//Sory Smok, ale mnie nie było. Pisałem na CB, że nad jeziorko lece, mogłeś kogoś spytać.//
- Dobra teraz zaczniemy szkolić was w energii ki. Zbierzcie jej jak najwięcej i rzućcie we mnie.
Potwory zebrały najwięcej energii ile mogły i puściły ją w Maximusa. Nagle kule się połączyły i powstała większa różowa kula która zwiększyła prędkość:

- O rzesz ty w dupe! Maximus szybko wzbił się w powietrze, a kula uderzyła w piach i powstał potężny wybuch:

- No! I takie coś przyda się do walki! Jesteście już gotowi, ale nie zaszkodzi wam dodatkowy trening I zaczęli znowu trenować.

- Dobra jesteście na razie dobrze wyszkoleni jak na taki okres czasu. Lecimy do Eminy. Maximus wzbił się w powietrze z potworami i polecieli do Eminy.

- Dobra to lecę gdzieś w głąb pustyni Maximus poleciał gdzieś w głąb pustyni.

Ketsu przeleciał nad pustynią
[No, już niedługo - góry]

Ketsu wleciał na pustynię
[To gdzieś tutaj..]
Ketsu zamknął oczy i zaczął szukać energii
Jest !
Poleciał na południę..

Zakapturzona kobieta zatrzymała się gdzieś tutaj, wraz z Yoh'em dając mu jedno Senzu.
- Wyjęłam je z kieszeni. I tak ledwo żyłeś. - powiedziała i zdjęła kaptur. Nagle, Cię zatkało.

- Co? Aż tak źle wyglądam, Yoh? - zapytała.

- Silvia?! - powiedział podniesionym głosem. Był cholernie zdziwiony.
- Nie wierzę że mnie uratowałaś! Spodziewałem się raczej kogoś innego.. Mocniejszego. - dodał, lekko ironicznie zresztą.
- A serio.. Skąd się tu wzięłaś? Szukałem Cię i nie mogłem znaleźć.. - zapytał z czystej ciekawości.

- Trenowałam w pewnym miejscu i właśnie wróciłam. - powiedziała, raczej nie miała ochoty na zaczepki Yoh'a.
- Musisz potrenować zanim będziesz mógł z nimi walczyć. Skoro tak szybko odpadłeś teraz, to co byłoby gdybyś wystartował do niej mając jedną transformację? Będziesz trenował ze mną, gdzieś na równinach. Mam w sobie przeciwieństwo ApocDestroyer'a o którym wiem.. Jeżeli we dwoje opanujemy choć 20% tej mocy, mamy jako takie szanse. Zgadzasz się? - powiedziała i jednocześnie na koniec zapytała Yoh'a.

Widać było że mówi serio, niema ochoty na żarty.

Viego tu dolatuje.
- Hej, Yoh, jak zdrówko? Anielica odleciała, dała nam 3 dni na... O, witam panią. Silvia, jak mniemam.

- Witam. - powiedziała do nowoprzybyłego Viega.
- To co? Zgadzasz się na to co powiedziałam? - zapytała, spoglądając w stronę Yoh'a.

- Żadnego buziaka na powitanie, nic, tylko od razu tak z grubej rury.. Ehh.. Zawsze taka byłaś.. - powiedział lekko się uśmiechając. Po chwili uśmiech znikł, jego twarz spoważniała.
- Skąd Ty w ogóle wiesz o ApocDestroyerze? Zgadzam się, nie mam innego wyjścia. Ale chcę odpowiedzi na to pytanie. - powiedział, poważnie do Silvii.

Chwilę po Viegu, przyleciał Cineg z Kochiyo.
-Panna Silvia? Jestem Cineg. Viego, to jest Kochiyo Gushiken. Kochiyo, to jest Viego Taimatsu. Tamten w kapturze to Yoh Atsuko.

-Dzięki, ale potrafię się sama przedstawiać.
Popatrzyła na Viega. Szepnęła coś na ucho Cinegowi...
-Tak, zaraz...

//Tak będę oznaczał wiadomo co... mogę?//

- Kochiyo, miło mi. ApocDestroyer? Yoh, to brzmi całkiem ciekawie.
Patrzy dokładnie na Yoha i Silvię.
- Okej... No to już milczę. Ale też mam coś do omówienia. Ważne jak kilkanaście końców świata przewidzianych w jednym wymiarze.

//Tak, znowu nasz xD//

-Chcę wam powiedzieć, to, co się dowiedziałem. Ta kobieta, z którą walczyliście, ma jeszcze jedną formę. Niematerialną. Troszku problemem będzie z nią walczyć, zwłaszcza, że jest w niej silniejsza. Tak jak my wszyscy razem wzięci i jeszcze trochę. No, tyle starczy. Ja mam kilka spraw, więc do zobaczenia za trzy dni. -Powiedział Cineg. Złapał Kochiyo i zniknęli.

Viego mówi cicho do siebie, nie przeszkadzając Yohowi i Silvii w "szczęśliwym spotkaniu po latach".
- Jeszcze jedna... ja pierdolę...
[No nic, zobaczę, jak tam Linker.]
Wyjmuje Linker z kieszeni, zakłada na rękę i próbuje coś kombinować - chwilowo bez skutku.

Tendou jumped off his hoverboard, in human form
-Sup?

Silvia ignorowała resztę, miała jasną sprawę do Yoh'a.
- Buziaka? Za to że dałeś się bezmyślnie pochlastać czy za to że nie myślisz podczas walki, idioto? - powiedziała do chłopaka.
- O ApocDestroyerze wiem ze swoich źródeł. Tak samo jak o wielu innych, równie istotnych sprawach. - rzekła. Dziewczyna była wygadana, niema co.

- Albo masz się zamiar ze mną przygotować do walki która nadejdzie za trzy dni, albo olewasz wszystko i siedzisz w domu. - powiedziała, "prosto z mostu".

//Od teraz Ty sterujesz Silvią, chyba że zajdzie potrzeba bym ja to robił.//

- Ehh.. Nic, a nic się nie zmieniła. Ładna jesteś jak się złościsz. - powiedział uśmiechnięty Yoh, po czym wstał z ziemi.
- Nawet ApocDestroyer, jeżeli użyczy mi mocy, nie będzie w stanie pokonać ich wszystkich. Jak spotkamy się przed walką, coś Wam jeszcze powiem. Tymczasem.. - złapał Silvię za rękę.
- Lecimy odpocząć. Viego, mam nadzieję że uda się Jej dotrzeć Tu w czasie walki z tymi potworami. - rzekł.

Chłopak przyłożył dwa palce, wskazujący i środkowy do czoła i zaczął się koncentrować.
- Mam, jakieś słabe Ki jest więc do zobaczenia za te dwa, do trzech dni, chłopaki! - zniknął wraz z Silvią.

-Well, supprose I will be going too.
Tendou jumped onto his Hoverboard
-See you in three days, if anything. I will be at Forest Selvas.
And then he flied off.

- Tak właściwie, "Las" wydaje się być częścią nazw... A kij z tym. Lecę do chaty, wymyślę coś.
Nic do dodania, zrobił właśnie to.

Chłopak z dużą szybkością, wkraczając na pustynię wzbił się trochę wyżej i poleciał w nieznane.

Nagle na pustyni pojawił sie Mikidius.
Teraz na nich poczekam.Sam niewiem gdzie jest ten statek.-po tych słowach usiadł na piasku i czekał na reszte.

Pojawił się koło Mikiudusa.
O, to ty, nikogo innego tu nie ma ?

Toshiemu zakręciło się w głowie i upadł, jego aura zaczełą świecić na czarno.
-Nicc... Mi nie jest, poprostu przyswajam energię którą odzyskałem...-powiedział cicho i złapał się za piersi.

Leci nad pustynią i zauważa Mikidiusa i Toshiego.
- Hej, panowie, to bardziej na zachód! Lećcie za mną!
Leci w stronę statków.

Wkońcu!Dalej Toshi!-pomógł wstac Toshiemu i poleciał za Viegiem.