Jako, że Woogy, Abanai oraz Mari wycofali się wcześniej, po prośbie Viega, nie zostali przez niego wyrzuceni.
Jeśli jego ruch się powodzi //no co, wiadomo co NPC'owi przyjdzie go głowy?// to wszyscy mrużą oczy spoglądając wysoko w niebo.
- W zasadzie co on zrobił?
- Nie wiem co to jest, ale moc którą wyzwolił jest ogromna. Jeśli to nie zniszczy tej laski to mamy przesrane.
- Oby jej moc nie zdążyła wzrosnąć na tyle, żeby to przeżyła.
- Zobaczymy...
Mari nic nie mówiła - była mocno zadziwiona poziomem mocy, jaki reprezentują tutejsi wojownicy.

//Co to jest „zdrowy rozsądek”? Jakieś polskie powiedzenie?//

Za pomocą techniki Insyendara, Ayakashi została unicestwiona raz na zawsze z tego świata. Nie było możliwości przetrwania tak potężnego ataku.
Przyglądaliście się całej sytuacji z lekkim zdziwieniem, ale byliście też w większości zdenerwowani, że Viego musiał samodzielnie wykończyć przeciwniczkę i mu się to udało, natomiast Wam niekoniecznie nawet w grupie. Mieliście świadomość tego jaką mocą dysponuje 'człowiek zapałka', ale nie spodziewaliście się uwolnienia tak gigantycznych zasobów energii.

- To tyle? Nawet się nie rozkręciłem. Spojrzał na Viega;
- Następny przeciwnik będzie mój. Ryu z impetem odleciał w kierunku Boskiego Pałacu.

Viego zlatuje na ziemię, a jego zbroja się rozpryskuje i znika.
- Sorry, że tak gwałtownie, ale już nie było wyjścia, za długo się z nią bawiliście. Mój klon mógł jedynie rozpocząć gromadzenie energii, dlatego i mi to chwilę zajęło. Przy okazji, ludziska. Ta dziewczyna, którą uratowaliście, powiedziała, że mogą wkrótce przyjść jacyś kompani tej zdziry, której szczątki będą nawozić okolicę. Przygotujcie się porządnie.
Wtedy Viego dostaje wiadomość od Damensayi z poleceniem stawienia się w Mieście.
- Będę się zbierał. Wiecie, gdzie mnie szukać. Ale i tak pewnie nie będziecie.
Viego zrobił kilka głębokich oddechów i się Clock'up-nął na Latające Miasto.

//Dla dobra Ryu może uznamy, że zdążył jeszcze tą pierwszą wypowiedź usłyszeć, co? Pisałeś posta równo ze mną xd//

- Czy mi się coś dzieje z oczami, czy trochę pociemniało?
- To drugie.
- Pewnie efekt techniki Viega.
- Pewnie tak. To co? Byłoby tego tyle? Niepotrzebnie się fatygowaliśmy.
- Im więcej poznaję wojowników tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że niewiele umiem...
- Daj spokój, Mari. Trenujesz dopiero od jakiegoś roku, oni przez prawie całe życie.
- Może i racja...
- Co teraz? Wracamy do domu?
- Chyba by wypadało.
Cała trójka wybiła się w powietrze i po pomachaniu ręką na znak pożegnania pozostałym obecnym, odlecieli w kierunku miasta Setirps.

Chłopak przyjął swoją bazową postać.
-Petropianin?-zmienił swą dłoń w diament-Ciekawe...
Chłopak rozejrzał się po polu walki i znikł.

Raymond, który zarówno przed, jak i po przeniesieniu przez Viega siedział, obserwując starcie, w końcu się podniósł.
- Muszę zapamiętać, żeby go nie denerwować. Chociaż... Z drugiej strony fajnie byłoby się z nim zmierzyć, ale to kiedy indziej.
Uruka przyłożył 2 palce do czoła i zniknął.

- Ehh...
Maximus wzniósł się i poleciał w stronę pustyni.

Max z Arisą na rękach wyleciał przez przejście, które wcześniej otworzył. Na ciele chłopaka znajdowała się wysoko zaawansowana technologicznie, srebrzysta zbroja co nadawało całej scenie uroku. Max wylądował. Przednia część hełmu zbroi otworzyła się odsłaniając twarz Iestera, od razu było widać, że jest zadowolony z nowo zdobytego pancerza. Spojrzał na Arisę.
-To naprawdę jest świetne urządzenie i nie takie trudne w obsłudze jak mogłoby się wydawać.
Chłopak rozejrzał się po okolicy i wziął głęboki wdech, cieszył się, że może znów pooddychać świeżym powietrzem. Zauważył, że energia Hanako znajduje się na jednej z wysp, trochę go to zaniepokoiło jednak uspokoił się kiedy wyczuł energię Sandry na tej samej wyspie.
-To co? Teraz do Yatras pogadać z gościem od zadania? Pozwól, że jeszcze trochę cię potrzymam.
Hełm ponownie się zamknął, zasłaniając twarz chłopaka. Chłopak z dziewczyną na rękach, wzniósł się w powietrze i pomknął w stronę Pływającego Miasta Yatras.