Kiedy Yoh zobaczył dziewczyny i tak przestraszył się że coś im się stanie. Kiedy stanęły do walki, zamarł. Kiedy natomiast Silvia została bezczelnie rzucona obok niego coś w nim pękło.
W głowie chłopaka pojawiła się sama ciemność. Nagle pojawił się przy nim obraz wszystkich szczęśliwych ludzi których poznał... I rodziców obok niego. Rodzice Silvii także żyli. Obraz został dosłownie zasłonięty krwią, a na jego miejscu pojawił się obraz destrukcji, gdzie w środku stał śmiejący się Shigen.
To że zlał jego przyjaciół do nieprzytomności uszło mu na sucho. To że skopał chłopaka tak że ten nie mógł się ruszyć, także uszło mu na sucho. Jednak zranienie Silvii zabolało go najbardziej. Jego moc zaczęła się zwiększać.
Jego oczy stały się czerwone. Białka natomiast czarne, tak jakby chciał się przemienić w OmegaDestroyer'a.
-
Shigen... - powiedział cicho, a następnie wstał. Jego skóra zaczęła przybierać ciemny kolor, a koszula nagle pękła i spadła z chłopaka. Jego pasek zmienił kolor na biały, a klinga na czerwony. Spod paska wyłonił się natomiast biały łańcuszek.
-
Nigdy nikt przy Yoh'u nie zranił Silvi.. - powiedział. Nagle z jego głowy, zaczęły wyrastać czerwone rogi. W dodatku, było widoczne pryśnięcie krwi kiedy rogi te zaczęły wyrastać, dlatego kiedy wyrosły były pokryte we krwi. Ledwo zauważalnej, bo co prawda same rogi miały czerwoną barwę, ale jednak coś było widać.
-
Będziesz żałował tego że się urodziłeś.. - rzekł. Nagle skóra na jego klacie zaczęła pękać i stworzyła jakiś znak. Chłopak w ogóle się tym nie przejął, a jego moc spokojnie dorównywała mocy Rayem'a. Ba! Przewyższała ją.
-
Prowokować Yoh'a na tyle bym się pojawił pierwszy raz w jego życiu? Musisz być naprawdę żałosnym osobnikiem. - powiedziała istota w którą Yoh się zamienił dziwnym, jakby demonicznym głosem. Nie przejmował się tym że Rayem się wkurzył.
Chłopak odszedł kawałek i stworzył coś na wzór ciemnej kopuły wokół pola walki. Po chwili wszyscy znajdujący się w niej zostali uleczeni i odzyskali przytomność.
-
Proszę, odejdźcie stąd. Ja i Rayem zajmiemy się wszystkim. Nie zrozumcie tego w ten sposób że chcę Was przepędzić z pola walki, bo tak nie jest. Yoh martwi się o Wasze bezpieczeństwo, a zwłaszcza o Silvii. Właśnie przez to że zostaliście tak mocno zranieni przez tego debila, zostałem wręcz sprowokowany do pojawienia się tutaj. - powiedziała istota w ciele Yoha mocno demonicznym głosem. Shigen także to słyszał. Ten podleciał na wysokość rannego przez Viega mężczyzny.
-
Każdy przyłożył się do tego byś zginął. Teraz, tak właśnie się stanie. To Bogowie stworzyli artefakty którymi się bawisz. Nie myśl że staniesz się dzięki nim potężniejszy od nich. - powiedział. Zastanawiające było to dlaczego tak mówił, jednak domyślał się że w końcu padnie takie pytanie.
-
Chaos.. Destrukcja.. Koszmar.. Zniszczenie.. Śmierć.. Ciemność i mrok.. Zło. To coś z czego OmegaDestroyer pobiera moc. Pobiera ją ode mnie.. - powiedział i spojrzał na wszystkich, a następnie na Shigena.
-
Boga Wojny. Yoh nie mógł mnie wywołać od tak sobie.. Do tej pory. Przez takich jak Ty są same problemy. Chcą szukać boskich artefaktów, a kiedy już je znajdą, nie mają na celu dobra, a zło. - powiedział do Shigena, nie czekał na odpowiedź i kontynuował.
-
Każdy kojarzy mnie ze złem. I dobrze, bo jestem zły. Mimo to, dzięki temu gnojkowi rozumiem że lepiej być kimś dobrym niż zamienić się w kogoś takiego jak Ty. Bogowie nie mogą pozwolić na to byś się w ten sposób bawił. - rzekł i zniknął jakby obracając się w popiół. Mimo to, dalej był na polu walki.
-
Kiedy wszyscy stąd znikną, rozpętam tu większe piekło niż myślisz. Yoh by tego nie zrobił, ale od teraz dzięki takiemu debilowi jak Ty będzie mógł liczyć na moją pomoc. - dodał. Nie materializował się nigdzie. Po prostu zniknął i dalej był nie wiadomo jak na polu walki.
Silvia nie mogła uwierzyć w to co się stało. Zresztą nie tylko ona. Jeden Bóg to dość dużo, ale dwóch? Shigen teraz na pewno zostanie pokonany. A przynajmniej w to dziewczyna wciąż wierzyła.
-
Jeżeli interesuje Cię dlaczego zginiesz, mogę Ci powiedzieć. Na polu tej walki znajduje się jeden Bóg, jeden pół-bóg i trzy osoby, które Bogowie mają na oku, aby mnie w razie czego wspomóc. Nie liczę niestety tak żałosnego stworzenia jak Ty ponieważ to jest nasza moc i myślę że ich pomoc będzie zbędna. W skrócie, umrzesz za to że bawisz się tak niebezpiecznymi przedmiotami, dzieciaku. - powiedział do Shigena. Rzeczywiście trzech Bogów miało zejść w ciałach trzech innych osób, ale Bóg Wojny zdecydował że sam to załatwi.
Bóg Wojny zmaterializował się za Silvią.
-
Nie wiem jak inni, ale nawet w pełni sił nic tu nie zdziałasz. Wiesz gdzie masz uciec, więc posłuchaj mnie i to zrób. - powiedział w miarę głośno. To w sumie rzeczywiście prawda. Poza Rayem'em jako pół-bogiem i Bogiem Wojny w ciele Yoh'a, każda inna osoba niewiele mogła tu zdziałać. Ostatecznie, każdy mógł wejść na swoją najpotężniejszą formę i uderzyć w Shigena najmocniejszym atakiem. Ale czy to coś da, skoro nawet atak Viega w którym ten skoncentrował dosłownie całą energię słońca jedynie trochę zranił wojownika? Ostatecznie, Bóg Wojny dokładnie przeszukał całe pole bitwy i jedynie w nielicznych osobach zauważył "to coś". Mimo to, nikt nie pobierał energii od żadnego Boga, poza OmegaDestroyer'em. Inni bogowie choć mieli na uwadze pewne osoby, nie chcieli w nie wchodzić. Dwie boskie moce w dwóch osobnikach w całości wystarczyły. W dodatku, Rayem był sobą. Yoh już nie miał tego przywileju. Jego ciało stało się ciałem Boga Wojny, a on sam mógł jedynie przyglądać się całej walce jego oczyma.
Silvia stała w miejscu. Od Boga Wojny nie było czuć żadnej energii, a przed chwilą była jej gigantyczna ilość.
Bóg Wojny wzleciał na mniej więcej tą samą wysokość co Shigen.
-
Wasze energie dzięki mojemu uleczeniu odnowiły się całkowicie. Mimo to, naprawdę nie chciał bym abyście mieszali się w tą walkę. Jeżeli już będzie to konieczność, zabierzcie stąd dziewczyny i wróćcie. Natomiast.. - powiedział, ale nie skończył. Nagle Viego, Rayem, Shigeru, Smoku i Ketsu zaczęli podlatywać niezależnie od siebie do Boga Wojny. Kiedy już byli przy nim, a właściwie za nim, ten nie patrząc na nich, a na Shigena, znowu zaczął mówić.
-
Wy na 100% sobie nie odpuścicie, zwłaszcza że Viego nie lubi uciekać, a Wam czterem Shigen skrzywdził laski. Wiedząc to, chcę Wam coś podarować. - rzekł. Każdy z nich poza Rayem'em poczuł napływ mocy w swoim ciele. W dodatku nie normalnej mocy, a wręcz boskiej.
-
Na czas walki, założyłem Wam pewne pieczęcie. Nie marnujcie energii i na mój znak przemienicie się w najpotężniejsze możliwe formy i zaatakujecie Shigena najpotężniejszymi atakami. Pieczęć umożliwi Wam panowanie nad daną formą, dodatkowo wzmacniając niebywale technikę jakiej użyjecie. W twoim przypadku Viego, pieczęć umożliwi użycie Hyper Clock Up, czego Shigen na 100% nie przewidział. Po tym jak opuszczę ciało Yoh'a, a zrobię to zaraz po walce z tym debilem, pieczęć zniknie. Do tego czasu macie moc prawie dorównującą mocy Rayem'a. Rayem, co do Ciebie mam inne plany. Kilku przodków ze strony twojej matki to Bogowie, niestety nieżyjący. Geny które przekazano matce twojej matki i tak dalej, nie aktywowały się. W twoim przypadku było inaczej i to pozwoliło stać Ci się ex-bogiem. Jeżeli będziesz zainteresowany nauką swojej mocy, skontaktuj się z Yoh'em, a tymczasem.. Potrzebuję twojej mocy, to jest, mocy piorunów. Pomożesz mi z nim walczyć, mimo wszystko boskie artefakty nie są takie słabe. Kiedy inni zaczną uderzać najsilniejszymi atakami, Ty mój drogi wystrzelisz w Shigena dwa pioruny w kulki na jego rękach. Piorunem na prawej piersi się nie przejmuję, gdyż reszta ataków centralnie wystrzelonych w tego debila, wystarczy w zupełności. O co dokładnie chodzi. Chłopcy, chodzi o to aby pozbawić go przed śmiercią boskich artefaktów. Inaczej każda próba zabicia go, skończy się jego powrotem do życia. Boskie artefakty pochłonę i zabiorę na "górę" kiedy wyjdę z Yoh'a. I jeszcze jedno. Nie mówcie na mnie Yoh. Co prawda jestem w jego ciele, ale jestem zupełnie inną osobą. - rzekł. Skończył ten cholernie długi wywód i zostawiając pieczęci na ciele chłopaków opuścił wszystkich poza Rayemem na ziemię. Shigen nie słyszał tej całej rozmowy.
-
Gotowy? - zapytał Bóg Wojny z uśmiechem, Rayem'a. Następnie w jego ręku zmaterializował się ogromny miecz, od którego dosłownie emanowała zła energia. Sam Bóg Wojny nie miał złych zamiarów, ale energia miecza zawsze pozostawała taka sama. Zła.
Bóg Wojny stał i czekał na ruch Shigena.
Silvia natomiast, nie pozostając obojętna na słowa Yoh'a, albo już raczej Boga Wojny, złapała Ayano i Gemmei, po czym zniknęły.