Yoh próbował wstać - podnieść się w jakikolwiek sposób, ale miał podobny problem co Rayem. Z tym że na jego twarzy pojawiała się dodatkowa para oczu, raz przybierając wygląd całkowicie czerwony, raz czerwone były tylko źrenice, za innym razem z kolei oczy były oczyma pustego. Młodzieniec złapał się mocno za swoją twarz starając się zerwać tworzącą się maskę na jego twarzy - sprzeciwiał się również powstawaniu ciemnej materii Nightmare Lorda czy ogonów Kyuubiego.
Świat wewnętrzny / podświadomość:
Ogromne, rozciągające się dookoła budynki. Yoh stał na ścianie jednego z nich - przed nim znajdował się uśmiechnięty pusty.
- Coś mi obiecałeś, czyż nie?
- Nieszczególnie pamiętam, zwłaszcza że to miejsce w którym przebywasz aktualnie jest bardzo interesujące.
- Zaakceptowałem Twoje ostrze, nie jesteś w stanie mnie zrani...
Pusty używając sonido, znalazł się tuż przy Yohu mając zamiar wykonać cięcie. Młodzieniec go w ostatniej chwili uniknął z lekkim zaskoczeniem na twarzy - pusty szyderczo się uśmiechnął i zaczął atakować Yoha, który zwinnie unikał każdego cięcia „ogromnym tasakiem”.
- Skoro nie jestem w stanie Cię zranić, to czemu unikasz moich ataków?
- Bo nie mam najmniejszego zamiaru z Tobą walczyć. Przewaga między Nami na chwilę obecną jest zbyt duża, a w Tobie nie zaszły jeszcze te zmiany jakie aktualnie zachodzą w Zangetsu czy innych istotach zamieszkujących moją podświadomość.
To jedynie dolało oliwy do ognia - pusty uśmiechnął się jeszcze bardziej, a następnie używając sonido, znalazł się kilka metrów przed Yohem. Mimo że nie miał na sobie maski Vasto Lorde, dzięki swojej wcześniejszej przemianie stał się i tak niezwykle potężny - a zmiany w nim jeszcze nie zaszły. Przy pustym pojawił się w pewnej chwili także uśmiechnięty Nightmare Lord - zaczął on go atakować, przy czym obaj świetnie się bawili. Po kilku minutach jednak władca koszmarów przyznał się, że to była tylko zabawa - dwoma ciosami położył białą wersję Yoha na jednym z budynków. Sam zaczął iść właśnie w stronę młodzieńca - ten natomiast uklęknął i lekko przecinając sobie skórę na kciuku, narysował coś na szybie jednego z budynków. Nightmare Lord nie poznawał tego rysunku, więc go po prostu zignorował.
- Żałosne... Nie unikniesz czegoś nieuniknionego.
- Wolę spróbować.
Chłopak zachowywał się przy obecności władcy koszmarów dosyć poważnie - ogólnie był tu od samego początku całkiem poważny. Wiedział jednak że z Nightmare Lordem nie ma najmniejszych szans.
- Czujesz to, nie? Strach. Żywię się nim.
- Nie boję się, zwłaszcza takiego czarnucha jak Ty.
- Szkoda że pustaka i liska wyeliminowałem idąc do Ciebie - gdyby Cię troszkę wykończyli, jedynie dokończyłbym sprawę. A tak muszę wszystko robić sam. Widzisz jakie to nie na rękę?
- Nie na rękę może być Twoje kolejne przebudzenie. Wiem że w walce nie mam z Tobą szans, ale może przekonam Cię do poddania się tym, iż po przebudzeniu będzie na Ciebie jeszcze czekało kilka istot boskich, moja żona i moi przyjaciele.
- Nie przekonujesz mnie tym - zejdź mi z drogi, dobra?
Nagle Nightmare Lord zniknął - pojawił się przy Yohu i zamierzał wyprowadzić niesamowicie silny cios pięścią w twarz - młodzieniec jednak tego uderzenia uniknął, schylając się i odskakując następnie kawałek od przeciwnika.
- Nie graj na defensywę, w starciu ze mną nie ma to sensu.
- Nie zamierzałem grać z Tobą na defensywę, jak to ładnie określiłeś. Spójrz pod siebie.
Pod Nightmare Lordem znajdowała się lekko rozmazana już pieczęć, którą Yoh narysował chwilę wcześniej - nic sobie jednak z tego nie zrobił, a jedynie wybuchł śmiechem.
- Yoh, jesteś żałosny! Myślisz że jakiś głupi rysuneczek mnie powstrzy...
- Bakudō: Fūsasen jumyō.
Nagle rysunek zaczął się świecić, przez chwilę był widoczny niesamowicie wysoki słup energii - ta po chwili zniknęła, wypalając ze sobą rysunek. Nightmare Lord jedynie się uśmiechnął, widząc nieudaną technikę Yoha.
- Kidō w większości przypadków zawodz...
- ...to technika Silvii - wymyśliła ją, a mnie tylko nauczyła. Nie jest to pełna moc zaklęcia wiążącego jakie wymyśliła dla swojego użytku, ale mniejsza o to. Gwarantuję Ci że nie będziesz w stanie do mnie podejść przez najbliższe 30 minut.
Władca koszmarów z uśmiechem na twarzy wykonał krok - był pewien że Yoh blefuje i po prostu szuka dobrej okazji do ataku - o dziwo, pomylił się. Kiedy Nightmare próbował wykonać choćby krok przed siebie, pojawiała się wokół niego na chwilę bariera energii, która raziła go dosyć mocno gdy jej dotknął. Próby rozwalenia tej bariery siłą także nie przynosiły efektu, a jedynie pogarszały sytuację władcy. W końcu usiadł po turecku i spojrzał na Yoha, podpierając twarz prawą ręką - łokieć oparł o kolano.
- No dobra, sprytna zagrywka.
- Gratuluj mojej żonie, nie mi. Sam nie byłbym w stanie wymyślić żadnego nowego Kidō.
- Gdybym tylko mógł, wbiłbym jej głowę w chodnik i roztrzaskał z hukiem czaszkę. Zrobię to gdy stąd wyjdę, bo troszkę mnie zdenerwowałeś, wiesz?
- Dziękuję że mi to powiedziałeś - Silvia będzie mogła zrobić to samo ze mną co ja zrobiłem z Tobą, gdy będziesz chciał przejąć kontrolę nad moim ciałem.
- Spryciarz.
- Może. Stwierdziłem że z kimś takim jak Ty nie mogę stanąć do walki twarzą w twarz - nie miał bym szans. Ale wykorzystać Twoją żałosną chęć zabijania przeciwko Tobie to nieco inna kwestia - zamiast zabijać, siedzisz sobie bez ruchu w barierze stworzonej przez moją małżonkę.
- Ostatnio jesteś jakiś rozgadany - stul pysk i daj posiedzieć mi tu w spokoju te kilka minut - uwolnię się i zobaczym...
Yoh pokiwał palcem wskazującym, uśmiechając się.
- Nie pozwolę Ci już nikogo bliskiego dla mnie skrzywdzić. Za dużo krzywd wyrządziłeś. Bakudō #63. Sajo Sabaku.
Nagle - w barierze, ku lekkiemu zdziwieniu Nightmare Lorda, oplotły go potężne łańcuchy, emanujące złotą energią.
- Bakudō #79. Kuyō Shibari
Poza barierą pojawiło się dodatkowo wokół władcy koszmarów osiem ciemnych jakby pocisków energii o fioletowej obwódce. Uwięziony aktualnie na dobre NL jedynie się uśmiechnął.
- Dobra, kretynie. Myślisz że to mnie na długo zatrzyma? To chwilowe zaklęcia wiążące, które niewiele mi zrobią - a Tobie niewiele pomogą.
- Ależ wiem - dobrze o tym wiem.
Przedstawiciel rasy Vida wybuchł śmiechem - dosłownie nie mógł się przez chwilę powstrzymać od śmiechu szaleńca który ma ochotę zarżnąć swoją ofiarę i pociąć ją na niewielkie plasterki mięsa na kanapki.
- Ty pieprzona, żałosna, ludzka kreaturo! Daj mi kilka minut, a zrobię z Ciebie plamę krwi i pozostałości po wnętrznościach!
Mówił to z takim zadowoleniem jakby rzeczywiście, całkowicie oszalał.
Obok Yoha pojawiła się lekko zdziwiona zaistniałą sytuacją Chika - kobieta demon.
- Nie wierzę w to że go pokona...
- Nie pokonałem go. Jest chwilowo unieruchomiony, to wszystko. Nie mam najmniejszych szans w bezpośredniej walce z nim.
- Ty mówisz serio?
- Tak. Chwilowo przemiana w piekle nie grozi mi ze strony Kyuubiego lub pustego - bardziej przejmuję się tym czarnuchem.
- Widzę że dojrzałeś, przynajmniej w niewielkim stopniu. Niesamowicie mnie to cieszy.
Eichiro pojawił się obok Chiki, patrząc jedynie w stronę aktualnie nieosiągalnego władcy koszmarów - wyglądało na to że medytował, imho całkowicie olewał rozmowę Yoha, Chiki oraz lodowego smoka.
- Po prostu nie zamierzam dopuścić do tego co miało miejsce wcześniej - tu stałby się zbyt potężny. Kwestią czasu byłoby opanowanie i przywłaszczenie sobie Zaświatów. Stąd już z kolei prosta droga do panowania nad całym uniwersum.
(On rzeczywiście nie jest podobny charakterem do tego wesołka który był tu kilka dni temu.)
- Yoh, dopóki mamy siłę, będziemy wzmacniać tą barierę swoją energią - rzadko używasz mocy mojej lub Eichiro więc nie widzę przeszkód ku temu, prawda?
- Czasem masz dobre pomysły, dziecko. Cóż, rzeczywiście możemy tak to rozegrać - pamiętaj jednak że w tym momencie korzystanie z mocy mojej lub Chiki, osłabi Nas tutaj.
- Jeżeli tak to sobie zaplanowaliście, to nie mam innego wyboru jak się zgodzić. To będzie najlepsze rozwiązanie. Ja natomiast zajmę się treningiem - muszę być gotowy na walkę przeciwko niemu. Cały czas nie można działać polegając na samej defensywie, czyż nie?
Chika oraz Eichiro przytaknęli z lekkim uśmiechem. Następnie skierowali swój wzrok na wyraźnie niezadowolonego z powodu tego planu Nightmare Lorda - innego wyboru jednak nie było.
Świat realny:
Ogony Kyuubiego oraz biała substancja wyciekająca z ran oraz dosłownie całej twarzy w pewnym sensie dosłownie zniknęły - nieco gorsza sytuacja była przez chwilę z Nightmare Lordem - ciemna materia powoli przykrywała ciało Yoha, a on sam próbował ją z siebie zdzierać. Po chwili, dosłownie rozpłynęła się w powietrzu. Chłopak wstał, otrzepując się i lekko dymiąc w miejscach w których przemiana była najbardziej odczuwalna - skóra musiała się szybko jednak i bezboleśnie regenerować. Jego wzrok się jednak zmienił - był inny - w młodzieńcu zaszła pewna zmiana - właśnie przez spotkanie się twarzą w twarz z Nightmare Lordem w swojej podświadomości.
Młodzieniec spojrzał spokojnie w górę na Trenza który przyglądał się z uśmiechem temu jak młodzieniec cierpiał kilka minut temu - tym razem nie zamierzał nawet chwili się powstrzymywać. Ni stąd, ni zowąd nastąpiła eksplozja energii w której epicentrum stał właśnie Yoh - teraz przebywał w formie upadłego Boga Wojny - była to póki co jego najszybsza przemiana właśnie w tą postać.
- Nie mam ochoty na żarty, gnoje. Pokonwersowałem sobie chwilę z pewnym czarnuchem, któremu mam nadzieję choć trochę przemówiłem do rozsądku.
Wystawił palec wskazujący w górę, nakierowując go na Trenza, a następnie Yammyego.
- Teraz pora na Was.
Nagle chłopak dosłownie rozpłynął się w powietrzu - zamienił się w pył.
Pojawił się dosłownie przed twarzą giganta, Yammyego.
- Za Warudo.
Długo nie czekał z atakiem - po zatrzymaniu czasu wokół siebie przystąpił do kolejnego, acz szybkiego ataku.
- Ice Maker: Ice Lance.
W dłoniach chłopaka pojawiły się dwie lodowe lance, które momentalnie rzucił w oczy giganta - nie było mowy o pomyłce. Nie dość że znajduje się tuż przy twarzy Yammyego, to dodatkowo „czas mu sprzyja”. Gdy już zakończył atakowanie jednego przeciwnika - utworzył w prawej dłoni niewielką, pomarańczową kulkę energii. Znowu się zdematerializował - pojawiając się tuż przy twarzy Trenza - wbił mu Hell Missile w twarz, a sam próbował jedynie jak najszybciej wycofać się z pola rażenia techniki. Jeżeli Yammy jest dosyć blisko, po tym jak oślepł, może również trochę dostać.
Po udanych atakach, Yoh pojawia się wysoko nad polem walki nie zmieniając swojego wyrazu twarzy - chciał tych dwóch dosyć mocnych debili wykończyć jak najszybciej i powoli uciekać z tego miejsca - jeżeli nie wyrobi się w odpowiednim czasie, konsekwencje mogą być naprawdę okropne.
Młodzieniec jest również gotowy na uniki, bloki czy kontrataki, gdyby zaatakował go jeden z jego przeciwników lub zupełnie inny wojownik, który chce się wtrącić do walki.