Anime Revolution Sprites

You are not connected. Please login or register

Idź do strony : Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down  Wiadomość [Strona 18 z 18]

426Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Nie Lip 07, 2013 7:51 pm

Yoh

Yoh
Site Admin
Site Admin
Soundtrack
Ayano starała się nie zwracać uwagi na wszystko, co miało miejsce na arenie – myślami była tylko przy organizacji Daishi, które chciała za wszelką cenę wyeliminować, rozpoczynając od Gyokusho. Spojrzała na matę dopiero wtedy, gdy pojawił się nad nią nieoczekiwany gość, który zaczął gadać o stworzeniu nowego świata. Gdy kobieta dostrzegła obok niego znajomą istotę, zmiażdżyła oparcie od fotela, na którym siedziała.
- Shun.
Kobieta spokojnie wyleciała z pojazdu, unosząc się kilkanaście metrów nad dawnym współlokatorem. Szczerze go nienawidziła, zaś on doskonale powinien zdawać sobie sprawę, z jakiego powodu. Morioki ani trochę nie obchodziły ideologiczne wywody Keijiego – nie trafiały do niej. Całą swoją uwagę skupiła jedynie wokół Shuna. Gdy zamaskowany mężczyzna skończył mówić, kobieta nieznacznie się uśmiechnęła.
Soundtrack
- Cześć, Shun. Szczerze mówiąc, nie obchodzą mnie ani trochę słowa faceta, który jest obok Ciebie. Wygląda na to, że nie jest nawet dobrze zorientowany w zaistniałej sytuacji, bo wielki, między-wymiarowy złodziej, Yoh Atsuko nie przebywa już w tym uniwersum. Odnoszę wrażenie, że nie zamierza szybko wrócić. W każdym bądź razie, mamy chyba pewne sprawy do załatwienia. Nie biorę udziału w turnieju, a co gorsza… Zamierzam Cię zabić.
Na twarzy kobiety zagościł szeroki uśmiech.
- Jestem nieudanym eksperymentem genetycznym, który na chwilę znalazł zrozumienie. Niestety, szkoda, że tylko na chwilę...
Ayano uniosła głowę do góry – uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Ostatnie wydarzenia wpłynęły na mnie chyba w zły sposób… bardzo zły. Stałam się niestabilną psychicznie dziewczynką, która chce jedynie ujrzeć Twoje trzewia, pusta kreaturo. Reputacja tych wszystkich ludzi przestała mnie tak naprawdę obchodzić...
Morioka przybrała pozycję bojową – z jej twarzy nie znikał psychopatyczny uśmiech. Rzeczywiście, ostatnie wydarzenia mogły na nią źle wpłynąć. Odejście Yoha, który pomógł jej wejść na dobrą drogę – odsunął ją od chęci zemsty. Pojawienie się przedstawiciela organizacji Daishi na wielkim turnieju sztuk walk, a teraz jeszcze Shun. Była świadoma tego, że Keiji zaraz poruszy jej temat, ale tak naprawdę, ani trochę jej to nie obchodziło. Cokolwiek by powiedział, psychika Ayano powróciła na nieco zmodyfikowany tor, który obrała sobie za cel, nim poznała Terrańskich wojowników - ciężko będzie teraz dotrzeć do niej ponownie, o ile w ogóle okaże się to możliwe.

Z dłoni szatynki zaczęła ulatniać się czarna energia, charakterystyczna dla mocy Nightmare Lorda - najwyraźniej przejęcia duszy nie wystarczyły jej do tego co zamierzała zrobić...

427Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Nie Lip 07, 2013 8:41 pm

Versil Perihelion

Versil Perihelion
Site Admin
Site Admin
Viego jeszcze chwilę kontynuował, gdy pojawił się Keiji i jego świta.
- No popatrz, o wilku mowa. I coś zaczyna mówić. Jeśli ci to nie przeszkadza, zróbmy parę minut przerwy. Ja je zrobię. Ty rób co chcesz.
Gdy Keiji zaczął mówić, Viego wyjął harmonijkę ustną. Usiadł wygodnie na macie i zaczął grać pewien motyw. Oczywiście nie grał za głośno, ot tak, dla siebie. Nie chciał mu ani trochę przeszkadzać (z resztą, ciężko by go było zagłuszyć), dawał mu jednak do zrozumienia, co myśli o jego argumentach. Gdy Keiji skończył, Viego schował harmonijkę i podleciał do niego.
Jednakże, w tym samym momencie podleciała też Ayano. //że też TAKIEGO POSTA muszę jeszcze modyfikować...//
- Ayano, mam do ciebie prośbę. Usiądź i się ogarnij. Daj mi mówić i nie rób burdelu. Zaszkodzisz tylko sobie. Bardzo cię proszę.
Jeśli Ayano nie chce się uspokoić, Kaylin ją zabiera i przenosi gdzieś na obrzeża wyspy, żeby ochłonęła.
- Skoro jesteś orędownikiem równości, to pozwolisz, że też coś powiem. Saya, jeśli byś była taka miła.
Damensaya przejęła systemy transmisyjne i wysłała małego drona, który robił za własną kamerę kapitana. Viego sprowadził ze swojego magazynu mały mikrofon i w niego postukał.
- Działa to?... Wybacz, ostatnio go używałem na konkursie karaoke w Kersin. Przegrałem, ale było śmiesznie. Dobra, może zacznijmy od podstaw. W razie gdyby ktoś mnie nie kojarzył z moich wykładów w Yatras, jestem Viego Insyendar, astrofizyk ze specjalizacją w kwantowej kosmologii chaosu. To jest tak samo zagmatwane, jak brzmi. Chwilka... Od czego to zacząłeś...
Viego wyjął WDG i utworzył nim w powietrzu holograficzny stenogram monologu Keijiego.
- Chłopie, że też chciało ci się tyle mówić. Tsuji był znacznie cichszym gościem. Pierwsza rzecz, my nie sprowadzamy zagrożenia per se, wy tak samo. Cały wszechświat, a nawet multiwersum obejmujące wszystkie wszechświaty, jest wypełniony polem chaosu, ostatnią pozostałością po stworzeniu. Upraszczając nieco sprawę, bo większość ludzi nie chciałaby za długo o tym słuchać, w miejscach, gdzie pole chaosu jest silniejsze, są większe szanse na występowanie zjawisk nadnaturalnych. Zarówno my, wy jak i ci mniej przyjaźni jesteśmy tutaj tacy jako konsekwencja tego samego zjawiska. W niektórych kulturach mówi się na to przeznaczenie.
Tu Viego zrobił półsekundową pauzę, by podkreślić swój dobór słów.
- Co do Yoha Atsuko... Tak, jest kłamliwym durniem. Nie będę temu zaprzeczał, chociaż pewnie jego żona niedługo tu się pojawi, by mnie zdzielić patelnią, jeśli nadajesz globalnie. Jaki by był świat bez niego... hmmm... spokojniejszy na pewno. Wątpię jednak w twoje twierdzenie, jakoby nie miał nigdy się w miarę dogadać z Azazem, czy tam Nightmare Lordem, jak go dalej nazywasz. To, że się wkurzył na Alistera w czasie walki, nie jest wynikiem bycia gospodarzem dla tak potężnej istoty, a tego, że jest po prostu kolejnym dumnym Saiyanem, który aż za bardzo lubi walkę. Dlatego nie spodobało mu się, że ktoś myślał lepiej od niego. Co jednak zrobił? Odciął Alisterowi rękę, dobra. Jest powalony. Ale zaraz po tym odleciał. Nie, nie do domu. Yoh opuścił ten wszechświat. Nie ma go tu w tym momencie. Poleciał sam, ogarnąć się. Ciężko to nazwać brakiem kontroli moim zdaniem. Dopadł go po prostu mały wkurw, ale niestety w jego skali. Rayem... nie mam jak go obronić, bo rozwalił ten cholerny księżyc. Zapominasz jednak, skąd się wziął obecny. Yoh Atsuko go zdobył, a ja ustawiłem na odpowiedniej orbicie. 5 minut po jego zniszczeniu, bo nie latałem jeszcze wtedy za szybko. Shigeru... szkoda, że się nie pojawiłeś wcześniej, widziałbyś, że poczucie bycia w kompletnej, czarnej dupie, jakie wyraził swoim monologiem, prędzej czy później go zabije.
Viego robi kolejną krótką pauzę.
- Nie wykazujesz ani odrobiny zastanowienia. To oznacza, że widziałeś. Sygnały stąd nie mogą trafić poza obręb tego wszechświata, ale mogą do uwspólnionej nadprzestrzeni. Jak dla mnie jesteś dość żywy... Shun jest Pustym... To wy jesteście tą frakcją, która się zaczęła formować w Hueco Mundo! Czyli zakładam, że nie macie problemów z personelem, skoro macie w swoich szeregach i roboty, i istoty pożerające dusze, jak twój kompan.
Viego znów zerka na swoją ściągawkę.
- Co było następne... A, ja. Słuchaj, to, że nie jestem z tego wymiaru, jest przecież wiedzą powszechną. Gdyby nie to wiesz, jak trudno byłoby zarezerwować sobie choćby 15 minut na wykład w Yatras? Chłopie. Czemu tu siedzę? Proste, jako obserwator. Wspomniałem o polu chaosu. Tutaj jest potężne jak wszyscy diabli. Po tym, jak pomogłem wznieść cywilizację na Beralzie, za wiele tam nie mam do roboty, pozwalam im się po prostu rozwijać i czasami wpadam na pogawędkę przy herbacie. Czasami robię małe wypady do innych światów, żeby obserwować ich wzrost i sporadycznie pomóc w trudnej sytuacji. Oraz nawiązać kontakty dyplomatyczne w imieniu Beralzy. A generalnie siedzę tutaj, bo tutaj się dzieje zawsze naprawdę dużo i warto mieć oko na te wydarzenia. Shifter? Naprawdę go posrało z tym jego pomysłem, ale przynajmniej się ogarnął i pomógł nam unieszkodliwić Ramiela zanim ten doleciał do Hakane. Pieprzony Ramiel i jego pieprzona bariera. Zapominasz właściwie, że jestem naukowcem. Ja generalnie robię w edukacji. O ile wszystkie szkody się da naprawić, jestem przeważnie za tym, żeby ci, którym odwaliło lub nie ogarniają zaczęli być w miarę porządni. W tych setkach światów, które odwiedziłem, nie brakowało "nawróconych złych", którzy potrafili być lepszymi ludźmi niż dobrzy. Uwierz mi, zemsta nie jest najlepszym rozwiązaniem. Wiem, bo próbowałem w moim rodzinnym świecie. Ale tę historię zacznę tylko, jeśli ktoś naprawdę będzie chciał jej wysłuchać. To trochę długa i nudna opowieść.
Viego wyciągnął rękę. Pojawiła się w niej szklanka z wodą (wysłana mu portalem przez Kaylin). Wziął kilka łyków.
- Rany, jak ty możesz tyle gadać. Nawet ja potrzebuję trochę wody. Wracając. Shigen i Ami? Zrobili nas w wała, nostra culpa. Zajęliśmy się nimi. Mówisz, że traktujemy lepiej wrogów niż przyjaciół. Shigen kiedyś był moim. Budowaliśmy razem podwaliny pod społeczność Podróżników. Siedzieliśmy miesiącami, jeśli nie latami nad planami, które mieliśmy dopiero później wdrożyć w życie. Mógłbym go wtedy uznać za przyjaciela. I hej, jak to przyjacielowi, zaufałem mu. Co wynikło, już wiesz. To, jak wszystko upraszczasz, jest wręcz niesamowite. Dobra, danie główne całej wypowiedzi. Ale najpierw... Kaylin, cel B, przejmij.
Kaylin zatrzymała czas i zgarnęła Tokomo, po czym go przeciągnęła przez portal, zamykając go w podprzestrzeni i przejmując przesłuchanie od Fis.
- O, przepraszam. To było ratowanie mojego planu przed tobą. Właśnie przesłuchiwaliśmy trzech byłych członków Gidayu, żeby spróbować się czegoś od nich dowiedzieć na temat powiązań części Gidayu, w tym Gyokusho, z Daishi. Bardzo możliwe, że zaraz będziemy musieli wysłać wsparcie też do trzeciego "kandydata", chyba że nadajesz tylko przez typowe odbiorniki. Po prostu brawo. Próbuję sobie spokojnie i po cichu prowadzić śledztwo, żeby nie mieszać w to Arceusowi ducha winnych ludzi mieszkających na tej planecie. Co się dzieje? Zjawia się wielki Keiji i szerzy swoją działalność misyjną. Wiesz, ja nie przeczę twoim celom. Ale twoje metody są trochę lipne. Szczególnie wygadanie na cały świat, kogo właściwie szukamy. Bardzo to pomoże. I wam, i nam. Na pewno. Powiedz, naprawdę chcesz, żeby wszyscy do ciebie dołączyli? Żeby byli twoją armią i się decydowali na możliwość śmierci w akcji za twoją wizję? Jeśli zależy ci na losie tych ludzi tak, jak to wynika z twojego kazania, to nie widzę problemów z poinformowaniem, ale rekrutacja to przesada. Jestem ciekaw, co zrobisz z tymi, którzy zdecydują się jednak nie pracować z tobą.
Viego wziął kolejny łyk wody, stopił szklankę i uformował z niej łabędzia.
- Świat, o którym mówisz, świat równości i solidarności, już istnieje. Zbudowaliśmy go, ja i inni podróżnicy międzywymiarowi. Nazwaliśmy ten świat Beralzą. Gdy ustabilizowaliśmy go i ogarnęliśmy swoją sytuację na tyle, by funkcjonować, zaczęliśmy pomagać innym światom w dążeniu do tego samego celu. Nie narzucaliśmy tego ani nie robiliśmy niczego za nich. Dawaliśmy jedynie wskazówki, jeśli chcieli tego. Zapytałbyś, czemu nie robimy tego tutaj. To proste. Ten świat jeszcze nie jest wystarczająco gotowy. Światy, w których to szło szybko, były w ruinie i potrzebowały odbudowy, rozpoczęcia od nowa. Tutaj wszystko cały czas jest. Zniszczenie tego świata, żeby zbudować nowy, byłoby kiepskim pomysłem. Tutaj zmiany musiałyby zachodzić stopniowo, żeby dojść do tego stanu. Ewentualnie moglibyśmy wywołać globalny kataklizm. A tego nie chcemy. To by było głupie.
Viego złapał oddech.
- Co do tego gościa, który grozi zniszczeniem całego multiwersum, po to właśnie cały czas chcemy się wzmacniać, żeby go powstrzymać. I to nie tylko ludzie stąd. Korzystamy z łączności poprzez Beralzę i wysyłamy ostrzeżenie do wszystkich światów, które jesteśmy w stanie powiadomić. Keiji, chyba nie zdajesz sobie sprawy, kogo zaprosiłeś do dyskusji. Nie jestem jakimś typowym osiłkiem, który woli po prostu przywalić temu, co mu zagraża i iść zjeść. Wybacz, ale ja myślę przed działaniem. Wystarcza mi to, żeby nie wypowiadać otwartej wojny, kiedy jest czas na działania z ukrycia. Wystarcza mi to, żeby nie angażować ludzi niepotrzebnie w niebezpieczeństwo. Wystarczyło mi to, żeby pomóc zbudować działającą cywilizację. Wystarczyło mi to, żeby uchronić mój rodzinny świat, pomimo że mnie nie chciał i pozwolić im żyć swoim życiem, samemu go opuszczając. Nie przewidziałem tylko jednej rzeczy. Że będziesz takim gadułą, że odpowiadając ci będzie mi potrzeba więcej niż jednej szklanki wody. Zaraz wrócę.
Viego podleciał do Epsilona i wziął jeszcze jedną szklankę, którą wypił na miejscu i wrócił na poprzednio zajmowane miejsce. Usiadł w powietrzu.
- Dobra, czy są jakieś pytania? Od ciebie do mnie, od widowni do ciebie, od widowni do mnie?

//WRESZCIE. KUŹWA, BERCIK.//

428Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Nie Lip 07, 2013 10:31 pm

Yoh

Yoh
Site Admin
Site Admin
Soundtrack
Dla kobiety pokroju Ayano, ostatnie wydarzenia to stanowczo za wiele – jej psychika po prostu tego nie wytrzymała. Stwierdzenie Insyendara dość mocno ją zdenerwowało. W słowach wypowiedzianych przez zamaskowanego wojownika było trochę racji – potężniejsi wojownicy mieli w zwyczaju traktować słabszych z przymrużeniem oka. Czy ktoś nie miał prawa dokonać zemsty, kiedy uważał, że to słuszna droga? Nie mógł zrobić tego tylko z powodu doświadczenia, jakie przeszedł ktoś silniejszy? Kobietę otoczyła czarna aura – z jej dłoni w dalszym ciągu nie przestawała ulatniać się energia.
Gdy Viego skończył mówić, swoje cztery grosze postanowiła wtrącić właśnie Morioka.
- Co zrobisz, kiedy nie dostosuję się do Twojej prośby? Przeniesiesz mnie gdzieś, uciszysz i będziesz miał nadzieję, że wrócę do siebie? Jeżeli tak, to jesteś po prostu śmieszny… Przecież taka byłam od zawsze!
Szatynka zaczęła się delikatnie masować po twarzy – z jakiegoś powodu ponownie się uśmiechnęła.
- Oh… Mi także powiesz, że nie wykazuję odrobiny zastanowienia, albo krzty logicznego myślenia? Przecież to dla mnie oczywiste, zapałeczko... Kiedy przeprowadzano na mnie chore, niesamowicie bolesne eksperymenty genetyczne, doszłam do jednego, zapewne Twoim zdaniem głupiego wniosku… Stworzenie świata idealnego to kolejny paradoks. Żeby było idealnie, musiałbyś niby pozostać sam, ale doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że w przypadku odczuwania samotności, nigdy nie będzie dobrze. Wszyscy potrzebujemy bliskości drugiej osoby… Ale jeżeli będzie w nim żył ktoś poza Tobą, konflikty będą nieuniknione… prędzej czy później. Nie ma równości i solidarności. Zawsze pojawia się ktoś, komu coś nie pasuje, tak jak teraz.
Kobieta lekko się zarumieniła.
- Wszyscy poruszają temat wielkiego Yoha Atsuko… Czy naprawdę zapominacie, że poza nim są tutaj jeszcze dwie osoby, dysponujące mocą Pana Koszmarów? Jedną z nich jestem ja… Od tego kochanego złodziejaszka różni mnie jednak to, że wbrew pozorom, podświadomie uwielbiam cierpienie, destrukcję i zniszczenie. Odczuwałam ogromne podniecenie, kiedy masakrował Alistera. Dzięki zaabsorbowaniu jakichś potężnych artefaktów lub takich wojowników jak Wy, mogę stać się tak samo niebezpieczna jak ten między-wymiarowy amant!... Ale czy ktoś tak naprawdę brał to kiedykolwiek pod uwagę? Oh?...
Kobieta spojrzała na Shuna, po czym zniknęła, używając techniki „Kai Kai” – na dobrą sprawę, mogła przenieść się teraz w dowolne miejsce, w obrębie rzeczywistości Genao.

//Yuno może być świetną "bazą" dla rysunku PBFowej Ayano xd//

429Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Nie Lip 07, 2013 10:41 pm

Versil Perihelion

Versil Perihelion
Site Admin
Site Admin
- Well, właściwie ja już jej kiedyś chyba mówiłem, że moja własna rodzina wrzuciła mnie do aktywnego wulkanu na pewną śmierć. Tydzień w słonej morskiej wodzie naprawdę potrafi uczynić solidne oparzenia jeszcze gorszymi. Wiecie, ona mi przypomina pewien przypadek z innego świata. Jak się zwała... Yuno bodajże. Wiesz, Keiji, wciąż uważam, że to nie wina bycia gospodarzem dla istoty rangi Vida. To przez Daishi, z którymi my też walczymy. Serio, trochę ostrożności i analizy sytuacji. A tej wariatki powinniśmy już zacząć szukać. Mam rację?
- A czy Słońce jest osiem minut stąd?
- Dokładnie.

430Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Nie Lip 07, 2013 10:50 pm

Jata

Jata
Moderator
Moderator
Po tym jak Shigeru odszedł, Woogy wrócił do słuchania muzyki pozostając w budynku dla zawodników. Gdy walka między Nakatonim, a Insyendarem miała się rozpocząć, ściszył muzykę i usiadł tak, aby mniej-więcej widzieć arenę i to, co się na niej dzieje.
- No, dalej. Pokażcie coś fajnego.
Przyglądał się pojedynkowi z zaciekawieniem, jednak niekoniecznie szczególnie się w to angażował, czy ekscytował. W końcu stało się coś nieoczekiwanego - Keiji, Shun i dwa roboty pojawiły się nad areną. Z początku Woogy się nie ruszył, jednak gdy usłyszał, że zaczyna się jakieś przemówienie, zdjął słuchawki wstając i ciekawy powędrował do wyjścia z budynku. Stanął na zewnątrz i opierając się plecami o ścianę, słuchał.
Keijiego nie znał zbyt dobrze, pamiętał go najlepiej sprzed pięciu lat, gdy walczyli z Shifterem. Już wtedy wydał mu się w gorącej wodzie kąpany, gdy rzucił się na pokonanego Rahamę. Nawet pomimo faktu, że Woogy również głosował za dobiciem przeciwnika, teraz nie widział powodów, dla których miałoby to się okazać złe. Shuna prawie w ogóle nie znał, trochę z kliniki Ayano, jednak najbardziej mu zapadł w pamięć przez to, że nie stawił się do walki z nim.
Nawet po skończonym monologu Keijiego, Woogy nie bardzo chciał się odzywać.
(Mógłbym coś powiedzieć, ale najlepsze gadane ma chyb-)
W tym momencie zaczął mówić Viego, o którym pomyślał szatyn. Uśmiechnął się. Wiedział doskonale, że z całej szajki terrańskich obrońców to on jest najlepszym dyplomatą.
Sam wywód postaci fuzyjnej nie wywarł na Roleyo większego wrażenia. Magneto, wbrew pozorom, często myślał nad tym, jak to się wszystko odbywa i ciężko byłoby go odwieść od własnego zdania, które zdążył sobie wyrobić. Dodatkowo, niedawne wydarzenie z Shigeru w roli głównej sprawiło, że Woogy poczuł się jeszcze silniej, jeśli chodzi o swoje przekonania.
(A może zrobiłbyś im mały psikus?)
(Co takiego?)
(Rzuca różnymi historiami, o których przeciętny widz nie ma najmniejszego pojęcia. Równie dobrze mógł je sobie wymyślić.)
(No i co? Przecież nic nie zmyślił. Najwyżej przedstawił to w niepoprawnym świetle.)
(No tak, ale jeśli by wymyślił, nikt prócz wtajemniczonych w ogóle by tego nie zauważył. A gdyby to zastosować przeciwko niemu?)
(Chcesz powiedzieć, żebym wymyślił jakąś historyjkę, żeby zmniejszyć jego reputację i zniechęcić potencjalnych zwolenników? Wredne.)
(Ale skuteczne. W tym przypadku mogłoby wyjść na dobre.)
("Dobre" z Twoich ust brzmi dziwnie. Na razie zostawię, jak jest. Jeśli sytuacja zacznie się robić nieciekawa, spróbuję. Co mi tam...)
(Ja tylko lubię żarty...)


 Mari również z zaciekawieniem przyglądała się walce finałowej. Najbardziej zaskoczona jednak, podobnie jak wszyscy, była w momencie pojawienia się The Fate. W milczeniu przysłuchiwała się dyskusji. Sytuacja, która zaistniała, jeszcze bardziej dobiła dziewczynę i utwierdziła w przekonaniu, że cały ten turniej był błędem. Zwróciła się do rodzinki z Heavenly 13, obok której siedziała.
- Mam już tego dosyć... Wszystko zaczyna się sypać, gdy przez te 5 lat tak ładnie się układało... No, prawie 5 lat... Po turnieju jak najszybciej musimy się udać do tego całego RoSaT, potrzebuję odetchnąć.

431Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Pon Lip 08, 2013 12:06 am

Mr.Bercikovsky

Mr.Bercikovsky
KOX
KOX
Soundtrack
Kiedy Ayano pojawiła się nad Shunem została zwyczajnie zignorowana przez obu liderów The Fate. Vasto Lord starał się także ignorować jej groźby i próby zastraszenia. Keiji uniósł głowę zerkając na dziewczynę.
- Dziewczynko, jak sama się określiłaś, mogłabyś przestać grozić Shunowi? Proszę. - odezwał się spokojnie.
- Przybyliśmy tylko porozmawiać, rozlew krwi jest nam niepotrzebny.
Wojownik nie przejął się słowami wykrzyczanymi w jego kierunku do Horora. Spodziewał się w zasadzie gorszych reakcji ze strony obrońców.
- To czy Yoh znajduje się w tym, czy w innym wymiarze nie ma dla mnie większego znaczenia. Naprawdę. Po prostu powiedziałem to co o nim myślałem.
Wtedy do konwersacji dołączył Viego. Zamaskowany wojownik wysłuchał uważnie wszystkiego, co do powiedzenia miał Insyendar. Cieszył się na myśl, że będzie mógł bronić swoich racji przeciwko komuś tak inteligentnemu i wygadanemu, komuś kto będzie w każdym słowie szukał luki.
- Właśnie. Sam tego nie widzisz? Wszystko to, co powiedziałem padało między wierszami z twoich ust. - zaczął.
- Pole chaosu, tak? Przeznaczenie? Zabawne. Bo właśnie w przeznaczenie wierzę. Moim przeznaczeniem jest stworzyć nowy, lepszy świat. Nie taki, o którym ty mówisz... - przerwał na chwilę.
- Świat bez podziałów? Świetnie. Szkoda tylko, że tylko dla Jigen Tankenka! Czemu nie dla wszystkich? Przecież to nie takie trudne... Świat musi zginąć, by narodzić się na nowo. To jedyna droga... Świat pogrążony jest w niesprawiedliwości, na którą ludzie nie zasługują. - ciągnął dalej.
- Mówiąc o Yohu nie miałem na myśli ostatnich dni, a tych wszystkich sytuacji, w których Nightmare Lord wziął nad nim górę. Przez ostatnie lata panował spokój, jednak kto wie, co się stanie gdy tylko pojawi się jakieś niebezpieczeństwo. I tak jak powiedziałem Ayano nie obchodzi mnie to, czy teraz jest w innym wymiarze. To samo tyczy się Shigeru, czy Rayema.
Na słowa o lokalizacji The Fate Keiji nie zaprzeczył, zwyczajnie je pominął.
- Tu znowu przyznajesz mi rację. Nikt nie chce cie słuchać? Zauważ, ja wysłuchałem cię uważnie. Chętnie usłyszałbym także twoja historię, obawiam się jednak, że tym razem to ty byś mi jej nie opowiedział. W końcu podobnie było pięć lat temu, gdy nie raczyłeś mnie poinformować o swoim genialnym planie. Nie pamiętasz? - mówił spokojnie.
- Pomagasz innym światom? Cudownie. Więc dlaczego nie rozumiesz tego, że ja pragnę pomóc ojczystemu? Nasze metody zapewne się różnią, to prawda... jednak wybór lepszej zależy od punktu widzenia. Wszystko zależne jest od tego, po której stronie staniesz, w którym kierunku spojrzysz. - bronił dalej swoich argumentów.
- Shifter. Może i masz rację... skoro jednak okazał się taki pomocny i przyjacielski czy nie zasługuje na gest dobroci z waszej strony? Czy po prostu uważacie go tak jak większość swoich za nic niewartych pomocników. Ayano chwile temu sama przyznała mi rację, gdy odchodziła. - wspomniał podkreślając to, że wcale nie przejął się jej odejściem.
Podobnie było z Shunem, który niewzruszenie wisiał w powietrzu z założonymi rękami.
- Wracając jednak do podziękowań z waszej strony względem reszty wojowników... nadal nie odpowiedziałeś mi na temat tego, czemu nie przywróciliście życia bliskim waszych przyjaciół. Nie zasługują na to? Zapewne zrobili by to sami, gdyby nie kolejna niesprawiedliwość... Smok rozmawia w języku Jigen Tankenka.
Keiji rozejrzał się dookoła. Widział zdezorientowanie na twarzy większości widzów. Spojrzał na Shigeru, który z zaciśniętymi pięściami stał z spuszczoną głową. Postać fuzyjna wiedziała, ze Iester powstrzymuje się przed zrobieniem czegoś głupiego.
- Ratowanie twojego planu? Przepraszam. Naprawdę. Nie wiem, za kogo mnie masz, ale potrafię docenić prace innych w przeciwieństwie do niektórych. Choć tak naprawdę mam dla ciebie złą wiadomość. To The Fate jako pierwsze zajmie się Daishi i Gidayu. Nie musicie sobie brudzić rąk. Taki drobny gest na pożegnanie z mojej strony. - powiadomił.
- Informowanie światów o tym kolesiu, to świetny pomysł. Naprawdę. Właściwie doceniam większość twoich osiągnięć, które tutaj wymieniłeś. Zazwyczaj jednak wszystkie mają tą samą wadę. Zapominasz o tej przestrzeni. Zbudowaliśmy świat bez podziałów, pomagamy też w tworzeniu takiego w innych wymiarach, ale nie tym. Poinformowaliśmy wymiary o Sanjiro, ale tu nic nie powiemy. Naprawdę? Myślicie, że wojownicy nie zaczęliby treningów, aby pomóc w walce z nim? Spójrz tylko na ten turniej. Zobacz ilu niesamowitych wojowników przyszło, o których tak naprawdę nikt nic nie wiedział. Policz w ilu walkach o losy planety mogliby się przysłużyć. Jak to mówią... najciemniej pod latarnią. - skończył odpowiadać na wszystkie kontrargumenty Viega.
- Możecie mnie nienawidzić. Możecie mówić co chcecie, jednak ja się nie zatrzymam. Nie mogę teraz przestać. Możecie twierdzić, że jestem nic niewartym śmieciem. Możecie twierdzić, że nie powinienem być tutaj. Wtedy jednak, wszyscy będziecie w błędzie! Od teraz będziecie mnie nienawidzić za wszystko to co zrobię, albo to czego nie zrobię...
Jeżeli ktoś jeszcze chce coś powiedzieć chłopak uważnie wysłuchuje wszystkich wypowiedzi.

Jeżeli nikt już nie ma nic do powiedzenia Keiji zerka na Shuna. Vasto Lord tylko kiwa głową. Postać fuzyjna stara się wyczuć energię kilku wojowników. Mianowicie: Hioku Camotaru, Wzola Wrighta, Yarissa Lawsforda i Ryuuzakieg Rapido.
//Byłbym wdzięczny Nópcowi za podanie ich lokalizacji//
- To chyba na tyle. Będziemy się zbierać. Przepraszamy za najście. Do wszystkich chętnych - będę czekał nieopodal lasku u podnóża gór Debezhia na kontynencie Palan.
- Za kogo się uważasz? - słychać gniew w głosie Nakatoniego.
- O, ty jednak mówisz.
- Pieprzony hipokryta. Szczerze mam gdzieś co sądzisz o mnie... ma gdzieś twoje cele i idee. Do niedawna miałem podobne podejście do wielu spraw, które przedstawiłeś... Jednak, twoje słowa nic nie znaczą, bo jesteś tylko hipokrytą! "Dziewczyna taka jak ty, nic nie znaczy. Przybyłaś znikąd i jesteś niczym. Nadal jesteś biedną, słabą i żałosną dziewczynką, co wcześniej. Szkoda mi ciebie, jesteś po prostu śmieciem." - to ma być ta twoja równość? Heh.
- Nie. To było coś w rodzaju twojej zemsty. Po stracie bliskich odebrałeś rodziny innym wojownikom. Wybaczyli ci... choćby taki Woogy. Ja przez całe życie czułem się jak śmieć, dałem tego uczucia zasmakować dawnej przyjaciółce, nie - dawnej rodzinie. Wierzę, że i ona mi przebaczy. Teraz jednak mam nową rodzinę, jest nią The Fate. Może jednak wrócisz do turnieju?

432Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Pon Lip 08, 2013 7:52 am

Versil Perihelion

Versil Perihelion
Site Admin
Site Admin
- Bo chłopie, przecież ci mówiłem wyraźnie, że cele masz super, jedynie do twoich metod mam zastrzeżenia. Co do Beralzy, mylisz się. Nie zrobiliśmy z niej zamknięty świat. Jest otwarta dla każdego i cały czas pojawiają się nowi imigranci, dzięki którym cywilizacja się rozwija. Gdyby tak nie było, stalibyśmy w miejscu. Wielu osobom to proponuję - niekoniecznie przenieść się tam na stałe, ale wybrać się na wycieczkę turystyczną, żeby zobaczyć, jak to funkcjonuje. Zarówno z naszej grupy, jak i mieszkańcom Terry, którzy słuchali moich wykładów. Jak myślisz, ile osób powiadomiło mnie o takiej chęci. Sześć, z zespołu Alistera. I hej, jednym z twórców Wspólnoty Erfelańskiej jest dosłowny pasażer na gapę, technicznie nie będący podróżnikiem.
Viego zaczął się głupkowato uśmiechać, machając.
- A właśnie. Smocze kule mają pewne ograniczenia. Nie mogą wskrzeszać ludzi zmarłych od długiego czasu. Mają też wyznaczony czas potrzebny, by mogły zostać ponownie wykorzystane, równy pełnemu cyklowi naświetlania lub jak kto woli - jednemu rokowi. Smok mówi tylko po erfelańsku, bo sprowadzili go tutaj właśnie podróżnicy, 6 tysięcy lat temu. To w końcu ich miastem jest Anteques. Bez podróżników kul by tu nie było. Ponadto, modyfikacja smoka nie zależy od nas w najmniejszym stopniu. Zależy od strażnika Terry, mieszkającego w swoim pałacu jakiś kawałek stąd. A, taka ciekawostka. Wiesz, że starożytny erfelański z Anteques wywodzi się z nowoczesnego, a nie odwrotnie? To było wtedy, gdy zostałem cofnięty o siedem tysięcy lat w przeszłość. Przekazałem tę wiedzę jednemu podróżnikowi, łącznie z paroma opowieściami o Beralzie. Wiesz, siedem tysięcy lat, jaki to mogło mieć wpływ. Okazuje się, że ten podróżnik, jako ktoś, kto tę wiedzę posiadał, utworzył pierwszą w miarę ogarniętą społeczność podróżników, której jednym z miast było Anteques. Nie jest to pewne, ale z dużym prawdopodobieństwem, jeśli chodzi o sam fakt, że kule tu w ogóle są... nie ma za co.
Viego sięgnął po swoje WDG i sprawdził coś na nim.
- Tam jesteś? No cóż... Wracając, twierdziłeś, że to my sprowadzamy zagrożenie, potem ignorując naukowe wyjaśnienie problemu. Powiedziałeś też, że mamy w naszych szeregach wielu gości, którym nie można ufać z tego czy innego, często słusznego powodu. Czy naprawdę uważasz, że mieszkańcy tego świata będą z takimi ludźmi ot tak nagle współpracować? Turniej byłby do tego dobrą okazją, by uczynić naszych nieco bliższymi mieszkańcom, gdybym ja go organizował. Nie, nie usłyszycie tutaj czegoś w stylu "wszystko zgodnie z planem", bo jeśli to by było zaplanowane przeze mnie, to w tym momencie można by to było o kant dupy potłuc, dzięki Yohowi, Shigeru i paru innym.
Viego się odwraca do swojego przeciwnika turniejowego.
- Nie mam ci tego za złe, bo to nie był mój plan. Siedem tysięcy trzydzieści dwa lata temu pewnie bym się zachował tak samo. Ale się ogarnąłem siedem tysięcy trzydzieści jeden i pół roku temu zanim zrobiłem cokolwiek głupiego.
W tym samym czasie, w Epsilonie.
- Czy on powiedział siedem tysięcy trzydzieści? Co on ma na myśli? Bo to brzmiało, jakby powiedział, że ma siedem tysięcy lat.
- Bo ma.
E: Przepraszam, że co?
- To wam opowie albo on, albo Kaylin za parę chwil. Viego jak skończy rozmawiać z Keijim, Kaylin jak skończy rozmawiać z gościem z Gidayu.
- Naprawdę przestaję ogarniać.
//Bo hej, wie o tym tylko sam Viego, Kaylin i Damensaya, która po prostu się włamała do jego danych.//
- Do tego potrzebna jest jakaś współpraca. Dlatego nie było sensu na razie mówić o tym zagrożeniu. Wywołałoby to jedynie niepotrzebną panikę i utrudniło wszystko, o czym mówisz. Chyba że jednak wolisz po trupach do celu, ale tego akurat jeszcze nie powiedziałeś. Wszystkie światy, które poprosiłem o pomoc, to światy, które odwiedziłem i z którymi nawiązałem przyjazne stosunki. Ten jest jeszcze w powijakach pomimo swojej długiej historii. Jeszcze się nie wyłonił z chaosu.
(krótka przerwa)
- Mam nadzieję, że nie sądziłeś, że zrobię coś tak szalonego, jak powołanie do istnienia drugiej frakcji, alternatywnej do twojej, pod naszym kierownictwem. Jeśli ten świat ma być zorganizowany, zrobienie tak głębokiego podziału jest ostatnią rzeczą, jaka by mu mogła pomóc. A to właśnie starasz się zrobić. Chcesz przejąć cały rynek, odrzucając wszystkich poprzedników. Jakkolwiek świetnego planu byś nie miał, oznaczałoby to katastrofalną redukcję siły stojącej na straży tego świata. Mogłeś oczywiście powiedzieć "Witajcie. Jesteśmy The Fate, taką a taką mamy ambicję, już zaczęliśmy robotę, pomożecie nam?", ale tego nie zrobiłeś. Jak na razie przypomina mi to tylko budowanie destabilizującego podziału. Znam jeden taki plan, który się powiódł, ale przy dużych stratach i wymagający starcia się dwóch zbliżonych do siebie siłą frakcji, co w tym wypadku oznaczałoby wystawienie siły mniej więcej dziesięciu Yohów Atsuko jednocześnie przeciwko nam. A to by nie było zbyt bezpieczne dla całego wszechświata. Z resztą... Przybliżę ci tę historię.
Viego na swoim WDG przywołał portal prowadzący do wypełnianego przez niego regału w Bibliotece Quinta. Wyjął z niego jeden zwój i wręczył Keijiemu do przeczytania.

Zwój opowiada o świecie, w którym za sprawą technologii z kosmosu zaczęto budować maszyny, które miałyby pomóc w obronie planety. Cywilizacja dobrze prosperowała, miała nawet kolonię kosmiczną. Jednakże, koloniści czuli się gorszymi w porównaniu do Ziemian i mieli poczucie, że są tak też traktowani. Dlatego założyli frakcję, którą nazwali Divine Crusaders, która wypowiedziała otwartą wojnę ziemskiej Earth Federation Army. Konflikt pochłonął wiele istnień, wielu potężnych oficerów z EFA przeszło do DC, jednak jak się później okazało, wszystko było zgodnie z planem.
DC wiedzieli, że do Ziemi zbliża się inwazja kosmitów, znanych jako Aerogaters. Wiedzieli też, że ani oni, ani EFA nie mają wystarczająco siły, by ochronić planetę. Dlatego wypowiedzieli wojnę EFA, będąc z początku od nich potężniejszymi i mając realną szansę na zwycięstwo. Celem wojny było wzmocnienie jednej frakcji kosztem drugiej, zwycięzcy mieli być na tyle silni, że byliby zdolni odeprzeć inwazję. DC przegrało, ale pomogli EFA w obronie Ziemi.
To była wojna, w której nieważne, kto odniósłby sukces, zwycięzcą byłaby cała planeta.

//To w pewnym skróceniu fabuła gry Super Robot Wars: Original Generation.//

- Jeśli twój pomysł był podobny, to powinieneś wiedzieć, że takiego planu się otwarcie nie podaje, stąd zwój. Oraz powinieneś wiedzieć, że na to nie przystaniemy, bo utworzony rozłam byłby zbyt trudny do zasklepienia, a straty mogłyby nas wszystkich zbytnio osłabić w razie niepowodzenia. Jeśli nie miałeś na celu czegoś tak subtelnego i wyszukanego, to dostałeś darmową lekcję historii. Zwój możesz sobie zatrzymać, to kopia. Wiesz, ja nie widzę powodów, by cię nienawidzić. Nie myśl, że tylko dlatego, że pojawiłeś się i nie zgadzasz się z naszym podejściem, jesteś już celem do wyeliminowania. Przynajmniej tak sądzę ja, myślę, że za mną by się wstawił cały personel Latającego Miasta. Reszta obrońców chodzi na tyle własnymi drogami, że musielibyśmy ich sami zapytać. Jeśli będziesz działał na rzecz tego świata, nie mam powodów, by uważać cię za wroga. Jeśli jednak swoimi działaniami będziesz chciał sprowadzić nieszczęście, by tylko wykonać swój plan, zrobię się nieprzyjemny. A, tak z ciekawości. Używasz jakiegoś smaru do swoich robotów? Bo zastanawiam się tylko, czy piasek z Hueco Mundo im nie przeszkadza w poruszaniu się. To cholerstwo jest niesamowicie drobne i ostre. Ostatnio, gdy tam byłem, musiałem w ogóle zrezygnować ze stosowania pigmentów na moich wynalazkach, bo diabelstwo wszystko zdrapywało. Jestem ciekaw, jak to rozwiązałeś. I tak właściwie, jeśli naprawdę cię ciekawi na nudna historyjka, jaka mi się przydarzyła dawno temu, to usiądź, przyniosę trochę koktajlu iperito-maqalowego i pogadamy dłużej. Chcesz trochę słodzony? Owoce iperity są smaczne, ale dość kwaśne.

433Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Pon Lip 08, 2013 10:28 pm

NPC

NPC
NPC
NPC
Kadiri nie miał już nic więcej do powiedzenia, pozwolił więc odejść Emi.

Tokomo chciał odpowiedzieć Fis, jednak przeszkodził mu w tym Keiji i The Fate. Chwilę później zgarnęła go Kaylin. Tam ona rozpoczęła przesłuchanie //dobrze zrozumiałem, prawda?//.
- Co się stało? Coś Ty zrobiła?
Makomai nerwowo się rozglądał, aż w końcu jego wściekły wzrok utkwił w Kaylin.
- Chcecie wiedzieć coś o Gyokusho? Gówno mnie to obchodzi! Trafiliście pod zły adres. Nawet, gdybym coś wiedział, nie powiedziałbym Wam. Na pewno moi czekają tylko na odpowiedni moment, żeby przyjąć nas znów w swoje szeregi! Wszystkich, którzy przeżyli! A wtedy macie przesrane!
W jego oczach było widać złość. Nawet fakt, że zdawał sobie sprawę z przewagi dziewczyny, nie wpływał na jego zachowanie.

Gdy na arenie pojawiło się The Fate, sędzia nie bardzo wiedział co się właściwie stało. Właściwie, nikt nie wiedział. Kto to jest? Czyżby ktoś, kto zechciał pomóc któremuś zawodnikowi? Otóż nie. Zamaskowany wojownik szybko przejął wszystkie nadajniki i zaczął swój wywód. Sędzia, ani organizatorzy nie byli w stanie nawet zareagować. Widownia ucichła, a oprócz słów lidera organizacji występowały tylko ciche szepty pomiędzy widzami na temat tego, co się właśnie dzieje. Keiji mówił z wielką pasją i przekonaniem w głosie. W dodatku wszystkie fakty przedstawiał w taki sposób, by ukazać terrańskich wojowników z jak najciemniejszej strony. Właśnie to okazało się niezwykle skuteczne - ludzie przecież z natury wolą być przeciwko komuś, niż kogoś poprzeć. Dlatego atak na sposób działania obrońców planety znalazł swoje poparcie - nie tylko wśród zebranych dzisiaj na wyspie Hakane, ale na całym świecie. Niedługo jednak trzeba było czekać na ripostę Viega Insyendara, który sprawił, że część ludzi zmieniła po raz kolejny spojrzenie na tą sprawę. Dyskusja trwała jakiś czas, a podczas niej ludzie już sami nie wiedzieli co myśleć. Zaczął się podział. Ci, którzy przyznali rację Keijiemu i twardo uparli się przy jego przekonaniach twierdząc, że faktycznie terrańscy wojownicy bardziej szkodzą w tym wszystkim, niż pomagają, oraz Ci, którzy uznali za głupotę taki sposób myślenia. Zaczęły się głośne dyskusje pomiędzy widzami. Nawet ludzie, oglądający to w telewizji, czy słuchali w radiu, zaczęli się sprzeczać na ten temat. Najbardziej jednak odczuwalne to było na arenie Tenkaichi Budokai - krzyki, oskarżenia, a nawet pojedyncze (o dziwo tylko pojedyncze) bójki pomiędzy kibicami. Pośród tego hałasu, jedynie Shun usłyszał pytanie od jakiegoś człowieka na trybunach: "Dlaczego tylko trzy godziny? Ludzie z innych kontynentów nie dadzą rady dotrzeć tam w tym czasie!".

W tym wszystkim, organizatorzy nie mieli głosu. Zwyczajnie nie mieli możliwości w jakikolwiek sposób to powstrzymać. Musieli się zdać na los, albo na jakichś wojowników, którzy uspokoją sytuację. Doskonale zdawali sobie sprawę, że zatrudniona przez nich ochrona nie ma cienia szans na powstrzymanie tutaj kogokolwiek.

Shigato również znajdował się na trybunach. Spuścił lekko głowę w momencie, w którym Keiji wspomniał o nim i jego siostrze. Nie miał jednak zamiaru reagować. Wolał to po prostu przemilczeć.

Keiji i Shun namierzyli energie kilku wojowników, których specjalnie szukali. Byli to Hioku Camotaru, który znajdował się teraz na wybrzeżach kontynentu Himoryon, Wzola Wrighta, który był w jakimś barze w Bezzar oraz Yarissa Lawsforda, znajdującego się w swojej rezydencji w Noitulover. Ryuuzakiego Rapido niestety nie zdołali namierzyć.

434Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Pon Lip 08, 2013 11:20 pm

Mr.Bercikovsky

Mr.Bercikovsky
KOX
KOX
- Dziękuję. Szanuję cię, za to co powiedziałeś i w jaki sposób. Wiesz jednak, że nie przekonasz mnie do swoich racji, tak jak ja nie przekonam cię do moich. To chyba tyle, bo kończy mi się czas. - spojrzał na Echo.
- Te modele, mają zamontowane dysze, aby pozbywać się piasku. Smar też nie jest jakiś specjalny... po prostu udoskonaliłem nieco to, z czym spotkałem się ratując planety spod dyktatury pewnego gościa, który wybił całą rasę Tsujiego. - odpowiedział szczerze.
- Teraz zastanawia mnie jedno... skoro wiesz o nas, o tym, gdzie się znajdujemy... dlaczego nie znasz jeszcze położenia Daishi? Oni działają znacznie dłużej, w obrębie tej planety. My w trochę bardziej oddalonym miejscu a jednak... nieważne. Było miło z tobą dyskutować.
Spojrzał na Shuna, który najwyraźniej się nad czymś teraz zastanawiał.
- Jak wspomniałem, historii wysłucham z chęcią, jednak jesteś w trakcie turnieju, a mi się kończy czas. Byłbym gołosłowny, gdybym nie podzielił go na równo dla wszystkich. Jeszcze raz przepraszam wszystkich za najście i życzę miłego dnia. Na mnie już czas.
- Skoro o czasie mowa. Nie wszyscy zdążą w trzy godzin. Biorę więc odpowiedzialność za drugą partię za dokładnie dwadzieścia cztery godziny. - słowa Vasto Lorda podobnie jak jego towarzysza były emitowane na całą Terrę.
- O tym nie pomyślałem. Dobrze więc, macie dwie szanse na dołączenie do The Fate. Za trzy godziny i za całą dobę. Pamiętajcie jednak, że to nie ostatnie dwie. Kiedy się na nas poznacie sądzę, że dołączyć będzie chciała większa liczba ludzi. A teraz... jak powiedziałem, czas mnie goni. Viego, historię opowiesz mi po turnieju. A tym razem do miłego.
Zarówno Keiji, Shun jak i towarzyszące im roboty zniknęli. Zamaskowany wojownik przeniósł się na wybrzeża kontynentu Himoryon, natomiast Pusty w towarzystwie robotów teleportował się nieopodal lasku u podnóża gór Debezhia.
Sanra, Arisa i mała Mayu nie bardzo wiedziały co o tym myśleć. Córka Nakatonich nawet nie bardzo zaprzątała sobie tym głowę, bo zwyczajnie tego nie rozumiała. Arisa umilkła, niektóre słowa bardzo ją dotknęły. Sandra natomiast bardziej martwiła się o Shigeru niż o Keijiego.
Nakatoni stał z zaciśniętymi pięściami na macie. Odezwał się tylko na chwilę, by udowodnić, że Keiji jest hipokrytą. Gdy postać fuzyjna zkontrargumentowała jego oskarżenia zamilkł. Starał się opanować. Gdy The Fate zniknęło chłopak nie wiedział co robić. Czekał na reakcję organizatorów i wznowienie turnieju.

435Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Wto Lip 09, 2013 7:30 am

Versil Perihelion

Versil Perihelion
Site Admin
Site Admin
//Załóżmy, że zdążyłem odpowiedzieć krótko Keijiemu zanim zniknął, 'kay?

Btw, ja ci dałem ten zwój do przeczytania w tym momencie. Nie czytasz moich postów w odpowiedzi na moje nie czytanie twoich postów wynikające z twojego nie czytania moich?//
- Nie, nie wiedziałem o was. Słyszałem tylko pogłoski o czymś, co pojawiło się w Hueco Mundo. Nasze możliwości niestety jeszcze nie pozwalają otwierać przejść do zaświatów. Dlatego studiuję magię. A jako że Yoh miał osobistą wendetę przeciwko Daishi i wywalił ich wszystkich w powietrze jakiś czas temu, zaufałem mu, że zrobił porządek. No cóż.
(Keiji znika)
Viego zlatuje na dół do Shigeru. Damensaya oddaje prawowitym właścicielom systemy przekaźnikowe, które również pożyczyła, a dron-kamera się wyłącza i wraca do bazy.
- I o tym właśnie mówiłem, ten świat jest niesamowicie podatny na wszelaki pierdolnik. Powiem ci wprost - nie mam chwilowo żadnego planu. A przynajmniej nie taki, który by pomijał stworzenie frakcji alternatywnej do Fate i otwartą walkę. On chce po prostu użyć cywilów jako żywą tarczę przeciwko nam. Nie wiem jak ty, ale ja się do tego nie zniżę. Szefie sędzio, mogę pana tu prosić? I tak wiem, że stoisz na brzegu areny za nami i słuchasz, co mówię. Myślę, że w obecnej nadzwyczajnej sytuacji turniej musi być co najmniej zawieszony. Jeśli to nie wchodzi w grę, to Shigeru Nakatoni jest zwycięzcą. I tak żaden z nas się tym chwilowo nie nacieszy.
W tym momencie słyszy w mózgu brzęczenie - Kaylin do niego "dzwoni" przez Kaen Kagami.
- Słucham?
]Pożycz mi na chwilę twoje iluzje. Zamierzam mu zadać ból psychiczny.]
- Mówisz o tym z takim spokojem, że nie mam, co dyskutować.
Viego podrzucił Kaylin swoje dane dot. własnych umiejętności.
--------
Kaylin, wisząc w podprzestrzeni, spokojnie słucha jeńca.
- "Moi", "swoje szeregi". Bardzo miło.
Pstryknęła palcem, wywołując pojawienie się mnóstwa ognistych szpikulców, rozstawionych wokół Tokomo i wycelowanych w niego. Część była prawdziwa, część była iluzją. Kaylin pstryknęła ponownie i jeden z prawdziwych kolców ruszył i przebił na wylot lewe udo jeńca, trafiając dokładnie w duży nerw.
- A cóż to za "twoi"? Jestem bardzo ciekawa. "Odpowiedni moment", powiadasz. Czyli już mają gotowy plan, którego częścią jest rerekrutacja.
Kaylin posłała w Tokomo dwa kolejne kolce, pierwszy prawdziwy, drugi nie, jednak przy drugim wywołała silne punktowe uderzenie ciepła w miejscu, w którym kolec miałby trafić. Po oberwaniu dwoma prawdziwymi prosto w nerwy jego mózg powinien w tej dziedzinie już szaleć i zaczynać wyobrażać sobie ból bazując na bodźcach wzrokowych, nawet jeśli go tam nie ma.
//Basically, robię mu Tsukuyomi.//
- Zamieniam się w słuch.
Kaylin, jeśli nie ma rezultatów, co jakiś czas dokłada 2-3 kolce, z czego 1-2 zawsze są fałszywe. Ma to przedłużyć dostępny czas, nie niszcząc go za bardzo. Jeśli ma coś powiedzieć, musi żyć.
//Jeśli wciąż się będzie trzymał, damy go Damensayi do jej eksperymentów. Będzie miała do czego się włamać.//
--------
- Drużyna Taimatsu, do mnie.
W niepełnym składzie, ale do niego przylecieli: Alister, Damensaya, Emi i Fis.
- Status.
- Mam raport o przeciwnościach od Daii i Gimy. Popatrzyłam. Czerwony Gyarados, z którym walczył Hidehira, właśnie go znokautował i szykuje się do ataku na Celię i Bilim.
- Zaraz wrócę. Saya, przejmij planowanie. Quantum Firestorm.
Viego przechodzi błyskawicznie w Quantum Firestorm i wykonuje skok na wyspę Gasto.
//Tak, te dwa posty będą się dziać jednocześnie... POMIMO DŁUGIEJ GADANINY KEIJIEGO.//
- Viego poszedł po jednego do przesłuchania, Kaylin się zajmuje drugim.
E: Nasza wycieczka chyba na chwilę obecną odpada.
- Ale czy na pewno? Nie dałoby się tego jakoś wgrać w jakiś plan obrony przed Fate?
- W tym rzecz. Fate to rozegrali na razie w ten sposób, by cokolwiek zrobimy mogło działać na naszą niekorzyść przy odpowiednim komentarzu od nich. I nie ma żadnej obrony przed Fate jak na razie. Oni nas nie atakują. Oni tylko robią konkurencję.
F: Jeśli zostaniemy, nie zrobimy nic. Jeśli polecimy, od razu będzie "patrzcie, uciekają od przeznaczenia mwahahahaha używamy trudnych słów".
- Czyli jesteśmy w sytuacji bez wyjścia?
E: Chwilowo. Może spróbujemy coś ustalić z całą ekipą?
F: Powodzenia ze zgromadzeniem wszystkich.
- Saya, czy dałoby się namierzyć Yoha?
- Nie stąd. Z Korytarza owszem, on zawsze zostawia ślady swojej działalności.
E: Chyba nie sugerujesz ZAPYTANIA YOHA O POMYSŁ. To by musiała być prawdziwa desperacja.
- Nie. Czuję, że mam jakiś pomysł, ale jeszcze nie wiem, jaki. Myślałem chwilę o zapytaniu Yoha o szczegóły dotyczące Daishi, ale po tym, jak ich rozwalił, pewnie sam by za wiele nie wiedział.
E: Silvia, Haniko i Gemmei?
F: Też pewnie nic nie wiedzą. A gdyby tak pozwolić Fate działać?
- Rozwiń.
F: Dopóki nie robią nic złego, mają wolną drogę. Oni nas doprowadzą do Daishi i Gidayu.
E: Tak, ale wtedy równie dobrze możemy im pozwolić się wszystkim zająć. Technicznie, moglibyśmy zostawić ten świat im w tym momencie.
- Alister, z naszej czwórki, dopóki Viega i Kaylin chwilowo nie ma, jesteś właściwie jedynym z innego świata. Nawet ja jestem stąd. Ty nam powiedz. Dlaczego by nie zostawić tego świata i nie ruszyć dalej? Dlaczego by na przykład nie polecieć na Beralzę?
//Pomimo danych od innej osoby, Damensaya jest z Terry. Dobra, dokładniej to jest bardziej czarodziejką z Księżyca, ale wciąż to przedmieścia.//
- Nie wiem. Nie wiem, czy chcę zostawić ten świat na pastwę losu... dosłownie. Shigeru, masz jakąś myśl? Ja chwilowo mam zaćmienie. Czy ja w ogóle umiem samodzielnie myśleć?

//Nie ma co, Bercik, przynajmniej zrobiłeś ciekawy event.
Na dwa i pół tygodnia przed tym, jak będę miał 10 dni absolutnie bez żadnej możliwości kontaktu.
No oczywiście.//

436Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Wto Lip 09, 2013 10:24 pm

NPC

NPC
NPC
NPC
Publika trochę się uspokoiła, gdy Keiji i jego szajka się ulotnili. Znalazły się jednak osoby, które postanowiły opuścić arenę - najprawdopodobniej, by dołączyć do The Fate.
Sędzia niestety spodziewał się słów, które skierował do niego Viego. Organizatorzy niestety nie przewidzieli tego, że tyle przeciwności pojawi się podczas turnieju. Niestety ciężko było im sprostać zadaniu. Jeśli w ogóle zechcą kiedykolwiek w przyszłość znów zorganizować turniej - zdecydowanie będą musieli się na różne ewentualności lepiej naszykować.
- Rozumiem... Wstrzymamy na chwilę turniej, lecz niestety nie możemy za długo zwlekać. Proszę zrozumieć publiczność. Mam nadzieję, że godzina wystarczy... - zwrócił się po cichu do Insyendara.
Za chwilę podniósł mikrofon i zastukał w niego sprawdzając, czy wszystko już gra. Za chwilę zwrócił się do widzów.
- Drodzy Państwo! Niestety, jak się okazuje, nie byliśmy w stanie przewidzieć wielu niedogodności. Ze względu na ostatnie wydarzenie, musimy zawiesić finał na kolejną godzinę. Najmocniej przepraszamy za utrudnienia i mamy nadzieję, że do zobaczenia za chwilę!
Publika, mimo wszystko, nie przyjęła tego najgorzej. Być może dlatego, że wszyscy byli podnieceni tym, co się właśnie stało. Kolejna godzina przerwy prawdopodobnie pozwoli im odrobinę odetchnąć...



Na twarzy Tokomo pojawił się widoczny niepokój, gdy Kaylin utworzyło wokół niego ogniste kolce. Rozejrzał się nerwowo, a następnie zwrócił wzrok na Cemineyę. Jednak nie na długo, gdyż jeden z kolców wbił się prosto w nerw Makomaia. Mężczyzna dosłownie zawył z bólu. Dziewczyna miała nad nim miażdżącą przewagę i doskonale to było widoczne. Kolejne dwa ruszyły w stronę Tokomo - jeden prawdziwy znów zadał mu ogromny ból... Jeśli chodzi o drugi... plan Kaylin jak najbardziej się powiódł. Tokomo miał wrażenie, że już trzeci przebija się przez jego ciało. Nie miał już nawet ochoty się bronić. Wydawał z siebie tylko krzyki bólu.
Członkini V-Teamu spotkała się jednak z dość dużym uporem dawnego członka Gidayu, gdyż musiała w niego posłać jeszcze jakieś 7 kolców, z czego 3 prawdziwe, zanim zaczął cokolwiek mówić.
- AARGHH! Psychopatka! Nic nie wiem! Tylko tyle, że Gidayu się odradza i w jego skład wchodzą dawne jednostki Dokuohtei Gidayu. Podobno znalazł się jakiś następca Trenza i aktualnie jest dużo niebezpieczniejszy niż on sam. Nie kontaktowali się ze mną, ani prawdopodobnie z nikim poza dawnym Tesseraktem. Nic więcej nie wiem!
Na jego twarzy widoczny był ból. Miał dosyć tych tortur.

437Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Wto Lip 09, 2013 11:11 pm

Versil Perihelion

Versil Perihelion
Site Admin
Site Admin
Kaylin wyciągnęła wszystkie kolce z ciała jej jeńca.
- Głównie Dokuohtei i Tesserakt, mają kogoś mocniejszego niż Trenz. Dobrze sobie radzisz. Brakuje ci jeszcze jednej rzeczy w twojej opowieści. Gyokusho współpracującego z Daishi zamiast z Gidayu. Niestety, musisz przeżyć, żeby jeszcze o tym mi opowiedzieć, dlatego na razie ci tego oszczędzę. Co nie znaczy, że cię puszczam wolno.
Kaylin złapała Tokomo za twarz i włączyła Zetsukyū, by pozbawić go ciepła i wprowadzić w hipotermię.
- Wyrażanie dumy z bycia w Gidayu to kiepski pomysł, jeśli stoisz przed kimś, komu Gidayu zniszczyło rodzinny świat. Słodkich snów... póki ci na nie pozwalam.
Kaylin pozbawiła w ten sposób Tokomo przytomności i dopiero wtedy zatrzymała technikę, żeby tylko na tym się skończyło. Zaraz po tym złapała go za ubranie i wyciągnęła z podprzestrzeni.
---------------
Gdy się tylko pojawiła koło reszty Drużyny Taimatsu, zaraz się pojawił Viego ze swoim jeńcem i resztą T-Major.
- Rezultaty?
- Trochę mi powiedział, ale jeszcze nie wystarczająco. Na razie go sobie zatrzymam. A u ciebie?
- Dopiero go zgarnąłem. Musiałem pomóc dziewczynom...
Wyjął z kieszeni Pokéballa.
- Razalag miał przyjemniejszy charakter. Ile właściwie sędzia dał czasu?
- Godzinę.
Viego zrobił niezbyt zachwyconą minę. Puścił na chwilę chwilowego wielbiciela metalu i podleciał do sędziego zanim ten poszedł do budynku.
- Godzina, powiadasz? Chwilę temu mieliśmy wydarzenie, które może praktycznie doprowadzić do wojny domowej, jeśli nic w tej kwestii nie zostanie zrobione, a ty dajesz GODZINĘ? Wycofuję się z turnieju. Dajcie Shigeru jego 10 milionów i przestańcie odstawiać szopkę. Teraz wybaczcie, ale zamierzam spróbować coś zrobić z tą sytuacją. Shigeru, wszyscy, odstawiam Epsilona na wybrzeżu, portal jest cały czas otwarty. Wiecie, gdzie mnie szukać, jeśli mamy coś ustalić.
G: Ale może mi pomóż, ten bydlak jest trochę ciężki.
- Przepraszam. Drużyno, wracamy.
Viego pomógł Gimie i cała dziesiątka udała się do Epsilona i przez portal do Latającego Miasta. Zaraz po tym Epsilon odleciał znad trybun i osiadł poza kompleksem stadionowym, lądując na plaży.

//inb4 absolutnie nikt nie przyjdzie i oczywiście wszyscy Terro-ryści będą działać w sposób niezorganizowany na własną rękę//

438Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Wto Lip 09, 2013 11:53 pm

Aki

Aki
Jounin
Jounin
Turniejowy finał miał się odbyć pomiędzy Viegiem a Shigeru. Kimura się tego całkowicie nie spodziewał - bynajmniej nie dlatego, że finaliści byli słabi, a dlatego, że wydawać by się mogło, że obu zawodnikom początkowo tak naprawdę nie zależało aż tak bardzo na turnieju.
Podczas przerwy między pojedynkami Quincy kupił wielki kubeł popcornu, którym się zajadał wraz z Lisą oraz Kazuo, a także z Mari, jeśli blondwłosa sąsiadka chciałaby się poczęstować. Początek walki zapowiadał się nad wyraz ciekawie - można by się zresztą tego spodziewać po walce zawodników, którzy dotarli do finału, wygrywając każdą poprzednią walkę - jednak niespodziewanie nad wojownikami pojawiły się dwie osoby wraz z towarzyszącymi im robotami. Twarz jednego z mężczyzn zasłaniała maska, przez co trudno było rozpoznać, jednak po dłuższym przyglądaniu się, parze się to udało. 
-Czy to...?
-Keiji i... jakiś Vasto Lorde. - w jego głosie można było usłyszeć zdziwienie. 
Zamaskowany mężczyzna zaczął przemawiać, wstrzymując jednocześnie turniej, o swojej nowej organizacji, której celem miało być stworzenie nowego równego świata. W swojej mowie było wiele zarzutów odnoszących się do obrońców Terry, poruszony został także temat wybaczenia Shifterowi. Gdy Lider The Fate zwrócił się do Lisy z pytaniem, czy również wybaczyła Rahamie, ta tylko parsknęła i odwróciła wzrok. Brown się wiele razy zastanawiała nad tym, co zrobił jej oprawca i za każdym razem nie rozumiała, czemu Aki oraz kilkoro innych obrońców tak bronili go przed resztą w sprawie zabicia go. Teraz jednak coś się zmieniło, już dwa razy w przeciągu trzech dni pomógł obrońcom. Dawny wróg powoli zmieniał się w sprzymierzeńca, a Lisie, nawet jeśli nie potrafiła mu przebaczyć, trudno było tego nie zauważać. W tym momencie nie żałowała tego, że wojownicy pozostawili go przy życiu. Co będzie dalej? To pokazać może jedynie przyszłość.
Gdy w końcu odezwała się Mari, twierdząc, że ma dość już tego wszystkiego, Lisa jej przytaknęła.
-Zaraz... Wybieracie się do RoSaT - zdziwił się Aki.
-Emm.. ta. Zapomniałam ci o tym powiedzieć.
-Słabo. Jesteśmy zaproszeni przez Maxa i Arisę. 
-Przełożysz. Nie wybywam przecież na rok, tylko na dzień, dwa. 
-W takim razie to wybywasz na rok, dwa.
Lisa jednak przemilczała już ten komentarz i ponownie zaczęła się przysłuchiwać dyskusji na arenie - tak też zrobił i Aki. Wkrótce została ogłoszona przerwa, co miało przedłużyć dzisiejszy turniejowy dzień jeszcze bardziej, jednak pojawił się ponownie Viego, który niezadowolony z danego mu czasu, wycofał się z turnieju. Kto wie, co zdarzy się jutro, kto jeszcze się pojawi, by przerwać turniej. Następnym razem, gdy organizatorom się zachce Tenkaichi Budokai, na pewno dobrze się nad tym zastanowią...
-Powinniśmy się chyba udać za Viegiem, nie? 
-Na to wygląda. 
-Idziesz? - rzuciła pytanie w kierunku Mari. 
Niezależnie od odpowiedzi blondynki trójka wzlatuje i zmierza do Epsilona na plaży. Gdy do niego dotrze, przechodzą przez portal prowadzący do Latającego Miasta.

439Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Sro Lip 10, 2013 12:17 am

Jata

Jata
Moderator
Moderator
Gdy wszystko się uspokoiło, a sędzia ogłosił kolejną przerwę, Mari odetchnęła z ulgą. Przeprosiła na chwilę rodzinkę Kimurów i podleciała do Woogyego, opierającego się wciąż o ścianę budynku dla zawodników.
- Hej, wiesz może co to było?
- Keiji, Shun i jakieś dwa roboty.
- Taa, serio? O co chodzi z tym The Fate?
- Nie mam właściwie pojęcia. Chyba im odbiło. Coś do nas muszą mieć, skoro chcą obrócić przeciwko nam ludzi.
(A Ty stchórzyłeś.)
(Chodzi Ci o to kłamstwo? Nie. Dzisiaj się czegoś nauczyłem i nie chcę tego zaprzepaszczać.)
(I tak jesteś tchórzem.)
(A Ty masz żółte zęby.)
- Może im nie odbiło? Nie wyglądali jak szaleńcy. Coś konkretnego musiało nimi kierować, jakieś przykre wydarzenia z przeszłości... Musi być jakaś geneza...
- Mówisz jak dobra matka. Mną też kierowała przeszłość podczas ostatniej walki i co z tego.
- A propos.
Mari trzepnęła mocno Woogyego w głowę. Tak, że pomasował obolałe miejsce.
- No weź nie przesadzaj.
- I kto to mówi? Naraziłeś na taki widok jego rodzinę! - za chwilę się rozejrzała, jakby zorientowała się, że trochę za głośno mówi.
- Z Shigeru... Cóż, już się dogadałem można by powiedzieć. Właśnie mi o czymś przypomniałaś...
- Dogadałeś się? A jego rodzi...
- Właśnie o tym mówię. Wybrałbym się do nich, ale nie wiem czy to odpowiedni moment. Chyba przyjaźnili się z Keijim.
- To Twoja decyzja.
- Cóż za wsparcie...
Po chwili pojawił się z powrotem Viego, który powiadomił sędziego, że rezygnuje z finału.
- No nieeee, Viego! Przejmujecie się tymi frajerami?!
Choć Woogy doskonale zdawał sobie sprawę z zagrożenia i w głębi duszy wiedział, że decyzja jest jak najbardziej słuszna i roztropna, to jego saiyańska dusza nie mogła strawić tego, że taka walka miałaby się zakończyć w ten sposób.
- To bardzo mądra decyzja! Łupanie się po ryjach to nie wszystko! A cały ten turniej tylko nam wszystkim zaszkodził.
- I mówi to ktoś, kto całe życie chciał się nauczyć sztuk walki.
- Ale ten ktoś wie, kiedy należy przestać i do czego umiejętności powinny być wykorzystane!
- Dobrze, już dobrze. Spokojnie.
Woogy starał się załagodzić sytuację widząc, że Mari zaczyna się denerwować. Nic w tym zresztą dziwnego - wydarzyło się tutaj tak wiele, głównie nieprzyjemnych rzeczy, że nie trudno teraz jest ją wyprowadzić z równowagi takim zachowaniem.
- Co teraz zamierzasz?
- Nie wiem. Pójdę do Latającego Miasta, żeby pogadać z V-Teamem na temat naszego odlotu.
- Odlotu? Jakiego odlotu?
- No w kosmos. Nie mówiłem Ci.
Mari wykonała facepalma.
- Aaah, sorry! Zapomniało mi się! Viego organizuje wycieczkę w kosmos. A ja mam parę spraw do załatwienia tu i ówdzie. Tylko, że w obecnej sytuacji nie wiem czy w ogóle się to odbędzie.
- Ja planuję iść z Lisą do Komnaty Ducha i Czasu.
- O proszę, też mi nic nie powiedziałaś.
- Mnie nie będzie najwyżej dzień albo dwa.
- Oj tam, oj tam.
- W takim razie, wracam na trybuny do Lisy i reszty. A właśnie, wybierasz się jutro na bal?
- Hm... Jasne!
- A idzie się tam z osobami towarzyszącymi, czy jak?
- No nie wiem... Jakby co to pójdziemy razem, nie?
- Nie jestem pewna, czy powinnam się pokazywać z kimś takim jak Ty.
- He he! Jasne, że pójdziemy!
Mari pokręciła głową, po czym się odwróciła.
- To na razie.
- Hej!
Gdy Mari wróciła na miejsce, rodzinka z Heavenly 13 właśnie dyskutowała na temat tego, czy udać się za Viegiem. Mari się uśmiechnęła, bo chwilę wcześniej Woogy również postanowił się udać na Latające Miasto. Przytaknęła i jednak zdecydowała również się tam udać.

Woogy, zaraz po odlocie Mari, wyciągnął coś z kieszeni. Był to najnormalniejszy w świecie skręt - podobny do tego, którego zapalił podczas eliminacji turnieju. Podpalił go, po czym mocno się zaciągnął.
- Huh, potrzeba mi odrobinę relaksu...
(Do Nakatonich wybiorę się później. Ewentualnie na balu, jeśli w ogóle się odbędzie.)
Uniósł się w powietrze, po czym pomknął z jointem w ustach w kierunku Epsilona, będąc jeszcze przed Kimurami i Mari. Gdy się przy nim znalazł, przeszedł przez portal do Latającego Miasta.

//FCUK IT. Spieprzyłeś mi posta, Aki xd. Musiałem kombinować, bo musiałbym całego mocno modyfikować.
Btw, szukam nowych kolorków dla postaci w tej całej palecie... Mari jeszcze jako-tako, choć w pełni zadowolony nie jestem. Natomiast Joker... Tragedia. Na razie użyłem starego hasła, ale będę musiał coś z tym zrobić.
@edit
Nie, jednak brzydki ten kolor Mari. Za ciemny, zmieniam xd. Później będę kombinował.//

440Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Sro Lip 10, 2013 12:53 am

Max

Max
Human Interface
Human Interface
Max siedział na trybunach i spokojnie przyglądał się toczącej się walce. Wszystko przebiegało bez najmniejszych zastrzeżeń. Prawdopodobnie niedługo cała rodzinka będzie świętować zwycięstwo Shigeru i bawić się na balu z tejże okazji. Niestety, nagle ni stąd, ni zowąd na arenie pojawił się Keiji i przerwał walkę. Max był niezwykle zaskoczony widząc go, wychylił się do przodu jakby chciał się lepiej przyjrzeć i sprawdzić czy to na pewno on. Nie miał jednak wątpliwości, pomimo maski znajdującej się na twarzy mężczyzny, łatwo było go rozpoznać. Szczególnie dla osoby, która już od dawna go znała. W głowie Hatsutoku zrodziło się pytanie, po co ten człowiek tu przybył. Na pewno nie chciał kibicować walczącym. Max nie musiał długo czekać na odpowiedź, gdyż Keiji zaczął swoją przemowę. Na trybunach nastała cisza, można było dosłyszeć tylko szepty. Wiele osób słuchało z zaciekawieniem. Max nie wyglądał na zadowolonego z tego co słyszał.
-Co on pieprzy? - Spytał jakby sam siebie.
Kiedy przemowa doszła do momentu o wskrzeszaniu rodziny Shiftera, Arisy i Max'a, Hatsutoku zacisnął pięści. Słowa te trochę go zasmuciły, jednak złość szybko wzięła górę nad tym uczuciem. Spojrzał na siedzącą obok niego Arisę. Siedziała ze spuszczoną głową. Iester nie był zdziwiony taką reakcją dziewczyny. Chwycił ją za rękę, chcąc dodać tym gestem choć trochę otuchy. Odwrócił głowę i zauważył, że Hanako zareagowała podobnie jak Arisa, z tą różnicą, że po jej policzkach spływały łzy.
Dziewczynka początkowo miała nadzieję, że Keiji wrócił by przeprosić za swoje zachowanie, że wszystko wróci do normy. Myliła się. Bardzo się myliła. Po wysłuchaniu przemowy stawiającej wszystkich terrańskich wojowników w złym świetle była jeszcze bardziej zrozpaczona. Nie poznawała Keijiego. Znała go jako miłego i uczynnego człowieka. Nigdy jej nie odmawiał, no chyba, że prosiła go o coś wyjątkowo szalonego bądź zwyczajnie nierozsądnego. Jeszcze niedawno spoglądała przez jego ramię by zobaczyć co znów konstruuje, a ten z uśmiechem starał się jej jakoś wytłumaczyć jak jego wynalazek będzie działał. Lubiła go słuchać, pomimo, że nie rozumiała wszystkiego co mówił. Jednak teraz nie był to już ten sam Keiji co kiedyś, zmienił się, ukrył swoje dawne oblicze za maską chcąc pokazać swoją drugą stronę. Zdała sobie sprawę, że tak naprawdę w ogóle nie znała tego człowieka. Hanako dłużej nie wytrzymała i rozpłakała się na dobre. Przytuliła się do siedzącego obok niej brata i ukryła twarz w jego ramionach.
Max podobnie jak jego siostra nie mógł uwierzyć w to co się stało z Keijim. Chciał do niego podlecieć, powiedzieć coś, wygarnąć mu. Widział jednak, że nie da rady. Nie chodziło tu o odwagę lecz o umiejętność retoryki. Max nie był tak dobrym mówcą jak postać fuzyjna, nie były w stanie pokonać go na słowa. Nie poradziłby sobie tak jak Viego, który podjął rozmowę z Keijim. Białowłosy Iester musiał przyznać, że zamaskowany wojownik mówił bardzo przekonująco i podawał dobre argumenty. Na pewno wielu wojowników przystanie na jego propozycję i dołączy do tej całej organizacji, którą stworzył.
Niedaleko areny, na jednym z drzew siedział niewielki kot. Przebywał na wyspie od pewnego czasu, a właściciele i tak go nie pilnowali. Uciekał im już wiele razy, a po pewnym czasie i tak wracał cały i zdrowy. Najwyraźniej przestali się o niego martwić. Przyglądał się całej sytuacji i był wyraźnie zasłuchany w to co mówił zamaskowany mężczyzna. Czyżby rozumiał każde słowo? Trudno powiedzieć, w końcu był tylko zwykłym, małym, czarnym kotem. Być może po prostu jego uwagę zwróciło coś nowego dziejącego się na arenie. Kiedy Keiji uciekł, kot zeskoczył z drzewa i powoli odszedł w stronę brzegu wyspy. Czekała go długa wycieczka.
Max trzymał płaczącą siostrę w ramionach. Odetchnął, kiedy Keiji postanowił opuścić wyspę. Przynajmniej nikt nie musiał go dłużej słuchać. Iestera zastanawiało jak wiele osób przeciągnął tym jednym wystąpieniem na swoją stronę. W pewnym momencie Hanako wstała i gdzieś uciekła. Max nie próbował jej zatrzymywać. Wiedział, że wolałaby teraz pobyć sama. Nie musiał się też martwić, w końcu ciągle czuł jej energię. Westchnął. Nie wiedział co o tym myśleć. Na pewno nie będą musieli się przejmować The Fate jeszcze przez pewien czas, gdyż dopiero gromadzą siły. Później mogą okazać się zbyt potężni. Unieszkodliwienie ich teraz byłoby najlepszym wyjściem. Jednak znając Keijiego, to już wyposażył siedzibę organizacji w odpowiednie zabezpieczenia i dostanie się do niej może być wielkim problemem. Hatsutoku przeniósł wzrok na Arisę siedzącą obok niego. Widział, że nadal jest zasmucona. Objął ją ramieniem i przytulił do siebie. Nie mógł patrzeć na nią w takim stanie. Spojrzał na arenę, na stojącego na niej Shigeru. Zastanawiało go o czym on teraz myśli. Postanowił poczekać na ruch przyjaciela.

441Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Sro Lip 10, 2013 12:30 pm

Rayem

Rayem
KOX
KOX
Odejście The Fate uspokoiło sytuację. Zapowiadało się jednak na to, iż turniej po raz kolejny zostanie przerwany na jakiś czas.
- Eh... Czemu teraz nie poszliśmy szukać Amane?
- Wypominasz mi to?
- N-Nie! Skądże.
Uruka dostał z liścia w twarz.
- To boli!
- W czasie walki bardziej cierpisz, więc nie narzekaj! - stwierdziła brutalny fakt. Po chwili dodała - Co teraz zrobimy? Możemy mieć z nimi problemy.
- Z tymi z 'The Fake'?
- Oni się chyba nazywali "The Fate".
W tym momencie na arenę wrócił Viego, oświadczający, że jeżeli przerwa ma trwać zaledwie godzinę, to wycofuje się z udziału w wydarzeniu. Cóż, ciężko było mu się dziwić. Rodzinka przyglądała się temu, co działo się na arenie. Po chwili jednak wzrok Rose utkwił w Uruce.
- Powinniśmy iść.
- Tak, wracajcie do domu.
- Nie o tym mówiłam!
- Wiem. Po prostu... idźcie.

Zarówno kobieta, jak i Horor dostrzegli na twarzy Rayema zmartwienie. Chłopak najwyraźniej o czymś myślał i dlatego wolałby to załatwić samemu.
- Przekażę wam wszystko, gdy wrócę - dodał po chwili.
Oboje kiwnęli głową na słowa Raymonda. Rose otworzyła portal prowadzący bezpośrednio na podwórko domostwa Uruki. Chowaniec przeszedł przez przejście niemal od razu po jego utworzeniu. Rose zatrzymała się na chwilę i spojrzała na partnera. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczyła był smutek na jego twarzy, po czym wzbił się w powietrze i poleciał w stronę Epsilona i przeleciał przez portal. Rose przeszła przez własny twór, po czym ten zwyczajnie się zamknął.

Gdzieś w śród tłumów, na trybunach siedziała jeszcze jedna osoba - Amane. Nie dało się go jednak zlokalizować poprzez energię, gdyż całkiem ją wyciszył. Dodatkowo znalezienie jednej osoby w takim zgromadzeniu było niemalże niewykonalne nawet, mimo charakterystycznego malunku na twarzy. Ręka mężczyzny wyglądała na zdrową. Właściwie to wyglądał on na w pełni zdrowego, choć nie dostał on nawet senzu. Czyżby skutek uboczny mocy, którą wyzwolił pod koniec swojego starcia z Nakatonim? On chyba jako jedyny słuchał słów Keijiego, niemalże w pełni się z nim zgadzając. By ten świat był oazą spokoju, potrzebował zmian. W tym świecie jednak rewolucji nie dało się przeprowadzić inaczej niż siłą. Siłą, której Horigome zabrakło w ostatnio stoczonym starciu.
- Potrzebuję większej mocy... - mruknął do siebie.
Po chwili wstał z miejsca i ruszył w stronę wyjścia. Jak normalna osoba. Wiedział, że rodzina go szuka, dlatego też nie zamierzał dawać o sobie znaku. Po jakimś czasie opuścił teren zawodów i używając techniki do teleportacji opuścił wyspę, na ułamek sekundy zdradzając swoją obecność.

442Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Sro Lip 10, 2013 1:32 pm

NPC

NPC
NPC
NPC
Gdy Viego z widocznym niezadowoleniem oznajmił sędziemu, że rezygnuje, ten zrobił mocno zawiedzioną minę. Cały ten turniej pełen był nieprzewidzianych zdarzeń. I co gorsza, większość z nich działała na niekorzyść organizatorów.
Sędzia główny nawet nie próbował zatrzymać Insyendara. Udał się tylko do osób odpowiedzialnych za turniej i postanowił przedyskutować co robić w związku z zakończeniem turnieju i jutrzejszego balu, wraz z dekoracją. Póki co, nie informował publiczności o żadnych nowych decyzjach - wszystko musieli omówić do końca. Decyzja była ważna i musieli ją dobrze przemyśleć.

443Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Sro Lip 10, 2013 11:58 pm

Mr.Bercikovsky

Mr.Bercikovsky
KOX
KOX
Arisa cały czas siedziała ze spuszczoną głową. Słowa wypowiedziane przez Keijiego dość mocno ją dotknęły. Przypomniała sobie o tych wszystkich przykrych rzeczach, jakie ją do tej pory spotkały. Na całe szczęście Max był blisko. Dziewczyna miała w nim oparcie. Choć postać fuzyjna podała imiona ich obojga zarzucając obrońcom Terry bezczynność wobec cierpienia po stracie najbliższych, Max trzymał się lepiej. Iester prawdopodobnie pogodził się z stratą rodziców, w przeciwieństwie do Hanako. Arisa również nadal cierpiała musząc żyć bez brata. Hatsutoku musiał być teraz silny, musiał stanowić podporę dla dwóch dziewczyn, które kocha najbardziej. Blondynka miała słabą psychikę, co już nie raz miało potwierdzenie w jej czynach. W większości przypadków chodziło tak naprawdę o jej brata. Walka z Keisuke spowodowana była tym, że Tomoyuki oskarżyła go o śmierć Ryouhei'a. Śmierć Hanako wniknęła z czystej zazdrości. Blondynka nie mogła znieść tego, że dziewczynka może żyć z swoim bratem, a ona nie. Dodatkowo, dziewczyna zawsze poniżała Maxa i krytykowała jego każde posunięcie, co chłopak w końcu jej kiedyś wypomniał... skończyło się kolejnym załamaniem, przez które Arisa wzięła Shigeru za swojego brata. Nawet podczas pierwszego spotkania z Maxem wzięła go za zmarłego brata, mimo, iż wiedziała, że to niemożliwe. Oczywiście przeszła przemianę i zrozumiała, że nie ma co żyć przeszłością, a teraz jej rodziną są najbliżsi przyjaciele, jednak czy trafienie w słaby punkt wszystkiego nie zniszczy? Dziewczyna jeszcze bardziej wtuliła się w Maxa. Milczała.

Mayu była osobą, która zrozumiała z tego wszystkiego chyba najmniej - oczywiście pomijając jej młodszą siostrę Rin. Dziewczynka nie wiedziała, czy słowa wypowiadane przez Keijiego są prawdą, czy też nie. Z jego punktu widzenia wychodziło na to, że Shigeru, Yoh i reszta to tak naprawdę źli ludzie. Córka Nakatonich zawsze uważała wszystkich za osoby pomocne i miłe. Kiedy jednak usłyszała o niektórych incydentach z życia wojowników zaczęła powątpiewać. Jej ukochany tatuś zabił dużo ludzi dlatego, że myślał, iż ona i mama nie żyją? To było niemożliwe. A jednak nikt nie starał się temu zaprzeczyć. Teraz to wszystko nabierało sensu. Dlatego w walce półfinałowej przeciwnik Shigeru chciał go zabić. Pomimo swojego wieku dziewczynka była nad wyraz inteligentna. Nie zamierzała jednak nad tym rozmyślać. Wiedziała, że jest jeszcze za młoda, ale pewnego dnia poważnie porozmawia o tym z rodzicami.

Sandra również siedziała cicho. Nie do końca wierzyła w to, co miało miejsce chwile temu. Pomimo zamyślenia zachowała trzeźwość umysłu i zaczęła łączyć fakty. Podczas walki między Woogym a Sameyem ten drugi zniknął w dziwnym portalu, Arisa wytłumaczyła dziewczynie czym jest i dokąd prowadzi ten portal. Gdy Viego wspomniał o Hueco Mundo wampirzyca zaczęła rozglądać się za rodziną Sameya. //Zrobimy z rodziny Sameya kolejną rodzinę manekinów na pbf? Jedną już mieliśmy - rodzinę Toshiego. Zakład, że Samey nie odpisze? No chyba, że ktoś nie umie bawić się w zakłady i go o tym powiadomi.// Starała się również zlokalizować ich po energii, z która miała czas się zapoznać podczas eliminacji i turnieju. Kiedy już odnajdzie rodzinkę byłego zawodnika podchodzi do nich.
- Macie wieści od Sameya? Wrócił? Jest cały? - zapytała.
Pomimo, że nie znała wojownika, zapamiętała jego imię. Martwiła się o niego, a właściwie o to, co przezywa teraz jego rodzina. Dodatkowo pojawienie się The Fate, które prawdopodobnie ma siedzibę w miejscu, do którego udał się Samey mogło spowodować, że rodzina zaczęła martwić się jeszcze bardziej.

Shigeru nadal stał z zaciśniętymi pięściami na środku areny. W jego głowie kłębiły się myśli. Kiedy organizatorzy ogłosili godzinną przerwę, która niekoniecznie spodobała się Viegowi, przez tak krótki czas chłopak oprzytomniał. Nadal był wściekły, jednak jego myśli pozbierały się do kupy.
- Róbcie co chcecie. - zwrócił się do organizatorów.
Chłopak miał nadzieje, że organizatorzy zrozumieją, że turniej tak naprawdę nie jest najważniejszy. Choć nie do końca rozumiał też ten stan wyższej gotowości tylko dlatego, że Keiji przyszedł sobie pogadać. Prawda, chłopak zapowiedział stworzenie nowego świata na gruzach starego, ale co z tego? Nie powiedział w jaki sposób to zrobi. Nikt nie mógł mieć pewności czy była to przenośnia czy słowa te były prawdziwym przesłaniem. Kto powiedział, że Fate che właściwie walczyć? Nakatoni nie usłyszał ani słowa o walce z ust Keijiego. To jednak nie oznaczało, że postać fuzyjna nie będzie walczyć. Może on tego nie chciał... jednak Shigeru chciał. Obiecał mu, że dostanie to, na co zasłużył. Iestera otoczyła błękitna aura. Chwilę przed jego odlotem w jego kierunku ruszyła Sandra - która zapewne otrzymała już odpowiedź od rodziny Sameya(lub nie). Niestety nie zdążyła, chłopak z ogromną prędkością odleciał znikając za horyzontem. Dziewczyna uznała, że lepiej będzie zostawić go samego. Sama wróciła po swoje dzieci - Mayu i Rin - po czym udała się na latające miasto. Zostawiła Arise i Maxa samych, żeby ochłonęli.


//Viesiu Event? Mylisz się. The Fate będzie trwało długo, długo... a przynajmniej taki mam zamiar. Chyba, że Terrańscy wojownicy postanowią się ich pozbyć, mimo, że ci nic nie zrobili. I w sumie tak naprawdę długo zamierzają nic nie robić. Przynajmniej nic co wojownicy mogliby uznać za "złe".//

444Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Czw Lip 11, 2013 8:08 am

Versil Perihelion

Versil Perihelion
Site Admin
Site Admin
//Pisząc o evencie miałem na myśli ten teraz z Dynamic Entry Keijiego.

Btw, ciężko, żeby ktokolwiek w tym PBF nie znał imienia Sameya. Anioł stróż kontynentu, czy jakoś tak to było?//

445Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Pią Lip 12, 2013 2:25 pm

Max

Max
Human Interface
Human Interface
Max siedział na trybunach trzymając Arisę w ramionach. Obserwował publiczność. Był ciekaw ich reakcji na to co przed chwilą się wydarzyło. Wiedział, że u wielu wywołało to mieszane uczucia, szczególnie u tych, którzy najbardziej wierzyli w obrońców Terry. Widział jak Shigeru odleciał z wyspy, zastanawiało go dokąd on postanowił uciec. Max miał nadzieję, że jego przyjaciel nie będzie chciał zrobić nic głupiego i poleciał tylko w jakieś odległe miejsce aby ochłonąć. Sandra razem z córkami postanowiła pójść na latające miasto, przynajmniej ona będzie mniej więcej zorientowana w dalszym planie działania. O ile oczywiście takowy powstanie.
Hatsuotoku nie był już zły, wiedział, że musi zachować spokój by stanowić podporę dla Arisy i Hanako. Wiedział, że Tomoyuki miała słabą psychikę i może stać się coś niedobrego. Cała rodzina pamiętała co wydarzyło się pięć lat temu. Hanako natomiast była zwyczajnie zrozpaczona po tym co się przed chwilą stało, choć pewnie wspomnienie rodziców miało w tym swój udział. Niedługo powinna się pozbierać. Nie zmieniało to jednak faktu, że lepiej ją pilnować. Była jeszcze młoda i mogłaby wpaść na jakiś głupi pomysł.
W pewnym momencie Max zauważył Hanako zmierzającą w ich stronę. Nie płakała już, lecz wciąż wyglądała na smutną. Zajęła miejsce obok brata. Białowłosy Iester spojrzał na ręce siostry. Miała pozdzieraną skórę na kostkach i nieudolnie starała się to ukryć. Najwyraźniej próbowała rozładować emocję na jakiejś ścianie bądź murze.
-Czujesz się lepiej?
-Tak - odpowiedziała mu cicho.
Max objął Hanako i przytulił ją do siebie podobnie jak wcześniej Arisę.
-Nie przejmujcie się nim. Na pewno wiedział jaka będzie wasza reakcja na to co powie. Próbował was złamać, chcecie by mu się to udało? Nie smućcie się już, proszę.
Max próbował w jakiś sposób pocieszyć dziewczyny, miał nadzieję, że choć trochę mu się to uda.

446Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Pią Lip 12, 2013 2:41 pm

Mr.Bercikovsky

Mr.Bercikovsky
KOX
KOX
Arisa jeszcze przez chwile siedziała ze spuszczoną głową.
- Nie rozumiesz. On nie chciał nas złamać. Chciał nas uświadomić. - odpowiedziała na słowa Maxa.
Uniosła wzrok. Nie wyglądała na smutną czy zamyśloną. Była po prostu sobą.
- Uświadomił nas w tym, że tak naprawdę nigdy nie mogliśmy na nikogo liczyć. Ani ty, ani ja, ani nawet Sifter... tak naprawdę nikt nigdy nie mógł na nikogo liczyć. I to nie dlatego, że odsuwaliśmy się od innych. - popierała słowa Keijiego.
- Nikt poza Shigeru i Sandrą nigdy nam nie pomógł. Keiji wyciągnął ten fakt, żeby nas podzielić. Czuję jednak, że może nie do końca mu o to chodziło. Wojownicy będą starali się teraz zgrać i zjednoczyć, żeby lepiej poradzić sobie z problemami. Tak naprawdę wyświadczył nam przysługę. Może teraz wszyscy zrozumieją, jakie błędy popełniali. - przerwała na chwilkę.
- Może jestem trochę zła za to, że mój brat nie żyje pomimo faktu, że smocze kule istnieją, jednak... Wiem, że on nie chciałby, abym zrobiła coś głupiego. Po prostu wykorzystajmy szansę od Keijiego na zjednoczenie i chodźmy do latającego miasta. - powiedziała wstając z krzesełka.
Bez względu na to, czy Max i Hanako idą z blondynką ona przez portal przechodzi do tymczasowego centrum dowodzenia.

447Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Nie Lip 14, 2013 5:18 pm

Max

Max
Human Interface
Human Interface
Max i Hanako byli zdziwieni tą nagłą zmianą. Oboje wysłuchali blondynki, po czym wstali z krzesełek i ruszyli za nią. Po chwili cała trójka przeszła przez portal prowadzący na latające miasto.

//Maximusowe posty 4 life!//

448Główna Arena - Page 18 Empty Re: Główna Arena Wto Lip 23, 2013 8:14 pm

NPC

NPC
NPC
NPC
Organizatorzy długo dyskutowali na temat tego, co powinni zrobić. Ostatecznie jednak nie mieli wyjścia, prawie żadnego zawodnika już tu nie było - musieli ogłosić zwycięstwo walkowerem Shigeru Nakatoniego. Publika nie była zadowolona, lecz rozeszła się raczej w spokoju, jedynie głośno narzekając na takie zakończenie. Nie odwołano jednak jutrzejszego balu, który miał rozpocząć się dekoracją i oficjalnym ogłoszeniem wyników o godzinie 18.00.

Z całą pewnością organizatorzy zastanowią się dwa razy, zanim zechcą w przyszłości zorganizować kolejną edycję takiego turnieju.

Wyniki

Sponsored content


Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry  Wiadomość [Strona 18 z 18]

Idź do strony : Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18

Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

 

© 2009-2018 Anime Revolution Sprites. All rights reserved.
Design by Yoh. Thanks for Zbir and Safari.