//Nie, nie miałem pisać czegoś takiego. Napisałem jedynie, że ostatecznie zostałeś przeniesiony z powrotem do pałacu i aktualnie przebywasz w dość obolałym stanie w jednym z pomieszczeń, w Pałacu Wszechmogącego.//
Kiedy tylko się podniosłeś, odczułeś niesamowity ból – powolnym krokiem wyszedłeś z dziwnie małego pomieszczenia z łóżkiem i szafeczką, na której stała szklanka z wodą, udając się od razu na dziedziniec. Tam czekał na Ciebie Wszechmogący, który mimo wszystko nie zamierzał Ci pomagać w dotarciu do siebie. To zaledwie kilka kroków, pomyślałeś. Lecz owe kilka kroków okazało się jednym z największych cierpień, jakie kiedykolwiek Ci serwowano. Każdy, choćby najmniejszy ruch sprawiał Ci niesamowity ból. Gdyby nie fakt, iż jesteś nadczłowiekiem, prawdopodobnie albo byś umarł, albo dochodził do siebie przez nieokreśloną ilość czasu. Na Twoje szczęście, kiedy doszedłeś po kilkunastu minutach do zadowolonego nameczanina, przekazał Ci on jedną fasolkę Senzu. Oczywiście, owa fasolka zregenerowała całe Twoje zasoby energii oraz uzdrowiła, przywracając dawną sprawność. Dodatkowo, dopiero teraz poczułeś efekt treningu jaki zaserwował Ci stojący przed Tobą, opiekun Terry. Uśmiechnięty, odszedł kawałek, podchodząc do krawędzi lewitującego pałacu – to była jego praca, musiał obserwować i nadzorować, choć nie mógł się za bardzo mieszać. Ty natomiast zignorowałeś ten fakt i zwyczajnie uwolniłeś niewielkie pokłady energii, tworząc dość duże wgniecenie pod sobą. Ostateczny efekt tego treningu przyniesie jednak prawdziwy pojedynek z wrogiem, realnie zagrażającym planecie.