Soundtrack
Po usłyszeniu pierwszych słów z ust Nakatoniego, chłopak zastanawiał się czy dalej nie ma mu niczego za złe. W jego głowie pojawiło się kilka scen podczas których wojownicy wspólnie walczyli – szybko zostały zastąpione przez ten ostatni raz, dzięki któremu podczas walki z Raymondem, Shigeru wylądował w piekle… Kiedy jednak jego słowa weszły na temat przyjaźni ich żon oraz rodzin, na twarzy młodzieńca pojawił się niewielki uśmiech. Oczywiście, z powodu chłodnego charakteru Iestera, Yoh zwyczajnie miał ochotę w jakiś sposób go podenerwować, prawdopodobnie rozśmieszając tym samym jego małą pociechę – ostatecznie zrezygnował z głupich pomysłów na rzecz dalszego wysłuchania młodzieńca. Gdy tylko wojownik wspomniał ze stoickim spokojem o swojej śmierci, shinigami nieco spoważniał – miał świadomość tego, że on również może w każdej chwili umrzeć podczas walk, i właśnie ten temat po chwili poruszył również rozmówca.
- No, cóż… - młodzieniec głupio się uśmiechnął. Wiedział, że Nakatoni ma rację co zbyt pochopnych działań, jednakże taki już był – pomimo faktu bycia między-wymiarowym złodziejem, nie zamierzał nikogo zabijać bez powodu – działał jednakże w obronie istot słabszych, może nie tyle chcąc się wykazać przed innymi, co uświadomić coś samemu sobie. Być może odpokutować za grzechy, których już nie będzie w stanie naprawić. Kradzieże stały się uzależnieniem, zaś schwytanie i poddanie się nie wchodzi w grę – już dawno go skreślono i postawiono przed faktem dokonanym – po schwytaniu grozi mu kara śmierci lub zapieczętowania w jakiejś pustej przestrzeni. Ze względu na posiadanie rodziny, nie wchodziło to w grę.
- Już dawno uświadomiłem swoją żonę, że na tym polega moje życie. Pomimo tego, że staram się być z rodziną, więcej czasu chciałbym poświęcić treningom i walkom z potężnymi przeciwnikami. Może to przez geny Saiya-jin, zachowane po moim tatusiu?... Któż wie. Domyślam się, że w konsekwencji takiego czynu, kiedyś mogę umrzeć… Pocieszenie znajduje jednak w tym, że będę mógł kontaktować się ze swoją rodziną z Zaświatów, a dodatkowo będę mógł tam naprawdę poważnie trenować, nie skupiając się nawet na jedzeniu… - w brzuchu chłopaka nagle zaczęło burczeć. Pomimo tego, że był w postaci Shinigami, podczas walki z przeciwnikiem w Soul Society zmarnował dość pokaźne pokłady reiatsu. Osłabiony, nieco zgłodniał. Szybko jednak doszedł do siebie, co widać po aktualnej sytuacji – siedzi w ogrodzie swojego sąsiada i rozmawia z nim, całkiem nieźle się trzymając…
- Nieco zgłodniałem przez te całe, ciągłe walki… Chyba pora na jakąś krótką przerwę. – po chwili spojrzał na córeczkę Shigeru, która ku jego zdziwieniu zwyczajnie podeszła do rannego kapitana i dała mu stokrotkę, którą zerwała. Wojownik bez jakichkolwiek oporów, wziął roślinkę uśmiechając się. Nie chciał dotykać dziecka ze względu na to, że był cały we krwi – skoro jednak ten widok nie odstraszał małej Mayu, a wręcz przeciwnie, to przynajmniej kwiatka można wziąć.
- Wiesz, jeżeli już poruszyliśmy kwestię walk, to możesz mi strzelić w twarz i złamać nos, jeżeli mój tok rozumowania jest błędny… - w tym momencie Atsuko przesunął jedynie oczy, zerkając na leżącego Iestera. Jego głowa nie drgnęła ani trochę, cały czas była skierowana na Mayu, do której co chwila młodzieniec „strzelał” głupkowate miny – cóż, może był niedojrzały, ale jak widać, czasami się to przydawało. Na przykład do rozśmieszania dzieci.
- Pamiętasz tego mężczyznę z równin o niewyobrażalnej mocy? Pomimo tego, że czuję, iż jestem naprawdę potężny, to nie mogę się z nim równać tak czy siak. Dlatego chcę trenować. Dlatego chcę być silniejszy… A żeby nie dopuścić do akcji, która miała miejsce jakiś czas po jego zniknięciu, a mianowicie kolejnego postawienia życia osób na których Nam zależy, na szali. Jesteśmy wojownikami, Shigeru... – tutaj chłopak przerwał, próbując dyskretnie się podnieść. No, niestety – obrażenia uniemożliwiały mu to bez towarzystwa ogromnego bólu. Wolał więc jeszcze chwilę posiedzieć.
- Nie chcę stracić najbliższych, a wręcz przeciwnie… Zamiast przyglądania się na innych, sam oddałbym za nich życie, żeby tylko zapewnić mojemu dziecku i żonie lepszą przyszłość. – rzekł spokojnie. Kiedy Iester wspomniał o możliwości odnowienia utraconej ręki, Yoh puknął się lekko w czoło.
- Genialnie… Inoue Orihime! To naprawdę może się sprawdzić!... – Atsuko w pewnym momencie postanowił się przemóc. Odepchnąwszy się prawą ręką od ziemi, wstał i spojrzał z bólem, ale i radością w oczach w niebo, po którym powoli wędrowały niewielkie, białe obłoczki. Po chwili zauważył zbliżającego się Keijiego. Oczywiście, zanim odszedł wysłuchał „prośby” jaką miał do Nakatoniego. Kiedy uznał, że go to nie dotyczy uśmiechnął się, dając do zrozumienia Shigeru, że jeszcze nie raz wpadnie z taką wizytą by… zwyczajnie pogadać. Zatrzymał się w połowie drogi, kiedy to Keiji zwrócił się do niego. Wysłuchawszy wojownika, uśmiechnął się. Odruchowo machnął ręką, chcąc by fuzyjna postać poszła za nim, lecz zanim cokolwiek powiedział, strzeliło mu w kręgosłupie i zgięło na pół. Dla dziecka sytuacja mogła wydawać się nieco zabawna, zważając na fakt, że twarz chłopaka ciągle była złudnie uśmiechnięta pomimo bólu. Gdy tylko doszedł do siebie, powoli odwrócił się do dwóch osobników i pewnej małej istotki.
- Moce Boga Wojny już całkowicie zaniknęły, a jeżeli chodzi o Azaza… Cóż, wolałbym nie ryzykować z Twoim ciałem, ale chętnie zapieczętuje cząsteczkę jego energii w jakichś rękawicach, które umożliwiłyby Ci używanie tych ostrzy. – powiedział spokojnie, po chwili patrząc w niebo i drapiąc się palcem wskazującym po czole.
- Keiji, potrafisz zregenerować kończynę, którą ktoś utracił w postaci Shinigami? – pytanie nie na miejscu, ale czego się spodziewać po… no właśnie, Yohu. Był, jest i będzie leniem, który woli sprawdzić wszystkie inne możliwości, nim posunie się do ostateczności.