Cineg zmęczony długą podróżą(patrz historia postaci) wreszcie dotarł do miasta. Zadowolony pobiegł do sklepu.
[JEŚĆ! JESTEM GŁODNY!!] - pomyślał, i szybko znalazł się w restauracji.
- Halo! Kelner!

Kelner zauważył osobę wbiegającą do restauracji.
Lekko zirytowany wyglądem gościa podszedł do nieznajomego.
- Witamy w naszych skromnych progach. Powiedział miło.
- Zamawia coś pan?

Cineg pogrzebał po kieszeniach i położył na stole kilka banknotów.
- Dużo mięsa i ziemniaki. Byle nie zupę.

Kelner wziął pieniądze z lady.
- Dobrze, proszę usiąść zaraz podam.
Poszedł do kuchni przygotować jedzenie.

Cineg zaczyna bawić się widelcem w oczekiwaniu na kelnera.

Kelner lekko spocony, skończył przyrządzać jedzenie.
[Świetnie mi wyszło, na pewno mu będzie smakować ] - pomyślał.
Bierze na tace jedzenie i idzie zanieść klientowi. Schyla się aby podać jedzenie, kładzie na stół.
- O to pański, kotlet słoneczny. - kotlet schabowy z ananasem, ziemniakami i zestaw surówek.
Powiedział pewnie, dumny z siebie.
- Mam nadzieje że będzie smakować, smacznego.
Odchodzi, i siada przy ladzie.

[Chciałem kotleta z ziemniakami tylko, ale co tam...]
Cineg szybko zjada swoje danie i odnosi talerz kelnerowi.
- Smakowało mi, ale trochę za słodkie. Masz pan! - daje na stół kilka monet napiwku.
[Trzeba gdzieś zamieszkać... spać mi się chce, a na ziemi jest niewygodnie.]
Cineg wychodzi z restauracji.
- Do zobaczenia! - krzyczy w drzwiach.

Zadowolony z szczęśliwego klienta odpowiada;
- Do zobaczenia!
Zabiera naczynia, i odnosi do kuchni.

Dase wchodzi do restauracji i zauważa kelnera odnoszącego naczynia. Podchodzi do niego.
- Witam, szukam pewnej osoby, mężczyzna, brązowe włosy, granatowa koszula, brązowe spodnie... widział pan kogoś takiego? Widziałem jak tutaj wchodził.

Odkłada naczynia.
-Dzień dobry, a raczej dobry wieczór. Spogląda na nowego przybysza.
-Nie wiem czy mogę udzielać takich informacji, no ale chyba nic złego nie może się stać. - powiedział niepewnie.
- Tak był tutaj taki, był dość miły. Można wiedzieć po co go szukasz?

- Wygląda na to, że do biura nieruchomości. Wychodzisz stąd i idziesz w prawo, budynek ma napis "Nieruchomości".
[Mam nadzieję, że nie wplątałem się właśnie w jakąś wojnę... To mi zrujnuje interesy...]
- A może jednak skusi się pan na coś do jedzenia?

- Do jedzenia? Nie dziękuję, ale wrócę tu by coś przekąsić. Dziękuję za pomoc, do widzenia.
Dase pobiegł we wskazanym mu kierunku.

//Wychodzę z restauracji//

Shane patrzy na budynek z napisem Restauracja nad drzwiami
[Trochę zrobiłem się głodny przez to chodzenie czas się trochę najeśc.Wbijam]

-Dzieńdobry.Czy macie tu jakieś żarcie?-Wchodząc powiedział Shane

Sprzedawca, nagle się zerwał i odrzucił krzyżówkę i przyszedł do lady.
-Witam. [Żacie?! Co on niewychowany jakiś...]-pomyślał.
-Dzisiejszym daniem dnia, są pierogi ruskie i zupa grzybowa. Myślę że to będzie odpowiednie.
Dodał, licząc że klient to zamówi.

Sprzedawca podszedł do lady.

Shane stoi przed budynkiem
[Restauracja raczej najem się tutaj czegoś...AŁ!Moja głowa mam coraz silniejsze napady chyba za niedługo nie będę panował nad sobą.Dobra wbijam]
Shane wszedł do budynku

-Witam!Jakie jest dzisiaj główne danie?Jestem bardzo głodny prosze mi podać cokolwiek-
powiedział Shane podpierając się o ladę

Widząc ledwo stojącego młodzieńca, sprzedawca wstał i podszedł.
-Dzień dobry, dzisiejszym daniem jest Kotlet Słoneczny i Żurek. Podać? Zapytał.

-Tak.Poproszę , a tak przy okazji ma pan coś na ból głowy?-Odpowiedział Shane
[Moja głowa!]

-Ciesze się że pan się zgodził. Zaraz panu podam.
-Na ból głowy niestety nic nie mam.
Odszedł od lady i wszedł do kuchni przygotować jedzenie.

-Byle ,że szybko!-krzyknął Shane zza lady

[Tylko szkoda ,że nie ma nic na ból głowy :/]

Po dłuższej chwili, zza drzwi wychodzi kelner. Trzymając na tacy, na której miał miskę zupy, oraz talerz kotleta słonecznego. Wszystko wyglądało świeżo, a zapach kusił jeszcze bardziej.
W końcu doszedł do stoliku Shane'a.
-Proszę, o to pańskie danie.
Położył tace jedzenie, i dodał:
-Smacznego.

Wchodzi do restauracji i siada przy wolnym stoliku.
- Dobry. Proszę najostrzejszą potrawę, jaką macie i szklankę czegoś gazowanego.
//Przydomek "del Fuego" zobowiązuje //

[W końcu jakiś ruch, bo ostatnio słabo było]-myślał o utargu sprzedawca.
-Witam. [Potężna potrawa?]
-No dobrze, poproszę kucharzy aby coś sytego przyrządzili. Idąc w stronę kuchni powiedział:
-Proszę zająć stolik, zaraz podam napój.

Następnie w kuchni przedstawił kucharzowi zamówienie.
Podszedł do lodówki i wyjął napój gazowany. Następnie głowę skierował ku górze. Wyciągnął rękę i z szafki wyciągnął szklankę.
Wszystko wziął w jedną rękę i udał się do klienta.
Podszedł,
-Proszę. Tylko powiedział. Podał butelkę oraz szklankę i odszedł.