W domu Yoha otworzył się w pewnym momencie między-wymiarowy portal, łączący północne niziny i to miejsce - wyszli z niego kolejno Toshi, Gemmei i Ayano - Yoh na końcu.
- Yoh... Co się stało na równinach, jakaś obca energia niewyobrażalnie podskoczyła w górę. Wszystko w porzą... - dziewczyna się martwiła, jednak młodzieniec nie dał jej skończyć. Był i tak już dosyć przygnębiony po całej tej akcji na nizinach, a jeszcze te słowa bardziej go dobijały.
- Poczekaj chwilę, zaraz Ci wszystko wyjaśnię. - powiedział dosyć spokojnie i zaczął czegoś szukać w szafie, później chwilę pokręcił się po całym mieszkaniu. W końcu włączył WDG i porozumiał się z Ayako. W momencie gdy Toshi nie miał ręki - nie zamierzał stać bezczynnie. Za długo to robił.
Tak?
- Prośba do Ciebie... Przygotuj kapsuły lecznicze. Ustaw jednak ich systemy na odtworzenie kończyny, a nie zwykłe leczenie, okey? - młodzieniec podrapał się po głowie. W sumie, nie znał innego sposobu na przywrócenie kończyny Toshiego w tym momencie, albo zwyczajnie przez to wszystko o nim zapomniał. Kapsuła lecznicza była jednak odpowiednia do takiego zabiegu.
Zrozumiałam.
- Przenieś także Toshiego na miejsce, bowiem o niego tu chodzi. - młodzieniec poszedł wziąć sobie zimny napój z lodówki, w międzyczasie zaczęło się już ściemniać.
W pewnym momencie również Toshi zaczął jakby znikać - Ayako teleportowała go od razu do sali z kapsułami leczniczymi.
- No więc...? Słucham. Czemu chodzisz taki przybity? Widzę to po Tobie. - Silvia nie dawała za wygraną, za wszelką cenę chciała się dowiedzieć co się wydarzyło na równinach. Nieco zdenerwowało to samego młodzieńca - do wybuchowych ludzi natomiast nie należał. Położywszy puszkę zimnego napoju gazowanego na stole, podszedł do Silvii.
- Chcesz wiedzieć co się stało? Zostałem pokonany jak jakaś ostatnia ofiara jednym uderzeniem w twarz. Jednym... Pierdolonym... Uderzeniem... - kiedy Silvia to zrozumiała, było jej już dosyć głupio. Na dworze się ściemniło - to nie przeszkadzało jednak Yohowi w wyjściu do ogrodu i położeniu się na trawie. Mimo że dziewczyny chciały do niego iść, lepiej było na razie zostawić go z tą sytuacją samego - żadne słowa nic by nie zdziałały.
Ayano poszła do łazienki jako pierwsza - wzięła prysznic i zarzuciła jak zwykle pierwszą lepszą, białą koszulę Yoha na siebie. Gdy tylko wyszła, od razu pobiegła do pokoju na górę, gdzie założyła jakąś piżamkę i położyła się spać.
Gemmei weszła do łazienki zaraz po Ayano. Szybko wzięła prysznic, ale była lepiej przygotowana od Gemmei. Kiedy skończyła - sięgnęła po szlafrok wiszący przy kabinie prysznica - założyła go i spokojnie poszła na górę. Tam się przebrała i położyła spać.
Silvia nie zamierzała usnąć - nie po tym przez co przeszedł przez nią Yoh, było jej zwyczajnie głupio teraz zasypiać jak gdyby nigdy nic. Podeszła więc do lodówki, wyjęła z niej kilka składników i zaczęła coś gotować.
W przypadku Yoha było najciężej - po tym jak udał się do ogrodu, położył się spokojnie na trawie, patrząc na księżyc. Było coraz ciemniej, a jemu i tak nie chciało się ruszać z miejsca - noc była wyjątkowo piękna dzisiejszego dnia. Dla niego nie było jednak większej różnicy.
Świat wewnętrzny:
Młodzieniec pojawił się jak zwykle na jednym z drapaczy chmur - w sumie, zawsze to jakaś odskocznia od leżenia w ogrodzie. Za nim w pewnym momencie pojawił się Nightmare Lord.
- Czyli jednak da się kontrolować Twoją moc? - chłopak odwróciwszy się do istoty, czekał na odpowiedź.
- Owszem. - krótka odpowiedź, tak jak oczekiwał Yoh.
- Ale nie dasz mi kontrolować tej mocy ot tak, nie? - ponownie zadał pytanie - miał ich jeszcze kilka w zanadrzu, ale wolał pytać po kolei.
- Owszem. - kolejna krótka odpowiedź ze strony jednego z przedstawicieli rasy Vida.
- Widziałeś tego kolesia na równinach - myślisz że dam radę bez Twojej pomocy? Zginę, a Ty wraz ze mn... - Nightmare Lord w tym momencie bezczelnie przerwał jego wypowiedź.
- Widziałem. I co z tego? Gdy zginiesz, lepiej będzie dla mnie. Zrobię zapierdol w Zaświatach, a później się jakoś wydostanę do świata żywych. - odpowiedział nieco dłużej niż wcześniej. Młodzieniec totalnie go zignorował o czym świadczyła kolejna jego wypowiedź.
- Co musiałbym zrobić żeby kontrolować Twoją moc? - zapytał spokojnie, odwróciwszy się na miasto. Chwilę później zaczęła się nieco dłuższa konwersacja.
- Kretynie, nie dam Ci kontrolować mojej całej mocy - może jej nędzny kawałek Ci użyczę, jednak nigdy nie będziesz mnie kontrolował. Co musisz zrobić? Dobrze wiesz.
- Wygrać z Tobą w równej walce? Marzenie. Nie dorastam Ci do pięt.
- Wiem.
- To czego ode mnie oczekujesz, skoro wiesz że nie mogę z Tobą wygrać?
- Niczego. To Ty przychodzisz do mnie po moc, czyż nie?
Młodzieniec klepnął się w czoło.
- No w sumie, racja. Wybacz, zapomniałem się. Czyli że żeby kontrolować Twoją moc muszę z Tobą wygrać w uczciwej walce co jest niemożliwe, tak?
- Nie będziesz kontrolował tej mocy - ile razy mam Ci to powtarzać debilu?
- Rozumiem... Czyli tylko walka wchodzi w tym momencie w grę...
- Czy Ty mnie ignorujesz?
- Hm?
- Nie jestem kimś kogo powinieneś ignorować. Zmiażdżyłbym każdego - nawet tego kutafona który na chwilę pojawił się na nizinach!
- To dosyć dziwne - jakoś siedziałeś cicho kiedy mnie uderzył.
- Przynajmniej miałem powód do śmiechu, jak dostałeś w ryj. Gdybym był to ja, koleś nie byłby w stanie mnie trafić.
- Nie wierzę Ci.
- Nie musisz - nie zmuszam Cię do tego. Ale tak czy siak, nie musisz tą konwersacją dążyć do tego bym przypadkiem zgodził użyczyć Ci swojej mocy. W grę wchodzi tylko walka.
- Kuźwa... Spróbuję kiedy indziej. Do zobaczenia!
- Kurwa! Przychodzisz tu, zagadujesz mnie i spieprzasz?! Gnój!
Yoh otworzył oczy będą w ogrodzie - było już dosyć późno - musiało mu się zejść naprawdę sporo czasu w podświadomości na rozmowie z Nightmare Lordem. Chłopak spojrzał na księżyc i uśmiechnął się - wszedł do domu i zamknął wszystkie drzwi przez które można się tu dostać - tak dla zasady - choć wiedział że żaden złodziejaszek się nie pokusi na akurat ten dom. W kuchni zastał śpiącą przy stole Silvię, a na szafce, na lewo od niej, ciasto truskawkowe - zrobiła je wyjątkowo ładnie.
- Spokojnie... Nie musiałaś. - uśmiechając się, Yoh podszedł do dziewczyny i wziął ją na ręce. Przeszedł z nią do sypialni, położył na łóżku i przykrył spokojnie kołdrą.
Sam poszedł zjeść kawałek ciasta - resztę schował do lodówki. Popił zimnym napojem gazowanym - jak zwykle zresztą - na koniec sam poszedł spać.