W momencie, gdy na trybunach pojawił się Max Arisa przeniosła na niego wzrok.
- Nie ma sensu wprowadzać nowych zasad. Walka to walka. Niektórzy chyba o tym zapomnieli. Lekceważenie przeciwnika, a potem żal o to, że się oberwało? To w końcu turniej sztuk walki. Niektórzy powinni umieć się opa... - tu przerwała.
Przypomniała sobie jak wiele razy ona sama dawała się ponieś emocjom. Nie tylko ona, bo nie jeden z obrońców miewał swoje kryzysy. Nawet Shigeru odwrócił się od wszystkich. Teraz to samo zrobił Keiji. Najwidoczniej życie wojownika nie jest łatwe i każdy musi zmierzyć się ze swoimi wewnętrznymi demonami, które zjadają człowieka od środka. Kiedy Hanako zapytała Maxa o wynik następnej walki Arisa lekko się uśmiechnęła. Hatsutoku postanowiła podnieść brata na duchu dając mu do zrozumienia, że i tak nie ma szans.
- Być może nie wygrasz, jednak daj z siebie wszystko. Szanse masz bardzo duże, większe niż nie jeden z zawodników. - pocieszyła chłopaka.
Arisa uśmiechnęła się szczerze do Maxa. W końcu był on jednym z najpotężniejszych wojowników na tej planecie. W tym momencie Yoh razem z Yuki opuścili wyspę. Mayu przez długi czas spoglądała w kierunku ich odlotu. Dziewczynka martwiła się o przyjaciółkę. W końcu nie wiadomo co może jej zrobić mężczyzna, który po stracie ręki wpadł w szał i zmasakrował swojego przyjaciela. Pomimo tego córka Nakatonich starała się wierzyć, że Atsuko nic nie zrobi swojej córce. Początkowo planowała nawet polecieć za nimi, by w razie czego pomóc Yuki, jednak ostatecznie zdecydowała się zostać. Po prostu uznała, że są to sprawy rodzinne, w które nie powinna się mieszać. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, gdy Yuki wróciła na wyspę w towarzystwie dwóch ojców//Hej, to jak z tymi związkami na pbf jest?//. Mayu odetchnęła z ulgą. Podczas następnej walki Mayu głośno kibicowała Kravenowi. W końcu był on jakąś częścią rodziny, a Viega prawie wcale nie znała.
- VIEGO SKOP MU DUPSKO!!! - krzyknęła Arisa już na początku walki.
Blondynka nie przepadała za byłym narzeczonym Sandry. Wampir wraz ze swoją świtą zostawili ją na pustyni, gdy przyszli po żonę Nakatoniego. Ucieszyła się, gdy pojedynek wygrał Taimatsu. Natomiast Mayu odrobinę posmutniała, bo poza Maxem i Shigeru nie został już w turnieju nikt, komu mogłaby kibicować. W następnej rundzie natomiast zostanie już tylko jeden.
W tym samym czasie Shigeru siedział obok żony w sektorze medycznym.
- Zaprośmy Maxa i Arise na grilla, a potem ucieknijmy do innego wymiaru. - odezwał się spokojnie.
- Co? - zapytała nie rozumiejąc o co chodzi Nakatoniemu.
- Nasze zaproszenie na piknik chyba jest nieaktualne. Yoh właśnie opuścił tą przestrzeń. - wytłumaczył.
- Skąd wiesz, że może zaraz nie wróci?
- Szczerze w to wątpię. Jeśli wróci przed końcem turnieju to obiecuję ci, że będziemy chodzić na każdy piknik, czy innego rodzaju imprezy, na które zostaniemy zaproszeni. A ja nie będę narzekał, czy siedział w odosobnieniu.
Dziewczyna westchnęła.
- Już wolałbym iść na piknik do Viega... Zobaczyć co z Alisterem. Yoh nie potraktował go zbyt fair.
- Właśnie. Viego chyba ma zaraz walczyć z Kravenem, nie?
Chłopak przytaknął. Dziewczyna zaczęła odrywać kabelki, którymi była podłączona do aparatury mierzącej jej puls. Oderwała także rurkę, przez którą dostarczana była jej krew. wstała z łóżka i nadal trzymając Shigeru za rękę opuściła budynek, by nie spóźnić się na walkę. Nic jej nie było, więc nie widziała sensu w leżeniu i oglądaniu walki w telewizorze.
- Dziękuję za opiekę! - krzyknęła do personelu opuszczając sektor medyczny.
Małżeństwo dotarło niemal natychmiast. Walka dopiero się rozpoczęła. Kiedy wampir otoczył arenę barierą Sandra się uśmiechnęła.
- Zmodyfikowane Mirrors, co? - mruknęła pod nosem.
- Hm? - spojrzał na żonę.
- Nie nic. Dopracował jedną z moich technik znacznie ją ulepszając. Jest świetny.
- Być może. Ciekawe tylko, czy uda mu się wygrać z Viegiem.
Niestety Kreven przegrał, a po ogłoszeniu wyników komentator poprosił wyeliminowanych zawodników o opuszczenie budynku po skończeniu się tej rundy. Sandra uśmiechnęła się do Shigeru, pocałowała go w policzek.
- Powodzenia. - powiedziała, po czym wyszła z budynku i poleciała w stronę trybun, gdzie siedzieli jej znajomi. Wprawdzie dziewczyna mogła zostać na jeszcze jedną walkę w budynku, tylko po co? Wampirzyca wylądowała obok Maxa - za Arisą, Akim, Kazuo, Mayu i Rin. Pomimo, że Sandra już była wolna Arisa postanowiła nadal trzymać Rin, by dziewczynka siedziała spokojnie. Po co wampirzyca miała się męczyć, skoro w ramionach blondynki jej córka siedziała jak aniołek. Wszyscy czekali na kolejną walkę.
- Nie ma sensu wprowadzać nowych zasad. Walka to walka. Niektórzy chyba o tym zapomnieli. Lekceważenie przeciwnika, a potem żal o to, że się oberwało? To w końcu turniej sztuk walki. Niektórzy powinni umieć się opa... - tu przerwała.
Przypomniała sobie jak wiele razy ona sama dawała się ponieś emocjom. Nie tylko ona, bo nie jeden z obrońców miewał swoje kryzysy. Nawet Shigeru odwrócił się od wszystkich. Teraz to samo zrobił Keiji. Najwidoczniej życie wojownika nie jest łatwe i każdy musi zmierzyć się ze swoimi wewnętrznymi demonami, które zjadają człowieka od środka. Kiedy Hanako zapytała Maxa o wynik następnej walki Arisa lekko się uśmiechnęła. Hatsutoku postanowiła podnieść brata na duchu dając mu do zrozumienia, że i tak nie ma szans.
- Być może nie wygrasz, jednak daj z siebie wszystko. Szanse masz bardzo duże, większe niż nie jeden z zawodników. - pocieszyła chłopaka.
Arisa uśmiechnęła się szczerze do Maxa. W końcu był on jednym z najpotężniejszych wojowników na tej planecie. W tym momencie Yoh razem z Yuki opuścili wyspę. Mayu przez długi czas spoglądała w kierunku ich odlotu. Dziewczynka martwiła się o przyjaciółkę. W końcu nie wiadomo co może jej zrobić mężczyzna, który po stracie ręki wpadł w szał i zmasakrował swojego przyjaciela. Pomimo tego córka Nakatonich starała się wierzyć, że Atsuko nic nie zrobi swojej córce. Początkowo planowała nawet polecieć za nimi, by w razie czego pomóc Yuki, jednak ostatecznie zdecydowała się zostać. Po prostu uznała, że są to sprawy rodzinne, w które nie powinna się mieszać. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, gdy Yuki wróciła na wyspę w towarzystwie dwóch ojców//Hej, to jak z tymi związkami na pbf jest?//. Mayu odetchnęła z ulgą. Podczas następnej walki Mayu głośno kibicowała Kravenowi. W końcu był on jakąś częścią rodziny, a Viega prawie wcale nie znała.
- VIEGO SKOP MU DUPSKO!!! - krzyknęła Arisa już na początku walki.
Blondynka nie przepadała za byłym narzeczonym Sandry. Wampir wraz ze swoją świtą zostawili ją na pustyni, gdy przyszli po żonę Nakatoniego. Ucieszyła się, gdy pojedynek wygrał Taimatsu. Natomiast Mayu odrobinę posmutniała, bo poza Maxem i Shigeru nie został już w turnieju nikt, komu mogłaby kibicować. W następnej rundzie natomiast zostanie już tylko jeden.
W tym samym czasie Shigeru siedział obok żony w sektorze medycznym.
- Zaprośmy Maxa i Arise na grilla, a potem ucieknijmy do innego wymiaru. - odezwał się spokojnie.
- Co? - zapytała nie rozumiejąc o co chodzi Nakatoniemu.
- Nasze zaproszenie na piknik chyba jest nieaktualne. Yoh właśnie opuścił tą przestrzeń. - wytłumaczył.
- Skąd wiesz, że może zaraz nie wróci?
- Szczerze w to wątpię. Jeśli wróci przed końcem turnieju to obiecuję ci, że będziemy chodzić na każdy piknik, czy innego rodzaju imprezy, na które zostaniemy zaproszeni. A ja nie będę narzekał, czy siedział w odosobnieniu.
Dziewczyna westchnęła.
- Już wolałbym iść na piknik do Viega... Zobaczyć co z Alisterem. Yoh nie potraktował go zbyt fair.
- Właśnie. Viego chyba ma zaraz walczyć z Kravenem, nie?
Chłopak przytaknął. Dziewczyna zaczęła odrywać kabelki, którymi była podłączona do aparatury mierzącej jej puls. Oderwała także rurkę, przez którą dostarczana była jej krew. wstała z łóżka i nadal trzymając Shigeru za rękę opuściła budynek, by nie spóźnić się na walkę. Nic jej nie było, więc nie widziała sensu w leżeniu i oglądaniu walki w telewizorze.
- Dziękuję za opiekę! - krzyknęła do personelu opuszczając sektor medyczny.
Małżeństwo dotarło niemal natychmiast. Walka dopiero się rozpoczęła. Kiedy wampir otoczył arenę barierą Sandra się uśmiechnęła.
- Zmodyfikowane Mirrors, co? - mruknęła pod nosem.
- Hm? - spojrzał na żonę.
- Nie nic. Dopracował jedną z moich technik znacznie ją ulepszając. Jest świetny.
- Być może. Ciekawe tylko, czy uda mu się wygrać z Viegiem.
Niestety Kreven przegrał, a po ogłoszeniu wyników komentator poprosił wyeliminowanych zawodników o opuszczenie budynku po skończeniu się tej rundy. Sandra uśmiechnęła się do Shigeru, pocałowała go w policzek.
- Powodzenia. - powiedziała, po czym wyszła z budynku i poleciała w stronę trybun, gdzie siedzieli jej znajomi. Wprawdzie dziewczyna mogła zostać na jeszcze jedną walkę w budynku, tylko po co? Wampirzyca wylądowała obok Maxa - za Arisą, Akim, Kazuo, Mayu i Rin. Pomimo, że Sandra już była wolna Arisa postanowiła nadal trzymać Rin, by dziewczynka siedziała spokojnie. Po co wampirzyca miała się męczyć, skoro w ramionach blondynki jej córka siedziała jak aniołek. Wszyscy czekali na kolejną walkę.