//Nigdy więcej się czegoś takiego nie podejmuję, a bynajmniej nie w tak długim formacie. Dobrze, że przynajmniej byłem wyspany...
Miłej lektury
//
Soundtrack- Ta, faktyczne byłoby szkoda...Byłby to ostatnie słowa Uruki w rozmowie z Yohem. Chwilę potem nastąpił gwałtowny postęp w pojedynku Royelo oraz Morioki, przez co walka dobiegła końca.
- Niesamowity pojedynek! Ayano stała się naprawdę potężna dzięki swoim nowym mocom - stwierdził zachwycony.
Ogłoszono 10 minut przerwy na naprawienie wyrządzonych przez Woogyego szkód. Choć nie zrobił tego na złość organizatorom, jego Kikōhō spowodowało całkiem niezły bajzel. Ten, którego zwano Magneto, miał już za sobą swój pojedynek, zaś wolny czas postanowił wykorzystać na odpoczynek i relaks. W zupełnie innej sytuacji był Rayem, którego czekała właśnie walka z potężnym Majinem - Arcebem. Gdy minął czas poświęcony na przerwę, wywołano kolejną parę uczestników. Jako pierwszy do wyjścia udał się demon, który spoglądając w kierunku swego oponenta, szyderczo się uśmiechnął i opuścił pomieszczenie.
- No, to idę! Widzimy się potem - rzekł wesoło do rodzinki Atsuko oraz kuzyna.
Ray wyszedł i spokojnym, pewnym krokiem zmierzał na arenę turniejową. Nie miał jeszcze pojęcia, że walka, która go czeka, będzie znacznie trudniejsza, niż samemu przypuszczał...
Tymczasem na widowni...
Rose i Horor z niecierpliwością czekali na rozpoczęcie zbliżającego się starcia. Poprzedni pojedynek dostarczył niesamowitych emocji, lecz tym razem do walki stanie dużo bliższa im osoba.
- Jak sądzisz, kto wygra?
- Aniki oczywiście!
- Tak... też mam taką nadzieję...SoundtrackNastąpiło uderzenie w gong, dając sygnał do rozpoczęcia starcia. Arceb momentalnie odbił się od maty i ruszył w stronę Raymonda, próbując wymierzyć bezpośrednie uderzenie w twarz. Nie trafił; młodzieniec uchylił się przed atakiem, jednocześnie podpierając z tyłu ręką i w końcu wykopując demona w powietrze. Chciał ruszyć za nim, lecz ten go wyprzedził, odpowiadając wystrzelonym z ręki promieniem Ki o różowej barwie. Brunet ponownie uniknął obrażeń, odskakując kawałek dalej. Majin zaczął obniżać swoją wysokość, aż sam stanął ponownie na betonowych płytach.
- Spodziewałem się, że biorąc udział w Tenka'ichi Budōkai prędziej, czy później natrafię na sławnych obrońców planety - zaczął z uśmiechem, po czym kontynuował -
Słyszałem o waszej mocy, a także o tobie, Raymondzie Uruko. Pokaż mi swoją siłę. Siłę, która będzie w stanie kolidować z moją!Nie czekając na odpowiedź, zaczął obracać szyją, wprawiając w ruch charakterystyczny, długi wyrostek na swojej głowie. Nagle wykonał nim silny zamach przed siebie, wyrzucając ścianę niemal niewidocznej dla oka energii. Ray nie wiedząc, co dokładnie szykuje przeciwnik, zdołał się całe szczęście zasłonić w ostatniej chwili. Spory fragment areny spowiły kłęby kurzu i pyłu. Po rozproszeniu się dymnej zasłony, oczom wszystkich tu obecnych ukazał się ogrom zniszczenia, jaki spowodował ten pozornie niespecjalny ruch; płyty tworzące matę uległy poważnym uszkodzeniom, a gdzieniegdzie zostały zupełnie oderwane od konstrukcji lub też zniszczone. Sam złotowłosy młodzieniec odniósł poważne rany, a jego ubiór zniszczeniu. Spojrzał na demona, po czym upadł na kolano, łapiąc oddech.
Amane, początkowo uważający starcie za niewarte uwagi, teraz spoglądał z powagą na to, co działo się na arenie. Ciężko było uwierzyć, jaką mocą dysponował obecnie Arceb i choć zapewne nie zagrażałby jeszcze najsilniejszym obrońcom Terry, robił ogromne wrażenie. Mężczyzna miał świadomość tego, że powinien się mu dokładniej przyjrzeć, lecz nasilający się ból głowy momentami mu to utrudniał.
Soundtrack- Interesujące. Oberwałeś moim Destructive Ki Wave i wciąż jesteś przytomny. Zaprawdę zaskakujące, biorąc pod uwagę, że korzystasz jedynie z formy Super Saiya-jina. Ale! Czy okażesz się na tyle wytrzymały, by przetrzymać kolejną z moich potężniejszych technik?Arceb nie oczekiwał wcale na odpowiedź młodzieńca. Poważniejąc, pochylił się do przodu, krzyżując ręce na wysokości krocza, a następnie gwałtownie wyprostował.
- Javelin Rain!Z jego ciała momentalnie wyleciały dziesiątki, jak nie setki złotych pocisków, które łukiem pomknęły w kierunku Uruki, mając na celu zwyczajnie go zbombardować do utraty przytomności. Zapewne tak też by się stało, gdyby nie użycie przez niego
Miracle Steps, dzięki którym uciekł z deszczu pod rynnę, a dokładniej zaskoczonego owym faktem Majina. Podczas, gdy spadające pociski dosłownie niszczyły trafianą przez nie powierzchnię maty, Rayem przeszedł do ofensywy, zasypując oponenta gradem ciosów. Niestety, zdecydowana większość została zablokowana, bądź uniknięta. Kiedy to miał nastąpić przełom, a demon przejść do kontrataku, jego brzuch został niespodziewanie rozerwany na strzępy.
- Co... Co to je-?... - w tej chwili to jego głowa została zniszczona.
Rayem stał przed uszkodzonym ciałem Arceba, opuszczając wyciągniętą w jego stronę rękę. Nastała cisza; widownia oraz sędziowie na moment zamarli, widząc, co się dzieje. Po chwili jednak Majin odtworzył swoją głowę oraz załatał dziurę w swoim cele, lecz tylko częściowo. Był zły, a także sprawiał wrażenie zmęczonego. Po jego niedawno odtworzonej twarzy zaczynały spływać krople potu.
- Męczące, co? To teraz ciekawostka: czy wiedziałeś!, że potrafię niszczyć wasze ciała za pomocą techniki, której twoja rasa sama mnie nauczyła?
- Ty... Zapłacisz za to.Rozgniewany demon momentalnie rzucił się do bezpośredniej walki z Rayem, która tym razem przebiegała nieco łagodniej dla super wojownika. Kiedy to Uruka zaczął korzystać ze swojej "tajnej broni", Arceb szybko zrozumiał, że jego przewaga z początku starcia staje się już zaledwie przeszłością. Odnosząc kolejne uszczerbki na ciele, nagle wyrzucił z siebie spore ilości energii, odpychając od siebie oponenta. Przy pomocy wyrastającej z jego głowy "macki", wystrzelił w niego iskrzącą, różową wiązkę. Ku zaskoczeniu obserwatorów i uczestników Rayem został zamieniony w... czekoladkę! Sędziowie i organizatorzy znowu nie wiedzieli, co się dzieje. W jednej chwili jeden z walczących został zastąpiony przez słodycze. Rodzina Uruki była chyba w największym szoku. Stało się to, czego najbardziej obawiali się w tym pojedynku. Arceb jako jedyny zaczął się śmiać i w sumie nic dziwnego. Zadowolony z siebie i swojego
Henka Beam, wykonał ręką odpowiedni gest, który spowodował, że twór ruszył w jego stronę, a sam otworzył szeroko buzię, by go pochłonąć.
SoundtrackWówczas stało się coś niespodziewanego. Czekoladka zamiast wlecieć wprost do ust Majina, z impetem uderzyła w jego oko. Demon momentalnie przyłożył rękę do trafionego miejsca, lecz gdy chciał zorientować się w sytuacji przy pomocy drugiego oka, to również zostało zaatakowane. Arceb przez chwilę miotał się jak szatan na prawo i lewo, głośno przy tym krzycząc. Kiedy w końcu mógł bezpiecznie spojrzeć na okolicę, dostrzegł latającą przed nim czekoladkę.
- I co się gapisz, jak łysy na grzebień?To pytanie zszokowało nie tylko Majina, ale także pozostałych tu zebranych. Sam fakt, że cukierek był w stanie wypowiedzieć te słowa wprawiał w niebywałe zdumienie.
- Ty... ty wciąż możesz się ruszać? - spytał niepewnie.
- A ty gadasz z jedzeniem i kto tutaj jest dziwniejszy?
- Zaraz cię zjem! - warknął rozdrażniony.
Arceb chciał złapać czekoladkę, lecz nie udało mu się to. Ponowił on swoje starania, lecz niewielkie rozmiary i nowa forma Raya znacznie mu to utrudniały. W pewnym momencie okazało się, że macha rękami na ślepo.
- Zmęczony?
- Cicho!
- A może tak najpierw mnie złapiesz?Cukierkowy Rayem odleciał kawałek od nerwusa i co ciekawsze - odpalił nawet swoją własną, złotą aurę!
- Hoo hoo yeah! Jestem najpotężniejszym łakociem we wszechświecie!Tak, ta sytuacja stawała się z każdą chwilą coraz dziwniejsza i komiczna. Najciekawszy okazał się fakt, że ten niezwykły cukierek ruszył do ataku, uderzając ciało Majina z taką prędkością i siłą, że biedak nie był on w stanie nic zrobić. Część publiczności zaczęła się chichotać i śmiać się. W tym także Rose i Horor. Trudną się było zresztą dziwić takiej, a nie innej reakcji, gdy ogląda się osobę, pokonywaną przez słodycze. Ten spektakl najmniej podobał się właśnir Arcebowi. Zły i upokorzony, postanowił odczarować Urukę ponownym użyciem
Henka Beam. Samo trafienie zajęło chwilę, lecz w końcu się udało, a Raymond powrócił do swych ludzkich kształtów, wciąż pozostając w formie SSJ.
- Hę? Jestem znów sobą? Szkoda, zaczynało mi się podobać sianie mordu w roli cukierka.Zajęty analizowaniem swojego dawnego ja, Ray nie zauważył, że demon rozciągnął swoje ciało i próbował rzucić niego, w całości go otaczajac. Młodzian odpalił swoja aurę i właściwie była to ostatnia czynność, którą zdołał wykonać, bowiem ciało Majina zaczęło wracać do swojej pierwotnej postaci. Nigdzie nie było śladu po Uruce. Jego energia także przestała być wyczuwalna, za to poziom mocy jego przeciwnika podniósł się do niesamowitego poziomu. Czyżby potomek bogów i saiyan faktycznie miał w sobie aż tak wielkie pokłady energii? Któż jednak by się nad tym teraz zastanawiał, skoro został on zaabsorbowany w środku walki turniejowej? Arceb wylądował spokojnie na poniszczonej macie i sprytnie zaczął pozorować, że rozgląda się za przeciwnikiem. Sędzia postanowił zacząć odliczanie...
Rayem tkwił gdzieś we wnętrzu Majina. Dzięki otoczeniu się aurą, która zadziała jak bariera, uniknął całkowitego wchłonięcia przez Arceba. Pozostawał teraz jeden, poważny problem - co teraz? Oczywistym było, że musi się stąd wydostać, lecz nie miał pojęcia, gdzie dokładnie się obecnie znajduje, ani jak zaleźć drogę ucieczki w przeciągu kilku sekund? To oczywiste, że szukanie wyjścia w formie wycieczki było głupim pomysłem, bowiem mógł przeznaczyć na to mniej niż 10 sekund!
(Heh. No to skoro nie mogę szukać wyjścia, to sam je sobie zrobię. Rosa zabroniła mi używania fal uderzeniowych, ale o TEJ technice, nic nie wspominała.)Uruka stanął w lekkim rozkroku, cofając przy tym lewą rękę. W dłoni zaczęła się gromadzić energia w postaci zielonej kuli, a wszystkiemu towarzyszył charakterystyczny świst. Po upływie zaledwie 6 sekund technika była już gotowa do użycia.
- Posmakuj sobie tego! Final Shine! - krzyknął, wystrzeliwując potężny promień energii w najbliższą ścianę.
SoundtrackSędzia zdołał doliczyć już do ośmiu, kiedy to z brzucha Arceba wystrzelił cieniutki promień energii, a po chwili przerodził się w coś znacznie większego, co pozostawiło dość sporą, widoczną dziurę w ciele różowego demona. Sędzia przerwał odliczanie, widząc, że coś się dzieje. Z utworzonej luki w torsie Arceba wyleciał jakiś drobny obiekt i wylądował na jednej z płyt budujących matę. Sekundę potem okazało się, że był to nie kto inny jak Raymond, który powrócił do swych pierwotnych rozmiarów. Korzystając z tego, że Majin wciąż był najwyraźniej w szoku po jego nagłej ucieczce, postanowił jeszcze na trochę zignorować swoje rany i zmęczenie, by zaatakować z takim kalibrem, a żeby w końcu zakończyć ten pojedynek. Chłopak momentalnie odbił się od maty i wzleciał kilkanaście metrów nad arenę, unosząc palec ku niebu.
(Bez jaj, że ten kretyn chce tego tu użyć!)Po chwili nad Rayem utworzyła się kula ognia o czterokrotnie większych rozmiarach niż kiosk ruchu.
- Supernova! - krzyknął, wykonując zamach ręką.
Kula pomknęła wprost na stojącego niżej demona, który już całkiem pogubił się w zaistniałej sytuacji. Technika trafiła w cel, wgniatając go coraz głębiej w podłoże. Najpierw nastąpił błysk, potem eksplozja i huk. Każdy odczuł falę uderzeniową, jaką spowodował wybuch czegoś takiego. Całe szczęście nie stanowiło to zagrożenia dla publiczności, a jedynie uszkodziło okalające trybuny mury. W miejscu, gdzie wcześniej wbijała się wielka kula ognia, znajdował się teraz krater. Całe szczęście nie był on głęboki, gdyż to mata przyjęła na siebie większą część mocy. Na jego dnie leżał nieruchomo Arceb. Rayem z lekkim niepokojem przyglądał się temu, co się właśnie stało.
(Cholera, a myślałem, że to Woogy przesadził. Dobrze, że użyłem Supernovy z mniejszą mocą, bo źle by się to skończyło.Jeden z sędziów odważnie podbiegł do wgłębienia, jakie pozostało po niedawno odbudowywanej konstrukcji i po chwili ogłosił zwycięstwo Uruki poprzez nokaut. Po dłuższej chwili swobodnego unoszenia się w powietrzu, chłopak gwałtownie zaczął tracić wysokość, aż upadł przy przytomnym, acz leżącym w bezruchu Arcebie.
- Jesteście jakimiś potworami...
- Taa... słyszałem to już kiedyś.Obaj wojownicy przez jakiś czas znajdowali się w jednej pozycji, łapiąc oddech i zbierając siły. Jako pierwszy powstał Arceb, który to z kolei pomógł wstać Uruce. Obaj udali się do pomieszczenia dla uczestników, pożegnani gromkimi brawami za to jakże zaskakujące i nieprzewidywalne widowisko.
- Tu mnie możesz zostawić. Odpocznę sobie pod tą ścianą.
- Jak wolisz.
- Hej, Arceb - odezwał się, gdy już siedział oparty o ścianę -
To była świetna walka.
- Tak, to prawda. Nie powtarzajmy tego nigdy więcej...Po tej ostatniej wymianie zdań, Majin udał się bezpośrednio do sektora medycznego, gdzie miał szansę wypocząć. Ray spojrzał na kuzyna, który zdawał się go ignorować. Na ten widok uśmiechnął się i zamknął oczy, sprawiając wrażenia, jakby zasnął. W rzeczywistości chciał jedynie odpocząć i zebrać siły. Poziom mocy oraz włosy także zaczęły wracać do pierwotnego stanu. Teraz podobnie jak Woogy potrzebował tylko spokoju i być może jakiejś specjalnej fasolki na odniesione w boju rany.
Tymczasem na trybunach chowaniec "opiewał" zwycięstwo swego pana.
- A widzisz? Mówiłem! Mówiłem, że to Aniki wygra!
- Tak, miałeś rację. Jednak... jakoś.Rose wyglądała na szczęśliwą, że to już koniec. Miała zamiar udać się do pomieszczenia dla uczestników i podać chłopakowi senzu, ale wolała z tym poczekać bynajmniej aż ogłoszą jakąś przerwę.