Yoh, Kaylin, Silvia oraz Viego pojawili się na ulicy Panoramio, przechodząc tu z korytarza. Wszyscy jeszcze chwilę porozmawiali, a gdy Yoh i Silvia mieli już iść do swojego domu, wybiegła z niego Ayano. Gemmei spokojnie szła za nią ze złożonymi rękoma.
- Ayano? Gemmei? Coś się stało czy to po prostu powitanie? - powiedziała lekko się uśmiechając. Była rozkojarzona, Yoh również. Viego i Kaylin zapewne także, wszak wszyscy rozmawiali nie przejmując się tym co ma właśnie miejsce na Półwyspie Zyonaf.
- Żadne powitanie! Nie mówcie mi że też tego nie czujecie! - krzyknęła oburzona na całą czwórkę, głównie na Yoha i Viega. Ci mogli się tylko zastanawiać czemu im się obrywa bardziej niż Silvii i Kaylin.
- Półwysep Zyonaf, dosyć duża energia. - powiedziała spokojnie, choć również przejmowała się tym co się dzieje.
- No.. - skoncentrował się.
- Rzeczywiście. Dobra, chodźmy do domu. Muszę coś zjeść po takiej wycieczce. - pomasował się po brzuchu. Mówiąc szczerze, nie był głodny ale planował się jakoś wymigać od walki po raz pierwszy w swoim życiu.
~~~~
- Co Ty odpierda**sz do cholery? - w pewnym momencie krzyknął jakiś męski głos w jego głowie. Był to nie kto inny jak pusty.
- Dobrze wiesz. - odpowiedział spokojnie młodzieniec, oczywiście nie na głos, a w swojej podświadomości.
- Pieprz się! Zawsze istnieje ryzyko, ale to nie powód by się wycofywać z walki! - krzyknął do niego pusty. Następnie się odwrócił.
- Jeżeli tym ryzykiem jest zniszczenie świata, wolę sobie odpuścić.
- Wraz ze światem zginiesz również Ty, pieprzony kretynie. A wraz z Tobą Ayano, Gemmei, Silvia i ...Wasz nienarodzony bachor.
- Odszczekaj to. Myślisz że dam im coś zrobić?
- Ja tak nie myślę, ja to wiem. Jesteś tak doświadczony w walce, a okazuje się że mimo wszystko nic na jej temat nie wiesz!
- Zawsze istnieje ryzyko. Czy to śmierci, czy przejęcia kontroli przez kogoś tak wspaniałego jak ja.
- Skończ, proszę.
- Nie rozumiesz mnie. Sam siebie oszukujesz. Chcesz chronić rodzinę, ale nie chcesz w jej obronie walczyć. Skoro nie chcesz walczyć to jak masz zamiar tą rodzinę ochronić?
- My.. Dokładniej, tacy jak ja czy Nightmare Lord, czekamy tylko aż coś spieprzysz.
- Hę?
- Powiem to jak dla idioty. Mimo tego że na chwilę obecną nie działamy z wrogim nastawieniem, tylko czekamy aż przegrasz jakąś walkę lub coś w niej spieprzysz by przejąć kontrolę nad Twoim ciałem. Dla Ciebie jest to mechanizm napędowy. Walczysz jak najlepiej potrafisz, nie dając Nam tej szansy.. A mimo to, zawsze istnieje to pieprzone ryzyko że któryś z Nas nad Tobą zapanuje.
- Co prawda, ustaliliśmy coś, jednak to że nie będziesz walczył, nie tylko źle wpłynie na Twoją kondycję, ale również zwiększa dla Nas prawdopodobieństwo wejścia w Twoje żałosne ciało. Brak walki niczego nie zatrzyma, to co ma się dokonać i tak się dokona. Ty po prostu zadbaj o to by stało się to jak najpóźniej.
- Sraj na przebudzenie Nightmare Lorda. Skoro miałeś siłę do tego żeby utrzymywać ludzką formę gdy przebywało w Tobie tyle innych wewnętrznych istot i demonów, to jakim kur*a jest dla Ciebie problemem powstrzymanie Nightmare Lorda?
- Może skupisz się na czymś innym, pusty łbie? - pomiędzy Yohem, a Pustym pojawił się Nightmare Lord z ostrzem w ręku.
- Spieprzaj. Daję mu tylko dobre rady i tłumaczę że skoro okiełznał tyle form, to i Ty długo nie pobawisz się w jego ciele.
- Chyba dalej nie zdajesz sobie sprawy z ogromu mojej mocy. Na chwilę obecną, jestem najsilniejszą istotą przebywającą w podświadomości Yoha. Myślisz więc że skoro dał sobie radę z Tobą czy tym całym Kyuubim, mnie również powstrzyma przed sianiem zniszczenia i chaosu na Terrze?
- Ja tak myślę.
- Kolejny idio..
- Nie jestem idiotą. Myślisz że jesteś tu władcą? Pamiętaj że to mój świat, moja podświadomość i moje zasady. Nie boję się już Ciebie, Pustego czy innego cholerstwa które może we mnie mieszkać.
- Hę?
- Hę?
- Bez ryzyka nie ma szans na wygraną. Jeżeli nie zaryzykuję i nie wezmę udziału w tej walce, planeta jak i moja rodzina znikną. Jeżeli wezmę w niej udział, przynajmniej skupię się na przeciwniku, a Silvia wiedząc co się dzieje, zdąży jakoś zareagować.
- Czułem że nie jesteś AŻ takim idiotą. Dobrze że się nie pomyliłem.
- Radzę Ci mimo wszystko uważać.. - zniknął. Pusty zniknął zaraz za nim.
~~~~
Yoh patrzył się cały czas w niebo, wyglądał na zamyślonego, a cały czas rozmawiał w podświadomości z Pustym i Nightmare Lordem. Po kilku minutach wrócił do rzeczywistości.
- YOH DO CHOLERY! PYTAM PO RAZ SZÓSTY, CZEMU NIE IDZIESZ WALCZYĆ?! - Ayano krzyknęła młodzieńcowi do ucha. Silvia spojrzała na niego.
- Ayano on nie może. To z powodu Ni.. - Yoh jej przerwał. To co powiedział ją jednak zaskoczyło.
- Silvia. W przypadku, gdybyś zobaczyła coś niesamowitego, dokładając do tego czerwone niebo, biegnij do domu po Smoczy Radar, a następnie idź z nim do Ayako. Jeżeli wszystko się uda, Ayako prześle Damensayi i Unicronowi dane na temat tego gdzie są Smocze Kule, pomijając tą którą znalazł Rayem. - złapał oddech i kontynuował.
- Później będzie trzeba wysłać kilka osób we wskazane miejsca.. Nie wiadomo też czy Ayako nie będzie musiała konfigurować od nowa systemu smoczego radaru, wszak w tym wymiarze kule mogą się nieco różnić. Będą Nam bardzo potrzebne jeżeli kilka rzeczy pójdzie nie po Naszej myśli. - następnie spojrzał na dom.
- Z dziewczynami, ukryj się sama wiesz gdzie. Włącz wszystkie osłony. Wtedy nie powinna przebić się nawet taka moc jaką on posiada. - przyłożył do czoła dwa palce. Kiedy Silvia miała już coś mówić, ten złapał Viega w ostatniej chwili za ramię i zniknęli.