. Na twarzy Iestera pojawił się spokój. Dla niego było to jednoznaczny znak na to, że wygrał pojedynek. Spojrzał jedynie na komentatora czekając na werdykt. Teren poza matą, to teren poza matą. Niestety Roleyo chyba zapomniał o tej zasadzie. Teleportował się z powrotem na matę. Chciał kontynuować walkę przytwierdzając Nakatoniego do metalowego obiektu za matą. Zaskoczył spodziewającego się zwycięstwa wojownika, przez co Iester nie był w stanie uniknąć obręczy. Kiedy zaczął zbliżać się do obiektu za matą uwalniając resztki energii starał się spowolnić proces. Chłopak nie wiedział, czy Woogy postanowił jednak dopełnić zemsty, czy może nie zauważył, iż przegrał chwilę temu. Nakatoni uniósł nogi, by nie dotknąć bezpośrednio ziemi. Jeżeli organizatorzy uznają, że Woogy nie dotknął terenu poza mata pierwszy, Shigeru będzie się spierał, że on również ziemi nie dotknął.

//Poczekamy na Nópca.//

402Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Sro Lip 03, 2013 7:43 am

NPC

NPC
NPC
NPC
Walka pomiędzy Woogym, a Shigeru wywarła na widzach dodatkowe wrażenie ze względu na to, jak to wszystko wyglądało. Wiele ciosów było wyjątkowo niebezpiecznych, zdarzały się również takie, które mogły okazać się śmiertelne. Momentem kulminacyjnym była chwila, w której to wszyscy zamarli, a w której Woogy Roleyo miał wykonać ostateczny atak. Emocje nieznacznie opadły, gdy wojownik zrezygnował z tego pomysłu i postanowił rozpocząć walkę od początku. Dalszy pojedynek, tym razem już nie tak śmiertelnie niebezpieczny, również robił wrażenie. Jednak w momencie, w którym Woogy uderzył w murek, znowu zapadła cisza. Wojownik najwyraźniej nie zdał sobie sprawy z tego, że tym samym dotknął innej powierzchni, niż wyznaczona i kontynuował walkę. Za chwilę jednak sędzia to przerwał.
- Proszę Państwa, któż by się spodziewał?! Woogy Roleyo przegrywa ten jakże zacięty pojedynek przez wyjście za matę! Zwycięża Shigeru Nakatoni i to on będzie walczył w finale o tytuł najlepszego! Roleyo zajmuje trzecie miejsce!
Cisza trwała jeszcze chwilę, gdy sędzia dodał:
- Myślę jednak, że należy obu nagrodzić gromkimi brawami. - ostatnie słowa jednak padły ciszej, gdyż zanim zdążył dokończyć to zdanie, wszyscy zaczęli bić brawo. Walka zawierała w sobie emocje, jakich wszyscy oczekiwali. Obu zawodników, którzy mieli teraz opuścić arenę, żegnano owacjami. Zwłaszcza Woogyego - on bowiem już nie wystąpi w tym turnieju, zaś Shigeru będą mogli obserwować jeszcze w finale.

W międzyczasie, Helix standardowo wziął się za naprawę, tym razem na prawdę sporych, zniszczeń areny.

- A teraz czas na drugą walkę półfinałową! Zmierzy się w niej Gyokusho Hashimoto z Viegiem Insyendarem! Liczymy na równie wspaniały pokaz umiejętności i życzymy powodzenia! Zwycięzca po krótkiej przerwie zmierzy się z Shigeru Nakatonim w finale! Zapraszam!
Mata była gotowa - czekała tylko na przedostatnią już walkę tego turnieju.

Gyokusho zabrnął wyjątkowo daleko w tym turnieju, wg niektórych zdecydowanie za daleko. Nikt zresztą się tego nie spodziewał. Nieznany jest jego cel udziału w Tenkaichi Budokai oraz nieznany powód przemiany w cyborga. Ponadto pomimo odniesionych ran w walce z Alisterem, Hashimoto wyjdzie do tego pojedynku w pełni zregenerowany. To będzie ciężka walka, nawet dla Insyendara. Okaże się bowiem, że cyborg posiada dodatkową formę, która znacznie poszerza jego umiejętności i niewiarygodnie podnosi poziom mocy. Gyokusho skorzysta z niej, gdyż nie będzie miał innego wyjścia już w tej walce i wtedy właśnie zaczną się kłopoty Viega. Ponadto, Insyendarowi uda się wyciągnąć w sprytny sposób informacje od przeciwnika na temat tego, co tu robi //PW//. Ostatecznie uda się pokonać dawnego wiceimperatora Gidayu, jednak jemu uda się zwiać tuż po walce. Viego zakwalifikuje się do finału...

403Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Sro Lip 03, 2013 12:16 pm

Mr.Bercikovsky

Mr.Bercikovsky
KOX
KOX
//Czyli rozumiem, że komentator przerwał Woogy'emu przytwierdzenie mnie do kloca?//

Kiedy Max podszedł do reszty rodzinki na trybunach wszyscy przywitali go cichym skinieniem głowy. Wszyscy poza Rin i Mayu. Młodsza nie miała jeszcze tego w zwyczaju. Starsza natomiast nadal stała spoglądając na matę, a po jej policzkach spływały łzy. Pomimo, że Roleyo zmienił już swoje podejście do walki dziewczynka nadal odczuwała żal i cierpienie widząc jak jej ojciec pomimo odniesionych ran za każdym razem wstaje gotowy do dalszej walki.

Soundtrack
Shigeru po ogłoszeniu werdyktu zwyczajnie siadł na zniszczoną matę. Był wyczerpany i dość poważnie ranny, a mimo to wygrał. Siedząc próbował złapać oddech. Tak naprawdę wygrał tylko dzięki nieuwadze Roleyo i odrobinie szczęścia. Siedząc spojrzał na przeciwnika, który mógł zakończyć ten pojedynek już jakiś czas temu ostatnim, piętnastym użądleniem. Nagle z trybun wyleciała Mayu, której Arisa już nie powstrzymywała. Dziewczynka chciała już wcześniej wylecieć na matę, by przerwać pojedynek. Teraz pojedynek był zakończony, więc nie było sensu powstrzymywać Mayu. Dziewczynka przytuliła się mocno do rannego ojca. Nadal płakała w ciszy. Shigeru położył rękę na jej głowie i lekko docisnął do siebie. Uśmiechał się, jednak tak naprawdę pewna myśl nie dawała mu spokoju. Iester zaczął przeczesywać włosy córki, tym samym lekko masując jej główkę.
- Już dobrze... Nic się nie stało. Spokojnie... - uspokajał córkę.
- Aa... ale ta... tato. - mówiła nie mogąc złapać oddechu.
- Ciii... Nic nie mów. Wszystko jest dobrze.
Chłopak otarł łzy córki i utrzymując ją jedną ręką wstał. Mayu siedząc na przedramieniu ojca nada się do niego tuliła. Shigeru rozejrzał się, po czym spojrzał w kierunku komentatora.
- Mikrofon. - zwrócił się do mężczyzny.
Bez względu na to, czy otrzyma urządzenie, czy też nie zaczyna mówić.
- Ktoś jeszcze chce się zemścić? Ktoś jeszcze ma ze mną niezałatwione sprawy? Zapraszam! Czy będziecie czekać kolejne pięć lat, zanim w końcu się zdecydujecie? Nikt więcej nie chce mnie zabić? - kończąc wypowiedź prychnął.
- Jedynie Rayem... on... tylko on zasługuje na szacunek. Podjął się tego od razu, nie czekał pieprzonych pięciu lat. No co jest? Tylko dwie osoby miały o to do mnie pretensje? - rozejrzał się po trybunach.
- Było was tam tylu... Nikt nie chce dokończyć tego, co zaczął Woogy? Yoh też się rozmyślił w połowie, jednak zastąpił go ktoś inny, czemu teraz nie ma być inaczej? Przecież wyrządziłem wam wszystkim taką krzywdę! Naprawdę?! - spuścił wzrok.
Chciał swoje słowa skierować do Akiego, którego pobił już na samym początku, gdy pojawił się na Terrze pięć lat temu. Nie zrobił tego tylko dlatego, że nie znał jego imienia. Stał chwile w ciszy.
- Max, a może ty? To był mój plan, do którego po części cie zmusiłem. Może chcesz się za to na mnie zemścić? Nie masz mi tego za złe? Ja od zawsze byłem typem samotnika, ty wręcz przeciwnie. Przez ten wyskok większość się od nas odwróciła... Nie przeszkadza ci to? - zwrócił się do przyjaciela.
- Sandra. Nie zabijesz mnie? To przeze mnie tyle przeszłaś. Jeżeli ktoś znowu, za kolejne kilka lat w końcu się zdecyduje będziesz ponownie cierpieć. Pięć lat temu także cię zawiodłem... nie masz o to żalu? - mówił do zony.
W końcu skierował wzrok na Mayu, która cały czas się do niego tuliła.
- A ty Mayu? Nie chcesz już widzieć cierpienia tatusia? Może... - przestał zrozumiawszy coś.
Tak naprawdę to on teraz przysparza najbliższym cierpienia, a nie ludzie, którzy chcą się na nim zemścić. Jeżeli otrzymał mikrofon, teraz go oddaje. Schodzi z maty pozwalając na jej rekonstrukcję, by nie wstrzymywać turnieju. Wchodzi z córką do budynku dla zawodników. Stawia Mayu na ziemi, po czym sam siada na ławeczce i spuszcza głowę. W tym czasie Arisa, Sandra i Rin opuszczają trybuny i również udają się do budynku przeznaczonego dla uczestników turnieju.

Soundtrack
Kiedy dziewczyny weszły do budynku ranny Shigeru siedział ze spuszczoną głową na jednej z ławeczek. Mayu stała obok, cały czas na niego spoglądając. Chłopak czuł, że znowu dał się ponieść emocjom. Czuł, że to on znowu zranił sowich najbliższych. Nie chciał podnieść głowy, by nie spojrzeć im w oczy. Wiedział, że wybaczą mu, jak zawsze, jednak on nie mógł sam sobie wybaczyć. W trakcie walki powiedział Woogy'emu, że ten jest słaby jak Nakatoni był kiedyś. Okazało się, że Shigeru nadal jest słaby, a Roleyo stał się silny. Sandra podeszła do męża i klękając przy nim objęła go. Milczała, wiedziała, że nie ma potrzeby nic mówić, w końcu od dawna rozumieli się bez słów. Oczywiście nie we wszystkich sytuacjach, niestety.
- Przepraszam... - powiedział głośno do wszystkich zebranych w budynku.
- Jestem, słaby... nie potrafię zapanować nad emocjami. Nie chciałem... - nie skończył, gdyż przerwała mu Sandra.
- Wiemy. - rzekła spokojnie.
- Nie prawda... jesteś silny tato. Wygrasz cały turniej. - wtrąciła się Mayu, która do tej pory stała cicho.
- Kochanie, jemu nie o taką siłę chodziło. - powiedziała Arisa kładąc jedną rękę na główce córki Nakatoniego.
Shigeru wstał z ławki. Rozejrzał się spoglądając na twarze najbliższych.
- Wygram. Wygram ten turniej... dla ciebie Mayu. Dla was wszystkich.
W tym czasie Sandra podeszła do szafki swojego męża i wyciągnęła z niej woreczek Senzu. Otworzyła go i wyjęła jedną fasolkę, którą podała mężowi. Shigeru zjadłszy ją odzyskał siły, a jego rany znikły. Był prawie gotowy na finał, nie wiedział jednak, kto będzie jego przeciwnikiem. Wojownik, który początkowo wcale nie chciał brać udziału w turnieju z każdą rundą zyskiwał kolejną motywacje, kolejny cel, dla którego chce wygrać. Wiedział oczywiście, że nie będzie to wcale łatwe, jednak motywacja potrafi zdziałać wiele. Wszyscy podeszli do okien, by obserwować kolejną walkę. Pomimo, że zawodnikiem był tylko Shigeru cała rodzina postanowiła zostać na chwilę w tym budynku, aby wspierać Nakatoniego. Oczywiście mają zamiar na czas walki finałowej wrócić na trybuny. Sandra uśmiechała się. Widziała podobieństwo między Mayu a Shigeru. Ta ich zaciekłość pomimo przegranej pozycji. Walka Shigeru z Woogym mogła po części przypominać pojedynek Mayu z Hioku. Niedaleko pada jabłko do jabłoni. Dziewczynie przez głowę przeleciała myśl, jaka w przyszłości będzie Rin, która teraz spokojnie siedzi trzymana przez Arisę.

404Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Sro Lip 03, 2013 3:03 pm

Jata

Jata
Moderator
Moderator
//Well, wynik i tak się nie zmienił, więc wsio mi jedno.//

Woogy w ogóle nie zwracając uwagi na to, że uderzył w murek, chciał kontynuować walkę. Choć wiedział, że ta i tak długo nie potrwa. Przerwał mu jednak sędzia, ogłaszając werdykt i przegraną Woogyego, jednocześnie podając powód - wyjście za matę. Oczywiście szatyn od razu domyślił się, że chodzi o dotknięcie murku. Zszedł z Meta Form, wylądował na macie i głupkowato podrapał się z tyłu głowy.
- A, no tak! - cicho się zaśmiał.
Mimo wszystko, obaj zostali nagrodzeni brawami. W międzyczaise Magneto chciał opuścić matę, ale zdecydowanie brakowało mu sił. Dodatkowo rana na ramieniu ponownie się otworzyła. Wydawało się, że bezwładnie siadł na podłożu, a później jeszcze położył się na plecy. Zaczął łapać oddech. Wziąć brakowało mu zmysłu wzroku, jednak skoro podczas walki dawał sobie radę, poza nią poradzi sobie tym bardziej. Gdy Shigeru sięgnął po mikrofon, Woogy zaczął wstawać. Dopiero teraz zorientował się, że na matę wpadła córeczka jego byłego przeciwnika. Shigeru zaczął wywód. Na początku, Woogy nic nie robił. Poniekąd Nakatoni miał rację, więc tylko stał i słuchał. Nie bardzo jednak przejmował się jego słowami, a w zasadzie nie trafiały do niego głównie przez to, że padały z ust właśnie Shigeru. W momencie, w którym rozpoczął on mówić do Maxa, poczuł się już lekko zaskoczony. Natomiast chwila, z którą zwrócił się do Sandry, Roleyo lekko opuścił głowę i przecząco nią pokiwał. W dodatku ostatnie słowa, które White King chciał skierować do własnej córki, trochę go poirytowały. Była to bowiem ostra przesada. W porę jednak przestał, zaś Woogy się uspokoił - nie do niego należało zwracanie uwagi Nakatoniemu. Zaczął schodzić z maty, nim to zrobił Shigeru. Skierował się do budynku dla zawodników, choć już jednym z nich nie był. Nie chciał się wybierać do sektora medycznego, więc postanowił, że tym razem weźmie fasolkę senzu. Zmaterializował w dłoni woreczek i wyjął z niego jedną, którą od razu zjadł. Rany zaczęły się goić, a siły powracać. Chwilę później, woreczek znikł.

Na trybunach Mari słuchała tego, co przez mikrofon mówił Shigeru. Była w szoku. Choć pretensje Nakatoniego można było przewidzieć to nie oskarżenia wobec własnej rodziny.
- To Tenkaichi Budokai przestało mi się podobać. Zbyt wiele nieprzyjemnych zdarzeń ma tutaj miejsce.
Zwróciła się oczywiście do swoich sąsiadów, z którymi siedziała.
(To ciężka próba dla wielu z Was. Choć jest to z pewnością przykre, było niezbędne, aby zaszły zmiany na lepsze.)
(Dziwnie się czuję, mówiąc do samej siebie. Będziesz musiał mi Twoje istnienie wyjaśnić, kim... lub czymkolwiek jesteś.)

Poza tym, Mari zrozumiała stwierdzenie jej nowo odkrytego bytu wewnętrznego. Choć sama nie wiedziała, czy z tego wszystkiego może wyniknąć coś dobrego.

Woogy był jeszcze świadkiem rozmowy Shigeru z jego rodziną, choć siedział zupełnie na drugim końcu pomieszczenia. Miał ochotę przeprosić rodzinę Nakatoniego, jednak wiedział, że teraz moment jest nieodpowiedni. Siedział pod ścianą i zamknął oczy, które od jakiegoś czasu i tak nie spełniały swojej roli. W jego rękach pojawiło się mp3 i słuchawki, które od razu założył. Włączył muzykę i zaczął myśleć o wszystkim, co miało teraz miejsce.

405Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Sro Lip 03, 2013 3:31 pm

Versil Perihelion

Versil Perihelion
Site Admin
Site Admin
C: Woogy przegrał.
- I to jak głupek. A Shigeru się wkurzył.
- Zrozumiałe. Nie musimy go lubić za to, co zrobił, ale myślę, że sumienie go może wystarczająco uwierać, żebyśmy go jeszcze tym dobijali.
- Czyli teraz twoja kolej. Chcesz jakieś dane?
- Już mam wystarczająco. Będę go musiał po prosto zaskoczyć.
- Dlatego właśnie sugeruję Soul Forward.
- Oj tam, oj tam. Technicznie nie byłoby to łamanie reguł, ale powinienem sobie poradzić.
- Powinieneś dobrze wiedzieć, że jeśli w grę wchodzi Gidayu, ja nie odpuszczę.
- Dobra, masz miejsce w zerowym rzędzie. Ale ja się zajmuję robotą.
Kaylin przeniosła część swojej świadomości do Viega.
G: Przyniesiesz nam stek z androida?
E: Nie ma takiej aplikacji.
- Śmiechowo. Idź go rozwalić, bo tracimy teraz czas. Statek jest gotowy, nie?
- Jeszcze został personel do przemieszczenia. Normalnie tutaj mieszkają, więc będzie trzeba im pożyczyć kilka mniejszych statków, jeśli nie będą chcieli lecieć.
- Zatem masz zadanie.
Viego wyskoczył z Epsilona i wylądował na arenie po zrobieniu backflipu. Gyokusho już tam stał, nie miał żadnych śladów po walce z Alisterem.
- No hej. Nie mogłeś po prostu dać się szybciej pokonać Alisterowi? Oszczędziłbyś mi zachodu. Mam statek do przygotowania.
- Viego Insyendar. Sprawiałeś swego czasu za dużo problemów.
- Już nie sprawiam? No jasny szlag, wypadłem z formy. Po jaką cholerę wyszedłeś ze swojej dziury i zawracasz nam dupę na turnieju?
- A czy to ważne?
- Jak diabli. Wiceimperator Gidayu się pojawia znikąd i trochę za bardzo istnieje. Trochę bardzo nam się to nie podoba.
- I co mi zrobisz z tego powodu?
Viego wygenerował w ręce ogniste ostrze i lewitując przeniósł się do Gyokusho, zadając mu cięcie na bok i ramię.
Albo tak mogło się wszystkim wydawać, gdyż było to złudzenie. Prawdziwy Viego był tuż przed nim, wystrzeliwując Jitsuhō. Gyokusho naturalnie został na kawałek odrzucony.
- Iluzje. Jakie typowe dla twojego stylu.
- Wszyscy to wiedzą, Beralzy nie odkryłeś. No, dawaj. Zrób cokolwiek, żebym mógł bezczelnie skontrować i cię przyszpilić do ziemi. Jak na razie jesteś nud-
Gyokusho doskoczył do niego i zaczął atakować. Viego zaczął wykonywać bloki i uniki, będąc od swojego oponenta szybszym. W pewnej chwili Insyendar spróbował skontrować własnym ciosem, jednak wewnętrzna powłoka cyborga była zbyt twarda dla jego przeciętnej jak na obrońców Terry siły fizycznej. Dlatego też wystrzelił dwie wiązki promieniowania ze swoich oczu. Trafiły one w rękę i nogę Gyokusho, jednak gdy Viego próbował strzelać kolejnymi, celując w istotniejsze obszary, Gyokusho zaczął odskakiwać. Nie mógł prześcignąć wiązki światła, ale miał wystarczający refleks, by dostrzec, w którym kierunku patrzy jego nieużywający jak na razie Clock Up oponent.
- Cóż to, próbujesz mnie zabić?
- Ty przecież byś od tego nie zginął.
Viego wyzwolił ognistą aurę, z której uformowało się wielkie działo leżące na jego barku. Wystrzelił z niego jeden solidny ognisty pocisk i rozłożył działo na energię, którą ukształtował w drugi pocisk, użyty do tego samego celu. Pierwszego cyborg jeszcze uniknął, ale drugiego nie przewidział i dostał centralnie w twarz. Zaraz po tym Viego się przeniósł bliżej przeciwnika i przyłożył mu rękę do karku. Następnie wyzwolił dużą ilość energii, którą zamienił w pole elektryczne. Użył go do wytworzenia wyładowania i wbicia go w ciało cyborga. Wywołało to tymczasowy paraliż Gyokusho – zarówno dlatego, że ładunek elektryczny może spowodować skurcz mięśni u istot biologicznych, jak i ponieważ jest on cyborgiem. Dało to Viegowi wystarczająco czasu do ataku, a postanowił go wykorzystać maksymalnie. Aktywował Clock Up i zaczął bombardować Gyokusho Enkenami, Raikenami i pociskami. Wyłączył przyspieszenie, pozwalając wszystkim atakom uderzyć w jednej chwili, mocno raniąc cyborga. Musiał on po tej salwie przyklęknąć na jedno kolano, by usunąć z dróg oddechowych krew (czy czymkolwiek ten płyn mógł być) i złapać oddech.
- Jesteś słabszy niż myślałem. Naprawdę. Poczuj się zaszczycony, przekroczyłeś moje oczekiwania.
- Żebyś… się… nie…
- No daj spokój. To oczywiste, że masz jakąś transformację, czy coś takiego. Skoro nawet ja taką mam. Niech zgadnę, nie chciałeś jej używać przeciwko Alisterowi, bo go nie doceniłeś. A potem nie mogłeś, bo cię za bardzo osłabił. A teraz jeszcze masz wystarczająco energii na nią.
- Podziękuj temu… kto mi chwilę temu naładował baterie.
- No weź, już to przerabiałem w walce z tamtym wampirem.
- Doping Bolt!
Gyokusho zrzucił podartą koszulę, a z jego pleców odskoczyły jak na zawiasach cztery dziwne walcowate półprzezroczyste obiekty ze szarym płynem wewnątrz. Walce w pewnym momencie zacisnęły się bardziej, przybliżając się natychmiast do ciała cyborga. Dało się usłyszeć dźwięk rozprężania i płyn zaczął być zasysany do wnętrza ciała Gyokusho. Był on przez chwilę nieruchomy. Viego obserwował go tylko z założonymi rękoma – zdążył mu pozwolić na ten czyn, więc teraz mógłby już sobie zwyczajnie popatrzeć.
Nagle walce odpadły, a Gyokusho zaczął krzyczeć, z twarzą skierowaną w górę. Z jego oczu, nozdrzy, ust i uszu zaczęła wypływać ta sama szara substancja, rozlewając się na całe jego ciało. //Wcale nie Hollowifikacja. Wydaje wam się.//
Pod wpływem energii Gyokusho, która tworzyła szkielet, ciecz uformowała się w egzoszkielet, całkowicie pokrywający ciało cyborga. //think Metal Cooler// Miał on dodatkowe „ozdóbki”, jak kilka kolców na plecach i ramionach i groźniejszy wyraz twarzy. Gyokusho podniósł cztery walce i połączył je w długi pręt.
- I co ty na to?
- Czyli czegoś takiego mielibyśmy się spodziewać po całej reszcie Gidayu, która zaczęła się organizować i hasać po multiwersum?
- Któż to wie.
- Szkoda tylko, że Yoh się gdzieś wyniósł z tego świata, nie  będzie miał okazji tego zobaczyć. Wiedziałeś, że ludzie, nawet jeśli starają się zachować kamienną twarz, mimo wszystko mają drobne ruchy mimiczne, zdradzające ich nastrój lub stosunek do sytuacji? Trwają bardzo krótko, więc nie da się ich wyłapać w normalnej rozmowie… Chyba że widzi się nieco szybciej.
- Do czego teraz zmierzasz?
- Do twojego dziwnego zaskoczenia w dwóch momentach: gdy powiedziałem o resztkach Gidayu oraz o braku Yoha w tym wymiarze. Było to tylko niewielkie uniesienie brwi, ściągnięcie ust w dół czy zwężenie źrenic, ale dla mnie wykrywalne. Wiesz, jakie dwa wnioski to niesie ze sobą? Pierwszy: Nie wiedziałeś o resztkach Gidayu, więc nie pracujesz z nimi. Drugi: informacja o Yohu była dla ciebie istotna… Jak gdyby on miał być dość ważny dla jakiegokolwiek planu, który byś miał… Pracujesz dla Daishi. Yoh miał być twoim celem.
Gyokusho wyglądał na zaskoczonego.
- Brawo. Nie sądziłem, że dojdziesz do takich wniosków.
- Rozwaliliśmy Gidayu na strzępy, zabiliśmy Trenza. Kto tam niby miałby pozostać porządnie znający się na technologii. Z drugiej strony są inne organizacje. Ja bym cię nie przerobił tak kiepsko. Ci goście, którzy się formują w Hueco Mundo… nie wiem, nie kojarzę ich wystarczająco. Daishi? Są stąd. Miałeś duże plany odnośnie tego turnieju, prawda? Niech zgadnę. Był dla ciebie okazją do przyjrzenia się temu, jak walczymy, nie?
- Tego już nie powinieneś wiedzieć.
- Przesadzasz. W przeciwieństwie do was durniów ja odrobiłem zadanie z multiwersologii. Doktor Gero robił dokładnie to samo. //Tak, to też było uwzględnione w pw od NPC. Taka sobie zrzyna z Androida 20.// Aż jestem ciekaw, co jeszcze zrobiłeś z tym turniejem.
- Nie organizowaliśmy go. Ale zapisaliśmy Keijiego i Shuna Horigoshi, licząc na wywabienie ich z obecnego miejsca, w którym przebywają.
- Liczba mnoga. Za dużo gadasz. W sumie racja, dawno nie widziałem Keijiego. Ale Shun Horigoshi… coś mi to mówi, ale nie pamiętam. I po co się dałeś tak przerobić, większa siła, szybsze myślenie, nieśmiertelność?
- To aż takie oczywiste?
- Jak cholera. I mam rozumieć, że jesteś bardziej przypakowany.
Viego naładował Daijitsuhō i wystrzelił w swojego przemienionego przeciwnika. Nie zrobiło ono na nim żadnego wrażenia.
- Mam swoją odpowiedź.
Dokładnie pod koniec zdania oberwał belką, którą Gyokusho dzierżył i poleciał za arenę. Zatrzymał się jednak w powietrzu i poleciał do góry nad jej obszar.
- Hej, to bolało. Daj spokój i pozwól się rozwalić, żebyśmy mieli spokój.
Gyokusho, nie ruszając się, wystrzelił ze swojego ciała hak z liną. Wbił on się w ciało Viega, a lina go ściągnęła w kierunku oponenta zanim Insyendar zdążył przejść w Entei i się wyrwać. Już na miejscu Gyokusho nie tracił czasu, tylko brutalnymi ciosami zaczął dominować nad pirokinetykiem. Po takiej serii wbił go w ziemię, po czym wykopał w powietrze.
[I serio zamierzasz się tak dać jechać?]
[Na to wygląda.]
[Moglibyście się naprawdę zamknąć, oboje.]
Viego się w miarę pozbierał, prując przez powietrze. Zasklepił rany, zużywając trochę swojej energii i używając Kōsoku się przemieścił do Gyokusho i spróbował jeszcze raz triku ze sparaliżowaniem. Ponieważ cyborg od momentu transformacji nie miał w zwyczaju się poruszać, nie było z początku widać, czy dało to jakiś efekt. Przez chwilę Viego miał nadzieję, że się powiodło, ale wtedy dostał metalowym łokciem w brzuch i zgiął się w pół. Gyokusho podniósł go za włosy i trzymał przed sobą, w drugiej ręce mając gotowa swoją broń.
- Mówi ci cokolwiek nazwisko Faraday?
- Ten od masochizmu czy od klatki?
Gyokusho się uśmiechnął i zamachnął się, uderzając Viega prętem. Ten jednak wyzwolił wystarczająco energii, by wyhamować atak tuż przed swoim ciałem. Tu jednak zaskoczenie – pręt się rozszczepił na połączone łańcuchem segmenty. Gyokusho szybkim ruchem puścił głowę Viega i złapał  segment na drugim końcu, oplatając przeciwnika. Pociągnął za oba końce, zaciskając pętlę i próbując przepołowić Insyendara. Ten jednak wciąż miał swoją nie-tajną broń, Clock Up. Użył jej w tym właśnie momencie, by się wyrwać z uścisku i odskoczyć gdzieś w górę. Odpalił dawno nieużywaną technikę – Nenshōhane. Skrzydła pojawiły się i zniknęły natychmiast, przelewając energię do Viega, który wykorzystał ją od razu, by posłać w ziemię spory atak energetyczny, który uderzył z hukiem niczym piorun. //dobra, to może jest już na tyle silne, że można by to jakoś nazwać. Będę leniwy i niech to będzie Taiyōsen. W odróżnieniu od (Tengen Toppa) Shūtaiyōsena. Teraz Nenshōhane ma wreszcie trzecią technikę obok Shakunetsu Sengiri i Hikei Kasaisenpū//
Wreszcie dało to jakiekolwiek obrażenia – było trochę osmalenia, w paru miejscach metalowa powłoka była leciutko nadtopiona, łańcuchy łączące segmenty się roztopiły, przerywając połączenie.
- Czyli da się ciebie stopić.
- Powodzenia. Zostałem specjalnie skonstruowany, by się oprzeć waszym atakom.
- Ale i tak dostałeś misję zbierania danych. Czyli jesteś prototypem, którego by się i tak pozbyli po zbudowaniu czegoś lepszego. Wiesz, uważam cię za istotniejszego przeciwnika od Shigeru.
Obrócił się w stronę budynku zawodników.
- Bez obrazy, Biały! Wracając do tematu. Skoro ty możesz się uzbroić… Ja też. Ale muszę ćwiczyć bycie Energonem. Quantum Firestorm!
Zewnętrzna powłoka jego ciała rozpadła się do maleńkich kulek energii, odsłaniając energetyczną formę. Kuleczki zaczęły go okrążać po orbitach niczym elektrony //w uproszczonych modelach klasycznych//, jednak w pewnej chwili się rozmyły i utworzyły chmurę //model kwantowy//.
- Teraz pogadajmy.
- Mam rozumieć, że jesteś teraz dużo szybszy?
- Nie wiem, jaką mam prędkość. Ale wiem, gdzie jestem. Co z tym zrobisz?
- Wykorzystam dane, które zebrałem. Cast Off.
Ciężka, zewnętrzna powłoka zaczęła pękać, a odłamki rozrzuciły się we wszystkich kierunkach. Viego uniknął ich bez problemu.
- Daj spokój, to mój tekst. Może jeszcze mi powiesz, że masz…
Gyokusho bez ostrzeżenia się znalazł za Insyendarem.
- …napęd tachionowy…
Cyborg zaatakował, jednak Viega nie było już w tym miejscu. Był nieco obok i sam zaatakował, z tym samym rezultatem. Chwilę taka wymiana ciosów (pozbawiona wymiany ciosów) trwała krótką chwilę, po czym Gyokusho się przerzucił na ataki energetyczne. Dwa trafiły, reszta już nie. W pewnym momencie oczy Viega zmieniły kolor.
- Worldwide Reading, pozazmysłowa bezpośrednia percepcja. Podzielona na osiem odmian, nazywanych „światami”. Żadna z nich nie jest w stanie w szczególny sposób mi zagrozić.
- No to chodź. Wycisz swoją energię i pokaż, że masz rację.
Viego zmienił kształt ciała tak, by jego głowa nie posiadała niczego oprócz ust (i włosów) //jak maska Kaname Tōsena//
- Wyłączyłeś sobie normalne zmysły dalekiego zasięgu. Auralny Świat nie zadziała, bo nie wydzielam energii jako android. Gorący Świat nie zadziała, bo moja powłoka blokuje wydzielanie ciepła i nie wymagam chłodzenia. Falowy Świat nie zadziała w odniesieniu do ładunków elektrycznych, ale mógłby w odniesieniu do światła, bo…
- Włączyłem tylko jedną wersję, nie jest to Falowy Świat. Wybacz, oszukiwałem przez tę chwilę. Już cię nie słyszę.
Gyokusho uniósł się nieco w powietrze, by  dla pewności nie dało się wyczuć jego kroków przez podłoże. //jeszcze ostrożniejszy niż Dio Brando, anyone?// Podleciał powoli do Viega i zadał mu uderzenie prosto na twarz, jednak zatrzymał je tuż przed nią. Viego nie poruszył się ani odrobiny.
- Faktycznie, jakby nie miał żadnych zmysłów. Wewnętrzny Świat i Liczbowy Świat się nie przydadzą w tej sytuacji, pozostaje Prosty, Zamknięty i Mały. Do Małego musiałby mnie namierzyć.
Gyokusho odleciał wysoko w powietrze i zaczął krążyć nad areną.
- Do Prostego Świata musiałbym być cały czas w tym samym miejscu. Zamknięty ma ograniczony zasięg.
Gyokusho zaczął ostrzeliwać całą arenę pociskami. Po dwudziestosekundowej salwie zleciał na dół, by ocenić szkody. Viego był niedraśnięty.
- Czyli Zamknięty.
Gyokusho zaczął atakować Viega w zwarciu. Ten był w stanie unikać jego ataków. Wedle analizy cyborga to oczywiste, gdyż to mu umożliwiał Zamknięty Świat Worldwide Reading. Jednakże, Gyokusho miał coś w zanadrzu – kilkanaście pocisków, które pozostawił dużo wyżej, a które teraz zaczęły spadać i wchodzić w obszar działania Worldwide Reading. Viego się skupił na nich i pozwolił, by Gyokusho zniknął mu „z oczu”. Jednak Insyendar się spokojnie obrócił kierując się w miejsce, w którym Gyokusho miał się zatrzymać do ataku. Zadał cios, trafiając cyborga zanim ten się zorientował o własnym położeniu.
- Co-
Insyendar zrobił krok w stronę przeciwnika, który od razu się przemieścił. Viego użył skoku kwantowego, by również zmienić położenie. Znów zablokował przeciwnika.
- Jak-
Gyokusho spróbował wyprowadzić cios, jednak zanim w ogóle zaczął, Viego wystawił rękę dokładnie w miejsce, w które cyborg uderzył.
- Ale-
- Nie pojmiesz tego.
Viego odtworzył całą swoją normalną twarz.
- Jesteś zbyt tępy.
Gyokusho się zdenerwował i zaczął wykonywać ataki w takim berserku, że sam nie był w stanie przewidzieć, co zrobi. Najwyraźniej taki program. Viego jednak blokował każdy jeden atak, wyprowadzając kontry nie w miejsca, gdzie Gyokusho stał, ale tam, gdzie się pojawiał, gdy atak dotarł. Po pewnym ataku Viego zwyczajnie się przemieścił za niego, złapał bezproblemowo obie ręce przeciwnika i wytwarzając potężne ciepło stopił je razem za jego plecami. Gdy Gyokusho się próbował wyrywać, Viego go podciął i przycisnął nogą do ziemi.
- Teraz ja.
Poczekał, aż Gyokusho się spróbuje odrobinę podnieść, by dokładnie wymierzyć kopnięcie w brzuch, które wyrzuci go z areny, prosto w ścianę. Poszedł zaraz za nim, wygaszając Quantum Firestorm.
- Gyokusho Hashimoto, czuj się aresztowany za całokształt istnienia.
W pewnym momencie Gyokusho zerwał się do lotu, próbując uciec. Viego namierzył go i używając Clock Up przemieścił się tam, gdzie cyborg miał zaraz być, a zaraz po tym spróbował go przeciąć na pół przywołanym Mankaitō. Pomimo utraty ciała od pasa w dół Gyokusho zdołał uciec, a druga połowa uległa samozniszczeniu.
Viego poleciał do Epsilona.
- Saya, potrzeb-
- Już się tym zajmujemy. Może uciec daleko, ale nie poza zasięg mój i Unicrona. Jeśli się tylko pojawi, namierzymy go. A, powiedziałam o tej ciekawostce Silvii. Powinna wiedzieć.
- Skoro tak uważasz.
C: Dobra, mamy istotniejszą sprawę przed twoją następną walką.
- Ano tak, mam jeszcze jedną… Szlag by to. Nie, nie przewiduję przyszłości.
C: Czy ty przewidujesz przyszłość?
D: No właśnie, tak to wyglą- Ej zaraz, chwilę.
- Dobra, teraz żartowałem. Ale naprawdę, nie przewiduję przyszłości. Gyokusho zapomniał o dziewiątym trybie Worldwide Reading, którego prawie nigdy nie używam. Kierunkowy Świat.
- Czy to nie czasem to, co ci pozwala określać prędkość i inne takie wszystkiego w okolicy?
- Tak.
F: Więc jak-
- Jeśli wiem, jakie siły działają na dany obiekt, czyli jaką ma prędkość i przyspieszenie oraz znam jego położenie, to wiem automatycznie, gdzie będzie w następnej jednostce czasu. Ja nie widzę przyszłości. Ja analizuję teraźniejszość wystarczająco dokładnie, by wiedzieć, co się stanie za chwilę. Ale nie działa to zbyt daleko, bo tu wchodzi w grę teoria chaosu.
E: Chociaż raz nie pole chaosu.
- Zamierzasz teraz pogadać z Shigeru?
- Myślę, że wystarczy, jak z nim pogadam tuż przed walką. Dajcie mi chwilę odetchnąć. To wymagało ode mnie wysiłku.

//TAK JAK TEN POST. KUŹWA PÓŁ DNIA NA JEDNEGO POSTA. URGH.//

406Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Sro Lip 03, 2013 10:18 pm

Max

Max
Human Interface
Human Interface
Max spokojnie siedział obserwując toczącą się walkę między Shigeru a Woogy'm. Nadal żałował, że nie widział jej pierwszej części. Choć może to i lepiej, że go nie było. Mógł zrobić coś nieoczekiwanego, np. wskoczyć na arenę by powstrzymać Roleyo przed atakiem lub coś w tym stylu.
Podobało mu się w jaki sposób Shigeru wykorzystał swoje moce by stworzyć na swoim ciele zbroję. Musiał również przyznać, że ogromny lodowy młot był bardzo ciekawym pomysłem. Od razu można było zauważyć, że miał zamiar zakończyć to jednym potężnym uderzeniem. Niestety ten plan się nie powiódł. Nie musiał jednak długo czekać na koniec walki, gdyż Woogy dotknął murku poza areną.
Max i Hanako dołączyli do wiwatów na cześć zwycięzcy. Kiedy wszyscy ucichli stało się coś nieoczekiwanego. Shigeru zaczął swoją przemowę. Max'owi od samego początku coś się w niej nie podobało. Nie widział początku walki dlatego nie widział, że Roleyo chciał dokonać zemsty za to co zrobili pięć lat temu. Jednak wysłuchując przemowy szybko domyślił się co mniej więcej zaszło. Zaskoczyło go, że Shigeru skierował nawet słowa do niego. Max myślał, że oczywistym było, że niczego nie ma mu za złe. Zdenerwował się jednak kiedy Shigeru zaczął mówić do Sandry i do Mayu. Na szczęście Nakatoni szybko się opamiętał, przestał mówić i zszedł z maty.
Max i Hanako ruszyli razem z resztą rodzinki do budynku dla zawodników. Znaleźli Shigeru, który siedział ze spuszczoną głową na jednej z ławek. Wcześniejsze zdenerwowanie na przyjaciela minęło szybciej niż przyszło. Hatsutoku stał teraz z rękami założonymi na klatce piersiowej i patrzył na Nakatoniego. Kiedy ten zadeklarował, że ma zamiar wygrać turniej, na twarzy Max'a pojawił się uśmiech.
Kiedy wszyscy ruszyli w stronę okien, Max przytrzymał Shigeru za ramię.
-I żeby było jasne. Nie mam ci niczego za złe. Zapamiętaj to.
Klepnął przyjaciela w plecy, a następnie podszedł do reszty rodzinki stojącej przy oknie i oglądającej toczący się pojedynek.

407Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Czw Lip 04, 2013 4:36 pm

Yoh

Yoh
Site Admin
Site Admin
Soundtrack
Ayano zatrzymała się tuż przed wejściem na ogromną arenę – wyzwalana przez nią energia była doskonale odczuwalna. Nie była nie wiadomo jak wielka, lecz pochodziła ze źródła, które kobieta starała się zastąpić technikami przejęć – bytu będącego cząsteczką mocy Azaza - a to, samo w sobie było niestety powodem do niepokoju. Wzbijając się w powietrze, poszukiwała wzrokiem pojazdu, w którym przebywał cały V-Team. Gdy w końcu udało się jej wypatrzyć Epsilona, po prostu się do niego przeniosła, nie zaskakując zapewne osób znajdujących się w środku. Nie była zadowolona z tego, co usłyszała – nie oczekiwała jednak żadnych wyjaśnień, a konkretnej odpowiedzi.
- Gdzie to ścierwo?...

408Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Czw Lip 04, 2013 4:58 pm

Versil Perihelion

Versil Perihelion
Site Admin
Site Admin
- Zdołał zwiać ku mojemu niezadowoleniu. Usiądź.
- Właściwie, moja transmisja obejmowała całą walkę, łącznie z jej końcem. No cóż, poszukiwania zaczęły się półtora sekundy po jego zniknięciu.
//Pomińmy na razie fakt, że pomimo tego, że mamy sztuczną inteligencję z radością włamującą się do wszelkiej technologii, współpracującą z księżycem, nigdy te poszukiwania nie dały rezultatu. A jest ku temu jeden prosty powód.

NPC nigdy nie podał jakiegokolwiek rezultatu tych poszukiwań. Czy to przed abdykacją Yoha, czy po. Po prostu to, że szuka czegoś najpotężniejszy konglomerat mocy obliczeniowej w tym układzie słonecznym, jest najwyraźniej całkowicie nieistotne i znikomej wagi.//
C: Czy odległość do Księżyca to nie półtora sekundy świetlnej?
- Poprawnie. //dokładnie 1,3, ale to szczegół//
- Może napijesz się soku? Przy okazji ci opowiem, jak to planowałem w ramach zemsty cofnąć o kilkaset lat cywilizację w moim rodzinnym świecie, co przez ogólny chaos zapewne doprowadziłoby do śmierci połowy populacji w optymistycznym wariancie. Zwrot akcji: nie zrobiłem tego, bo było coś istotniejszego.
[Oto Viego Insyendar i krótka lekcja pod tytułem "Gniew nie jest dobrym rozwiązaniem".]
[Gniew jest dobrym rozwiązaniem. Ale kiedy ma on sens. Ayano w tym momencie po prostu szaleje. Nie dziwię jej się. Ale powinna mimo wszystko się ogarnąć. Saya zrobiła dobrze, lepiej żeby były ostrzeżone niż żeby je dopadli z zaskoczenia.]
[Skoro tak twierdzisz. Ja tu tylko utylizuję wapń.]

//Pierwotnie post miał mieć treść po prostu "Usiądź". Ale wiecie, jak to bywa.//

409Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Czw Lip 04, 2013 5:08 pm

Yoh

Yoh
Site Admin
Site Admin
- Dałeś mu ucie-...
W tym momencie przemówiła Damensaya, która powiadomiła kobietę o rozpoczęciu poszukiwań.
- Nie chcę słuchać Twoich nudnych wykładów, Viego. Macie już jakiekolwiek poszlaki, dzięki którym mogłabym dorwać tego skurczybyka i własnoręcznie oderwać mu ten blaszany łeb? Oczywiście, uprzednio zapytam go o miejsce w którym przebywa jego twórca, bo jemu także zamierzam oddzielić głowę od karku.

410Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Czw Lip 04, 2013 5:30 pm

Versil Perihelion

Versil Perihelion
Site Admin
Site Admin
- Hej, przepołowiłem go, żeby go zatrzymać. Chcę zobaczyć, jak ty go doganiasz po przebywaniu w formie, która zużywa energię. //Nie, nie "zużywa dużo energii", tylko "zużywa energię". Przy stylu walki Insyendara nie ma czegoś takiego jak "zużywa mało energii".//
- Poszlaka: Pracuje dla Daishi, jest cyborgiem, stracił mnóstwo energii i pół ciała.
Jeśli Ayano wkurzona za tę bezczelność spróbuje zaatakować Alistera, ten przechodzi w Idegar Fusion i broni się swoją tarczą, po czym kontynuuje. Jeśli tak się nie dzieje, mówi dalej.
- Opcja pierwsza: jest przydatny. Odbudują go, ale potrzebują źródła energii oraz naprawdę dobrych części. Czyli, globalne śledzenie rynku mechatronicznego w poszukiwaniu czegoś podejrzanego. Opcja druga: jest nieprzydatny. Zutylizują go, ale na pewno będzie się bronił. Czyli, szukanie energii.
- Opcja trzecia: nie bez powodu wzięli gościa z Gidayu. Czyli, szukanie zaburzeń przestrzennych wskazujących na to, że mogli coś importować z "zagranicy". Mało prawdopodobne, bo jak ustaliliśmy, on nie ma kontaktów z nowym Gidayu, został sam.
- Chyba że ten drugi gościu z Gidayu był z nim. Pamiętacie, Alister z nim walczył.
- Też go sprawdzam i namierzam.
F: Widzisz, my się nie wściekamy, tylko działamy od razu, jeśli coś pójdzie nie po naszej myśli.
C: Unicron może kontynuować poszukiwania nawet, gdy naszego statku tu nie będzie, a w razie czego chyba mamy szybką kotwicę, prawda?
- Gyaku JigenRide wciąż działa.
F: Może jednak chcesz soku?
//Disclaimer: To był pomysł NPC, żeby on mi uciekł. Dlatego dodałem modyfikatory pod postacią napędu tachionowego i tego, jakoby Insyendar miał być zmęczony po walce, żeby to się trzymało kupy.
Na pewno nie ja tu wszystko układam?...

A nie. Tetro. [tudumtsss]//

411Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Czw Lip 04, 2013 5:42 pm

Yoh

Yoh
Site Admin
Site Admin
Ayano zacisnęła pięści, gdy Alister dość bezczelnie jej odpowiedział - wiedziała jednak, że atak w Epsilonie może źle się skończyć dla pojazdu - zdołała się więc powstrzymać.
- Szkoda, że będziemy razem lecieć w kosmos, klocku. Za te bezczelne odzywki, może popływasz w próżni.
//Hej, pływał już w między-wymiarowym Korytarzu.
Nadszedł czas na nowe doświadczenia xd//
Morioka uspokoiła swoją energię i usiadła na ziemi po turecku.
- Czyli zostanę z Wami, na wypadek gdyby Damensaya lub Unicron coś namierzyli. Najwyżej Alister poleci po moje rzeczy do Noitulover.
//Ayako, forever alone.//

412Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Czw Lip 04, 2013 5:57 pm

Versil Perihelion

Versil Perihelion
Site Admin
Site Admin
- Znam to uczucie. Przynajmniej jeśli chodzi o pokręconą próżnię Korytarza. Z początku jest fajnie, możesz sobie pływać w bezkresie. Szczególnie, że wtedy jeszcze nie umiałem latać. Potem jednak nagle cały twój organizm trafia szlag. Zatrzymują się wszystkie funkcje życiowe i stajesz się stertą węgla dryfującą po nadprzestrzeni. Jeśli udałoby ci się wykrzesać chociaż jedną myśl, byłaby to albo nadzieja, że ktoś kiedykolwiek cię wyłowi, albo poczucie całkowitej bezsilności. U mnie to trwało jakiś miesiąc. Nie życzę tego prawie nikomu.
//Za: http://gaogaigar.wikia.com/wiki/Guy_Shishioh
As an Evoluder, Guy retains much of his superhuman strength, in addition to the ability to interface directly with computers and other machinery (this method of manipulation enables Guy to pilot PhantomGao and GaoFighGar, both of which use "Evolual Ul-Tech power"). He also had the ability to enter a green-glowing state wherein he (like Latio) was able to fly and survive in space for an indefinite period of time.
Alister i tak mógłby sobie zrobić ze swoich pikseli coś na kształt kombinezonu, tak w razie czego.

Alister wanna be the Guy.
//
- Właściwie, Ayako by się nie dołączyła?
//Better, właściwie, NPC by się nie dołączył?//

413Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Czw Lip 04, 2013 6:45 pm

Mr.Bercikovsky

Mr.Bercikovsky
KOX
KOX
Shigeru czując na ramieniu dłoń swojego przyjaciela odwrócił wzrok w jego kierunku. Uśmiechnął się jedynie słysząc jego słowa. Miał już ponownie skierować wzrok na matę, gdzie jeszcze trwała walka Viega z byłym przedstawicielem Gidayu, gdy nagle coś sobie przypomniał.
- Mam do ciebie prośbę. - zwrócił się do Maxa.
- Powinieneś gdzieś mieć mój strój treningowy... Jak widzisz ten, już nie nadaje się do walki finałowej. - powiedział rozkładające ręce, by w całej okazałości ukazać poniszczone spodnie.
Kiedy Max otworzy swój prywatny wymiar i wyciągnie z niego strój treningowy Nakatoniego, ten odbiera go, po czym zwyczajnie ściąga zniszczone spodnie. Zaczyna przebierać się w swoje czarne, treningowe GI. Oczywiście zakłada pod nie swoją białą koszulkę na krótki rękaw. Stojąc chwilę w samych gaciach rozejrzał się po pomieszczeniu, gdzie poza jego rodziną był jeszcze Woogy. Pewna myśl przeszła mu przez głowę, jednak postanowił ją zignorować. Ubrawszy się w GI podszedł do rodziny by przyjrzeć się końcówce walki między Viegiem a Gyokusho. Przyglądając się starciu postanowił podzielić się z najbliższymi myślą, która nawiedziła go chwile temu.
- Przeprosiłbym go... - odezwał się nagle.
Wszyscy przenieśli na niego wzrok.
- Kogo? Woogy'ego? - zapytała Sandra.
Chłopak jedynie kiwnął głową. Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Zrobiłbym to, gdyby nie próbował mnie zabić... - dokończył.
- Przecież ty też chciałeś go przebić lodowym kolcem. Nie przeżyłby tego.
- Wręcz przeciwnie. Dzięki temu mógłby żyć dużo dłużej niż my... Pomimo sporej rany miał zwyczajnie zamarznąć. Coś w stylu hibernacji. Zastosowałem temperaturę zera bezwzględnego. Po tych dziesięciu sekundach bym go odmroził. Nie chciałem go zabić, on jednak nie musi o tym wiedzieć...
Chłopak spojrzał jedynie na siedzącego w pomieszczeniu Roleyo. Westchnął i ruszył w jego stronę. W tym momencie również zakończyła się walka Viega. Nakatoni zatrzymał się metr przed siedzącym szatynem. Spojrzał na niego z góry i czekał aż ten wyjmie słuchawki. Gdy to się stanie, Iester zaczyna mówić.
- Chciałem cię przeprosić. - słowa te były dla niego trudne do wypowiedzenia.
- Moją śmieszną "zemstą" jedynie przeniosłem swoje cierpienie na większą ilość osób. Z mojej winy straciłeś kogoś bliskiego... wiem jak się czułeś. Przeżyłem dokładnie to samo. Różnica jednak była dość duża. Ja żyłem bez rodziny ponad dwa lata, ty chyba nie cały dzień. Zabijając bliskich reszty obrońców zmobilizowałem ich do odnalezienie smoczych kul. Wiem, że to mnie nie usprawiedliwia... - przerwał czując, że jego wypowiedź brzmi coraz głupiej.
Wojownik nigdy nie mówił czegoś takiego ludziom, którzy nie byli dla niego jak rodzina.
- Czas w innych wymiarach płynie różnie, dlatego spędziłem bez żony i córki aż rok. Była ot moja pierwsza podróż, więc nie miałem o tym pojęcia. Kiedy wróciłem na Terrę, nadal nie czułem ich energii. Wprawdzie już podczas podróży coś we mnie pękło, jednak... - ponownie przerwał.
- Nie liczę na twoje wybaczenie, bo wiem, że zwyczajnie nie zasługuję na nie. Chcę tylko powiedzieć ci, że nieważne jak się teraz czujesz... wszystko będzie dobrze. Nie myśl jak odbierają cie teraz najbliżsi, bo oni wybaczą wszystko. A opinią innych osób nie ma co się przejmować. - odwrócił się w kierunku swojej rodziny stojącej przy oknach.
- Jeśli nie masz wyrzutów po tym co zrobiłeś, to dobrze... Jeśli ktoś tego nie rozumie, to już jego problem. Chciałeś się tylko zemścić. Każdy zrobiłby to samo, zwłaszcza mając taką okazję. Ty na szczęście się powstrzymałeś, czym udowodniłeś, że jesteś silny.
Chłopak nie mówiąc już nic zwyczajnie się odwrócił i podszedł do wyjścia z budynku czekając na ogłoszenie walki finałowej. Był trochę zaskoczony, że reporterzy nie szukają ani go, ani Viega. W końcu podczas finału młodzików Kazuo oblegany był przez dziennikarzy. Oczywiście szansa, ze którykolwiek z finalistów w kategorii dorosłych odpowie na pytania była niemal zerowa. Rodzinka stała przez chwilę spoglądając na Nakatoniego czekającego na ogłoszenie walki finałowej. W pewnym momencie Arisa zaproponowała powrót na trybuny. Wszyscy(Sandra) uznali to za dobry pomysł, po czym cała rodzinka wróciła na swoje stare miejsca. Shigeru widząc, że jego najbliżsi opuszczają pomieszczenie uśmiechnął się i zaczął skakać z nogi na nogę niczym przed pojedynkiem bokserskim.

414Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Czw Lip 04, 2013 7:11 pm

Versil Perihelion

Versil Perihelion
Site Admin
Site Admin
//Ja tam bym powiedział, że reporterzy raczej nie mają szans się dostać do jednego z finalistów, ale co ja tam wiem xd
Z drugiej strony, drugi z nich chwilę temu próbował zabić przeciwnika, więc mogliby być nieco zaniepokojeni.
Z trzeciej strony, tamten pierwszy technicznie też.
Z czwartej strony, ten drugi jeszcze potem rzucił monologiem.

Weź tu bądź reporterem w tym świecie. Możesz tylko pisać o kartkach mających cztery strony.//

415Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Czw Lip 04, 2013 10:51 pm

Jata

Jata
Moderator
Moderator
Woogy, słuchając muzyki, całkowicie zamknął się w swoim świecie. Nie chodziło tutaj o podświadomość tylko o to, że pogrążył się w rozmyślaniach. Związane one były głównie z wydarzeniami, które miały miejsce chwilę temu, a co za tym pięć lat temu - podczas powrotu Shigeru i Maxa na Terrę. Jednak wydarzenia poruszały na tyle ważne sprawy, że Roleyo zaczął myśleć o całym swoim życiu, swojej osobowości, wydarzeniach, które chciałby zmienić. Z tego powodu przegapił całkiem walkę Viega z Gyokusho. Dopiero stojący przez chwilę przed nim Shigeru wyrwał go z zadumy. Woogy zupełnie się go tutaj nie spodziewał. W międzyczasie, gdy zdejmował słuchawki z uszu, pomyślał sobie, że to będzie kolejny wywód Nakatoniego. Już chciał go wyprzedzić i powiedzieć mu, co o tym myśli, gdy ten zupełnie go zaszokował. Już w pierwszych słowach, Nakatoni poinformował, że chce przeprosić. Mina Woogyego z pewnością mówiła sama za siebie. Wstał i wysłuchał jednak wszystkiego, co chciał powiedzieć jego niedawny przeciwnik. Później przez moment zapadła cisza, jednak przerwał ją Woogy.
- Dla prawie każdego jesteś zimny i szorstki... ale na wybaczenie zasługujesz. Gdyby było inaczej, z pewnością nie udałoby Ci się założyć takiej rodziny. - w końcu się uśmiechnął, a przy tym skinął głową w kierunku Sandry, Arisy, Maxa i dzieci Shigeru, którzy znajdowali się przy oknach.
- Wiesz, ten turniej jest pewnie transmitowany na cały świat. Z pewnością ogląda go moja rodzina, a zatem też młodsza siostra. Sanktuarium również na pewno wie, że nadużyłem mocy zbroi. Będę miał się komu tłumaczyć, a wiele osób z pewnością się do mnie zraziło. Dlatego Tobie nie będę owijał w bawełnę. Gdybym powiedział, że jesteśmy kwita, skłamałbym. Niepotrzebnie naraziłem na ten widok Twoją rodzinę, a zwłaszcza córki. - również Roleyo wzięło na chwilę szczerości, choć jeszcze chwilę temu nawet nie pomyślałby o takiej rozmowie z Shigeru.
- Jestem coś winny Twojej rodzinie. Tobie wybaczam i o wybaczenie proszę Ciebie. - w tej chwili wyciągnął rękę do Nakatoniego.
Jeśli poda mu ją, uśmiecha się i po tym, jak White King odchodzi, sam znów siada i zakłada słuchawki.
(A jego rodzina? Nie przeprosisz jej osobiście?)
(Przeproszę, ale po turnieju. Teraz pozwolę im cieszyć się finałem Shigeru.)

Jeśli Shigeru nie zechce uścisnąć dłoni Woogyemu - również się uśmiecha.
(No tak. To miało między nami nic nie zmienić.)

416Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Czw Lip 04, 2013 11:56 pm

NPC

NPC
NPC
NPC
Pojedynek pomiędzy Viegiem, a Gyokusho równie zadowolił kibiców, co poprzedni. Być może dlatego, że odczuli oni, że i tym razem w walkę wchodzą jakieś stare porachunki - nie mogli jednak wiedzieć, jak to dokładnie było. Ostatecznie walkę zwyciężył Viego Insyendar, wysyłając przeciwnika za matę. Sędzia już chciał to ogłosić, gdy nawiązała się kolejna akcja - Gyokusho rozpoczął ucieczkę, zaś Viego pościg. Tym razem to Hashimoto wygrał i zdołał uciec.
- Proszę Państwa! Cóż za emocje i niezwykłe sytuacje towarzyszą naszemu turniejowi! Drugi półfinał zwycięża Viego Insyendar i kwalifikuje się do walki o tytuł najlepszego w pierwszym Tenkaichi Budokai! Trzecie miejsce, równolegle z Woogym Roleyo, zajmuje Gyokusho Hashimoto! Zapraszamy teraz na małą przerwę, podczas której damy uczestnikom trochę odetchnąć. Wracamy za godzinę!
Sędzia odszedł, zaś Helix od razu postanowił naprawić arenę.
- Został już tylko raz... Wytrzymam...

W ciągu przerwy, Damensaya z Unicronem postanowiła odszukać uciekiniera. Aby odnaleźć Gyokusho, nie potrzebowała dużo czasu, choć znajdował się już daleko za areną, nad Oceanem Legandia. Jednak moment po tym, jak go namierzyli, obok połówki cyborga otworzył się portal międzywymiarowy, przez który błyskawicznie wszedł. Co najciekawsze, oboje zauważyli, że Hashimoto z całą pewnością nie otworzył go sam. Ktoś po drugiej stronie zrobił to za niego, sprowadzając do siebie. Wniosek był prosty - Gyokusho nie znajduje się już w tym wymiarze.
Sztuczne inteligencje postanowiły także odszukać poprzedniego przeciwnika Alistera, z którym zmierzył się podczas eliminacji. Jego również nie trzeba było długo szukać - znajdował się bowiem na trybunach i nie wyglądał, jakby miał zamiar uciekać, choć nie ukrywał tego, że to co się stało, wywierało na nim wrażenie.
Mało tego, Saya także przypomniała sobie o jeszcze dwóch członkach Gidayu, którzy brali udział w eliminacjach. Byli to Hidehira Iemochi i Tokomo Makomai, choć w tej sytuacji ważniejszy był ten pierwszy. Stoczył on bowiem króciutki pojedynek z Gyokusho, a po krótkiej dyskusji, której nikt nie mógł usłyszeć, postanowił się poddać. Ich lokalizacja nie okazała się być wiele trudniejsza. Tokomo znajdował się również na trybunach, zaś Hidehira na wybrzeżach wyspy Gasto.
//Taki dodatek w zamian za ten napęd tachionowy :P//

Zabawnie sytuacja ułożyła się Shigeru, ponieważ gdy tylko pomyślał sobie o reporterach, zauważył jedną dziennikarkę biegnącą w jego stronę. Została jednak w czasie biegu schwytana przez masywnego ochroniarza, który w prosty sposób oznajmił, a raczej przypomniał, że nie wolno reporterom wkraczać na teren areny aż do zakończenia turnieju. Tym samym, Nakatoni zyskał odpowiedź na swoje pytanie.

//Akcję przyspieszę i przeskoczę przerwę. Jeśli chcecie coś konkretnego w jej czasie załatwić (wcale nie myślę o Tobie, Viego Versil) - możecie to zrobić, a rozpoczniecie walkę, kiedy Wam będzie wygodnie.//

Już przed zapowiedzianym czasem, trybuny były zapełnione. Wielu kibiców nie chciało w ogóle opuszczać swoich miejsc w obawie, że nie będą mieli gdzie usiąść podczas walki finałowej. Gdy czas minął, a organizatorzy upewnili się, że obaj zawodnicy są gotowi, na odnowioną matę, wszedł sędzia główny.
- Moi mili! Witam po przerwie i zapraszam wszystkich gorąco na ostatni już pojedynek pierwszego w historii Tenkaichi Budokai! Po wielu godzinach fascynujących pojedynków, w końcu poznaliśmy finalistów, a niedługo poznamy zwycięzcę! W finale zmierzą się... Shigeru Nakatoni, który w drodze do ostatniej rundy pokonał trzech wojowników we wspaniałych pojedynkach! Jego przeciwnikiem będzie teraz Viego Insyendar, który losując przedwalkę, zwyciężył cztery walki! Niech wygra najlepszy! Zapraszam!

417Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Pią Lip 05, 2013 1:08 pm

Max

Max
Human Interface
Human Interface
Max otworzył portal do swojego magazynku.
-Ta, gdzieś tu powinno być. Daj mi chwilkę.
Zajrzał do schowka i zaczął w nim szukać stroju treningowego Shigeru. Przegrzebał się przez górę przedmiotów zbieranych tam od kilku dobry lat. Będzie musiał w końcu tu posprzątać i nie wrzucać tam już nic nieprzydatnego. Po chwili udało mu się odnaleźć strój Nakatoniego. Wyciągnął go i podał przyjacielowi, a następnie zamknął portal.
Podszedł do reszty rodzinki i zwrócił wzrok na końcówkę już walki między Viegiem a Gyokusho. Zaciekawiło go, że android ma zdolność transformacji. Było to raczej coś niespotykanego, a przynajmniej on, póki co, na to nie natrafił.
Hanako, która już oglądała walkę trochę dłużej również była pod wrażeniem tego co działo się na macie. Przy okazji mogła się dowiedzieć, że Gyokusho stoi za zapisaniem Keijiego na turniej. Oznaczało to, że nie stchórzył. Dziewczynka nie wiedziała co ma myśleć o postaci fuzyjnej. Była z nim bardzo zżyta, a to co zrobił ostatnio, totalnie nią wstrząsnęło.
Max zastanawiał się nad przebiegiem walki finałowej, a także nad tym kto będzie jej zwycięzcą. Wierzył, że Shigeru spełni swoją obietnicę i wygra turniej. Viego jednak nie był łatwym przeciwnikiem, miał w zanadrzu na pewno setki sztuczek, które chętnie wykorzysta w tej walce, o ile oczywiście będzie chciał wygrać. Wszyscy czekali na ogłoszenie ostatniej walki. W pewnym momencie Arisa zaproponowała powrót na trybuny. Hanako przyjęła ten pomysł z aprobatą i razem z resztą poszła w stronę wyjścia. Max jednak nie ruszył się z miejsca, stał patrząc na arenę. W pewnym momencie jakby otrząsnął się z zamyślenia i podszedł do Shigeru.
-Wygrasz, wiem to. Nie masz się nawet czym martwić, w końcu z najlepszym już walczyłeś. Pamiętaj, że obiecałeś iść na bal jeśli zwyciężysz - skończył wypowiedź i uśmiechnął się, po czym odszedł w stronę wyjścia. Mniej więcej w połowie drogi uniósł rękę na znak pożegnania.
-Powodzenia.
Max przeszedł na trybuny. Odnalazł rodzinkę, która dostała się tu już wcześniej i zajął miejsce. Wszyscy czekali na rozpoczęcie walki.

418Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Sob Lip 06, 2013 10:07 am

Versil Perihelion

Versil Perihelion
Site Admin
Site Admin
//Bercik, ty cały czas "jak wrócisz, to odpiszesz", a sam nie napisał ani kawałka posta. Eh.//
- Mamy namierzenie. Gyokusho... Cholera. Ktoś mu otworzył portal. Wiemy więc na pewno, że nie pracuje sam. Bardzo możliwe, że Gidayu się rozpadło na dwie grupy. Jednak tworzy nowe Gidayu, a druga została jakoś wchłonięta przez Daishi. To albo Daishi znaleźli sposób na otwieranie przejść. Pozostali trzej członkowie Gidayu nie będący po naszej stronie... Kadiri Baisotei, przeciwnik Alistera, jest na trybunach. Nie ucieka, ale jest zaskoczony. raczej nie pracuje z Gyokusho. Pozostali dwaj nie przeszli eliminacji. Hidehira Iemochi, walczył z Gyokusho i się poddał po krótkiej wymianie zdań. Jest na wybrzeżu wyspy Gasto. Trzeci to Tokomo Makomai, mniej istotny. Jest na trybunach.
C: Jaki jest plan?
- Wysyłamy zwiadowców.
- Ja pójdę do Kadiriego.
- Odmawiam.
- Czemu? Udało mi się z nim dogadać, to spoko gość.
- Dlatego właśnie stanowi najmniejsze ryzyko. Ty zostajesz na Epsilonie na wypadek gdyby było potrzebne wsparcie w innym miejscu, konkretniej przy Hidehirze.
E: To kogo masz zamiar wysłać?
- Was. W końcu kiedyś musicie.
G: Naprawdę?
- Tak. Fis, idziesz po Tokomo na trybuny. Podejdziesz go z ukrycia bez najmniejszych problemów.
F: Żaden problem.
- Emi, idziesz do Kadiriego. Powołaj się na Alistera. Pamiętaj, gościu jest androidem.
E: Spoko.
- To pozostawia waszą czwórkę. Celia, Bilim, Daia, Gima - wy lecicie na Gasto wypytać Hidehirę o szczegóły. Daia, zrzucisz Celię i Bilim na ziemię, razem z Gimą będziesz obserwować z powietrza. W razie niebezpieczeństwa wy dwie stanowicie grupę szybkiego reagowania, a jeśli wasza czwórka nie da rady, natychmiast wzywacie wsparcie. Saya was będzie obserwować mimo wszystko. Jakkolwiek Ayano miałaby się teraz nie wściec, pierwszy priorytet to wasze bezpieczeństwo. Drugi to wyciągnięcie informacji, jeśli to się nie uda - udaremnienie mu ucieczki. Pamiętajcie, to wciąż Gidayu. Pytania?
G: Żadnych.
D: Tak samo.
C: Rozumiem, że ja mam być siłą dyplomatyczną?
- Dokładnie.
F: A ja i Emi mamy iść maksymalnie po dobroci?
- Znów poprawnie. T-Major, do roboty.
Fis i Emi złapały się Nightwinga i poleciały w stronę trybun po uprzednim włączeniu Mirror Coatingu. Fis zrzuciła Emi niedaleko jej celu, sama podleciała do swojego. Daia włączyła swój Battlizer, Sky Barsalę i pozwoliła pozostałym trzem koleżankom złapać się jej skrzydeł, po czym wzbiła się do lotu. //T-Major umieją latać same z siebie. Skrzydła Daii dają jej po prostu większą szybkość, zasięg i siłę nośną. Dwie pasażerki siedzą na jej środkowych skrzydłach, jednak pośrodku na plecach, cztery skrzydła spokojnie wystarczą. Później i tak może przejść w szybowanie, a potem będzie miała tylko jedną pasażerkę//
- Ayano, chyba nie muszę mówić, że w twoim obecnym stanie emocjonalnym na razie tutaj zostajesz. W razie potrzeby, możesz polecieć, ale nie bez lidera T-Major.
- Czyli oby nic się nie działo głupiego, bo ominę twoją walkę.
- Za wiele chyba nie stracisz.
--------
Emi znalazła odrobinę miejsca przy Kadirim do siedzenia lub po prostu wisiała chwilę w powietrzu nad nim.
E: Hej Kadiri. Nie kojarzysz mnie, ale pracuję z Alisterem. Jestem Emi. Pewnie wiesz, po co ci zawracam głowę. Czy cokolwiek ci wiadomo o Gyokusho, co on teraz odpieprza? Chyba był swego czasu twoim szefem.
--------
Fis pozostawała niewidzialna cały czas, nawet jak dotarła do swojego celu.
F: Tokomo Makomai, z rozbitego dawno temu Gidayu. Pracuję z Insyendarem. Mam do ciebie kilka krótkich pytań i byłabym wdzięczna za szczerą odpowiedź. Czy wiesz cokolwiek o tym, z kim teraz pracuje Gyokusho Hashimoto i w jakim celu się tu pojawił?
W razie potrzeby Fis, cały czas pozostając niewidzialną //Battlizer aktywny//, wyciąga mały kunai do obrony własnej.
---------
Daia, Celia, Bilim i Gima odlatują w stronę wyspy Gasto.
---------
Btw, chcecie, żebym jak Yoszu dawał soundtracki? Proszę. Będzie nim to, czego właśnie słucham.//
>soundtrack<
//Jak się bliżej wsłuchać... Nawet pasuje. Bercik, to z czwartej (z siedmiu) lokacji z P4.//

Gdy ogłoszono początek walki, Viego włączył muzykę //tak, tę// i pomachał wszystkim przed wyskokiem.
- Zaraz wrócę.
Po wyskoku wylądował poza areną, z rękami w kieszeni i spokojnie wszedł na matę, żeby poczekać na Shigeru. Gdy ten już przyszedł...
- Cholerny Gyokusho, nie? Przez niego musiałem się dostać do finału i teraz jakbym po prostu zrezygnował z walki, to by mnie ci wszyscy na trybunach chcieli zabić. Jak za dawnych czasów.
Viego podszedł bliżej i wyciągnął rękę przed siebie. Nie, nie chciał atakować. Chodziło jedynie o uścisk dłoni przed walką. //dobra, może nie aż taki. Ale cóż... musiałem. Czyli co, soundtrack zmienia się z Game na Guile's Theme? Guile's Theme pasuje do wszystkiego.//
Niezależnie od tego, czy Shigeru wykazuje jakąkolwiek chęć odwzajemnienia gestu, czy nie, Viego korzysta z tej chwili na parę słów. //bo teraz akurat raczej nikt z widowni tego nie ma szans usłyszeć//
- Tobie chyba bardziej się przyda to zwycięstwo niż mi. Potrzebna ci reputacja. Ja i tak wygraną bym przeznaczył na spłatę tego półtoramilionowego długu Rayema, a resztę dałbym na cele charytatywne. Nie będę korzystał z tego triku, którym pokonałem Gyokusho. Tego się używa tylko przeciwko wrogom. No, zróbmy show i miejmy to za sobą.
Po odpowiedzi Shigeru (lub jej braku), Viego wraca na swoje miejsce na arenie i odpala chaotyczną ognistą aurę, przygotowując się do walki.

//Nie, wcale niekoniecznie zaspoilowałem wynik walki. Wszystko i tak wyjdzie w praniu. Zależy, kto kogo będzie prał.
Główna Arena - Page 17 380249_212971778773574_507895157_n
//

419Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Sob Lip 06, 2013 2:08 pm

Mr.Bercikovsky

Mr.Bercikovsky
KOX
KOX
Shigeru stojąc jeszcze przy Woogym, uścisnął jego dłoń.
- Nie mam ci czego wybaczać. Tak samo ty nie powinieneś się nikomu z tego tłumaczyć... - odezwał się, po czym odszedł.
Czekając na ogłoszenie walki usłyszał głos Maxa. Odwrócił się spoglądając na przyjaciela, który najwyraźniej chciał dodać mu otuchy. W końcu to jemu Nakatoni powiedział, że najmniej chciałby walczyć właśnie z Viegiem. Słysząc wypowiedź o tym, ze z najlepszym już walczył lekko się uśmiechnął. Niestety chwilę później uśmiech znikł, gdy Max przypomniał mu o obietnicy złożonej podczas pierwszej przerwy miedzy eliminacjami. Shigeru obiecał wszystkim, że pójdzie na bal po turnieju, tylko jeśli go wygra. Została przed nim ostatnia walka, od której zależało to, czy chłopak będzie musiał jednak iść na bal. Wtedy Max zaczął odchodzić, jednak zatrzymał się jeszcze, by życzyć powodzenia.
- Jasne. - odpowiedział unosząc rękę i wystawiając dwa palce w podobnym geście co Max.
Całość mogła wyglądać dość śmiesznie. Wtedy własnie Shigeru zaczął skakać jak przed pojedynkiem bokserskim myśląc o reporterach. Jak na złość do budynku weszła jedna z reporterek, na całe szczęście została zatrzymana przez ochroniarza. Po ogłoszeniu walki finałowej Nakatoni ruszył w kierunku maty powolnym krokiem. Idąc zauważył lecącego z góry Viega, który wylądował poza areną . Iester wszedł na matę chwilę po swoim przeciwniku. Nim Nakatoni zdążył cokolwiek powiedzieć mówić zaczął jego oponent.
- Nie byłbyś jedynym. - skomentował słowa Viega na temat chęci zabicia go przez wszystkich.
Insyendar podszedł bliżej, by uścisnąć dłoń. Nakatoni również wyciągnął rękę, by odwzajemnić uścisk. Trzymając nadal dłoń oponenta zaczął mówić - odrobinę szybciej niż Viego.
- Zabawne, byłeś jedyną osobą, z która naprawdę nie chciałem walczyć. Natomiast osoby, z którymi liczyłem na walkę zwyczajnie się poddały. Los bywa chamski.
Wtedy natomiast zaczął mówić Insyendar. Słysząc jego słowa Shigeru lekko się uśmiechnął.
- Nie zależy mi na reputacji... A z wygraną miałem zrobić podobnie. Tylko, że większość oddałbym Amane, a nie Rayemowi. To czy podzieliłby się z kuzynem mało mnie obchodzi. Trochę zachowałbym sobie, wiesz... w końcu mam córki. Resztę oddałbym na dom dziecka.
Po skończonej rozmowie obaj odskoczyli w tył, przyjmując pozycję. Ubrany w swój strój treningowy Nakatoni uniósł gardę lekko się uśmiechając. Gdy tylko jeden z organizatorów uderzył w gong Shigeru jak rakieta wystrzelił w górę. Będąc kilka metrów nad matą wystrzelił w kierunku Viega Hail of Bullets zasypując go serią energetycznych pocisków. Gdy pociski jeszcze zbliżały się do oponenta Nakatoni teleportował się za niego atakując Celestial Beam prosto w plecy. Cały czas jest ostrożny wiedząc, na co stać jego przeciwnika. Gotowy jest na unik, lup blok potencjalnego ataku.

420Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Sob Lip 06, 2013 2:34 pm

Versil Perihelion

Versil Perihelion
Site Admin
Site Admin
//
"Tylko, że większość oddałbym Amane, a nie Rayemowi. To czy podzieliłby się z kuzynem mało mnie obchodzi."
Serio chyba Rayema nie lubisz.

Btw, przez chwilę myślałem, że ten atak się nazywa Celestial Ray. Ma go pewien bonusowy boss z DDS. Zadaje potężne nieblokowalne obrażenia i narzuca losowe statusy. To nie jest Demi-fiend. Max, powodzenia.
//

Gdy Viego zauważył, że Shigeru wyskakuje w powietrze, uniósł rękę i utworzył nad sobą ognisty dysk, w który po swojej dematerializacji po prostu wszedł, gdy Iester odpalił Celestial Beam, unikając ataku. Po skończonej salwie z powietrza Insyendar wynurza się połową ciała od góry, łapie za krawędź dysku i przechyla go w stronę przeciwnika, po czym dysk zostaje wystrzelony jako podmuch ognia.
- Zły wybór. Ja zrobiłbym to samo.
Viego obraca się w powietrzu, zadając z obrotu dwa kopnięcia, którymi ciągnie za sobą ognistą aurę. Aura odczepia się i po każdym z kopnięć leci w stronę Shigeru jako Ikibaku. Następnie Viego tworzy Lanza del Fuego i szarżuje na Shigeru, po czym... obniża lancę do poziomu powierzchni i gdy ta się lekko wbija, wykonuje na niej skok o tyczce, przeskakując nad oponentem. Viego gromadzi trochę jasno świecącej energii w jednej ręce, ale tylko po to, by odwrócić uwagę od istotnego faktu - w przeciwieństwie do szanujących się tyczkarzy, Viego wciąż trzyma Lanza del Fuego i tylko pozoruje zamiar ataku od tyłu. //który, powiedzmy sobie szczerze, nie ma szans powodzenia. Właśnie taki sam udaremniłem//
Po co tworzył ognistą włócznię, skoro mógł normalnie przelecieć?

Viego przelewa część energii do włóczni, powodując jej rozrost i zmianę formy do czegoś na kształt maczugi, którą uderza w Shigeru, znajdując się nad nim, a następnie odlatuje w górę.

//to coś, co niby jest na tyle solidne, że zadałoby uderzenie, ale jednocześnie by jak normalny ogień objęło swój cel po kontakcie. Myślę, że wszyscy ogarniają.//

421Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Nie Lip 07, 2013 12:49 am

Mr.Bercikovsky

Mr.Bercikovsky
KOX
KOX
//
"Jedynie Rayem... on... tylko on zasługuje na szacunek."
Tak ci się tylko wydaje, że go nie lubię. Ogólnie to na CB robimy sobie jaja. A co do kasy, to Shigeru obiecał ją Amane, a nie Rayemowi. W końcu Uruka go zabił.
//

Kiedy strategia Shigeru się nie powiodła w najmniejszym stopniu ten jedynie cmoknął przekręcając lekko głowę w bok w geście niezadowolenia. Nakatoni osłonił się przed podmuchami ognia krzyżując ręce. Ogień poparzył jego przedramiona. Gdy Wojownik opuścił ręce zauważył zbliżającego się oponenta z lancą w ręku. Viego przy pomocy zmaterializowanej wcześniej broni przeskoczył Nakatoniego. Shigeru zaczął się obracać będąc pewnym, że atak nadejdzie z tyłu. Insyendar miał jednak inny plan. Przelewając energię do włóczni spowodował jej rozrost. Po tym zabiegu lanca przypominała bardziej maczugę, która chwilę potem uderzyła Iestera od góry. Atak był się powiódł. Nie dość, ze wbił Shigeru w matę dodatkowo trochę go przysmaliło. Leżąc w niewielkiej dziurze, wśród zniszczonych kafelek szatyn uwolnił odrobinę energii, zdmuchując płomienie z swojego ciała. Podniósł się bez większych problemów, jednak zadrapania i oparzenia były już widoczne. Chłopak przetarł pięścią kącik ust, po czym ponownie uniósł gardę. Tworzy na macie dwa nieduże, lodowe odłamki - tuż pod swoimi stopami, tak aby nie dostrzegł tego Insyendar. Chwilę po tym teleportuje się za Viega i stara się kopnąć go w kark. Bez względu czy atak się powiedzie nawiązuje walkę wręcz. Podczas wymiany ciosów stara się zaskoczyć przeciwnika Breath of Frost. Shigeru celuje lodowym podmuchem prosto w twarz Viega, by na chwilę uniemożliwić mu widzenie. Gdy oponent odruchowo chwyci się za twarz Nakatoni uderzając oburącz znad głowy posyła go w stronę maty.
Jeśli akcja się powiedzie chłopak ląduje na macie. Czeka aż jego przeciwnik się podniesie, jednak niekoniecznie na to, aż pozbędzie się lodu z twarzy.
- Teraz moja kolej. - mówi materializując w dłoni lodową lancę.
Podobnie jak jego przeciwnik chwile temu Nakatoni rusza z niewiarygodną szybkością na Viega. Całość wygląda niemal identycznie. Iester wybija się w górę korzystając z lancy, z tym wyjątkiem, ze zostawia ja wbitą przed oponentem. Będąc nad nim gromadzi w dłoni kulę energii chcąc zaatakować od tyłu. W tym czasie Lanca zwyczajnie eksploduje uderzając w Viega nasączonymi energią lodowymi odłamkami. Shigeru ląduje i wbija kulę energii prosto w plecy rywala.
Jeżeli akcja z sprowadzeniem Viega ponownie na matę się nie powiedzie Nakatoni zwyczajnie kontynuuje natarcie w powietrzu zasypując przeciwnika gradem ciosów.

422Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Nie Lip 07, 2013 1:55 pm

NPC

NPC
NPC
NPC
Kadiri był zaskoczonym nagłym przyłączeniem się do niego i pytaniem Emi. Spojrzał na nią, trochę jak na wariatkę.
- Tak, był kiedyś moim szefem... Ale to było dawno i ja się z tego wypisałem. Co odpieprza? Jak widać, on się nie wypisał. Nawet, jeśli chciałbym Wam pomóc - nic mi nie wiadomo.
W zasadzie Emi nie odczuwała, aby Baisotei próbował cokolwiek ukryć. Choć jest androidem, więc... kto wie.

Tokomo był jeszcze bardziej zaskoczony, niż Kadiri. Na początku nerwowo się rozglądał, jednak w końcu zrozumiał, co jest grane. Prychnął i spojrzał znów na arenę.
- Pf, jak kto dla kogo? Myślicie, że pokonaliście Gidayu? Ono działało na wiele większą skalę, niż tylko Genao. Zadaliście mu najwyżej ranę, jednak nie śmiertelną.
Najwyraźniej Makomai zdawał sobie sprawę z tego, że Gidayu wcale się nie rozpadło, jednak niekoniecznie o tym, że Gyokusho miałby pracować z Daishi.

423Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Nie Lip 07, 2013 3:30 pm

Versil Perihelion

Versil Perihelion
Site Admin
Site Admin
E: Cóż, jak widziałeś, też całkowicie go pochłonął heavy metal. I jest teraz chłopcem na posyłki pewnej grupy pochodzącej z tego świata. Wolimy my to załatwić zanim Yoh Atsuko się o tym dowie. Ta grupa troszeczkę za bardzo mu zalazła za skórę. Troszeczkę o wiele bardziej niż Alister ucinając mu rękę. Wyobraź sobie, jak by się wpienił w tym momencie. Jeśli naprawdę nie masz żadnych informacji, to cóż, dzięki. A, Alister dał ci nasze namiary, prawda? Przez parę najbliższych dni mogą być nieco nieaktualne.
Jeśli android nie ma nic więcej do powiedzenia, Emi odlatuje do Epsilona.

----------------------

F: Technicznie, zabijając Trenza parę ładnych lat temu nieco zdezorganizowaliśmy wasze śmieszne kółko teatralne. A że miało to miejsce tutaj, to inna sprawa. Mieliśmy blisko. Teraz zostało tylko wymieść resztki, a tym się cały czas zajmuje kilka zespołów, z Yohem Atsuko na czele. //Jasne, że Fis blefuje... (nie do końca, patrząc na ostatnie wydarzenia, ale hej, ona o tym nie wie) Ale Yoh odleciał na jakiś czas poza ten wymiar. Kto to wie? Nasz rozmówca raczej nie// Skoro o Yohu Atsuko mowa, to my wiemy, że Gyokusho teraz jest nakręcanym małpiszonem u Daishi. Jakbyś był rozgarnięty, to byś wiedział, o co pytam. Nazwiska, lokalizacje, najlepiej z dokładnymi współrzędnymi w Korytarzu. Jeśli spojrzysz nad trybuny, zobaczysz stojącą na krawędzi latającego pojazdu niesamowicie wkurwioną dziewczynę patrzącą dokładnie w tym kierunku. Ona zamorduje każdego, kto współpracuje z Daishi. Dlatego wysłaliśmy do ciebie ducha, jak ja. W jej oczach, w tym momencie byś się właśnie kwalifikował do tej kategorii. Jeśli wrócę bez satysfakcjonujących informacji, zostawiam cię jej. Pamiętasz walkę Yoh Atsuko kontra Alister Zeynov? Tak, ona jest takim psycholem.
//Okej, combo breaker. Tamtego na Gasto straszyłem Yohem Atsuko. W androidzie też zasiałem ziarno niepokoju wspominając Yoha Atsuko. Tutaj? Postraszymy go Ayano. Ayano jest groźniejsza na chwilę obecną i to nie tylko dlatego, że jest tutaj, a nie poza Genao//

----------------------

//Technicznie, maczuga miała uderzyć od przodu. Ale biorąc poprawkę na bezwładność, niech ci będzie.//
Po tym jak Shigeru podniósł gardę i się teleportował, Viego domyślał się, czego się spodziewać, dlatego się nie odwrócił o 180°, ale o 90°, wystawiając obie ręce do bloku w przeciwnych kierunkach. Dawało mu to gotowość na atak od tyłu, przodu i z jednej strony z boku, zwyczajnie wybierając stronę na chybił-trafił i ryzykując. Blok był słaby, a Shigeru ma więcej krzepy od Viega, więc naturalną rzeczą jest, że choć Insyendar osłonił kark, atak odrzucił go na pewien kawałek. Jak wyhamował, Shigeru już był koło niego, atakując. Wprawdzie był w stanie dotrzymywać kroku przeciwnikowi w wymianie ciosów (samemu nie zadając jednak mu jakichkolwiek znaczących obrażeń), ale nie spodziewał się tej samej sztuczki, którą wprawdzie posiada w swoim arsenale //Tatsuky̵ō//, ale rzadko z niej korzysta. Shigeru zapomniał jednak o istotnym fakcie - Worldwide Reading. Insyendar był w stanie zablokować posyłający go na arenę cios nie korzystając ze wzroku. Zwiększył temperaturę na swojej twarzy, by pozbyć się szybko lodu i znów przystąpił do blokowania ataków fizycznych oponenta.
- Powiedziałem, że nie będę korzystał z tamtego triku, a nie z całego Worldwide Reading.
Wtedy zauważył, że Emi odlatuje do Epsilona. //nawet jeśli android miał coś jeszcze do powiedzenia, to biorąc pod uwagę, ile się działo przez ten czas możemy chyba założyć, że do tego momentu dokończyła z nim rozmowę//
- A właśnie. Masz pomysł, czemu Gyokusho zgłosił do turnieju właśnie Keijiego?
Viego kontynuuje walkę w zwarciu, licząc na odpowiedź oponenta. Czasami kontruje ognistymi ciosami czy kopnięciami, żeby w miarę dotrzymywać mu kroku.

424Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Nie Lip 07, 2013 6:33 pm

Mr.Bercikovsky

Mr.Bercikovsky
KOX
KOX
Shigeru był zaskoczony słowami Viega. Nie wiedział, ze to Gyokusho zgłosił Keijiego do turnieju. Gdy fakt ten padał z ust androida Nakaotni najwyraźniej rozmawiał z Woogym.
- Może dlatego, że Keiji jest tchórzem? - odpowiedział wyraźnie zdenerwowany.
Iester nadal był wściekły za to, co jego dawny przyjaciel zrobił kilka dni temu. Dodatkowo mieli szansę zmierzyć się w drugiej rundzie eliminacji, gdyby ten tylko się pojawił. To jeszcze bardziej zdenerwowało Nakatoniego. W końcu Keiji obiecał, ze pojawi się na turnieju. Do tego czasu uważał postać fuzyjną za tchórza, który po zapisaniu się na turniej wcale na niego nie przybywa. Słowa Viega jednak rzuciły nowe światło na tę sprawę.
- Keiji zwyczajnie sobie poszedł, gdy otrzymaliśmy zaproszenia na turniej od Yoha. - wyjaśnił.
Nie widział sensu w mówieniu całej prawdy. Bo tak naprawdę nie wiedział co ma powiedzieć. Gdyby wprost stwierdził, że Keijiemu odwaliło trochę źle by to wyglądało. W końcu w ich paczce nie był jedynym. Arisa, Shigeru i teraz Keiji. Może po prostu świry się przyciągają? W pewnym momencie Nakatoni odskoczył do tyłu i natychmiastowo odbił się od powierzchni maty szarżując na przeciwnika. Będąc w połowie drogi zauważył świecące cząsteczki zbiegające się w jedno miejsce, jakieś dwa metry przed nim. Odruchowo zatrzymał się. Nagle na macie pojawił się Keiji w towarzystwie Shuna i dwóch robotów bojowych Z-1PK. Rozejrzał się chwilę.
- Złe koordynaty. Dwa metry wyżej. - po tych słowach on jak i reszta przybyłych wzleciała nieznacznie w górę.
Zamaskowany mężczyzna spojrzał w dół na obu zawodników.
- Nie przeszkadzajcie sobie. W końcu to finał, chyba nie chcecie zawieść ludzi.
Keiji spojrzał na jednego z robotów, po czym z jego pleców wysunęła się antena. Nadawany sygnał miał za zadanie transmitować obraz z kamer znajdujących się na arenie na wszystkich dostępnych kanałach i odbiornikach. Niezależnie od tego, co ktoś w tej chwili oglądał, teraz jest zmuszony do oglądania transmisji z turnieju.
- Przedstawienie czas zacząć... - powiedział sam do siebie.
Shun jedynie wisiał w powietrzu obok drugiego z robotów z założonymi rękami. Przyglądał się wszystkiemu uważnie. Keiji natomiast ponownie spojrzał na Z-1PK, który chwile temu zaczął nadawać sygnał. Tym razem chodziło o nagłośnienie. Robot wyłapywał teraz każde słowo zamaskowanego wojownika i zwyczajnie je emitował. Nawet na terenie areny z głośników, przez które organizatorzy coś ogłaszali słychać było wypowiedzi Keijiego.
W tym samym czasie na trybunach dziewczyny pochłonięte do tej pory walką spojrzały na siebie. Nie spodziewały się takiego obrotu spraw. Mayu początkowo nie poznała Keijiego, przez maskę, która znajdowała się na jego twarzy. Gdy tylko przyjrzała mu się dokładniej rozpoznała go.
- To wujek Keiji. - poinformowała bliskich.
- Wiemy kochanie... - odpowiedziała Sandra.
Arisa jedynie spuściła wzrok. Nie chciała na niego patrzeć. Przypomniał jej on o tym, co stało się kilka dni temu w ich domu. Dodatkowo przypomniał o tym, że blondynka nadal nie przeprosiła Shigeru.
- Czego on tu chce? - odezwała się wyraźnie zdenerwowana.
Cały czas miała spuszczony wzrok i lekko zaciskała zęby. Podobnie zareagował Shigeru znajdujący się na arenie.

Soundtrack
Keiji rozejrzał się po trybunach, które były wypełnione po brzegi. Nic w tym dziwnego, w końcu była to walka finałowa pierwszego Tenkaichi Budokai w historii.
- Uwaga! Jesteśmy The Fate. Ja jestem Keiji, a to Shun. Nikt nie ucieknie przed przeznaczeniem. - zaczął mówić.
Jego głos rozbrzmiewał na całej arenie i wszystkich odbiornikach na planecie. To była jego chwila, chwila na która czekał. W końcu był w centrum uwagi. W dodatku czuł się bezpiecznie. Wiedział, że jeśli wojownicy go zaatakują tylko potwierdzą jego słowa.
- Czas otworzyć oczy! I my otworzymy je dla was. Mówię teraz do całego świata i do was... tak zwani obrońcy Terry. Dokładnie. Pomimo, że tak o sobie mówicie wcale nimi nie jesteście. - przerwał na chwilę.
- Wy po prostu zwalczacie niebezpieczeństwo, które sami ściągacie na tą planetę. Świat byłby lepszy bez was. Nie rozumiecie o czym mówię? Pomyślcie chwilę. Większość niebezpieczeństw pojawiło się tu przez Yoha Atsuko. - rozejrzał się w poszukiwaniu między-wymiarowego złodzieja.
- Yoh Atsuko jest największym kłamcą w tym Universum. Mówi, że chroni rodzinę i planetę. Jest tylko złodziejem. Złodziejem, który sam ściąga niebezpieczeństwo na swoich bliskich. Gdyby nie kradł ten świat uniknąłby kilku zagrożeń ze strony ludzi, którzy chcieli się na nim zemścić. Nie wspominając już o Nightmare Lordzie... Sądzicie, że on potrafi go opanować? Dobre sobie, ktoś taki jak on nigdy nie opanuje przedstawiciela rasy Vida. Ten potwór tylko czeka na odpowiedni moment by zaatakować! Już nie raz się o tym przekonaliśmy. Jednak nie jest on jedyny... Rayem Uruka zniszczył księżyc chcąc tylko przetestować swoje moce. To nie wszystko, bo planeta też niejednokrotnie przez niego ucierpiała. Skoro mowa o niszczeniu planety chciałbym wspomnieć o Shigeru Nakatonim, któremu to także uszło na sucho. Teraz jest tu i jak gdyby nigdy nic walczy sobie w finale turnieju. Ludzie, czy wy tego nie widzicie?! Powierzacie losy planety ludziom, którzy sami ją niszczą. Przejrzyjcie wreszcie na oczy! - na chwilę umilkł.
Czekał na reakcję publiczności. Spojrzał na Vasto Lorda, który cały czas wisiał w powietrzu z założonymi rękami.
- To my jesteśmy rozwiązaniem. Rozwiązaniem, które obali ten wadliwy system, obali dekady niesprawiedliwości. Cieszcie się dotychczasowym życiem jak tylko możecie, bo niebawem wszystko się zmieni... - mówił z pasją, jak gdyby wypełniał swoje przeznaczenie.
- Nie rozumiem po co bronicie tej planety. Większość z was i tak nie jest z nią jakoś szczególnie związana. Co nie Viego? - zwrócił się do drugiego z finalistów.
- Z informacji, które zdobyłem wynika, że nie pochodzisz z tego wymiaru. Siedzisz cały czas na tym swoim latającym mieście. Więc dlaczego bronisz Terry? Mógłbyś przenieść się do innej przestrzeni, tak jak powinna zrobić to większość wojowników. A może bronisz Terry, bo żyją na niej twoi przyjaciele? Uważacie się za grupkę przyjaciół? Śmiechu warte. Szkoda tylko, że lepiej traktujecie wrogów niż przyjaciół. Nawet nie próbujcie zaprzeczyć. Spójrzcie tylko na Shiftera. Jest tu, wśród nas. Wybaczyliście mu, pomimo tego, co chciał zrobić i tego, co zrobił? Ty także mu wybaczyłaś? - spojrzał w kierunku Lisy.
Chłopak przygotował się na ten moment. Chciał trafić w słabe punkty wszystkich wojowników. Choć turniej sam w sobie już większość z nich ze sobą skłócił Keiji ciągnął to dalej.
- O tym właśnie mówię. Nie wszyscy są tego świadomi, ale ten człowiek pięć lat temu stanowił ogromne zagrożenie. Chciał stworzyć nowy świat, niszcząc aktualny - całą przestrzeń Genao. A to wszystko dlatego, że jego siostra zginęła. Kiedy chciałem go powstrzymać wszyscy wojownicy mu wybaczyli. Bo przecież nic się nie stało. Nikogo nie zabił. Dlaczego?! Bo został przez nas powstrzymany! Zrozumcie to! Jesteście tacy dobroduszni... Szkoda jednak, że tylko dla wrogów, jak już wcześniej wspomniałem. Przecież przyjaciele się nie liczą. Tak, mówię teraz do ciebie Shigeru! Odwróciłeś się do nich plecami. Rozumiem to, bo sam to teraz robię, tylko, że zrobiłeś to ze złych powodów. Zniszczyłeś większość kontynentu tylko dlatego, że jesteś kolejnym idiotą. Nie potrafisz pojąć oczywistych rzeczy. Mściłeś się za śmierć żony i córki, mimo, że one żyły. No tak, to normalne dla wielkiego White Kinga. A mimo to i tak ci wybaczyli! Woogy, który miał okazję cię zabić zwyczajnie się rozmyślił! - ciągnął to z coraz większą zaciekłością.
- To nie wszystko. Wszyscy są na tyle mili, że sami pomagają złoczyńcom stać się jeszcze silniejszymi. Pomyślmy... Shigen, Ami. Bo przecież osoba, która szuka boskich artefaktów nie powinna mieć złych zamiarów. Śmieszne. Nie zapominajmy o Gidayu, organizacji, której kilku członków przeżyło i zasymilowało się z naszym społeczeństwem. Są tu! Na tym turnieju. Chyba nie wiedzą jeszcze, że Gidayu się odradza. A może nie powinni o tym wiedzieć, bo w tej prymitywnej organizacji istnieją podziały? Nie martwcie się jednak. Ich odrodzenie nie potrwa długo... The Fate zniszczy ich w samym zarodku. Wy pewnie wolelibyście się z nimi zaprzyjaźnić, czyż nie? - przerwał na chwilę.
- Daishi! Wy też jesteście na mojej liście! Nie znam was, ale zapisanie mnie na turniej było błędem. Nie wiem, co chcieliście w ten sposób wskórać, nie wiem też, co chcecie ode mnie.... wiem jedno - wybraliście złego człowieka! Nie mam pojęcie skąd o mnie wiedzieliście, skąd wiedzieliście o tym, że współpracuję z Shunem... zakładam jednak, że szpiegując nas nie mieliście przyjaznych zamiarów. Sami wydaliście na siebie wyrok. W przeciwieństwie do obecnych tu wojowników, ja wam nie wybaczę, nie zaprzyjaźnię się z wami. - zagroził kolejnej już organizacji.
- Tak! Tak! To jest cała prawda. Skoro wszyscy tak bardzo się przyjaźnicie i wszystkim wybaczacie dlaczego za pomocą smoczych kul nie wskrzesiliście siostry Shiftera?! Co z bratem Arisy?! Rodzina Maxa Hatsutoku? Zapomnieliście o tym? Tacy z was przyjaciele. Mając możliwość zażyczenia sobie czegokolwiek jeszcze o tym nie pomyśleliście? No tak, w końcu każdy z was widzi tylko czubek swojego nosa. Pamiętajcie o tych, którzy odeszli. Przyjaciół poznaje się po czynach! Wiecie czym charakteryzuje się przyjaźń z nimi? Życiem w ich cieniu! - mówiąc to spojrzał na trybuny.
Słowa te miały trafić do wymienionej trójki. Arisa słysząc o swoim bracie posmutniała. Jeszcze bardziej spuściła głowę. Sama nie wiedziała już, co o tym wszystkim myśleć.
- Zapytacie dlaczego? Dlaczego robię to wszystko? Odpowiedź jest prosta. Miałem dość. Dość tego wszystkiego. Mógłbym spokojnie wymieniać wady każdego z osobna, jednak po co?! Nie mam zamiaru tracić całego dnia.
Zamaskowany mężczyzna ponownie spojrzał na finalistów.
- Ten cały turniej jest tylko kolejnym potwierdzeniem prawdziwości moich słów. Wydarzenie to ma wyłonić najlepszego wojownika pod słońcem. Szkoda tylko, że przy okazji poniża innych - przegranych. Ukazuje ich słabości. Spycha ich na drugi plan. Robi z nich tych gorszych. Przecież nikt nie pamięta przegranych! Walczycie dla zabawy? My walczymy dla sprawiedliwości. Dlatego apeluję teraz do wszystkich przegranych! Przyłączcie się do mnie!
- Jeśli mnie zaatakujecie i przerwiecie przemówienie tylko potwierdzicie moje słowa. Słowa prawdy. To, że stawiacie się ponad innymi i to, że mówię prawdę! Prawdę, która tak bardzo was boli! - zwrócił się do wojowników, głównie Viega i Shigeru, którzy byli najbliżej.
- Mówię teraz do wszystkich i każdego z osobna. Niech moje słowa dotrą do jak największej liczby odbiorców. To jest nasza okazja, gdy wszyscy nas słuchają. My usłyszeliśmy wasz krzyk o pomoc i dajemy odzew. Słyszycie ten dźwięk?! To rewolucja! To będzie największa walka wszechczasów. Zbliża się. Niebo robi się szare. To znak. Znak, że to właśnie ten dzień. Rozejdzie się po miastach i rozwieje mgłę, która was oślepia. Rozpoczynamy rewolucję! Wiecie jak? Wypowiadając te słowa właśnie teraz! W ten sposób rozpoczynamy globalną kolaborację, aby stworzyć nowy świat, tylko jeden naród. Równy i wolny. Jesteśmy zjednoczonymi duszami. Idziemy samotnie w nieznane, by zmienić bieg historii. - nie przerywał.
- Dla nas jedynym prostym dniem jest wczorajszy. Mamy wybór, więc usłyszcie nas głos! Czas się z tym zmierzyć. Stoimy ramię w ramię. Będziemy wiecznie walczyć. Nasze blizny pokazują kim tak naprawdę jesteśmy i co przeżyliśmy. W nich zawarta jest nasza historia. Opowiem wam moją historię... Historię pełną bólu i niesprawiedliwości. - umilkł na chwilę.
Wojownik nieznacznie spuścił głowę.
- Od początku mojego istnienia chciałem być kimś znaczącym, kimś szanowanym. Od zawsze idę przed siebie, nie patrząc na przeciwności tego świata. Szkoda tylko, że moi "przyjaciele" nie potrafili dostrzec mojego potencjału. Dlatego teraz ja dostrzegam potencjał w każdym człowieku takim jak ja! Żeby się rozwinąć trzeba iść na przód zostawiając wszystko za sobą. Ja tak zrobiłem. Będę walczył. Nie mogę się poddać, nie będzie skrótów. Nie będzie odwrotu. Narodziłem się, by być potężnym i stanąć na czele rewolucji. Będę świecił jaśniej niż wszystkie gwiazdy. Wierzę, że mam rację. Nigdy nie chciałem być lepszym od najlepszych. Chciałem tylko, by traktowali mnie na równi. - mówił z nutą żalu zawartą w jego słowach.
- Przyłączcie się do mnie. Świat się o nas dowie. Powtórzę teraz to, co powiedziałem pozostałym członkom The Fate. Od początku założeniem tej organizacji była równość. Równość, której na tym świecie brakuje. Podziały, podziały są widoczne na każdym kroku. Bogaci i biedni, potężni i słabi, mądrzy i głupi... a gdyby tak zatrzeć te granice? Każdy z nas, w pojedynkę nie będzie w stanie tego zrobić. Musimy się zjednoczyć. Tylko razem zmienimy świat. Nie! My stworzymy nowy świat. Lepszy świat. Nasz świat! Chcecie szacunku?! W tym świecie, każdy będzie musiał nam go okazać z wzajemnością! Będziemy krzyczeć w niebo, że świat jest nasz! - nie przestawał mówić.
Choć niektóre z jego argumentów zaczynały się powtarzać mężczyzna cały czas mówił wymieniając kolejne wady obecnego świata.
- Chęć bycia traktowanym na równi z innymi, chęć bycia potężnym, zemsta, walka o sprawiedliwość, honor... to wspaniałe motywacje! Taka właśnie jest rzeczywistość. Witamy w zbawieniu. My nie tylko mówimy o sprawiedliwości. My o nią walczymy. Przyłączcie się do mnie, a niebawem wszystko się zacznie. Tylko od was zależy, czy czegoś dokonacie. Jeśli stchórzycie nikt nie będzie was pamiętał. Czas na przemyślenia kiedyś w końcu przeminie. Atak to najlepsza obrona. Brońcie swoich praw i szacunku! - starał się trafić do jak największej liczby osób.
- Wiecie kto jeszcze nie traktuje innych na równi? Pewien wojownik, który kilka lat temu zagroził, że powróci by zebrać tylko najpotężniejszych wojowników... Reszty się pozbędzie. To również przed wami zataili. Nie, nie dlatego, że chcieli uniknąć paniki. Zrobili to dlatego, że chcieli być najpotężniejszymi, jedynymi, którzy przeżyją! Myślicie, że byliby w stanie was przed nim obronić? Mylicie się. Osobnik ten, gdy pojawił się na równinach był nie do zatrzymania przez najpotężniejszych Terranskich wojowników. Również istoty boskie nie mogły się z nim równać. Skoro już o nich mowa... to gdzie oni są?! Cały czas to my broniliśmy planety, nawet gdy szanse były nikłe nie pomogli nam. Śmieszne. Powiem tylko jedno, bogowie umierają, gdy ludzie przestają w nich wierzyć. A co jeśli bogowie nie wierzą w ludzi? To niesprawiedliwość!
- The Fate jest organizacją dla ludzi chcących bronić bliskich przed niesprawiedliwością. Czy kiedykolwiek kochaliście kogoś tak, że oddalibyście za niego życie? Jeśli tak, wiesz, że jesteś dla tej osoby zbroją. Zbroją chcącą bronić bliską osobą przed złem tego świata. I zniszczysz każdego, kto chciałby tę osobę skrzywdzić. Co jednak, gdy to zbroja staje się źródłem bólu? Sami odpowiedzcie sobie na to pytanie... - wyglądało na to, że zmierza już ku finałowi, mimo to nadal mówił z ogromną pasją.
- Jaki będzie wasz wybór?! Powtórzę raz jeszcze. Jesteśmy The Fate! To dopiero początek. Początek rewolucji! Powinniście uwierzyć. Uwierzyć w The Fate!
- Daję wam trzy godziny na namysł. Na wszystkich chętnych z całej Terry będę czekał nieopodal lasku u podnóża gór Debezhia na kontynencie Palan. - zakończył swoje przemówienie.
Shigeru wyglądał na wściekłego, opanowywał się jedynie dlatego, że nadal trwał turniej i nie wiadomo jak organizatorzy zareagowaliby na to, gdyby zaatakował Keijiego. Keiji natomiast dał wszystkim czas na chwilę przemyśleń i być może kontrargumentów.

425Główna Arena - Page 17 Empty Re: Główna Arena Nie Lip 07, 2013 7:36 pm

Rayem

Rayem
KOX
KOX
//Tak, wreszcie skończyłem nadrabiać posty! W końcu mogę cokolwiek odpisać.//

Na widowni, gdzieś wśród tłumów, znajdowała się pewna "luka" w obserwatorach. To właśnie tam, w jej środku siedział Horor - jedyny, obecny dziś członek rodziny Uruki. Czemu w takim odosobnieniu? Cóź, znając go pewnie znowu straszył ludzi z nudów, przez co pozmieniali swoje miejsca. Będąc samemu z dosyć nietypowym dla siebie spokojem podziwiał dzisiejsze pojedynki. Jak się okazało, te dzisiejsze były równie, a nawet bardziej zaskakujące i różnorodne niż wczorajsze. Kiedy rozpoczęła się walka między Viegiem, a Shigeru za chowańcem otworzył się portal, który prowadził gdzieś na pustynię. Zamknął się chwilę po tym, jak wyszli z niego Rayem i Rose. Horor odwrócił głowę, spoglądając na przybyłą parę. Wyglądało to dosyć śmiesznie, jeśli nawet nie dziwacznie.
- No i? Znaleźliście go?
- E! gdzie tam... - stwierdził ze skwaszoną miną. - Nie dość, że nawiał, nie tłumacząc się z niczego, to na dodatek nieźle się ukrywa, skoro nie mogliśmy go nigdzie znaleźć.
- Może to i lepiej?...
- Horor!
- No co? Mnie go tam nie żal.

O kim była mowa? Oczywiście o Amane. Chociaż Rose pilnowała go wczoraj niemal cały czas w sektorze medycznym, kiedy tylko wyszła na moment kupić coś do picia, po powrocie zastała puste łóżko. Czując się winna temu, że spuściła z niego oko, była przekonana, że jej obowiązkiem jest znaleźć "tego cholernego sknerę" w dodatku nie wiedząc w jakim jest teraz stanie. Poprosiła o pomoc Raya, a ten - głupi - oczywiście się zgodził. I tak oto zmarnowali sobie dzień... Cóż, przynajmniej zdążyli na ostatnią walkę.
- Shigeru i Viego... - powiedział cicho do siebie. - Akurat ich walki najmniej bym się spodziewał w finale, ale cóż... w końcu Yoh nawiał z Genao... Właśnie, Horor! Streść mi dzisiejsze walki.
- Nam.
- Co? A, tak! "Nam". Zapomniałem, że piszesz o tym świecie książkę...
- Ksią-?... No właśnie, książkę.

(Zupełnie o niej zapomniałam. Nieistotne. ... A co jeśli będą chcieli coś przeczytać? Może niedługo lepiej faktycznie coś napiszę...)
Chowaniec wrócił do oglądania toczącej się walki. Nie miał zbyt dużej ochoty opowiadać o wszystkim, co ominęło jego pana. Dopiero po chwili zaczął pokrótce streszczać dzisiejsze walki. W między czasie rodzinka oglądała starcie. Starcie, które przerwało nagłe pojawienie się Keijiego i Shuna w towarzystwie dwóch maszyn. Vasto Lorda nie znał nikt z grupki. Jako, że dawny przyjaciel rodzin Shigeru i Maxa, nosił obecnie maskę, rodzina Raymonda jego również nie rozpoznała dopóty, dopóki nie rozpoczął swojego dość długiego wywodu. Już jedno z pierwszych zdań przemowy odnośnie nadużywania mocy przez obrońców Terry, było bezpośrednio skierowane do Uruki. Rose, spojrzała na partnera. Chłopak wydawał się być spokojny, ale bojąc się jego gniewnej reakcji, dla pewności zapytała, czy wszystko w porządku.
- Taa. Ma rację, zniszczyłem księżyc i nie wyprę się tego, co już zrobiłem. Nie widziałem go, był dzień, strzeliłem falą uderzeniową w niebo i... stało się. Cóż, dobrze, że Viego znalazł zastępczy, bo nie wiem, jak bardzo załamałby się ekosystem planety.
Miał poniekąd rację. Choć zawinił, ktoś właśnie z "obrońców Terry" znalazł na to rozwiązanie. Niestety, ale zwykle tak właśnie było, że im silniejszy przeciwnik, tym potężniejszych technik należy przeciw niemu użyć. A to, że im atak groźniejszy, tym większy jest obszar szkód, było najczęściej czymś normalnym. Przysłuchując się dalszym słowom Keijiego można było wyczuć w jego głosie pasję, odwagę, pewność swych słów, a także nadzieję, że prowadzone działanie nie jest bezcelowe. Rose jako pierwsza dostrzegła, że wywód może wpłynąć na potencjalnego słuchacza mimo, a może nawet zwłaszcza dlatego, że w większym stopniu uderzają one w wojowników, walczących w obronie przestrzeni Genao. Horor miał gdzieś całe to przedstawienie. Wkurzył się natomiast, że przybycie nieoczekiwanych gości po raz kolejny zepsuło przebieg turnieju. Pretensje do samej treści wywodu miał dopiero, kiedy wspominał o bogach, którzy de facto siedzieli na dupie w swoim świecie, kiedy ten wielokrotnie omal nie zatracił się w chaosie i zniszczeniu. Chowaniec aż wstał z krzesła.
- Jebany padalec! - krzyknął całe szczęście nie na tyle głośno, by usłyszał to Keiji. - - Gówno wie o bogach i sprawach, jakimi się zajmują. Ich obowiązkiem nie jest wtrącanie się w decyzje i życie śmiertelników.
- ...

Uruka opuścił na moment głowę. Tutaj zamaskowany osobnik miał rację. To właśnie nie podobało się Uruce zwłaszcza, że choć chciał się z nimi dogadać, oni traktują go jak wroga i potencjalne niebezpieczeństwo, ze względu na Ertrota w nim siedzącego. Rayem teraz właśnie postanowił, że zamierza to zmienić. Inną drogą niż próbował dotychczas, ale nie to było teraz tematem numer jeden. Nikt z jego rodziny nie komentował oficjalnie słów Keijiego, ani mu nie przerywał. On sam także tego nie robił. Wysłuchał wszystkiego do końca i zwyczajnie czekał na reakcję innych. Nie miał jednak pojęcia, że gdzieś w śród tłumów znajdował się ktoś mu bliski, o którym także była poniekąd mowa, a którego wywód byłego przyjaciela rodzin Maxa i Shigeru co najmniej znacząco zainteresował...

//Muszę im poszukać nowych, podobnych do obecnych kolorów w tym nowym edytorze wiadomości. Rose i Hororowi oczywiście. Tak - jestem leniem.//

Sponsored content


Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry  Wiadomość [Strona 17 z 18]

Idź do strony : Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18  Next

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

 

© 2009-2018 Anime Revolution Sprites. All rights reserved.
Design by Yoh. Thanks for Zbir and Safari.