W salonie domu otworzyło się przejście między-wymiarowe. Wyszło z niego uśmiechnięte małżeństwo. Zaraz po tym, owe przejście się zamknęło.
Yoh usiadł spokojnie na kanapie, zaś Silvia poszła do kuchni przygotować gorącą herbatę. Gdy wróciła, jej mąż obojętnym wzrokiem wpatrywał się w blat stołu, najwyraźniej o czymś myśląc. Z zabawnie wyglądającego transu, wybudziła go jego żona - w dłoniach trzymała dwie szklanki z herbatą.
- Proszę.
- Dzięki...
Atsuko wziął jedną ze szklanek i postawił ją na stole. Silvia natomiast usiadła obok swojego męża, trzymając swoją herbatkę w dłoniach. Przez chwilę się jej przyglądała, lecz musiała dowiedzieć się tego o czym wcześniej wspominał jej Yoh.
- Więc... O czym chciałeś szczerze ze mną porozmawiać?
- Słuchaj... Masz mnie za kogoś złego?
- Nie bardzo rozumiem. Oczywiście, że nie jesteś zły. Tyle razy ratowałeś świat... Nas...
- Nie o to mi chodzi. W trakcie wykonywania zadania, pozbawiłem życia masę ludzi. I zrobiłem to niestety celowo, pod wpływem emocji.
Silvia była zaskoczona tym wyznaniem, lecz postanowiła dalej drążyć temat.
- Czasami Nas ponosi. Okazywanie swoich emocji czyni Nas ludźmi, istotami, które mimo wszystko posiadają jakieś uczucia.
- Ta pieprzona menda chciała głowę kogoś z Twojej rodziny za jakąś błahostkę. Nie wytrzymałem... Ale przez to... zginęło tyle ludzi. Zabiłem ich bez powodu. Kobiety, dzieci, mężczyzn...
Dziewczyna milczała, wpatrując się w swoją herbatę.
- Poza tym... Naraziłem na unicestwienie masę światów swoimi kradzieżami. Kradłem przedmioty od których zależało to czy dane uniwersum przetrwa czy też nie...
Żona Yoha nie bardzo wiedziała co ma powiedzieć przy takich wyznaniach. Że jej mąż jest dobrym człowiekiem, ale zdarza mu się popełniać błędy? Czy błędem jest okradanie światów z przedmiotów od których zależne jest ich istnienie? Z pewnością. Ale tego błędu nie da się ot tak naprawić.
- Czy ja mam prawo nazywać się kimś dobrym, skoro pomagam ratować tą planetę, a niszczę całe uniwersa podczas pojedynczej przygody? Powiedz mi, ale szczerze...
- Szczerze... Wiesz jak trudno powiedzieć coś co z pewnością zaboli osobę, na której Nam bardzo zależy?
- Wiem co powiesz... Chciałbym tylko, byś była szczera podczas tej rozmowy.
- Jesteś złym człowiekiem. Kradzież czegoś dosyć łatwo darować, jednak bezmyślne zabieranie życia drugiej osobie to zdecydowanie za wiele. Jedyne co jest dobre w tej całej rozmowie, to fakt, że tego wszystkiego żałujesz.
Yoh się skrzywił. Miał ochotę coś rozwalić, ale nie mógł tego zrobić w domu. Po jego policzkach zaczęły spływać łzy.
- Wiem... Wiem jak to wygląda. Yoh Atsuko, którego wielu ma za jednego z najpotężniejszych, którego wielu ma za genialnego złodzieja... płacze z powodu tego co robi...
Chłopak się uśmiechnął i spojrzał na swoją żonę.
- Nie sądzisz, że to dziwne?
- Po prostu dojrzałeś. Żałujesz tego co miało miejsce i teraz nie chcesz dopuścić do tego, by zdarzyło się to w przyszłości. Oczywiście, nie przekreśla to tych wszystkich złych uczynków jakie robiłeś.
- Wiesz... Może wyda Ci się to dziwne... Ale od dzisiaj złożę Ci pewną obietnicę.
- Jaką?
- Będę walczył tylko w ostateczności, kiedy już nie będzie innego wyjścia. Koniec z bezsensownymi kradzieżami.
- Miło to słyszeć.
Podczas tej rozmowy, państwo Atsuko wypili jeszcze po jednej herbacie. Następnie Silvia wstała i zabrała szklanki - poszła do kuchni je umyć.
(No... To ciężka rozmowa za mną. Bo w końcu, po co się męczyć skoro zadania mogę wykonywać pod okiem żony?)
(Spryciarz.)
(Walczyć też nie muszę, bo robią to za mnie tutejsi wojownicy. Rayem, Viego czy Shigeru nie są ofiarami losu, a potężnymi skurczybykami, którzy są w stanie rozpierdzielić bez problemu planetę.)
(Podwójny spryciarz.)
(No, a kraść nie muszę...)
(Hę?...)
(I tak posiadam wszystko co możliwe.)
(C-c-combo breaker. Bitch please.)
(Hej, Nightmare.)
(No?)
(Nie ma sensu żałować kradzieży Nirvasha czy tysięcy fasolek Senzu, nie? Poza tym, ludzie umierają codziennie. Jak nie w wypadkach, to naturalnie. A jak nie naturalnie, to są unicestwiani przez potężne, wszechzapierdzielające fale energetyczne, spopielające wszystko na swojej drodze.)
(Idź w cholerę z Twoją szczerością, niedojrzały gnojku.)
(*trollface*)