Max rozejrzał się po okolicy, uśmiechał się. Cieszył się, że znów jest na Terrze. Po chwili zniknął.
102 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Pią Paź 28, 2011 5:04 pm
Versil Perihelion
Site Admin
- Gyu, jesteśmy na miejscu.
- Jak myślisz, już cię namierzyła?
//Rok w "zamknięciu" z istotą w swojej głowie, stopień przyzwyczajenia wzrasta. Już nawet mogą swobodnie się przełączać.//
- Powinna. Może moja energia jest niewykrywalna, ale naszego Kaen Kagami nic nie przełamie.
- Gdzie najpierw?
- Do pracy.
Pstryknął palcami, co go przełączyło w Quantum Firestorm, jednak bez emisji energii. Natychmiastowo aktywował tunelowanie kwantowe, by znaleźć się w Latającym Mieście i równie natychmiast wyłączyć kwantowe moce.
- Jak myślisz, już cię namierzyła?
//Rok w "zamknięciu" z istotą w swojej głowie, stopień przyzwyczajenia wzrasta. Już nawet mogą swobodnie się przełączać.//
- Powinna. Może moja energia jest niewykrywalna, ale naszego Kaen Kagami nic nie przełamie.
- Gdzie najpierw?
- Do pracy.
Pstryknął palcami, co go przełączyło w Quantum Firestorm, jednak bez emisji energii. Natychmiastowo aktywował tunelowanie kwantowe, by znaleźć się w Latającym Mieście i równie natychmiast wyłączyć kwantowe moce.
103 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Pią Paź 28, 2011 6:49 pm
Ykmo
Sniper
Chłopak przeciągnął się i odrazu zaczął wyszukiwać energii swoich bliskich. Tyle czasu spędzonego ze swoimi w większości przyjaciółmi dała mu dużo do myślenia.
Pomachał wszystkim i znikł.
Pomachał wszystkim i znikł.
104 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Pon Lut 27, 2012 10:13 am
Versil Perihelion
Site Admin
- Zostawić was samych i już tacy podjarani... Ty nie wydajesz się być tym Sameyaro, którego w miarę kojarzymy. Wybacz, ale cokolwiek chciałeś zrobić związanego z zabijaniem, nie bardzo nam się widzi, żebyś ubrudził nasz statek. Dlatego skoro już się widzimy, czy nie znalazłby pan chwili, aby porozmawiać o Arceusie i roli zbawienia?
//Ach to udawanie świadka Jehowy.
Raz tak zrobiłem koledze przez telefon, gdy się spóźniał na zajęcia, ale powiedziałem "Czy akceptuje pan [ksywa naszego kolegi] jako jedynego zbawiciela?"
Ja bym nie zaakceptował xd//
//Ach to udawanie świadka Jehowy.
Raz tak zrobiłem koledze przez telefon, gdy się spóźniał na zajęcia, ale powiedziałem "Czy akceptuje pan [ksywa naszego kolegi] jako jedynego zbawiciela?"
Ja bym nie zaakceptował xd//
105 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Pon Lut 27, 2012 6:17 pm
NPC
NPC
Shiro nie bardzo wiedział co się dzieje. Nie tylko został wykopany z latającego miasta, ale to również odleciało na drugi koniec kontynentu. Viego z kolei skutecznie uniemożliwiał udanie się w tamtą stronę.
- Nazywam się Shiro.
Białowłosy wojownik wystawił dłonie w Twoim kierunku, lekko się przy tym uśmiechając. Na koniuszkach palców zaczęły tworzyć się niewielkie, jasne kulki.
- Sprawdźmy się, Viego Taimatsu! Banshee Blasts!
Szybkim ruchem rąk wyrzucił kulki w Twoją stronę.
Lecą z dużą szybkością.
- Nazywam się Shiro.
Białowłosy wojownik wystawił dłonie w Twoim kierunku, lekko się przy tym uśmiechając. Na koniuszkach palców zaczęły tworzyć się niewielkie, jasne kulki.
- Sprawdźmy się, Viego Taimatsu! Banshee Blasts!
Szybkim ruchem rąk wyrzucił kulki w Twoją stronę.
Lecą z dużą szybkością.
106 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Pon Lut 27, 2012 7:35 pm
Versil Perihelion
Site Admin
//Bitches don't know 'bout my duża prędkość.//
Viego aktywował Kōsoku, przemieszczając się po prostej kilkanaście metrów w bok. Zaraz po tym wykonał kolejny skok, kilka metrów za Shiro, wciąż po prostej, jak na to pozwala Kōsoku.
- Okej, bierki? Karty? Test wielokrotnego wyboru? Nieeeee? A propos, kreatywne imię masz, Shiro. Prawie tak kreatywne, jak... Hmmm... Taimatsu.
Wkurzanie go to dobry pomysł? ]]
[Żartujesz? To nigdy nie jest dobry pomysł. I jasne, że go prowokuję. Pokazał nam energię zbliżoną do SSj3, chcę sprawdzić, czy ma jeszcze coś w zanadrzu.]
Nie wiesz, czy korzystać ze zbroi, a jeśli tak, to z której? ]]
[Mózg w kościach, ja w szoku.]
Viego aktywował Kōsoku, przemieszczając się po prostej kilkanaście metrów w bok. Zaraz po tym wykonał kolejny skok, kilka metrów za Shiro, wciąż po prostej, jak na to pozwala Kōsoku.
- Okej, bierki? Karty? Test wielokrotnego wyboru? Nieeeee? A propos, kreatywne imię masz, Shiro. Prawie tak kreatywne, jak... Hmmm... Taimatsu.
Wkurzanie go to dobry pomysł? ]]
[Żartujesz? To nigdy nie jest dobry pomysł. I jasne, że go prowokuję. Pokazał nam energię zbliżoną do SSj3, chcę sprawdzić, czy ma jeszcze coś w zanadrzu.]
Nie wiesz, czy korzystać ze zbroi, a jeśli tak, to z której? ]]
[Mózg w kościach, ja w szoku.]
107 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Pon Lut 27, 2012 8:48 pm
Samey
Badass Fighter
//Skoro Shiro tu jest, to będę pisał tam gdzie on będzie.//
Świat wewnętrzny:
Gdy Shiro ich opuścił Sameyaro starał się zebrać wszystko do kupy, lecz średnio mu to wychodziło, postarał się uspokoić i czegoś sie dowiedzieć.
-Te, Primeval... mam kilka pytań.
-Ależ proszę bardzo, pytaj śmiało..-Odpowiedział jak gdyby nigdy nic.
-Po pierwsze... Skoro tamten cały Shiro to moja druga osobowość... to czemu do teraz nic o nim nie wiedziałem?
-Rety... przecież ci powiedział, zmodyfikował pamięć tobie jak i wszystkim twoim bytom wewnętrzym nie licząc mnie.- Wykonał Facepalm'a.-Człowieku naucz ty się słuchać innych...
-Skoro tak to czemu nic nie mówiłeś?!
-Bo nie pytałeś?-Usmiechnął się głupio.
Sameyaro w tej chwili, miał ochotę zamordować typa, ale przypomniał sobie, że musi najpierw odpowiedziec mu na pytania.
-Dobra inne pytanie, co się stało Z Saiyan'em i resztą?
Primeval stał cicho.
-Głuchy jestes czy co?
-Shiro ich zniszczył, co oznacza, że już nie posiadasz ich mocy.-Odpowiedział.
Umagi i Shyvana byli z zaskoczeni a Hollow z Megalodonem nie zareagowali jakoś specjalnie.
-Ż..że co?
-To co słyszałeś
Sameyaro nie mógł uwierzyć, że z taką łatwością zniszczył ich.
-Jakim cudem on to zrobił?
-Jedną z jego umiejętności jest "Devourer", za pomocą tej mocy, w przypadku przeciwników może; uwięźić czyjś byt wewnętrzny odpowiedzialny za jakąś moc i zablokować przekaz mocy do jego właściciciela.
-A w moim przypadku?
-Potrafi torturować, zniszczyć lub pochłonąć któregoś z nas, niepozostawiając po nim śladu i samemu urosnąć w siłę, ale odziwo tamtych nie wchłonął.- Powiedział Megalodon.
Sameyaro nie mógł uwierzyć, że Shiro posiada taką moc, jednakże sam widział co się stało.
-Zatem co teraz? Jak mam znowu odzyskac kontrolę?
-Jest kilka sposobów. Pierwszy to taki, że dobrowolnie odda ci kontrolę, ale o tym to chyba możemy zapomnieć. Inny sposób to pokonać, go w tym świecie, jednak nie sądze by chciał ci dawać na to szansę. Możesz też odzyskać kontrolę kiedy będzie wyczerpany, prędzej czy później to się stanie.
-O przynajmniej jedna dobra nowina, zatem poczekam.
-Nie ciesz się tak debilu.- Wtrącił sie Hollow.- Wiesz ile ostatnim razem wytrzymał? Dwa lata..
-To Niemożliwe!
-To prawda, zaczęło się to jeszcze na przed twoimi podróżami międzywymiarowymi oraz w ich trakcie, wiem... myślisz ,że to niemożliwe bo masz wspomnienia z twoich przygód w innych wymiarach, ale to są stworzone przez niego wspomnienia. Przed przybyciem do obecnego wymiaru Shiro rozkazał się zapieczętować i zmodyfikować ci pamięć, ponieważ to była jego granica i musiał zregenerować siły.
-A... Ale, a co z Ludźmi z którymi sie zaprzyjaźniłem ... albo Rimaru? Przecierz on pomógł mi zostać Shinigami.
-Pomógł, ale Shiro'wi, twoje wspomnienia, to wspomnienia jego, tylko, że nieco podkoloryzowane.
-Podkoloryzowane?
-Tak...myślisz, że co się stało z Rimaru? Nie widziałeś go ani razu W Soul Society, a byłes tam nie jeden raz... Shiro go zabił.
Sameyaro padł na kolana a głowe opuścił w dół. W tej chwili wszyscy usłyszeli kroki i dźwięk miesza targanego o podłoże. Dźwięk dochodził z otwartych wrót gdzie zapieczętowany był Shiro, po chwili z ciemności wyłoniła sie postać mężczyzny, z mieczem przymocowanym do ręki.
-O nie... tylko nie ten kretyn...- Szepnął Primeval.
-Hę? Cos mówiłaś mucho?.- Spytał się unosząc głowę w góre i patrząc na niego z góry.
-Ekhm, znaczy się... nie miałeś czasem spać?
-Jak miałem skoro mnie obudziłeś, idiota...
-Cholera... całkiem o nim zapomniałem.
-A ty, kim jesteś?- spytała Shyvana.
-A to co? Ta mucha nawet ma skrzydła...- Ignorująco wypowiedział się o smoczycy, którą to wyraźnie zdenerwowało.- Spokojnie mała, siedź spokojnie.
-To jest Akkuken...dość specyficzny osobnik... nie jest to jedna z mocy Shira, to jest uosobienie mocy pewnego artefaktu, a on się tu zadomowił niestety na niego też działa Devouer i teraz tylko żałuje decyzji o wtargnięciu do tego świata.
Akkuken spojrzał na Sameyara, podszedł do niego i złapał za włosy, uniósł go do góry i i postaił go na nogach.
-Słuchaj... jest interes.- Zwrócił się do Sameyara. Primevala zainteresowały jego słowa.- Więc tak... mam powyżej uszu tamtego zasrańca, tak wiem ja też jestem dupkiem, ale on mnie wkurwia bo nie idzie mu się postawić, ale ty... ty możesz, bo nie jestes bytem więc nie załatwi cię od tak sobie, proponuję ci układ, pomogę ci z nim, ale pod kilkoma warunkami...
-Mistrzu, odradzam, on jest nie jest godny zaufania...
Otrząsnąwszy się i wysłuchaniu Akkuken'a, pojawił się uśmiech na jego twarzy.
-A kogo to obchodzi, chce się pozbyc Shiro tak jak ja... umowa stoi, to na czym polegają te warunki?
-Po pierwsze, musisz rozkazać temu lizusowi...-Wskazał na primevala.- ...żeby trzymał język za zębami, Shiro nie wie co się tu teraz dzieje więc puki nas nie sypnie powinno być dobrze, mimo iz podlega Shirowi, ty nadal jesteś właścicielem tego ciała i musi cię słuchac, przynajmniej po części. Nieprawdaż?
-[color=#638363]Nie zaprzeczę.
-Ok, Primeval, masz siedzieć cicho, a jeśli sie to ty też będziesz miał przesrane.
-Rozumiem, postaram się nie wspominać o tym Shirowi.
-Ok, a drugi warunek?
Akkuken sie uśmiechnął.
-Musisz pokazać, że dasz radę mną władać, czyli tradycyjnie musisz ze mną walczyć, wiem że to jest oklepane, ale nie walczyłem od tak dawna, że mógłbym zabic za poządną walkę... więc jak?
-Heh, dla mnie spoko...- W ręce pojawił sie zanpakuto.- Bankai.-Chwilę później, Sameyaro nosił na sobie białą zbroję a jego Zanpaktou stało się większe niez przedtem.
-Whoa, a to co?
-Mądrze, że nie ułatwiasz mu samobójstwa.- Uśmiechnął się.
-Ostatnio opanowałeś władanie elektrycznością, a to powinno ci w tym pomóc... Kaminari no kōtei, Dzięki tej specjalnej zbroii moc twoich technik i tych bazujących na tym zywiole zostaną wzmocnione, ale możesz używać tylko tego jednego żywiołu, resztę technik nie żywiołowych możesz normalnie używać, Powodzenia.
-Koniec gadania, let's rock!- Krzyknął i po chwili był juz przy chłopaku zamachując się na niego. Chłopak zablokował cios swoim nowym wielkim mieczem, gdy oba miecze się zetknęły lód pod ich stopami popękał tworząc wielki krater. Primeval, Shyvana i Megalodon przenieśli się kilkaset metrów od nich.
-Całkiem nieźle, kilka lat temu juz byś stracił głowę.
-Chcesz powiedzieć, że walczyliśmy już ze sobą?
-No, walką tego nie można było nazwać, ale tak... zapewne nie pamiętasz z oczywistych powodów.-Kontynuował uderzenia, a Samey wszystkie bez większego wyskiłku blokował, wraz z upływem walki przenieśli się od zdala od góry, teraz walka toczyła się na samym środku lodowego pustkowia.
-Chyba się nie starasz...- Powiedział złośliwie z uśmieszkiem na twarzy.
-Spokojnie, dopiero co się obudziłem.- Przygotowywał się do kolejnego zamachu, tyle że tym razem jego miecz spowiłą czarno-fioletowa aura, Sameyaro zauważając to, chwycił pewniej Zanaputo, które zaczęło wytwarzać wyładowania elektryczne i zkrzyżował ostrze wraz z Akkukenem, spowodowało to gigantyczną eksplozję która zniszczyła pokrywę lodową pod nimi, znajdowali się w gigantycznym krateże, eksplozja była tak silna, że u spodu krateru mozna było dostrzec wodę, obydwoje patrzyli się na siebie, oboje zadowoleni.
-Imponujące, ta nowa zbroja jednak coś ci daje.
-Co nie? Ty też jesteś niczego sobie.
-Dobra koniec z komplementami, bierzmy się za to na poważnie.- Położył dłoń na klacie.- Pierwsza pieczęć, dezaktywować.- Na jego klatce piersiowej pojawił się jakis dziwny symbol który następnie się rozpłynął, a jego energia gwałtownie wzrosła.
-Co to ma być?! Że niby masz więcej takich pieczęci?!
-Heh, powiem tyle... Pełnia mocy Primevala jest równa 40% pełni mojej mocy.- Zaśmiał sie pod nosem. Zniknął.
-Osz kurwa...- Przed chłopakiem pojawił się Akkuken i wysadził mu kopniaka prosto w brzuch. Chłopak poleciał w stronę ziemi z niesamowitą prędkością, próbował wychamować lecz na nic się to zdało, zarył jakieś 400m dalej o ziemię.
Świat wewnętrzny:
Gdy Shiro ich opuścił Sameyaro starał się zebrać wszystko do kupy, lecz średnio mu to wychodziło, postarał się uspokoić i czegoś sie dowiedzieć.
-Te, Primeval... mam kilka pytań.
-Ależ proszę bardzo, pytaj śmiało..-Odpowiedział jak gdyby nigdy nic.
-Po pierwsze... Skoro tamten cały Shiro to moja druga osobowość... to czemu do teraz nic o nim nie wiedziałem?
-Rety... przecież ci powiedział, zmodyfikował pamięć tobie jak i wszystkim twoim bytom wewnętrzym nie licząc mnie.- Wykonał Facepalm'a.-Człowieku naucz ty się słuchać innych...
-Skoro tak to czemu nic nie mówiłeś?!
-Bo nie pytałeś?-Usmiechnął się głupio.
Sameyaro w tej chwili, miał ochotę zamordować typa, ale przypomniał sobie, że musi najpierw odpowiedziec mu na pytania.
-Dobra inne pytanie, co się stało Z Saiyan'em i resztą?
Primeval stał cicho.
-Głuchy jestes czy co?
-Shiro ich zniszczył, co oznacza, że już nie posiadasz ich mocy.-Odpowiedział.
Umagi i Shyvana byli z zaskoczeni a Hollow z Megalodonem nie zareagowali jakoś specjalnie.
-Ż..że co?
-To co słyszałeś
Sameyaro nie mógł uwierzyć, że z taką łatwością zniszczył ich.
-Jakim cudem on to zrobił?
-Jedną z jego umiejętności jest "Devourer", za pomocą tej mocy, w przypadku przeciwników może; uwięźić czyjś byt wewnętrzny odpowiedzialny za jakąś moc i zablokować przekaz mocy do jego właściciciela.
-A w moim przypadku?
-Potrafi torturować, zniszczyć lub pochłonąć któregoś z nas, niepozostawiając po nim śladu i samemu urosnąć w siłę, ale odziwo tamtych nie wchłonął.- Powiedział Megalodon.
Sameyaro nie mógł uwierzyć, że Shiro posiada taką moc, jednakże sam widział co się stało.
-Zatem co teraz? Jak mam znowu odzyskac kontrolę?
-Jest kilka sposobów. Pierwszy to taki, że dobrowolnie odda ci kontrolę, ale o tym to chyba możemy zapomnieć. Inny sposób to pokonać, go w tym świecie, jednak nie sądze by chciał ci dawać na to szansę. Możesz też odzyskać kontrolę kiedy będzie wyczerpany, prędzej czy później to się stanie.
-O przynajmniej jedna dobra nowina, zatem poczekam.
-Nie ciesz się tak debilu.- Wtrącił sie Hollow.- Wiesz ile ostatnim razem wytrzymał? Dwa lata..
-To Niemożliwe!
-To prawda, zaczęło się to jeszcze na przed twoimi podróżami międzywymiarowymi oraz w ich trakcie, wiem... myślisz ,że to niemożliwe bo masz wspomnienia z twoich przygód w innych wymiarach, ale to są stworzone przez niego wspomnienia. Przed przybyciem do obecnego wymiaru Shiro rozkazał się zapieczętować i zmodyfikować ci pamięć, ponieważ to była jego granica i musiał zregenerować siły.
-A... Ale, a co z Ludźmi z którymi sie zaprzyjaźniłem ... albo Rimaru? Przecierz on pomógł mi zostać Shinigami.
-Pomógł, ale Shiro'wi, twoje wspomnienia, to wspomnienia jego, tylko, że nieco podkoloryzowane.
-Podkoloryzowane?
-Tak...myślisz, że co się stało z Rimaru? Nie widziałeś go ani razu W Soul Society, a byłes tam nie jeden raz... Shiro go zabił.
Sameyaro padł na kolana a głowe opuścił w dół. W tej chwili wszyscy usłyszeli kroki i dźwięk miesza targanego o podłoże. Dźwięk dochodził z otwartych wrót gdzie zapieczętowany był Shiro, po chwili z ciemności wyłoniła sie postać mężczyzny, z mieczem przymocowanym do ręki.
-O nie... tylko nie ten kretyn...- Szepnął Primeval.
-Hę? Cos mówiłaś mucho?.- Spytał się unosząc głowę w góre i patrząc na niego z góry.
-Ekhm, znaczy się... nie miałeś czasem spać?
-Jak miałem skoro mnie obudziłeś, idiota...
-Cholera... całkiem o nim zapomniałem.
-A ty, kim jesteś?- spytała Shyvana.
-A to co? Ta mucha nawet ma skrzydła...- Ignorująco wypowiedział się o smoczycy, którą to wyraźnie zdenerwowało.- Spokojnie mała, siedź spokojnie.
-To jest Akkuken...dość specyficzny osobnik... nie jest to jedna z mocy Shira, to jest uosobienie mocy pewnego artefaktu, a on się tu zadomowił niestety na niego też działa Devouer i teraz tylko żałuje decyzji o wtargnięciu do tego świata.
Akkuken spojrzał na Sameyara, podszedł do niego i złapał za włosy, uniósł go do góry i i postaił go na nogach.
-Słuchaj... jest interes.- Zwrócił się do Sameyara. Primevala zainteresowały jego słowa.- Więc tak... mam powyżej uszu tamtego zasrańca, tak wiem ja też jestem dupkiem, ale on mnie wkurwia bo nie idzie mu się postawić, ale ty... ty możesz, bo nie jestes bytem więc nie załatwi cię od tak sobie, proponuję ci układ, pomogę ci z nim, ale pod kilkoma warunkami...
-Mistrzu, odradzam, on jest nie jest godny zaufania...
Otrząsnąwszy się i wysłuchaniu Akkuken'a, pojawił się uśmiech na jego twarzy.
-A kogo to obchodzi, chce się pozbyc Shiro tak jak ja... umowa stoi, to na czym polegają te warunki?
-Po pierwsze, musisz rozkazać temu lizusowi...-Wskazał na primevala.- ...żeby trzymał język za zębami, Shiro nie wie co się tu teraz dzieje więc puki nas nie sypnie powinno być dobrze, mimo iz podlega Shirowi, ty nadal jesteś właścicielem tego ciała i musi cię słuchac, przynajmniej po części. Nieprawdaż?
-[color=#638363]Nie zaprzeczę.
-Ok, Primeval, masz siedzieć cicho, a jeśli sie to ty też będziesz miał przesrane.
-Rozumiem, postaram się nie wspominać o tym Shirowi.
-Ok, a drugi warunek?
Akkuken sie uśmiechnął.
-Musisz pokazać, że dasz radę mną władać, czyli tradycyjnie musisz ze mną walczyć, wiem że to jest oklepane, ale nie walczyłem od tak dawna, że mógłbym zabic za poządną walkę... więc jak?
-Heh, dla mnie spoko...- W ręce pojawił sie zanpakuto.- Bankai.-Chwilę później, Sameyaro nosił na sobie białą zbroję a jego Zanpaktou stało się większe niez przedtem.
-Whoa, a to co?
-Mądrze, że nie ułatwiasz mu samobójstwa.- Uśmiechnął się.
-Ostatnio opanowałeś władanie elektrycznością, a to powinno ci w tym pomóc... Kaminari no kōtei, Dzięki tej specjalnej zbroii moc twoich technik i tych bazujących na tym zywiole zostaną wzmocnione, ale możesz używać tylko tego jednego żywiołu, resztę technik nie żywiołowych możesz normalnie używać, Powodzenia.
-Koniec gadania, let's rock!- Krzyknął i po chwili był juz przy chłopaku zamachując się na niego. Chłopak zablokował cios swoim nowym wielkim mieczem, gdy oba miecze się zetknęły lód pod ich stopami popękał tworząc wielki krater. Primeval, Shyvana i Megalodon przenieśli się kilkaset metrów od nich.
-Całkiem nieźle, kilka lat temu juz byś stracił głowę.
-Chcesz powiedzieć, że walczyliśmy już ze sobą?
-No, walką tego nie można było nazwać, ale tak... zapewne nie pamiętasz z oczywistych powodów.-Kontynuował uderzenia, a Samey wszystkie bez większego wyskiłku blokował, wraz z upływem walki przenieśli się od zdala od góry, teraz walka toczyła się na samym środku lodowego pustkowia.
-Chyba się nie starasz...- Powiedział złośliwie z uśmieszkiem na twarzy.
-Spokojnie, dopiero co się obudziłem.- Przygotowywał się do kolejnego zamachu, tyle że tym razem jego miecz spowiłą czarno-fioletowa aura, Sameyaro zauważając to, chwycił pewniej Zanaputo, które zaczęło wytwarzać wyładowania elektryczne i zkrzyżował ostrze wraz z Akkukenem, spowodowało to gigantyczną eksplozję która zniszczyła pokrywę lodową pod nimi, znajdowali się w gigantycznym krateże, eksplozja była tak silna, że u spodu krateru mozna było dostrzec wodę, obydwoje patrzyli się na siebie, oboje zadowoleni.
-Imponujące, ta nowa zbroja jednak coś ci daje.
-Co nie? Ty też jesteś niczego sobie.
-Dobra koniec z komplementami, bierzmy się za to na poważnie.- Położył dłoń na klacie.- Pierwsza pieczęć, dezaktywować.- Na jego klatce piersiowej pojawił się jakis dziwny symbol który następnie się rozpłynął, a jego energia gwałtownie wzrosła.
-Co to ma być?! Że niby masz więcej takich pieczęci?!
-Heh, powiem tyle... Pełnia mocy Primevala jest równa 40% pełni mojej mocy.- Zaśmiał sie pod nosem. Zniknął.
-Osz kurwa...- Przed chłopakiem pojawił się Akkuken i wysadził mu kopniaka prosto w brzuch. Chłopak poleciał w stronę ziemi z niesamowitą prędkością, próbował wychamować lecz na nic się to zdało, zarył jakieś 400m dalej o ziemię.
108 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Czw Mar 01, 2012 6:54 pm
NPC
NPC
Shiro obserwował Viega skaczącego po prostej z miejsca na miejsce, omijając pociski.
- Myśli, że jest śmieszny. Urocze.
Wystrzelił znienacka w Viega Shadow Blast, wystarczająco duży, by Shiro był poza polem widzenia przeciwnika. Leciał za swoim atakiem, gromadząc energię w kuli w ręce i przenosząc ją na przedramię. Gdy Viego przymierzał się do uskoku, Shiro użył Fist of the Shadows, posyłając swoje uderzenie prosto w pocisk i uderzając adwersarza podwójnym atakiem. Viego został odrzucony na kilkanaście metrów, Shiro zatrzymuje się i obserwuje, jak tamten leci w powietrzu. Jak na razie nie uważał Viega za zbytnie wyzwanie.
- Myśli, że jest śmieszny. Urocze.
Wystrzelił znienacka w Viega Shadow Blast, wystarczająco duży, by Shiro był poza polem widzenia przeciwnika. Leciał za swoim atakiem, gromadząc energię w kuli w ręce i przenosząc ją na przedramię. Gdy Viego przymierzał się do uskoku, Shiro użył Fist of the Shadows, posyłając swoje uderzenie prosto w pocisk i uderzając adwersarza podwójnym atakiem. Viego został odrzucony na kilkanaście metrów, Shiro zatrzymuje się i obserwuje, jak tamten leci w powietrzu. Jak na razie nie uważał Viega za zbytnie wyzwanie.
109 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Czw Mar 01, 2012 7:17 pm
Versil Perihelion
Site Admin
Vieeeegoooo, kończ waść tę farsę. ]]
[Nie no, co ty. Dopiero zaczynamy. I wciąż nie pokazał nam zbyt wiele.]
Gdy pokaże, to nie ja będę zbierał twoje kości z całego kontynentu. ]]
[I trudno. Kości zostały rzucone.]
...To było suche. ]]
//Ciekawostka: w języku angielskim funkcjonuje wyrażenie "bone-dry", odpowiadające polskiemu "suchy jak pieprz". Więc to podwójna suchość. Taka Pustynia Suchara.//
Viego zatrzymał się w powietrzu.
- Dobra już, dobra. Będę cię traktował odrobinę poważnie.
Włożył rękę do kieszeni, wyraźnie czegoś szukając. W końcu udało mu się znaleźć coś, co przypominało eliptyczną sprzączkę od pasa z pierwszych wersji form Jigen Ridera. Przyłożył ją do pasa, tworząc właśnie pas z wyposażeniem, przy którym był jednak tylko stary Mankaitō.
Powiedz, że to nie było awaryjne przywoływanie sprzętu... ]]
[Trzeba sobie radzić bez WDG. Przecież to ubranie nawet na dobrą sprawę jest przystosowane do ewentualnej sytuacji, gdy moja moc zostałaby zablokowana.]
TO STĄD TE CZERWONE CHROPOWATE PASY! Coś jak siarka w zapałce? ]]
[... Serio nie wiedziałeś?...]
Viego dobył Mankaitō, generując typowe, kolosalne ogniste ostrze. Trzymając miecz w jednej ręce, położył ostrze na ramieniu, drugą ręką pomachał Shirowi. Zaraz po tym przyłożył tą drugą rękę do rękojeści i jak tylko ją chwycił, znów aktywował Kōsoku, przenosząc się tuż przed Shiro (i trochę obok), z mieczem gotowym do zamachu znajdującym się dokładnie przed przeciwnikiem.
Gdy jednak wykonywał zamach, samemu już praktycznie mijając Shiro, ostrze nagle zaczęło gasnąć, zostawiając Viega będącego obok Shiro, z bezostrzowym Mankaitō...
...w trybie miotacza.
Energia, która wcześniej tworzyła ostrze, wraz z dodatkowymi porcjami bezpośrednio od Viega, została wystrzelona w formie sporego strumienia prosto w niespodziewającego się tego Shiro. Viego skorzystał z sytuacji i pozwolił odrzutowi się odsunąć automatycznie na kilka dodatkowych metrów. Zaraz po tym...
- This is MY BOOMSTICK! Na stówę żyjesz, więc zasłużyłeś na spotkanie z kimś dawno zapomnianym.
Po naciśnięciu przycisku na centralnej części sprzączki został przywołany Worldwide Linker, a wraz z nim Dimenbooker i Jigendriver. Viego nacisnął czerwony przycisk na jego panelu.
- Powitaj Jigen Ridera V. Henshin.
Otworzył Linker.
LINK UP
CHANGE PHOENIX
W utworzonej zbroi Viego trochę ruszał ramionami oraz karkiem na boki.
- Raaaaaany, trochę czasu minęło. To co, Shiro?
Jakkolwiek lubię tę zbroję, tak to naprawdę głupi pomysł. Jak zamierzasz w razie potrzeby przeskoczyć w Quantaxa? ]]
[Łatwo, szybko, przyjemnie i nie śpij, bo on nie będzie mi długo pozwalał na takie gierki. W razie czego odegramy scenę opętania. Możesz wtedy szaleć.]
[Nie no, co ty. Dopiero zaczynamy. I wciąż nie pokazał nam zbyt wiele.]
Gdy pokaże, to nie ja będę zbierał twoje kości z całego kontynentu. ]]
[I trudno. Kości zostały rzucone.]
...To było suche. ]]
//Ciekawostka: w języku angielskim funkcjonuje wyrażenie "bone-dry", odpowiadające polskiemu "suchy jak pieprz". Więc to podwójna suchość. Taka Pustynia Suchara.//
Viego zatrzymał się w powietrzu.
- Dobra już, dobra. Będę cię traktował odrobinę poważnie.
Włożył rękę do kieszeni, wyraźnie czegoś szukając. W końcu udało mu się znaleźć coś, co przypominało eliptyczną sprzączkę od pasa z pierwszych wersji form Jigen Ridera. Przyłożył ją do pasa, tworząc właśnie pas z wyposażeniem, przy którym był jednak tylko stary Mankaitō.
Powiedz, że to nie było awaryjne przywoływanie sprzętu... ]]
[Trzeba sobie radzić bez WDG. Przecież to ubranie nawet na dobrą sprawę jest przystosowane do ewentualnej sytuacji, gdy moja moc zostałaby zablokowana.]
TO STĄD TE CZERWONE CHROPOWATE PASY! Coś jak siarka w zapałce? ]]
[... Serio nie wiedziałeś?...]
Viego dobył Mankaitō, generując typowe, kolosalne ogniste ostrze. Trzymając miecz w jednej ręce, położył ostrze na ramieniu, drugą ręką pomachał Shirowi. Zaraz po tym przyłożył tą drugą rękę do rękojeści i jak tylko ją chwycił, znów aktywował Kōsoku, przenosząc się tuż przed Shiro (i trochę obok), z mieczem gotowym do zamachu znajdującym się dokładnie przed przeciwnikiem.
Gdy jednak wykonywał zamach, samemu już praktycznie mijając Shiro, ostrze nagle zaczęło gasnąć, zostawiając Viega będącego obok Shiro, z bezostrzowym Mankaitō...
...w trybie miotacza.
Energia, która wcześniej tworzyła ostrze, wraz z dodatkowymi porcjami bezpośrednio od Viega, została wystrzelona w formie sporego strumienia prosto w niespodziewającego się tego Shiro. Viego skorzystał z sytuacji i pozwolił odrzutowi się odsunąć automatycznie na kilka dodatkowych metrów. Zaraz po tym...
- This is MY BOOMSTICK! Na stówę żyjesz, więc zasłużyłeś na spotkanie z kimś dawno zapomnianym.
Po naciśnięciu przycisku na centralnej części sprzączki został przywołany Worldwide Linker, a wraz z nim Dimenbooker i Jigendriver. Viego nacisnął czerwony przycisk na jego panelu.
- Powitaj Jigen Ridera V. Henshin.
Otworzył Linker.
LINK UP
CHANGE PHOENIX
W utworzonej zbroi Viego trochę ruszał ramionami oraz karkiem na boki.
- Raaaaaany, trochę czasu minęło. To co, Shiro?
Jakkolwiek lubię tę zbroję, tak to naprawdę głupi pomysł. Jak zamierzasz w razie potrzeby przeskoczyć w Quantaxa? ]]
[Łatwo, szybko, przyjemnie i nie śpij, bo on nie będzie mi długo pozwalał na takie gierki. W razie czego odegramy scenę opętania. Możesz wtedy szaleć.]
110 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Sob Mar 03, 2012 2:49 pm
Samey
Badass Fighter
Gdy Sameyaro leciał w dół, tuz przed uderzeniem próbował wyhamować. Niestety leciał za szybko i mu się to nie udało, wbił się w powierzchnię lodową tworząc średniej wielkości kolejny krater. Chłopak spojrzał na Akkukena.
-Taki przyrost mocy po zdjęciu jednej pieczęci? Ciekawe ile jeszcze ich ma.-Zastanawiał się przez chwilę, lecz przeciwnik nie ustępował, pojawił się za nim.
-Cztery, tyle ich jest, każda pieczętuje 20% mojej mocy, aktualnie mogę osiągnąć 40% mojej prawdziwej potęgi, ale widać masz zbyt wiele czasu na takie rozmyślania...- Szybkim ruchem wykonał cięcie w kierunku szyi Sameya. Akkukenowi wydawało się' że atak się udał, lecz rozczarował się gdy zobaczył, że przecięta osoba przed nim to było złudzenie, które po chwili zamieniło się w piorun i rozbłysło, na chwilę lekko oślepiając go. W międzyczasie Umagi pojawił się nad nim z Zanaputo który był pokryty błyskawicami, wraz z zamachem posłał atak podobny do Tensame Shirokiba. Wraz z zderzeniem się techniki z celem po okolicy rozeszła się fala uderzeniowa a wraz z nią po podłożu "przebiegały" wyładowania elektryczne.
Gdy dym po zderzeniu osiadł chłopak mógł zauważyć Akkuken'a, stojącego jak gdyby nigdy nic, jedynie jego bark był nieco przypalony.
-Phew... jak już używasz technik to wymawiaj ich nazwy, wtedy są o wiele silniejsze.
-Ale kiedy ja nie znam...
-Raiba-Przerwał mu głos Megalodona.-Jeszcze nie nauczyłem cię technik z tego żywiołu, więc czasem będziesz ich używał instynktownie, alebędę ci podpowiadał w tej walce a to była jedna z twoich nowych technik, jest to to odpowiednik twojej Shirokiby.
-Dzięki.-Spojrzał na przeciwnika.-Na czym to my skończyliśmy? A, no tak...- Zamienił sie w błyskawicę i zniknął na chwilę, następnie pojawiając się z powrotem tuż przed Akkukenem wymierzając kolejny atak.
-Raiba!- Machnął swoim Zanpakuto w niego, równocześnie posyłając technikę wyglądającą jak piorun prosto w cel. Akkuken nie miał zamiaru kiwnąć palcem, przyjął uderzenie na klatę, Sameyaro był zdziwiony jego reakcją i jedynie przyglądał się co będzie dalej. Technika napierała z niezwykłą siłą na Akkukena przesuwając go do tyłu, w pewnym momencie zaparł się jedną noga wbijając ją lekko w podłoże, lecz nie odniosło to większego efektu, dalej przemieszczał się do tyłu lecz tym razem krusząc lód za sobą, gdy zauważył, że technika jest silniejsza niż przypuszczał, zaczął iść jej na przeciwko, lecz gdy tego spróbował, po chwili wzdłuż tułowia pojawiła się dość płytka rana, która z czasem się powiększała, zauważywszy to wojownik użył ręki do blokowania technik, wystawiając dłoń przed siebie i na niej skupiając całą siłę, zaczął dłoń zamykać, a gdy już to zrobił, wielki piorun napierający na niego "roztrzaskał" się w powietrzu, wywołując na twarzy Sameya zdziwienie.
Wojownik spojrzał na swoją raną z której ulatywał dym.
-Nieźle, jednakże musisz się bardziej postarać...- Rana w momencie się zamknęła i nie pozostała po niej nawet blizna.-... bo jak widzisz cos takiego to dla mnie betka.
-Błyskawiczna regeneracja, huh?
-Nie obrażaj mnie, czegoś tak lamerskiego bym nie uzył, to jest technika Pustaka. To co przed chwilą widziałeś to "Bloodlust". Im dłużej walczę tym poziom Bloodlusta się zwiększa a im większy jego poziom tym efektywniej mogę się zregenerować.
-Kozackie, już nie mogę się doczekać, by tego użyć w walce.- Powiedział entuzjastycznie.
Akkuken stał cicho przez chwilę poczym powiedział poważnym tonem.
-A kto w ogóle powiedział, że pozwolę ci mną władać? Powiedziałem, że pomogę ci usadzić Shira, nie mówiłem nic w stylu "Użyczę ci mej mocy byś mógł być potężniejszy".
-Nie ukrywam, po cichu myślałem, że jednak będę mógł korzystać z takiej mocy, ale skoro tak to jak według ciebie, ma wyglądać ta "pomoc"?
-Wizja mojej pomocy wyglądała tak, że miałem cię "wynieść" na poziom Shira, on jest potężniejszy niż ty a w dodatku może użyć wszystkich twoich Mocy plus swoich własnych...
-Jakich jego własnych?
-Nieważne, nie mamy czasu do stracenia.
Szybko wznowili walkę, początkowo walka polegała na atakach sowimi mieczami oraz sporadyczne używanie, nóg, rąk, do tego czasami używali technik, lecz przez cały czas Sameyaro miał w głowie słowa Akkukena "...może użyć wszystkich twoich Mocy plus swoich własnych...". Wojownik zauważył, że chłopak nie skupia się w stu procentach na walce, co go nieco poirytowało, szybko pojawił się przy Sameyaro z ostrzem pod jego gardłem.
-W tej chwili był byś już martwy... przestań marnować czas!
Umagi mając ostrze przystawione do szyi, poczuł się głupio, że popełnił tego typu błąd.
-Wybacz, po prostu... jak mam walczyć z kimś kto może użyć każdej mojej mocy i swoich do tego, nie mam najmniejszych szans, w dodatku zniszczył moje moce Saiyan a już z nimi miałem marne szanse!
Soundtrack
Akkuken zaczął zgrzytać zębami, wkurzyło go biadolenie chłopaka.
-Przestań się mazać jak mała dziewczynka! Rzygać mi się chce jak widzę takich mięczaków jak ty... dobra śmieciu skoro tak...- Na jego klacie ponownie pojawił się dziwny symbol i po chwili znikł, wraz z jego zniknięciem Akkuken zaczął emanować jeszcze większą energią, która przytłaczała chłopaka sprawiając,że musiał leggo się ugiąc pod naciskiem jego energii-... to pokonaj 60% mojej siły, jeśli ci się to uda, pozwolę ci mną władać. Ale pamiętaj, Pełnia mocy twojego Zanpakuto to 30% mojej, wraz z pustakiem może jakimś cudem dobijesz do 40%, życzę powodzenia, bo jeśli ci się to nie uda...- Zniknął i natychmiastowo pojawił się przed chłopakiem.-... przepadniesz na zawsze a ja zajmę twoje miejsce.- Wykonał bardzo szybki zamach mieczem zrośniętym do jego ramienia, Sameyaro zablokował uderzenie tylko dlatego, że miecz trzymał od początku przed sobą, jednak kiedy ostrze Akkukena uderzyło w Umiba Megalodona spowodowało nacięcie na jego ostrzu, widząc to Umagi wycofał się, lecz na marne, jego przeciwnik nie dawał mu odpocząć ani na chwilę. Jedynym co Sameyaro w te chwili mógł robić to uciekać przed nim i w międzyczasie obmyślić jakąś strategię. Utrudniał mu fakt iż Akkuken nie odpuszczał, kilko krotnie doszło do starcia się mieczy z tym samym efektem, ostrze Zanpakuto po chwili przypominało piłę.
-Cholera...-Stracił na chwilę czujność co było ogromnym błędem, wtedy to Akkuken wykorzystał okazję i postanowił zatakować. Wokół jego miecza pojawiła się czarno fioletowa aura. W jednej chwili zniknął i pojawił się za chłopakiem, uwolnił skumulowaną energie w ostrzu.
Na szczęście Sameyaro instynktownie użył Tensame Shirokiby i zmniejszył obrażenia jakie mógłby wyrządzić ten atak, jednakże ta Shirokiba nie była na tyle mocna, Sameyaro spadał w dół. Kilka metrów nad ziemią zdołał wyhamować i ustać. Samey ciężko oddychał a gdy uniósł głowę by spojrzeć gdzie znajduje sie teraz jego przeciwnik nawet nie zdążył zareagować kiedy to został przecięty wzdłuż tułowia.
-Masz farta, gdyby nie ta zbroja już byś był połówką smaego siebie.-Zażartował.
Sameyaro dopiero zorientował się co się stało kiedy zaczął do niego mówić, szybko wycofał się na kilkadziesiąt metrów. Upadając na jedno kolano.
-Cholera, jak mam walczyć z kimś takim?
-Co za debil...
Sameyaro usłyszał komentarz Hollowa, lecz go nie było w pobliżu, najwyraźniej komunikował się z nim jak Megalodon. Wtedy to sobie przypomniał o Resurrection.
-Dzięki za przypomnienie pustaku...- Wbił Zanpakuto w ziemie, i wstał opierając się na nim oburącz, i z uśmiechem na ustach wykrzyknął.
-Carcharodon Megalodon, Hyakukiba Umikoutei!- Z jego Zanpakuto "wystrzeliła" ogromna ilość ciemno bordowej energii która rozpłynęła się po okolicy. Akkuken przez chwilę przypatrywał się zderzeniu, gdy fala energii doszła do niego poczuł że jest mroczniejsza niż dotychczas.
-Co to ma niby być?- Zastanawiał się, bo nie wiedział o co chodzi.
Sameyaro pojawił się przed nim, jego rana zniknęła a zbroja nie dość, że się odnowiła to jeszcze lekko zmieniła swój wygląd.
-Nie było cię tu przez ten czas, więc o tym nie wiesz... to mój Resurrection. Mimo iż mogłem go używać przez cały czas to tego nie robiłem ze względu, iż nie chciałem polegać na jego mocy w tym stopniu, ale doszedłem do wniosku, że to nie ma znaczenia.-Sameyaro wyciągnął swój Zanpakuto, który wyraźnie się zmienił w formie Resurrection, przed siebie mierząc w Akkukena.- Co ty na to? Druga runda... start.
Soundtrack
W mgnieniu oka ruszył na przeciwnika robiąc potężny zamach swoim mieczem. Akkuken bez problemu go zablokował, lekko wbił się w lód, lecz Sameyaro na tym nie poprzestał. Ciągle napierając przesuwał go w tył, po chwili napierania udało mu się naciąć jego miecz. Mimo iż nie było tego widać, bo jego twarz zasłaniała maska, uśmiechnął się. Gdy udało mu się naciąć jego miecz przestał nacierać i jedynie siłą odrzucił go od siebie.
Akkuken stał zdziwiony, lecz po chwili zdziwienie przemieniło się w zadowolenie. Rozłożył ręce na boki i napiął klatę, głowę uniósł w górę i z radością wykrzyczał.
-Tak, o to chodziło! Teraz jesteś w stanie...- Nie skończył swojej przemowy kiedy to Umagi pojawił się przed nim, i tak jak on przedtem Sameya, przeciął go wzdłuż tułowia tyle, że rana była głębsza.
-Nie bądź głupi, walcz na serio, to co teraz zrobiłeś było lekkomyślne...
Akkuken spojrzał na swoja ranę.
-Pff... nie będziesz mnie tu pouczał, bo tylko ja mogę to robić.-Za pomocą Bloodlusta rana się zamknęła, lecz została dość spora blizna. Akkuken był z lekka zdziwiony, bo zazwyczaj jego rany znikały całkowicie bez najmniejszego śladu.
- Brawo, wykorzystałeś okazję, jaką ci dałem, ale tutaj taryfa ulgowa się kończy, dzieciaku.- Jego energia nagle wzrosła, lód wokół niego popękał. Sameyaro nie pozostawał w tyle, zrobił to samo co przeciwnik. Nastąpił pojedynek na spojrzenia, który nie trwał zbyt krótko. Akkuken wykonał pierwszy ruch Sameyaro zaraz po nim. Obydwoje lecieli wprost na siebie. Akkuken już miał przygotować się do zamachu kiedy to Samey przyśpieszył i uderzył go z główki, kompletnie dezorientując swego przeciwnika, i wyprowadzając mu kopniaka pod żebra. Akkuken przeleciał kilkanaście metrów i wylądował.
-Co to miało być?! to było takie żałosne.- Zaśmiał się mówiąc do Umagiego. Ten spojrzał w jego kierunku.
-Ale podziałało nie?
-Że co?- Początkowo nie rozumiał o co mu dokładniej chodziło, lecz kiedy zauważył ze na jego ciele pod żebrami znajdował się jakiś symbol.-Co to u licha?
Sameyaro uniósł swój Zanakuto ku niebu.
-Tenbatsu!- Z nieba uderzył piorun prosto w Akkukena wywołując sporą eksplozję. Sameyaro nie czekał aż dym po uderzeniu opadnie, poleciał prosto w miejsce gdzie stał Akkuken. Niestety będąc niecierpliwym, niechcący wystawił się przeciwnikowi.
-Tu cię mam...
Rozbijając dłonią maskę, złapał Sameya za twarz, wyleciał z nim kilkadziesiąt metrów w górę a następnie rzucił nim w kierunku ziemi z ogromną siłą, lecz na tym nie koniec. Ponownie wokół ostrza jego miecza pojawiła się czarno-fioletowa energia i posłał atak zaraz za Sameyarem. Chłopak lecąc w dół, zauważył nadchodzący atak, odwrócił się w jego kierunku, chwycił oburącz swój miecz i zablokował atak Akkukena przecinając go w pół. Chłopak lekko dyszał, tak jak i jego przeciwnik. Patrzyli na siebie przez chwilę aż Samey postanowił odnowić swoją maskę. Przyłożył szybko dłoń do twarzy i równie szybko odnowił maskę. Akkuken postanowił wykorzystać okazję i pojawił się przy nim wykonując cięcie w poprzek. Umagi zdołał cofnąć się lecz i tak na jego zbroi została rysa.
-Niezły refleks.
Sameyaro milczał, czuł, że jego przeciwnik wykorzystuje zaledwie 50% mocy. Mimo tego wznowił walkę.
Jakieś kilka kilometrów od miejsca walki Akkukena z Sameyaro. Megalodon, Hollow, Shyvana i Primeval przyglądali się walce.
-Co za kretyn, było blisko... za blisko.
-Ale jednak mu pomogłeś, użyczając mu swej mocy.- Wtrącił sie Primeval.
-Phew... tylko ten jeden raz... jeśli on zginie to nad kim bym przejmował kontrolę?
-Ekhm... jeszcze ani razu nie przejąłeś kontroli nad nim.- Powiedział Megalodon, śmiejąc się.
-Zamknij się.
-Jak sądzicie, da sobie radę?
-Nie sądzę, Akkuken używa na razie tylko 50% z 60% swojej mocy, a Umagi jedzie na 100% już od dłuższego czasu.
-Oh...
-Nie daj się zwieść, nasz mistrz da sobie radę.
-Ale to jest jego 100%. Nie może stać się silniejszym
-To tylko pozory, nasz mistrz może się wydawać "uwięziony w klatce ograniczeń", lecz on od zawsze miał zdolność do niszczenia takich "klatek".
-Chcesz powiedzieć, że..?
-Tak... on może dać z siebie więcej niż 100%
-Dokładnie tak.- Przytaknął Primeval, po chwili spojrzawszy w lewo.
Shyvana zauważyła, że Primeval co jakiś czas spoglądał na górę niedaleko nich, tą w której zapieczętowany był Shiro i Akkuken.
-Na co tak patrzysz?
Usłyszawszy pytanie nastała cisz wśród nich.
-Sprawdzam ile mają czasu.
-Czasu? Na co?
-Na przybycie "Trzech Żniwiarzy".
-Że kogo?
-Balthazara, Grentha i Abaddona trzech pradawnych Bogów.
-Znaczy się Shiro ma moc bogów?
-Nie do końca, powiem ci to w skrócie w jednym z wymiarów które odwiedziliśmy, były osoby zwane "Akolitami". Byli oni wybrańcami tamtejszych Bogów, czuwali nad bezpieczeństwem ich świata oraz umożliwiali komunikację bogów z ludźmi i na odwrót, w zamian za bycie...
-telefonami?
-... tak bardzo ładnie to ujęłaś, mogli oni korzystać z części ich mocy. Gdy tylko Shiro się o tym dowiedział zapragnął też korzystać z mocy Bogów, leczy ci mu odmówili i powiedzieli, że jedynym sposobem na korzystanie z mocy Bogów jest zostanie Akolitą, więc postanowił pozabijać akolitów i zająć ich miejsca, co mu się po części udało.
-Po części?
-Tak, Akolitów było 6 zdołał zabić tylko 3.
-Co nie zmienia faktu że to sa potwory jeśli chodzi o moc, niby nie są pełnią mocy tamtych Bogów, ale żaden z nas nie ma z którymkolwiek z nich szans.
-Tak było gdy Shiro ich pozyskał, wiele się zmieniło więc może jednak...
-Przepraszam bardzo, mówcie za siebie jeśli łaska. Dla mnie nie są oni nie do pokonania.
-Ta jasne... ja i Megalodon razem jesteśmy silniejsi od ciebie...
-Tak ci się wydaje?- Momentalnie jego energia wzrosła tak, że Megalodon, Hollow i Shyvana byli sparaliżowani do momentu aż nie obniżył swojej energii do początkowej.
-A.. ale jak?!
-Nie zapominaj kto tu zarządza pamięcią.- Uśmiechnął się.
Shyvanie przez ten cały czas chodziło po głowie...
-Jak ty sprawdzasz czas patrząc się w górę?
Niestety nie uzyskała odpowiedzi.
-Taki przyrost mocy po zdjęciu jednej pieczęci? Ciekawe ile jeszcze ich ma.-Zastanawiał się przez chwilę, lecz przeciwnik nie ustępował, pojawił się za nim.
-Cztery, tyle ich jest, każda pieczętuje 20% mojej mocy, aktualnie mogę osiągnąć 40% mojej prawdziwej potęgi, ale widać masz zbyt wiele czasu na takie rozmyślania...- Szybkim ruchem wykonał cięcie w kierunku szyi Sameya. Akkukenowi wydawało się' że atak się udał, lecz rozczarował się gdy zobaczył, że przecięta osoba przed nim to było złudzenie, które po chwili zamieniło się w piorun i rozbłysło, na chwilę lekko oślepiając go. W międzyczasie Umagi pojawił się nad nim z Zanaputo który był pokryty błyskawicami, wraz z zamachem posłał atak podobny do Tensame Shirokiba. Wraz z zderzeniem się techniki z celem po okolicy rozeszła się fala uderzeniowa a wraz z nią po podłożu "przebiegały" wyładowania elektryczne.
Gdy dym po zderzeniu osiadł chłopak mógł zauważyć Akkuken'a, stojącego jak gdyby nigdy nic, jedynie jego bark był nieco przypalony.
-Phew... jak już używasz technik to wymawiaj ich nazwy, wtedy są o wiele silniejsze.
-Ale kiedy ja nie znam...
-Raiba-Przerwał mu głos Megalodona.-Jeszcze nie nauczyłem cię technik z tego żywiołu, więc czasem będziesz ich używał instynktownie, alebędę ci podpowiadał w tej walce a to była jedna z twoich nowych technik, jest to to odpowiednik twojej Shirokiby.
-Dzięki.-Spojrzał na przeciwnika.-Na czym to my skończyliśmy? A, no tak...- Zamienił sie w błyskawicę i zniknął na chwilę, następnie pojawiając się z powrotem tuż przed Akkukenem wymierzając kolejny atak.
-Raiba!- Machnął swoim Zanpakuto w niego, równocześnie posyłając technikę wyglądającą jak piorun prosto w cel. Akkuken nie miał zamiaru kiwnąć palcem, przyjął uderzenie na klatę, Sameyaro był zdziwiony jego reakcją i jedynie przyglądał się co będzie dalej. Technika napierała z niezwykłą siłą na Akkukena przesuwając go do tyłu, w pewnym momencie zaparł się jedną noga wbijając ją lekko w podłoże, lecz nie odniosło to większego efektu, dalej przemieszczał się do tyłu lecz tym razem krusząc lód za sobą, gdy zauważył, że technika jest silniejsza niż przypuszczał, zaczął iść jej na przeciwko, lecz gdy tego spróbował, po chwili wzdłuż tułowia pojawiła się dość płytka rana, która z czasem się powiększała, zauważywszy to wojownik użył ręki do blokowania technik, wystawiając dłoń przed siebie i na niej skupiając całą siłę, zaczął dłoń zamykać, a gdy już to zrobił, wielki piorun napierający na niego "roztrzaskał" się w powietrzu, wywołując na twarzy Sameya zdziwienie.
Wojownik spojrzał na swoją raną z której ulatywał dym.
-Nieźle, jednakże musisz się bardziej postarać...- Rana w momencie się zamknęła i nie pozostała po niej nawet blizna.-... bo jak widzisz cos takiego to dla mnie betka.
-Błyskawiczna regeneracja, huh?
-Nie obrażaj mnie, czegoś tak lamerskiego bym nie uzył, to jest technika Pustaka. To co przed chwilą widziałeś to "Bloodlust". Im dłużej walczę tym poziom Bloodlusta się zwiększa a im większy jego poziom tym efektywniej mogę się zregenerować.
-Kozackie, już nie mogę się doczekać, by tego użyć w walce.- Powiedział entuzjastycznie.
Akkuken stał cicho przez chwilę poczym powiedział poważnym tonem.
-A kto w ogóle powiedział, że pozwolę ci mną władać? Powiedziałem, że pomogę ci usadzić Shira, nie mówiłem nic w stylu "Użyczę ci mej mocy byś mógł być potężniejszy".
-Nie ukrywam, po cichu myślałem, że jednak będę mógł korzystać z takiej mocy, ale skoro tak to jak według ciebie, ma wyglądać ta "pomoc"?
-Wizja mojej pomocy wyglądała tak, że miałem cię "wynieść" na poziom Shira, on jest potężniejszy niż ty a w dodatku może użyć wszystkich twoich Mocy plus swoich własnych...
-Jakich jego własnych?
-Nieważne, nie mamy czasu do stracenia.
Szybko wznowili walkę, początkowo walka polegała na atakach sowimi mieczami oraz sporadyczne używanie, nóg, rąk, do tego czasami używali technik, lecz przez cały czas Sameyaro miał w głowie słowa Akkukena "...może użyć wszystkich twoich Mocy plus swoich własnych...". Wojownik zauważył, że chłopak nie skupia się w stu procentach na walce, co go nieco poirytowało, szybko pojawił się przy Sameyaro z ostrzem pod jego gardłem.
-W tej chwili był byś już martwy... przestań marnować czas!
Umagi mając ostrze przystawione do szyi, poczuł się głupio, że popełnił tego typu błąd.
-Wybacz, po prostu... jak mam walczyć z kimś kto może użyć każdej mojej mocy i swoich do tego, nie mam najmniejszych szans, w dodatku zniszczył moje moce Saiyan a już z nimi miałem marne szanse!
Soundtrack
Akkuken zaczął zgrzytać zębami, wkurzyło go biadolenie chłopaka.
-Przestań się mazać jak mała dziewczynka! Rzygać mi się chce jak widzę takich mięczaków jak ty... dobra śmieciu skoro tak...- Na jego klacie ponownie pojawił się dziwny symbol i po chwili znikł, wraz z jego zniknięciem Akkuken zaczął emanować jeszcze większą energią, która przytłaczała chłopaka sprawiając,że musiał leggo się ugiąc pod naciskiem jego energii-... to pokonaj 60% mojej siły, jeśli ci się to uda, pozwolę ci mną władać. Ale pamiętaj, Pełnia mocy twojego Zanpakuto to 30% mojej, wraz z pustakiem może jakimś cudem dobijesz do 40%, życzę powodzenia, bo jeśli ci się to nie uda...- Zniknął i natychmiastowo pojawił się przed chłopakiem.-... przepadniesz na zawsze a ja zajmę twoje miejsce.- Wykonał bardzo szybki zamach mieczem zrośniętym do jego ramienia, Sameyaro zablokował uderzenie tylko dlatego, że miecz trzymał od początku przed sobą, jednak kiedy ostrze Akkukena uderzyło w Umiba Megalodona spowodowało nacięcie na jego ostrzu, widząc to Umagi wycofał się, lecz na marne, jego przeciwnik nie dawał mu odpocząć ani na chwilę. Jedynym co Sameyaro w te chwili mógł robić to uciekać przed nim i w międzyczasie obmyślić jakąś strategię. Utrudniał mu fakt iż Akkuken nie odpuszczał, kilko krotnie doszło do starcia się mieczy z tym samym efektem, ostrze Zanpakuto po chwili przypominało piłę.
-Cholera...-Stracił na chwilę czujność co było ogromnym błędem, wtedy to Akkuken wykorzystał okazję i postanowił zatakować. Wokół jego miecza pojawiła się czarno fioletowa aura. W jednej chwili zniknął i pojawił się za chłopakiem, uwolnił skumulowaną energie w ostrzu.
Na szczęście Sameyaro instynktownie użył Tensame Shirokiby i zmniejszył obrażenia jakie mógłby wyrządzić ten atak, jednakże ta Shirokiba nie była na tyle mocna, Sameyaro spadał w dół. Kilka metrów nad ziemią zdołał wyhamować i ustać. Samey ciężko oddychał a gdy uniósł głowę by spojrzeć gdzie znajduje sie teraz jego przeciwnik nawet nie zdążył zareagować kiedy to został przecięty wzdłuż tułowia.
-Masz farta, gdyby nie ta zbroja już byś był połówką smaego siebie.-Zażartował.
Sameyaro dopiero zorientował się co się stało kiedy zaczął do niego mówić, szybko wycofał się na kilkadziesiąt metrów. Upadając na jedno kolano.
-Cholera, jak mam walczyć z kimś takim?
-Co za debil...
Sameyaro usłyszał komentarz Hollowa, lecz go nie było w pobliżu, najwyraźniej komunikował się z nim jak Megalodon. Wtedy to sobie przypomniał o Resurrection.
-Dzięki za przypomnienie pustaku...- Wbił Zanpakuto w ziemie, i wstał opierając się na nim oburącz, i z uśmiechem na ustach wykrzyknął.
-Carcharodon Megalodon, Hyakukiba Umikoutei!- Z jego Zanpakuto "wystrzeliła" ogromna ilość ciemno bordowej energii która rozpłynęła się po okolicy. Akkuken przez chwilę przypatrywał się zderzeniu, gdy fala energii doszła do niego poczuł że jest mroczniejsza niż dotychczas.
-Co to ma niby być?- Zastanawiał się, bo nie wiedział o co chodzi.
Sameyaro pojawił się przed nim, jego rana zniknęła a zbroja nie dość, że się odnowiła to jeszcze lekko zmieniła swój wygląd.
-Nie było cię tu przez ten czas, więc o tym nie wiesz... to mój Resurrection. Mimo iż mogłem go używać przez cały czas to tego nie robiłem ze względu, iż nie chciałem polegać na jego mocy w tym stopniu, ale doszedłem do wniosku, że to nie ma znaczenia.-Sameyaro wyciągnął swój Zanpakuto, który wyraźnie się zmienił w formie Resurrection, przed siebie mierząc w Akkukena.- Co ty na to? Druga runda... start.
Soundtrack
W mgnieniu oka ruszył na przeciwnika robiąc potężny zamach swoim mieczem. Akkuken bez problemu go zablokował, lekko wbił się w lód, lecz Sameyaro na tym nie poprzestał. Ciągle napierając przesuwał go w tył, po chwili napierania udało mu się naciąć jego miecz. Mimo iż nie było tego widać, bo jego twarz zasłaniała maska, uśmiechnął się. Gdy udało mu się naciąć jego miecz przestał nacierać i jedynie siłą odrzucił go od siebie.
Akkuken stał zdziwiony, lecz po chwili zdziwienie przemieniło się w zadowolenie. Rozłożył ręce na boki i napiął klatę, głowę uniósł w górę i z radością wykrzyczał.
-Tak, o to chodziło! Teraz jesteś w stanie...- Nie skończył swojej przemowy kiedy to Umagi pojawił się przed nim, i tak jak on przedtem Sameya, przeciął go wzdłuż tułowia tyle, że rana była głębsza.
-Nie bądź głupi, walcz na serio, to co teraz zrobiłeś było lekkomyślne...
Akkuken spojrzał na swoja ranę.
-Pff... nie będziesz mnie tu pouczał, bo tylko ja mogę to robić.-Za pomocą Bloodlusta rana się zamknęła, lecz została dość spora blizna. Akkuken był z lekka zdziwiony, bo zazwyczaj jego rany znikały całkowicie bez najmniejszego śladu.
- Brawo, wykorzystałeś okazję, jaką ci dałem, ale tutaj taryfa ulgowa się kończy, dzieciaku.- Jego energia nagle wzrosła, lód wokół niego popękał. Sameyaro nie pozostawał w tyle, zrobił to samo co przeciwnik. Nastąpił pojedynek na spojrzenia, który nie trwał zbyt krótko. Akkuken wykonał pierwszy ruch Sameyaro zaraz po nim. Obydwoje lecieli wprost na siebie. Akkuken już miał przygotować się do zamachu kiedy to Samey przyśpieszył i uderzył go z główki, kompletnie dezorientując swego przeciwnika, i wyprowadzając mu kopniaka pod żebra. Akkuken przeleciał kilkanaście metrów i wylądował.
-Co to miało być?! to było takie żałosne.- Zaśmiał się mówiąc do Umagiego. Ten spojrzał w jego kierunku.
-Ale podziałało nie?
-Że co?- Początkowo nie rozumiał o co mu dokładniej chodziło, lecz kiedy zauważył ze na jego ciele pod żebrami znajdował się jakiś symbol.-Co to u licha?
Sameyaro uniósł swój Zanakuto ku niebu.
-Tenbatsu!- Z nieba uderzył piorun prosto w Akkukena wywołując sporą eksplozję. Sameyaro nie czekał aż dym po uderzeniu opadnie, poleciał prosto w miejsce gdzie stał Akkuken. Niestety będąc niecierpliwym, niechcący wystawił się przeciwnikowi.
-Tu cię mam...
Rozbijając dłonią maskę, złapał Sameya za twarz, wyleciał z nim kilkadziesiąt metrów w górę a następnie rzucił nim w kierunku ziemi z ogromną siłą, lecz na tym nie koniec. Ponownie wokół ostrza jego miecza pojawiła się czarno-fioletowa energia i posłał atak zaraz za Sameyarem. Chłopak lecąc w dół, zauważył nadchodzący atak, odwrócił się w jego kierunku, chwycił oburącz swój miecz i zablokował atak Akkukena przecinając go w pół. Chłopak lekko dyszał, tak jak i jego przeciwnik. Patrzyli na siebie przez chwilę aż Samey postanowił odnowić swoją maskę. Przyłożył szybko dłoń do twarzy i równie szybko odnowił maskę. Akkuken postanowił wykorzystać okazję i pojawił się przy nim wykonując cięcie w poprzek. Umagi zdołał cofnąć się lecz i tak na jego zbroi została rysa.
-Niezły refleks.
Sameyaro milczał, czuł, że jego przeciwnik wykorzystuje zaledwie 50% mocy. Mimo tego wznowił walkę.
Jakieś kilka kilometrów od miejsca walki Akkukena z Sameyaro. Megalodon, Hollow, Shyvana i Primeval przyglądali się walce.
-Co za kretyn, było blisko... za blisko.
-Ale jednak mu pomogłeś, użyczając mu swej mocy.- Wtrącił sie Primeval.
-Phew... tylko ten jeden raz... jeśli on zginie to nad kim bym przejmował kontrolę?
-Ekhm... jeszcze ani razu nie przejąłeś kontroli nad nim.- Powiedział Megalodon, śmiejąc się.
-Zamknij się.
-Jak sądzicie, da sobie radę?
-Nie sądzę, Akkuken używa na razie tylko 50% z 60% swojej mocy, a Umagi jedzie na 100% już od dłuższego czasu.
-Oh...
-Nie daj się zwieść, nasz mistrz da sobie radę.
-Ale to jest jego 100%. Nie może stać się silniejszym
-To tylko pozory, nasz mistrz może się wydawać "uwięziony w klatce ograniczeń", lecz on od zawsze miał zdolność do niszczenia takich "klatek".
-Chcesz powiedzieć, że..?
-Tak... on może dać z siebie więcej niż 100%
-Dokładnie tak.- Przytaknął Primeval, po chwili spojrzawszy w lewo.
Shyvana zauważyła, że Primeval co jakiś czas spoglądał na górę niedaleko nich, tą w której zapieczętowany był Shiro i Akkuken.
-Na co tak patrzysz?
Usłyszawszy pytanie nastała cisz wśród nich.
-Sprawdzam ile mają czasu.
-Czasu? Na co?
-Na przybycie "Trzech Żniwiarzy".
-Że kogo?
-Balthazara, Grentha i Abaddona trzech pradawnych Bogów.
-Znaczy się Shiro ma moc bogów?
-Nie do końca, powiem ci to w skrócie w jednym z wymiarów które odwiedziliśmy, były osoby zwane "Akolitami". Byli oni wybrańcami tamtejszych Bogów, czuwali nad bezpieczeństwem ich świata oraz umożliwiali komunikację bogów z ludźmi i na odwrót, w zamian za bycie...
-telefonami?
-... tak bardzo ładnie to ujęłaś, mogli oni korzystać z części ich mocy. Gdy tylko Shiro się o tym dowiedział zapragnął też korzystać z mocy Bogów, leczy ci mu odmówili i powiedzieli, że jedynym sposobem na korzystanie z mocy Bogów jest zostanie Akolitą, więc postanowił pozabijać akolitów i zająć ich miejsca, co mu się po części udało.
-Po części?
-Tak, Akolitów było 6 zdołał zabić tylko 3.
-Co nie zmienia faktu że to sa potwory jeśli chodzi o moc, niby nie są pełnią mocy tamtych Bogów, ale żaden z nas nie ma z którymkolwiek z nich szans.
-Tak było gdy Shiro ich pozyskał, wiele się zmieniło więc może jednak...
-Przepraszam bardzo, mówcie za siebie jeśli łaska. Dla mnie nie są oni nie do pokonania.
-Ta jasne... ja i Megalodon razem jesteśmy silniejsi od ciebie...
-Tak ci się wydaje?- Momentalnie jego energia wzrosła tak, że Megalodon, Hollow i Shyvana byli sparaliżowani do momentu aż nie obniżył swojej energii do początkowej.
-A.. ale jak?!
-Nie zapominaj kto tu zarządza pamięcią.- Uśmiechnął się.
Shyvanie przez ten cały czas chodziło po głowie...
-Jak ty sprawdzasz czas patrząc się w górę?
Niestety nie uzyskała odpowiedzi.
Ostatnio zmieniony przez Sameyaro dnia Nie Mar 11, 2012 8:45 am, w całości zmieniany 1 raz
111 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Wto Mar 06, 2012 6:48 pm
Samey
Badass Fighter
Przez jakiś czas stali w miejscu wpatrując się jeden w jednego. W pewnej chwili mieli wznowić walkę kiedy to oboje poczuli przez chwilę ogromną energię, moment po jej pojawieniu się zniknęła.
-Nie... nie może być, za wcześnie, ale jeśli to nie oni...- Spojrzał w kierunku z, którego dochodziła energia.-...Primeval?
-Co tam szepczesz pod nosem... to była jedna z tych mocy o których mówiłeś?
-Nie.
Akkuken stał przez chwilę w miejscu, rozmyślał nad czymś. Sameyaro widząc to zaatakował go wymierzając mu cięcie prosto w twarz. Akkuken nie reagował aż do ostatniego momentu w, którym to zatrzymał ostrze, tuż przed jego twarzą, łapiąc je palcami. Wywołało to zdziwienie u chłopaka, że jego cios, który mimo iż nie był bardzo potężny, został powstrzymany bez większego wysiłku. Akkuken trzymając za ostrze Umiba Megalodona nadal się nad czymś zastanawiał a jego wzrok był pusty, jakby był nieobecny.
-Halo, nie mamy czasu na spanie.
Wojownik milczał.
-Halo, jest ktoś w domu?- Zapukał w jego czoło jak do drzwi.
W końcu Akkuken skończył rozmyślanie i skupił się ponownie.
-Czas nie działa na naszą korzyść.
-Hę?
Akkukena zaczęła otaczać fioletowo-czarna aura. Sameyaro odskoczył od niego.
-10 minut, to czas w którym masz pokonać moje 60% jeśli ci się nie uda to trudno, może innym razem.- Szybko podleciał do Sameya i zaczął atakować. Tym razem jego ataki były silniejsze, Sameyaro z każdym zetknięciem się ostrzy, był odpychany w tył. Akkuken w końcu zaczął walczyć na serio.
Umagi zwiększył swoją moc do maksimum, spowiła go biała aura. Oboje zniknęli i następnie pojawili się przed sobą wysoko nad ziemią, ich miecze zderzyły się ze sobą wywołując fale uderzeniową tak silną, że będąc kilkaset metrów nad ziemią, w lodzie pojawiły się kratery. Powtarzając to kilkakrotnie w różnych miejscach sprawili że obszar wyglądał jak po deszczu meteorytów. Podchodząc do kolejnej próby ataku tym razem Samey pojawił się za nim, wymierzając kopniaka w plecy. Zaraz po kopnięciu przed podeszwą buta pojawiła się kula energii w złotym kolorze. Wystrzelił Cero Tiburon prosto w Akkukena. Gdy tylko zniknęło użył Tenbatsu, tym razem piorun który uderzył był większy i o jeszcze większej mocy. Niestety nie zmieniło to faktu że Akkuken stał jedynie nieco przypalony. Sameyaro nie był zdziwiony nikłymi obrażeniami, jego celem było jedynie nieco go odsunąć od siebie. Wystawił Zanpakuto przed siebie. Nagle chmury w jego wewnętrznym świecie zmieniły swój kolor, wyglądało jakby zaraz miała rozpętać się burza jednakże nic takiego podobnego nie miało miejsca. W pewnej odległości od Akkukena, dookoła niego pojawiały się energetyczne obiekty które przypominały kły rekina, tworzyły one sferę. Każdy z kłów był skierowany w środek, czyli w tym przypadku Akkukena.
-A to coś nowego, dawaj pokaż co to potrafi.
-Korosu.
W jednym momencie setki kłów, równocześnie poleciało w cel. Sameyaro mimo iż był daleko poza sferą zdecydował się wycofać jeszcze dalej. Wraz z uderzeniem w akkukena setek "pocisków" nastąpiła gigantyczna eksplozja, fala uderzeniowa dotarła do obserwujących wszystko z daleka. Sameyaro podejrzewał, że już po wszystkim więc postanowił wrócic do podstawowej formy Bankai, jego dotychczasowa zbroja Kaminari no kōtei połączona ze zbroją z Resurrectiōn wraz z maską pękły jak skorupa odsłaniając jego czerwoną zbroję, to samo stało się z Zanpakuto, na powrót stał się lodowym ostrzem. Uśmiechnął się i odwrócił na pięcie w przeciwnym kierunku do eksplozji. Kiedy się odwrócił dostał pięścią w twarz tym samym odlatując na jakieś 50 metrów. Początkowo złapał się za twarz, sprawdzał czy wszystko jest na miejscu, następnie powoli podniósł wzrok. Jego oczom ukazał się Akkuken zaledwie z kilkoma dziurami, po ataku setek kłów. Chłopak był zszokowany.
-Phew, taki pewny siebie? Myślałeś, że coś takiego naprawdę mnie pokona, co prawda imponująca technika, ale jednak za słaba.-Uniósł miecz w górę.
-Nie nie doceniaj mnie, młokosie.- Jego ostrze spowiła czarna energia.
-Cholera, jaki ze mnie idiota! Nie mogę użyć drugi raz Resurrectiōn tak szybko.- Chłopak stał bezradny, nie mając najmniejszego pojęcia co dalej robić. Nagle go olśniło, stanął pewnie łapiąc Umiba Megalodona oburącz.
-Bankai, Genumi Megalodon.- Jego miecz zamienił się w energię, która następnie podzieliła się na obydwa jego ramiona tworząc rękawice.
-Nadal mam szansę!
-Za późno, oto moja najpotężniejsza technika z tym poziomem mocy!- Wykonał zamach posyłając w Umagiego atak.- Dark Bringer!
Sameyaro wystawił lewą rękę w kierunku nadchodzącego ataku, prawą ręką podtrzymywał lewą rękę. Gdy doszło do zderzenia, nie doszło do eksplozji, technika zaczęła przesuwać Sameyara w tył. Chłopak zapierał się nogami lecz niewiele to dawało, cały czas przemieszczał się w tył pod wpływem napierającej techniki. Sameyaro zmienił strategię, zamiast najpierw spróbować zatrzymać atak, postanowił od razu go zaabsorbować. Końcówki palców lewej ręki wbiły się w czarną energię. Powoli zaczął zamykać dłoń, wraz z zamykaniem dłoni Dark Bringer stawał się mniejszy kiedy zamknął dłoń całkowicie technika zniknęła.
-Mój... Dark Bringer...
Zaabsorbowanego Dark Bringera "przesłał" do prawej rękawicy, gdy to nastąpiło lewa rękawica rozpadła się, Sameyaro mimo iż to widział, nie przejął się tym zbytnie. Pojawił się przed Akkukenem wystawiając prawą rękę przed siebie z otwartą dłonią z której został wystrzelony Dark Bringer w formie Cero tyle, że dodatkowo wzmocniony energią Sameya.
-Żryj to!
Pocisk Cero-podobny poleciał prosto w Akkukena, przy zderzeniu nastąpiła eksplozja do których Sameyaro już przywykł podczas tej walki. W okolicy roznosił się dym po eksplozji, po chili w oddali Sameyaro dostrzegł Sylwetkę Akkukena.
-Nadal stoi? Co za typ.- Przyjął pozycję obronną i czekał.
Gdy tym się rozszedł chłopak ujrzał przeciwnika ze złamanym mieczem całego we krwi.
-Cholera, zapomniałem o tym twoim całym absorbowaniu...szlag by to.- Wojownik stał w miejscu i spojrzał na swój złamany miecz.
-Ile to czasu minęło kiedy ten miecz został złamany...
-Te, wszystko w porządku?
-Oczywiście, martw się o siebie.- Wojownika spowiła czerwona aura, jego rany się zagoiły, wraz z wcześniejszą blizną, której Sameyaro był przyczyną. Z złamanego miejsca w jego mieczy zaczęła wydobywać się czerwona substancja, jakby lawa. Substancja odtworzyła złamany miecz, wyglądał jak nowy.
-Dobra, umowa to umowa, pozwolę ci korzystać z mojej mocy w 40%
-Te miało być 60%!
-A no tak, ale ja ci dałem 10 minut a pokonałeś mnie w 10:47, czyli 47 sekund po czasie, przykro mi.
-Co?! Kłamiesz, to nie możliwe!
-A jednak.- uśmiechnął się.- Ciesz się, że w ogóle zdecydowałem się ci pomagać.
-Nie wkurzaj mnie, oszuście.
-Dobra koniec marudzeń, to była bitwa, wojna się dopiero zaczęła.
-Huh?
-Leć za mną.- Wybił się w powietrze i poleciał w stronę obserwatorów, Samey zaraz za nim.
Gdy już podlecieli do reszty.
-Wspaniała walka, mistrzu.
-Słabo, ale jak na takiego mięczaka, jakoś ujdzie.
-Tak, tak super, ale do rzeczy. Primeval ile zostało nam czasu?[/i]
-Około 11 minut, w sam raz na złapanie oddechu.
-11 minut, do czego?
-Zaraz pojawią się trzej goście, którzy są cholernie silni, najsłabszy z nich jest tak samo silny jak ja, z tego co pamiętam.- Pod koniec zdania spojrzał na Primevala.- Ci kolesie, to są te moce Shira o, których wspomniałem. Prawdopodobnie będą chcieli nas wszystkich zniszczyć.
-Czemu?
-Głownie to jeden z nich, ten najsilniejszy. Uważa nas za pasożyty, robactwo.
-Innymi słowy koleś z syndromem Boga?
-On po części jest Bogiem...
-Oh...
Nastała niezręczna cisza.
-To ty emanowałeś tą dużą energią wcześniej, Primeval?
-Tak
-Wtedy, to byłeś ty?!
-Tak
-Pomożesz mi...nam?
-Nie widzę przeszkód, Shiro niczego takiego mi nie zabronił.
Sameyaro uśmiechnął się.
-Dobra więc, razem na pewno skopiemy im dupska!
-Skoro tak mówisz.
-Nie mamy innego wyjścia.
-Będę podążał za tobą.
- Może być ciekawie.
Podczas próby zmotywowania wszystkich zbroja Sameya popękała i rozsypała się.
-Oh, to chyba mój limit.
-TY IDIOTO!
-Ej, walka z tobą była wymagająca.
-Jak ty sobie wyobrażasz sobie walczyć bez Bankai?
-Em, przecież zawsze mogę użyć mocy Shyvany...
-Otaczają mnie idioci... Megalodon, ile czasu potrwa aż będzie mógł z powrotem użyć Bankai?
-On jedynie nadużył mocy, energii ma jeszcze sporo, więc jakieś 20 albo 30 minut.
-Dobrze, może uda mu się przeżyć do tego czasu, Primeval ile jeszcze?
-Około 9 minut...-zdanie przerwało mu trzęsienie ziemi.-... a może jednak nie?
- No to jesteśmy w dupie...
Trzęsienie ziemi stawało się coraz silniejsze, lód popękał po całej okolicy, pęknięcia kierowały się w stronę góry w której zapieczętowany był Shiro. Po chwili ze szczytu góry ku niebu wzniósł się słup światła.
Uwalniając przy tym ogromną ilość energii, po chwili energia wyczuwalna od góry przemieściła się. Wszyscy zgromadzeni odwrócili się za siebie, gdzie stały trzy osoby.
Trzymający w ręku miecz- Balthazar
Zakapturzony, dzierżący kostur- Grenth
A pomiędzy nimi, Abaddon
- Rety, rety a tu nadal lodowa pustynia, no cóż, będę zmuszony znosić tak nieprzyjemną przestrzeń.
-Mnie odpowiada.- Wyszeptał Grenth
-Drodzy panowie, spójrzcie... Shiro na powitanie sprowadza nam robactwo. Cóż za Impertynencja, ale spokojnie my sobie damy radę z wszelkim rodzajem robactwa.- Abaddon podniósł swoja kosę i oparł na barku.
-Abaddonie, twoje komentarze były nudne zanim nas zapieczętowano, starasz się imponować słowami? Śmiechu warte...
-Drogi Balthazarze, mógłbyś z łaski swojej zamilknąć? Mamy zadanie do wykonania.
-W rzeczy samej, nas trzech na ich sześciu. może by tak po dwóch na jednego?
-Obojętne mi to.
-Nie żartuj sobie, bo nawet śmieszne to nie jest, cała ich szóstka to za mało na mnie jednego a ty chcesz wysłać zaledwie dwóch? Nie doceniasz mnie?
-Starałem się by było uczciwie, zatem może rozstrzygniemy to jak za starych dobrych czasów, pojedynkiem? Ten kto wygra, ma możliwość walki z nimi wszystkimi na raz, odpowiada ci to?
-Owszem.
- HEJ! Nie ignorujcie nas, worki stęchłych kości.
-Zważaj na swe słowa, młodzieńcze.
-Już ustaliliśmy zasady walki i kto z kim będzie walczył.
-Zasady?
-Tak, Megalodon przedstaw im warunki.
-Po 1 Zakazane jest używanie waszych Death Scythes, po 2 Zakazane jest zabijanie przeciwnika i po 3 Zakazane jest używanie waszych technik "Absolute".
-Hmm, dość uczciwie. Bez tych zakazów wasz los byłby z góry przesądzony, ale widocznie pomyśleliście, ja się zgadzam.
-Obojętne mi to.
-Niech wam będzie.- Zdematerializował swoja kosę.
-Zatem, niech bitwy się rozpoczną.- Wyciągnął ręce na boki, poczym klasnął, a wokół każdego w pobliżu pojawił się ziolonkawy pierścień energii, w jednym momencie wszyscy zniknęli.
-Nie... nie może być, za wcześnie, ale jeśli to nie oni...- Spojrzał w kierunku z, którego dochodziła energia.-...Primeval?
-Co tam szepczesz pod nosem... to była jedna z tych mocy o których mówiłeś?
-Nie.
Akkuken stał przez chwilę w miejscu, rozmyślał nad czymś. Sameyaro widząc to zaatakował go wymierzając mu cięcie prosto w twarz. Akkuken nie reagował aż do ostatniego momentu w, którym to zatrzymał ostrze, tuż przed jego twarzą, łapiąc je palcami. Wywołało to zdziwienie u chłopaka, że jego cios, który mimo iż nie był bardzo potężny, został powstrzymany bez większego wysiłku. Akkuken trzymając za ostrze Umiba Megalodona nadal się nad czymś zastanawiał a jego wzrok był pusty, jakby był nieobecny.
-Halo, nie mamy czasu na spanie.
Wojownik milczał.
-Halo, jest ktoś w domu?- Zapukał w jego czoło jak do drzwi.
W końcu Akkuken skończył rozmyślanie i skupił się ponownie.
-Czas nie działa na naszą korzyść.
-Hę?
Akkukena zaczęła otaczać fioletowo-czarna aura. Sameyaro odskoczył od niego.
-10 minut, to czas w którym masz pokonać moje 60% jeśli ci się nie uda to trudno, może innym razem.- Szybko podleciał do Sameya i zaczął atakować. Tym razem jego ataki były silniejsze, Sameyaro z każdym zetknięciem się ostrzy, był odpychany w tył. Akkuken w końcu zaczął walczyć na serio.
Umagi zwiększył swoją moc do maksimum, spowiła go biała aura. Oboje zniknęli i następnie pojawili się przed sobą wysoko nad ziemią, ich miecze zderzyły się ze sobą wywołując fale uderzeniową tak silną, że będąc kilkaset metrów nad ziemią, w lodzie pojawiły się kratery. Powtarzając to kilkakrotnie w różnych miejscach sprawili że obszar wyglądał jak po deszczu meteorytów. Podchodząc do kolejnej próby ataku tym razem Samey pojawił się za nim, wymierzając kopniaka w plecy. Zaraz po kopnięciu przed podeszwą buta pojawiła się kula energii w złotym kolorze. Wystrzelił Cero Tiburon prosto w Akkukena. Gdy tylko zniknęło użył Tenbatsu, tym razem piorun który uderzył był większy i o jeszcze większej mocy. Niestety nie zmieniło to faktu że Akkuken stał jedynie nieco przypalony. Sameyaro nie był zdziwiony nikłymi obrażeniami, jego celem było jedynie nieco go odsunąć od siebie. Wystawił Zanpakuto przed siebie. Nagle chmury w jego wewnętrznym świecie zmieniły swój kolor, wyglądało jakby zaraz miała rozpętać się burza jednakże nic takiego podobnego nie miało miejsca. W pewnej odległości od Akkukena, dookoła niego pojawiały się energetyczne obiekty które przypominały kły rekina, tworzyły one sferę. Każdy z kłów był skierowany w środek, czyli w tym przypadku Akkukena.
-A to coś nowego, dawaj pokaż co to potrafi.
-Korosu.
W jednym momencie setki kłów, równocześnie poleciało w cel. Sameyaro mimo iż był daleko poza sferą zdecydował się wycofać jeszcze dalej. Wraz z uderzeniem w akkukena setek "pocisków" nastąpiła gigantyczna eksplozja, fala uderzeniowa dotarła do obserwujących wszystko z daleka. Sameyaro podejrzewał, że już po wszystkim więc postanowił wrócic do podstawowej formy Bankai, jego dotychczasowa zbroja Kaminari no kōtei połączona ze zbroją z Resurrectiōn wraz z maską pękły jak skorupa odsłaniając jego czerwoną zbroję, to samo stało się z Zanpakuto, na powrót stał się lodowym ostrzem. Uśmiechnął się i odwrócił na pięcie w przeciwnym kierunku do eksplozji. Kiedy się odwrócił dostał pięścią w twarz tym samym odlatując na jakieś 50 metrów. Początkowo złapał się za twarz, sprawdzał czy wszystko jest na miejscu, następnie powoli podniósł wzrok. Jego oczom ukazał się Akkuken zaledwie z kilkoma dziurami, po ataku setek kłów. Chłopak był zszokowany.
-Phew, taki pewny siebie? Myślałeś, że coś takiego naprawdę mnie pokona, co prawda imponująca technika, ale jednak za słaba.-Uniósł miecz w górę.
-Nie nie doceniaj mnie, młokosie.- Jego ostrze spowiła czarna energia.
-Cholera, jaki ze mnie idiota! Nie mogę użyć drugi raz Resurrectiōn tak szybko.- Chłopak stał bezradny, nie mając najmniejszego pojęcia co dalej robić. Nagle go olśniło, stanął pewnie łapiąc Umiba Megalodona oburącz.
-Bankai, Genumi Megalodon.- Jego miecz zamienił się w energię, która następnie podzieliła się na obydwa jego ramiona tworząc rękawice.
-Nadal mam szansę!
-Za późno, oto moja najpotężniejsza technika z tym poziomem mocy!- Wykonał zamach posyłając w Umagiego atak.- Dark Bringer!
Sameyaro wystawił lewą rękę w kierunku nadchodzącego ataku, prawą ręką podtrzymywał lewą rękę. Gdy doszło do zderzenia, nie doszło do eksplozji, technika zaczęła przesuwać Sameyara w tył. Chłopak zapierał się nogami lecz niewiele to dawało, cały czas przemieszczał się w tył pod wpływem napierającej techniki. Sameyaro zmienił strategię, zamiast najpierw spróbować zatrzymać atak, postanowił od razu go zaabsorbować. Końcówki palców lewej ręki wbiły się w czarną energię. Powoli zaczął zamykać dłoń, wraz z zamykaniem dłoni Dark Bringer stawał się mniejszy kiedy zamknął dłoń całkowicie technika zniknęła.
-Mój... Dark Bringer...
Zaabsorbowanego Dark Bringera "przesłał" do prawej rękawicy, gdy to nastąpiło lewa rękawica rozpadła się, Sameyaro mimo iż to widział, nie przejął się tym zbytnie. Pojawił się przed Akkukenem wystawiając prawą rękę przed siebie z otwartą dłonią z której został wystrzelony Dark Bringer w formie Cero tyle, że dodatkowo wzmocniony energią Sameya.
-Żryj to!
Pocisk Cero-podobny poleciał prosto w Akkukena, przy zderzeniu nastąpiła eksplozja do których Sameyaro już przywykł podczas tej walki. W okolicy roznosił się dym po eksplozji, po chili w oddali Sameyaro dostrzegł Sylwetkę Akkukena.
-Nadal stoi? Co za typ.- Przyjął pozycję obronną i czekał.
Gdy tym się rozszedł chłopak ujrzał przeciwnika ze złamanym mieczem całego we krwi.
-Cholera, zapomniałem o tym twoim całym absorbowaniu...szlag by to.- Wojownik stał w miejscu i spojrzał na swój złamany miecz.
-Ile to czasu minęło kiedy ten miecz został złamany...
-Te, wszystko w porządku?
-Oczywiście, martw się o siebie.- Wojownika spowiła czerwona aura, jego rany się zagoiły, wraz z wcześniejszą blizną, której Sameyaro był przyczyną. Z złamanego miejsca w jego mieczy zaczęła wydobywać się czerwona substancja, jakby lawa. Substancja odtworzyła złamany miecz, wyglądał jak nowy.
-Dobra, umowa to umowa, pozwolę ci korzystać z mojej mocy w 40%
-Te miało być 60%!
-A no tak, ale ja ci dałem 10 minut a pokonałeś mnie w 10:47, czyli 47 sekund po czasie, przykro mi.
-Co?! Kłamiesz, to nie możliwe!
-A jednak.- uśmiechnął się.- Ciesz się, że w ogóle zdecydowałem się ci pomagać.
-Nie wkurzaj mnie, oszuście.
-Dobra koniec marudzeń, to była bitwa, wojna się dopiero zaczęła.
-Huh?
-Leć za mną.- Wybił się w powietrze i poleciał w stronę obserwatorów, Samey zaraz za nim.
Gdy już podlecieli do reszty.
-Wspaniała walka, mistrzu.
-Słabo, ale jak na takiego mięczaka, jakoś ujdzie.
-Tak, tak super, ale do rzeczy. Primeval ile zostało nam czasu?[/i]
-Około 11 minut, w sam raz na złapanie oddechu.
-11 minut, do czego?
-Zaraz pojawią się trzej goście, którzy są cholernie silni, najsłabszy z nich jest tak samo silny jak ja, z tego co pamiętam.- Pod koniec zdania spojrzał na Primevala.- Ci kolesie, to są te moce Shira o, których wspomniałem. Prawdopodobnie będą chcieli nas wszystkich zniszczyć.
-Czemu?
-Głownie to jeden z nich, ten najsilniejszy. Uważa nas za pasożyty, robactwo.
-Innymi słowy koleś z syndromem Boga?
-On po części jest Bogiem...
-Oh...
Nastała niezręczna cisza.
-To ty emanowałeś tą dużą energią wcześniej, Primeval?
-Tak
-Wtedy, to byłeś ty?!
-Tak
-Pomożesz mi...nam?
-Nie widzę przeszkód, Shiro niczego takiego mi nie zabronił.
Sameyaro uśmiechnął się.
-Dobra więc, razem na pewno skopiemy im dupska!
-Skoro tak mówisz.
-Nie mamy innego wyjścia.
-Będę podążał za tobą.
- Może być ciekawie.
Podczas próby zmotywowania wszystkich zbroja Sameya popękała i rozsypała się.
-Oh, to chyba mój limit.
-TY IDIOTO!
-Ej, walka z tobą była wymagająca.
-Jak ty sobie wyobrażasz sobie walczyć bez Bankai?
-Em, przecież zawsze mogę użyć mocy Shyvany...
-Otaczają mnie idioci... Megalodon, ile czasu potrwa aż będzie mógł z powrotem użyć Bankai?
-On jedynie nadużył mocy, energii ma jeszcze sporo, więc jakieś 20 albo 30 minut.
-Dobrze, może uda mu się przeżyć do tego czasu, Primeval ile jeszcze?
-Około 9 minut...-zdanie przerwało mu trzęsienie ziemi.-... a może jednak nie?
- No to jesteśmy w dupie...
Trzęsienie ziemi stawało się coraz silniejsze, lód popękał po całej okolicy, pęknięcia kierowały się w stronę góry w której zapieczętowany był Shiro. Po chwili ze szczytu góry ku niebu wzniósł się słup światła.
Uwalniając przy tym ogromną ilość energii, po chwili energia wyczuwalna od góry przemieściła się. Wszyscy zgromadzeni odwrócili się za siebie, gdzie stały trzy osoby.
Trzymający w ręku miecz- Balthazar
Zakapturzony, dzierżący kostur- Grenth
A pomiędzy nimi, Abaddon
- Rety, rety a tu nadal lodowa pustynia, no cóż, będę zmuszony znosić tak nieprzyjemną przestrzeń.
-Mnie odpowiada.- Wyszeptał Grenth
-Drodzy panowie, spójrzcie... Shiro na powitanie sprowadza nam robactwo. Cóż za Impertynencja, ale spokojnie my sobie damy radę z wszelkim rodzajem robactwa.- Abaddon podniósł swoja kosę i oparł na barku.
-Abaddonie, twoje komentarze były nudne zanim nas zapieczętowano, starasz się imponować słowami? Śmiechu warte...
-Drogi Balthazarze, mógłbyś z łaski swojej zamilknąć? Mamy zadanie do wykonania.
-W rzeczy samej, nas trzech na ich sześciu. może by tak po dwóch na jednego?
-Obojętne mi to.
-Nie żartuj sobie, bo nawet śmieszne to nie jest, cała ich szóstka to za mało na mnie jednego a ty chcesz wysłać zaledwie dwóch? Nie doceniasz mnie?
-Starałem się by było uczciwie, zatem może rozstrzygniemy to jak za starych dobrych czasów, pojedynkiem? Ten kto wygra, ma możliwość walki z nimi wszystkimi na raz, odpowiada ci to?
-Owszem.
- HEJ! Nie ignorujcie nas, worki stęchłych kości.
-Zważaj na swe słowa, młodzieńcze.
-Już ustaliliśmy zasady walki i kto z kim będzie walczył.
-Zasady?
-Tak, Megalodon przedstaw im warunki.
-Po 1 Zakazane jest używanie waszych Death Scythes, po 2 Zakazane jest zabijanie przeciwnika i po 3 Zakazane jest używanie waszych technik "Absolute".
-Hmm, dość uczciwie. Bez tych zakazów wasz los byłby z góry przesądzony, ale widocznie pomyśleliście, ja się zgadzam.
-Obojętne mi to.
-Niech wam będzie.- Zdematerializował swoja kosę.
-Zatem, niech bitwy się rozpoczną.- Wyciągnął ręce na boki, poczym klasnął, a wokół każdego w pobliżu pojawił się ziolonkawy pierścień energii, w jednym momencie wszyscy zniknęli.
Ostatnio zmieniony przez Sameyaro dnia Nie Mar 11, 2012 8:08 am, w całości zmieniany 2 razy
112 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Czw Mar 08, 2012 4:06 am
NPC
NPC
Shiro rzeczywiście nie spodziewał się tego, że tuż przed nim ostrze zniknie. Gdy tak się stało, uśmiechnął się lekko i już miał wybuchnąć śmiechem, kiedy prosto w jego twarz została wystrzelona fala energii - odsunąłeś się nieco dalej, zaś po chwili nastąpiła eksplozja. Szybko została rozwiana przez falę uderzeniową powstałą na skutek wyzwolenia większych zasobów energii.
Byłeś gotowy na każdy ruch ze strony swojego oponenta, ale... nie spodziewałeś się aż tak dużej szybkości po zwiększeniu poziomu mocy. Oponent zniknął i pojawił się z Twojej prawej strony i wymierzył cios, nie dając możliwości dotknięcia się do Linkera i przyodziania zbroi. Uniknąłeś ciosu. Jednak zaraz za nim poszło kopnięcie, które udało Ci się jedynie zablokować - pod wpływem uderzenia odleciałeś kilka metrów dalej, zatrzymując się i próbując w końcu aktywować zbroję Jigen Ridera V. Udało Ci się to w ostatniej chwili, kiedy Shiro wystrzelił w Ciebie kulę energii. Clock Up wystarczyło do uniknięcia ataku, jednak szybko zorientowałeś się że coś jest nie tak. Przeciwnika nie było w pierwotnym miejscu - był za Tobą z szerokim uśmiechem i kulą energii w dłoni, zaraz przy Twojej twarzy.
Nastąpiła kolejna, dosyć pokaźnych rozmiarów eksplozja z której wyleciałeś lekko 'przypalony', jednak bez większych obrażeń. Shiro stał spokojnie w dymie, który pojawił się po eksplozji.
- Nie myśl, że takie sztuczki na mnie działają. Nie jestem jakimś słabeuszem.
Byłeś gotowy na każdy ruch ze strony swojego oponenta, ale... nie spodziewałeś się aż tak dużej szybkości po zwiększeniu poziomu mocy. Oponent zniknął i pojawił się z Twojej prawej strony i wymierzył cios, nie dając możliwości dotknięcia się do Linkera i przyodziania zbroi. Uniknąłeś ciosu. Jednak zaraz za nim poszło kopnięcie, które udało Ci się jedynie zablokować - pod wpływem uderzenia odleciałeś kilka metrów dalej, zatrzymując się i próbując w końcu aktywować zbroję Jigen Ridera V. Udało Ci się to w ostatniej chwili, kiedy Shiro wystrzelił w Ciebie kulę energii. Clock Up wystarczyło do uniknięcia ataku, jednak szybko zorientowałeś się że coś jest nie tak. Przeciwnika nie było w pierwotnym miejscu - był za Tobą z szerokim uśmiechem i kulą energii w dłoni, zaraz przy Twojej twarzy.
Nastąpiła kolejna, dosyć pokaźnych rozmiarów eksplozja z której wyleciałeś lekko 'przypalony', jednak bez większych obrażeń. Shiro stał spokojnie w dymie, który pojawił się po eksplozji.
- Nie myśl, że takie sztuczki na mnie działają. Nie jestem jakimś słabeuszem.
113 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Sob Mar 10, 2012 9:36 pm
Samey
Badass Fighter
Miejsce 1 walki.
Głęboko pod górą, znajdowały się katakumby, w ich centrum znajdowała się wielka sala skuta lodem. Pośrodku tej komnaty rozbłysło jasno-zielone światło, rozświetlając pomieszczenie. Gdy blask zniknął odsłonił stojących tam; Grentha, Hollowa oraz Megalodona.
- To jak, zaczynamy?- Zwrócił sie do Megalodona.
-Tak...
W obojgu dłoniach pojawił się Zanpakuto, z tym, że pustego ostrze katany było całe czarne a rękojeść czerwona zamiast niebieskiej. Obydwoje zgromadzili energie wokół ostrza.
-Jigosame Kurokiba!
-Tensame Shirokiba!
Równocześnie zaatakowali Grentha, obie techniki poleciały prosto w niego, po drodze splatając się w jedną o większej mocy. Ich przeciwnik jedynie wysunął swój kostur przed siebie. Gdy miało dojść do zderzenia, obrócił go o 360 stopni, gdy to zrobił, technika została rozproszona.
-Imponujące, czegoś takiego się spodziewałem po nim.
Gretnh odwrócił sie do nich plecami.
- Te a ty dokąd ?!
- Ustaliliście dodatkową zasadę, o której nie wspomnieliście...
-Jak długo o niej wiesz?
- Jak tylko o nich mówiliście, zatem nacieszcie się waszym jedynym punktem. Nie jestem zainteresowany walką z wami a tamci zajmą się resztą.
-Poddajesz się?
- Nazywaj to jak chcesz.- Zniknął z pola walki.
- Tch... tchórz.
Miejsce 2 walki.
Wysoko nad powierzchnią, około 30km, miał miejsce kolejny rozbłysk. Tym razem byli to Abaddon, Primeval i Akkuken.
-Wasza dwójka? Niech no ja zgadnę, pomyśleliście, że jeśli wystawicie przeciw mnie najsilniejszych to wygracie? Godne pożałowania myślenie.
W miejscu gdzie stali, pojawił się napis:
- Za dużo gadasz...zaczynajmy.
Akkuken położył dłoń na klacie i dezaktywował wszystkie pieczęcie, jego energia wzrosła w zaskakującym tempie. Eneria Primevala także zaczęła wzrastać, w chwilę dorównywała poziomowi Akkukena, lecz na tym nie poprzestał. Energia wzrastała jeszcze przez chwilę.
-Pozer...
-Zaraz tam pozer.
-Hmmm... Primeval, czemu się powstrzymujesz?
Akkuken usłyszawszy słowa Abaddona spojrzał na Primevala z zaskoczeniem nie wierzył, że może być jeszcze silniejszy. Ten zaś zignorował przeciwnika i rozpoczął walkę. Uniósł lewą rękę w górę, dłoń miał w połowie zamkniętą.
-Wind Pressure!- Nad Abaddonem i pod nim zaczął napoierać potężny wiatr, pod jego naciskiem skulił się.
-Pokłoń się!
-Arogancki śmieciu, jak śmiesz...
Wokół nogi primewala zaczął wirować wiatr niczym mini huragan, następnie odchylił się lekko w bok, zymierzając tym samym nogą prosto w Abaddona.
-Tornado Missile!- Wiatr który zbierał się wokół jego nogi zaczął wirować wokół, tworząc małe lecz potężne, poziome tornado o średnicy 1m. Za Abaddonem pojawił się akkuken z ostrzem pokrytym czarną energią.
-Dark Bringer!- Wykonał zamach mieczem, tym samym posyłając prosto w przeciwnika falę czarnej energii w formie łuku. Obydwie techniki zderzyły się równocześnie z celem.
W miejscu gdzie stał Abaddon przez moment wznosił się dym, lecz nie na długo, Primeval nie wzlekając pojawił się wyżej. Rozłozył dłonie na boki a następnie klasnął nimi, wraz z klasnięciem dym się rozproszył, będąc zdmuchnięty przez wiatr napierający z dwóch storn. Atak odsłonił abaddona, który przytrzymywał dłońmi napierający wiatr z obydwu stron lekko zgiętymi rękoma, gdy je wyprostował, wiatr się rozproszył, a on spojrzał w kierunku primevala.
-Tylko tyle potrafisz? Jeśli będziesz dalej tak trzymał się na dystans, przestanę to ignorować i po prostu sam się do ciebie pofatyguje.
Przed Abaddonem pojawił się Akkuken ponownie atakując Dark Bringerem. Nie odniosło to większego skutku, jedynie nieco zniszczył jego kaptur. Wkurzony, złapał go za głowę, jego dłoń którą trzymał Akkukena stanęła w zielonych płomieniach.
-Przepadnij.- Nie zdążył wykonać ruchu kiedy w jego brzuch uderzył wiatr o dużej mocy, odrzuciło go to na kilkanaście metrów tym samym zmuszając do puszczenia Akkukena.
-Dzięki.-Spojrzał na Primevala.
-Później mi się odwdzięczysz. Na razie skoncentruj się na walce.
Akkuken i Primeval spojrzeli na Abaddona, widać było, iż był zdenerwowany taktyką Primevala. Podniósł rękę i wymierzył nią w nich, natychmiastowo przyjęli pozycje obronną i czekali na ruch Abaddona.
Miejsce 3 walki.
Balthazar, Sameyaro i Shyvana pojawili się na górze w której zapieczętowany był Shiro, znajdowali się mniej więcej w połowie góry. Balthazar rozejrzał się wokół.
-Niedobrze, nie ma tu nigdzie odpowiedniego miejsca na stoczenie pojedynku, tu gdzie się znajdujemy jest za mało miejsca, tam na dole wszędzie kratery, popękany lód. Nie trawię tego miejsca.
-Aż tak ci zależy na dobrym miejscu do walki?
-Oczywiście a wam nie?-Po chwili rozmyślań, wpadł na pewien pomysł, chwycił swój miecz, który stanął w płomieniach. Odwrócił się w stronę góry i machną poziomo mieczem. Gdy to uczynił ogień z miecza zgasł, a on dalej stał i czekał na coś.
-A to czemu miało służyć?
-Czekaj i obserwuj.
Po chwili na ścianach góry pojawiła się płonąca linia, idąca poziomo wokół góry. Płomień z linii uniósł się w górę pokrywając górną część. Górna część góry była w płomieniach, Shyvana i Sameyaro byli zaskoczeni tym co się dzieje. Po chwili ogień znikł, a wraz z nim połowa góry. Okazało się, że Balthazar przeciął górę w pół i spalił jej górną część tylko po to by stworzyć sobie pole do walki.
-Łał!
-Niesamowite, przepołowił se górę w pół od tak sobie!
Sameyaro i Smoczyca byli pod wrażeniem mocy ich przeciwnika. Cała trójka przeniosła się na świeżo stworzone pole walki, które wyglądało jak ogromne lodowisko.
-Zatem, skoro mamy już gdzie walczyć, może powinniśmy rozpocząć?
Umagi i Shyvana spojrzeli na niego poważnie.
-Ile jeszcze musisz czekać na Bankai?
-Nie jestem pewien, nie powiedział dokładnie... musimy wytrzymać jak najdłużej się da.
W powietrzu przed nimi pojawił się napis:
-Heh, nie ekscytuj się niepotrzebnie, oni walczyli z Grenthem. Zapewne się poddał, bo on nie lubi walczyć.
-No, ale żeby się poddać? Pozostaje nam wygrać tylko 1 walkę i przegracie.
-Tylko? Nie miałaś może na myśli AŻ 1 walkę? Ah ten Primeval, nie docenia nas... wiedział, że Grenth się podda, więc równie dobrze mógł was do niego wysłać bo wynik byłby ten sam, a nie ryzykowalibyście walki ze mną. Innym dobrym posunięciem było by wysłanie na mnie dwóch najsilniejszych, albo samego Primevala, wtedy to już by były 2 pewne wygrane dla was. Nie mają cienia szansy by pokonać Abaddona, mimo iż możemy używać zaledwie 20% naszej prawdziwej mocy.
-Tylko 20%?
-Tak, to ciało nie jest gotowe na więcej, a nawet jeśli by było, to Akolitom nie przeznacz się większej mocy.
-Jakim znów Akolitom?
-Akolici to osoby, które zyskują "łaskę bogów", są w stanie używać 20% ich mocy. Przeciętny akolita jest osobą neutralną, lecz nie musi. Bogowie sami wybierają swoich przedstawicieli, bo jednym z obowiązków akolity jest bycie medium które umożliwia kontakt ludzi z Bogami i na odwrót.
-Hmm... skoro tak to czemu wybraliście go na Akolitę?
-Nie wybraliśmy, sam się wybrał. Zabił poprzednich akolitów kradnąc ich moce. Przy śmierci Akolity, towarzyszy "widmo" Boga ,z którym zawarł kontrakt, to widmo można łatwo wchłonąć i pozyskać nasze moce.
-I od tak sobie na to pozwoliliście? Użyczacie mocy komuś takiemu?
-Komuś takiemu mówisz? Nie wiem jak ty, ale my o nim nic nie wiemy. A tak poza tym jeszcze nie zawarliśmy z nim kontraktu, więc nasze moce są niedostępne. Gdy pochłonął nasze widma, jedynie przedstawił nam całą sytuację i co mamy zrobić po przebudzeniu, wspominał o tobie. Później zapieczętował nas i siebie.
- O mnie?
-Tak, wspominał o tobie... lecz nie wyglądasz mi na psychopatę.
-Że co? Ja psychopatą?
-Nie interesuje mnie kim jesteś, mamy walczyć czyż nie? Zatem Dobądź swego Zanpakuto i rozpocznijmy walkę.
-Skąd wiesz...
-W sumie, sam nie wiem... jakoś tak samo mi się powiedziało. Chyba mam jakieś problemy z pamięcią. Mniejsza z tym, niech rozpocznie się bitwa!- Podniósł swój miecz, który na powrót stanął w płomieniach. Sameyaro skrzyżował ręce przed twarzą, na ciele zaczęły wyrastać mu czerwone łuski, a z tyłu wyrosły mu skrzydła i ogon, przybrał formę smoka.
Shyvana pojawiła się przy Balthazarze lekko przykucnięta, wokół jej ciała zaczął wirować pierścień ognia, który momentalnie rozprzestrzenił się na boki. Atak ten odepchnął go trochę, i w zasadzie tylko tyle, nad Balthazarem pojawił się Samey, nabrał powietrza i po chwili zionął słupem ognia prosto w niego. Siłą uderzenia zrobił wgniecenie w ziemi. Zdziwił się, myślał, że jego atak będzie silniejszy, zwłaszcza, że atak był ognisty. Gdy ogień znikł, odsłonił Balthazara, nie tkniętego, jedynie z jego zbroja nieco parowała z gorąca. Sameyaro szybko przeniósł się za niego, Shyvana będąc już przed nim lekko sie cofnęła. Oboje Stworzyli sporych rozmiarów Inferuno Ken, Samey wykonał poziome cięcie od lewej strony przeciwnika, a Shyvana od jego prawej. Gdy ogniste miecze zderzyły się z celem, ogień pochłonął Balthazara, nie próbował nawet unikać. Przez chwilę naciskali na niego, lecz ten podniósł swój miecz w górę a po chwili płomienie, z których ogniste miecze zostały stworzone zostały zaabsorbowane w jego ostrze, które wbił w podłoże. Chwilę po tym wokół nich pojawił się ognisty okrąg, obejmując swym zasięgiem całą trójkę.
-Hellfire Tower.- W obszarze który wyznaczał ognisty krąg ku niebu wystrzelił słup ognia, ogień piętrzył się w góre przez chwilę, gdy zgasł odsłonił znajdującą się w jego obszarze trójkę wojowników, niemalże nie tkniętych.
-Zaprawdę, wasza smocza skóra nie jest wyłącznie na pokaz. Fakt iż przetrwaliście mój Helfire Tower o tym świadczy. Niestety, moje ataki nie poskutkują na was, zatem pozostaje stara dobra walka mieczem.
W mgnieniu oka pojawił się przed Sameyarem, z zamiarem wykonanie cięcia, lecz Shyvana pojawiła się z jego lewej strony wystrzeliwując pocisk ognia w jego ostrze tym samym przerywając atak i dając Sameyowi czas na wycofanie się. Shyvana podleciała do Umagiego i szeptała mu do ucha.
-Uważaj, ten atak mógł być dla ciebie śmiertelny, nie zapominaj o mojej słabości.
-Wybacz, postaram się na przyszłość uważać.
Oboje byli znów gotowi do walki, spoglądali się na Balthazara a on na nich, wyglądał jakby domyślał się o czym rozmawiali.
Głęboko pod górą, znajdowały się katakumby, w ich centrum znajdowała się wielka sala skuta lodem. Pośrodku tej komnaty rozbłysło jasno-zielone światło, rozświetlając pomieszczenie. Gdy blask zniknął odsłonił stojących tam; Grentha, Hollowa oraz Megalodona.
- To jak, zaczynamy?- Zwrócił sie do Megalodona.
-Tak...
W obojgu dłoniach pojawił się Zanpakuto, z tym, że pustego ostrze katany było całe czarne a rękojeść czerwona zamiast niebieskiej. Obydwoje zgromadzili energie wokół ostrza.
-Jigosame Kurokiba!
-Tensame Shirokiba!
Równocześnie zaatakowali Grentha, obie techniki poleciały prosto w niego, po drodze splatając się w jedną o większej mocy. Ich przeciwnik jedynie wysunął swój kostur przed siebie. Gdy miało dojść do zderzenia, obrócił go o 360 stopni, gdy to zrobił, technika została rozproszona.
-Imponujące, czegoś takiego się spodziewałem po nim.
Gretnh odwrócił sie do nich plecami.
- Te a ty dokąd ?!
- Ustaliliście dodatkową zasadę, o której nie wspomnieliście...
-Jak długo o niej wiesz?
- Jak tylko o nich mówiliście, zatem nacieszcie się waszym jedynym punktem. Nie jestem zainteresowany walką z wami a tamci zajmą się resztą.
-Poddajesz się?
- Nazywaj to jak chcesz.- Zniknął z pola walki.
- Tch... tchórz.
Miejsce 2 walki.
Wysoko nad powierzchnią, około 30km, miał miejsce kolejny rozbłysk. Tym razem byli to Abaddon, Primeval i Akkuken.
-Wasza dwójka? Niech no ja zgadnę, pomyśleliście, że jeśli wystawicie przeciw mnie najsilniejszych to wygracie? Godne pożałowania myślenie.
W miejscu gdzie stali, pojawił się napis:
-A więc tak wygląda ten wasz cały typ bitwy... mniejsza z tym, wznieście się na wyżyny swych możliwości, wyciśnijcie z siebie siódme poty, nie powstrzymujcie się róbcie co chcecie, bo to jest i tak bez znaczenia.Walka: Megalodon i Hollow przeciw Grenth
Zwycięzca: Megalodon i Hollow
Wynik: 1 punkt dla drużyny Sameyaro, 0 punktów dla drużyny Shiro
- Za dużo gadasz...zaczynajmy.
Akkuken położył dłoń na klacie i dezaktywował wszystkie pieczęcie, jego energia wzrosła w zaskakującym tempie. Eneria Primevala także zaczęła wzrastać, w chwilę dorównywała poziomowi Akkukena, lecz na tym nie poprzestał. Energia wzrastała jeszcze przez chwilę.
-Pozer...
-Zaraz tam pozer.
-Hmmm... Primeval, czemu się powstrzymujesz?
Akkuken usłyszawszy słowa Abaddona spojrzał na Primevala z zaskoczeniem nie wierzył, że może być jeszcze silniejszy. Ten zaś zignorował przeciwnika i rozpoczął walkę. Uniósł lewą rękę w górę, dłoń miał w połowie zamkniętą.
-Wind Pressure!- Nad Abaddonem i pod nim zaczął napoierać potężny wiatr, pod jego naciskiem skulił się.
-Pokłoń się!
-Arogancki śmieciu, jak śmiesz...
Wokół nogi primewala zaczął wirować wiatr niczym mini huragan, następnie odchylił się lekko w bok, zymierzając tym samym nogą prosto w Abaddona.
-Tornado Missile!- Wiatr który zbierał się wokół jego nogi zaczął wirować wokół, tworząc małe lecz potężne, poziome tornado o średnicy 1m. Za Abaddonem pojawił się akkuken z ostrzem pokrytym czarną energią.
-Dark Bringer!- Wykonał zamach mieczem, tym samym posyłając prosto w przeciwnika falę czarnej energii w formie łuku. Obydwie techniki zderzyły się równocześnie z celem.
W miejscu gdzie stał Abaddon przez moment wznosił się dym, lecz nie na długo, Primeval nie wzlekając pojawił się wyżej. Rozłozył dłonie na boki a następnie klasnął nimi, wraz z klasnięciem dym się rozproszył, będąc zdmuchnięty przez wiatr napierający z dwóch storn. Atak odsłonił abaddona, który przytrzymywał dłońmi napierający wiatr z obydwu stron lekko zgiętymi rękoma, gdy je wyprostował, wiatr się rozproszył, a on spojrzał w kierunku primevala.
-Tylko tyle potrafisz? Jeśli będziesz dalej tak trzymał się na dystans, przestanę to ignorować i po prostu sam się do ciebie pofatyguje.
Przed Abaddonem pojawił się Akkuken ponownie atakując Dark Bringerem. Nie odniosło to większego skutku, jedynie nieco zniszczył jego kaptur. Wkurzony, złapał go za głowę, jego dłoń którą trzymał Akkukena stanęła w zielonych płomieniach.
-Przepadnij.- Nie zdążył wykonać ruchu kiedy w jego brzuch uderzył wiatr o dużej mocy, odrzuciło go to na kilkanaście metrów tym samym zmuszając do puszczenia Akkukena.
-Dzięki.-Spojrzał na Primevala.
-Później mi się odwdzięczysz. Na razie skoncentruj się na walce.
Akkuken i Primeval spojrzeli na Abaddona, widać było, iż był zdenerwowany taktyką Primevala. Podniósł rękę i wymierzył nią w nich, natychmiastowo przyjęli pozycje obronną i czekali na ruch Abaddona.
Miejsce 3 walki.
Balthazar, Sameyaro i Shyvana pojawili się na górze w której zapieczętowany był Shiro, znajdowali się mniej więcej w połowie góry. Balthazar rozejrzał się wokół.
-Niedobrze, nie ma tu nigdzie odpowiedniego miejsca na stoczenie pojedynku, tu gdzie się znajdujemy jest za mało miejsca, tam na dole wszędzie kratery, popękany lód. Nie trawię tego miejsca.
-Aż tak ci zależy na dobrym miejscu do walki?
-Oczywiście a wam nie?-Po chwili rozmyślań, wpadł na pewien pomysł, chwycił swój miecz, który stanął w płomieniach. Odwrócił się w stronę góry i machną poziomo mieczem. Gdy to uczynił ogień z miecza zgasł, a on dalej stał i czekał na coś.
-A to czemu miało służyć?
-Czekaj i obserwuj.
Po chwili na ścianach góry pojawiła się płonąca linia, idąca poziomo wokół góry. Płomień z linii uniósł się w górę pokrywając górną część. Górna część góry była w płomieniach, Shyvana i Sameyaro byli zaskoczeni tym co się dzieje. Po chwili ogień znikł, a wraz z nim połowa góry. Okazało się, że Balthazar przeciął górę w pół i spalił jej górną część tylko po to by stworzyć sobie pole do walki.
-Łał!
-Niesamowite, przepołowił se górę w pół od tak sobie!
Sameyaro i Smoczyca byli pod wrażeniem mocy ich przeciwnika. Cała trójka przeniosła się na świeżo stworzone pole walki, które wyglądało jak ogromne lodowisko.
-Zatem, skoro mamy już gdzie walczyć, może powinniśmy rozpocząć?
Umagi i Shyvana spojrzeli na niego poważnie.
-Ile jeszcze musisz czekać na Bankai?
-Nie jestem pewien, nie powiedział dokładnie... musimy wytrzymać jak najdłużej się da.
W powietrzu przed nimi pojawił się napis:
-Udało im się! Szybcy są.Walka: Megalodon i Hollow przeciw Grenth
Zwycięzca: Megalodon i Hollow
Wynik: 1 punkt dla drużyny Sameyaro, 0 punktów dla drużyny Shiro
-Heh, nie ekscytuj się niepotrzebnie, oni walczyli z Grenthem. Zapewne się poddał, bo on nie lubi walczyć.
-No, ale żeby się poddać? Pozostaje nam wygrać tylko 1 walkę i przegracie.
-Tylko? Nie miałaś może na myśli AŻ 1 walkę? Ah ten Primeval, nie docenia nas... wiedział, że Grenth się podda, więc równie dobrze mógł was do niego wysłać bo wynik byłby ten sam, a nie ryzykowalibyście walki ze mną. Innym dobrym posunięciem było by wysłanie na mnie dwóch najsilniejszych, albo samego Primevala, wtedy to już by były 2 pewne wygrane dla was. Nie mają cienia szansy by pokonać Abaddona, mimo iż możemy używać zaledwie 20% naszej prawdziwej mocy.
-Tylko 20%?
-Tak, to ciało nie jest gotowe na więcej, a nawet jeśli by było, to Akolitom nie przeznacz się większej mocy.
-Jakim znów Akolitom?
-Akolici to osoby, które zyskują "łaskę bogów", są w stanie używać 20% ich mocy. Przeciętny akolita jest osobą neutralną, lecz nie musi. Bogowie sami wybierają swoich przedstawicieli, bo jednym z obowiązków akolity jest bycie medium które umożliwia kontakt ludzi z Bogami i na odwrót.
-Hmm... skoro tak to czemu wybraliście go na Akolitę?
-Nie wybraliśmy, sam się wybrał. Zabił poprzednich akolitów kradnąc ich moce. Przy śmierci Akolity, towarzyszy "widmo" Boga ,z którym zawarł kontrakt, to widmo można łatwo wchłonąć i pozyskać nasze moce.
-I od tak sobie na to pozwoliliście? Użyczacie mocy komuś takiemu?
-Komuś takiemu mówisz? Nie wiem jak ty, ale my o nim nic nie wiemy. A tak poza tym jeszcze nie zawarliśmy z nim kontraktu, więc nasze moce są niedostępne. Gdy pochłonął nasze widma, jedynie przedstawił nam całą sytuację i co mamy zrobić po przebudzeniu, wspominał o tobie. Później zapieczętował nas i siebie.
- O mnie?
-Tak, wspominał o tobie... lecz nie wyglądasz mi na psychopatę.
-Że co? Ja psychopatą?
-Nie interesuje mnie kim jesteś, mamy walczyć czyż nie? Zatem Dobądź swego Zanpakuto i rozpocznijmy walkę.
-Skąd wiesz...
-W sumie, sam nie wiem... jakoś tak samo mi się powiedziało. Chyba mam jakieś problemy z pamięcią. Mniejsza z tym, niech rozpocznie się bitwa!- Podniósł swój miecz, który na powrót stanął w płomieniach. Sameyaro skrzyżował ręce przed twarzą, na ciele zaczęły wyrastać mu czerwone łuski, a z tyłu wyrosły mu skrzydła i ogon, przybrał formę smoka.
Shyvana pojawiła się przy Balthazarze lekko przykucnięta, wokół jej ciała zaczął wirować pierścień ognia, który momentalnie rozprzestrzenił się na boki. Atak ten odepchnął go trochę, i w zasadzie tylko tyle, nad Balthazarem pojawił się Samey, nabrał powietrza i po chwili zionął słupem ognia prosto w niego. Siłą uderzenia zrobił wgniecenie w ziemi. Zdziwił się, myślał, że jego atak będzie silniejszy, zwłaszcza, że atak był ognisty. Gdy ogień znikł, odsłonił Balthazara, nie tkniętego, jedynie z jego zbroja nieco parowała z gorąca. Sameyaro szybko przeniósł się za niego, Shyvana będąc już przed nim lekko sie cofnęła. Oboje Stworzyli sporych rozmiarów Inferuno Ken, Samey wykonał poziome cięcie od lewej strony przeciwnika, a Shyvana od jego prawej. Gdy ogniste miecze zderzyły się z celem, ogień pochłonął Balthazara, nie próbował nawet unikać. Przez chwilę naciskali na niego, lecz ten podniósł swój miecz w górę a po chwili płomienie, z których ogniste miecze zostały stworzone zostały zaabsorbowane w jego ostrze, które wbił w podłoże. Chwilę po tym wokół nich pojawił się ognisty okrąg, obejmując swym zasięgiem całą trójkę.
-Hellfire Tower.- W obszarze który wyznaczał ognisty krąg ku niebu wystrzelił słup ognia, ogień piętrzył się w góre przez chwilę, gdy zgasł odsłonił znajdującą się w jego obszarze trójkę wojowników, niemalże nie tkniętych.
-Zaprawdę, wasza smocza skóra nie jest wyłącznie na pokaz. Fakt iż przetrwaliście mój Helfire Tower o tym świadczy. Niestety, moje ataki nie poskutkują na was, zatem pozostaje stara dobra walka mieczem.
W mgnieniu oka pojawił się przed Sameyarem, z zamiarem wykonanie cięcia, lecz Shyvana pojawiła się z jego lewej strony wystrzeliwując pocisk ognia w jego ostrze tym samym przerywając atak i dając Sameyowi czas na wycofanie się. Shyvana podleciała do Umagiego i szeptała mu do ucha.
-Uważaj, ten atak mógł być dla ciebie śmiertelny, nie zapominaj o mojej słabości.
-Wybacz, postaram się na przyszłość uważać.
Oboje byli znów gotowi do walki, spoglądali się na Balthazara a on na nich, wyglądał jakby domyślał się o czym rozmawiali.
114 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Czw Mar 15, 2012 1:06 pm
NPC
NPC
//Jak nie macie zamiaru tego skończyć to wystarczy napisać. Żeby nie blokować eventu, kończę Wasz pojedynek.//
Walka trwała około godziny. Obaj młodzieńcy byli nieźle poobijani, jednak przewagę w chwili obecnej miał Shiro, któremu pojedynek sprawiał wielką przyjemność. Viego trafił na silniejszego przeciwnika niż początkowo mogło się mu wydawać. Kiedy białowłosy wojownik miał ruszyć w kierunku swojego aktualnego oponenta, około pięciu centymetrów przed jego twarzą przeleciał energetyczny łańcuch, który szybko zniknął.
Obaj odruchowo spojrzeliście w górę przerywając pojedynek. Dostrzegliście otwartą gargantę. Wyszedł z niej pewien Arrancar, zaś obok niego stało dwóch wojowników, wyglądających jak zwykli ludzie. Jeden z nich, nie mający podkoszulka, miał wystawioną w Waszym kierunku otwartą dłoń. Prawdopodobnie właśnie on przerwał walkę.
- Taimatsu... Przerwiemy na chwilę, zgoda? Muszę się zająć kimś inn-...
Arrancar pojawił się przed Shiro wbijając mu kolano w środek twarzy i posyłając z ogromną szybkością w kierunku ziemi. Białowłosy uderzył o podłoże wypluwając trochę krwi i tworząc pod sobą niewielkie wgniecenie. Szybko zorientował się, iż nieznajomy wojownik z Hueco Mundo zaczyna lecieć w jego kierunku i ma zamiar dosłownie zmiażdżyć mu głowę. Przeturlawszy się w bok, Shiro momentalnie odskoczył. Kiedy znalazł się na ziemi, plunął krwią na ziemię. Wyglądał na zaniepokojonego.
- Tego nie było w planach...
(To Arrancar... Jak nic... Ale czemu jest tak silny i skąd do cholery się tutaj wziął?)
Nad Viegiem znajdowało się dwóch młodzieńców.
// //
Walka trwała około godziny. Obaj młodzieńcy byli nieźle poobijani, jednak przewagę w chwili obecnej miał Shiro, któremu pojedynek sprawiał wielką przyjemność. Viego trafił na silniejszego przeciwnika niż początkowo mogło się mu wydawać. Kiedy białowłosy wojownik miał ruszyć w kierunku swojego aktualnego oponenta, około pięciu centymetrów przed jego twarzą przeleciał energetyczny łańcuch, który szybko zniknął.
Obaj odruchowo spojrzeliście w górę przerywając pojedynek. Dostrzegliście otwartą gargantę. Wyszedł z niej pewien Arrancar, zaś obok niego stało dwóch wojowników, wyglądających jak zwykli ludzie. Jeden z nich, nie mający podkoszulka, miał wystawioną w Waszym kierunku otwartą dłoń. Prawdopodobnie właśnie on przerwał walkę.
- Taimatsu... Przerwiemy na chwilę, zgoda? Muszę się zająć kimś inn-...
Arrancar pojawił się przed Shiro wbijając mu kolano w środek twarzy i posyłając z ogromną szybkością w kierunku ziemi. Białowłosy uderzył o podłoże wypluwając trochę krwi i tworząc pod sobą niewielkie wgniecenie. Szybko zorientował się, iż nieznajomy wojownik z Hueco Mundo zaczyna lecieć w jego kierunku i ma zamiar dosłownie zmiażdżyć mu głowę. Przeturlawszy się w bok, Shiro momentalnie odskoczył. Kiedy znalazł się na ziemi, plunął krwią na ziemię. Wyglądał na zaniepokojonego.
- Tego nie było w planach...
(To Arrancar... Jak nic... Ale czemu jest tak silny i skąd do cholery się tutaj wziął?)
Nad Viegiem znajdowało się dwóch młodzieńców.
// //
115 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Czw Mar 15, 2012 9:58 pm
Samey
Badass Fighter
Miejsce 2 Walki.
Po kilkunastu minutach walki Akkuken i Primeval wyglądali na wyczerpanych walką. Abaddon mimo iż na takiego nie wyglądał, też nieco się zmęczył walką. Stali przed sobą przez chwilę w ciszy.
-Co jest, Primeval... przestań się hamować, w przeciwnym wypadku przegracie.
-To samo bym powiedział o tobie...- Odpowiedział lekko dysząc. Abaddon lekko się poirytował.
-Nie pochlebiaj sobie, na tym poziomie nie jesteś więcej wart, zmień to a inaczej pogadamy.
-Tch.. jeśli dalej tak pójdzie... to będę zmuszony....- Wyszeptał do siebie.
-Zmuszony do czego?.Spytał stojący obok niego Akkuken.-Nie wiem czemu się hamujesz, skoro ponoć możesz być lepszy, ale lepiej żebyś się opamiętał, bo jeśli to przegramy... to będzie koniec.
Primeval widząc powagę Akkukena, poważnie zastanowił się przez chwilę, spojrzał ponownie na Abaddona.
-Chyba nie mam wyboru, później wszystko poukładam na nowo.- Akkuken słysząc to nie do końca zrozumiał o co mu chodziło. Primeval rozłożył ręce na boki, głowę uniósł w górę. Z pod jego bandaży wydobywał się złoty blask, który zwiększał swą objętość aż rozświetlił spory kawałek nieba w wewnętrznym świecie.
Miejsce 3 walki.
Po pewnym czasie walki, Sameyaro klęczał na jednym kolanie i podpierał się jedną ręką o ziemie a drugą trzymał się w okolicy brzucha, pomiędzy palcami przeciekała mu krew. Shyvana dysząc, stała w pozycji obronnej przy Umagim.
-Wybacz, jest za silny...
-To nie twoja wina.
-Może i wasza smocza łuska jest odporna na ogień, jednakże oręż nie ma z nią większych problemów, dzielnie walczyliście używając waszej całej siły, ale bezskutecznie.- Powiedział Balthazar, który był prawie nietknięty. Nie licząc kilku przypaleń na zbroi. Nagle niebo rozbłysło złotym kolorem blasu towarzyszył miażdżący skok energii, po chwili blazk znikł a wraz z nim energia a przed nimi pojawił się napis:
-Cz.. Czekaj, d..dokąd to? Jeszcze nie skończyliśmy walki!.- Wykrztusił z siebie.
-Podobał mi się twój zapał, walczyłeś honorowo, współpracowałeś z sojusznikiem, zaprawdę cechy godne podziwu, jednakże ważne jest też to, żeby wiedzieć kiedy się poddać.- Podniósł poziom swojej energii, pod jej naporem Sameyaro ugiął swoje drugie kolano i skulony leżał na ziemi.
-P...przegrałem, poddaje się.- Powiedział z zaciśniętymi zębami.
-Mistrzu...- Spojrzała na niego Smoczyca.
-Daliśmy z siebie wszystko,ale to nie wystarczyło... przegraliśmy.
-I co tak trudno było się z tym pogodzić?.- Jego energia zmalała. Podszedł do Shyvany i Sameya, pomógł mu wstać na nogi, mimo iż się chwiał i ledwo utrzymywał równowagę jakoś ustał, Balthazar wyciągnął do nich ręce, w dłoniach pojawiły się płomyki.- Macie, jako smoki powinniście móc odzyskiwać energię gdy zjecie ogień.
-Eh, darowanemu koniowi...- Sameyaro wyciągnął rękę i chwycił płomień, po czym go zjadł, Shyvana uczyniła to samo. Ich ciała spowił płomień, który sprawił, że rany zniknęły, a ich energia się odnowiła, zaraz po tym Samey wrócił do normalnej postaci.- Dzięki.
-Chętnie zawalczę z tobą jeszcze nie raz, kiedy tylko będziesz gotów, wróć.- Zniknął a oni wraz z nim.
Megalodon, Hollow, Grenth, Shyvana, Sameyaro, Balthazar, Abaddon, Akkuken i Primeval, wszyscy pojawili się przed komnatą w której był zapieczętowany Shiro.
-Jakakim cudem przegrałeś?- Spytał Balthazar Abaddona.
-Jakim cudem wygraliście?- Spytał Samey Primevala i Akkukena.
-Po prostu byliśmy zbyt zajebiści dla niego.
-Ni.. nie pamiętam...
W pewnym momencie usłyszeli głos nad nimi.
-Co jest, kurwa... nie mogę się pobawić nawet na chwilę? A tu już wszyscy staja przeciwko mnie? Chyba się zapominacie...
-Shiro! Ale Jak ?!
-Grenth w odróżnieniu od was Jest Lojalny.
-Kurwa!
-PUSTY! Ruszaj dupsko, zajmij się tym Arrancarem!
-Phew...-Parsknął na znak pogardy.
Shiro podniósł rękę, którą spowiła czarna energia. Gdy Hollow to zauważył w mgnieniu oka zniknął.
Pusty przejmuje kontrolę nad ciałem.
-Primeval, Akkuken... zdrada, hę? Zobaczymy czy warto.- Zniknął i pojawił się przed Akkukenem wyprowadzając mu cios w brzuch, lecz zanim zdążył zaatakować Sameyaro pojawił się obok, chwycił go za rękę tym samym powstrzymując od ataku.
-Shiro, czyż nie? Nawet nie wiesz jak nie miło mi jest cię poznać!- Drugą ręką uderzył go z łokcia prosto w twarz odpychając na kilka metrów.
Po kilkunastu minutach walki Akkuken i Primeval wyglądali na wyczerpanych walką. Abaddon mimo iż na takiego nie wyglądał, też nieco się zmęczył walką. Stali przed sobą przez chwilę w ciszy.
-Co jest, Primeval... przestań się hamować, w przeciwnym wypadku przegracie.
-To samo bym powiedział o tobie...- Odpowiedział lekko dysząc. Abaddon lekko się poirytował.
-Nie pochlebiaj sobie, na tym poziomie nie jesteś więcej wart, zmień to a inaczej pogadamy.
-Tch.. jeśli dalej tak pójdzie... to będę zmuszony....- Wyszeptał do siebie.
-Zmuszony do czego?.Spytał stojący obok niego Akkuken.-Nie wiem czemu się hamujesz, skoro ponoć możesz być lepszy, ale lepiej żebyś się opamiętał, bo jeśli to przegramy... to będzie koniec.
Primeval widząc powagę Akkukena, poważnie zastanowił się przez chwilę, spojrzał ponownie na Abaddona.
-Chyba nie mam wyboru, później wszystko poukładam na nowo.- Akkuken słysząc to nie do końca zrozumiał o co mu chodziło. Primeval rozłożył ręce na boki, głowę uniósł w górę. Z pod jego bandaży wydobywał się złoty blask, który zwiększał swą objętość aż rozświetlił spory kawałek nieba w wewnętrznym świecie.
Miejsce 3 walki.
Po pewnym czasie walki, Sameyaro klęczał na jednym kolanie i podpierał się jedną ręką o ziemie a drugą trzymał się w okolicy brzucha, pomiędzy palcami przeciekała mu krew. Shyvana dysząc, stała w pozycji obronnej przy Umagim.
-Wybacz, jest za silny...
-To nie twoja wina.
-Może i wasza smocza łuska jest odporna na ogień, jednakże oręż nie ma z nią większych problemów, dzielnie walczyliście używając waszej całej siły, ale bezskutecznie.- Powiedział Balthazar, który był prawie nietknięty. Nie licząc kilku przypaleń na zbroi. Nagle niebo rozbłysło złotym kolorem blasu towarzyszył miażdżący skok energii, po chwili blazk znikł a wraz z nim energia a przed nimi pojawił się napis:
-Nie może być... Abaddon, przegrał? No cóż, przegraliśmy.- Jego miecz zamienił sie w płomień, który po chwili zgasł, odwrócił się do nich plecami i wznosił się powoli w powietrze.Walka: Akkuken i Primeval przeciw Abaddon
Zwycięzca: Akkuken i Primeval
Wynik: 2 punkt dla drużyny Sameyaro, 0 punktów dla drużyny Shiro.
Zwycięża drużyna Sameyaro.
-Cz.. Czekaj, d..dokąd to? Jeszcze nie skończyliśmy walki!.- Wykrztusił z siebie.
-Podobał mi się twój zapał, walczyłeś honorowo, współpracowałeś z sojusznikiem, zaprawdę cechy godne podziwu, jednakże ważne jest też to, żeby wiedzieć kiedy się poddać.- Podniósł poziom swojej energii, pod jej naporem Sameyaro ugiął swoje drugie kolano i skulony leżał na ziemi.
-P...przegrałem, poddaje się.- Powiedział z zaciśniętymi zębami.
-Mistrzu...- Spojrzała na niego Smoczyca.
-Daliśmy z siebie wszystko,ale to nie wystarczyło... przegraliśmy.
-I co tak trudno było się z tym pogodzić?.- Jego energia zmalała. Podszedł do Shyvany i Sameya, pomógł mu wstać na nogi, mimo iż się chwiał i ledwo utrzymywał równowagę jakoś ustał, Balthazar wyciągnął do nich ręce, w dłoniach pojawiły się płomyki.- Macie, jako smoki powinniście móc odzyskiwać energię gdy zjecie ogień.
-Eh, darowanemu koniowi...- Sameyaro wyciągnął rękę i chwycił płomień, po czym go zjadł, Shyvana uczyniła to samo. Ich ciała spowił płomień, który sprawił, że rany zniknęły, a ich energia się odnowiła, zaraz po tym Samey wrócił do normalnej postaci.- Dzięki.
-Chętnie zawalczę z tobą jeszcze nie raz, kiedy tylko będziesz gotów, wróć.- Zniknął a oni wraz z nim.
Megalodon, Hollow, Grenth, Shyvana, Sameyaro, Balthazar, Abaddon, Akkuken i Primeval, wszyscy pojawili się przed komnatą w której był zapieczętowany Shiro.
-Jakakim cudem przegrałeś?- Spytał Balthazar Abaddona.
-Jakim cudem wygraliście?- Spytał Samey Primevala i Akkukena.
-Po prostu byliśmy zbyt zajebiści dla niego.
-Ni.. nie pamiętam...
W pewnym momencie usłyszeli głos nad nimi.
-Co jest, kurwa... nie mogę się pobawić nawet na chwilę? A tu już wszyscy staja przeciwko mnie? Chyba się zapominacie...
-Shiro! Ale Jak ?!
-Grenth w odróżnieniu od was Jest Lojalny.
-Kurwa!
-PUSTY! Ruszaj dupsko, zajmij się tym Arrancarem!
-Phew...-Parsknął na znak pogardy.
Shiro podniósł rękę, którą spowiła czarna energia. Gdy Hollow to zauważył w mgnieniu oka zniknął.
Pusty przejmuje kontrolę nad ciałem.
-Primeval, Akkuken... zdrada, hę? Zobaczymy czy warto.- Zniknął i pojawił się przed Akkukenem wyprowadzając mu cios w brzuch, lecz zanim zdążył zaatakować Sameyaro pojawił się obok, chwycił go za rękę tym samym powstrzymując od ataku.
-Shiro, czyż nie? Nawet nie wiesz jak nie miło mi jest cię poznać!- Drugą ręką uderzył go z łokcia prosto w twarz odpychając na kilka metrów.
116 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Pią Mar 16, 2012 4:14 pm
Versil Perihelion
Site Admin
//Nie wspominasz o tym nic, więc cały czas walczyłem najwyżej w Thunderphoenix.
NPC doesn't write, haters gonna hate.//
- No cóż... A wy dwaj czego tu chcecie? Kawa, herbata, ciastka, bolesne usuwanie uzębienia?
Chyba nie będziemy na wzywaniu Zamarada... ]]
[Gdzieeeeeeż tam.]
NPC doesn't write, haters gonna hate.//
- No cóż... A wy dwaj czego tu chcecie? Kawa, herbata, ciastka, bolesne usuwanie uzębienia?
Chyba nie będziemy na wzywaniu Zamarada... ]]
[Gdzieeeeeeż tam.]
117 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Nie Mar 18, 2012 3:15 pm
NPC
NPC
//
Viego:
Obaj młodzieńcy w pewnym momencie spojrzeli się na siebie. Na ich twarzach był widoczny niewielki uśmiech. Ich oczy szybko powróciły jednak na Ciebie, bowiem wyraźnie miałeś ochotę na dobrą walkę. Tylko... czy oni są przeciwnikami, godnymi Ci ją zapewnić? Nastolatek z czerwoną opaską na głowie nagle zniknął, pojawiając się z Twojej prawej strony - uderzenie, które chciał wymierzyć zostało bez problemu zablokowane. Ze względu na to, że Twoja walka została bezczelnie przerwana trochę się zdenerwowałeś. Kiedy dostrzegłeś więc kątem oka, że drugi przeciwnik leci z ogromną szybkością w Twoim kierunku, kopnąłeś znajdującego się przy Tobie chłopaka z kolanka w brzuch, a następnie w ostatniej chwili używając Clock Up, przeniosłeś się za niego, gdy drugi oponent był przy Tobie.
Wykopanie towarzysza przez jednego z wojowników prosto w kierunku ziemi lekko poprawiło Twój humor.
Nastolatek z czerwoną opaską na głowie uderzył z dużą siłą w ziemię i utworzył w niej wgniecenie średnich rozmiarów.
Nastolatek bez podkoszulki chwilę przyglądał się na to co zrobił ze swoim przyjacielem, zaś później szybko wyszukał Ciebie i... z dużą szybkością zaczął się zbliżać.
Sameyaro:
Shiro dalej kontroluje Twoje ciało.
Kiedy udało Ci się wykonać unik przed śmiertelnym atakiem Arrancara od razu zacząłeś trzeźwo myśleć. To nie był przeciwnik, którego należy po prostu okładać do czasu, aż straci przytomność. Chwilę myślenia przerwał 'świst' i nagłe pojawienie się oponenta za Twoimi plecami. Ładował na końcu palca wskazującego dobrze Ci znaną technikę - Cero. Szybko zniknąłeś gdy promień został wystrzelony. Pojawiłeś się po prawej stronie przeciwnika i nie widząc aktualnie innej możliwości, przystąpiłeś do całkiem wyrównanej walki wręcz - musiałeś mieć chwilę na obmyślenie planu i miałeś nadzieję, że nie zostanie ona nagle przerwana przez jakąś technikę energetyczną.
Jak najbardziej.////Nie wspominasz o tym nic, więc cały czas walczyłem najwyżej w Thunderphoenix.
NPC doesn't write, haters gonna hate.//
Viego:
Obaj młodzieńcy w pewnym momencie spojrzeli się na siebie. Na ich twarzach był widoczny niewielki uśmiech. Ich oczy szybko powróciły jednak na Ciebie, bowiem wyraźnie miałeś ochotę na dobrą walkę. Tylko... czy oni są przeciwnikami, godnymi Ci ją zapewnić? Nastolatek z czerwoną opaską na głowie nagle zniknął, pojawiając się z Twojej prawej strony - uderzenie, które chciał wymierzyć zostało bez problemu zablokowane. Ze względu na to, że Twoja walka została bezczelnie przerwana trochę się zdenerwowałeś. Kiedy dostrzegłeś więc kątem oka, że drugi przeciwnik leci z ogromną szybkością w Twoim kierunku, kopnąłeś znajdującego się przy Tobie chłopaka z kolanka w brzuch, a następnie w ostatniej chwili używając Clock Up, przeniosłeś się za niego, gdy drugi oponent był przy Tobie.
Wykopanie towarzysza przez jednego z wojowników prosto w kierunku ziemi lekko poprawiło Twój humor.
Nastolatek z czerwoną opaską na głowie uderzył z dużą siłą w ziemię i utworzył w niej wgniecenie średnich rozmiarów.
Nastolatek bez podkoszulki chwilę przyglądał się na to co zrobił ze swoim przyjacielem, zaś później szybko wyszukał Ciebie i... z dużą szybkością zaczął się zbliżać.
Sameyaro:
Shiro dalej kontroluje Twoje ciało.
Kiedy udało Ci się wykonać unik przed śmiertelnym atakiem Arrancara od razu zacząłeś trzeźwo myśleć. To nie był przeciwnik, którego należy po prostu okładać do czasu, aż straci przytomność. Chwilę myślenia przerwał 'świst' i nagłe pojawienie się oponenta za Twoimi plecami. Ładował na końcu palca wskazującego dobrze Ci znaną technikę - Cero. Szybko zniknąłeś gdy promień został wystrzelony. Pojawiłeś się po prawej stronie przeciwnika i nie widząc aktualnie innej możliwości, przystąpiłeś do całkiem wyrównanej walki wręcz - musiałeś mieć chwilę na obmyślenie planu i miałeś nadzieję, że nie zostanie ona nagle przerwana przez jakąś technikę energetyczną.
118 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Nie Mar 18, 2012 5:03 pm
Versil Perihelion
Site Admin
//Wsparcie techniczne dla NPC:
Przyjmijmy, że moja postać w pewnym momencie opisanym przez powyższy post przeszła w Lightknight. Pamiętajmy bowiem, że tryby Phoenix, Garuda, Thunderphoenix i Lightknight są wobec pozostałych czymś porównywalnym z formami 1-3 Friezy w pewnym sensie - ograniczają pełną moc, aczkolwiek w przeciwieństwie do biało-fioletowego ludzia nadają "specjalizację", uwydatniając jedną bądź dwie (Thunderphoenix) z mocy. A ponieważ Clock Up jest rozwinięciem Kōsoku, opartego na kontroli światła...
Yup, Lightknight albo Insyendar po prostu zapieprzał xd//
[Hej, dzięki za interwencję.]
No, co ty byś beze mnie zrobił... ]]
[Napieprzałbym piorunami ogólnie, a teraz robił uniki siedząc w Thunderphoenix. W sumie dzięki za spostrzeżenie. Tak dawno nie korzystałem z Linkera, że nie jestem przyzwyczajony do szybkiego przełączania form.]
Od Quantaxa zrobiłeś się leniwy. Dobra, wiem, że wymieniamy myśli naprawdę szybko, ale skup się na gościu, który leci w twoją stronę. ]]
[Skoro prosisz...]
Viego chwilowo ma zablokowane żywioły ognia i pioruna, musi więc walczyć polegając na świetle i dość solidnym uzbrojeniu trybu Lightknight.
Zaczął od zagięcia światła wokół siebie, czyniąc się niewidzialnym między podczerwienią a ultrafioletem. Uskoczył przed natarciem. Zaraz po tym rozstawił wokół przeciwnika dziesiątki iluzji przedstawiających jego Blank Mode, wpatrzonych w niego przez swoje podwójne półkoliste wizjery. Viego pozostaje niewidoczny.
//Jasne, że jest w stanie atakować. Ale pobawić się zawsze można.
Jak tak sobie pomyślę, to nie było w PBF zbytnio okazji do walki w Lightknight, więc jeśli ataki miałyby mieć jakieś nazwy, musiałbym je teraz wymyślić.
Ale w sumie te ataki byłyby prawie że tym samym, co ogniste czy elektryczne, jedynie świetlne.
W sumie, mam już fajne nazwy: Kandela, Lumen, Lux, Nox. Wszystkie są nazwami jednostek wielkości fizycznych związanych ze światłem (nox to mililuks oraz noc po łacinie, lux w ogóle znaczy światło).
Ta-dam.//
Przyjmijmy, że moja postać w pewnym momencie opisanym przez powyższy post przeszła w Lightknight. Pamiętajmy bowiem, że tryby Phoenix, Garuda, Thunderphoenix i Lightknight są wobec pozostałych czymś porównywalnym z formami 1-3 Friezy w pewnym sensie - ograniczają pełną moc, aczkolwiek w przeciwieństwie do biało-fioletowego ludzia nadają "specjalizację", uwydatniając jedną bądź dwie (Thunderphoenix) z mocy. A ponieważ Clock Up jest rozwinięciem Kōsoku, opartego na kontroli światła...
Yup, Lightknight albo Insyendar po prostu zapieprzał xd//
[Hej, dzięki za interwencję.]
No, co ty byś beze mnie zrobił... ]]
[Napieprzałbym piorunami ogólnie, a teraz robił uniki siedząc w Thunderphoenix. W sumie dzięki za spostrzeżenie. Tak dawno nie korzystałem z Linkera, że nie jestem przyzwyczajony do szybkiego przełączania form.]
Od Quantaxa zrobiłeś się leniwy. Dobra, wiem, że wymieniamy myśli naprawdę szybko, ale skup się na gościu, który leci w twoją stronę. ]]
[Skoro prosisz...]
Viego chwilowo ma zablokowane żywioły ognia i pioruna, musi więc walczyć polegając na świetle i dość solidnym uzbrojeniu trybu Lightknight.
Zaczął od zagięcia światła wokół siebie, czyniąc się niewidzialnym między podczerwienią a ultrafioletem. Uskoczył przed natarciem. Zaraz po tym rozstawił wokół przeciwnika dziesiątki iluzji przedstawiających jego Blank Mode, wpatrzonych w niego przez swoje podwójne półkoliste wizjery. Viego pozostaje niewidoczny.
//Jasne, że jest w stanie atakować. Ale pobawić się zawsze można.
Jak tak sobie pomyślę, to nie było w PBF zbytnio okazji do walki w Lightknight, więc jeśli ataki miałyby mieć jakieś nazwy, musiałbym je teraz wymyślić.
Ale w sumie te ataki byłyby prawie że tym samym, co ogniste czy elektryczne, jedynie świetlne.
W sumie, mam już fajne nazwy: Kandela, Lumen, Lux, Nox. Wszystkie są nazwami jednostek wielkości fizycznych związanych ze światłem (nox to mililuks oraz noc po łacinie, lux w ogóle znaczy światło).
Ta-dam.//
119 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Pon Mar 19, 2012 8:28 am
Aki
Jounin
Chłopak dolatywał do miejsca walki, by się lepiej przyjrzeć, zatrzymał się jakieś sto metrów przed nim. Zauważył walczącego Shiro z Arrancarem, Viega z chłopakiem w opasce i ostatniego z przybyszy, leżącego na ziemi osobnika bez koszulki. Ten był dobrym sposobem, by się czegoś dowiedzieć na ich temat. Aki stanął na ziemi, wyjął Seele Schneider z paska od spodni i jednym ruchem ręki otworzył portal pod leżącym chłopakiem, a drugi pojawił się obok Akiego. Gdy chłopak upadnie na ziemię, Quincy siada na nim tak, aby nogami nadeptać mu na ręce i przystawia mu Seele Schneider do klatki piersiowej // nie jest on jeszcze włączony //, a portale się zamykają.
- Po co tu przybyliście? - zapytał sucho.
Jeśli by nie chciał nic powiedzieć, chłopak przystawia mu niewłączone ostrze do gardła. - Chyba nie chcesz, by mi się przypadkowo włączył, przebijając ci krtań, no nie? - powiedział z delikatnym ironicznym uśmiechem.
Jeśli chłopak jakoś spróbuje uciec bądź w ogóle Akiemu nie uda się usiąść na przeciwniku, chłopak aktywuje łuk i jest przygotowany na obronę, a także kontratak.
- Po co tu przybyliście? - zapytał sucho.
Jeśli by nie chciał nic powiedzieć, chłopak przystawia mu niewłączone ostrze do gardła. - Chyba nie chcesz, by mi się przypadkowo włączył, przebijając ci krtań, no nie? - powiedział z delikatnym ironicznym uśmiechem.
Jeśli chłopak jakoś spróbuje uciec bądź w ogóle Akiemu nie uda się usiąść na przeciwniku, chłopak aktywuje łuk i jest przygotowany na obronę, a także kontratak.
120 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Pon Mar 19, 2012 8:30 pm
Samey
Badass Fighter
Świat Wewnętrzny.
Shiro dostawszy cios w twarz, został wyprowadzony z równowagi i odepchnięty na kilka metrów. Gdy już odzyskał równowagę, złapał się dłonią za twarz.
-Tch...- Parsknąwszy odwrócił się do niego plecami, zwróciwszy się w stronę stojących nieopodal Abaddona, Grentha i Balthazara.- W końcu nadszedł odpowiedni moment...-Nie dokończył zdania, kiedy to Samey pojawił się przed nim uderzając prawym prostym w klatę Shira.
-A tobie co znowu? Masz jakiś problem?
-Ta... zgadnij kto jest tym problemem.
-Oh, tak faktycznie, wyżyj się i daj mi spokój, mam wiele do nadrobienia...
-Wyżyć? Koleś, ja cie zmasakruje...
-No nic, będę musiał najpierw ustawić cię do pionu.- W jego prawej dłoni pojawił się Zanpakuto, Samey przez chwilę był zdziwion, ale przypomniał sobie, że Shiro może korzystać z jego mocy.- Załatwimy to w następujący sposób, ty i ja używamy tylko i wyłącznie mocy naszego Zanpakuto, pasi ci to?
-Megalodon, gotowy?
-Tak, możesz śmiało zaczynać.
-Dobrze więc, zaczynajmy!- W dłoni Chłopaka pojawił się Zanpakuto.Primeval, Akkuken, Megalodon i Shyvana przenieśli się z dala od walczących, Balthazar uczynił to samo a zaraz po nim Abaddon. Shiro jak i Samey unieśli miecz ku niebu, przez chwilę wpatrując się w siebie.
-Ban...
-...Kai!
Wokół nich pojawiło się spore wodne tornado, które po chwili się "rozbiło" odsłaniając Sameya i Shira, którzy już skrzyżowali swoje Zanpakuta. Zarówno Samey jak i Shiro byli w formie Umiba Megalodon, Kaminari no kōtei. Przez chwilę utrzymywali się w miejscu napierając na siebie, po chwili Shiro poluzował nacisk i poleciał za Sameyara kilkanaście metrów. Umagi się szybko odwrócił, równocześnie z obrotem zamachując się Umiba Megalodonem objętym białą energią, wraz z zamachem posłał na Shiro, Tensame Shirokibę. Białowłosy jedynie się uśmiechnął i czekał do ostatniego momentu gdy atak był tuż przed nim, jedynie machnął na niego ręką a technika rozpołowiła się omijając go i pozostawiając bez draśnięcia.
-No nie, gołą ręką?.- Sameyaro był nieco zdziwiony, że Shiro tak łatwo sobie poradził, mimo iż nie włożył wiele wysiłku w atak spodziewał się czegoś więcej. Shiro korzystając z rozkojarzenia Samey'a pojawił się przed nim atakując wprost wielkim mieczem. Sameyaro zdążył zablokować atak, Shiro jednak dalej napierał.
-Jigosame Kurokiba.- Powiedział, po czym jego ostrze pokryła czarna energia i po chwili wybuchła w stronę Umagiego tworząc wielką kopułę energii przykrywającą spory obszar.
Chwilę po uderzeniu techniki, Samey wyleciał z jej obszaru, jego lewy naramiennik był popękany. Lekko dysząc wisiał w powietrzu przyglądając się Shirowi, po chwili wyrównał oddech i wznowili walkę.
Kilkaset metrów od miejsca walki.
-Dalej Sameyaro! Dasz radę!
-Czemu się łudzisz, nie ma szans z Shirem...
-To jeszcze nie jest potwierdzone.
-A ty co?
-Co ja? Po prostu mówię co myślę...
-Jak sądzisz Primeval, ten dizeciak ma jakieś szanse?
Spytany, nie odpowiedział, jedynie się uśmiechnął. Dało to wystarczający sygnał dla Akkukena, co on o tym myślał.
Shiro dostawszy cios w twarz, został wyprowadzony z równowagi i odepchnięty na kilka metrów. Gdy już odzyskał równowagę, złapał się dłonią za twarz.
-Tch...- Parsknąwszy odwrócił się do niego plecami, zwróciwszy się w stronę stojących nieopodal Abaddona, Grentha i Balthazara.- W końcu nadszedł odpowiedni moment...-Nie dokończył zdania, kiedy to Samey pojawił się przed nim uderzając prawym prostym w klatę Shira.
-A tobie co znowu? Masz jakiś problem?
-Ta... zgadnij kto jest tym problemem.
-Oh, tak faktycznie, wyżyj się i daj mi spokój, mam wiele do nadrobienia...
-Wyżyć? Koleś, ja cie zmasakruje...
-No nic, będę musiał najpierw ustawić cię do pionu.- W jego prawej dłoni pojawił się Zanpakuto, Samey przez chwilę był zdziwion, ale przypomniał sobie, że Shiro może korzystać z jego mocy.- Załatwimy to w następujący sposób, ty i ja używamy tylko i wyłącznie mocy naszego Zanpakuto, pasi ci to?
-Megalodon, gotowy?
-Tak, możesz śmiało zaczynać.
-Dobrze więc, zaczynajmy!- W dłoni Chłopaka pojawił się Zanpakuto.Primeval, Akkuken, Megalodon i Shyvana przenieśli się z dala od walczących, Balthazar uczynił to samo a zaraz po nim Abaddon. Shiro jak i Samey unieśli miecz ku niebu, przez chwilę wpatrując się w siebie.
-Ban...
-...Kai!
Wokół nich pojawiło się spore wodne tornado, które po chwili się "rozbiło" odsłaniając Sameya i Shira, którzy już skrzyżowali swoje Zanpakuta. Zarówno Samey jak i Shiro byli w formie Umiba Megalodon, Kaminari no kōtei. Przez chwilę utrzymywali się w miejscu napierając na siebie, po chwili Shiro poluzował nacisk i poleciał za Sameyara kilkanaście metrów. Umagi się szybko odwrócił, równocześnie z obrotem zamachując się Umiba Megalodonem objętym białą energią, wraz z zamachem posłał na Shiro, Tensame Shirokibę. Białowłosy jedynie się uśmiechnął i czekał do ostatniego momentu gdy atak był tuż przed nim, jedynie machnął na niego ręką a technika rozpołowiła się omijając go i pozostawiając bez draśnięcia.
-No nie, gołą ręką?.- Sameyaro był nieco zdziwiony, że Shiro tak łatwo sobie poradził, mimo iż nie włożył wiele wysiłku w atak spodziewał się czegoś więcej. Shiro korzystając z rozkojarzenia Samey'a pojawił się przed nim atakując wprost wielkim mieczem. Sameyaro zdążył zablokować atak, Shiro jednak dalej napierał.
-Jigosame Kurokiba.- Powiedział, po czym jego ostrze pokryła czarna energia i po chwili wybuchła w stronę Umagiego tworząc wielką kopułę energii przykrywającą spory obszar.
Chwilę po uderzeniu techniki, Samey wyleciał z jej obszaru, jego lewy naramiennik był popękany. Lekko dysząc wisiał w powietrzu przyglądając się Shirowi, po chwili wyrównał oddech i wznowili walkę.
Kilkaset metrów od miejsca walki.
-Dalej Sameyaro! Dasz radę!
-Czemu się łudzisz, nie ma szans z Shirem...
-To jeszcze nie jest potwierdzone.
-A ty co?
-Co ja? Po prostu mówię co myślę...
-Jak sądzisz Primeval, ten dizeciak ma jakieś szanse?
Spytany, nie odpowiedział, jedynie się uśmiechnął. Dało to wystarczający sygnał dla Akkukena, co on o tym myślał.
121 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Czw Mar 22, 2012 12:51 pm
NPC
NPC
Viego:
Zaginając światło wokół siebie, stałeś się dosłownie niewidzialny. Po chwili, postanowiłeś się trochę zabawić i sprawdzić reakcję swojego przeciwnika na kilkanaście swoich kopii w Blank Mode. Gdy nastolatek dostrzegł ich wszystkich, lekko się uśmiechnął - nic nie mówił. Wyzwalając dosyć duże pokłady energii, utworzył wokół siebie ogromną, błękitną sferę. Nie wiedział, że ma do czynienia z iluzjami, które po tym ataku po prostu dalej mogły stać bezczynnie - dla zachowania realiów i chęci ujrzenia zadowolonego przeciwnika, dezaktywowałeś wszystkie iluzje.
Oponent się uśmiechnął uderzając w klatkę piersiową z pięści. Wyglądał na zadowolonego.
- Technika multiplikacji? Na kogoś takiego jak ja to nie działa!
Wiedział, że gdzieś się kryjesz, ale nie miał zielonego pojęcia skąd zaatakujesz - widać, że jego umiejętności związane z wyczuwaniem energii były naprawdę żałośnie słabe.
Sameyaro:
W pewnym momencie Twoje włosy wróciły do swojej normalnej postaci. Stały się brązowe. Lecz nie to sprawiło, że zostałeś wytrącony z równowagi. Poczułeś porządne pchnięcie w klatce piersiowej i lekki ból głowy - kiedy Arrancar odkopał Cię kilka metrów dalej, nagle zniknąłeś. Pojawiłeś się za nim z połową maski pustego na twarzy. Przeciwnik wyglądał na naprawdę zaskoczonego.
- Co jest?!
Nagle w jego twarz zostało jak gdyby nigdy nic wystrzelone Cero. Udało mu się w ostatniej chwili użyć sonido i przenieść się kilkanaście metrów dalej. Cały czas pozostawał jednak w zasięgu Twojego wzroku.
Aki:
Po przyłożeniu niewłączonego ostrza do klatki piersiowej, oponent spojrzał na Ciebie z uśmiechem. Kiedy zaś przyłożyłeś mu je do szyi, lekko się przeraził. Gdy zacząłeś mu grozić, użył Kiai i lekko Cię odpychając, zniknął pojawiając się kilka metrów dalej.
- Więc teraz Ty będziesz moim przeciwnikiem? Dawaj. Skoro grozisz bezbronnemu, leżącemu wojownikowi to jestem cholernie ciekawy jak radzisz sobie w walce!
Mimo, że widziałeś walkę Viega oraz Sameyara to byłeś pewien, że Tobie tak łatwo nie pójdzie. Jakby nie patrzeć, jesteś nieco słabszy od swoich aktualnych towarzyszy.
Zaginając światło wokół siebie, stałeś się dosłownie niewidzialny. Po chwili, postanowiłeś się trochę zabawić i sprawdzić reakcję swojego przeciwnika na kilkanaście swoich kopii w Blank Mode. Gdy nastolatek dostrzegł ich wszystkich, lekko się uśmiechnął - nic nie mówił. Wyzwalając dosyć duże pokłady energii, utworzył wokół siebie ogromną, błękitną sferę. Nie wiedział, że ma do czynienia z iluzjami, które po tym ataku po prostu dalej mogły stać bezczynnie - dla zachowania realiów i chęci ujrzenia zadowolonego przeciwnika, dezaktywowałeś wszystkie iluzje.
Oponent się uśmiechnął uderzając w klatkę piersiową z pięści. Wyglądał na zadowolonego.
- Technika multiplikacji? Na kogoś takiego jak ja to nie działa!
Wiedział, że gdzieś się kryjesz, ale nie miał zielonego pojęcia skąd zaatakujesz - widać, że jego umiejętności związane z wyczuwaniem energii były naprawdę żałośnie słabe.
Sameyaro:
W pewnym momencie Twoje włosy wróciły do swojej normalnej postaci. Stały się brązowe. Lecz nie to sprawiło, że zostałeś wytrącony z równowagi. Poczułeś porządne pchnięcie w klatce piersiowej i lekki ból głowy - kiedy Arrancar odkopał Cię kilka metrów dalej, nagle zniknąłeś. Pojawiłeś się za nim z połową maski pustego na twarzy. Przeciwnik wyglądał na naprawdę zaskoczonego.
- Co jest?!
Nagle w jego twarz zostało jak gdyby nigdy nic wystrzelone Cero. Udało mu się w ostatniej chwili użyć sonido i przenieść się kilkanaście metrów dalej. Cały czas pozostawał jednak w zasięgu Twojego wzroku.
Aki:
Po przyłożeniu niewłączonego ostrza do klatki piersiowej, oponent spojrzał na Ciebie z uśmiechem. Kiedy zaś przyłożyłeś mu je do szyi, lekko się przeraził. Gdy zacząłeś mu grozić, użył Kiai i lekko Cię odpychając, zniknął pojawiając się kilka metrów dalej.
- Więc teraz Ty będziesz moim przeciwnikiem? Dawaj. Skoro grozisz bezbronnemu, leżącemu wojownikowi to jestem cholernie ciekawy jak radzisz sobie w walce!
Mimo, że widziałeś walkę Viega oraz Sameyara to byłeś pewien, że Tobie tak łatwo nie pójdzie. Jakby nie patrzeć, jesteś nieco słabszy od swoich aktualnych towarzyszy.
122 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Czw Mar 22, 2012 3:09 pm
Versil Perihelion
Site Admin
Mi się wydaje czy on naprawdę nie wie, gdzie jesteś? ]]
[Szczerze? Myślałem, że podlecę do niego, pojawię się tuż przed nim i zanim zdąży cokolwiek zrobić, aktywuję Cast Off i fragmenty zbroi się w niego wbiją. A tu wydaje się, że nawet nie będę musiał przechodzić na Solar Phoenix. Mam coś lepszego.]
Viego pojawia się kilka metrów przed swoim przeciwnikiem.
- Przykro mi to słyszeć. Byłoby to twoim najmniejszym zmartwieniem.
Wtedy, za przeciwnikiem pojawia się... również Viego, trzymający włączone Mankaitō, w którym energia wydobywająca się z rękojeści tworzy wielki świetlisty młot. Pojawia się dosłownie ułamki sekundy przed zadaniem uderzenia, by przeciwnik miał naprawdę malutki czas na jakąkolwiek reakcję. Viego zadaje uderzenie w dół po skosie, z zamiarem posłania oponenta w ziemię. Zaraz po uderzeniu znika iluzja.
//Utworzył iluzję, stał w jej pobliżu z przygotowanym młotem mówiąc (ale wciąż niewidzialny), po czym przeniósł się za niego i go zbanhammerował.//
[Szczerze? Myślałem, że podlecę do niego, pojawię się tuż przed nim i zanim zdąży cokolwiek zrobić, aktywuję Cast Off i fragmenty zbroi się w niego wbiją. A tu wydaje się, że nawet nie będę musiał przechodzić na Solar Phoenix. Mam coś lepszego.]
Viego pojawia się kilka metrów przed swoim przeciwnikiem.
- Przykro mi to słyszeć. Byłoby to twoim najmniejszym zmartwieniem.
Wtedy, za przeciwnikiem pojawia się... również Viego, trzymający włączone Mankaitō, w którym energia wydobywająca się z rękojeści tworzy wielki świetlisty młot. Pojawia się dosłownie ułamki sekundy przed zadaniem uderzenia, by przeciwnik miał naprawdę malutki czas na jakąkolwiek reakcję. Viego zadaje uderzenie w dół po skosie, z zamiarem posłania oponenta w ziemię. Zaraz po uderzeniu znika iluzja.
//Utworzył iluzję, stał w jej pobliżu z przygotowanym młotem mówiąc (ale wciąż niewidzialny), po czym przeniósł się za niego i go zbanhammerował.//
123 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Czw Mar 22, 2012 4:10 pm
Aki
Jounin
Chłopak odepchnięty podmuchem energii, po chwili złapał równowagę, schował za pasek swój Seele Schneider i spojrzał się na przeciwnika.
- Masz rację, nie było to zbyt honorowe zagranie. - skomentował krótko swoje zachowanie. - Zacznijmy więc od początku, jestem Aki. A ty? - dopowiedział cały czas ze stoickim spokojem.
Po odpowiedzi przeciwnika lub jej braku, Quincy aktywuje swój duchowy łuk i zaczyna ładować strzałę. Po krótkiej chwili ładowania wystrzeliwuje ją, jeżeli chłopak uniknie strzały zwyczajnym unikiem, Aki przemieszcza się za pomocą Hirenkyaku kilka metrów za przeciwnika i wystrzeliwuje kolejne kilka strzał, lecz jeśli oponent użyje jakiejś techniki szybkiego poruszania się i przemieści się za Akiego, chłopak używa Hirenkyaku, by oddalić się na kilkanaście metrów od przeciwnika.
Na tą chwilę Aki stosuje strategię wystrzeliwania kilku strzał i przemieszczenia się za pomocą Hirenkyaku w miejsca równie oddalone od przeciwnika. Za każdym razem, gdy osobnik bez koszulki będzie próbował za bardzo zbliżyć się do Akiego, ten przemieszcza się na bezpieczną odległość, lecz jeżeli oponent będzie dążył do rozpoczęcia walki wręcz, chłopak dezaktywuje łuk i głównie stosuje uniki bądź próbuje odpierać ataki, gdy wypatrzy lukę w obronie przeciwnika - zadaje jeden solidny cios i tak cały czas powtarza tę akcję.
Jeśli przeciwnik zacznie ładować jakiś silniejszy atak energetyczny, Aki dezaktywuje łuk, chyba że jest on już wyłączony, wystawia przed siebie ręce i wykrzykując Sankaku Shōheki, tworzy przed sobą w kształcie trójkąta.
Ogólnie chłopak walczy tak, aby zobaczyć, na co stać swojego przeciwnika, ale samemu zbytnio nie stracić zbyt wiele mocy.
- Masz rację, nie było to zbyt honorowe zagranie. - skomentował krótko swoje zachowanie. - Zacznijmy więc od początku, jestem Aki. A ty? - dopowiedział cały czas ze stoickim spokojem.
Po odpowiedzi przeciwnika lub jej braku, Quincy aktywuje swój duchowy łuk i zaczyna ładować strzałę. Po krótkiej chwili ładowania wystrzeliwuje ją, jeżeli chłopak uniknie strzały zwyczajnym unikiem, Aki przemieszcza się za pomocą Hirenkyaku kilka metrów za przeciwnika i wystrzeliwuje kolejne kilka strzał, lecz jeśli oponent użyje jakiejś techniki szybkiego poruszania się i przemieści się za Akiego, chłopak używa Hirenkyaku, by oddalić się na kilkanaście metrów od przeciwnika.
Na tą chwilę Aki stosuje strategię wystrzeliwania kilku strzał i przemieszczenia się za pomocą Hirenkyaku w miejsca równie oddalone od przeciwnika. Za każdym razem, gdy osobnik bez koszulki będzie próbował za bardzo zbliżyć się do Akiego, ten przemieszcza się na bezpieczną odległość, lecz jeżeli oponent będzie dążył do rozpoczęcia walki wręcz, chłopak dezaktywuje łuk i głównie stosuje uniki bądź próbuje odpierać ataki, gdy wypatrzy lukę w obronie przeciwnika - zadaje jeden solidny cios i tak cały czas powtarza tę akcję.
Jeśli przeciwnik zacznie ładować jakiś silniejszy atak energetyczny, Aki dezaktywuje łuk, chyba że jest on już wyłączony, wystawia przed siebie ręce i wykrzykując Sankaku Shōheki, tworzy przed sobą w kształcie trójkąta.
Ogólnie chłopak walczy tak, aby zobaczyć, na co stać swojego przeciwnika, ale samemu zbytnio nie stracić zbyt wiele mocy.
124 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Czw Mar 22, 2012 9:58 pm
Samey
Badass Fighter
Sameyaro i Shiro toczyli swą walkę. Walczyli zarżarcie, lecz jeśli dobrze sie przyjżeć przeważał Shiro, który w pewnym momencie zatrzymał się.
-Powiedz mi... czym się kierujesz walcząc przeciwko mnie? Jaki masz powód?
-Nikt nie będzie przejmował nade mną kontroli bezkarnie... ale to mniej ważny powód, ten główny to zemsta za Saiyana i moich mocy.
-Po pierwsze... to nie były twoje moce. Zostawiłem ci je na czas mojego zapieczętowania bo były mizerne czyli odpowiednie dla kogoś tak słabego jak ty, ale widać sam doszedłeś do wniosku, że te moce są nic nie warte skoro ich i tak nie używałeś...
-I co z tego, że nie używałem, to nie jest powód do niszczenia ich.
-... nie przerywaj mi jak mówię, a co do twojego argumentu to fakt, nie jest to powodem, lecz okazali brak szacunku wobec mnie, więc spotkał ich taki a nie inny los. I w końcu po drugie... czy tylko tym się kierujesz w walce ze mną?
-Tak...
-Ehh, myślałem, że się zmieniłeś. Że w końcu zaczniesz mnie przypominać, ale nie...
-Przypominać, ciebie? Wolne żarty, nie ma w nas ani grama podobieństwa...
Shiro uśmiechnął się.
-Mówisz to z taką pewnością, ale jednak stoję tu przed tobą, nieprawdaż?
-Co masz na myśli?
-Kiedy szykowałem pieczęć ustawiłem ją tak, aby zaczęła słabnąć wraz z wzrastającym złem w tobie.
-Niedorzeczność... ja zły? Oczywiście...
-No proszę cię... nie mów, że nie zauważyłeś. To się zaczęło już jakiś czas temu, na myśl ci przyszło "A gdybym tak zaczął walczyć po stronie zła?", z czasem zacząłeś o tym rozmyślać. Kiedy zobaczyłeś tamto ogłoszenie o propozycji przejścia na złą stronę, wahałeś się czy nie zapisać sobie numeru... aż w końcu przybycie Shigeru, tak wzmocniło chęć bycia złym w tobie, że już kompletnie osłabiło pieczęć.
-Każdy czasem ma takie myśli... i co z tego? To nie czyni mnie od razu złym.
-To z tego, że twoje myśli były czymś więcej... chęcią, świadczy o tym to że tu jestem, nie sądzisz? Widać, jest w tobie zło, które pragnie się wydostać na zewnątrz. W głębi duszy podobało by ci się bycie złym.
-Ja... nigdy...
-Wielu tak mówiło, wielu się złamało. Przyznaj, nudzi ci się to całe dobro...
Sameyaro miał mętlik w głowie, to co mówił Shiro wydawało mu się niedorzeczne, ale faktem jest, że stoi on przed nim.
-Umagi Sameyaro, przestań się opierać, porzuć walkę ze mną. Współpracujmy a razem będziemy niepokonani.
-Ja.. nie jestem zły.- Spuścił wzrok w dół i powiedział bez przekonania.
-Skoro tak, to co ja tu robię?- Naciskał dalej by złamać chłopaka.
Umagi zacisnął zęby , przez dłuższą chwilę utrzymywał opuszczoną głowę, do czasu aż coś zrozumiał.
-Masz rację...- Wyszeptał spokojnie.
-Huh?
-Masz rację, myślałem o tym jak by to było po stronie zła, może nawet przez chwilę chciałem być zły...
-No widzisz, od razu lżej na sercu?- Podszedł do Sameya i gdy był już przy nim wyciągnął do niego rękę.- A teraz chodź, zjednoczmy się...
Nagle Shiro został złapany za przedramię wyciągniętej ręki. Sameyaro lekko podniósł głowę by spojrzeć Shiro w twarz.
-Ale to, że chciałem nie znaczy jeszcze, że będę!- Wykonał energiczny zamach wykonując cięcie w poprzek. Atak był wzmocniony jego energią co w efekcie ułatwiło przebicie się przez zbroję i skaleczenie ciała. Shiro odsunął się na kilka metrów, złapał się za miejsce przecięcia w zbroi.
-Niech cię...skoro musisz być taki uparty... dobrze więc. Jeśli tak stawiasz sprawę...to pozbędę się ciebie raz na zawsze.-Shiro uniósł Umiba Megalodona nad siebie.-Umiba Megalodon, Tamakaze no kōtei.
Zanpakuto w jednej chwili zniknął. Jego zniknięcie spowodowało iż zaczął wzmagać się wiatr na polu walki. Wiatr zaczął obracać się wokół Shiro tworząc trąbę powietrzną, która z każdą chwilą wirowała coraz to szybciej wokół białowłosego, tym samym zrywając korpus jego zbroi i materiał pod nim, jedynie pozostawiając nogawice i rękawice nie tknięte,a jego rana przestała krwawić. Shiro energicznie rozprostował ręce na boki tym samym sprawiając iż tornado się rozwiało, tworząc potężny wiatr rozchodzący się dookoła. Sameyaro przysłonił twarz ręką, siła napierającego wiatru przesuwała nim lekko po lodzie.
Sameyaro był nieco rozkojarzony, nie wiedział o co chodzi, lecz nie opuścił gardy ani na chwilę, czekał na ruch Shira, który stał chwilowo z zamkniętymi oczami bez ruchu.
Uniósł lewą rękę w górę, na to Sameyaro wzmocnił obronę.
-Przestraszony, hę?- Powiedział podśmiewając się. Powoli opuszczał rękę, gdy była już poziomo i wycelowana w stronę Sameya, machnął dłonią w dół, wraz z tym gestem potężny wiatr zaczął napierać z góry wokół Umagiego, wiatr nie był na tyle potężny by przerwać pewną postawę chłopaka i powalić na ziemię, ale był wystarczająco silny by utrudnić w znacznym stopniu jego ruchy.
Na twarzy Shiro pojawił się grymas zdziwienia, powtórzył tą samą czynność co przed chwilą tyle, że prawą ręką. Tym razem Sameyaro upadł a wokół niego wiatrz napierający w ziemie zaczął łamać lód i robić krater. Przygniatany do powierzchni lodowej, próbował się podnieść lecz miernie mu to wychodziło, jedynie zdołał podnieść głowę by spojrzeć na Shiro, który ku jego zdziwieniu podchodził do niego bez najmniejszego problemu, w strefie, w której nie mógł nawet ustać.
-A mogło się to potoczyć inaczej...-Złapał Sameya za włosy i rzucił nim za siebie jak kamieniem.
Umagiemu udało się wylądować bez większego problemu, jego oddech był przyśpieszony, patrzył na Shiro i był niezapokojony, że w jednym momencie wyrównana walka, którą prowadzili tak drastycznie się zmieniła.
W pewnym momencie Sameyaro zauważył że wokół prawej goleni Shira zaczął wzmagać się wiatr.
-A to co do..?
W jednej chwili Shiro wykonał kopnięcie w powietrzu skierowane w Sameya, sprawiając, że powietrze wirujące wokół dolnej części jego nogi "wystrzeliło" i przybrało formę małego tornada o średnicy jednego metra, które leciało poziomo w linii prostej na Umagiego. W ostatnim momencie zdążył przesunąć się w bok. Shiro nie opuszczając nogi po kopnięciu, stał i spoglądał w kierunku Sameya, mimo iż cały czas ma zamknięte oczy, nagle się uśmiechnął. Tornado zaraz jak minęło Sameya zostało podkręcone w górę i wykonując pętlę zaatakowało go od góry, wraz ze zderzeniem wywołało niewielki krater dookoła, wiatr uderzający o podłoże połamał lód i rozrzucił jego kawałki na boki. Po chwili tornado rozwiało się odsłaniając Sameyara, który cięzko oddychał i zasłaniał się z góry lewą ręką. Rękawica,naramiennik oraz materiał z lewej ręki uległy zniszczeniu. Shiro w końcu postawił nogę na ziemi.
-Myślałem, że pozbawię cię tej ręki...- Powiedział z wyraźnym zawodem w głosie.- ...najwyraźniej jeszcze się nie rozgrzałem.
Shiro wykonał dwa kopnięcia a powietrzu po swojej prawej, które nie odniosły efektów. Wraz z trzecim kopnięciem wzmógł się silny wiatr który zniszczył spory kawał terenu.
Sameyaro oniemiał, był pod wielkim wrażeniem jego siły.
-Coś się stało? Mowę ci odjęło? Teraz patrz i żałuj, co cię ominęło.-Szybkim ruchem, wymierzył dłonią w Sameya, posyłając równocześnie potężny strumień wiatru. Umagi panicznie machnął mieczem przed siebie, wystrzeliwując tym samym Tensame Shirokibę by powstrzymać atak, lecz nim się spostrzegł wiatr znikł wraz z Shirem, a jego technika poleciała w dal nie trafiając w nic po czasie się rozpraszając. Chłopak nerwowo rozglądał się wokół, kiedy to usłszał głos znad siebie, gdzie zaraz spojrzał. Nad nim w powietrzu niemalże leżał Shiro z ręką wycelowaną w niego.
-Szlag!- Ponownie strumień potężnego wiatru uderzył w Umagiego, teraz z góry. Używając Raitoningu Dasshu, uciekł z pola rażenia ataku.
Gdy Samey wycofał się na kilkadziesiąt metrów, spojrzał na Shira, który stał w powietrzu w miejscu z przed ataku. Nie przyjmował, żadnej pozycji ni do ataku czy też obrony, jedynie stał z głową zwróconą w niebo.
-Gdzie on się patrzy z tymi zamkniętymi oczami? Cholera... silny jest.
Sameyaro pewniej chwycił swój Zanpakuto, i zaczął obmyślać jakiś plan.
-Powiedz mi... czym się kierujesz walcząc przeciwko mnie? Jaki masz powód?
-Nikt nie będzie przejmował nade mną kontroli bezkarnie... ale to mniej ważny powód, ten główny to zemsta za Saiyana i moich mocy.
-Po pierwsze... to nie były twoje moce. Zostawiłem ci je na czas mojego zapieczętowania bo były mizerne czyli odpowiednie dla kogoś tak słabego jak ty, ale widać sam doszedłeś do wniosku, że te moce są nic nie warte skoro ich i tak nie używałeś...
-I co z tego, że nie używałem, to nie jest powód do niszczenia ich.
-... nie przerywaj mi jak mówię, a co do twojego argumentu to fakt, nie jest to powodem, lecz okazali brak szacunku wobec mnie, więc spotkał ich taki a nie inny los. I w końcu po drugie... czy tylko tym się kierujesz w walce ze mną?
-Tak...
-Ehh, myślałem, że się zmieniłeś. Że w końcu zaczniesz mnie przypominać, ale nie...
-Przypominać, ciebie? Wolne żarty, nie ma w nas ani grama podobieństwa...
Shiro uśmiechnął się.
-Mówisz to z taką pewnością, ale jednak stoję tu przed tobą, nieprawdaż?
-Co masz na myśli?
-Kiedy szykowałem pieczęć ustawiłem ją tak, aby zaczęła słabnąć wraz z wzrastającym złem w tobie.
-Niedorzeczność... ja zły? Oczywiście...
-No proszę cię... nie mów, że nie zauważyłeś. To się zaczęło już jakiś czas temu, na myśl ci przyszło "A gdybym tak zaczął walczyć po stronie zła?", z czasem zacząłeś o tym rozmyślać. Kiedy zobaczyłeś tamto ogłoszenie o propozycji przejścia na złą stronę, wahałeś się czy nie zapisać sobie numeru... aż w końcu przybycie Shigeru, tak wzmocniło chęć bycia złym w tobie, że już kompletnie osłabiło pieczęć.
-Każdy czasem ma takie myśli... i co z tego? To nie czyni mnie od razu złym.
-To z tego, że twoje myśli były czymś więcej... chęcią, świadczy o tym to że tu jestem, nie sądzisz? Widać, jest w tobie zło, które pragnie się wydostać na zewnątrz. W głębi duszy podobało by ci się bycie złym.
-Ja... nigdy...
-Wielu tak mówiło, wielu się złamało. Przyznaj, nudzi ci się to całe dobro...
Sameyaro miał mętlik w głowie, to co mówił Shiro wydawało mu się niedorzeczne, ale faktem jest, że stoi on przed nim.
-Umagi Sameyaro, przestań się opierać, porzuć walkę ze mną. Współpracujmy a razem będziemy niepokonani.
-Ja.. nie jestem zły.- Spuścił wzrok w dół i powiedział bez przekonania.
-Skoro tak, to co ja tu robię?- Naciskał dalej by złamać chłopaka.
Umagi zacisnął zęby , przez dłuższą chwilę utrzymywał opuszczoną głowę, do czasu aż coś zrozumiał.
-Masz rację...- Wyszeptał spokojnie.
-Huh?
-Masz rację, myślałem o tym jak by to było po stronie zła, może nawet przez chwilę chciałem być zły...
-No widzisz, od razu lżej na sercu?- Podszedł do Sameya i gdy był już przy nim wyciągnął do niego rękę.- A teraz chodź, zjednoczmy się...
Nagle Shiro został złapany za przedramię wyciągniętej ręki. Sameyaro lekko podniósł głowę by spojrzeć Shiro w twarz.
-Ale to, że chciałem nie znaczy jeszcze, że będę!- Wykonał energiczny zamach wykonując cięcie w poprzek. Atak był wzmocniony jego energią co w efekcie ułatwiło przebicie się przez zbroję i skaleczenie ciała. Shiro odsunął się na kilka metrów, złapał się za miejsce przecięcia w zbroi.
-Niech cię...skoro musisz być taki uparty... dobrze więc. Jeśli tak stawiasz sprawę...to pozbędę się ciebie raz na zawsze.-Shiro uniósł Umiba Megalodona nad siebie.-Umiba Megalodon, Tamakaze no kōtei.
Zanpakuto w jednej chwili zniknął. Jego zniknięcie spowodowało iż zaczął wzmagać się wiatr na polu walki. Wiatr zaczął obracać się wokół Shiro tworząc trąbę powietrzną, która z każdą chwilą wirowała coraz to szybciej wokół białowłosego, tym samym zrywając korpus jego zbroi i materiał pod nim, jedynie pozostawiając nogawice i rękawice nie tknięte,a jego rana przestała krwawić. Shiro energicznie rozprostował ręce na boki tym samym sprawiając iż tornado się rozwiało, tworząc potężny wiatr rozchodzący się dookoła. Sameyaro przysłonił twarz ręką, siła napierającego wiatru przesuwała nim lekko po lodzie.
Sameyaro był nieco rozkojarzony, nie wiedział o co chodzi, lecz nie opuścił gardy ani na chwilę, czekał na ruch Shira, który stał chwilowo z zamkniętymi oczami bez ruchu.
Uniósł lewą rękę w górę, na to Sameyaro wzmocnił obronę.
-Przestraszony, hę?- Powiedział podśmiewając się. Powoli opuszczał rękę, gdy była już poziomo i wycelowana w stronę Sameya, machnął dłonią w dół, wraz z tym gestem potężny wiatr zaczął napierać z góry wokół Umagiego, wiatr nie był na tyle potężny by przerwać pewną postawę chłopaka i powalić na ziemię, ale był wystarczająco silny by utrudnić w znacznym stopniu jego ruchy.
Na twarzy Shiro pojawił się grymas zdziwienia, powtórzył tą samą czynność co przed chwilą tyle, że prawą ręką. Tym razem Sameyaro upadł a wokół niego wiatrz napierający w ziemie zaczął łamać lód i robić krater. Przygniatany do powierzchni lodowej, próbował się podnieść lecz miernie mu to wychodziło, jedynie zdołał podnieść głowę by spojrzeć na Shiro, który ku jego zdziwieniu podchodził do niego bez najmniejszego problemu, w strefie, w której nie mógł nawet ustać.
-A mogło się to potoczyć inaczej...-Złapał Sameya za włosy i rzucił nim za siebie jak kamieniem.
Umagiemu udało się wylądować bez większego problemu, jego oddech był przyśpieszony, patrzył na Shiro i był niezapokojony, że w jednym momencie wyrównana walka, którą prowadzili tak drastycznie się zmieniła.
W pewnym momencie Sameyaro zauważył że wokół prawej goleni Shira zaczął wzmagać się wiatr.
-A to co do..?
W jednej chwili Shiro wykonał kopnięcie w powietrzu skierowane w Sameya, sprawiając, że powietrze wirujące wokół dolnej części jego nogi "wystrzeliło" i przybrało formę małego tornada o średnicy jednego metra, które leciało poziomo w linii prostej na Umagiego. W ostatnim momencie zdążył przesunąć się w bok. Shiro nie opuszczając nogi po kopnięciu, stał i spoglądał w kierunku Sameya, mimo iż cały czas ma zamknięte oczy, nagle się uśmiechnął. Tornado zaraz jak minęło Sameya zostało podkręcone w górę i wykonując pętlę zaatakowało go od góry, wraz ze zderzeniem wywołało niewielki krater dookoła, wiatr uderzający o podłoże połamał lód i rozrzucił jego kawałki na boki. Po chwili tornado rozwiało się odsłaniając Sameyara, który cięzko oddychał i zasłaniał się z góry lewą ręką. Rękawica,naramiennik oraz materiał z lewej ręki uległy zniszczeniu. Shiro w końcu postawił nogę na ziemi.
-Myślałem, że pozbawię cię tej ręki...- Powiedział z wyraźnym zawodem w głosie.- ...najwyraźniej jeszcze się nie rozgrzałem.
Shiro wykonał dwa kopnięcia a powietrzu po swojej prawej, które nie odniosły efektów. Wraz z trzecim kopnięciem wzmógł się silny wiatr który zniszczył spory kawał terenu.
Sameyaro oniemiał, był pod wielkim wrażeniem jego siły.
-Coś się stało? Mowę ci odjęło? Teraz patrz i żałuj, co cię ominęło.-Szybkim ruchem, wymierzył dłonią w Sameya, posyłając równocześnie potężny strumień wiatru. Umagi panicznie machnął mieczem przed siebie, wystrzeliwując tym samym Tensame Shirokibę by powstrzymać atak, lecz nim się spostrzegł wiatr znikł wraz z Shirem, a jego technika poleciała w dal nie trafiając w nic po czasie się rozpraszając. Chłopak nerwowo rozglądał się wokół, kiedy to usłszał głos znad siebie, gdzie zaraz spojrzał. Nad nim w powietrzu niemalże leżał Shiro z ręką wycelowaną w niego.
-Szlag!- Ponownie strumień potężnego wiatru uderzył w Umagiego, teraz z góry. Używając Raitoningu Dasshu, uciekł z pola rażenia ataku.
Gdy Samey wycofał się na kilkadziesiąt metrów, spojrzał na Shira, który stał w powietrzu w miejscu z przed ataku. Nie przyjmował, żadnej pozycji ni do ataku czy też obrony, jedynie stał z głową zwróconą w niebo.
-Gdzie on się patrzy z tymi zamkniętymi oczami? Cholera... silny jest.
Sameyaro pewniej chwycił swój Zanpakuto, i zaczął obmyślać jakiś plan.
125 Re: Niebo wysoko nad kontynentem Wto Mar 27, 2012 6:57 pm
NPC
NPC
Viego:
Uderzenie posłało 'młodego' wojownika w kierunku ziemi. Nie spodziewał się on takiego obrotu spraw, a już na pewno nie tego, że trafił na jednego z najsilniejszych wojowników na Terrze.
Sameyaro:
Arrancar zwinnie unikał większości ciosów wymierzanych przez pustego. Teraz już wiedział z kim ma do czynienia oraz, że ma szansę na zwycięstwo jeżeli tylko będzie uważał. W przypadku pustego, który zamieszkiwał podświadomość danego wojownika pewne jest jedno - jest szalony i nieobliczalny. Nie zważa również na obronę co było tu zdecydowanym plusem.
(Więc mam do czynienia z niemyślącym, szalejącym i nieobliczalnym pustym, którym kiedyś byłem? Świetnie!)
Arrancar zablokował jeden z ataków wymierzanych przez Sameyaro w postaci pustego. Nie czekając nawet chwili, wykonał uderzenie swoją głową o głowę przeciwnika. Maska Umagiego została lekko uszkodzona. W tym momencie chłopak odleciał kawałek i złapał ją dłonią. Obrażenia szybko zostały zregenerowane za pomocą białej substancji, lecz właśnie na to czekał arrancar. Wyjmując swój zanpakuto, wykonał pionowe cięcie po całym torsie oponenta. Następnym ruchem był półobrót i wykopanie Sameyara w postaci pustego w kierunku ziemi - cały plan się powiódł.
Aki:
Przeciwnik szybko zorientował się jaki plan miał Aki. Postanowił tak jak on zachować bezpieczną odległość i zwyczajnie odbijać strzały skierowane w niego. Mimo, że nie były one słabe to chłopak z którym walczył młody Quincy przekazywał po prostu znaczną ilość energii do swoich rąk w celu wykonania bloku.
Ogólny przebieg akcji:
Sameyaro leży na ziemi w postaci pustego w którego coraz bardziej się przeobraża. Jeszcze trochę, a istota zamieszkująca jego podświadomość całkowicie przejmie nad nim kontrolę.
Przeciwnik Viega znajduje się w środku dosyć dużego wgłębienia w ziemi. Próbuje wstać ale sprawia mu to wyraźne problemy. Arrancar dostrzegając to, zwyczajnie wystrzela w swojego podwładnego jedno Cero.
- Nie potrzebuję takich słabeuszy jak Ty...
Przeciwnik Akiego zignorował swojego pana cały czas odbijał strzały, które Aki wystrzeliwał.
Uderzenie posłało 'młodego' wojownika w kierunku ziemi. Nie spodziewał się on takiego obrotu spraw, a już na pewno nie tego, że trafił na jednego z najsilniejszych wojowników na Terrze.
Sameyaro:
Arrancar zwinnie unikał większości ciosów wymierzanych przez pustego. Teraz już wiedział z kim ma do czynienia oraz, że ma szansę na zwycięstwo jeżeli tylko będzie uważał. W przypadku pustego, który zamieszkiwał podświadomość danego wojownika pewne jest jedno - jest szalony i nieobliczalny. Nie zważa również na obronę co było tu zdecydowanym plusem.
(Więc mam do czynienia z niemyślącym, szalejącym i nieobliczalnym pustym, którym kiedyś byłem? Świetnie!)
Arrancar zablokował jeden z ataków wymierzanych przez Sameyaro w postaci pustego. Nie czekając nawet chwili, wykonał uderzenie swoją głową o głowę przeciwnika. Maska Umagiego została lekko uszkodzona. W tym momencie chłopak odleciał kawałek i złapał ją dłonią. Obrażenia szybko zostały zregenerowane za pomocą białej substancji, lecz właśnie na to czekał arrancar. Wyjmując swój zanpakuto, wykonał pionowe cięcie po całym torsie oponenta. Następnym ruchem był półobrót i wykopanie Sameyara w postaci pustego w kierunku ziemi - cały plan się powiódł.
Aki:
Przeciwnik szybko zorientował się jaki plan miał Aki. Postanowił tak jak on zachować bezpieczną odległość i zwyczajnie odbijać strzały skierowane w niego. Mimo, że nie były one słabe to chłopak z którym walczył młody Quincy przekazywał po prostu znaczną ilość energii do swoich rąk w celu wykonania bloku.
Ogólny przebieg akcji:
Sameyaro leży na ziemi w postaci pustego w którego coraz bardziej się przeobraża. Jeszcze trochę, a istota zamieszkująca jego podświadomość całkowicie przejmie nad nim kontrolę.
Przeciwnik Viega znajduje się w środku dosyć dużego wgłębienia w ziemi. Próbuje wstać ale sprawia mu to wyraźne problemy. Arrancar dostrzegając to, zwyczajnie wystrzela w swojego podwładnego jedno Cero.
- Nie potrzebuję takich słabeuszy jak Ty...
Przeciwnik Akiego zignorował swojego pana cały czas odbijał strzały, które Aki wystrzeliwał.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach