Soundtrack
Małżeństwo spokojnie szło ulicą Panoramio, mijając kolejne domy swoich sąsiadów. Uwagę Silvii przykuło „zebranie” w ogrodzie domu Maxa, jednak Yoh dość szybko odwrócił jej uwagę.
- Następnym razem, jak wyczujesz, że coś jest nie tak, rusz się i pomóż. – stwierdził, nie patrząc się nawet na swoją kobietę. Ta zaś zrobiła lekko skwaszoną minę i spojrzała w bok.
- Chciałam pomóc, ale zorientowałam się, że Max już działa. Nie było sensu przerywania mu podczas używania techniki regenerującej, a z tego co zdołałam wyczuć, i tak to zrobiłeś. – powiedziała spokojnie, jakby z lekką złością na męża. Czy on myślał, że nie potrafi wyczuwać energii, które osłabły? Była w tym lepsza od niego ze względu na swoje nieprzeciętne zdolności lecznicze.
- Dobra, już się nie odzywam. – powiedział z głupim uśmiechem, drapiąc się z tyłu głowy.
- W końcu jakiś naprawdę mądry pomysł, brawo. – zakpiła z Yoha, po chwili patrząc na niego z lekkim uśmiechem. Nastolatek nic już nie mówił, lecz wiedział, że jeżeli chodzi o takie stwierdzenia, to zazwyczaj są typem żartu, który zwyczajnie obrazuje jego głupotę. Nie wnikał, bo miał świadomość tego, że do grona geniuszy nie należy. Poza tym, nie chciał się sprzeczać z Silvią, wiedząc, że ostatecznie nie wygra tej walki słów.
Soundtrack
Ayano leciała niezwykle wysoko nad ziemią, nie przejmując się niczym innym, jak tylko dotarciem do swojego celu. Oczywiście wiedziała, że para spokojnie idzie dołem, lecz nie zamierzała się nimi przejmować. Miała swoje plany i kilka rzeczy do załatwienia.
- A tej gdzie się znowu śpieszy? – nagle odezwał się Yoh, spoglądając na chwilę w górę. Nie widział Morioki, lecz wyczuwał jej energię. Silvia lekko puknęła męża w tył głowy, zwracając jego uwagę na siebie.
- A to za co? – zapytał lekko zdezorientowany.
- Daj innym trochę prywatności… – stwierdziła spokojnie.
Para poszła dalej.