Sameyaro:Oponent rzeczywiście, ponownie spróbował użyć swojej „sztuczki”. Zrobił to dokładnie trzy razy. Ty zaś, bez problemu uniknąłeś każdego ataku i używając
shunpo, pojawiłeś się w pewnym momencie zaraz przy nim i wykonałeś poziome cięcie. Przeciwnik ledwo wykonał unik, jednak nie dałeś mu szansy na jakikolwiek inny ruch. Ponownie zniknąłeś i ponownie pojawiłeś się przed nim, wykonując
Ikkotsu. Chłopak z ogromną szybkością poleciał w kierunku ziemi, uderzając w nią i tworząc niewielkich rozmiarów krater. Wzburzył też dosyć dużą ilość dymu. Na szczęście, łatwo było go zlokalizować po energii - aktualnie nie wykonywał żadnych podejrzanych ruchów i stał w miejscu.
Raymond:Walka wręcz była dosyć wyrównana, mimo że Ty miałeś lekką przewagę. Po chwili odskoczyłeś kilkanaście metrów dalej, wykonując nagle technikę
Burning Storm. Masa energetycznych pocisków pomknęła w kierunku Twojego oponenta, zderzając się z nim i wywołując nieduże eksplozje - i niestety, tworząc przy tym także duże ilości dymu. W pewnym momencie przerwałeś i wystawiłeś prawą rękę przed siebie - utworzyłeś
Ki Sworda. Wleciałeś w górę dymu, udając się w kierunku miejsca z którego ostatni raz czułeś energię swojego oponenta. Niestety, kiedy wykonałeś zamach, okazało się że go tam nie ma. Nie było go też nigdzie w pobliżu - dopiero po chwili zorientowałeś się że wyleciał górą gdy ty wleciałeś w dym i próbuje uciec. Wkurzyłeś się i przeniosłeś za niego, chwytając chłopaka za włosy, następnie ściągając go do siebie. Zaczęliście się siłować kiedy próbowałeś skręcić mu kark - po około dwóch minutach w końcu Ci się udało i puściłeś martwego przeciwnika, pozwalając mu spokojnie uderzyć o ziemię z dużej wysokości.
Toshi:Przeciwnik podleciał do Ciebie i próbował wymierzyć potężne uderzenie w twarz - zdziwił się, kiedy ta, nagle przybrała inną barwę i stała się zdecydowanie twardsza - mimo to, atak został wykonany, a Ty odleciałeś z lekkim bólem około dwóch metrów dalej. Oponent szybko znalazł się przed Tobą i ponownie próbował wymierzyć jakiś silny cios; wykonałeś szybki unik i przeszedłeś do walki wręcz czego chłopak mógł się spodziewać.
Walczycie na w miarę równym poziomie. Ty ciągle atakujesz, przeciwnik większości ciosów unika - niektóre jednak trafiają i zadają mu niewielkie obrażenia.
Yoh, Aki, Woogy:Rozmawialiście i spokojnie obserwowaliście walki swoich przyjaciół. Byliście gotowi na udzielenie ewentualnej pomocy choć po pojedynku Raymonda doszło do Was, że chyba nie będzie ona potrzebna...
Nagle na polu walki otworzył się portal w kształcie koła z którego wyleciał niewielki aczkolwiek potężny KI Blast. Pocisk leciał w stronę przeciwnika Toshiego; młodzieńca w spodniach z czerwonymi płomieniami. Akamura odleciał kawałek przerywając walkę - pocisk eksplodował na twarzy oponenta, posyłając go w kierunku ziemi z brakiem twarzy - był zdecydowanie martwy. Po chwili z portalu wszyli Shigeru i Max. Nakatoni ubrany był w rozpinany bezrękawnik z kapturem; całość była koloru białego tylko z nielicznymi czarnymi wzorami. Nosił także lekko podarte, luźne spodnie koloru czarnego. Na dłoniach miał białe rękawiczki, natomiast na prawym przedramieniu biało-czarną opaskę. Włosy miał odrobinę dłuższe niż wcześniej i w trochę większym nieładzie. Lekki zarost i liczne zadrapania na twarzy mogły świadczyć o tym jak wiele przeszedł ten chłopak. Najbardziej jednak zmieniło się jego spojrzenie. Już nie było zaspane, tak jakby chłopaka nic nie obchodziło, teraz miał swój cel w życiu i można było to wyczytać. Max natomiast ubrany był w czarną kurtkę bez rękawów pod którą nosił białą, luźną koszulkę swobodnie opadającą na czarne spodnie. Chłopak miał także czarno-białe rękawiczki. Fryzura nie uległa zbytniej zmianie; białe, dłuższe włosy związane z tyłu w kucyk. Pomimo tak długiej nieobecności wyglądał nieskazitelnie, ani jednego zadrapania, najmniejszego kurzu na ubraniu. Można było jednak wyczuć, że zmienił się. Pewne siebie, aczkolwiek spokojne spojrzenie mogło świadczyć o tym, że chłopak nie jest już podrzędnym błaznem a naprawdę stał się wojownikiem.
Hatsutoku rozejrzał się dookoła po czym, jednym ruchem ręki jakby strzepał kurz z kamizelki. Nakatoni spojrzał na towarzysza po czym ruszył lekko do przodu. Zaraz po tym jakby zza pleców nastolatków zaczęła lecieć muzyka. Chłopak nie przestawał iść do przodu, zaraz za nim szedł Max.
- Wróciliśmy! Chcielibyśmy zadedykować to tym wszystkim, którzy nie ruszyli dupska. Remix! - Ey, spójrz na te pizdy... Mam was wszystkich dość. Podróż w inny wymiar dała mi w kość. Ty ssiesz! - wypowiadając ostatnie dwa słowa wskazał palcem na Toshiego.
- Ty ssiesz! - powtórzył za Maxem wskazując tym razem na Yoha.
- Ty ssiesz! - wskazał na Raymonda.
- Ty ssiesz! - wystawił palec w kierunku Woogyego.
- Wraca ten typek, i jest VIP'em, rozwali tą ekipę, i wrócił tu po nich, a jego cios to miara zabójczej broni. Wiedzcie, że już nie odpuszczę nigdy, więcej nie dam sobie wyrządzić krzywdy i za wszystkie blizny się odwdzięczę wam... To koniec waszych karier, my wiemy, że to co robicie jest marne. Spójrzcie na swój poziom, wy podnieśliście poprzeczkę lecz nadal jest pod moją i jego nogą. Ty ssiesz! - chłopak wskazał Sameyara.
- Ty ssiesz!- Ty ssiesz!
- Ty ssiesz! - powtarzał wskazując palcem Akiego.
- Zapamiętaj dobrze kurwo, rysy naszych twarzy - gdy wejdziemy do piekła to diabeł będzie się smażył. Nie jesteśmy bogami, lecz mamy takie same prawa, choć wolimy odbierać życie niż je nadawać. Ey, patrzcie; to jest rzecz oczywista - ta część to jest kurwy freestyle więc patrzcie jak tutaj składa się te wersy, Max - z was jestem tu najlepszy... Jestem Max, a to jest Shigeru - przyszliśmy zrobić porządek w tym burdelu. To jest słabych egzekucja, przebijamy szmatom płuca. I nie macie co tutaj powiedzieć na to, lepiej przyznajcie racje, że każdy przy nas to amator. To egzekucja, już wiecie co wam grozi gdy pojawiają się egzekutorzy. Ty ssiesz! - wskazał palcem jedynego żyjącego przeciwnika Terrańskich wojowników.
- Ty ssiesz!- Wszyscy ssiecie! - krzykną Max.
Gdy skończyli przez chwilę stali cicho jedynie wpatrując się w obrońców Terry. Shigeru skupił swój wzrok na Yohu i do niego także się teleportował. Max natomiast z lekkim uśmieszkiem stał w miejscu z lewą ręką założoną na prawą. Nakatoni stanął naprzeciw wojownika. Spojrzał lekko w górę tak aby spojrzeć w oczy chłopaka, w końcu jest trochę niższy niż Atsuko.
- Podobało ci się nasze przedstawienie? Wiesz co? Nie obchodzi mnie to... Pamiętasz gdy byliśmy w innym wymiarze ratować dziewczynki? Powiedziałeś wtedy coś bardzo ciekawego, że jeśli raz jeszcze cię uderzę nie będziesz się powstrzymywać. No więc... - chłopak zamachnął się i oddał potężny cios w twarz nastolatka.
- Wystarczy? - zapytał złośliwie.
- Chociaż wiesz co? Jest jeden problem. Nie chcę walczyć z tobą teraz... Dam ci trzy dni na odpoczynek, lub jeśli nie jesteś pewien swoich możliwości przeznacz je na trening. Zresztą ja także muszę się doprowadzić do porządku. Nie chcę tak wyglądać gdy pokonam wielkiego Yoha Atsuko. Nakatoni spojrzał na siebie i dopiero teraz zauważył w jakim stanie jest jego ubranie.
- Spójrz na to. - powiedział otrzepując spodnie z kurzu.
- A to? Sam nawet nie wiem co to jest... - zerwał opaskę z przedramienia.
Obaj Iesterzy czekali na reakcję Terrańskich wojowników.