Viego, wyskoczywszy z Latającego Miasta, kieruje się ku powierzchni i ląduje na niej.
- Nie jest tu tak całkiem źle. Poszukajmy tutejszych, ktoś musiał jechać tą energią.
Szedł gdzieś, gdzie dało się wyczuć jakąś energię.

//NPC, wystarczy ten jeden temat, czy niezbyt?//

//Starczy, póki co.//

Choć jesteś pewny tego że energia dochodziła z tej planety, na chwilę obecną nie jesteś w stanie wyczuć nawet najsłabszej energii. Jakby nagle mieszkańcy planety rozpłynęli się w powietrzu.
Coś tu jest nie tak..

- A teraz się robi dziwnie. Ciekawe, czy Yoh może był kiedyś na tej planecie, w końcu jakiś spory kawałek wracał, gdy pojawił się Broly... W końcu możliwe, że taki renegat, który kradł dosłownie wszystko z różnych wymiarów nie składał informacji do Quinta. Nsaya-chan, przedzwoń do niego.
...
Nie ma łączności. Czterowymiarowa linia go nie łapie.
- Czyli musiał iść do innego wymiaru...
Próbować pięciowymiarową?
- Nie, nie spieszy nam się tak.
Viego odbił się od powierzchni na kilka centymetrów i poruszał się w powietrzu dalej w tym samym kierunku, utrzymując prędkość porównywalną z powolnym samolotem. Po chwili wybił się wyżej i leciał kilometr nad ziemią z prędkością przelotową typowego odrzutowca, wypatrując dosłownie czegokolwiek.

Leciałeś dłuższą chwilę niczego nie zauważając, ale w pewnym momencie zauważyłeś coś przed sobą, jakby poruszająca się postać o gigantycznych rozmiarach.

Podleciwszy bliżej naprawdę się zdziwiłeś, gdyż w żadnym wymiarze jaki odwiedziłeś, nie widziałeś podobnej istoty. Nie wiedziałeś czy to przed nią ukryli się mieszkańcy planety czy po prostu ona może jest jej jedynym mieszkańcem. Była to jednak naprawdę gigantyczna istota..
//Statua Wolności x8?//

- Patrz no, jaka franca.
Przyspieszył i szerokim łukiem okrążył gigantyczne bydlę. Zatrzymał się przed nim, trochę na ukos. Zaczął mówić tak głośno, jak mógł.
- Hej, kolosie! Słyszysz i rozumiesz moją mowę?
Obserwował "smoka" uważnie, żeby w razie niebezpieczeństwa użyć Kōsoku i przenieść się kilkaset metrów za giganta.

//Skąd żeś taką francę wytrzasnął xd//

//Tajemnica xd//

Kolos zatrzymał się widząc Ciebie. Przez chwilę stał i przyglądał się, po chwili ku twojemu zdziwieniu, przemówił.
- Nie wiem kim jesteś, ale odejdź stąd. Muszę unicestwić tą planetę. - jedynie tyle póki co dostałeś z wyjaśnień.

//Miałeś na myśli pewnie kolosa, nie kolor xd//

Wsadził ręce do kieszeni.
- Chętnie bym poszedł, ale niestety, gdy jakaś sprawa mnie zaciekawi, rzadko odpuszczam. Czemu właściwie chcesz zniszczyć tą planetę? Jak dasz mi naprawdę dobry argument do niszczenia całkiem przyzwoitej planety, mogącej podtrzymać życie, do tego mającej całkiem ciekawą okolicę - ten dysk, dam ci spokój i polecę gdzieś dalej.
Prawą ręką w kieszeni dyskretnie wprowadził tekst do WDG: "Jasne, że nie."
- Jesteś jedynym tutejszym? Sporą część planety obleciałem i żywej duszy nie spotkałem, akurat leciałem do mojego statku, gdy natrafiłem na ciebie.
Damensaya wyczuła blef i nawet nie próbowała się odzywać.

//Ta, poprawiłem xd Dzięki//

- Przyzwano mnie i rozkazano bym unicestwił właśnie tą planetę. - krótko wyjaśnił kolos, a że nie chciałeś się przesunąć, nagle otrzymałeś niewyobrażalnie potężne uderzenie z prawej strony. Poleciałeś kilkaset (!) metrów dalej, obijając się jeszcze o ziemię i 'rzeźbiąc' w niej ładny szlaczek na strumyk. Kolos postanowił Cię więc zignorować i iść dalej, niszcząc planetę.

//Et... Specjalnie stałem na ukos od jego toru ruchu, żeby w razie, gdyby mnie np. nie zauważył, to nie stratował, więc nie wiem, jak ja mu niby drogę blokowałem xd//

[Został przyzwany... Cholerna durna marionetka nie umiejąca się sprzeciwić... Czyli pokonanie go nie rozwiąże problemu, zostanie pociągający za sznurki.]
Korzystając z tego, że kolos jest odwrócony, wytworzył "proto-Kintaiyōkage" //tą kulę metrowej średnicy, która poleci hen w niebo, żeby tam się ładniutko ładować// i rozerwał ją na dwie części. Jedną uformował z powrotem do kuli, drugą skompresował i umieścił wewnątrz, po czym rzucił ją w niebo //jak zwykle, gdzieś wysoko, żeby była w koniunkcji z gwiazdą// i ukrył się, by wyglądało to jak gdyby to on odleciał.
[To mi zapewni jokera w rękawie. Chyba się domyślam, gdzie mogę znaleźć prawdziwych mieszkańców. Mój paralel-Shinigami użyłby pewnie Sorazanhibiki, na szczęście mam coś lepszego. Worldwide Reading.]
Pochylił głowę, by zwrócić oczy ku powierzchni i wniknął wzrokiem tak głęboko, jak był w stanie, szukając pod ziemią jakichś struktur i, jeśli się uda, energii życiowych.
________________________________________

//
Po co dzielić Kintaiyōkage na dwie części?
Bo mogą być potrzebne dwa Kintaiyōkage! Gdy będzie trzeba, użyję "zewnętrznego" na tym kolosie, a wewnętrzne, skompresowane (!), wezmę ze sobą, żeby mieć coś też na mistrza marionetek.

Sorazanhibiki (Echo Przecinające Niebo) - Bakudō #40 mojego pomysłu, prekursor lub pochodna Worldwide Reading (nie wiem, co było pierwsze). Wysyła porcję energii duchowej, która rozchodzi się we wszystkie strony, jednocześnie przenikając i odbijając się od obiektów. Wracająca energia tworzy w umyśle wypowiadającego trójwymiarową mapę otoczenia, przedstawiając wyraźnie źródła Reiatsu.
Jak sonar.
Jego rozwinięcie to B#60 Hoshimyaku (Gwiezdny Puls) Sorazanhibiki, wysyłające impuls cyklicznie, by mieć obraz na bieżąco.
//

Głęboko, głęboko pod ziemią wykryłeś dość dużo źródeł słabszej energii. To oznaczało że zwyczajnie kryją się pod nią mieszkańcy planety.

[Statua widać się nie spieszy aż tak z niszczeniem... Walnąłby czymś naprawdę mocnym na raz, więc po prostu chce się rozluźnić. Dobrze.]
Zebrał trochę energii i mocą pioruna wytworzył wokół siebie pole magnetyczne, wystarczające, by grunt się zaczął pod nim rozstępować*. Wchodził coraz głębiej, aż był całkiem pod ziemią, odgrodzony od gruntu sferą, do której sięgało pole magnetyczne. Wtedy zebrał trochę energii wokół prawej dłoni i uformował ją w kształt stożka.
[Rzekłbym nawet "Blazing Drill Breaker", ale bez przesady.]
Słusznie. ]
[A no tak, zapomniałem. Ten terminal przesyła dane bezpośrednio z mojego mózgu, więc myśli także.]
Wyłączył pole magnetyczne, skierował rękę z "wiertłem" w dół i zaczął się obracać wokół własnej osi, drążąc coraz głębiej, aż do natrafienia na jaskinię lub jakieś zbrojenia wykonane przez ludzi**.
_____________________

//
* To diamagnetyzm. Niektóre substancje po umieszczeniu w polu magnetycznym magnesują się przeciwnie. Do substancji diamagnetycznych należy woda, dlatego naukowcom z Holandii udało się wprawić w lewitację kroplę wody, truskawkę czy żywą żabę. Gleba zawiera wodę.
** Naleciałość z mojego języka erfelańskiego. Są tam dwa słowa tłumaczone jako "człowiek"
yapse oznacza ogólnie istotę myślącą
haddam oznacza przedstawiciela gatunku Homo sapiens sapiens, od mitycznego założyciela rasy - Adama.
Dlatego nie mając lepszego i neutralnie zabarwionego określenia, o kosmitach też zamierzam mówić "ludzie". Chyba że yapseu (liczba mnoga) wam nie przeszkadza.
//

Po kilku minutach wiercenia nie wiadomo dokąd, nagle poczułeś że 'wiertło' trafiło na pustą przestrzeń. Przebiłeś się przez cienką ściankę i trafiłeś do podziemnego miasta.


Jego mieszkańcy raczej Cię nie zauważyli, bynajmniej z tego powodu że miasto było gigantyczne, a Ty znajdowałeś się cholernie wysoko nad nim.

- Zrozumieją czy nie, zwrócę ich uwagę. A jak się nie uda językiem tej Terry, może Erfelane?
Wziął głęboki wdech //oczywiście "zrecyklingował" energię z wiertła, wchłaniając ją z powrotem// i zaczął krzyczeć tak głośno, jak mógł:
- Hej, ludzie! Na powierzchni jakieś skrzydlate bydlę demoluje wam planetę! Chyba niezbyt to wam na rękę, co nie?

Istoty zamieszkujące podziemia zwróciły na Ciebie uwagę jednak nikt nie odzywał się nawet słowem. W pewnym momencie, ktoś na dole krzyknął:
- A Tobie to na rękę byłoby demolowanie planety którą zamieszkujesz?!
Oczywiście że to im nie na rękę.

- I co, może uważacie, że jak będziecie sobie siedzieć pod ziemią, to sobie pójdzie?
"Zeskoczył" na dół, jednak wylądował na dachu jakiegoś budynku, żeby wciąż widzieć jak najwięcej i być widocznym.
[Hmm... Lepiej im nie wspomnę o tym, w jaki sposób Yoh zabił tamtą hydrę...]
- Ja sobie tylko latam po galaktyce i zwiedzam, mogę was nawet tu zostawić i radźcie sobie sami. Mogę was ewakuować moim Latającym Miastem. Mogę załatwić to coś na swój sposób albo na wasz. Macie jakiś plan czy składacie ofiary i liczycie na cud?

Kiedy wspomniałeś o tym że możesz 'to' załatwić własnymi sposobami, istoty zwróciły na Ciebie uwagę. Nagle usłyszałeś zbiorowe:
- Wybawca! //xD//
Mieszkanie pod ziemią chyba źle na nich działa i było to pierwsze co przyszło Ci do głowy w tej chwili.

Czego się spodziewałeś?... ]]
[Inteligentnego życia. Takiego, które przynajmniej podejmuje jakiekolwiek działanie.]
- Dobra, słuchajcie. Czy macie jakieś pojęcie, czym dokładnie może być ten smok na powierzchni, kto go sprowadził na tą planetę i dlaczego dał mu rozkaz jej zniszczenia? Albo może i inaczej. Macie jakąś bazę danych, w której mógłbym sam to znaleźć?
Jasne, że sam tego poszukasz. ]]
[Czepiasz się. Na pewno nie jesteś istotą organiczną, która tylko udaje cybernetyczną?]
- Tyle mi powiedział sam smok, ktoś go przysłał w celu zniszczenia tej planety.
Wyjął WDG i coś sprawdził.
Czego właściwie szukałeś? ]]
[Chciałem się upewnić, że Latające Miasto na pewno jest w nadirze dla tego smoka i naszego położenia.]
Mogłam ci powiedzieć. ]]
[Będziesz miała ciekawsze zadanie.]

//Nie wiem, czy zauważyłeś, ale nie da się postawić [ przed tagiem color. Z jakiegoś powodu coś się wtedy pieprzy i znikąd się pojawia litera w. Dlatego obserwuj zamykane kwadratowe nawiasy, pełnią tą samą funkcję. Dla pewności daję po dwa.//

W pewnym momencie naprzeciwko Ciebie stanął dość masywny wojownik właśnie tej rasy z którą rozmawiałeś. Inni zaczęli się rozchodzić..
- Spośród mojej rasy jestem najpotężniejszy. Pytasz skąd się wziął ten potwór..? Cóż.. Przyzwała go zakapturzona istota, która zaraz po tym zniknęła. Chowając się za skałą, zmniejszyłem swoją energię do niewyczuwalnego poziomu, bowiem mam jeszcze rozum i wiem na kogo powinienem się rzucić, a na kogo nie.. W każdym razie, chowając się za tą skałą usłyszałem jedynie - 'To go zatrzyma na jakiś czas, jestem pewny że nie odpuści sobie tej okazji..'. Nie mam pojęcia o co chodziło, ale kiedy ujrzałem te monstrum, wysłałem wiadomość do wszystkich mieszkańców na planecie aby zeszli pod ziemię na czas obecny.. No, ale nie zbyt dobrze to na nich działa.. - tu wskazał na dwóch uderzających o siebie głowami osobników płci męskiej.

[Czyżby...]
Możliwe. ]]
- Zejście pod ziemię było dobrym pomysłem. Tylko te wszystkie struktury wyglądają, jakbyście żyli pod ziemią od co najmniej kilku pokoleń albo, co byłoby dziwniejsze, żyli na powierzchni, ale mieli miasta tu.
Rozejrzał się po tłumie.
- Oto, co będzie mi potrzebne: Po pierwsze, trochę czasu. Mój plan już się rozpoczął. Po drugie, dobrze by było wiedzieć, czy są na tej planecie jakiekolwiek struktury czy właściwości, które mogłyby pomóc w walce. Obecność superwulkanów, prędkość ucieczki gdybym miał go wyrzucić w kosmos, tego typu. Po trzecie, są chętni wyjść na powierzchnię odpowiednio przywitać gigantycznego gościa?
Wyjął WDG i przyłożył normalnie do głowy, jak telefon.
- Chcesz też wziąć udział?
Program Armada?
- To i systemy bojowe Latającego Miasta. Program Armada: Shin nie będzie na razie potrzebny. Nie jest do walk tego typu.
Schował WDG.
- To jak będzie, pomożecie?
Po co ta szopka z telefonem? ]]
[Żeby wiedzieli, że jest jakieś wsparcie jeszcze poza mną.]

- Ogólnie nie mieszkamy pod ziemią, jednak budujemy w razie czego miasta i na powierzchni i tutaj. Niektórzy mieszkańcy nie lubią przebywać na powierzchni, tudzież złażą pod ziemię.. - wyjaśnił pokrótce.
- Czas..? Masz go dopóki to monstrum nie rozwali planety.. - nagle oczy kolesia zaczęły świecić i po chwili powróciły do normalnego wyglądu.
- Ogień. Na planecie występuje masa superwulkanów, lecz nie są aktywne. Nie wiem czy Ci to pomoże, ale mamy również 3 słońca. Dostrzegłeś to jak tu leciałeś? - zapytał lekko zirytowany, po czym podrapał się po głowie.
- Mogę z tobą iść.. - powiedział kiedy zapytałeś o chętnych do wyjścia na powierzchnię. Reszta istot raczej nie przepadała za walką, więc nie chciała nawet tego oglądać.

- Mówiąc szczerze, nie dostrzegłem tego oczami. Odczułem to moją świadomością. Nie wiem, czy zauważyliście to, gdy się dostałem do tej przestrzeni, ale moje zdolności się opierają na niematerialnym. Ogień, piorun i światło. A właśnie, mylisz się mówiąc, że macie trzy słońca. Już macie cztery. Jest tu jakieś oficjalne wyjście, czy znowu będzie trzeba wiercić?
Nagle coś zaczęło dziwnie szumieć w głowie Viega.
Widziałeś oczy tego gościa, gdy mówił o destrukcji? ]]
[Ekhm. Skoro te informacje dotarły do ciebie, to jak ci się wydaje?]
I myślisz, że to był dobry pomysł, by mu mówić o... ]]
[..."czwartym słońcu"? Miałem na myśli siebie samego.]
Oooooczywiście. Właśnie wygadałeś komuś, co do kogo nie masz stuprocentowej pewności, że...
[Uformowałem jedno Kintaiyōkage? Co w tym złego? Jeśli to zinterpretuje poprawnie, będzie wiedział, co jest moją ostateczną bronią przeciwko temu smokowi. "Ostateczna", jak słowo wskazuje, najczęściej jest ostatnią deską ratunku i jeśli to zawiedzie lub zostanie użyte, nie ma ratunku. Możesz już wyłączyć ten szum, zaczyna mnie irytować. Dosłownie nie słyszę własnych myśli.]
O to chodzi, by w razie czego nie tylko ty nie byłbyś w stanie ich słyszeć. ]]
[Mimo to następnym razem znajdę jakiś sposób, żeby cię raczej do mojego mózgu nie wpuszczać.]
Damensaya usunęła przeszywający szum.

- Teleporter na dole. - wskazał na dziwne urządzenie na dole centralnie pod Tobą. Kiedy wspomniałeś o czwartym słońcu, uśmiechnął się. Nic jednak nie mówił ale po jego spojrzeniu zorientowałeś się że wcześniej nie sprawdzał tylko twojej mocy. Dość dziwna rasa, nieprawdaż?

W pewnym momencie nawet tutaj poczułeś energię dochodzącą z Terry. Była to energia Toshiego, która po chwili całkowicie zniknęła. Doszedłeś do wniosku że to technika 'Final Explosion' po tym jaką moc uwolnił.

Koleś prawdopodobnie również ją poczuł, ale nie odzywał się nawet słowem.
- Jeżeli teleporter na powierzchni nie został zniszczony, ten tutaj podziała. Jeżeli został, będziesz musiał kopać. - wyjaśnił spokojnie.

- W takim razie chodźmy. Idź przodem, żeby to przygotować, nie mam pojęcia, jak się obsługuje wasze teleportery. Ja mam coś szybkiego do zrobienia.
[Ta energia, czy to nie czasem Toshi?]
Jeden potężny rozbłysk i całkowite wygaszenie. Najpewniej autodestrukcja. ]]
[Wyślij wiadomość do Yoha. Treść: "Hej, co się stało na waszej planecie? Odczyty energii dotarły aż tu. Nawiąż połączenie bieżące, jak będziesz miał chwilę." Gdy nawiąże połączenie, ustaw przekaz poprzez modulator. W trakcie walki nie będzie czasu na wyjęcie WDG czy mówienie.]
Już wysyłam. ]]
W trakcie tego dialogu czekał, aż tutejszy przygotuje teleporter.

//Oczywiście, że mu nie ufa.

Btw, jak to dobrze, że prawa fizyki tu zwykle nie działają, bo na odczyt energii Toshiego musiałbym czekać kilka tysięcy lat xd//

Chłopak nawiązał bezpośrednie połączenie między nim i Viegiem.

Yo.. Zaatakował nas Hirudegarn i choć było to zbędne, Toshi poświęcił własne życie żeby wysadzić się w jego środku. Jak tam wycieczka i za ile wracasz?

Koleś zleciał na dół i ustawił coś na klawiaturze podłączonej wyraźnie do teleportera. Kiedy Ty wysłałeś wiadomość, on skończył.
- Współrzędne ustawione. Wystarczy że wejdziesz na to czerwone pole. - wskazał palcem na pole na którym masz stanąć.
- Zostaniesz przeniesiony automatycznie po jej dotknięciu.. - odezwał się uśmiechnięty.
- I jeszcze jedno.. Powodzenia. - odezwał się na koniec.