Po tym jak Ezre uderzył szybko teleportował się za Jiro. Uderzył go z całej siły w lewą rękę. teleportował się na daleką odległość i zaczął ładować Vanishing Ball.
A ty jak zwykle za dużo mówisz

Nieźle..
Teleportował się przed Ezre zanim ten skończył ładowac Vanishing Ball i uderzył go prosto w twarz tym samym łamiąc nos.Odskoczył
..jak na słabeusza..

Ładowanie zostało przerwane. Nagle Ezre powiedział głosem Szarka.
Ketsu... co my robimy? Nie chce żebym cie zabił a ty mnie...
Pyskaty dzieciak...
Ezre rzucił 10 ki blastów żeby odwrócić uwage Jiro. Następnie teleportował się przed niego. Kopnął go w brzuch a potem wystrzelił następne 10 ki blastów.

Jiro pojawił się za Ezre i przebił go na wylot.
Koniec z Tobą..teraz czas na Eminę..
Ketsu zniknął.

Dałbym ci więcej mocy gdybyś wytrzymał
On był za silny...
Cheaser mode się wyłączyło a chłopak leżał nietknięty.

Viego wypadł przez zapadnię z Latającego Miasta.
- Rany, ale po co ten pośpiech... No cóż. Już się tam zbierają, mnie zabraknąć nie może.
Wyjął z kieszeni obiekt wyglądający jak płaski, złoty grot strzały wielkości całej dłoni, spojrzał na niego, po czym schował z powrotem i rozpędził się do połowy c, lecąc w stronę pustyni.

Leci z pustyni do Latającego Miasta.

Leci za Viegiem do Latającego Miasta.

Leci do Latającego Miasta, rozmyślając o pewnych rzeczach.

- W porządku, to teraz góry ! Po tych słowach chłopak z dużą prędkością zaczął lecieć w stronę gór.

Młodzieniec przeleciał przez równiny i skierował się do Latającego Miasta.

Chłopak z latającego miasta zmierzał w jedno miejsce na równinach. Wyprzedził Viega.

Leci sobie spokojnie, ma czas. Patrzy na Yoha wyprzedzającego go.
- A temu gdzie się spieszy?
Odwraca się i patrzy w stronę Latającego Miasta.
- A ci co myślą, że będziemy czekać?

//
Wszyscy jadący wolniej niż wy to idioci.
Wszyscy jadący szybciej niż wy to MANIACY!
Dziękujemy za to spostrzeżenie, panie Carlin.//

Chłopak pojawił się obok Viega i Yoha. - Przepraszam za spóźnienie, zegarek mi stanął. ///

Leci sobie do Damensayi.

Leci do miasta za Viegiem.

Leci za Ketsem i Viegiem.

Leci do Latającego miasta.

Yoh wraz ze swoim przeciwnikiem pojawił się na równinach i momentalnie od niego odskoczył, nie chcąc narażać się na atak.

- Nie muszę się chyba przedstawiasz skoro Gemmei już o mnie wspomniała. No, ale dla czystej zasady.. Trenz Marubeni. Główny dowódca i twórca Gidayu. - odezwał się, nie ruszając się z miejsca.

W Yohu od przyglądania się na mordę Trenza dosłownie kipiała złość. Starał się on jednak powstrzymać od tego by zaatakować swojego przeciwnika jedynie przez wściekłość.
Na chwilę stał się spokojniejszy.
- Zanim zmasakruję Ci tą ohydną mordę, chcę wiedzieć o co tak naprawdę chodziło Gemmei. Wiem że jej i Haniko coś zrobiłeś, ale pytam się co to było. - odezwał się jednocześnie pytając Trenza o to o co chciał zapytać już wcześniej.

Trenz uśmiechnął się i spojrzał w niebo.
- Powinieneś zapytać raczej czego z nimi nie wyczyniałem. Powiedzmy że pewnych rzeczy Haniko nie chciała, wtedy wyręczała ją Gemmei. Tak w ogóle, ta mała szmata dalej tu żyje? - raczej uśmiechając się zapytał Yoha. Był ogólnie zadowolony pomimo tego co zrobił.

W tym momencie chłopak nie wytrzymał. Może Trenz miał zamiar go sprowokować, może nie. W każdym razie, Yoh ruszył na masywnego mężczyznę, uprzednio zamieniając się w zastraszającym tempie w formę Super Saiya'jin 2.
- TY ZASRANY BYDLAKU!! - krzyknął, a kiedy znalazł się już przy mężczyźnie zaczął go okładać z każdej strony, starając się przy tym uważać na ruchy swojego przeciwnika i w razie czego, kiedy by złapał chłopaka, ten uderza jedną z nóg lub rękoma.

Trenz się uśmiechnął widząc Saiya'jina. Kiedy chłopak zaczął go okładać, nie miał zamiaru nawet go uderzać czy blokować. Po prostu unikał uderzeń z niebywałą precyzją.
- Wiesz.. Gemmei potrafi rzeczy o których Ci się nawet nie śniło. - odezwał się podczas unikania Trenz, po czym złapał chłopaka i jednym ciosem uderzył go na tyle mocno, że ten odleciał kilkanaście metrów dalej obijając się przy tym o ziemię.

Chłopak wstał wkurwiony maksymalnie wracając do normalnej formy. W takim stanie nikt go jeszcze nie widział i póki co nie zobaczy. Nikt poza Trenzem.
- Zamilcz.. - odezwał się dość cicho i za pierwszym razem Trenz mógł tego nie słyszeć.
- ZAMILCZ!!! - krzyknął. W pewnym momencie wyzwolił niewyobrażalne pokłady energii i przybrał formę OmegaDestroyera. Nie odzywał się nawet słowem, a przeniósł się za Trenza i zadał mu potężne uderzenie w szyję z łokcia. Jeżeli to się nie udało, po prostu zaczął go okładać.
Chłopak domyślał się że ma prawie zerowe szanse na wygraną, dlatego też robił wszystko by Trenz się już nie odzywał i skupił swoją uwagę na nim.