Viego, lecąc jeszcze przez korytarz Miasta, coś włączył na swoim WDG. Sprawiło to, że z Epsilona zaczęła lecieć pewna muzyka.
Viego wyskoczył z Epsilona jak gdyby skakał ze spadochronem i zatrzymał się wisząc w takiej pozycji tuż nad matą. Wyłączył muzykę i wstał.
- Drodzy państwo, zapewniam, że Alister właśnie dochodzi do siebie dzięki naszej poręcznej technologii. Cały czas trzymamy rękę na pulsie, Ali ma udział w następnej walce praktycznie w garści... Dobrze, już nie będę. Ty jesteś Kraven, co? Tak tylko ci mówię, tym razem nie licz na ring-out.
//Hej, tak właściwie. Uwierzenie, że Sandra czy Silvia by się nie przejmowały wyglądem, byłoby trudne. Jak to więc działa, skoro nie mają swojego odbicia? Tak, właśnie patrzę na opis technik Sandry. Mirrors. I zakładam może trochę na wyrost, że z Silvią byłoby podobnie. Chyba. Może. Nie wiem. Whatevs.//
- Taki komediant? Przeciwko wampirowi?
- Chyba nie jestem zbyt znany... Technicznie, w pewien sposób też jestem wampirem. Tylko fajniejszym.
Kraven podniósł rękę. Pojawiła się w niej kulka ciemnoczerwonej energii, która po zmiażdżeniu ręką się rozprysnęła. Odłamki poleciały do krawędzi i rozrosły się, tworząc wysoką na trzy metry barierę - od zewnątrz była przejrzysta, od wewnątrz lustrzana.
Viego rozejrzał się dookoła.
- A jednak ostrożniej, bez ring-outa? Wiesz, jak znikniemy z oczu sędziom, przegrywamy.
- Od zewnątrz jest przejrzysta.
- A, ok.
Viego natychmiast ruszył z ciosem w Kravena, ten jednak zablokował pierwszy atak i wywiązała się wyrównana wymiana ciosów, którą Insyendar pierwszy przerwał, próbując wbić w wampira kulę energii. Odsunęło go to pewien dystans i zmusiło do zmiany strategii. Kraven wyciągnął rękę przed siebie i w momencie, gdy podparł ją drugą, wystrzelił duży, krwistoczerwony pocisk energii prosto w Viega, po czym pognał za nim i gdy Insyendar odbijał atak, ten ciosem w brzuch posłał go na barierę. Została na niej słabo widoczna energetyczna sylwetka po tym, jak Viego zszedł na matę.
Insyendar zaczął zaraz po tym zbierać energię do ładowania ataku. Robił to wyjątkowo nonszalancko, tak, że tylko ładowanie Genki Damy byłoby bardziej oczywiste. Obie ręce Kravena błysnęły w pewnym momencie na czerwono i zaczął on jakby dźgać rękami w powietrzu przed sobą. Pojawiały się wtedy ostrza energetyczne, które wystrzeliwały z jego rąk, lecąc prosto w Viega i przebijając go na wylot wiele razy. Viego się tym zbytnio nie przejmował i zwyczajnie pozwalał przeciwnikowi niszczyć jego normalne ciało tak, że odsłaniało energetyczną formę. W pewnym momencie złożył ręce od razu wystrzelił dość szerokie Daijitsuhō. Objęło ono całkowicie Kravena i rozbiegło się po powierzchni bariery.
No właśnie - rozbiegło się zamiast ją przebić. Zaczęło to zastanawiać Viega, który korzystając z okazji, że jego przeciwnik chwilowo był czymś zajęty //ogniem [/suchar]//, spojrzał w niebo.
[Zachmurzenia brak, do minimum daleko, środek dnia. Gyu, co robisz z moją energią?]
Ja? Nic. Nie czuję, jakby było coś nie tak. ]]
[Ja też. I o to właśnie chodzi.]
Viego zasklepił dziury w ciele i poczekał, aż przeciwnik zacznie być widoczny. W istocie, po chwili Kraven się pojawił. Miał nieco przypalone ubrania i skórę, ale się trzymał całkiem dobrze.
- No hej, nieźle ci idzie. Chyba korzystasz z tego, że nie używam pełni sił.
Kraven się tylko uśmiechnął. Nagle zniknął i pojawił się tuż przy Viegu, po czym wbił mu rękę prosto w ciało. Ku zdziwieniu Viega, pojawił się rozbryzg krwi i zaczął on tracić oddech.
- Co-
Kraven wyciągnął rękę i ją oblizał, po czym splunął na arenę. Odsunął się na drugi koniec areny i zaczynał gromadzenie energii, dokładnie w taki sam sposób, jak Viego chwilę wcześniej. Insyendar zaś, trzymając się jedną ręką za brzuch i pompując w to miejsce energię dla regeneracji, wyciągnął drugą przed siebie i zbierał energię do kontrataku. Kraven wtedy zrobił coś nieoczekiwanego. Nie przerywając ładowania jedną ręką, drugą stłukł fragment bariery za sobą. W jej miejscu pojawiła się czerwono-pomarańczowa chmurka energii, a Kraven natychmiast wystrzelił w Viega swój atak, o wiele silniejszy niż powinien być po takim czasie ładowania. Viego był zaskoczony i choć zdołał wystrzelić kontratak, nie był on wystarczająco silny, by całkiem powstrzymać falę energii.
Jednakże, atak zadał mniejsze obrażenia, niż powinien, a nawet nieznacznie przyspieszył proces regeneracji.
[To... To moja energia! Hej Gyu, już łapię.]
Ale że co? ]]
[To ta lustrzana bariera. Skurczybyk, zdołał mnie oszukać. Pamiętasz jego walkę z tamtym drugim wampirem?]
Jasne, niezły młyn robili. Ten gościu zrobił jakąś barierę, żeby przez przypadek żaden z nich nie wypadł poza arenę, a i tak ją rozwalili. ]]
[To nie była ta bariera. Może inni niekoniecznie widzieli, ale my tak, wtedy, gdy walczyli z dużą szybkością. Jeden szczegół - Sawako zdołał w pewnym momencie zajść Kravena od tyłu.]
Emm... Kontynuuj? ]]
[Umiesz tworzyć lustrzaną barierę, a sam nie masz odbicia w lustrze. Wmów mi, że byś z tego nie korzystał do widzenia, co jest za tobą, no dawaj.]
A wampiry od Sawako mają odbicie? ]]
[Tego nie wiem, ale akurat to był atak energią. Takie są widoczne.]
Czyli to nie ta bariera. Co dalej? ]]
[Kraven teraz rozbił fragment swojej bariery i dostał natychmiastowo energię do ataku. A co lepsze, to moja energia. Ta bariera wysysa ze mnie energię, a przy rozbiciu trafia ona do Kravena. I mam wrażenie, że fakt, że jest lustrzana, ma z tym jakiś związek.]
To co robimy? ]]
[Trzymaj się mocno. Zaczyna się burza ogniowa.]
Energia tworząca atak Kravena zaczęła się zbierać w jednym miejscu - Viego odzyskał nad nią pewną kontrolę i zdołał część zaabsorbować. Wynurzył się całkiem zregenerowany, w swojej energetycznej formie. Jeden szczegół był jednak nietypowy dla Kravena - Viego nie zostawiał odbicia w lustrach.
- Co to ma znaczyć?
- Cicho. Przeszkadzasz mi w badaniach.
Viego stał w bezruchu z zamkniętymi oczami. Kraven zaczął biec na niego z wygenerowanymi ostrzami energetycznymi, jednak Viego go odepchnął podmuchem gorącego powietrza. Zaraz po tym otworzył oczy.
- Tak jak myślałem. Wygląda na to, że chciałeś trochę mojej energii, co?
Wokół Viega utworzyła się sporawa aura, która samym ciśnieniem odpychała Kravena od niego.
- To bierz.
Viego szybkim ruchem rozłożył ręce na boki i uwolnił energię we wszystkich kierunkach. Energia zaczęła napierać na barierę i siłą rzeczy była przez nią absorbowana. Jednakże, tym razem było jej zbyt wiele. Bariera się całkiem rozprysnęła pod naporem energii, pozostawiając, tak samo jak wcześniej, czerwono-pomarańczową chmurę.
Aura Viega zgasła i się rozproszyła. Kraven zaczął się śmiać.
- Rozpracowałeś to, co? I mimo wszystko wciąż postanowiłeś mi oddać energię? Jesteś kretynem.
Viego wrócił do normalnej postaci. Nie dało się od niego wyczuć żadnej energii, tak jakby jej nie miał.
- Powiedz, jak się czujesz?
- Co? Praktycznie wygrałem, czuję się zaj-
Nagle na ciele Kravena zaczęły się pojawiać niby-pęknięcia, świecące na pomarańczowo. W pewnym momencie pęknięcia eksplodowały, wyrzucając podmuch energii, poważnie raniąc Kravena i sprawiając, że upadł na arenę w kałuży swojej krwi.
- A jednak, Gyu, wygrałeś zakład. No widzisz.
Viego podszedł do Kravena i przysiadł.
- Pozwól, że ci wyjaśnię w skrócie. To nie była do końca moja energia. Pożyczyłem ją od wszechświata. Problem w tym, że jeśli coś pożyczę, muszę to oddać jak najszybciej, często z odsetkami. Założyłem się więc z gościem mieszkającym w moim umyśle o to, który efekt cię dopadnie - czy ta zbyt duża ilość energii cię rozsadzi, czy wszechświat się upomni o energię, pozbawi cię i tej, którą ci dałem, i reszty twojej własnej. Liczyłem na to drugie, bo byłem ciekawy, czy dałoby się przenieść w ten sposób kontrakt na kogoś innego poprzez energię. Dlatego zapytam jeszcze raz, dla dobra nauki. Jak się czujesz?
Kraven leżał na brzuchu, głową odwróconą w bok. Nic nie był w stanie powiedzieć - łapał oddech.
- Powinieneś mimo wszystko mieć jeszcze wystarczająco swojej energii, by mówić. Oznacza to, że wszechświat się upomniał o moją energię i ode mnie, i od ciebie. Dzięki za twój wkład w rozwój nauki.
Viego podniósł Kravena i odłożył na plecach na ziemię poza areną.
- Daj mi chwilkę.
Viego wstał, rozłożył ręce i uniósł głowę w niebo, pozwalając światłu Słońca go całkiem obmyć. Zaraz po tym podniósł rękę do poziomu nad głową Kravena i drugą ręką zrobił cięcie na nadgarstku. Z jego ręki zaczęła spływać krew, prosto do ust przeciwnika.
- Z tego, co widziałem, niekoniecznie ci smakowała. Ale nie wszystko, co pomaga wrócić do zdrowia, musi być smaczne.
//Gdyby ktoś czytał JJBA lub oglądał dawne OVA z trzeciej części, to by rozpoznał tę scenę. Była taka scena, w której Dio, chcąc zademonstrować lojalność swojego podwładnego, kazał mu obciąć sobie głowę. On to zrobił. Dio wtedy zrobił dokładnie to samo, co Insyendar teraz, jednak jako że Dio był wampirem, uczyniło to też wampirem jego podwładnego, który odłożył sobie głowę na miejsce i mógł walczyć. Zabijając Iggy'ego. IIIGGGGGGGGGGGYYYYYYYYYYYYYYYYYY-//
Zaraz po tym, rana na jego ręce zmieniła się z organicznej w energetyczną i zasklepiła.
- Jeszcze troszkę powoli... Muszę uzupełnić zasoby. Dzięki za walkę.
Gdy sędzia ogłosił zwycięstwo Viega, a medycy przyszli po Kravena, przypomniał im on krótko o specyfice fizjologii wampirów //tak dla pewności//, po czym powoli odleciał do Epsilona i stamtąd do sektora medycznego, zobaczyć, co tam u Alistera.
//Okej, skoro napisałem teraz taki post na początku nie wiedząc nawet, o czym pisać, to w ogóle się nie martwię jutrzejszą maturą z polskiego.
Jednakże, haczyk jest taki, że wcześniej też się nie martwiłem. Ale teraz wszedłem na ujemne wartości.//