Nikt tego nie przewidział.
Cała Drużyna, potężnych wojowników niespodziewanie dostała wezwanie przez zmodyfikowany Scouter który miał na sobie siedzący mężczyzna.
Gdy doszły informacje przez Scouter, Gonisato bo tak się nazywał szybkim ruchem wstał.
Cała grupa, domyślała się że chodzi o coś ważnego.
-K*rwa... Gemmei, Trenz nas wzywa. Nie wróży to nic dobrego.
Powiedział kierując się do Dowódcy, następnie w mniej niż sekundę był już w powietrzu. Strasznie szybko się wybił, że kurz zasłonił jego podłoże gdzie stał. Był już daleko ponad chmurami.
Pogoda się zmieniła, miał to wpływ z siły przywódczyni która stała i rozmyślała co robić wahając się.
Nagle chmury, i całe niebo stało się szare i zaczął padać deszcz. Była to nie miła atmosfera.
Reszta, wojowników w ogóle nie miała zamiaru sprzeczać się Trenzowi, i postąpiła jak Gonisato (mężczyzna ze Scouterem).
Tworząc fale dymu, w bardzo szybkim tempie, wystrzeliło wprost w niebo.
Wszyscy poza, Hachemonem oraz Dowódczyni Gemmei. Która nadal się wahała, a Pan ciemności, nie miał zamiaru zmieniać swoich zamiarów. Na sam widok jego wyrazu twarzy, szedł dreszcz po całym ciele. W jego oczach, było widać praktycznie tylko białka. Szał który panował w jego Ciele wprost szukał ujścia. Z całej tej energii, mężczyzna nie stał prosto był lekko zgarbiony a potężne ręce mu zwisały w dół.
-Musimy lecieć Hachemon. Mężczyzna nawet nie drgnął, był w takim transie że nic nie mogło go powstrzymać.
Gemmei, jako dowódczyni jest najsilniejsza z tej siódemki. Chodź w ogóle tego nie czuć.
Nagle było słychać ładujący się promień, blask światła oślepiaj osoby na wprost Gemmei.
W ok. 3 sekundy z rąk Gemmei naładował się wielki promień świetlny. Który emanował strasznie wielką temperaturą, i świecił tak że mógł oślepić gdy ktoś miałby styczność na dłuższą metę.
Gemmei, promień o średnicy ok. 30metrów wyładowała ze swoich rąk w środek 'obrońców ziemi'. I odleciała, pod przymusem wezwania w Niebo.
Wojownicy odlecieli na orbite na statek i zostawiając Hachemona odlecieli daleko w Kosmos pod wezwaniem Trenza.
Hachemon, wykorzystując tę sytuacje po której KAŻDY upadł, i po którym w ziemi została wielka Dziura. Rzucił się na Yoha. Czując taką potrzebę.
Z ręki, a dokładniej jego wcześniej wspomnianej materii zrobił coś na wizerunek młota, bierze potężny zamach. Robiąc go na jego ręce jego żyły były pod takim ciśnieniem w krwi że wyszły ze skóry. Jest to okropny widok, ale ledwo go widać bo zasłania go czarna energia.
Zamach kieruje w brzuch leżącego Yoha, kieruje ręce w dół aby uderzyć.