Viego leciał w górę, aż dotarł gdzieś do termosfery, ale pod umowną granicę kosmosu. Rozejrzał się po przestrzeni.
- Nie widzę żadnego statku, musieli zaparkować gdzieś dalej. To dobrze.
Odwrócił się w stronę planety.
- Ładna, niebieska jagódka... Worldwide Reading.
Viego objął swoim wzrokiem całą powierzchnię planety - zużycie energii rekompensowane było przez wysokoenergetyczne cząstki i jony, których było pod dostatkiem, a także przez dużą temperaturę termosfery.
- Zachód... południe... Tu jest głęboko. Nawet bardzo. 15 tys. km... Starczy. Daienkai. Hisuisei.
Naładował się energią z termosfery i zaczął pikować z potężną prędkością w stronę znalezionego przez siebie miejsca.

Wraca na planetę po ok. 8-minutowej podróży z Sol i zatrzymuje się gdzieś w niskiej stratosferze.
- Hmmm... Teraz czuć jakąś dość mocną energię. Do tej pory nie byłem w stanie, bo byłem za daleko i energia Sol tłumiła wszystko. Ta energia... trochę niespokojna i dzika. Jakby ktoś był pół-bestią. Jednak jest stonowana i ten ktoś ma nad nią pełną kontrolę. To nie anielica z Gidayu. To może być tylko... No to super. Worldwide Reading.
Zbiera wszelkie dane...
- To ta wyspa, na którą w Eminie mówili "Waroyra". Tam jest ten Super Saiyan 4. I jest tylko jedna znana mi w tym wymiarze osoba zdolna osiągnąć ten poziom. Dobrze, że przeszedłem Jinka Ittai. Bez tego nie byłbym w stanie jakoś dorównać tej energii. Hmmm... Zwiększę na sekundę swój poziom mocy do mniej więcej jego poziomu. Tenjō Tenga, Shunenkai!
//Shunenkai - Błyskawiczne Uwolnienie Ognia//
Zwiększył swój poziom mocy na tyle, by mógł go odczuć ten Super Saiyan 4, po czym momentalnie go zmniejszył do ledwo wykrywalnej wartości i poleciał w stronę Eminy.

Yoh pojawił się wysoko nad kontynentem, jednak nie zauważył Viega.
- A ten gdzie.. - powiedział i zobaczył znikający w oddali punkcik, kierujący się w stronę Eminy. Chłopak poleciał za nim, jednakże niemalże całkowicie wyciszył wszystkie swoje energie.

Chłopak w formie Super ApocDestroyer'a pojawił się wysoko nad kontynentem, po czym zamknął oczy.
- Hah! Pustynia, koleś słoneczko i pan z fajnym mieczem..
- Wyspa Waroyra.. Jakaś idiotka piromanka i koleś wiaterek.. Whoa..
- Jeziora Rakai, pan cień.. Las Selvas, jakiś inny idiota..
- No, i kilka innych osób między innymi w miastach. HAHA! Duży mam wybór, a noc jeszcze młoda! HAH!

Joker doleciał na tą samą wysokość, co źródło tej mrocznej energii... Zauważył już kto to jest...
- Ooo, to Yoh! Nasz kumpel z areny! Tylko mam wrażenie, że trochę się zmienił... - zażartował.
Podleciał nieco bliżej.
- Hej, psycholu! Czym Ty w ogóle jesteś?! - krzyknął do Yoha.
Od samego Jokera wyczuwalna była aura spokojnie dorównująca SSJ4. Ale czy to wszystko, na co go stać?

- Znam Cię klaunie? Zaraz.. TO TY BYŁEŚ W SETRIPS! HAHA!! Odwal się.. Nie mam czasu na robaki, muszę znaleźć coś innego. - powiedział i dalej miał zamknięte oczy. Cały czas był na czymś skupiony i w przeciwieństwie do Yoha, był w stanie lekko ukryć moc ApocDestroyer'a.

Chłopak zaczął formować nad sobą gigantycznych rozmiarów chmury z czerwonymi wyładowaniami elektrycznymi.
- Naprawdę chcesz ze mną walczyć..? ZE MNĄ?! - krzyknął do Jokera.

Maximus z Akinarim pojawili się niedaleko Yoha.
- Yoh to ty!? Spytał zdziwiony Maximus.
//Maximus jest w USSJ3//

- Yoh? Nie rozśmieszaj mnie! Yoh jest dla mnie tylko pieprzonym pojemnikiem! HAHA! Popełnił jeden błąd i mnie uwolnił.. A MOŻE ZROBIŁ TO CELOWO? LEPIEJ!!! AAHAHAHAHAHA!! - krzyczał jak opętany. To już nie był Yoh, to pewne. Energia chłopaka całkowicie zniknęła, było czuć jedynie mroczną i potężną energię pochodzącą od niego.

- W każdym razie.. Jedna część jest gdzieś w Eminie.. Resztę wyczuwam na innych kontynentach. Ciekawe. - powiedział patrząc w dół. Istota zaczęła zlatywać powoli na dół, ignorując Woogy'ego w formie Jokera i Maximusa.
- Nara.. Frajerzy.. Haha! - krzyknął na pożegnanie.

- Trzymają się Ciebie żarty, co?! No to wiedz, że to JA jestem w tym mistrzem! - czuł potężną aurę, lecz lekceważył to. Jokera nie przejmowało co się stanie...
Poleciał za Yohem.

Rayem wleciał na bardzo dużą wysokość. Miał zapłakane oczy i był cały rozgniewany.
Nagle zaczął krzyczeć na całe gardło.
- YOOOOOOOOOOH!!!
Przy tym zwiększył swoją moc tak, że SSJ2 nie mogło jej utrzymać w ciele chłopaka. Energia zaczęła wystrzeliwać z jego ciała.

Gdy Ray wyrzucił z siebie część bólu (dosłownie), zaczął powoli odzyskiwać kontrolę.
- To nic nie da...
Z pochyloną głową poleciał w stronę swojego domu.

Ray wzbił się wysoko. Obecnie znajdował się nad miastem Emina.

Zaczął się rozglądać po okolicy. Mimo, że się rozpadało był uśmiechnięty.
W tym świecie najważniejsza jest moc i bliscy. Jednak by móc ochronić bliskich trzeba mieć moc...
Po tym wypowiedzeniu tego zdania w swojej głowie wykonał ten sam znak co Son Goku pod koniec serii DBZ.
- See you later!
Krzyknął i odleciał na zachód w kierunku sąsiedniego kontynentu.

//Jako iż jutro z rana wyjeżdżam, nie będę grał na pbfie. Nie wiem nawet, czy w ogóle będę miał dostęp do internetu. Dlatego proszę was, żeście nie pisali, że mnie zatrzymujecie nim odleciałem itp., bo to i tak nie ma sensu. Nie atakujcie mnie i nie włączajcie do fabuły itp. Po prostu odleciałem trenować. Kiedy wrócę, zaktualizuję kartę postaci, zmodyfikuję i dodam transformy i ataki.
To tyle. Na razie! //

Chłopak zlatywał z niewyobrażalną prędkością na dół.

Doleciał gdzieś do jonosfery i wyłączył Clock Up.
- Trochę zeszło energii, ale nieco mniej niż zwykle. Czas zacząć. Tenjō Tenga, Zetsukyū.
Zaczął pobierać energię od Ziemi i Słońca i formować ją przed sobą w postaci kuli. Obrócił się i spojrzał na Słońce.
- Jestem dokładnie między Sol a areną. Nic nie zauważą dopóki zachowam podobną wielkość kątową. Czas na ostatni akt. Tenjō Tenga, Kintaiyōkage.
Uniósł kulę, obniżył nieco swoją wysokość i zaczął ją powiększać używając gromadzonej energii.

//Chwilkę to zajmie.//

Kula zaczynała się robić ciężka jak diabli i mieć taką samą wielkość kątową jak Słońce.
//nie wielkość rzeczywistą, wielkość kątową. Czyli obserwowana z ziemi była tak samo duża, jak Słońce i Księżyc (które mają zbliżoną wielkość kątową). Można powiedzieć, że gdy patrzyli na Słońce, widzieli teraz nie gwiazdę, ale Kintaiyōkage//
- O tak, to jest to. Nieco mocniejsze od ostatniej Genki Damy Yoha. Czas ruszać.
Wskoczył do kuli, którą trzymał nad głową i po chwili wynurzył się na szczycie. Ustawił się do góry nogami, z dłońmi na kuli.
- Tenjō Tenga, Hisuisei!
Zostawiając falę uderzeniową rozpędził się, popychając przed sobą kulę. Osiągnął wystarczającą prędkość, by dotrzeć do powierzchni w 6 sekund.

Pikuje w dół w stronę pustyni.

Leci w górę, zmierzając za atmosferę Terry. W locie przyciska pierwszy od lewej przycisk na Linkerze i aktywuje system.
LINK UP. CHANGE PHOENIX
- Hmmm... Spieszy mi się, czy nie? Chyba tak.
Naciska przycisk po prawej na Linkerze, rozświetla się on na żółto.
MODE THIRD
- Link Up.
Aktywuje system, na co Linker odpowiada:
LINK UP
Z portalu w Linkerze wydobywają się strumienie światła, które zakręcają wokół Viega i zbliżają się do niego. W końcu pokrywają całe ciało Viega, tworząc białą zbroję na poprzednim stroju i zmieniając kolor całej reszty na złoty. Na całej powierzchni białej zbroi widać linie, jakby rozdzielające fragmenty. Poprzedni hełm również zostaje pokryty białą zbroją, a kształt wizjera zmienia się na węższy.

CHANGE LIGHTKNIGHT
//przypominam z karty postaci: Mode 1, 2 i 3 dysponują tylko jednym żywiołem/arche: ogniem, piorunem lub światłem. Dlatego potrzebne było przybranie tej formy (lub Mode 0), żeby móc przyspieszyć do prędkości zbliżonej do prędkości światła//
- Nie aż takie wygodne, jak pozostałe formy, ale da się znieść. Przynajmniej do dotarcia na miejsce, które nastąpi...
Przyspieszył jeszcze bardziej - leciał w stronę nowego księżyca.

Nowa baza kosmiczna - Latające Miasto Damensaya - wchodzi w atmosferę Terry. Początkowo pikuje na szerokościach równikowych, ale odbija bardziej do poziomu i leci w stronę pustyni.
- Damensaya, przygotuj wielkie wejście. Otwórz śluzę, wychodzę na zewnątrz.
Wielkie wejście gotowe. Śluza otwarta. Na powierzchni pokładu czeka panel komunikacyjno-sterujący.
Viego wyszedł przez śluzę i stanął przy podeście na szczycie pokładu w chwili, gdy Damensaya ustabilizowała lot. Jednocześnie wyłączył Mode Solar Phoenix, który utrzymywał przez cały czas.

//Napisałbym to jeszcze wczoraj, ale mi net padł X<//

Chłopak spadał na ziemię stojąc na okrągłym podeście.
Ciekawe, co miał na myśli z tym wszechpotężnym... =.="
Zastanawiał się w między czasie, gdy spadał. Kiedy był już w atmosferze Terry, chłopak zeskoczył z podestu.
- Ale to wolne... - powiedział do siebie zeskakując.
Dziwne... W mojej głowie gra Skillet - Rebirthing. Ciekawe czemu? To nawet nieważne, czuję się jak w AMV'ie...
Chłopak ponownie się uśmiechnął i dosłownie obijając się od powietrza, poleciał w stronę gór, gdzie był do niedawna lasek. Jego szybkość o wiele się zwiększyła, co było widać po jego "szybkim" locie.
Cholera... Ale jak ja mam w ogóle walczyć, jak pierwszy raz używam reiatsu..?

Nagle, wysoko nad kontynentem otworzył się portal Door of the World. Wyszedł z niego chłopak inaczej wyglądający niż Yoh. W sumie, zmienił się on po kilku godzinach nie do poznania. Zanim jednak wyszedł z Door of the World, zmniejszył swoją energię do minimum.
- Heh.. To tylko kilka godzin, a jednak mam wrażenie jakby nie było mnie tu szmat czasu. Dobra, ciekawe czy mnie poznają bez energii i z takim wyglądem. - powiedział sobie pod nosem i usiadł po turecku na ziemi i chwilę się zastanawiał.
Następnie się uśmiechnął i zniknął, jakby użył Instant Transmission.

Dropping down faster, Tendou actually got way ahead of the capsule itself, shortly after, he, himself turned into something that could be seen as an Meteor from the above.

Yoh pojawił się niezwykle wysoko nad kontynentem. Wyczuwał stąd prawie każdą przemieszczającą się energię.
- Heh.. Po tym wszystkim wrócę z Silvią i dziewczynami do domu. Coś mi się wydaje że muszę znaleźć pracę albo ratować dupska ludzi żeby mi płaciły władze miast. Tak czy siak na jedno wyjdzie. Praca. - powiedział do siebie i usiadł w powietrzu po turecku. Zamknął oczy i skupił się. Musiał dokonać tak zwanego, całkowitego wyciszenia. Wprawdzie nie przeszkadzałoby mu teraz towarzystwo, ale skoro nikt znajomy nic od chłopaka nie chce to ten po prostu wycisza energię na tyle by przestała być dla kogokolwiek wyczuwalna.

Po tym jakże ciekawym "ruchu", siedział w powietrzu i rozmyślał o wielu rzeczach.

- YEA ! Znalazłem Cię ! Choć było to cholernie trudne... Smok podleciał do Yoha. - Bóg wojny powiedział że mam prosić ciebie o pomoc...zresztą chyba wiesz o co chodzi.

Chłopak pojawił się dosłownie przed Smokiem.
- Ups... Zła transmisja... :ashs:
W kolejnej sekundzie zniknął i pojawił się (już nie tak dosłownie) przed Yoh'em.
- Siema!
Chwilę się uśmiechał, ale po niespełna 4 sekundach odwrócił głowę w stronę Smoka. Mina mówiła sama za siebie: ._. Patrzył tak parę sekund na Smoka i ponownie odwrócił głowę w kierunku Yoh'a.
- Czyli się nie pomyliłem... :dub:
- Przepraszam... -.-