Cała grupka pojawiła się w domu. Keiji rozejrzał się z uśmiechem na twarzy.
- Nic się tu nie zmieniło. - powiedział siadając na kanapie w salonie.
Max usiadł na swoim fotelu, Hanako wdrapała mu się na kolana i także zajęła miejsce. Arisa siadła w ciszy obok Keijiego. Rodzina Nakatonich siadła naprzeciw Arisy i Keijiego.
- A więc może wreszcie wszystkiego się dowiem?
Wszyscy przenieśli wzrok na Shigeru. Ten jakby początkowo nie chciał odpowiedzieć na pytanie. Nagle do salonu wszedł również Shiranui, który wskoczył na kanapę, na której siedziała Arisa z Keijim.
- No więc jak zapewne pamiętasz na Iesterii zostaliśmy zaatakowani przez moją wersję w innego wymiaru. Nie chętnie przyznaje, ale był dużo silniejszy od nas. Pozbawił życia wszystkich mieszkańców i zniszczył planetę. Razem z Maxem byliśmy przekonani, że tylko my przeżyliśmy. Zostaliśmy zamknięci w innym wymiarze, gdzie czas leciał dużo szybciej. Sandrę i Mayu spotkało to samo, jednak o tym wcześniej nie wiedzieliśmy. Tak czy inaczej trenowałem razem z Maxem przez długi czas. Opanowałem pewną zdolność Semmies pozwalającą na podróż między wymiarami. Mówię o Interdimensional Window. - chłopak przeniósł wzrok na Keijiego.
- W sumie pewnie nie wiesz o czym mówię, nie?
- Sandra mi trochę opowiedziała.
- Takie szybkie streszczenie. Otrzymałem Semmies od jednego Jigen Tankenka. jest to urządzenie służące do zapisu informacji. Posiada jednak siedem specjalnych zdolności. Jedną z nich jest właśnie podróżowanie pomiędzy wymiarami. Wszystko to stało się jeszcze, zanim wróciliśmy do Eminy, a ty byłeś na Terrze. Gdy wróciliśmy do miasta udaliśmy się do Komnaty Ducha i Czasu, która pozwoliła szybciej przyjść na świat Mayu - mojej córce. Wszystko układało się świetnie, do pojawienia się na Terrze trzech wojowników. Była to jednak tylko dywersja, podczas której Mayu została porwana.
- Yuki także. - wtrąciła Sandra.
- Mniejsza. Tak czy inaczej udałem się do innego wymiaru by ją odzyskać. Porywaczem okazał się człowiek, przez którego wybrałeś się na trening. Okazał się jeszcze silniejszy niż przypuszczaliśmy. Razem z Maxem i innymi zostaliśmy zamknięci w innym wymiarze. Nie byliśmy na Terrze od półtora roku. Po powrocie, w przeciągu kilku dni zorganizowaliśmy przyjęcie na plaży i wybraliśmy się na Iesterie.
- Wróć do wątku głównego.
- No właśnie, no właśnie! - krzyknęła Hanako.
- Taki miałem zamiar. I właśnie dzięki tej zdolności Semmies wydostaliśmy się z tego wymiaru. Myśląc, że nikt nie przeżył uznaliśmy, że nie mamy po co wracać. Czekaliśmy aż zbiorą smocze kulę. Jednak czas w wymiarach płyną różnie i wydawało nam się, że minęło kilka dobrych lat, a oni nic z tym nie zrobili. Złość w nas narastała. Był to właściwie impuls, który wyzwolił we mnie nienawiść do Yoha.
- Tak naprawdę to jesteście trochę podobni do siebie.
Chłopak tylko spojrzał znacząco na Keijiego.
- Nie, nie jesteśmy. Tak czy inaczej, zwiedziliśmy mnóstwo przestrzeni. Poznaliśmy naprawdę dużo wspaniałych wojowników. No i wróciliśmy na Terrę. Gdzie wdaliśmy się w walkę z Yohem i Toshim. Niestety, najwyraźniej Atsuko nie uważa mnie za godnego przeciwnika, bo nawet gdy dopuściłem się czegoś takiego zwyczajnie się podłożył.
- A więc to ty wygrałeś?
- Nazywaj to jak chcesz. Dla mnie nie jest to wygrana. Pomimo tego to Rayem okazał się prawdziwym przeciwnikiem. Złość, którą w nim obudziłem zabiciem tylu ludzi doprowadziła do mojej śmierci. W tym czasie Max uznał, że nie ma sensu walczyć z Toshim.
- Twoja żona i córka były bezpieczne w Geofroncie, więc jaki był dalszy sens tej walki?
- Wykrzyczałem to Yohowi prosto w twarz. Zapomniałeś? Jest zwykłym ksero. Niezwyciężonym, między wymiarowym złodziejem. Stanowi dynastie, jest najlepszy. A co do Rayema, to nie było innego wyjścia.
- Gdzie trafiłeś po śmierci?
- Na pierwszy poziom piekła. Najwidoczniej bogowie mieli gdzieś to, że tyle razy stawałem w obronie Terry. Niestety w piekle straciłem nad sobą kontrole i dostałem się na drugi poziom, gdzie kontynuowałem trening. Zrozumiałem także, że przyjaźń to uczucie fałszywe, a rodzina jest najważniejsza. Dzięki Semmies przypomniałem sobie wszystkie walki, które do tej pory widziałem. To skłoniło mnie do refleksji. Zacząłem rozmyślać nad tym jak was wszystkich poznałem. I to chyba tyle z mojej strony.
- My z Hanako i resztą mieszkańców Iesterii trafiłyśmy do raju. Tam trenowałam trochę ze Scizorem. Niestety, przez te kilka godzin nie nauczyłam się praktycznie nic. Słysząc jakich zniszczeń ty dokonałeś stwierdzam, że przyda mi się dalszy trening.
- To dobrze. Także postanowiłam stać się silniejsza. Przydała by mi się sparingpartnerka.
- Znam pewien sposób, który może ci w tym pomóc. W podobny sposób pomogłem pewnemu wojownikowi. Cóż, miałem pewien pomysł na jego dalszy rozwój, jednak czuję, iż jego reiatsu zniknęło.
- Dobrze, to potem.
- Tak czy inaczej, gdy Shigeru zginął wznowiłem walkę z Toshim. Jednak przerwała ją Sandra uświadamiając nam wszystkim, że to nie ma sensu. Straciła już męża i nie chce stracić przyjaciela. Udaliśmy się na Latajace Miasto. Wszyscy zaczęli szukać smoczych kul. Wszystko było już gotowe. Jednak jak zwykle coś musiało przeszkodzić. Jeden z Terrańskich wojowników stracił nad sobą kontrolę. Nazywa się chyba Sameyaro. Na tym się nie skończyło. Przybyło kolejnych trzech przeciwników, więc tak to się dłużyło. Smok został wezwany chwilę temu. Myśleliśmy także nad tym jak wypowiedzieć życzenia, by zrobić to jak najogólniej. Jednym było wskrzeszenie poległych, którzy nie są naprawdę źli. Jak widzisz, smok uznał, że jesteś dobry. - ostatnie zdanie kierował do Shigeru.
Nakatoni się lekko uśmiechnął.
- A ja w niebie też się dobrze bawiłam. Wszyscy moi znajomi z Iesterii się ze mną bawili. - wtrąciła Hanako.
- A co się działo z tobą? - zapytała patrząc na Keijiego.
- Ja po odlocie z Terry zacząłem trenować. Jednak jak widzę nadal daleko mi do elity. Czując, że staje się silniejszy postanowiłem pokonać człowieka odpowiedzialnego za rzeź na planecie Tsujiego.
Shigeru z Sandrą spojrzeli na Keijiego.
- Teraz to chyba wy nie wiecie o czym mówię. Zapewne nikt wam tego nie wyjaśnił. Jestem Keiji, fuzja dwóch wojowników. Keisuke, dobrego znajomego Arisy i Tsujiego, mężczyzny, który przybył tu wraz z Hanako. Jednak wracając do wątku głównego... zmierzyłem się z tym tyranem i wygrałem. Walka nie była łatwa, jednak udało mi się. Uznałem, że na tym nie mogę zakończyć treningu. Zwiedzałem różne planety i pomagałem ich mieszkańcom. Zyskałem kilka naprawdę fajnych przydomków jako bohater. Podczas walki z jednym z złych wojowników na planecie Eiskin wyczułem energię Yoha, Shigeru, Rayema, Toshiego i Maxa. Dziwniejsze było to, że dwie z nich nagle zniknęły. Postanowiłem to sprawdzić. Jednak moja walka się przedłużyła, dlatego przybyłem tak późno.
- Rozumiem, że wszystko już wyjaśniliście z Terrańskimi wojownikami i będzie jak dawniej. - słowa kierowała do Shigeru i Maxa.
- Nie wiem jak Max, ale ja nie mam zamiaru współpracować z kimś takim jak oni. Jestem White King i najważniejsza jest dla mnie tylko rodzina. Nie oznacza to jednak, że nie będę stawał w obronie tej planety. Chodzi o to, że nie uznaje już przyjaźni.
- Spójrz. Dostałeś te oczy, aby móc docenić innych. Dostałeś ten głos, żeby móc mówić innym co czujesz. Dostałeś te ręce, żeby móc objąć nimi tych, których kochasz.
- Wiem. Kocham cię. - Powiedział obejmując Sandrę.
- Ja ciebie też, jednak chciałabym byś był starym Shigeru.
Na chwilę zapadła cisza, którą przerwał Keiji.
- Rozumiem, że nie byliście jeszcze w pomieszczeniu, o którym powiedziałem Maxowi przed odlotem.
- Nie byłem jeszcze nawet we własnym domu.
- W takim razie będziemy musieli się tam udać. Zostawiłem kilka ciekawych rzeczy. Zapewne przydadzą się tak samo mi jak i wam.
- Spokojnie, mamy czas. Posiedźmy chwilę. Jutro pomogę Arisie zyskać moc, jutro także odwiedzimy to twoje pomieszczenie.
Cała 'rodzina' siedziała w salonie i spędzała czas na rozmaitych rozmowach. Pomimo tego wszystkiego co się stało atmosfera i tak była dobra. Wyglądało to na to, jakby wszyscy odcięli się od wydarzeń, które miały miejsce. Rozmowy trwały do późna, jednak gdy nastała noc każdy znalazł sobie miejsce do spania i udał się do krainy Morfeusza.