Gensai – będąc uznawanym za jednego z elitarnych wojowników na swojej planecie – doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że prędzej czy później natknie się na jakąś istotę, która będzie próbowała stawiać opór przed nadchodzącą zagładą. Każda cywilizacja potrzebowała jakiegoś bohatera, który pragnie zabłysnąć w chwili, gdy zwątpi cały gatunek. Mężczyzna był pewien, że i w przypadku tej „zdobyczy”, sprawa będzie wyglądała podobnie. Terra dodatkowo była planetą, na której bez problemu szło zlokalizowanie pojedynczych jednostek, znacząco przekraczających swoimi zdolnościami, umiejętności normalnych mieszkańców owego globu. Nagle, na szkiełku detektora pojawił się niewielki, okrągły punkt – otoczony przez strzałki, jasno informował właściciela urządzenia o zbliżającym się niebezpieczeństwie. W większości przypadków, opcja wykrywania była wyłączona – detektor powinien działać dopiero po określeniu przez użytkownika minimalnej energii, na jaką ma zwracać uwagę. W innym wypadku, sprzęt byłby „atakowany” z każdej strony przez wykrywanie banalnie niskich poziomów mocy istot zamieszkujących daną planetę. Dla jego oprogramowania nie byłoby to prawdopodobnie dużym problemem, lecz właściciel szybko uznałby taką opcję za coś cholernie uciążliwego. Kiedy Saiyanin zatrzymał się w powietrzu ze skrzyżowanymi rękoma, niebieskooka szatynka z Setirps nie miała już najmniejszych problemów z odnalezieniem jego aury, która - mimo wszystko - wcześniej się poruszała. Zatrzymując się kilka metrów przed przybyszem z kosmosu, zmierzyła go wzrokiem. Ciemnowłosy wojownik oczywiście od razu zwrócił uwagę na jej wspaniale ukształtowane ciało. W przypadku swojej ostatniej wyprawy, gdzie miał podbić planetę zamieszkałą przez jakieś niebieskie gluty, nie był w stanie odróżnić kobiet od mężczyzn. Co więcej, do tej pory zadaje sobie pytanie, czy owa rasa nie rozmnażała się po prostu drogą bezpłciową. Sara natomiast nie zwracała na to większej uwagi – nie wiedziała, że jest tak bardzo zainteresowany jej ciałem, przy czym była również bardziej skupiona na zagrożeniu, jakie niosło ze sobą pojawienie się tego kosmicznego wojownika.
-
Kim jesteś? W jakim celu tutaj przybyłeś?-
Nie zamierzam spowiadać się jakiejś przypadkowo spotkanej, słabej kobie-…W tym momencie, dziewczyna wysłała niewielki pocisk energii w kierunku tajemniczego przybysza – Gensai bez najmniejszego problemu odbił owy twór, wysyłając go gdzieś w niebo, a po chwili również wzdychając.
-
Co to ma znaczyć? Chcesz się bawić w bohaterkę, posiadając taką moc? Wolne żarty.Ciemnowłosy mężczyzna bez chwili zawahania zniknął z oczu dziewczyny – pojawił się tuż przed jej twarzą, wymierzając kopnięcie z kolanka w środek tej jakże pięknej buźki. Na jego nieszczęście, Sara nie była „przypadkowo spotkaną, słabą kobietą”. Wszak, znalazła się tutaj tylko i wyłącznie dlatego, że tego chciała – zamierzała działać w obronie planety na której mieszkała przez tyle lat ze swoją rodziną. Unikając kopnięcia poprzez lekkie odsunięcie się do tyłu, wymierzyła mu niewiarygodnie szybkie uderzenie w brzuch, po którym zwyczajnie się zgiął, umożliwiając młodej wojowniczce wykonanie szybkiego uderzenia w kręgosłup szyjny. Tak, to z pewnością była szybka akcja, która sprawiła, że Gensai od razu zaczął zastanawiać się nad słowami, jakimi powitał niebieskooką piękność. To nie jakiś glut lub istota nie znająca sztuk walki, a świetnie wytrenowana wojowniczka, której należało się obawiać już ze względu na możliwość kontrolowania własnej energii. Saiyanin nie zwlekał jednak z kontratakiem – po silnym uderzeniu w tył szyi, rzeczywiście przez chwilę nie wiedział, co się dzieje. Mimo to, duma nie pozwalała mu na upokorzenie w postaci przegranej walki… z kobietą. Dodatkowo, był przedstawicielem takiej rasy, której trudniejsze pojedynki sprawiały znacznie więcej frajdy, niż te, przy których nie muszą się męczyć. Wojownik stosunkowo szybko powrocił do siebie i ku zdziwieniu młodej obrończyni, z uśmiechem wymierzył jej cios w prawą stronę twarzy, pod wpływem którego odleciała kilka metrów dalej. Nie zamierzał zwlekać ani sekundy – przenosząc się bezpośrednio do zdezorientowanej szatynki, przeszedł do bezpośredniej konfrontacji. Nie sposób ukryć, że akurat w tym przypadku miał naprawdę ogromną przewagę. Podczas wykonywania uników – bo tak naprawdę tylko to mogła robić atakowana dziewczyna – Sara zastanawiała się nad tym, po co ten mężczyzna tak naprawdę walczy. Czy takie coś sprawiało mu tak ogromną radość, jakiej zwykły człowiek nie mógł czerpać z tego typu starć? Czy kosmicznym wojownikom nie straszna jest śmierć? Skąd tak ogromna różnica siły pomiędzy nią, a przybyszem z innej planety? Ogromna ilość pytań sprawiła, że nastolatka na chwilę straciła uwagę. Szybki, potężny kopniak wymierzony w brzuch niewiasty, zakończył ten jakże nierówny, bezpośredni pojedynek. Młoda Utsukushi musiała natychmiast wymyślić jakiś plan działania, w przeciwnym razie nie tylko zawiedzie swoich rodziców, ale także pożegna się z tym światem. Przecież jest jeszcze tak młoda! Przecież jest jeszcze dziewicą! Gdzie tutaj poszukiwać sprawiedliwości? W tym momencie, szatynka doznała szybkiego oświecenia. Gensai wykonał podstawowy błąd – zamiast doprowadzić swojego przeciwnika do stanu nieprzytomności, odsunął się w celu naładowania ataku energetycznego, który miałby zakończyć żywot niebieskookiej piękności. Wyciągnąwszy prawą rękę do góry, Saiyanin utworzył nad dłonią błękitny dysk energii.
-
To było ciekawe doświadczenie, ale… żegnaj! Kienzan!Wykonując zamach, ciemnowłosy rzucił wirującą tarczę w kierunku swojej oponentki…
-
Minori Blade!…lecz błękitny, energetyczny twór przybysza został po prostu przecięty na pół za pomocą pokaźnego ostrza, stworzonego z energii o ciemnofioletowej barwie. Chwila zdezorientowania Gensaia zadecydowała o jego porażce. Utsukushi z ogromną szybkością przemieściła się do mężczyzny, wykonując zamach wzdłóż klatki piersiowej. Nawet pomimo wykonania uniku, działanie potężnej techniki dosięgnęło Saiyanina, niemalże odcinając mu lewą rękę. Poważna rana uniemożliwiła jakąkolwiek dalszą walkę, a co za tym idzie, zadecydowała o wyniku. „Primero” wiedział, że dalszy pojedynek nie ma najmniejszego sensu – nie w tym stanie, nie z taką przeciwniczką.
-
Nie… nie wierzę… Jak, kurwa?!...Szatynka dezaktywowała technikę, ciężko oddychając. Teraz było doskonale widać, że postawiła wszystko tak naprawdę na jedną kartę. Czekała na zagranie, które da jej możliwość stworzenia „Minori Blade”. Wiedziała, że musi trafić za pierwszym razem, gdyż później nie będzie w stanie kontynuować starcia.
-
Kim… jesteś?...-
Pieprz się, szmato!!!Nagły wybuch energii dosłownie przewrócił Sarę, która nie miała zielonego pojęcia, co się teraz dzieje. Czuła jednak, że to już koniec – przegrała. Miała jedynie nadzieję na to, że skoro jej nie udało się pokonać tego psychopaty, zrobi to ktoś inny. Włosy Gensaia przybrały złotą barwę, zaś tęczówki zmieniły swój kolor na seledynowy – wystawiając prawą rękę do przodu, wytworzył średniej wielkości kulę energii… po czym zemdlał. Przed oczami wojownika nastała ciemność. Prawdopodobnie stracił zbyt dużo krwi, której w żaden sposób nie planował tamować. Iście Saiyańska strategia, czyż nie? Przerażone dziewczę przez dłuższą chwilę nie wiedziało, co się stało. Gwałtowny wzrost poziomu mocy, potężny atak energetyczny i nagły koniec tego pojedynku – to było zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień. Z drugiej strony, powinna być zadowolona – w przeciwieństwie do ras, jakich planety Saiyanie zajęli, ona z walki z elitarnym wojownikiem tego gatunku, wyszła bez poważniejszych obrażeń. Szybki spadek energii sprawił jednak, że Sara także nie wytrzymała zbyt długo – po kilku sekundach jej ciało bezwładnie upadło na ziemię...
Ciąg dalszy: http://www.anrevosprites.net/t4383-restauracja-pod-zlotym-obloczkiem#65936